Skocz do zawartości
Nerwica.com

biała flaga


stracony

Rekomendowane odpowiedzi

też jest krokiem ku wolności. Może nie dla wszystkich, bo mając przed sobą prawie całe życie smutno jest poddać się i nie próbować żyć jak normalny człowiek ale z wiekiem wieczna walka przestaje mieć sens.

Część ludzi rodzi się już z wadami wrodzonymi, które z biegiem czasu się potęgują. Niektórzy od urodzenia są niepełnosprawni, innym problemy pojawiają się później. Ilość chorób jest przeogromna, mamy raki, cukrzycę, SM, przestają nam pracować różne organy. Medycyna wciąż robi kroki naprzód, czasami dokonuje cudów choć te "cuda" są momentami nawet niepotrzebne i niehumanitarne. Czy ratowanie życia za każdą cenę jest słuszne? Jak słyszę, że małe dziecko przeszło ileś tam operacji a czeka je jeszcze więcej a skutkiem tego będzie jego wegetacja i życie w cierpieniu to jest mi go żal, że nie dali mu zwyczajnie umrzeć. Ludzie nie powinni bawić się w bogów a rodzice takiego dziecka patrzeć na to z pozycji własnego egoizmu. Chyba jednak odbiegłem od tematu.

Dla większości z nas tutaj problemem jest nasz mózg, procesor odpowiadający za to jacy i kim jesteśmy. Części z naszych systemów pomagają optymalizacje systemu (psychoterapia), części drobne poprawki i antywirusy ( leki) ale i tak najczęściej nie osiągamy tego co byśmy chcieli. Chcemy funkcjonować na tym świecie jak inni, którym wszystko przychodzi naturalnie a my nawet przy ciężkiej pracy nad sobą dostajemy namiastkę. To nas frustruje. Mamy marzenia, których nie jesteśmy wstanie zrealizować i to nie dlatego, że tego nie pragniemy ale dlatego, że jest to dla nas nieosiągalne. Mimo wszystko szarpiemy się by w efekcie polec na końcu.

Krokiem do wolności jest fakt zrozumienia prostej zasady, żeby nie kierować się w życiu ideą dążenia do tego co chcemy tylko do tego co możemy. Przestanie dokuczać wtedy syndrom traconego czasu, poczucia bezsensowności i wegetacji w życiu. Trzeba zaakceptować to co jest i nie sięgać ku temu co niemożliwe.

Od zawsze chciałem być taki jak inni ale to niemożliwe. Mój świat jest płaski i bezbarwny - bylejaki tak jak ja. Najgorsze jest to, że jestem tego świadomy i nie jestem w stanie nic z tym zrobić by to zmienić. Próby pogarszają jedynie stan bo zostaje potem dodatkowy niesmak niepowdzenia.

Po ostatnich przeżyciach doszedłem do wniosku, że lekami mogę sobie jedynie zaszkodzić. Wegetacja wcale nie jest taka zła bo są rzeczy o wiele gorsze. Współczuję Wam nerwicowcom tego co przechodzicie bo dla mnie śmierć jest lepszą opcją niż życie w takim stanie. A piszę to z perspektywy mojego takiego pierwszego incydentu i oby następny już nie nastąpił.

Więc włączam "luz" i idę z prądem. Marzenia pozostawiam na przyszłe życie i sny, które boleśnie dają mi odczuć jaki nie jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Cię. Przeczytałam twoją wypowiedź po woli i skrupulatnie. Przeraziło mnie na końcu twoje sformułowanie,że wolałbyś umrzeć niż żyć z nerwicą. Bardzo przykro mi się zrobiło czytając to. Równierz choruję na nerwicę. Nie powiem są lepsze i gorsze dni, nie da się ukryć. Ale mimo tego cieżaru który dźwigam staram się do ceniać korzyści jakie z tego ma. Jak to mówią cierpienie uszlachetnia i jest w tym prawda. Dzięki nerwicy stałam się odporniejsza na ból fizyczny, nie powiem bo na ból psychiczny to tak bardzo nie jestem odporna,ale staram się. Pragnę żyć długo żeby spełnić wszystkie moje marzenia. Pisałeś również, że trzeba dążyć do czego co możemy, a nie do tego co chcemy. Trochę nie zgodzę się z tym, ponieważ człowiek może osiągnąć wszystko. Wystarczy,że tylko będzie chciał. W sumie wiele ludzi mogło załamać się i nie pokonywać własnych słabości, bo nie może czegoś za pierwszym razem osiągnąc, za setnym czy sto pięćdziesiątym osiągnie. Więc według mnie można osiągmąć wszystko,ale trzeba tylko ch ieć i nawet człowiek na nerwicę, który będzie mocno chciał to na pewno wyjdzie z nerwicy. Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klaudek, nerwica trwająca 2 tygodnie w połączeniu z tazykinezą doprowadziła mnie do ostateczności :time: Nie wyobrażam sobie życia w takim stanie. Utrata kontroli nad swoim umysłem i wolą jest dla mnie nie do przyjęcia.

Samymi chęciami można osiągnąć dużo ale trzeba mieć do tego też predyspozycje. Jeśli ich nie ma to zwykłe walenie głową w mur. Zresztą ludzie są różni, jednych niepowodzenia motywują by spróbować jeszcze raz a innym odbierają chęci do czegokolwiek. Ja należę do tej drugiej kategorii i niepowodzenia przeżywam głeboko w sobie. Zgadzam się z ideą, że lepiej próbować czegoś i ponieś porażkę niż resztę życia żałować, że się nie spróbowało ale ja nie pasuję do tej konwencji.

Więc akceptacja tego co jest, jest kluczem do tego by istnieć. Przy takim podejściu dystymia nie jest taka zła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stracony Rozumiem Twój ból i wiem, że jest naprawdę ciężko pokonać tą chorobę. Może to co cię spotkało chodzi tu o nerwicę chce Ci coś powiedzieć, że powinieneś zmienić coś w swoim życiu nie znam Cię i historii Twojej choroby, ale jestem już takim człowiekiem, że szukam sensu w każdym słowie,geście jak i czynie. Jeżeli chodzisz na psychoterapię to za pewnie rozmawiałeś o tym co zaszło w twoim życiu, co powinieneś zmienić ? Jeśli nie to polecam jakiegoś rodzaju psychoterapię :) Jeżeli ty tego chcesz. Zgodzę się z twoimi słowami "Więc akceptacja tego co jest, jest kluczem do tego by istnieć" , ale warto jest czegoś więcej spróbować. Ale to jest moja opinia i nie musisz się z nią zgadzać :) Warto czasem zmienić w swoim życiu, bo jest tylko jedno. Chyba, że wierzysz w reinkarnację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

stracony, Mam nerwicę wiele lat nauczyłam się z nią żyć ,także poprzez psychoterapie prace nad sobą,cierpliwość i napisze WARTO bo mam marzenia,potrafie cieszyć się zyciem mimo wszytko a nie zawsze jest kolorowo.Wazne by to życie przeżyć jak najlepiej się da.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie samobój to zwykle tchórzostwo. Mimo mysli o tym zeby to zrobic ktore nieraz wystepuja, nigdy w zyciu bym tego nie zrobil. To zwykly egoizm i nic wiecej!! Jak mozna zostawiac rodzine, przyjaciol robiac im taka rzecz.... Nigdy tego nie zrobie chocbym niewiadomo na jakie dno upadl. Nigdy nie zrozumie jak mozna byc takim egoistom zeby posuwac sie do takiego stopnia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba zaakceptować to co jest i nie sięgać ku temu co niemożliwe.

tylko skąd możemy wiedzieć , że coś jest niemożliwe ? zakładając to z góry ? warto spróbować żeby przekonać się czy coś jest możliwe lub nie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krokiem do wolności jest fakt zrozumienia prostej zasady, żeby nie kierować się w życiu ideą dążenia do tego co chcemy tylko do tego co możemy. Przestanie dokuczać wtedy syndrom traconego czasu, poczucia bezsensowności i wegetacji w życiu. Trzeba zaakceptować to co jest i nie sięgać ku temu co niemożliwe.

Nie zgadzam sie. Trzeba mierzyc wysoko i siegac po nieosiagalne. To nic destrukcyjnego. Tylko musimy sie nauczyc ponosic tez porazki zeby nie zawalaly naszego swiata a byly napedem do dzialania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tomcio Nerwica, Candy14,

Zgadzam się z Wami, bo też tak myślałem. Niestety co dla innych jest dobre dla mnie już niekoniecznie.

Saraid, psychoterapia absolutnie na mnie nie działa. Zapewne kwestia mojego podejścia do tematu. Dla mnie to był rok sympatycznych spotkań towarzyskich, na których mogłem się wygadać i które absolutnie nic nie wniosły do mojego życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Reasumujac stracony wszystko co

odczuwasz jest spowodowane Twoim nastawieniem do tego.

Poczawszy od terapii po relacje z ludzmi.Uwazasz ,ze nic nie moze tego zmienic juz?Wiele przeciez zalezy od nas samych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie: czy są jakieś wiarygodne badania naukowe które mówią,że osoby bardziej nastawione w stosunku do terapii mają większe szanse na leczenie,od tych którzy również wykonują zalecenia terapeuty,ale nie są aż tak happy nastawieni co do terapii?Jak zdefiniować "dobre podejście" człowieka do terapii i jak odróżnić je od złego "podejścia"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

depresyjny86, mnie sie wydaje to oczywiste. Cokolwiek robisz bez przekonania uzyskujesz mierne efekty. Ja nie znosze gotowac i potrafie spieprzyc najprostszy przepis ktory podobno kazdemu wychodzi

Nie do końca się z tym zgodzę. Ludzie robią sporo rzeczy, których nie lubią, czy wręcz nienawidzą i potrafią zrobić je dobrze. Praca jest chyba jednym z lepszych przykładów. U mnie spora liczb w firmie narzeka (prawie codziennie), na robotę, odlicza z niecierpliwością godziny, wypatruje końca trzydniówki (taki system pracy jest u mnie), a mimo to co najmniej dobrze wykonuje swoje obowiązki.

Po za tym dużo zależy od kalibru tego na co kierujemy swoje nastawienie. Np. kwestia posiadania dzieci. Jeśli ktoś się zdecyduje na dziecko pod presją, albo po prostu "wpadnie", a nie będzie gotowy na rodzicielstwo (z różnych powodów: brak dojrzałości, odpowiedzialności, przekonania, kariera czy po prostu zwykła niechęć), no to dobrze go raczej nie wychowa, może nawet nie pokocha swego dziecka, co wiadomo jakie będzie miało skutki dla niego w przyszłości (dziecka). W takim przypadku pozytywne nastawienie jest niezwykle ważne.

Ja do realizacji swoich celów, podchodzę z pesymistycznym (jest to chyba oczywiste) nastawieniem, mimo to staram się je realizować, bo jakbym miał się wstrzymać do czasu zmiany podejścia, to bym się k..rwa nie doczekał :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rotten soul, dla mnie jest roznica pomiedzy praca nad soba (ktora mozna odpuscic bo najwyzej nie pojdziemy do przodu i zostaniemy w bezpiecznym bagienku) a praca zarobkowa(...)

No jest, jest. To oczywiste. To był tylko przykład. Myślałem, że chodzi o ogólne podejście do czegoś. Sam podałaś przykład o gotowaniu przecież.

(...)bez ktorej nie damy rady wyzyc

Zobacz ilu jest bezrobotnych i jakoś żyją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rotten soul, maja renty albo sa na utrzymaniu rodzicow ;) Ale mniejsza z tym, Nadal uwazam, ze pozytywne nastawienie do tego co robimy to polowa sukcesu. Idac na terapie z nastawieniem "i tak mi nie pomoze" raczej na pewno niewiele z niej wyniesiemy bo umknie nam mnostwo istotnych rzeczy. Jezeli myslisz inaczej to tez ok. W koncu jest o czym podyskutowac :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14,

Pozytywne nastawienie pewnie pomaga, masz rację (chyba ;) ), ale jakbym miał pozytywne nastawienie do terapii i do życia w ogóle, to znaczyłoby, że nie mam depresji i w ogóle ta psycholog nie byłaby mi w niczym potrzebna. Te dwa stany nie mogą ze sobą współistnieć. Tak mi się wydaje.

 

Ja poszedłem do niej z nastawieniem typu:"Raczej mi to nie pomoże, ale też nie powinno zaszkodzić". Coś w ten deseń. Po wczorajszej wizycie, powoli utwierdzam się w tym przekonaniu. Może trochę za wcześnie, ale nic na to nie poradzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×