Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nawrót choroby


byrgh

Rekomendowane odpowiedzi

pokrótce, gdyż zasięgałem już rady w problemie na innym forum, gdzie jednak nie udzielono mi pomocy. a więc jak wspomniałem: pokrótce. moja dziewczyna od 14 stycznia boryka się z nawrotem depresji. nękają ją zaburzenia lękowe, spowodowane traumatycznym zdarzeniem, jakim był wypadek Jej brata (sprzed lat). skończyło się to dramatycznie. od dwóch tygodni nie utrzymujemy właściwie żadnego kontaktu - do pewnego momentu, tj. czwartku, który spędziliśmy razem. był to wyjątkowy dzień. Ona, jako ta osoba chora, osoba, której nie mogę określić tą, z którą się związałem, zaskoczyła mnie. bowiem była nad wymiar empatyczna, była w pewnej części sobą, co wystarczyło mi, by czuć się jak Jej partner. choć wciąż przy Niej trwam, zapewniam o swych intencjach i uczuciach, jest mi bardzo ciężko. pomijając czwartek, który był miłym urozmaiceniem po wielu dniach bezustannej męki, z reguły nasz kontakt ogranicza się do mojej stonowanej inicjatywy, jaką najczęściej jest sms, rzadziej rozmowa telefoniczna. K. całkowicie się odizolowała i choć relatywnie jest to absolutnie naturalne, jest mi z tym coraz trudniej. zważywszy na to, że antydepresanty (zotral) zaczęły wywoływać 1sze symptomy zmian, zaczęła otwierać się na ludzi, na - jak to nazwała - bliskie, szkolne otoczenie, ale nie na mnie - co jest kolejnym ciosem. jako że sam jestem osobą cierpiącą na depresję (przewiduję u siebie dystymię - ale weryfikacja nastąpi już wkrótce; 7 lutego mam swoją 1szą wizytę), ten ciężar coraz bardziej mnie przytłacza. K. dementuje wszystko, co jej rzekomo zarzucam: kontakty z innymi ("radziłeś mi, bym otworzyła się na ludzi - więc to robię"), spotkania, nawet to, że tego kontaktu unika jedynie ze mną. zresztą z rodzicami również ma na pieńku. jak tłumaczy, próbuje odbudować wokół siebie więź, zjednać sobie swoje szkolne środowisko, które zaniedbała. bardzo cieszy mnie ten fakt, dostrzegam progres, jednak ten progres, choć bardzo zależy mi na Jej poprawie zdrowotnej, oddala nas od siebie. obecnie nasze relacje są... nie sposób określić. chociaż ja wciąż uważam ją za swoją dziewczynę, dla której jestem w staine zrobić wszystko, Ona uważa, że nie potrafi być obecnie w związku, więc odrzuca, zbija każdą chęć pomocy, każdorazowe wyciągnięcie pomocnej dłoni odbiera za afront - rzekomo jest pod presją. jako że jestem jedynym (nie licząc rodziców), który wie o jej problemie, staram się jakoś pomóc, wyrażać - kiedy to tylko możliwe - chęć bycia opoką i oparciem. ciężko Ją natomiast do tego przekonać, po tych kilkunastu dniach nagabywania i narzucania, zaczynam czuć się z tym źle. nasze nieliczne rozmowy (gdyż niemal codziennych wymian słów nie można nazwać 'rozmowami') toczą się po całym spektrum skrajności. dziś kocha, jutro unika, znowu kocha i znowu jestem obojętny. odległości, które nas dzielą (i które może nie należą do najgorszych, są pewną przeszkodą) tej niewygodnej sytuacji nie ułatwiają. wręcz bałbym się Ją odwiedzić, wiedząc że mógłbym albo mieć drzwi zamknięte przed nosem, albo zobaczyć na Jej buzi grymas z mojego powodu. staram się jak mogę, niewykluczone, że robię to w niewłaściwą stronę, ale jestem w poważnym pacie.

 

co właściwie mam robić dalej, jak z Nią postępować? czy wciąż usilnie zaznaczać swą obecność, czy dać chwilę wytchnienia? czy powinienem czynić niezapowiadane wizyty, czy raczej darować to sobie i pozwolić Jej o wszystkim decydować samej? po dłuższej przerwie odbyła wczoraj (środa) swoją wizytę u psychologa. efekt taki jak zwykle: przytłaczający ("rozdrapywanie ran, analiza"). bardzo trudno jest mi zachować obiektywny umiar, nie radzę sobie z racjonalną proporcją "zaznaczania obecności" i wytchnienia. ostatnimi dni napisałem sporo "wspomagających" wiadomości, które - gdy tak teraz na to patrzę - chyba jednak faktycznie były mało roztropne. a może nie? może w tym rzecz? z drugiej zaś strony boję się, że takimi zabiegami uprzedzę Ją do siebie, czego już nawet po poprawie nie zdołam naprawić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×