Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy czujecie wsparcie kogokolwiek?


enfren

Rekomendowane odpowiedzi

Mikro., nie zapisujemy się z własnej jeszcze. Kiedyś w końcu to się zmieni, wszystko ku temu dąży.

 

A potem, jak ktoś jest niepraktykujący, ale nie wycofał papierów to jego sprawa i nikomu nic do tego. Tak Cię to razi?

Nie razi mnie to, przecież napisałam, że jak ktoś się nie identyfikuje z kościołem, to najlepiej jakby się wypisał, lecz to jego sprawa. A jak nie jest pewien, to co innego - wtedy niech się upewni. Dopisujesz sobie w głowie jakąś dodatkową treść do moich słów. Chyba chcesz widzieć coś co ci nie odpowiada tam gdzie tego nie ma, aby koniecznie mieć o co się dogadywać. ;)

 

bycie "niewierzącym niepraktykującym" i zainteresowanie sprawami katolików czy ogolnie chrześcijan/ wyznawców czegoś tam/ i klasyfikowaniem ich "hipokryta" czy "nie hipokryta" też jest wg mnie hmmm... specyficznym zajęciem :) no ale ok, nie wnikam.

Gdzieś wstecz była wypowiedź o wynoszeniu wiary z domu. Opisałam jak to było u mnie trochę przy okazji pisania w tym wątku o czym innym. Potem ciągnąc pogawędkę pisałam, że nie zazdroszczę ludziom wierzącym. Jednak po chwili postanowiłam to uzasadnić, aby było jasne czemu im nie zazdroszczę. I stąd ta dyskusja - z mojej opinii uzasadniającej czemu im nie zazdroszczę, podczas gdy inni zazdroszczą. Nie obchodzą mnie sprawy katolików, wyrażam tylko swoje opinie w odniesieniu do zupełnie innych rzeczy. :?

 

-- 03 mar 2013, 23:34 --

 

A od tamtej mojej opinii piszę o tym tylko i wyłącznie dlatego, że ciągniesz temat (w temacie nie na temat). :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mikro., nie zapisujemy się z własnej jeszcze. Kiedyś w końcu to się zmieni, wszystko ku temu dąży.

 

A potem, jak ktoś jest niepraktykujący, ale nie wycofał papierów to jego sprawa i nikomu nic do tego. Tak Cię to razi?

Nie razi mnie to, przecież napisałam, że jak ktoś się nie identyfikuje z kościołem, to najlepiej jakby się wypisał, lecz to jego sprawa. A jak nie jest pewien, to co innego - wtedy niech się upewni. Dopisujesz sobie w głowie jakąś dodatkową treść do moich słów. Chyba chcesz widzieć coś co ci nie odpowiada tam gdzie tego nie ma, aby koniecznie mieć o co się dogadywać. ;)

 

bycie "niewierzącym niepraktykującym" i zainteresowanie sprawami katolików czy ogolnie chrześcijan/ wyznawców czegoś tam/ i klasyfikowaniem ich "hipokryta" czy "nie hipokryta" też jest wg mnie hmmm... specyficznym zajęciem :) no ale ok, nie wnikam.

Gdzieś wstecz była wypowiedź o wynoszeniu wiary z domu. Opisałam jak to było u mnie trochę przy okazji pisania w tym wątku o czym innym. Potem ciągnąc pogawędkę pisałam, że nie zazdroszczę ludziom wierzącym. Jednak po chwili postanowiłam to uzasadnić, aby było jasne czemu im nie zazdroszczę. I stąd ta dyskusja - z mojej opinii uzasadniającej czemu im nie zazdroszczę, podczas gdy inni zazdroszczą. Nie obchodzą mnie sprawy katolików, wyrażam tylko swoje opinie w odniesieniu do zupełnie innych rzeczy. :?

 

-- 03 mar 2013, 23:34 --

 

A od tamtej mojej opinii piszę o tym tylko i wyłącznie dlatego, że ciągniesz temat (w temacie nie na temat). :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy życzyli mi dobrze, ale poza życzeniami nic więcej nie zrobili.

mysle, ze nie mieli pojecia co zrobic...a TY czego oczekiwalas? Bo w depresji z jednej strony nie chcemy byc z tym sami a z drugiej nie chcemy nikogo widziec. Ja zamknelam sie w domu, nie odbieralam telefonow, nie odpisywalam na smsy pomimo, ze czulam sie bardzo samotnie to nie chcialam miec z nikim kontaktu. Nie mialam na to sily.

Jakże często miałam myśli, że gdybym się zabiła to gniłabym pewnie w swoim pokoju przez parę tygodni, bo nikt by się nie zorientował, że mnie nie ma.

Tez myslalam, ze jak umre to psy mnie obgryza zanim mnie ktos znajdzie.

Co więcej, ja sama też nigdy za bardzo nikomu takiej pomocy nie udzielałam, nie widziałam żeby ktokolwiek mnie o coś takiego prosił.

Ty tez nie prosilas...liczylas na to, ze sie domysla ze chcesz zaopiekowania a to tak nie dziala.

Mnie sie wydaje, ze jedni mieli mnie gdzies ( glownie moja rodzina) a drudzy uszanowali to ze nie chce nikogo widziec bo wyraznie dawalam to do zrozumienia. POkrecone to i kto nie przezyl nie ma pojecia jak pomoc, czego sie od niego oczekuje, co zrobic . Dlatego nie mam pretensji do otoczenia. W koncu wszystko sie jakos ulozylo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy życzyli mi dobrze, ale poza życzeniami nic więcej nie zrobili.

mysle, ze nie mieli pojecia co zrobic...a TY czego oczekiwalas? Bo w depresji z jednej strony nie chcemy byc z tym sami a z drugiej nie chcemy nikogo widziec. Ja zamknelam sie w domu, nie odbieralam telefonow, nie odpisywalam na smsy pomimo, ze czulam sie bardzo samotnie to nie chcialam miec z nikim kontaktu. Nie mialam na to sily.

Jakże często miałam myśli, że gdybym się zabiła to gniłabym pewnie w swoim pokoju przez parę tygodni, bo nikt by się nie zorientował, że mnie nie ma.

Tez myslalam, ze jak umre to psy mnie obgryza zanim mnie ktos znajdzie.

Co więcej, ja sama też nigdy za bardzo nikomu takiej pomocy nie udzielałam, nie widziałam żeby ktokolwiek mnie o coś takiego prosił.

Ty tez nie prosilas...liczylas na to, ze sie domysla ze chcesz zaopiekowania a to tak nie dziala.

Mnie sie wydaje, ze jedni mieli mnie gdzies ( glownie moja rodzina) a drudzy uszanowali to ze nie chce nikogo widziec bo wyraznie dawalam to do zrozumienia. POkrecone to i kto nie przezyl nie ma pojecia jak pomoc, czego sie od niego oczekuje, co zrobic . Dlatego nie mam pretensji do otoczenia. W koncu wszystko sie jakos ulozylo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mysle, ze nie mieli pojecia co zrobic...a TY czego oczekiwalas? Bo w depresji z jednej strony nie chcemy byc z tym sami a z drugiej nie chcemy nikogo widziec. Ja zamknelam sie w domu, nie odbieralam telefonow, nie odpisywalam na smsy pomimo, ze czulam sie bardzo samotnie to nie chcialam miec z nikim kontaktu. Nie mialam na to sily.

 

Ty tez nie prosilas...liczylas na to, ze sie domysla ze chcesz zaopiekowania a to tak nie dziala.

Mnie sie wydaje, ze jedni mieli mnie gdzies ( glownie moja rodzina) a drudzy uszanowali to ze nie chce nikogo widziec bo wyraznie dawalam to do zrozumienia. POkrecone to i kto nie przezyl nie ma pojecia jak pomoc, czego sie od niego oczekuje, co zrobic . Dlatego nie mam pretensji do otoczenia. W koncu wszystko sie jakos ulozylo.

To nie do końca tak było u mnie. Niestety u mnie depresja przejawiała się też w znaaacznym pogłębieniu moich narcystycznych skłonności. Chciałam być ważna i szukałam w pewnym stopniu kontaktu z ludźmi którym ufałam. Oczekiwałam głównie tego, że ktoś się mną zainteresuje, że zapyta jak się czuję, czy coś jadłam, czy nie chcę gdzieś wyjść, czy nie potrzebuję czegoś. Chyba tak, jak traktuje się chorych po prostu? Trójkę najbliższych sobie przyjaciół poinformowałam o tym, jak się czuję, że mam myśli samobójcze, że potrzebuje, żeby ktoś mi pokazał, że jeszcze coś znaczę, że sobie nie radzę, że boję się wyjść z domu. Paru innym osobom powiedziałam, że mam depresję bez proszenia o pomoc. Tylko jeden przyjaciel mi faktycznie pomógł, choć niestety przez to, że był to on jeden, spadła na niego cała odpowiedzialność, której nie mógł czasowo udźwignąć, przez co też wiele razy się czułam, że mnie olewa. Pozostałe dwie osoby nie zareagowały, a najbardziej mnie zawiodła moja współlokatorka, która przecież widziała dobrze co się ze mną dzieje ale widać nie chciało jej się tym zainteresować. Odpisywałam na smsy i maile od nich ale najbardziej drażniło mnie to jak dostawałam odpowiedź po paru dniach. Wtedy widziałam, że nie biorą mnie na poważnie i dla nich to nic nie znaczy. Nikt nie zapytał, czy by nie przyjść, pogadać. Generalnie do dupy z takimi przyjaciółmi...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mysle, ze nie mieli pojecia co zrobic...a TY czego oczekiwalas? Bo w depresji z jednej strony nie chcemy byc z tym sami a z drugiej nie chcemy nikogo widziec. Ja zamknelam sie w domu, nie odbieralam telefonow, nie odpisywalam na smsy pomimo, ze czulam sie bardzo samotnie to nie chcialam miec z nikim kontaktu. Nie mialam na to sily.

 

Ty tez nie prosilas...liczylas na to, ze sie domysla ze chcesz zaopiekowania a to tak nie dziala.

Mnie sie wydaje, ze jedni mieli mnie gdzies ( glownie moja rodzina) a drudzy uszanowali to ze nie chce nikogo widziec bo wyraznie dawalam to do zrozumienia. POkrecone to i kto nie przezyl nie ma pojecia jak pomoc, czego sie od niego oczekuje, co zrobic . Dlatego nie mam pretensji do otoczenia. W koncu wszystko sie jakos ulozylo.

To nie do końca tak było u mnie. Niestety u mnie depresja przejawiała się też w znaaacznym pogłębieniu moich narcystycznych skłonności. Chciałam być ważna i szukałam w pewnym stopniu kontaktu z ludźmi którym ufałam. Oczekiwałam głównie tego, że ktoś się mną zainteresuje, że zapyta jak się czuję, czy coś jadłam, czy nie chcę gdzieś wyjść, czy nie potrzebuję czegoś. Chyba tak, jak traktuje się chorych po prostu? Trójkę najbliższych sobie przyjaciół poinformowałam o tym, jak się czuję, że mam myśli samobójcze, że potrzebuje, żeby ktoś mi pokazał, że jeszcze coś znaczę, że sobie nie radzę, że boję się wyjść z domu. Paru innym osobom powiedziałam, że mam depresję bez proszenia o pomoc. Tylko jeden przyjaciel mi faktycznie pomógł, choć niestety przez to, że był to on jeden, spadła na niego cała odpowiedzialność, której nie mógł czasowo udźwignąć, przez co też wiele razy się czułam, że mnie olewa. Pozostałe dwie osoby nie zareagowały, a najbardziej mnie zawiodła moja współlokatorka, która przecież widziała dobrze co się ze mną dzieje ale widać nie chciało jej się tym zainteresować. Odpisywałam na smsy i maile od nich ale najbardziej drażniło mnie to jak dostawałam odpowiedź po paru dniach. Wtedy widziałam, że nie biorą mnie na poważnie i dla nich to nic nie znaczy. Nikt nie zapytał, czy by nie przyjść, pogadać. Generalnie do dupy z takimi przyjaciółmi...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się wypowiem w temacie . Nie czuję wsparcia kogokolwiek z rodziny. :( Nikogo z nich nie obchodzi moje samopoczucie.

Niestety w społeczeństwie naszym nauczeni jesteśmy ze tylko silni i zdrowi mają rację bytu.

Mam jedną przyjaciółkę z którą mogę porozmawiać o swoim samopoczuciu, która bardzo mnie wspiera. :smile:

Co do wiary.... Przestałam wierzyć w Boga jak moja mama dostała wylewu w kościele i umarła. Do którego całe życie latała i mnie ciągała. Jak nie chciałam iść to była awantura :? Jednak wierzę, ze po śmierci gdzieś tam się przeniesiemy do równoległego świata, spotkamy tam swoich bliskich. Wierzę w duchy i reinkarnację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się wypowiem w temacie . Nie czuję wsparcia kogokolwiek z rodziny. :( Nikogo z nich nie obchodzi moje samopoczucie.

Niestety w społeczeństwie naszym nauczeni jesteśmy ze tylko silni i zdrowi mają rację bytu.

Mam jedną przyjaciółkę z którą mogę porozmawiać o swoim samopoczuciu, która bardzo mnie wspiera. :smile:

Co do wiary.... Przestałam wierzyć w Boga jak moja mama dostała wylewu w kościele i umarła. Do którego całe życie latała i mnie ciągała. Jak nie chciałam iść to była awantura :? Jednak wierzę, ze po śmierci gdzieś tam się przeniesiemy do równoległego świata, spotkamy tam swoich bliskich. Wierzę w duchy i reinkarnację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś Terapeutka była największym dla mnie wsparciem.Teraz świetnie układa mi się z rodziną i czuję od Nich można powiedzieć wsparcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś Terapeutka była największym dla mnie wsparciem.Teraz świetnie układa mi się z rodziną i czuję od Nich można powiedzieć wsparcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,ja niemam lepiej moj chlopak tylko mnie gnoji i to czasami za nic ze zla spodnice ubralam ze kurze zapomnialam wytrzec a ja kuzwa oprocz tego mam babcie w pieluchach i niestety niemam 4 rak :( nazywa mnie leniem i nierozumie mej choroby ehh wogole nieczuje wsparcia z jego strony nic tylko obelgi i wyzwyska ze pare kg tez bym mogla schudnac bo inaczej zerwie itp mam juz serdecznie dosc bo nic tylko becze....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,ja niemam lepiej moj chlopak tylko mnie gnoji i to czasami za nic ze zla spodnice ubralam ze kurze zapomnialam wytrzec a ja kuzwa oprocz tego mam babcie w pieluchach i niestety niemam 4 rak :( nazywa mnie leniem i nierozumie mej choroby ehh wogole nieczuje wsparcia z jego strony nic tylko obelgi i wyzwyska ze pare kg tez bym mogla schudnac bo inaczej zerwie itp mam juz serdecznie dosc bo nic tylko becze....

To czemu z nim jesteś???Skoro tak cię traktuje to niech odchodzi. Nie jest Ciebie wart.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

JA już jestem zmęczona samotną walką z wiatrakami... :? Nikt mnie wspiera. Nikogo nie obchodzę, Wczoraj na terapii mówiłam o tym terapeucie, że nie mam już siły walczyć o to by wszystko było dobrze w rodzinie, by dzieci czuły się kochane ( m. nie potrafi okazywać uczuć zwłaszcza synowi i dziecko ma początki depresji ) nie mam siły czuwać nad relacjami syna i ojca, popychać ich do siebie, organizować im wspólny czas( ani m. ani syn nie potrafią spędzać ze sobą czasu, prawie nie rozmawiają, a m. nie chce zrozumieć ze jest bardzo potrzebny w życiu dziecka)Ja zawsze byłam siłą napędową naszej rodziny...ale juz nie mam po prostu siły :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, jak ja bardzo Cię rozumiem, mam córki i męża ,który jest ich ojczymem. Mieszka z nami moja matka(diabeł wcielony) ,Zależy mi na prawidłowych relacjach w rodzinie ale nie mam już siły. Walczę z depresją i nerwicą samotnie. Z pewnością łatwiej i szybciej dochodziłabym do zdrowia gdyby nie ciągłe pretensje kierowane w moją stronę. Staram się jak mogę ,ostatnio nawet zrobiłam mały krok do przodu.Moja radość jednak nie trwała długo bo moja rodzina skutecznie mi skrzydła podcięła. Przecież ja i tak mam wyrzuty sumienia jeżeli chodzi o córki, wiem ,że jestem beznadziejną matką ,to ja powinnam być wsparciem dla nich a nie rozczulać się nad sobą. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, jak ja bardzo Cię rozumiem, mam córki i męża ,który jest ich ojczymem. Mieszka z nami moja matka(diabeł wcielony) ,Zależy mi na prawidłowych relacjach w rodzinie ale nie mam już siły. Walczę z depresją i nerwicą samotnie. Z pewnością łatwiej i szybciej dochodziłabym do zdrowia gdyby nie ciągłe pretensje kierowane w moją stronę. Staram się jak mogę ,ostatnio nawet zrobiłam mały krok do przodu.Moja radość jednak nie trwała długo bo moja rodzina skutecznie mi skrzydła podcięła. Przecież ja i tak mam wyrzuty sumienia jeżeli chodzi o córki, wiem ,że jestem beznadziejną matką ,to ja powinnam być wsparciem dla nich a nie rozczulać się nad sobą. :(

Ja mieszkam z ojcem -ten sam charakter co Twojej matki ( może ich zapoznać ;) ) Najgorsze że psychicznie wykańcza mojego starszego syna. Wyzywa go od gnojów i gówniarzy jak tylko nie chce spełnić jego polecenia. Syn też nie bardzo dogaduje sie z tatą swoim, i już ma początki depresji. Jestem załamana.Uważam,że to przeze mnie, bo nie potrafię poprawić tych wszystkich relacji. Mam lęk przed reakcją facetów na jakikolwiek sprzeciw. ( trauma po ojcu z dzieciństwa- zawsze po sprzeciwie słyszałam te same epitety od niego co teraz mój syn) Jestem beznadziejna w takich sytuacjach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×