Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moje problemy


Radison

Rekomendowane odpowiedzi

Przewertowalem kilka watkow i z tego co zauwazylem to ludzie maja powazniejsze problemy, ale chcialbym napisac tutaj swoj temat, byc moze błachy. DOwiedziec sie co o tym myslicie.

 

Jest godzina 16, a ja jak codzien jeszcze w lozku. Nie chce mi sie wstawac bo co mialbym robic? Pierwsze co to klade laptopa na lozko i przegladam cos w necie, pozornie cos robie bo w rzeczywistosci trace (a raczej zabijam) czas. Klade sie spac ok. 3-4 w nocy, wtedy dopiero odczuwam zmeczenie bywa, ze nie moge zasnac cala noc, a niekiedy musze wstac na 8 bo mam jazde (robie prawko). Tak wyglada moj dzien: spanie do pozna, komp, tv, komp i pojscie spac bardzo pozno. Jak widac prowadze bardzo niezdrowy tryb zycia, do tego nie jem prawie wcale, przesypiam pore sniadania, obiadu, cos tam tylko na zab wieczorem wrzuce, aby nie zdechnac. Jestem dosc chudym czlowiekiem, z tego tytulu mam kompleksy, ale nie robie nic z tym, sam nie wiem czemu. Taki jednak jestem nie robie nic, aby sie zmienic.

Jestem niesmialy - nie jestem towarzystki, wsrod nowych ludzi niemal sie nie odzywam, ciezko jest mi nawiazywac znajomosci, totez nie mam nikogo (nie tylko w sensie zwiazku). Zobojetnialem na wszytko, ludzie sa mi kompletnie obojetni, nie interesuje mnie moja przyszlosc, czuje ze skoncze jako jakis menel. Nie mam sil studiowac, jedne studia rzucilem, teraz mam 7 poprawek na wrzesien na innych studiach, nie chce mi sie uczyc, nie wiem nawet czy chcialbym je zalcizyc. Nie podobaja mi sie moje studia, ktore nie ukrywam raczej sa wyborem matki, a nie moim. Nie mam motywacji do studiowania.

Nie mozna na mnie polegac, jestem klamliwy, falszywy, niesamodzielny. Kompletne przeciwienstwo siebie z dziecinstwa. Wtedy bylem szczesliwym dzieckiem - otwartym, wygadanym, dobrze sie uczylem, mialem znajomych, przyjaciol, mozna bylo na mnie polegac (opiekowalem sie mlodsza siostra), nie klamalem bo potem mialem straszne wyzuty sumienia, nie opuszczalem lekcji, bylem wrazliwy. Wszystko zmienilo sie od liceum, ale taki proces zmian zaczal sie juz w gimnazjum. Tam stracilem starych znajomych i przyjaciol, ktorzy zaczeli imprezowac, pic, jarac, liczylo sie dla nich tylko to i dziewczyny. Ja poznalem innych zastepczych znajomych, ale byly to bardzo kruche znajomosci. W liceum zostalem juz calkiem sam jezeli chodzi o kumpli. Nie spotykalem sie z nikim po szkole wiec cale moje dnie do komp, tv. Z kazdym rokiem moja srednia w szkole spadala, a ilosc godzin opuszczonych rosla zastraszajaco szybko. Na studiach rowniez opuszczam mase zajec. Tam - z uwagli na to iz nie jestem juz pod kontrola matki - przepijam ok 300 miesiecznie. Alkohol sprawil, ze mam problemy ze zdrowiem, nabawilem sie uciazliwej kontuzji nogi, jestem po dwoch operacjach, czeka mnie trzecia - nie moge biegac, uprawiac sportow, kiedys bardzo lubilem grac w pilke nozna, chodzilem na siatkowke, uprawialem karate.

Zastanawiam czemu taki jestem, czemu nie daje sobie szanas na szczesliwe zycie, czemu nie mam pasji, zainteresowan. Moze powodem tego jest nadopiekunczosc matki, jestem synkiem mamusi, moze to ze ojciec pil, faworyzowal moja siostre (ktorej nie nawidze, zreszta za matka tez nie przepadam - liczy sie dla niej tylko to abym sie uczyl, zadne rozmowy 'od serca' nie pomagaly, nie przemawialy do niej), byl niezaradny, przyklad, zalozyl piekarnie - byl z zawodu piekarzem - oczywiscie to nie moglo sie udac bo nie mial kompeltnie pojecia o zarzadzaniu, czy marketingu. Pomogalem mu w tym wszystkim, wstawalem o 4 rano i z nim do roboty, rozwozic po sklepach towar. Pewnego dnia dostal wylewu, musialem sam z matka zajac sie 'firma' przez okolo 2 miesiace do jej upadku, ale mialem wprawe bo ojcu zdarzalo sie nachlac i miec wszystko w dupie. Po wylewie do smierci byl warzywem, co trwalo pol roku. Mialem wtedy 14 lat. Pozniejszego zycia jakbym nie pamietal, bo jak juz wspomnialem bylo bezbarwne.

Do tego wszystkiego mam mysli samobojcze, budzac sie przeklinam kazdy dzien, po glowie ciagle kraza mi mysli jak to zrobic, jak skonczyc z soba.

 

Do psychologa nie pojde, niedlugo nie bede mial mozliwosci bo trzeba wracac do miasta, w ktorym studiuje na poprawki, poza tym kiedys bylem i pani psycholog wbila we mnie kompletnie. Do lekarza tez nie pojde, bo wszystko wpisuja w karte, a pozniej sa problemy z najmniejszymi duperelami (np. bylem z powodu bardzo malego apetytu, doktor zlecila mi badania i rpzepisala jakies tabsy - oczywiscie nie pomoglo, a ja potem musialem sie gesto tlumaczyc innemu lekarzowi, gdy chcialem zaswiadczenie lekarskie na studia).

 

Nie wiem, co ze mna sie dzieje, jestem jak male, zagubione dziecko, czego sie wstydze, a juz od dawna jestem pelnoletni, niecierpie siebie :(

Co ja mam zrobic?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

masz "zespół DDA" czyli Dorosłego Dziecka Alkoholika

 

poczytaj o tym w sieci to zobaczysz jakie sa rady bys mogl sam sobie pomoc

 

ps

nie masz wyjscia, musisz zyc, a skoro juz musisz zyc to nie ma sensu tego robic w cierpieniu tylko trzeba sobie ulozyc zycie komfortowo

 

a dlaczego musisz zyc? bo nie wiesz co sie stanie po samobojstwie, wiekszosc kultur swiata przewiduje zycie pozagrobowe, a samobojstwo moze sprawic, ze dusza nie bedzie mogla sie uwolnic z ciala i zostaniesz swiaodomy w gnijacych zwlokach pod ziemia

scenariusz jak z horroru ale cz masz pewnosc ze tak wlasnie sie nie stanie gdy sie zabijesz?

 

 

ps2

samoleczenie zacznij od unormowania rytmu snu i czuwania

czyli zmus sie by wcale nie spac przez kilka dni i w koncu polozyc sie i zasnac o 22 do 8ej rano

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co, trochę jesteśmy na podobnym etapie. Trochę, bo ja skończyłam studia i mam dobrą, ciekawą pracę, która jednocześnie jest moją pasją. Ale tak jak Ty do tej pory robiłam wszystko dla innych. Teraz, jak mam coś zacząć robić dla siebie, to jestem kompletnie zdezorientowana. Długo nie mogłam zrozumieć o co chodzi i okazało się, że nie umiem i nie lubię ze sobą przebywać. Nie lubię siebie, a jak kogoś nie lubię, to też nic dla tego kogoś nie chcę robić i... koło się zamknęło. Od roku próbuję polubić siebie. Dużą rolę w tym odegrał pewien człowiek. Jednak ludzie, to cud.

Nie jest jeszcze dobrze, ale zaakceptowałam siebie i zaczęłam myśleć o przyszłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest godzina 16, a ja jak codzien jeszcze w lozku. Nie chce mi sie wstawac bo co mialbym robic? Pierwsze co to klade laptopa na lozko i przegladam cos w necie, pozornie cos robie bo w rzeczywistosci trace (a raczej zabijam) czas. Klade sie spac ok. 3-4 w nocy, wtedy dopiero odczuwam zmeczenie

 

No to ja aż tak długo nie śpię, ale do 12-13 zazwyczaj leżę bo nie chce mi sie wstawać, pierwsze słowa, to kolejny dzień taplania się w tym gównie

 

 

Jestem dosc chudym czlowiekiem, z tego tytulu mam kompleksy, ale nie robie nic z tym, sam nie wiem czemu. Taki jednak jestem nie robie nic, aby sie zmienic.

Wyobraź sobie, że pod koniec roku szkolnego przy 187cm wzrostu ważyłem ok. 59kg, Teraz postanowiłem przybrać na wadzę, zwiększyłem ilość posiłków do 5-6 skoro w nocy nie śpię to chociaż coś zjem, i tym sposobem ważę teraz 65kg, ale to dopiero początek mojej drogi, bo muszę dojść do 80...ale małymi kroczkami, do 68-70 potem jakoś dobić do 75 i znów postarać się przybrać kilka kilo, aby dojść do upragnionych 80 kilo, ułożyłem sobie trening na masę(z pomocą internautów na forum kulturystycznym), który zamierzam stosować na siłowni i w domu(mam trochę sprzętu). Wiele razy starałem się przybrać na wadzę, ale teraz powiedziałem, że już się nie poddam.

 

Jestem niesmialy - nie jestem towarzystki, wsrod nowych ludzi niemal sie nie odzywam, ciezko jest mi nawiazywac znajomosci, totez nie mam nikogo (nie tylko w sensie zwiazku). Zobojetnialem na wszytko, ludzie sa mi kompletnie obojetni, nie interesuje mnie moja przyszlosc, czuje ze skoncze jako jakis menel.

 

Taaa...nie ma to jak samotne przesiadywanie w domu...Dzień w dzień...żadnych kumpli, koleżanek.... Czasem chce się wziąć sznur i pójść gdzieś w las.....

 

stracilem starych znajomych i przyjaciol, ktorzy zaczeli imprezowac, pic, jarac, liczylo sie dla nich tylko to i dziewczyny. Ja poznalem innych zastepczych znajomych, ale byly to bardzo kruche znajomosci. W liceum zostalem juz calkiem sam jezeli chodzi o kumpli. Nie spotykalem sie z nikim po szkole wiec cale moje dnie do komp, tv.

Samotność jest straszna...To ona odbiera nam chęć do życia i przypomina o tym kim jesteśmy i dlaczego....

 

Z kazdym rokiem moja srednia w szkole spadala,

kurna skąd ja to znam... najpierw w gim 4,5 potem coraz niższa aż teraz miałem 2,7 w LO..

 

Alkohol sprawil, ze mam problemy ze zdrowiem, nabawilem sie uciazliwej kontuzji nogi, jestem po dwoch operacjach, czeka mnie trzecia - nie moge biegac, uprawiac sportow, kiedys bardzo lubilem grac w pilke nozna, chodzilem na siatkowke, uprawialem karate.

 

Widze, że lubiłeś sport, teraz myślę, że gdybyś mógł go uprawiać twoja sytuacja była by zupełnie inna, w końcu trenując poznaje się nowych ludzi. Ja też trenuję karate ty trenowałeś i wiesz jacy ludzie tam są, zawsze można pogadać, zawrzeć nowe znajomości, a to zawsze więcej niż nic.

 

Zastanawiam czemu taki jestem, czemu nie daje sobie szanas na szczesliwe zycie, czemu nie mam pasji, zainteresowan. Moze powodem tego jest nadopiekunczosc matki, jestem synkiem mamusi

Może masz tak, że to co twoja matka zasugeruje to od razu Ci brzydnie, np. ja tak mam gdy mówię o wyborze studiów, nie chcę iść tam gdzie matka proponuje, bo nie chcę mieć świadomości że "mamusia" wybrała mi studia...

 

 

 

 

Do psychologa nie pojde, niedlugo nie bede mial mozliwosci bo trzeba wracac do miasta, w ktorym studiuje na poprawki, poza tym kiedys bylem i pani psycholog wbila we mnie kompletnie. Do lekarza tez nie pojde, bo wszystko wpisuja w karte, a pozniej sa problemy z najmniejszymi duperelami (np. bylem z powodu bardzo malego apetytu, doktor zlecila mi badania i rpzepisala jakies tabsy - oczywiscie nie pomoglo, a ja potem musialem sie gesto tlumaczyc innemu lekarzowi, gdy chcialem zaswiadczenie lekarskie na studia).

 

Nie wiem, co ze mna sie dzieje, jestem jak male, zagubione dziecko, czego sie wstydze, a juz od dawna jestem pelnoletni, niecierpie siebie :(

Co ja mam zrobic?

 

Psychologów to można nosem wciągnąć udaj się do psychiatry, zobaczysz pomoże Ci w przeciwieństwie do psychologa(pamietam to po sobie)

zajmowałeś się piekarnią w wieku 14 lat, ojciec pił, to wszystko ma wpływ na twoją sytuację, do tego dochodzą problemy z nogą. Trzymaj się i pójdź do lekarza, a takie wymówki że w papierach coś będzie to możesz wciskać komu innemu :) idź prywatnie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anonim ci swietnie wszystko opisał, zgadzam sie z nim co do kazdego zdania wiec przeczytaj sobie dokladnie to co napisał bo mam to samo na mysli a nie chce sie powtarzac!!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:49 pm ]

pytanie do ciebie anonim- pewnie na forum kulturystycznym-www.kif.pl ??? swietne caly czas jestem tam na bieżaco i moj chlopak udziela tam rad! tez sie zalogowałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam silke u siebie w domu, tzn mam pkoj w ktorej jest malo sprzetu ale podstawy jak barki, biceps, triceps, klate da sie spokojnie zrobic. Plecki i nogi na upartego tez :D mam tylko ławke sztange,hantle, 2 wyciagi, drązek i obciazenie oczywiscie, az zajrze na ta stronke a tobie polecam ta co napisalam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie podobaja mi sie moje studia, ktore nie ukrywam raczej sa wyborem matki, a nie moim. Nie mam motywacji do studiowania.

 

No to drugie wynika z pierwszego, nie potrzeba do tego ŻADNEJ choroby... Broni Ci ktoś zmienić kierunek? Tylko, że wtedy nie miałbyś na kogo podświadomie lub świadomie zrzucać winy ;) (no offense, czysta szczerość)

 

do psychologa nie pojde, niedlugo nie bede mial mozliwosci bo trzeba wracac do miasta, w ktorym studiuje na poprawki, poza tym kiedys bylem i pani psycholog wbila we mnie kompletnie. Do lekarza tez nie pojde, bo wszystko wpisuja w karte, a pozniej sa problemy z najmniejszymi duperelami (np. bylem z powodu bardzo malego apetytu, doktor zlecila mi badania i rpzepisala jakies tabsy - oczywiscie nie pomoglo, a ja potem musialem sie gesto tlumaczyc innemu lekarzowi, gdy chcialem zaswiadczenie lekarskie na studia).

 

To czego oczekujesz? Że rozstąpią sie niebiosa, zawyją trąby dnia sądu ostatecznego, a złoty snop światła spłynie spomiędzy chmur i Cię uzdrowi? Że ktoś poleci Ci cudowną pigułkę, po której wszystko się naprawi?

 

Samo się nic nie dzieje. Cudownie Cię nie uleczy NAWET psycholog/psychiatra. Leki to tylko wspomagacze, psychiatra nie jest od docierania do źródła Twojego problemu, tylko od leków, które wyrównuja Ci poziom tego, co tracisz na skutek choroby. A od leczenia jest terapia. Nie podpasował Ci jeden psycholog? Jeśli faktycznie był kiepski, (a nie mówił rzeczy Ci niewygodne) to pójdź do innego.

 

Trafiłeś tu na forum, napisałeś, szukasz metody, to dobrze. Ale jeśli nie uświadomisz sobie, że możesz się wyleczyć, powoli, stopniowo, ale trzeba do tego chcieć i ruszyć dupsko, to samo sie nic nie stanie.

 

Spójrz na te powody, które wypisujesz, by nie iść do lekarza. Szanuje Twoją inteligencję, więc nawet nie będę Ci o nich pisał :) Sam zdajesz sobie zapewne sprawę, czemu to zwykły unik i czekanie, aż ktoś zrobi za Ciebie.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja sytuacja:

 

Otóż od niedawna zacząłem chodzić na treningi piłki nożnej, moje pierwsze w życiu z resztą. Zdecydowałem się na to ponieważ w kręgu kolegów/znajomych jestem uważany za kogoś kto nieźle radzi sobie z piłką. Poza tym sam uznałem, że mam spore możliwości jeśli chodzi o ten sport. Przed pierwszymi zajęciami byłem dobrze nastawiony, byłem pewien, że zaprezentuje się lepiej niż inni. Udałem się tam wraz z 4 moimi kolegami.

 

No więc aktualnie jestem po 3 zajęciach i do tej pory idzie mi przeciętnie. Jestem pewien, że moje umiejętności są na wysokim poziomie, ale na treningu nie mogę tego zaprezentować. Na treningu nie wychodzi mi to co bym chciał. Za to jak pójdę na podwórko grać z kolegami czy nawet z kimś kogo nie znam, to wychodzi mi prawie wszystko.

 

No i nie wiem w końcu jakiej natury jest mój problem. Na zajęciach jestem z paroma znajomymi i specjalnie nie myślę o tym, że wszyscy się na mnie patrzą czy coś, w zasadzie to w głowie mam pustkę. Więc może przyczyną jest to, że niedostatecznie koncentruje się na tym co robię??

 

Jednak myślę, że raczej mam problem z samą psychiką. Bo mimo, że nie myślę o tym co dookoła to jednak jestem dziwnie spięty, mimo że to tylko trening.

 

Jeśli nikt nie będzie potrafił mi pomóc to trudno. Ale może poczuję się lepiej jeśl ktoś mnie wysłucha.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rozumiem to mnie najlepiej wychodzi jak nikt nie obserwuje mojej lekcji, a jak ktoś mnie ocenia to już wpadam w panikę i ciężko mi się wyluzować; boję się krytyki!!!!

u Ciebie jest to samo pod presją nie wychodzi Ci tak dobrze, a gdy grasz swobodnie to jest w porządku; znajdź fajnego psychologa i o tym porozmawiaj i spróbuj nad tym panować, może lepiej mieć świadomość, że to przyjemność, a nie zawody, kto wygra!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam to. Znalazłam kilka sposobów, by poprawić choć trochę ten "stan".

Po pierwszy - postaraj się na moment wyciszyć, wyłączyć. Po drugie - sformułuj swój cel we właściwy sposób, czyli nie myśl "będzie najlepszy, zrobię to tak i tak", ale "zrobię to najlepiej jak potrafię". Niby niewielka różnica, ale w rzeczywistości zasadnicza, chociaż o to samo chodzi. Myśląc "będę najlepszy" stawiasz sam siebie pod jakimś murem i tak naprawdę dodatkowe kłody pod nogi osbie rzucasz, bo nigdy nie wiesz, czy nie znajdzie się ktoś lepszy od Ciebie. Wtedy Twój cel staje się zbyt trudny do osiągnięcia, gdyż nie zależy tylko od Ciebie. Natomiast myśląc "zrobię co w mojej mocy, zagram najlepiej jak potrafię" torujesz sobie drogę do sukcesu, bo nawet jeśli nie osiągniesz dokładnie wymarzonego celu, będziesz miał świadomość, że jednak zrobiłeś co w mojej mocy (jeśli oczywiście zrobisz). To taki trening świadomości, na który oprócz właściwego formułowania myśli i celów składa się także droga do celu, tzn. rozluźnienie, skupienie i obraz (w wyobraźni) samego siebie osiągającego ten cel, poparty rzecz jasna niezachwianą wiarą w jego urzeczywistnienie.

 

Trochę skomplikowanie to napisałam, ale może ktoś coś z tego zrozumiał. To naprawdę działa, da się zaprogramować swój sukces! Takie myślenie obniża presję, bo stajesz się zależny tylko od siebie i działasz tylko dla siebie.

W końcu po co wykorzystywać swoje myśli do strachu przed porażką jeśli można pokierować nimi tak, by wzmocnić siebie w drodze do sukcesu...? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm, poprawcie jeśli źle zrozumiałem:

nie myśleć o tym jak dane ćwiczenie wykonać, tylko kiedy przyjdzie co do czego to wykonywać to jak najlepiej sie umie i skoncentrować się na tym co się robi??

 

Ja to w ten sposób zinterpretowałem.

 

pannanikt bardzo spodobało mi się Twoje ostatnie zdanie. W jakiś sposób przemawia do mojej sytuacji ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hubercie, Ona dobrze Ci radzi, skorzystaj z JeJ rady, mądra dziewczyna!!!

 

jak coś robić to nie dla wyniku tylko dlatego, śże to mi się podoba, lubię top robić, a nie muszę im pokazać, czy sobie coś udowodnić !!!

najgorsze jest kiedy myśli się czy to się komuś szanownemu spodoba, niekoniecznie oni sie na tym znają !!! nie bój się krytyki, nie myśl o tym, to Nas gubi!!! powodzenia, napisz jak Ci się uda!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"nie myśleć o tym jak dane ćwiczenie wykonać, tylko kiedy przyjdzie co do czego to wykonywać to jak najlepiej sie umie i skoncentrować się na tym co się robi??"

 

Myśleć o tym, by wykonać je jak najlepiej TY potrafisz, a nie jak oczekują tego inni. Skoncentrować się właśnie na tym ćwiczeniu, na tym, co masz zrobić, wyobrażać sobie, że robisz to dobrze. Ale pod żadnym względem nie dopuszczać do siebie myśli typu "a jeśli mi nie wyjdzie?" Nie ma ich! Nie ma takiej opcji! :)

 

Pozdrawiam i powodzenia jutro!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No więc dzisiaj nie było żadnych ćwiczeń, tylko sama gierka. Poza tym zmienił nam się trener. Pierwsze minuty jeszcze trochę byłem spięty. Parę rzeczy nie wychodziło ale specjalnie się nie przejmowałem. Myślałem wtedy: "Je**ć to, zrobiłem co mogłem, a jak komuś nie podoba to c**j mnie to boli". Wszystko zmieniło się gdy strzeliłem bramkę. Wtedy poczułem się tak jakby ktoś dodał mi energii, zacząłem jeszcze więcej biegać i walczyć, poczułem się lżej.

 

Teraz wyjeżdżam w poniedziałek do Wiednia do krewnych. Jak ten tydzień sobie odpocznę, nabiorę jeszcze więcej ochoty do gry, tak więc myślę że teraz będzie lepiej.

 

PS. Przepraszam za te przekleństwa w cytacie z moich myśli, ale czasami lubię sobie powiedzieć tak dosadnie, żeby to do mnie dotarło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×