Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zbyt wiele na mojej głowie - sama jestem sobie winna


New-Tenuis

Rekomendowane odpowiedzi

L.E., masz niską samoocenę, która jest zależna od opinii innych, a tym bardziej opinii osób, na których zdaniu Tobie zależy. Ja trochę tak to widzę. Niby zdajesz sobie sprawę, że nie byłabyś w stanie wcześniej przygotować się do wykładu, bo i tak na bieżąco miałaś mnóstwo pracy, to jednak zdanie taty, który powiedział, że nie masz prawa mieć pretensji, bo wiedziałaś o tym wcześniej, od razu wpędziło Cię w dołek psychiczny i poczucie winy. Jeżeli termin wykładu przełożono i Ty dowiedziałaś się o tym późno, to nic dziwnego, że może Ci coś nie pasować. Masz prawo negocjować, próbować coś przenieść, a nawet zrezygnować. To nie przejaw słabości, to umiejętność asertywnego zachowania. Wydaje mi się, że Twój tata może wpędzać Cię w poczucie winy, bo sam nie chce źle wypaść w oczach koleżanki, która zarządza uniwersytetem III wieku i umożliwiła Ci wygłoszenie wykładu. W jego głowie pewnie pojawia się coś na kształt myślenia "Zawiodła córka, zawiodłem ja". L.E., pora odciąć pępowinę i przestać być "małym dzieckiem", które musi słuchać poleceń rodziców. W przeciwnym razie ciężko będzie Ci uzyskać poczucie bezpieczeństwa i wewnętrzną równowagę. Ciągle będziesz dążyła, by sprostać wymaganiom otoczenia, rodziców i zasłużyć na ich podziw i szacunek. Taka samoocena nie może być stabilna, bo jest zależna od opinii innych, a wiadomo, że jeszcze się taki nie narodził, co by każdemu dogodził. Ty również nie jesteś w stanie sprostać oczekiwaniom wszystkich. Najważniejsze, byś sprostała swoim własnym oczekiwaniom i potrafiła się cieszyć ze swoich sukcesów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Jestem beznadziejna" - to moje ulubione sformułowanie w momencie, kiedy się z czymś nie wyrabiam albo mam wrażenie, że się z czymś nie wyrabiam.

Tak. Ja mam takie natręctwo myślowe właśnie... :( Ale dziś jestem "nadziejna", bo wyszłam z uczelni z trzema 5. Tylko jeszcze trzeba przetrwać jutrzejszy dzień.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Jestem beznadziejna" - to moje ulubione sformułowanie w momencie, kiedy się z czymś nie wyrabiam albo mam wrażenie, że się z czymś nie wyrabiam.

Tak. Ja mam takie natręctwo myślowe właśnie... :( Ale dziś jestem "nadziejna", bo wyszłam z uczelni z trzema 5. Tylko jeszcze trzeba przetrwać jutrzejszy dzień.

 

To ja pozwolę sobie dodać: jesteś potrójnie "nadziejna":)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ekspert_abcZdrowie, oczywiście ma Pani rację...

Sama mam wobec siebie mocno wyśrubowane wymagania, a jak się to połączy z wymaganiami innych to wyjdzie jakieś zjawisko w przyrodzie niewystępujące.

Większość czasu staram się być tego świadoma ;)

 

New-Tenuis, brawo!

Masz prawo być z siebie zadowolona i się cieszyć.

Zapamiętaj jakie to uczucie, kiedy Ci się udaje, żeby móc je przywołać, kiedy dopadnie Cię kryzys ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że ten problem faktycznie w dużym stopniu dotyczy osób „znerwicowanych”,

Nie zgodzę się z tym . Każdy człowiek posiada system nerwowy.Jeśli podejmujemy się zadań ,które są ponad nasze możliwości to muszą być i tego konsekwencje.

MARIAN1967, owszem, masz racje - każdy człowiek ma pewien próg wytrzymałości i kiedy mamy zbyt wiele na głowie, często panikujemy, nie dajemy rady, pojawiają się negatywne emocje, stres, gorzej nam się zorganizować. To wszystko prawda. Chodziło mi jednak bardziej o to, że osoby cierpiące na nerwicę, które mają często zaniżoną samoocenę, mogą wykazywać tendencję, by podejmować więcej obowiązków, wpadać w coś na kształt pracoholizmu, bo chcą w ten sposób zrekompensować sobie deficyty, pokazać, że zasługują na szacunek (miłość warunkowa za coś - za sukcesy, za świetne efekty w pracy itp.). Dają się jednak złapać w pułapkę błędnego koła - przeciążone obowiązkami nie dają sobie rady, co jest dla nich kolejnym argumentem na rzecz tego, że się do niczego nie nadają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nadal mam za dużo na głowie, ale jakoś mi raźniej.

Babka od UTW mnie przeprosiła i była gotowa poruszać niebo i ziemię, żeby mi ten termin przestawić.

Co ciekawe, ja akurat zaczęłam się wyrabiać ze wszystkim, więc stwierdziłam, że jednak dam radę i nawet się na to cieszę (chociaż pewnie i tak będę się stresować, w końcu to mój pierwszy wykład w karierze ;) ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MARIAN1967, musisz pamiętać także, że system nerwowy zdrowego człowieka reaguje zupełnie inaczej na różne obciążenia niż u nerwicowca. Po pierwsze w nerwicy mamy do czynienia ze skłonnością do wyolbrzymiania problemów przez te ciągłe analizy, nieustającą potrzebę odczuwania pewności w różnych kwestiach życia. Po drugie tak jak pisze ekspert_abcZdrowie, przez ten brak pewności i ciągłą analizę człowiek wpuszcza się w to tzw błędne koło co tylko poszerza wątpliwości, a to co do własnej wartości, a to co do możliwości, uczuć, sensu etc. właśnie przez branie na siebie coraz więcej. Wreszcie po trzecie - w nerwicy dochodzi to ciągłe dokładanie sobie obowiązków, celów, problemów co w zasadzie ma pomóc uzyskać tą utraconą pewność siebie, a tylko ją wzmaga. Zdrowy system nerwowy potrafi racjonalizować możliwości ciała i umysłu w stosunku do czasu i problemów - potrafi ocenić na co i kiedy może sobie pozwolić oraz ocenić realne szanse na powodzenie tudzież nie. Wiadomym jest, że gdy zdrowy umysł dojdzie do wniosku, że obowiązki i cele, które stoją przed nim są nierealne do zrealizowania/osiągnięcia to stara się jakoś wartościować je tak by w razie potrzeby móc zrezygnować z tych najmniej wartościowych. W przypadku nerwicowców jednak taka sytuacja wprowadza w poczucie beznadziejności, płaczliwość, takie uczucie "ciężkości" życia, często także uciekanie od wszystkich problemów naraz. Takie osoby rezygnują zwykle wtedy automatycznie z moralnych obowiązków - w pierwszej kolejności z pomocy w problemach najbliższych, później często próbują całkowicie zdewaluować jakieś cele, zwłaszcza te tymczasowe (opuszczę zajęcia, zachoruję, dziś nie zobaczę się z partnerką, zjem obiad u rodziców albo w ogóle nie zjem, etc.), w najgorszych wypadkach rezygnują z długoterminowej odpowiedzialności zawieszając edukację, zmieniajac/rzucając pracę, odchodzą od partnerów - wszystko to wiąże się z lękiem przed odpowiedzialnością, którą sami sobie narzucili. Stąd też to poczucie beznadziejności, obojętności - wszystko prowadzi do ucieczki, ucieczki, która jest formą ulgi, a ulga jak wiadomo to tylko doraźny środek, a często nawet pogłębiający nerwicę.

To bardzo złożony problem i każdy ma jakąś indywidualną ścieżkę. Fakt jest taki, że przy zaburzeniach nerwicowych bardzo ciężko jest sobie z tym poradzić, ponieważ system nerwowy człowieka cierpiącego na nerwicę nie jest zdolny do trzeźwej racjonalizacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. Chodziło mi jednak bardziej o to, że osoby cierpiące na nerwicę, które mają często zaniżoną samoocenę, mogą wykazywać tendencję, by podejmować więcej obowiązków, wpadać w coś na kształt pracoholizmu, bo chcą w ten sposób zrekompensować sobie deficyty, pokazać, że zasługują na szacunek (miłość warunkowa za coś - za sukcesy, za świetne efekty w pracy itp.). Dają się jednak złapać w pułapkę błędnego koła - przeciążone obowiązkami nie dają sobie rady, co jest dla nich kolejnym argumentem na rzecz tego, że się do niczego nie nadają.

Różne bywają przyczyną , które powodują ,że ludzie podejmują się przyjąć więcej obowiązków niż są wstanie udźwignąć. Chcą w ten sposób zasłużyć na miłość ,pochwałę, chcą wykazać ,że są wartościowi. I to właśnie wtedy ,gdy człowiek pracuje ponad swoje możliwości pojawiają się objawy nerwicy .Taka jest u mnie kolejność ,i to że miałem objawy nerwicy z innego powodu nie spowodowało abym w taki sposób zaczął się zachowywać .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MARIAN1967, zgadzam się z Tobą. Nie mam zamiaru polemizować z Tobą na temat przyczyn Twojej choroby - na pewno wiesz o niej więcej niż ja ;) Słusznie jednak zauważył Ezekiel - to bardzo złożony problem i każdy ma jakąś indywidualną ścieżkę. Fakt jest taki, że przy zaburzeniach nerwicowych bardzo ciężko jest sobie z tym poradzić, ponieważ system nerwowy człowieka cierpiącego na nerwicę nie jest zdolny do trzeźwej racjonalizacji.

 

W Twoim przypadku było akurat tak, że nadmiar pracy spowodował u Ciebie rozwój nerwicy (tak zrozumiałam Twój wcześniejszy post). U innych z kolei jest tak, że pracoholizm jest wtórny do nerwicy - praca staje się źródłem ulgi, ma przynieść poczucie stabilizacji czy bezpieczeństwa, którego oczywiście zastąpić nie może. Wiadomo, że nie można generalizować, bo każdy pacjent cierpiący na zaburzenia nerwicowe ma za sobą inną historię choroby. My hipotetyzujemy tylko o różnych ewentualnościach i próbujemy zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, jakie emocje czy myśli mogą towarzyszyć osobom z nerwicą. Dzięki MARIAN1967 również za Twój głos w dyskusji! Jest on bardzo cenny!

Nadal mam za dużo na głowie, ale jakoś mi raźniej.

Babka od UTW mnie przeprosiła i była gotowa poruszać niebo i ziemię, żeby mi ten termin przestawić.

Co ciekawe, ja akurat zaczęłam się wyrabiać ze wszystkim, więc stwierdziłam, że jednak dam radę i nawet się na to cieszę (chociaż pewnie i tak będę się stresować, w końcu to mój pierwszy wykład w karierze ).

L.E., powodzenia na wykładzie! Poradzisz sobie! :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MARIAN1967, musisz pamiętać także, że system nerwowy zdrowego człowieka reaguje zupełnie inaczej na różne obciążenia niż u nerwicowca. Po pierwsze w nerwicy mamy do czynienia ze skłonnością do wyolbrzymiania problemów przez te ciągłe analizy, nieustającą potrzebę odczuwania pewności w różnych kwestiach życia. .

Nerwica to nie schizofrenia .Różne bywają przyczyny pojawienia się objawów nerwicy u człowieka . Problemy ze zdrowiem ,problemy w życiu osobistym ,brak pracy albo praca ponad siły ,choroba /śmierć bliskiej osoby. Jesteśmy tylko ludźmi .U ludzie ,którzy potrafią racjonalnie i logicznie myśleć też występują objawy nerwicy.

 

-- 25 sty 2013, 20:13 --

 

MARIAN1967, zgadzam się z Tobą. Nie mam zamiaru polemizować z Tobą na temat przyczyn Twojej choroby - na pewno wiesz o niej więcej niż ja ;) Słusznie jednak zauważył Ezekiel - to bardzo złożony problem i każdy ma jakąś indywidualną ścieżkę. Fakt jest taki, że przy zaburzeniach nerwicowych bardzo ciężko jest sobie z tym poradzić, ponieważ system nerwowy człowieka cierpiącego na nerwicę nie jest zdolny do trzeźwej racjonalizacji.

No cóż , mogę podejmować świadomie celowe działania ,które mają na celu likwidację objawów nerwicy i przewidywać efekty tych działań , określić w przybliżeniu czas .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MARIAN1967, schizofrenia powiela objawy i zaburzenia nerwicowe. Często bardzo bliźniacze. Do tego oczywiście dochodzą psychozy etc, ale same zaburzenia są bardzo zbliżone. Oczywiście to co piszę nie jest formą wmawiania Ci, że Twój przypadek jest dokładnie taki sam jak inny. Podobnie zresztą same objawy nerwicy nie świadczą o stanie chorobowym. Trauma, tragedia, permanentny brak pracy, - często wprowadzają w depresję, jakieś zaburzenia nerwowe - to normalne. Człowiek jest przyzwyczajony do uczucia spokoju - jeśli coś go z tego wytrąci to siłą rzeczy można się pogubić. Mówimy jednak o świadomym dokładaniu sobie obowiązków przy absolutnej nieświadomości co do konsekwencji. To tak jak pisze ekspert_abcZdrowie - pewna forma systemu - praca i dokładanie sobie obowiązków jest formą ucieczki od uczucia niepokoju, a jednocześnie pogłębiając to uczucie w perspektywie czasu przez przemęczenie i niesprostanie narzuconej sobie odpowiedzialności. Twój przypadek jest jak każdy inny - wyjątkowy. Potrafisz świadomie podejmować te zadania i cele, a mimo to nerwica i tak walczy prawda? Gdyby wszystko było w pełni świadome, włącznie z poczuciem lęku, beznadziejności itd. To wystarczyłoby przewartościować cały system zachowań, zmienić przyzwyczajenia i ograniczyć obowiązki i nigdy już z problemem nerwicy nie miałbyś do czynienia. Wszystko to tylko teoria i my o tym doskonale wiemy. Nie zrozumiemy tego do końca jeśli nawet osoby cierpiące na nerwicę tego zrozumieć w pełni nie mogą.

Puenta jest jednak taka, że poruszone zdanie, iż problem dokładania obowiązków, pracoholizmu etc. dotyczy głównie osób znerwicowanych być może po prostu było źle sformułowane. Powiedzmy to może inaczej - osoby z nerwicą dużo "chętniej" uciekają się do pracoholizmu, dokładania obowiązków i celów - właśnie by jakoś poprawić swoje poczucie własnej wartości. Być może właśnie dlatego, że w nerwicy analiza lubi opierać się o własną osobę i problemy, których zdrowa osoba nie dostrzega. Tak jak zauważyłeś zresztą słusznie - u osób zdrowych objawy nerwicowe pojawiają się przy traumatycznych / trudnych zdarzeniach losowych. W nerwicy te problemy zwykle tworzą się same. Podam przykład może z życia mojego związku ze znerwicowaną dziewczyną (nerwica lękowa ze sporadycznymi psychozami) - zwykły człowiek nie szuka problemów w przyszłości bo przyszłość nie istnieje. Planuje, ale nie szuka problemów - jak głosi stare porzekadło - jeśli chcesz znaleźć problem to go znajdziesz. Moje dziewczyna potrafiła znaleźć dwa problemu umiejscowione w dalekiej przyszłości skrajnie przeciwległe w przeciągu 24 godzin. Pierwszy głosił - boję się, że mogę przestać Cie kochać, drugi - boję się, że Cie nie pokocham tak jak Ty mnie - oba powody były dla Niej świetnym powodem do rozstania. Rozumiesz tą chorą tendencję, prawda? Znalazła problem, którego tak na dobrą sprawę nie było i bała się czegoś co w zasadzie może nie mieć miejsca nigdy. Wyobraź sobie parę narzeczonych, których targają wątpliwości tuż przed ślubem - myślą sobie "Boże, a co jeśli za parę lat okaże się, że to nie to" czyż ta wizja nie jest świetnym powodem do rozstania?

Do czego zmierzam? Podobnie jest z dokładaniem sobie pracy. Nie mylmy ambicji z koniecznością dowartościowania się. Chodzi o sam cykl - ciągłe dokładanie pracy, uciekanie w nowe obowiązki. U Ciebie jak mówisz nerwica pojawiła się dopiero po nakładaniu sobie tych obowiązków, ale być może Twoje dokładanie sobie obowiązków celem uzyskania jakiegoś dowartościowania (przez miłość, pochwałę etc) było swego formą predyspozycji do nerwicy. Pytaniem kluczowym wydaje się być to o przyczynę-skutek. Sam napisałeś, że różne są przyczyny dodawania sobie obowiązków. U Ciebie była to przyczyna, u innych może być to skutek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twój przypadek jest jak każdy inny - wyjątkowy. Potrafisz świadomie podejmować te zadania i cele, a mimo to nerwica i tak walczy prawda? Gdyby wszystko było w pełni świadome, włącznie z poczuciem lęku, beznadziejności itd. To wystarczyłoby przewartościować cały system zachowań, zmienić przyzwyczajenia i ograniczyć obowiązki i nigdy już z problemem nerwicy nie miałbyś do czynienia. Wszystko to tylko teoria i my o tym doskonale wiemy. Nie zrozumiemy tego do końca jeśli nawet osoby cierpiące na nerwicę tego zrozumieć w pełni nie mogą.

.

Ezekiel , nie wiem kim jesteś .Jaki jest Twój zawód wykonywany?Bo widzisz ,ja dokonałem w swoim życiu dużych przewartościowań , zmian wręcz rewolucyjnych ,ograniczyłem obowiązki i to spowodowało zniknięcie objawów nerwicy.I wszystko jest ok ,jeśli pracuję w zakresie moich możliwości . Każda próba pracy ponad moje siły może spowodować pojawienie się jakiś objawów nerwicy .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MARIAN1967, no bo w istocie te przewartościowania i konfrontacje zawsze są skuteczne, ale niezwykle ciężko jest tego wszystkiego dokonać, namówić do tego osoby w nerwicy. Nie wiem ile to u Ciebie trwało, ale domyślam się, że nie był to jakiś łatwy i krótki proces. Nerwica zawsze znajduje luki w słabościach charakteru i tylko niewiarygodnie silna wola jest to w stanie przezwyciężyć. Im silniejsza jest wola tym szybciej można z nerwicą wygrać. Ty musisz mieć naprawdę silną wolę, wolę wyzdrowienia, wolę zmian.

Nie lubię odnosić się do muzyki, ale jest taki hip hopowy kawałek, który głosi zacne w istocie hasło: "Nie bój się zmiany na lepsze".

To doskonale opisuje kierunek drogi do uzdrowienia. Cieszy mnie fakt, że Ty doskonale wiedziałeś jak to wszystko osiągnąć i tak właśnie zrobiłeś. Są przypadki - tak jak moja dziewczyna - gdzie taki efekt osiąga się naprawdę malutkimi kroczkami, przełamując wewnętrzne bariery.

Ja z zawodu jestem specjalistą ds. marketingu sportowego i sportowcem zarazem. Jednak pomaganie ludziom w nerwicy, a raczej staranie się w pokazywaniu kierunku, na drodze do którego sami sobie mogą tacy ludzie pomóc jest moją jakby wewnętrzną misją/hobby - jak sam masz napisane w podpisie. Ma to związek z moją dziewczyną i bardzo osobistymi przeżyciami. Mam nadzieję, że choć trochę pomogę tym ludziom. Było bowiem blisko, że przez własną ignorancję i jakieś zaściankowe myślenie sam sobie bym tylko zaszkodził i dziewczynie również. Nadrabiam bardzo, powoli pomagam Nam i bardzo dużo rozmawiam z psychologami, psychiatrami, samymi chorymi (wiele jest osób, które z nerwicą już wygrały), co pomaga mi tworzyć jakieś wewnętrzne przemyślenia, wyciągać wnioski i dzielić się nimi, a jeśli te pomogą komuś w wygranej to będę szczęśliwy naprawdę! Jest już kilka osób, które twierdzą, że im pomogłem w taki czy inny sposób i wierzę, że tych będzie więcej, nawet jeśli nie ja im pomogę to chcę widzieć ludzi, którzy sobie z tym radzą i wychodzą z tego:).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

W Twoim przypadku było akurat tak, że nadmiar pracy spowodował u Ciebie rozwój nerwicy (tak zrozumiałam Twój wcześniejszy post).

Tak rzeczywiście było. Dwa przykłady z życia . Około 10-sięć lat temu próba pracy ponad siły spowodowała pojawienie się objawów zespołu jelita drażliwego. Po godzinie objawy minęły i chyba nigdy się nie powtórzyły . Ogólnie nie zwracam uwagi na drobiazgi. Natomiast we wrześniu 2010 roku tak się złożyło ,że nadmiar pracy spowodował pojawienie się bólów serca. Trwało to około tydzień czasu .Oczywiście zamiast w padać w panikę ,albo wymyślać teorie spiskowe potraktowałem to jako objaw nerwicy. Były przecież ku temu powody . Po tygodniu objawy zdecydowanie ustąpiły . I właściwie od tego czasu nigdy nie wystąpiły . Nastąpił powrót do normalności.

 

-- 28 sty 2013, 19:41 --

 

MARIAN1967, no bo w istocie te przewartościowania i konfrontacje zawsze są skuteczne, ale niezwykle ciężko jest tego wszystkiego dokonać, namówić do tego osoby w nerwicy. Nie wiem ile to u Ciebie trwało, ale domyślam się, że nie był to jakiś łatwy i krótki proces. Nerwica zawsze znajduje luki w słabościach charakteru i tylko niewiarygodnie silna wola jest to w stanie przezwyciężyć. Im silniejsza jest wola tym szybciej można z nerwicą wygrać. Ty musisz mieć naprawdę silną wolę, wolę wyzdrowienia, wolę zmian.

Nie lubię odnosić się do muzyki, ale jest taki hip hopowy kawałek, który głosi zacne w istocie hasło: "Nie bój się zmiany na lepsze".

To doskonale opisuje kierunek drogi do uzdrowienia. Cieszy mnie fakt, że Ty doskonale wiedziałeś jak to wszystko osiągnąć i tak właśnie zrobiłeś. Są przypadki - tak jak moja dziewczyna - gdzie taki efekt osiąga się naprawdę malutkimi kroczkami, przełamując wewnętrzne bariery.

Dla mnie nerwica to był problem do rozwiązania .Nigdy nie chodziłem na psychoterapię . Nigdy nie zażywałem środków psychotropowych . Skoro badania lekarskie wyszły dobrze to zacząłem szukać innych przyczyn tego zjawiska . I tak idąc po nitce do kłębka wypracowałem sobie skuteczne metody rozwiązania tego problemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×