Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ezekiel

Użytkownik
  • Postów

    165
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ezekiel

  1. mains, a co znaczy odpowiedniego? Wszystko jest takie jakie ma być i jakie być powinno, to my przewartościowujemy nasze życie i to zupełnie niepotrzebnie. Najłatwiej uczyć się na własnych doświadczeniach, a więc polecam - rozstańcie się jeśli faktycznie jest tak źle. Jeśli to "źle" nie opiera się na żadnych podstawach to prędzej czy później będziesz żałować i będziesz żyła tym problemem, ale przynajmniej nie będziesz miała problemu w postaci związku bez miłości. Oczekujecie konkretnych standardów, nie do końca wiedząc jakich, ale miłość, związek, partnerstwo ma być inne, lepsze. Tak w końcu jest w normalnym zdrowym związku - z tą drobną różnicą, że normalny zdrowy związek tworzą normalni zdrowi ludzie, którzy takich problemów nie mają - co nie znaczy, że mają lepsze warunki - NIE! Oni po prostu są ze sobą na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie, w przybytku i niedostatku. Bo miłość uwzględnia najróżniejsze sytuacje w życiu, natomiast rzyganie tęczą to nie miłość. Miłość jest na zawsze, nosimy ją w sobie. Kochać bezwarunkowo to nic innego jak kochać nie stawiając warunków. Każda inna forma miłości jest tak naprawdę tylko jej marną namiastką.
  2. mains, miłość nie rośnie jak na krzaku i nie da się jej zerwać jak owoców. Rozwija się, zmienia, jest elastyczna, dostosowuje się. Czas nie zabija miłości, czas zabija skorupę, którą Ty miłością nazywałaś. Nie bez przyczyny mówi się na przysiędze małżeńskiej - na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie. Ponieważ związek się zmienia, uczucie się zmienia, życie się zmienia. Czas warunkuje zmiany, tak jak żadnej chwili nie zatrzymasz, tak nie zatrzymasz też żadnej emocji. Chwile są powielane, uczucia są powielane, ale w danej chwili zawsze jest unikalnym miejsce, emocja, ludzie, chwila. Nawet jeśli wszystko wydaje się być takie samo to czas sprawia, że powielona chwila nie jest już ta sama. Pamiętaj, że idealna kopia czegoś to wciąż tylko kopia. Zmierzam do tego, że miłość to nie bujanie w obłokach miłość to trwanie przy kimś wbrew wszystkiemu, nawet własnej nerwicy i każdego dnia sobie to udowadniasz. Mamy wielu ludzi w naszym życiu, którzy regularnie nas denerwują, bywa, że wręcz permanentnie - jak rodzina, nawet przyjaciele, ale nigdy nie zwątpisz w miłość do nich, nawet jeśli przez miesiąc jedyne o czym myślisz to zgarować na głowie brata palącą się łopatę :) - życie nas od siebie nie odpycha, to nasze oczekiwania nas odpychają. Patrzysz na ludzi w parkach, na ludzi w telewizji, czytasz o wielkich miłościach, ale pamiętaj, że to co widzisz to tylko obraz, który masz przed oczami. Patrząc na jabłko nie spostrzeżesz w nim robaków, zgnilizny czy schowanego w nim pierścionka. Widzisz tylko piękne jabłko. Podobnie jest z miłością. Nadajemy jej konkretny, subiektywny obraz, który z kolei wzorowaliśmy na doświadczeniach - dziś często czerpanych z tanich i lipnych seriali czy internetowych poradników. Uwierz mi, żadna inna miłość nie jest lepsza niż ta Twoja. Dopóki jednak wierzysz, że jest inaczej - tak po prostu będzie :)
  3. mains, Szczerze? Nie mam zielonego pojęcia. Jedyne co wiem, to że nie ma nikogo w danej chwili. Nic więcej nie wiem, ponieważ kontaktów nie utrzymujemy. Podejrzewam, że troszkę utrudnia jej związanie się nerwica. Jeśli ja byłem jej pierwszym i jeszcze nie udało się jej być szczęśliwą to tym razem będzie jeszcze trudniej. Bądźmy jednak dobrej myśli. To wspaniała dziewczyna, jak żadna inna. Jak wiedzie się Wam? Mi się układa wszystko aż za dobrze. Być może ma to związek z większą ilością czasu, ale naprawdę jest niesamowicie. Dodam też, że nie ma co się martwić na zaś. Potwierdziłem w praktyce, że miłość to uczucie, które ofiarowujemy - ofiarowujemy bo zawsze możemy dać ją komuś innemu
  4. Dużo pracy i wspaniale spędzone 16 dni urlopu :) Nie wiem co jeszcze mogę dodać?
  5. Cześć Wam po dłuższej przerwie. Widzę, że dyskusja wre, a problem wcale nie jest rozwiązany u większości z Was. Pragnę Wam tylko przypomnieć, że istotą każdej nerwicy jest brak akceptacji lęku i to jeszcze zanim w ogóle się on pojawi. Istotą jest właśnie lęk przed lękiem. Wiem, że to definicja stricte nerwicy lękowej, ale prawda jest taka, że nerwica (każda) ma to do siebie iż wszystko w niej kręci się wokół braku akceptacji. Boicie się na zaś, że coś się stanie, coś się wydarzy, co będzie dalej, co będzie jeśli itd... Problemem nie są relacje z partnerami, nie są natręctwa ani nie są nimi lęki. Problemem jest to, że w żaden sposób nie chcecie ich zaakceptować. Gdybyście pozwolili sobie nań, gdybyście pozwolili tym niechcianym myślom zaistnieć, gdybyście je zaakceptowali to przestałyby być straszne, przestałyby być natrętne... przestalibyście cierpieć na nerwicę. Pierwsze pytanie jakie się pewnie pojawi - wszystko pięknie, ale jak to zrobić? Odpowiedz sam sobie - a dlaczego nie boisz się skoczyć z samolotu? Bo o tym nie myślisz? Bo tego nie ma? Bo nie skaczesz to po co się bać? Drugie pytanie - ale przecież w nerwicy ten problem jest, jest się czego bać, więc jak się nie bać? Otóż nie ma problemu! Problem z brakiem miłości, problem z brakiem pociągu, problem z natręctwami... nie ma tego problemu - to jest przerysowana przez Was rzeczywistość. Gdyby problem był - nie balibyście się, nie kocham, nie ma problemu. Boisz się tego co będzie jak się skończy wszystko? Skąd wiesz czego się bać skoro tego nie ma? Jutra nie ma! Nie ma świata po podjęciu decyzji. Jest zawsze tylko i wyłącznie ten świat TU i TERAZ! Polecam Wam jedno - przeczytajcie za wszelką cenę książkę PRZEBUDZENIE A. de Mello i wróćcie tu dopiero po jej przeczytaniu.:) Wracając do prośby co u mnie - cóż spełniam marzenia, jedno po drugim, hurtem... Jestem szczęśliwym człowiekiem i człowiekiem, który jest na dobrej drodze by dzielić się tym szczęściem. Nie patrzę wstecz, nie patrzę zwłaszcza w przeszłość, która nie jest moją. Żyję tym co jest dzisiaj. Widzę każdą piękną chwilę i jej oblicze. Doceniam :) takie jest życie. Nie kolekcjonuje chwil ani wspomnień. One są, zawsze były i pewnie będą, ale żyję dniem bo żyjąc tym co będzie lub tym co było marnowałbym to co "teraz". Wam też tego życzę i nie poddawajcie się. Chyba, że poddacie się prądowi życia
  6. mains, dużo by pisać :), ale fakt brak czasu - mnóstwo zajęć, planów, pracy, treningów, ale postaram się znaleźć w weekend trochę czasu i na pewno dam znać co u mnie tak trochę szerzej - generalnie - jest dobrze:) zawsze było. Cieszy mnie bardzo szeroki wkład w dyskusję cookiemonster, widać, że nie tylko doświadczenie, ale i świadomość tego co za Nią bardzo dużo wnosi do dyskusji o tym problemie;). Miłość jest bardzo uniwersalna. Kwestia dostosowania się do Niej i pokochać można każdego. Kiedy miłość zaczyna stawiać wymagania, to - tu zacytuję klasykę - "wiedz, że coś się dzieje" - nasz problem przywiązania to nie tylko problem przywiązania do osoby, ale przede wszystkim do etykiet, które poprzypinaliśmy konkretnym osobom, wartościom, emocjom. Stąd biorą się załamania, żale, smutki, wątpliwości. Ale jak to ktoś kiedyś powiedział "tylko głupiec nie ma wątpliwości". Wszystkim steruje nasze ego, które wyrastało na cudzych poglądach, telewizyjnej papce, dziadostwie w internecie. Weź potem człowieku z tym walcz - stąd właśnie ważna jest świadomość, która tak wyraźnie przebija się przez wypowiedzi cookiemonster. Świadomość tego, że biedą jest nie stan portfela ale podejście do życia i wszelkie nasze wyobrażenia :) dajmy światu, ludziom, rzeczom, emocjom być takimi jakie są. Bo jeśli chcemy je zmieniać to nie dziwmy się, że potem nie będą nas satysfakcjonować. Pokrótce - uwolnijmy się od naszego przywiązania do opinii, od standardów, od etykiet, od oceniania, a wszystko będzie piękne, proste i przyjęte . Ideały są wspaniałe, ale nie te przerysowane, lecz te prawdziwe i pamiętajmy - za ideały się nie zabija, można za to za nie śmiało umierać - to zasadnicza różnica, która powinna wskazać, że życie jest życiem kiedy żyjemy dla kogoś, a nie dla siebie - i nie patrzmy na to, że ktoś powinien żyć dla nas - to my powinniśmy żyć dla kogoś :)
  7. agucha, ale czy to nie jest tak jak z czytaniem książki kiedy myśli uciekają Ci w różne strony? Wyobraź sobie, że czytasz swoją ulubioną książkę, ale nie możesz się na niej skupić, ponieważ myślami błądzisz gdzie indziej. Nie chcesz schodzić myślami w inne miejsce, ale i tak nie możesz się skupić. Książka nagle przestaje Ci przynosić radość, przestajesz ją czytać, ale chciałabyś do niej wrócić kiedy uspokoisz myśli czy nie tak? Fakt, że nie potrafisz się na niej skupić, czerpać z niej garściami wcale nie zmienia faktu, że książka jest świetna, że nadal ją uwielbiasz, że jest Twoją ulubioną - czy nie tak? Nie zmieniasz nagle zdania o książce - wiesz, że to nie wina książki. Kiedy jednak już to tyczy się faceta, nagle obwiniasz swoje uczucie i przywiązanie doń. Dlaczego? Bo od partnera nauczyłaś się wymagać, a raczej od relacji z partnerem. Od książki nie wymagasz niczego, ponieważ Twoja relacja z Nią jest bezwarunkowa - wiesz, że zawsze kiedy do Niej wrócisz będzie tak samo - w przypadku faceta spodziewasz się jednak, że to On się zmienił, ale przecież książka się nie zmienia. Zmienia się perspektywa, zmienia się bieg myśli... Mam nadzieję, że wiesz o czym mówię? Na koniec autokryptoreklama :) coś co dedykuje już nieistniejącej relacji i co jest w moim wykonaniem :) -- 27 kwi 2013, 11:51 -- agucha, Ja jestem wszystkim, czego ona pragnie - Czy myślisz, że będziesz mógł dać mojej córce to, czego pragnie? - spytał ojciec jednego z konkurentów. - Z całą pewnością, proszę Pana. Ona twierdzi, że ja jestem wszystkim, czego pragnie. Nikt nie nazwałby tego miłością, gdyby pragnęła pieniędzy. Dlaczego jest to miłością, jeśli tym, czego ona potrzebuje, jesteś Ty? Gdybym kiedyś usłyszał od ukochanej, że jestem dla niej wszystkim czego pragnie, że ją pociągam, jestem inteligentny, przystojny, miły i fajny - nigdy nie przekonałaby mnie, że faktycznie mnie kocha. Fascynacja nie jest miłością. To jak w opowiadaniu "Miłość męża, doktora filozofii" Pewien człowiek przygotowywał się do doktoratu z filozofii. Jego żona dopiero wtedy zdała sobie sprawę jak poważnie traktuje on swoje studia, gdy kiedyś zapytawszy go, za co ką tak bardzo kocha, mąż odparł bez wahania: - Czy mówiąc: "tak bardzo", masz na myśli intensywność, głębokość, częstotliwość, jakość, czas trwania? Szczegółowo analizując płatki, nikt jeszcze nie pojął piękna róży. Co chciałbym usłyszeć od kobiety, którą sam kocham? "Chciałabym móc po prostu coś do Ciebie poczuć, bo na to zasługujesz jak nikt inny, spędzam z Tobą miło czas, ale nie wiem dlaczego po prostu nie chcę się do Ciebie teraz przytulać, kochać się z Tobą, ani nawet całować. Nie wiem dlaczego i bardzo mnie to boli. " To jest najwyższa forma miłości! -- 27 kwi 2013, 11:54 -- Nie ma nic ponad to! Jesteście tutaj, szukacie, zgubiliście gdzieś te wszystkie puste odczucia i czujecie się zagubieni. To jest najwyższa forma miłości!
  8. znerwicowana92, „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Bo nie posłał Bóg Syna na świat, aby sądził świat, lecz aby świat był przez niego zbawiony. Kto wierzy w niego, nie będzie sądzony; kto zaś nie wierzy, już jest osądzony dlatego, że nie uwierzył w imię jednorodzonego Syna Bożego (Jan 3:16-18). Apostoł Jan napisał do wierzących w pierwszym wieku (ale również do uczniów Jezusa wszystkich czasów): „To napisałem wam, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie żywot wieczny" (1 Jana 5:13). Jezus zaś tak wołał: "Ten, kto we Mnie wierzy, wierzy nie we Mnie, lecz w Tego, który Mnie posłał. A kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał. Ja przyszedłem na świat jako światło, aby każdy, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności. A jeżeli ktoś posłyszy słowa moje, ale ich nie zachowa, to Ja go nie sądzę. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat sądzić, ale aby świat zbawić." (Jan 12: 44-47)
  9. *Wiola*, nadgorliwość gorsza od faszyzmu . Taka dyskusja dopóki mieści się w granicach jakkolwiek rozumianej kultury ma głęboki sens dla tego tematu - być może niesie ze sobą jakieś rozwiązanie problemu obrażania Boga przez wyzbycie się go albo zrozumienie, że Bóg jest i obrażanie Go, nawet wliczając w to wszelkie wątpliwości związane z jego istnieniem są naturą dochodzenia do prawdy i przez to uwalniania się od tego rodzaju lęków. carlosbueno, nie znam takiego przykazania, które mówiłoby, że trzeba chodzić do kościoła. Wzywanie Boga bez potrzeby dla wierzących jest swego rodzaju grzechem. Istotą przykazań nie jest jednak ich bezwzględność, ale wyznaczanie kierunku, w którym powinno się kroczyć. Długo by o tym rozmawiać. Przestać po prostu wierzyć nie jest łatwo. Problem, który został tu poruszony dotyka bezpośrednia poczucia winy za obrażanie Boga - ale jak mawiał pewien mądry spowiednik - wątpliwości są zawsze bodźcem do poszukiwania prawdy, więc jeśli wątpisz w Boga, jeśli nawet obrażasz go w jakikolwiek sposób, nawet ten bezpośredni to ma to jakiś głębszy i właściwy sens - zmusza do poszukiwania prawdy i właśnie tutaj te poszukiwania się zaczynają :)
  10. mains, prawda jest niezmienna. Nie dowiedziesz jej. Możesz ją co najwyżej poznać. Jesteś negatywnie nastawiona - sama sobie przyczynę podałaś. Nie wymagaj od siebie miłości skoro z góry skazujesz to na niepowodzenie. Pewności natomiast nie będziesz miała nigdy, ponieważ nie istnieje pewność jako-taka. Czemu też sugerujesz się historiami innych? Czy Ty się chwalisz swoimi niepewnościami? Inni też nie będą. Nikt nie lubi chwalić się tym co złe w ich życiu. Zresztą nawet jeśli faktycznie jest taka pewna ta Twoja koleżanka - uwierz mi, pewność nie istnieje i to co odczuwa to tylko mega fascynacja. Pogadaj z nią za lat kilka czy nadal będzie tak pewna wszystkiego, kiedy przyjdzie przyzwyczajenie. Tyle dobrych cech wymieniłaś, tyle mocnych stron Twojego związku. Jeśli więc chcesz pokochać to pokochaj - to Ty musisz pokochać, nie ktoś za Ciebie:), a co gdybyś tak zaakceptowała stan niepewności i wątpliwości i uznała je za zupełnie normalne? Nagle wszystko okazałoby się proste, łatwe i przyjemne. Jeszcze raz powtarzam - życie to sztuka akceptacji tego na co nie mamy wpływu. Po co sobie na siłę to życie utrudniać? Bezradna89, a z jakich powodów chciałabyś być z partnerem? Co by Cie do tego przekonało? Miłość, pewność? Czym jest dla Ciebie miłość? Czym jest pewność? Doświadczyłaś ich? Co jeśli Ty właśnie kochasz, jeśli Twoje wątpliwości to dowód miłości? Pewności będziesz poszukiwać całe życie? Nie zawsze też musisz mieć ochotę na współżycie, tak jak nie zawsze musisz mieć ochotę na ogórki kiszone. Ja np po kłótni nigdy nie miałem na to ochoty, ale mimo to uczucie nie przemijało, byłem świadomy swojej złości i jak to na mnie wpływa, ale nie tłumaczyłem sobie tego, że to dowód na brak mojej miłości. Pewien święty powtarzał, że to wątpliwości względem czegoś lub kogoś są dowodem na to, że to jest dobre. Będę się upierał, że do gwiazd droga jest tylko przez trudy, bo jak mawiał Kardynał Stefan Wyszyński "tylko rzeczy błahe i małe są łatwe", te wielkie i wzniosłe zawsze wymagają od nas wiele trudu, ale czy nie warto się potrudzić by zaznać prawdziwej miłości??
  11. Rafal vel Nerw, to jest dokładnie to - nie mają trosk, a zima sprzyja zamykaniu się w swoim świecie pełnym żali. Stąd jest terapia światłem słonecznym - każdy to zna z doświadczenia. Nic nie działa na poprawę poczucia humoru tak jak piękna słoneczna pogoda. Walizka kasy? Pewnie pomogłaby się pozbyć kilku trosk, ale co dalej? Albo kasa się kończy, albo rośnie apetyt. Nie oszukujmy się - 99% zwycięzców loterii przegrało nie tylko całą wygraną kasę, ale i własne życie. Pieniądze pomogły by zrealizować przeróżne marzenia - ferrari, porsche, wielka chata, piękne kobiety etc. Marzenia, które wyrosły na tym kapitalistycznym syfie, który wtłacza nam ogłupiająca telewizja. Gdyby jednak zmienić oczekiwania. Gdyby nauczyć się cieszyć z małych rzeczy i je uczynić marzeniami? Niepotrzebna byłaby kasa, niepotrzebne byłoby słońce i plaża w Hiszpanii. Rozumiesz do czego zmierzam? To oczekiwania, te ciągle rosnące oczekiwania wpychają ludzi w nerwicę. Realizacja oczekiwań nie likwiduje problemu, jedynie tymczasowo go przyćmiewa. W końcu przyjdą nowe oczekiwania, nowe obawy. Uciekanie od problemu to nie wyzdrowienie.
  12. Rafal vel Nerw, masz dużo racji w tym co piszesz. Nerwica jednak nie ma źródła w świecie zewnętrznym. Lęki wywołuje nadwrażliwość na otaczający świat. Nie możesz obwiniać świata o to, że jest wymagający, wkurzający albo jeszcze jakiś inny. To bowiem subiektywne odczucia. Prawdą jest, że coraz więcej się wymaga, ale to ludzie są nauczeni respektować te reguły i wymagać sami od siebie jeszcze więcej. Sztuką wyjścia z nerwicy jest porzucenie tego na czym tak w zasadzie nam zależy, a więc nadawania jakichś horrendalnych wartości temu czego się wymaga. Porzuć swój skarb, przestań zabiegać o to by te wszystkie wymagania stawiane przez świat i przez samego siebie koniecznie wypełniać tak jakby miało od tego zależeć Twoje życie, a może i nawet losy świata. Po co to wszystko? Obawiam się jednak, że Twoja metoda Rafal vel Nerw, jest przesiąknięta mechanizmem racjonalizacji i uciekania. Stawiając tyle źródeł i przyczyn nerwicy wcale nie dociekasz sensu czy też drogi do wyzdrowienia, ale podajesz je tak jakby metodą miało być ich unikanie, a więc w zasadzie uciekanie od życia. Z drugiej strony - "Egoizm i zadbanie o siebie sprawia że nerwica ustępuje." - to też nie jest droga do wyzdrowienia. To doraźne zaleczenia choroby. Zadbałeś o siebie. W porządku. Ale to jest właśnie racjonalizowanie - robisz coś nierozsądnego, nieprzemyślanego, a potem znajdujesz dlań wytłumaczenie. Tak działa mechanizm racjonalizacji. Egoizm jednak doskonale tłumaczy staropolskie powiedzenie "apetyt rośnie w miarę jedzenia". Będzie potrzebował coraz więcej. Dopóki romans daje Ci radość, dopóty będziesz święcie przekonany o słuszności swojej tezy. Co jednak kiedy znudzi Ci się to? Co kiedy obie Panie się o sobie dowiedzą? Gdzie wtedy doprowadzi Cie Twój egoizm? Nie chcę Cie straszyć ani przywoływać nerwicy, ale istnieje spore zagrożenie, że w końcu będzie jeszcze gorzej niż było przedtem. Sztuka to umieć zachować zdrową równowagę między ZDROWYM egoizmem, a odpowiedzialnością. Nie chodzi o to by zamartwiać się od razu losem innych. Dobroczynność i troska powinna nieść radość, kiedy nie niesie to nie ma sensu. Chodzi jednak o to, że egoizm totalny w końcu obraca się przeciwko nam. Świadomość tego uczy. Absolutnie się zgadzam, że oglądanie telewizji zwłaszcza przez młodzież wpędzi prędzej czy później połowę w kompleksy, nerwice albo co innego. Akceptacja rzeczy, na które nie mamy wpływu pomaga uwolnić się od nerwicy, nie akceptowanie wszystkiego i nie zlewanie wszystkiego. Na chamstwo na drogach można reagować, ale lękiem, wkurzeniem się, krzyczeniem nie zmienisz sytuacji na drodze, zmienisz tylko swój własny nastrój :)
  13. "Zajęciem boga jest przebaczanie" Istnieje zwyczaj wśród katolików, aby wyznawać swe grzechy kapłanowi i otrzymać od niego rozgrzeszenie, jako znak Bożego przebaczenia. Ale zbyt często zagraża tu niebezpieczeństwo, że grzesznicy użyją tego, jako pewnego rodzaju gwarancji, jakiegoś zaświadczenia, które uchroni ich przed Boską karą. Tak więc pokładają więcej ufności w rozgrzeszenie kapłana, niż w litości Boga. Oto co renesansowy włoski malarz Perugino postanowił umierając. Zdecydował się, że się nie wyspowiada, jeśli ma to być uczynione ze strachu i aby ocalić własną skórę. Byłoby to świętokradztwem i zniewagą dla Boga. Jego żona, która nic nie wiedziała o wewnętrznym postanowieniu męża, kiedyś zapytała go czy nie obawia się umrzeć bez spowiedzi. Perugino odrzekł: „Spójrz na to z tej strony, moja droga. Zadaniem Boga jest przebaczanie i jeżeli jest dobry w swej pracy, tak jak ja byłem w mojej, nie widzę powodu do obaw”.
  14. znerwicowana92, ksiądz też człowiek - wiele zależy od tego na jakiego księdza trafisz. Ksiądz nie ma prawa nie dać rozgrzeszenia. To Bóg wybacza grzechy, a ksiądz jest tylko tak jakby narzędziem w jego rękach. "Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni" - Pismo Święte samo w sobie wielokrotnie przypomina byśmy nie sądzili innych, chociażby w opowieści o cudzołożnicy "jeśli kto z Was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień". W Liście do Rzymian też czytamy "Ten, kto jada wszystko, niech nie pogardza tym, który nie [wszystko] jada, a ten, który nie jada, niech nie potępia tego, który jada; bo Bóg go łaskawie przygarnął "(List do Rzymian 14,3). "A swoje własne przekonanie zachowuj dla siebie przed Bogiem" (List do Rzymian 14,22) ponieważ "...każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu "(List do Rzymian 14,12). Wiele zależy od spowiednika i powiedzmy sobie szczerze, nie każdy ksiądz jest księdzem z powołania. Tak samo jak nie każdy nauczyciel, muzyk czy poseł jest dobry w tym co robi. Pamiętaj też, że pewność nie istnieje - spowiedź jest ważna bo żałowałaś swoich grzechów, a nie ma takich grzechów, których Bóg by nie odpuścił, tylko tych, których nie żałujemy i świadomie je powtarzamy są nie odpuszczone, ale to tylko dlatego, że sami nie chcemy by były nam odpuszczone. W takim więc razie po co prosimy o przebaczenie za coś czego się nie wstydzimy. Czasami potrzeba czasu by móc przejrzeć na oczy. Niczego nie można wykluczyć - jesteśmy grzesznikami i jak świętych przekonań mieć nie będziemy to nic nie wiadomo :) Co do kłamstw - każde kłamstwo jest złe. Zawsze jest lepsze wyjście od kłamstwa - nie istnieje kłamstwo ani usprawiedliwione, ani dobre. Żadne kłamstwo nie przyniesie więcej dobra niż prawda. Kiedy do tego dojdziesz zostanie już tylko jedna kwestia - jak tą prawdę przedstawić. -- 20 kwi 2013, 11:33 -- Kłamstwo w wyniku zagrożenia życia jest nieważne, tak jak nieważne jest przyrzeczenie czegokolwiek pod groźbą krzywdy czy śmierci. :)
  15. mains, nie można tworzyć związku nie będąc w nim przyjaciółmi. Wolałabyś widzieć w nim seksualny obiekt, a nie mieć w nim przyjaciela? Nie mieć oparcia? Przyjaźń w związku w jakimś sensie kreuje miłość, bo pożądanie zawsze słabnie, przemija. Zupełnie jak fascynacja. Rodzice odejdą, dzieci też odejdą - nawet Pismo Święte podkreśla, że w rodzinie najważniejszy jest małżonek, bo jest zawsze! Kto Ci zostanie jeśli nie docenisz partnera-przyjaciela. De Mello pisał: Mówi się, że miłość jest ślepa. Wierzcie mi, to zupełne kłamstwo - nie ma niczego bardziej widzącego niż prawdziwa miłość. Niczego. Jest ona czymś najwyraźniej widzącym pod słońcem. Poświęcenie jest ślepe, przywiązanie jest ślepe, pożądanie jest ślepe - ale nie prawdziwa miłość. Nie popełnij błędu i nie nazywaj tych uczuć miłością. W życiu nie ma ta­kiej chwi­li, abyśmy nie mieli wszys­tkiego, co pot­rzeb­ne, aby czuć się szczęśli­wymi. Po­myśl o tym przez mi­nutę. Jeśli jes­teś nie­szczęśli­wa, to dla­tego, że cały czas myślisz raczej o tym, cze­go nie masz, za­miast kon­cen­tro­wać się na tym, co masz w da­nej chwili. Dokład­nie tu i te­raz jes­teś szczęśli­wa, ale o tym nie wiesz, po­nieważ two­je fałszy­we za­pat­ry­wania, twój zniek­ształco­ny ob­raz rzeczy­wis­tości zam­knęły cię w pułap­ce lęków, niepo­kojów, przy­wiązań, kon­fliktów, poczu­cia wi­ny; wreszcie w całej ga­mie ról które od­gry­wasz, po­nieważ tak zos­tałeś zap­rogra­mowa­na. Gdy­byś pot­ra­fiła spoj­rzeć da­lej niż sięga to wszys­tko zro­zumiałabyś, że jes­teś szczęśli­wa, tyl­ko o tym nie wiesz. Ilekroć żywisz wobec kogoś negatywne uczucia, żyjesz iluzją. Coś jest z tobą nie tak. Nie widzisz tego, co rzeczywiste. Coś wewnątrz ciebie musi ulec zmianie. Jeśli nie wierzysz, że przyjaźń to forma najwyższej miłości to może pomoże Ci to opowiadanie: "Przyjaźń" W czasie przerwy w bitwie pewien żołnierz przyszedł do oficera z prośbą o pozwolenie na przyniesienie z pola bitwy swojego przyjaciela. " Odmawiam", rzekł oficer. " Nie chce, żebyś ryzykował życie dla człowieka, który prawdopodobnie już nie żyje". Żołnierz odszedł, aby wrócić po godzinie śmiertelnie ranny niosąc ciało swego przyjaciela. Oficer wpadł we wściekłość. " Mówiłem ci, że nie żyje. Teraz straciłem was obu. Powiedz, czy warto było iść, by przynieść ciało?" Umierający odrzekł:" O tak. Gdy do niego dotarłem, żył jeszcze. I powiedział do mnie: "Jack, wiedziałem, że przyjdziesz." Nasze ego odwodzi nas od prawdziwej bezwarunkowej miłości - każesz sobie wierzyć, bo chcesz wierzyć, że pożądanie to obowiązek w miłości. Nie ma nic takiego, czym ego nie posłużyłoby się, aby się nadymać. Jednak kiedy nad tym pomyślisz, zrozumiesz, że naprawdę kochasz swojego faceta skoro już jesteście przyjaciółmi i skoro tak wiele w tym widzisz. Może się zdziwisz, ale o to w tym wszystkim chodzi. Miej wątpliwości i szukaj prawdy. Właśnie to robisz - poszukujesz, radzisz się, ale nie wymagaj, żeby ktoś znalazł prawdę za Ciebie. Nie obawiaj się niebywałych wniosków. Taka jest istota kontemplacji: zdolność zdumiewania się. "Przyjrzyj się uważnie i zobacz, jak prawie każdy moment swojego życia poświęcasz na zjednywanie sobie ludzi, na schlebianie im... Żyjesz według ich norm, zgodnie z ich standardami, szukasz ich towarzystwa, pragniesz ich miłości, boisz się by Cię nie wyśmiali, tęsknisz za ich poklaskiem, potulnie poddajesz się narzuconym wyrzutom sumienia; przeraża Cię myśl postępowania wbrew modzie czy to w sposobie ubierania, mówienia, czy nawet myślenia."
  16. znerwicowana92, czegóż tu się bać? Bóg jest miłosierny, Bóg jest miłością. Nie podważaj istoty wiary, a więc wiary w jego miłosierdzie. Kiedyś pewien grzesznik padł do stóp Ojca Pio i powiedział "Ojcze, strasznie grzeszyłem". On odpowiedział "Zbyt wiele kosztowałeś Boga, by miał Cie teraz opuścić". Wierzyć w Boga to umieć dostrzegać go w swoim życiu. Bo Bóg jest, mimo wszystko. Jest wszędzie. Był piękny cytat z książki "Chata" - "Boże jak mam znaleźć Cie w swoim życiu - naucz się szukać moich myśli w swoich". Ja wierzę w Boga. On jest, dał nam wolną wolę i to od nas zależy czy chcemy go poznać czy nie. To jest piękno życia ludzkiego. Masz pełną wolność na wzór i podobieństwo Boga - to jest to co czyni nas wyżej ułożonymi nawet od Aniołów - w pełni wolna wola. Możemy iść drogą, którą wyznacza Bóg, ale i zejść z niej. Poznaję go cały czas, ale nie opiewajmy jego postaci wokół magicznych, fantastycznych wręcz teorii. Cuda są, dzieją się w życiu. Życie samo w sobie jest cudowne, nadawanie im magicznego charakteru czyni je czymś niezwykłym, ale dla Boga to jest normalne. Nie ma sensu oblekać też księży w jakieś nadprzyrodzone zdolności. Czcić człowieka, który tylko reprezentuje Boga to już bałwochwalstwo :). Nie bójmy się Boga, nie bójmy się modlić po swojemu. Jest taka fajna opowieść: Ubogi farmer wracając późnym wieczorem z rynku do domu, znalazł się na drodze bez swojego modlitewnika. Koła jego wozu odpadły w samym środku lasu, więc zmartwił się, że dzień ten będzie musiał upłynąć bez odmówienia przez niego modlitwy. Ułożył więc następującą: "Panie, uczyniłem coś bardzo głupiego. Opuściłem dom dziś rano bez mojego modlitewnika, a pamięć zawodzi mnie tak często, że nie mogę bez niego odmówić ani jednej modlitwy. Postanowiłem więc, że pięć razy wolno wyrecytuję alfabet, a Ty, który znasz wszystkie modlitwy, poskładasz razem litery alfabetu, aby stworzyły modlitwę, której słów nie pamiętam". I rzekł Pan do swoich aniołów: - Ze wszystkich modlitw, które dzisiaj usłyszałem, ta jedna była niewątpliwie najlepsza, ponieważ płynęła z prostego i szczerego serca. Warto czasami się zastanowić czy to co mówią nam inni jest tym co być powinno. Czasami warto wyrazić siebie, własnymi słowami. Przytoczmy tu opowiadanie: "Zły byk" Kiedyś gdy Mistrz modlił się, uczniowie podeszli do Niego i rzekli: - Panie, naucz nas się modlić, Oto co im odpowiedział... Pewnego razu dwaj mężczyźni wędrowali przez pole, gdy zobaczyli złego byka. Natychmiast rzucili się w kierunku najbliższego ogrodzenia, ścigani przez rozdrażnione zwierzę. Wkrótce stało się jasne, że nie uda się im uciec, więc jeden z nich krzyknął do drugiego: - Stało się. Nic nas nie może ocalić. Módl się. Szybko. Ten odkrzyknął: - Nigdy w życiu się nie modliłem i nie mam modlitwy na tę okazję. - Nic nie szkodzi. Byk już nas dogania. Jakakolwiek modlitwa wystarczy. - Dobrze, więc powiem tę, którą mój ojciec zwykł odmawiać przed posiłkami: Za to, co właśnie mamy otrzymać, uczyń nas, Panie, naprawdę wdzięcznymi. W istocie nic nie przewyższy świętości tych, którzy nauczyli się absolutnej akceptacji wszystkiego co istnieje. W grze zwanej życiem, jeden jest ręką, drugi jest rozdaniem, zgodnie z ich najlepszymi zdolnościami. Tym, którzy nalegają, aby grać, nie dano być ręką, ale tymi, którzy są rozdaniem - oto niepowodzenia życia. Nikt nas nie pyta, czy będziemy grać. Tu nie ma wyboru. Grać musimy. Pytanie tylko jak... Wątpliwości też są dobre - bo zmuszają nas do poszukiwania prawdy. Warto jej szukać, dociekać. Pewien święty powiedział kiedyś, że to co dobre poznamy po tym, że będziemy mieć co do tego wątpliwości. Nie bójmy się więc szukać, nie bójmy się iść na przód, nie bójmy się zmian, ale tych zmian, które wyznaczył w opowiadaniu Viii, zmian, które dotyczą nas samych. Nie bójmy się zmian na lepsze, a to na co wpływu nie mamy lub czego nie rozumiemy - zaakceptujmy i niech umacnia to w nas wiara. Jak mawiał Św. Augustyn "Nie obawiajcie się bracia, to nie stary świat się kończy, to nowy się zaczyna" :)
  17. mains, ale to jest to o czym napisał Viii. Masz problem bo mylisz miłość z pożądaniem. Miłość to nie pożądanie, to nie jest też zauroczenie czy fascynacja. Bo to uczucia, które gasną jak świeca. Nie kocha się za wygląd, za pożądanie, za jakieś konkretne cechy. Jest tylko jedno za co można kochać - kochać można tylko za nic. Nie stawiaj sobie warunków bo każdy warunek to mur, którym przesłaniasz sobie Prawdę. Prawdę, którą jest miłość. De Mello kiedyś sformułował myśl idąc za Japońską złotą myślą "Któregoś dnia zrozumiesz, że szukasz czegoś co już posiadasz". Długi staż uczy miłości, nie na odwrót. To właśnie stawianie warunków każe Ci szukać, a poszukiwanie od prawdy. Nie lubię co prawda Coelho, ale Alchemik oddawał istotę tego bezsensownego poszukiwania. Czasami trzeba przejść bardzo długą drogę w poszukiwaniu skarbu by uświadomić sobie, że szukaliśmy skarbu, który cały czas mieliśmy pod nosem. Mam znajomych, którzy są parą od 11 lat. Zaczęli spotykać się w wieku lat 15. Nie mieli czasu na spotykanie się z innymi, porównywać i to niemal ich zgubiło. Jedno i drugie już to chciało kończyć i proszę... teraz planują ślub. Nie ma reguły. Myślisz, że trzeba porównywać, kosztować z 50 pieców by móc ustalić, który chleb smakuje. Czy jeśli chleb z pierwszej piekarni smakuje to pójdziesz do drugiej szukać chleba? Słuchasz innych jaka to miłość być nie powinna i rodzą się wątpliwości, ale pamiętaj, że to Twoja miłość i Twoje życie i nikt nie przeżyje go za Ciebie, tak jak nikt nie będzie za Ciebie kochał. My też nie nauczymy Cie kochać, nie wybierzemy za Ciebie najlepszego rozwiązania. Jesteśmy tu tylko po to żeby pokazać Ci, że nie musisz szukać daleko bo odpowiedzi masz w swojej głowie i w swoim sercu. Czasami szukasz plastikowej miłości, podszytej całą gamą warunków koniecznych... Nie tędy droga - to Ty musisz udowodnić sobie, że miłość istnieje i że kochasz. Zburz te mury, które Cie od miłości odcinają. Nie patrz na to co odcina od miłości, ale na to co do miłości Cie pcha - czas, który jesteście ze sobą, wszystkie chwile spędzone razem i wspomnienia. Te dobre - nie złe. Zapytano kiedyś pewnego derwisza, dlaczego czci Boga poprzez taniec. "Ponieważ czcić Boga oznacza odejście od naszego "ja"; taniec zabija własne "ja". Gdy ono znika, wszystkie problemy znikają wraz z nim. Gdzie nie ma naszego "ja", jest Miłość i jest Bóg". Pokrótce miłować znaczy przestać myśleć o sobie. Jestem przekonany, że gdybyś skupiła się na uszczęśliwianiu chłopaka, a nie siebie - sama spostrzegłabyś nagle, że jesteś szczęśliwa :)
  18. agucha, a co gdybym Ci powiedział, że mój przyjaciel zakochał się w swojej dziewczynie... trzeci raz? :) To od nas zależy kogo pokochamy. Nie chcesz to nie pokochasz - a jeśli chcesz to nie zmuszaj się do odczuwania miłości. Nie musisz czuć czegoś dziwnego, czy wręcz uzależnienia od partnera - kochać można bez odczuwania konkretnych emocji.
  19. Rapsody, Nerwica natręctw bez lęku nie istnieje. Natręctwo zawsze wiąże się z koniecznością pewnych zachowań wobec obawy o konkretny efekt w przypadku braku takiego zachowania, a nie innego. Gdyby nie istniała obawa, nie byłoby natręctwa. Niektóre czynności powtarzana mimowolnie mogą przypominać natręctwo, natomiast są jedynie formą przyzwyczajenia, wyrobionego nawyku. Istotą natręctwa jest właśnie lęk. Dopóki jakakolwiek wykonywana czynność jest wykonywana mimowolnie i z pominięciem aktywnego udziału świadomości nie można mówić o natręctwie, ponieważ nic nas nie zmusza do danej czynności. Właściwie to nie rytuały czy powtarzanie w konkretny sposób danej czynności sprawia, że coś jest natręctwem. Staje się to natręctwem dopiero kiedy wykonywanie rytualnie jakiejś czynności dzieje się przy aktywnym udziale świadomości, a więc w momencie kiedy "muszę coś zrobić" nawet jeśli nie towarzyszy temu lęk. Lęk może bowiem pojawić się dopiero w momencie kiedy danej czynności się zaniecha. Coś w formie obawy "z tyłu głowy", która albo w końcu zmusi do powtórzenia czynności albo przerodzi się w prawdziwy lęk. Jest jeszcze wyjście i ostatnie, a mianowicie najlepsze - zaniechanie powtarzania czynności pociąga za sobą lęk, ale postawienie na swoim i opieranie się lękowi może przynieść w istocie świadomość, że nie ma się czego bać i natręctwo przeminie :)
  20. mains, dzięki, że pytasz - ja nie wstydzę się niczego co w moim życiu, więc śmiało możesz pytać:) - z dziewczyną nie mam dosłownie żadnego kontaktu. Wierzę, że układa sobie teraz życie i jest szczęśliwa. Ma w moim sercu miejsce na zawsze, ale świat nie odwróci już tego co się stało:). Jest najlepszą kobietą jaką w życiu poznałem i wiem, że będzie szczęśliwa. Mam jednak nadzieję, że obecnie też jest. Zasługuje na to i będę w to wierzył zawsze :) Tak poza tym na szczęście u mnie jest bardzo dobrze. Wszystko toczy się właściwym torem i czuję potrzebę narastającą oddania komuś tej miłości, którą w sobie noszę, więc być może wkrótce będę chciał ją komuś oddać. Póki co, moje serce nie jest jeszcze wolne. Czasami żywię jeszcze niezdrowe uczucia jak żal, czuję się wtedy lekko zniewolony jeszcze. Na szczęście wiem gdzie leży sens tych bezsensownych uczuć - w moim ego, które próbuje się ponad moją miłość przebić, ale nie dam mu . Zasłużyła sobie dziewczyna na moje uczucie bez względu na wszystko i będzie miała miejsce w moim sercu na zawsze - jakiś tam jego kawałek w końcu skradła heh. Opiszę wkrótce zakończenie na moim blogu, także tam śmiało możesz śledzić historie mojej miłości - oczywiście wszelkie nazwy i imiona zostały zmienione:) GreyEye, a czymże jest miłość jeśli nie przywiązaniem? Nie da się przywiązać do osoby, do której nie żywisz uczucia. Uczucie fascynacji i podniecenia mija wraz z pogłębianiem się relacji i poznawania siebie - to zupełnie normalne, a kiedy jeszcze dodamy do tego jakąś wyimaginowaną historię podszytą nerwicowymi zaburzeniami np "skoro mnie nie podnieca to go nie kocham" to nagle całkowicie zaczynasz odczuwać brak pociągu. Nie musisz się bać wszystkiego. To lęk sprawia, że jesteś inaczej odbierana i że Ty sama źle odbierasz ludzi. Lęk jest złem. Strach jest jedynym złem na świecie, a miłość jest jedynym dobrem. Kiedy czujesz złość to zawsze towarzyszy temu jakiś lęk, tak to już jest. Kiedy lęk wkrada się do naszych serc wtedy stajemy się źli. Pomyśl sama - jak często byłaś zła dla ludzi, partnera, w ogóle czułaś złość w następstwie jakichś niewyjaśnionych lęków. Pozwól sobie samej się bać, a zrozumiesz, że miłość znajdzie drogę do dobra. Miłość odkryje to dobro, szczęście, radość w Tobie :). Nie wyciśniesz ze swojego serca miłości, tak jak nie wyciśniesz światła z ciemności. Zapal żarówkę, a ciemność sama się rozproszy. Otwórz serce, a miłość sama przyjdzie :) -- 30 mar 2013, 13:04 -- http://amor-vincit-omnia-in-finis.blog.onet.pl/2013/03/30/116/ -- 31 mar 2013, 14:35 -- Z okazji Świąt Wielkanocnych chciałbym wszystkim życzyć pogody ducha i siły by mierzyć się z nerwicą, natręctwami i lękami, a przede wszystkim do ich całkowitego zwalczenia. Chciałbym w chwilach szczególnej radości płynącej ze Zmartwychwstania Pańskiego życzyć też Wam wszystkim nieustającej miłości. Pamiętajcie, że miłość przybiera różne formy, jest natchnieniem. Kiedy kochamy wszystko jest proste, a kiedy jesteśmy kochani - jesteśmy też najsilniejsi. Spędzajcie rodzinnie święta i pamiętajcie - nigdy nie jesteście sami. Rodzina to nie pełny dom ludzi, ale wspólnota ludzi bliskich, nawet jeśli to tylko dwie osoby. Mamy jeszcze Boga, który jest zawsze i zawsze okazuje nam wsparcie. Gdy w problemach nie znajdujemy już siły do walki lub gdy pojąć nie możemy tego co w Nas się dzieje - kierujmy się słowami Homilii "co dla zmysłów niepojęte, niech dopełni wiara w nas". Wiara powinna nas prowadzić bo jest źródłem sił i nadziei. Wiara w to, że będzie dobrze, nawet jeśli jest gorzej, że podjęte w dobrej wierze działania przyniosą określony rezultat. Nie czekajmy więc co przyniesie jutro, ale wierzmy, że już teraz, w tej właśnie chwili Bóg to dla nas uczynił :) Nigdy nie przestawajcie wierzyć w miłość. Kochajcie niestrudzenie, nawet kiedy coś w Was samych chce Wam to uczucie odebrać. Pozwólcie sobie na miłość, nawet jeśli boli. Bo miłość zawsze prowadzi we właściwe miejsce. Wesołego Alleluja!
  21. agucha, Mam radę - nie czytaj Coelho :). Równie dobrze możesz pokochać i dalej być sobą:). Wszystkie sugestie, rozwiązania, rady - to wszystko co dotyczy tego co powinnaś zrobić sprawia, że nie jesteś sobą. Jeśli książka mówi Ci - zostaw kogoś by być sobą, jeśli psycholog mówi Ci - zostaw kogoś by być wolną i się nie bać - to nie jesteś sobą i nie będzie wolna od lęku. Rady powinny zmuszać do własnych rozważań i każde rozważanie powinno kończyć się jakimś tam "aha", które na coś Cie naprowadzi, ale nikt nie powinien mówić co powinnaś robić. Ja mówię, nie rozstawaj się z nim, mogę powiedzieć zostaw go. Zrobisz co zechcesz, czasami zrzucisz na kogoś odpowiedzialność za decyzję, ale jej ciężar zawsze dźwigać będziesz Ty sama. Jeśli natomiast powiem, czasami tak w nerwicy bywa, czasami warto to przemyśleć, zastanowić się to może rozważysz swoją decyzję, ale wcale Ci kierunku nie wskazuje :)
  22. Jeśli chcę być z kimś, a brak miłości mi w tym przeszkadza to rachunek jest prosty - problem leży po mojej stronie. Nawet jeśli coś przeszkadza dodatkowo - warto się zastanowić czy to co przeszkadza nie jest następstwem mechanizmu racjonalizacji, a więc dopisywania nie mających pokrycia w rzeczywistości cech partnerowi po to by zracjonalizować brak miłości :). Czasami ten problem po prostu siedzi w człowieku. Warto to wyrzucić z siebie. Czasami nie jest potrzebny psycholog. Świetny program oglądałem gdzie pewien facet będąc ciężko chorym poprosił przyjaciółkę mieszkającą w Holandii by ta przyjęła w jego intencji Eucharystię. Problem polegał na tym, że Ona nie praktykowała ani nie chodziło do spowiedzi. W wyjątkowych okolicznościach jednak się zgodziła. Dodam tylko, że była to Pani psycholog. Po całej sprawie zadzwoniła do faceta z tekstem "To niesamowite. Nie rozumiem po co chrześcijanom są psycholodzy? Po co?! Skoro macie coś takiego jak sakrament spowiedzi. Niesamowite! - idziesz do spowiedzi, zrzucasz się wszystko, cały grzech, wszystko co Cie boli przed Bogiem, wszystko przed kimś kto Cie rozumie i jeszcze masz świadomość, że w tej samej chwili Bóg Ci właśnie wybacza. Po co Wam do licha psycholodzy?!" Miłość jest piękna, życie jest piękne, związek z kimś ważnym jest piękny, ale wszystkie te sprawy są przy okazji trudne. Trzeba umieć przyjąć trud ich dźwigania, by móc być szczęśliwym :)
  23. agucha, Bezradna89, Naprawdę uważam, że tylko konfrontacja z lękiem jest jedyną drogą do pokonania go:). Cieszę się, że odnosicie jakiś osobisty sukces na polu walki z nerwicą. Kiedy będziecie wolne od niej na zawsze? W zasadzie właśnie wtedy kiedy przestanie Was w ogóle obchodzić to czego dotyka, no ale wtedy już nie będziecie sobie zadawać pytania czy to koniec czy nie. Po prostu nie będziecie już pamiętać o nerwicy :) wolność to nie narzucane nam przez standardy, etykiety, kategorie, społeczeństwo czy nawet myśli jakieś konkretne wytyczne, którymi musimy się kierować - te zawsze będą istnieć. Wolność to życie wedle siebie samego pomimo pojawiających się wymagań :). Jak mawiał Platon "“Nie można uczynić niewolnikiem człowieka wolnego, gdyż człowiek wolny pozostaje wolny nawet w więzieniu.” - to poczucie, że nerwica zabiera nam wolność sprawia, że w istocie przejmuje kontrolę nad człowiekiem. Wszyscy mają jakieś uwarunkowania, która mogę zepchnąć w ślepy zaułek nerwicy, ale Ci, którzy pomimo tych napierających myśli potrafią być sobą - są od Niej wolni. Jak głoszą słowa piosenki "co ludzie myślą to nieistotne" - ja w to wierzę. Czy zamknięcie w więzieniu tak fizycznym jak i własnego umysłu czyni Cie niewolnikiem? Ograniczają Cie ściany, ale wolności nikt Ci nie zabierze :). Porzuć wstyd, uzależnienie od opinii innych, aprobaty, tego co ludzi myślą. Porzuć skarb. Wolność to naprawdę mały, choć bardzo trudny krok :)
  24. andrea_21, bacz na to co się dzieje w związku z Twoją nerwicą. Moja była już dziewczyna również cierpi na nerwicę lękową i bardzo się bała podobnie jak Ty nie do końca sprecyzowanych problemów. Bała się bardzo mnie stracić, była zazdrosna o naszą wspólną przyjaciółkę. Najgorsze jednak było to, że bała się bać, a że w nocy nie mogła spać, non stop odczuwała niepokój to psycholog uświadomiła ją, że to ja jestem powodem i postanowiła się ze mną rozstać. Stąd powstałą sytuacja kiedy okazało się, że chociaż chciała poczuć ulgę i nie musieć się bać w ogóle nagle nie poczuła żadnej ulgi, ale rozstała się ze mną i do tej pory nie mamy żadnego kontaktu:). Nie daj sobie wmówić, bo nerwica każe Ci wierzyć w to, że to wina Twojego chłopaka, że nie śpisz w nocy albo boisz się rozstania, no i że to nie powinna być tak jak jest teraz;)
×