Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ezekiel

Użytkownik
  • Postów

    165
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ezekiel

  1. Bezradna89, pamiętaj, że życie z nerwicą to sztuka małych kroków. Uciekanie sprowadzi Cie na manowce życia - a więc tam gdzie nigdy nie zaznasz spokoju. Im dłużej będziesz ten lęk ignorować i uciekać od Niego tym silniejszy będzie. Sama udowodniłaś sobie, że teraz nerwica czepiła się zupełnie innej myśli. Będzie się czepiać, ale to nie znaczy, że nie możesz być szczęśliwa z chłopakiem. Dasz radę - uwierz mi. Każdy kolejny nawrót będzie słabszy bo nerwica jakby żyje swoim życiem, chce Cie zwodzić, okłamywać, oszukiwać, jeśli kolejne próby nie będę przynosić rezultatu to osłabnie, odechce się jej Cie nękać :) zwyciężysz!
  2. zmeczona123, to jest istota nerwica - lęk przed lękiem :) dlatego wszystkie mechanizmy obronne są patologiczne - bo ciągną umysł tylko do poczucia normalności i ulgi :)
  3. LOCKE8848, przeciążenia nie tylko te fizyczne, ale zwłaszcza te związane z braniem na siebie zbyt dużej ilości obowiązków. Mierz siły na zamiary mówią - jeśli się przeceni swoje możliwości to próby sprostania tym wymaganiom przynoszą nie tylko załamania nerwowe, zawód, smutek, brak wiary w siebie co wiąże się z niepowodzeniami, albo gorszymi niż oczekiwane wynikami (zwyczajnie przez nadmiar obowiązków, a nie brak umiejętności), ale także właśnie objawy somatyczne - u Ciebie mogło tak być, ale nie jest to oczywiście diagnoza, a jedynie przypuszczenie. Skontaktuj się z lekarzem psychiatrą. Nic nie tracisz. Nie jesteś wariatem. Nerwica to nie schizofrenia ani nie psychoza. Nerwica to podłoże psychologiczne różnych objawów, być może także tych Twoich. Sama mogła się ujawnić dopiero właśnie w momencie kiedy wszystko "zwaliło" Ci się na głowę. Lekarz pomoże Ci jakoś to zwalczyć, znaleźć drogę :)
  4. Ezekiel

    POMOCY !!!

    miki8510, sam się nakręcasz, a to tylko potęguje objawy :) stres może być pierwszym elementem reakcji łańcuchowej, brak snu, panika, kołatanie serca itd... wszystko to często wynika jedno przez drugie. Po pierwsze postaraj się odpocząć, zrelaksować, wyspać. Jeśli to osłabi objawy to i stres myślę się zmniejszy i reakcja łańcuchowa ruszy w drugą stronę :) jeśli nie - będziemy szukać dalej.
  5. Olivandera89, Twój narzeczony dał Ci poczucie bezpieczeństwa. Poznając go zapełniłaś pustkę, która nękała Cie całe życie, pustkę emocjonalną. Miałaś ogromną potrzebę bycia dostrzeżoną, ważną, oblaną miłością przez wzgląd na brak tego uczucia w młodości. Przez wzgląd na brak rodziców. Synek też był odskocznią do momentu kiedy przestał aż tak bardzo zajmować czas by móc pozwolić Ci skupić się na brakach. Pustka, którą odczuwałaś wróciła. Dlaczego? Ponieważ masz coraz więcej czasu na odczuwanie samotności. W Twoim wypadku to forma uzależnienia od towarzystwa, zrozumienia, poczucia bliskości. Nawet na tu na forum łatwiej Ci będzie to znieść nie przez fakt odnalezienia faktycznej drogi do wyzdrowienia, ale przez sam fakt, że ktoś Cie rozumie i się z Tobą kontaktuje. To uzależnienia spycha Cie na manowce nerwicy - na drogę gdzie szukasz już tylko ulgi. Stąd szukasz kogoś z kim mogłabyś porozmawiać. To właśnie te kilka słów otuchy - to ta ulga, której szukasz - powiem Ci kilka słów otuchy - jest wielu ludzi z Twoim problemem i większość z nich ma to już za sobą. Trzeba tylko chcieć z nerwicą wygrać, nie uciekać. Myślę, że to jest właściwa otucha - że droga przez konfrontację prowadzi do chwili, w której otucha nie będzie Ci potrzebna, a może nawet to Ty tej otuchy będziesz udzielać innym. Nerwica zawsze wraca, zwłaszcza kiedy jest się pewnym, że się wygrało i już nerwicy nie ma. Wygraną przynosi dopiero świadomość, że obecność nerwicy wcale nie jest straszna, że lęk nie jest straszny, kiedy przestajesz bać się... bać, wtedy nerwica odchodzi do lamusa. Oczywiście przyjdą momenty kiedy znów będziesz się bała, ale już nie samego lęku, a jakichś sytuacji, ale wtedy już będziesz wiedziała jak z nerwicą sobie radzić i już to wszystko nie będzie takie uciążliwe. Zamień więc otuchę, poczucie szczęścia, bliskości na sens. Przewartościowanie w nerwicy jest ciężkie, ale stawiaj sobie za cel kiedy Twojego narzeczonego nie ma przy Tobie na przygotowywanie domu na jego powrót, na jakieś domowe prace, zajmowanie się maleństwem. Na sens każdego dnia. Pamiętaj, nie ma innego życia niż to teraz. Żyj więc dniem, chwilą, nadawaj sens każdej z tych chwil, a nie tylko tym, w których partner jest obok, a życie będzie łatwiejsze :)
  6. Ezekiel

    Nawrót nerwicy ???

    insomnia-one, dokładnie tak jest - brakuje dystansu - ten dystans, gdyby był naturalny u nerwicowców to zapewne nerwica by nie istniała. Problem polega też na tym, że nerwica jest jak ta "racja" - każdy ma swoją. Stąd każdy wie lepiej od drugiego - rzecz w tym, że to właśnie indywidualność każdego z przypadków sprawia, że i objawy i sposoby radzenia sobie z nerwicą są inne. Dystans pomógł by to sobie uświadomić, stanąć gdzieś z boku własnej nerwicy i jej specyfiki, dzięki czemu łatwiej byłoby porównać nie tylko same metody radzenia sobie z nią, ale przede wszystkim znaleźć podobieństwa i różnice przejawów u każdej z osób. To przecież zupełnie jak z chorobami fizycznymi czy treningiem, rozwojem - plan zawsze dobiera się indywidualnie. W przypadku nerwicy ma to znaczenie szczególne, a takie forum powinno być raczej miejscem szerzenia podpowiedzi, a nie całkowicie niepodważalnych rozwiązań. W przypadku JKB może być to nawracająca nerwica - ta w końcu lubi wracać, może być to też związane z gorszą pogodą, a więc okolicznościami sprzyjającymi nasilaniu się objawów nerwicy, ale także z malejącą wrażliwością na leki - taka forma uzależnienia, a zarazem przyzwyczajenia organizmu do leków. Żadnej z wymienionych nie można jednak bagatelizować. Najważniejszym jest stawienie czoła samej nerwicy lękowej, nie uciekać od lęków. Jeśli objawy się nasilą, skontaktuj się z lekarzem lub psychologiem. Celem pocieszenia warto dodać, że do nawrotów człowiek również się przyzwyczaja, zupełnie jak do leków i staje się na nie mniej wrażliwy, stąd objawy czasowo ustępują, ważne jest jednak by od początku obrać właściwą drogę walki, konfrontować się z lękiem. Nieumiejętność radzenia sobie z objawami oraz nawrotami może potęgować poczucie beznadziejności i pustki czy też, bezsilności wobec nawrotów. Ma to związek z uczuciem wygranej nad nerwicą i kiedy w momencie nawrotu okazuje się, że jednak się nie wygrało, człowiek wpada w takie poczucie beznadziejności, bezsilności, spadku własnej wartości itd.
  7. paolcia22, jesteś w tej nerwicy bardzo lękliwa. To stąd bierzesz wszystko do siebie. Dokładasz sobie "obowiązków", a więc co za tym idzie odpowiedzialności. Napisałem obowiązków w cudzysłowie ponieważ ta odpowiedzialność, którą na siebie bierzesz jest tylko wirtualna i wykreowana przez Twoją wyobraźnię. Zostając w domu i mając dwójkę dzieci masz wystarczająco dużo czasu by tworzyć projekcje strachu. Sama napisałaś, że bierzesz wszystko do siebie, czujesz się więc odpowiedzialna za dzieci, za męża, boisz się więc o to co się stanie z nimi jak zemdlejesz, jak Ciebie zabraknie, a jednocześnie o to czy Tobie ktoś pomoże. Czujesz się na siłę odpowiedzialna za coś co jest poza Twoim zasięgiem, a więc za jakieś losowe zdarzenia. Ktoś kiedyś podał świetny przykład nerwicowca, który uciekał się do zapewniania bezpieczeństwa swojej rodzinie przez chorobliwe lęki co do możliwości krzywdy. Kupił więc inny samochód, zmienił mieszkanie, odwoził dzieci do szkoły, żonę do pracy, przez co sam miał coraz mniej czasu dla siebie i coraz więcej problemów z organizacją tego czasu. Czy w ten sposób zapewnił im większe bezpieczeństwo? Oczywiście, że nie. To tylko pogłębia więc objawy nerwicy. W Twoim przypadku to jest podobnie. To jest forma popadania w nadmierne wątpliwości i ostrożność. Chciałabyś mieć siłą rzecz też wszystko pod kontrolą, nawet to czego mieć nie możesz co powiększa te wątpliwości i ostrożność. Wszystko to do kupy tylko pogłębia wszelkie somatyczne objawy. Terapia w takich sytuacjach to metoda małych kroczków - tj. forma konfrontacji z lękiem tak aby krok po kroku, przełamując bariery uświadomić sobie, że lęk jest bezsensowny.
  8. mains, być może te wszystkie wady są tylko Twoją projekcją. Zebrałem jednak dla Ciebie religijno-psychologiczną papkę cytatów, które mieszając się powinny niejako naświetlić Ci Twój problem. " Jest wiele powodów, dla których mężczyzna i kobieta odnajdują się i biorą ze sobą ślub. Przede wszystkim mężczyzna zakochuje się w kobiecie lub odwrotnie, a ukochana osoba odwzajemnia to uczucie. Z biegiem czasu zakochanie przeradza się w miłość, która daje odwagę połączenia się na zawsze. Zdarza się jednak, że zakochani dokonują projekcji wielu swoich nieuświadomionych cech na partnera. Zakochanie zawsze wiąże się z projekcją. Zakochuję się w człowieku, który ma w sobie coś, co wprawdzie jest również we mnie, ale co w sobie zaniedbałem. Podziwiając coś u kogoś, mam nadzieję, że sam będę miał w tym jakiś udział. Moim zadaniem winno być uwolnienie się od projekcji i urzeczywistnienie w sobie samym tego, co jest przedmiotem fascynacji w drugim człowieku. Wtedy z zakochania powstaje miłość. Zakochanie uzależnia od innego człowieka. Miłość czyni wolnym. Wielu ludzi zaniedbuje uczynienie kroku prowadzącego od zakochania do miłości. Gdy zakochanie się kończy, rozpada się związek. Człowiek często nie potrafi sprostać zadaniu uwolnienia się od projekcji i nie rozwija w sobie tych cech, które podziwiał u innego. Zdarza się, że partnerzy nieświadomie powtarzają w związkach swoją przeszłość... ...Podstawowe prawo psychologii mówi, że idziemy śladem tych odniesionych w dzieciństwie psychicznych urazów, których sobie nie uświadamiamy, a co za tym idzie, które nie stały się przedmiotem terapii. Szukamy zatem matki, która będzie nas ranić tak samo, jak czyniła to prawdziwa matka. Albo szukamy ojca, który traktuje nas tak samo mało poważnie, jak nasz prawdziwy ojciec, gdy byliśmy dziećmi. Trudno uciec od tego prawa, ale nie jest ono samo w sobie złe. Pojawia się bowiem dzięki niemu szansa innego niż w dzieciństwie podejścia do tych urazów, które teraz kierują zachowaniem naszym lub partnera. Możemy dzięki temu osiągnąć prawdziwą dojrzałość. Niestety, wielu ludzi zatrzymuje się na poziomie powtarzania przeszłości. Nie dostrzega tego, że ich życiem stale kierują wzory wyniesione z dzieciństwa. Przypisują oni winę innym, zamiast pójść drogą wspólnego rozwoju z partnerem." "Osoba z anankastycznymi cechami osobowości „z zewnątrz” będzie wyglądała na skupioną, skoncentrowaną, pochłoniętą wykonywaną pracą lub inną czynnością, natomiast mniej dokładnie wyczuwającego sferę emocjonalną i to, co dzieje się w związkach z innymi osobami, bez tendencji do angażowania się w spontaniczna zabawę. Codzienne relacje osoby anankastycznej mogą mieć charakter formalny i mogą być utrzymane w poważnym tonie; tacy ludzie mogą nie reagować rozbawieniem w sytuacjach, w których inni tak reagują. "Według teorii psychodynamicznej podstawowe problemy osób z osobowością anankastyczną dotyczą kwestii kontroli, poczucia winy oraz procesów, w którym jakieś uczucia/skojarzenia są przenoszone z jednego obiektu na inny lub są izolowane. Według prof. McWillimas „podstawowy konflikt afektywny u osób obsesyjnych i kompulsywnych to wściekłość (na bycie kontrolowanym) versus strach (przed potępieniem lub ukaraniem)”.1 Związane z tym poglądem teorie mówią o znaczeniu poczucia winy u osób z tego rodzaju konstrukcją osobowości. W ten sposób przyjmuje się, że u podstaw osobowości anankastycznej leżą pewnego rodzaju głębsze problemy związane z taką tematyką, jak: poczucie kontroli, poczucie winy, stłumiona złość oraz obawa przed oceną ze strony innych oraz własną złością. Z takimi uczuciami i problemami trudno sobie poradzić, dlatego osoby anankastyczne używają określonych mechanizmów obronnych. Jeden z pacjentów z cechami osobowości anankastycznej prowadząc samochód, po wyminięciu rowerzysty zawsze sprawdzał kilka razy w lusterku wstecznym, czy nic mu nie zrobił, czy rowerzysta nadal jedzie. W przykładzie tym można dostrzec z jednej strony obawę, że mógłby wyrządzić rowerzyście jakąś krzywdę, z drugiej zaś zabezpieczanie się przed tą myślą poprzez sprawdzanie. W ten sposób dochodzimy do drugiej istotnej cechy osób anankastycznych, czyli przemieszczania obaw, myśli, impulsów na coś lub kogoś innego, a następnie sprawdzanie, kontrolowanie tego, na co zostały one przeniesione. Jak pisze cytowana wyżej autorka: osoby obsesyjne „używają przemieszczenia, szczególnie w odniesieniu do złości, kiedy przenosząc ją z oryginalnego źródła na ’uzasadniony‘ cel, mogą żywić to uczucie bez wstydu”.1 To zjawisko przemieszczania będzie łatwo pojąć, jeśli przypomnimy sobie złość na kogoś, wobec kogo nie możemy tej złości wyrazić wprost. Złoszcząc się na kogoś zastępczego po konflikcie z szefem, posługujemy się mechanizmem przemieszczenia złości. U osób z osobowością anankastyczną jest to co prawda zjawisko bardziej złożone, ale przykład pozwala zrozumieć sam mechanizm. Inne sposoby radzenia sobie przez osoby anankastyczne z leżącymi głębiej problemami to: racjonalizacja, moralizacja, intelektualizacja i izolacja problemów. Osoba taka może zamieniać treść swojej problematyki na kategorie rozumowe: racjonalne lub moralne i religijne. W ten sposób pojawia się zjawisko obserwowane przez terapeutów tych osób – że ich uczucia są stłumione, niedostępne, poddane racjonalizacji. Osoby te pytane, co czują, mogą odpowiadać na takie pytanie, opisując to co myślą. Poniżej dwa przykłady ilustrujące te sposoby radzenia sobie oraz ich koszty. „Wdowa, która nieustannie roztrząsa szczegóły organizacji pogrzebu męża, z zaciśniętymi ustami zamieniając żałobę w gorączkową krzątaninę, nie tylko odbiera sobie okazję do efektywnego przeżycia swego żalu, ale też pozbawia innych ulgi, którą odczuliby, oferując jej pocieszenie.” „Osoba piastująca kierownicze stanowisko odmawia sobie odpowiedniego odpoczynku i rekreacji, krzywdząc przy tym swoich podwładnych, ponieważ z własnych zasad czyni powszechnie obowiązujące reguły i oczekuje od nich takiej samej postawy, jak swoja.”1 W przykładach tych można dostrzec następujące zjawiska dotyczące osobowości anankastycznej: omówione powyżej mechanizmy obronne przemieszczenia i racjonalizacji – kobieta po utracie męża nie zajmuje się swoją żałobą, tylko ceremonią, i z pewnością uzasadnia swoje postępowanie tym, że tak przecież być powinno, obie opisane osoby nie potrafią przyjąć wsparcia, ciepła emocjonalnego od innych osób, zaakceptować odpoczynku, odprężenia – zamiast tego koncentrują się na zadaniach i produktywności, obie opisane osoby oczekują, że inne osoby będą postępowały tak samo jak one (wspomniany szef będzie oczekiwał, że podwładni będą mieli taką samą postawę, jak on), osoby te są zdolne do miłości i przywiązania, ale mają trudność z wyrażaniem czułości bez lęku i wstydu, dlatego mogą zmieniać kontakty emocjonalne w bardzo sformalizowane i zracjonalizowane. Nie są to wszystkie sposoby radzenia sobie z leżącymi głębiej problemami, jakie wykorzystują osoby anankastyczne, ale dwa główne z nich. Dwa inne, o których można wspomnieć, to mechanizm anulowania (tak jak Lady Makbet, która myła ręce po rzeczywistej zbrodni – w przypadku osób anankastycznych pewne czynności mogą je w ich mniemaniu magicznie chronić przed niebezpieczeństwami, które sobie wyobrażają) oraz reakcja upozorowana, polegająca na robieniu odwrotności tego, do czego osobę tę skłaniają jej głębsze impulsy i pragnienia. Osoby te często popadają w nadmiar wątpliwości i ostrożności, co jest uznawane za jedną z cech diagnostycznych osobowości anankastycznej. Mogą mieć również trudności z dokonywaniem wyboru – obawiają się, że każdy wybór mógłby okazać się niedobry. Mogą próbować zachować do końca wszelkie alternatywy postępowania, aby podtrzymać psychiczną kontrolę nad wszystkimi możliwymi wynikami swoich potencjalnych działań. Czasami prowadzi to do paraliżu w podejmowaniu decyzji lub pogubienia się z powodu niezdecydowania. „Niefortunną konsekwencją psychiki obsesyjnej jest skłonność do opóźniania decyzji i zwlekania z nią tak długo, aż zewnętrzne okoliczności dokonają wyboru za jednostkę”, pisze prof. McWilliams." "W nerwicy natręctw fobie występują stale w określonych sytuacjach (w rzeczywistości mało niebezpiecznych) i mają powtarzający się charakter. Nieupostaciowiony lęk zmienia się na racjonalny. Chory źle znosi nieracjonalny lęk, więc znajduje logiczne powody, że ma z czym walczyć. myśli o charakterze reakcji, których celem jest neutralizowanie nieprzyjemnych konsekwencji natrętnych myśli przy pomocy czynności, czyli: myśl natrętna -> nadawanie jej znaczenia (zagrożenie) -> reakcja uczuciowa (niepokój, lęk) -> działanie (unikanie lub neutralizowanie lęku) ... chwilowa ulga, ale znowu pojawia się myśl. Terapia polega na tym, żeby osoba zaprzestała neutralizowania. Aby doświadczyć braku neutralizacji. Odbywa się to metodą małych kroczków, stopniowo redukuje się liczbę powtarzania danej czynności." Tak pokrótce przekładając na Twoją sytuację - nerwica wywołuje lęk, ten nieupostaciowiony > ciężko jest znieść Ci taką formę lęku, dlatego znajdujesz sobie powód (to ta wspomniana chora racjonalizacja), wymyślasz logiczny powód, pierwszy lepszy, żeby mieć wrażenie, że z czymś walczysz > pojawia się myśl, która staje się natrętną (założę się, że facet nie był pierwszą przyczyną lęku, ale jako, że tamte udało się zwalczyć to w końcu stanęło na nim) - ta myśl natrętna to, że jednak nie kochasz faceta > reakcja uczuciowa (lęk i niepokój się wzmaga, bo pojawia się sprzeczność uczuciowa - to Twój facet, bardzo Ci na nim zależy, ale jednak lęk każe Ci wierzyć, że nie kochasz, pojawiają się wahania uczuciowe, sprzeczne uczucia, chorobliwa ambiwalencja - jednocześnie kochasz i nie kochasz co wzmaga uczucie lęku) > działanie przez unikanie lub neutralizowanie lęku, a więc uciekasz, od swojego faceta, boisz się tego co może się okazać, że już nie kochasz, że nie pokochasz > po odejściu pojawi się ulga, ale znów pojawi się myśl natrętna i znów będziesz szukać przyczyny (tak jak w przypadku innych lęków). Terapia polega na tym, żeby osoba zaprzestała neutralizowania. Aby doświadczyć braku neutralizacji. Odbywa się to metodą małych kroczków, stopniowo redukuje się liczbę powtarzania danej czynności. W twoim przypadku musisz walczyć małymi kroczkami z tym uczuciem lęku przed partnerem. Dodatkowo warto dodać, że ewidentnie stosujesz te metody przeniesienia - przenosisz swoją złość i lęku właśnie, które są związane z tym, że nie mają źródła na jakiś konkretny cel - w tym przypadku faceta, tak aby móc znosić te uczucie bez wstydu i braku zrozumienia, nierealności - nadajesz im sens, bo przecież bezsensowny lęk i złość dają poczucie, że się wariuje. Jest to też zarazem racjonalizacja (ta bezsensowna), zamienia się problem bezpostaciowego lęku na jakąś racjonalną formę, a uczucia stają się stłumione i niedostępne. Wreszcie przez nadmiar wątpliwości i ostrożności, a więc w obawie przed przyszłością (nie wiem czy go kocham, czy będę go kochała, czy nie zmarnuje sobie życia, a wiec sytuacji, które są tylko naszą wyobraźnią) nie tylko starasz się uciekać od problemu, ale jednocześnie boisz się tej ucieczki, a więc czekasz aż ktoś podejmie decyzję za Ciebie, a więc przeszukujesz fora by móc zwalić winę i odpowiedzialność za swoją decyzję na kogoś innego. To automatycznie wzmaga poczucie ulgi - „Niefortunną konsekwencją psychiki obsesyjnej jest skłonność do opóźniania decyzji i zwlekania z nią tak długo, aż zewnętrzne okoliczności dokonają wyboru za jednostkę”, pisze prof. McWilliams. Jeszcze raz przypominam cechy wymienione wyżej: - opisane osoby nie potrafią przyjąć wsparcia, ciepła emocjonalnego od innych osób, zaakceptować odpoczynku, odprężenia – zamiast tego koncentrują się na zadaniach i produktywności, - opisane osoby oczekują, że inne osoby będą postępowały tak samo jak one (wspomniany szef będzie oczekiwał, że podwładni będą mieli taką samą postawę, jak on), - osoby te są zdolne do miłości i przywiązania, ale mają trudność z wyrażaniem czułości bez lęku i wstydu, dlatego mogą zmieniać kontakty emocjonalne w bardzo sformalizowane i zracjonalizowane.
  9. Joanna789, postaraj się bardziej szczegółowo opisać sytuację. Jakie masz odczucia wewnętrzne i somatyczne. Jak wyglądała sytuacja wcześniej, czy wydarzyło się coś co spowodowało, że nagle wszystko się zaczęło czy raczej stopniowo to w Tobie narastało. Jak objawia się Twoja wewnętrzna nienawiść, o czym myślisz kiedy się budzisz w nocy i kiedy nie możesz zasnąć.
  10. MARIAN1967, no bo w istocie te przewartościowania i konfrontacje zawsze są skuteczne, ale niezwykle ciężko jest tego wszystkiego dokonać, namówić do tego osoby w nerwicy. Nie wiem ile to u Ciebie trwało, ale domyślam się, że nie był to jakiś łatwy i krótki proces. Nerwica zawsze znajduje luki w słabościach charakteru i tylko niewiarygodnie silna wola jest to w stanie przezwyciężyć. Im silniejsza jest wola tym szybciej można z nerwicą wygrać. Ty musisz mieć naprawdę silną wolę, wolę wyzdrowienia, wolę zmian. Nie lubię odnosić się do muzyki, ale jest taki hip hopowy kawałek, który głosi zacne w istocie hasło: "Nie bój się zmiany na lepsze". To doskonale opisuje kierunek drogi do uzdrowienia. Cieszy mnie fakt, że Ty doskonale wiedziałeś jak to wszystko osiągnąć i tak właśnie zrobiłeś. Są przypadki - tak jak moja dziewczyna - gdzie taki efekt osiąga się naprawdę malutkimi kroczkami, przełamując wewnętrzne bariery. Ja z zawodu jestem specjalistą ds. marketingu sportowego i sportowcem zarazem. Jednak pomaganie ludziom w nerwicy, a raczej staranie się w pokazywaniu kierunku, na drodze do którego sami sobie mogą tacy ludzie pomóc jest moją jakby wewnętrzną misją/hobby - jak sam masz napisane w podpisie. Ma to związek z moją dziewczyną i bardzo osobistymi przeżyciami. Mam nadzieję, że choć trochę pomogę tym ludziom. Było bowiem blisko, że przez własną ignorancję i jakieś zaściankowe myślenie sam sobie bym tylko zaszkodził i dziewczynie również. Nadrabiam bardzo, powoli pomagam Nam i bardzo dużo rozmawiam z psychologami, psychiatrami, samymi chorymi (wiele jest osób, które z nerwicą już wygrały), co pomaga mi tworzyć jakieś wewnętrzne przemyślenia, wyciągać wnioski i dzielić się nimi, a jeśli te pomogą komuś w wygranej to będę szczęśliwy naprawdę! Jest już kilka osób, które twierdzą, że im pomogłem w taki czy inny sposób i wierzę, że tych będzie więcej, nawet jeśli nie ja im pomogę to chcę widzieć ludzi, którzy sobie z tym radzą i wychodzą z tego:).
  11. Lęk też może być formą natręctwa. Na przykładzie mojej dziewczyny - w nerwicy lękowej, lęk jest uogólniony i wolnopłynący, natomiast jest też nieustanny i czasami nawet narastający. Jej mechanizm obronny kazał szukać przyczyny, szukać dotąd aż znajdzie stąd dwojako stał się natręctwem, po pierwsze sam w sobie nękał ją niemal cały czas, po drugie wreszcie zmusił ją do natrętnego poszukiwania przyczyny lęku, co jak wiadomo w nerwicy lękowej jest absurdalne, ponieważ lęk jest tym "tygrysem", którego stworzyła wyobraźnia. To oczywiście działa także w drugą stronę - wszelkie natręctwa są właśnie podszyte lękami - nerwicowcy zmuszeni są do wykonywania rytuału by ulec złudnemu poczuciu ulgi i pokonania natręctwa. Po prostu trzeba dopełnić rytuału, ponieważ chorobliwe uczucie zmusza do uwierzenia, że niewykonanie tegoż rytuału prowadzić będzie do jakiejś nieokreślonej "katastrofy". Jest to oczywiście forma ucieczki od lęku do rytuału (natręctwa). Uczucie lęku w takim przypadku jest tak silne, a przede wszystkim lęk przed lękiem właśnie, że ucieczka staje się koniecznością wręcz, choćby i kosztem bliskich osób.
  12. MARIAN1967, schizofrenia powiela objawy i zaburzenia nerwicowe. Często bardzo bliźniacze. Do tego oczywiście dochodzą psychozy etc, ale same zaburzenia są bardzo zbliżone. Oczywiście to co piszę nie jest formą wmawiania Ci, że Twój przypadek jest dokładnie taki sam jak inny. Podobnie zresztą same objawy nerwicy nie świadczą o stanie chorobowym. Trauma, tragedia, permanentny brak pracy, - często wprowadzają w depresję, jakieś zaburzenia nerwowe - to normalne. Człowiek jest przyzwyczajony do uczucia spokoju - jeśli coś go z tego wytrąci to siłą rzeczy można się pogubić. Mówimy jednak o świadomym dokładaniu sobie obowiązków przy absolutnej nieświadomości co do konsekwencji. To tak jak pisze ekspert_abcZdrowie - pewna forma systemu - praca i dokładanie sobie obowiązków jest formą ucieczki od uczucia niepokoju, a jednocześnie pogłębiając to uczucie w perspektywie czasu przez przemęczenie i niesprostanie narzuconej sobie odpowiedzialności. Twój przypadek jest jak każdy inny - wyjątkowy. Potrafisz świadomie podejmować te zadania i cele, a mimo to nerwica i tak walczy prawda? Gdyby wszystko było w pełni świadome, włącznie z poczuciem lęku, beznadziejności itd. To wystarczyłoby przewartościować cały system zachowań, zmienić przyzwyczajenia i ograniczyć obowiązki i nigdy już z problemem nerwicy nie miałbyś do czynienia. Wszystko to tylko teoria i my o tym doskonale wiemy. Nie zrozumiemy tego do końca jeśli nawet osoby cierpiące na nerwicę tego zrozumieć w pełni nie mogą. Puenta jest jednak taka, że poruszone zdanie, iż problem dokładania obowiązków, pracoholizmu etc. dotyczy głównie osób znerwicowanych być może po prostu było źle sformułowane. Powiedzmy to może inaczej - osoby z nerwicą dużo "chętniej" uciekają się do pracoholizmu, dokładania obowiązków i celów - właśnie by jakoś poprawić swoje poczucie własnej wartości. Być może właśnie dlatego, że w nerwicy analiza lubi opierać się o własną osobę i problemy, których zdrowa osoba nie dostrzega. Tak jak zauważyłeś zresztą słusznie - u osób zdrowych objawy nerwicowe pojawiają się przy traumatycznych / trudnych zdarzeniach losowych. W nerwicy te problemy zwykle tworzą się same. Podam przykład może z życia mojego związku ze znerwicowaną dziewczyną (nerwica lękowa ze sporadycznymi psychozami) - zwykły człowiek nie szuka problemów w przyszłości bo przyszłość nie istnieje. Planuje, ale nie szuka problemów - jak głosi stare porzekadło - jeśli chcesz znaleźć problem to go znajdziesz. Moje dziewczyna potrafiła znaleźć dwa problemu umiejscowione w dalekiej przyszłości skrajnie przeciwległe w przeciągu 24 godzin. Pierwszy głosił - boję się, że mogę przestać Cie kochać, drugi - boję się, że Cie nie pokocham tak jak Ty mnie - oba powody były dla Niej świetnym powodem do rozstania. Rozumiesz tą chorą tendencję, prawda? Znalazła problem, którego tak na dobrą sprawę nie było i bała się czegoś co w zasadzie może nie mieć miejsca nigdy. Wyobraź sobie parę narzeczonych, których targają wątpliwości tuż przed ślubem - myślą sobie "Boże, a co jeśli za parę lat okaże się, że to nie to" czyż ta wizja nie jest świetnym powodem do rozstania? Do czego zmierzam? Podobnie jest z dokładaniem sobie pracy. Nie mylmy ambicji z koniecznością dowartościowania się. Chodzi o sam cykl - ciągłe dokładanie pracy, uciekanie w nowe obowiązki. U Ciebie jak mówisz nerwica pojawiła się dopiero po nakładaniu sobie tych obowiązków, ale być może Twoje dokładanie sobie obowiązków celem uzyskania jakiegoś dowartościowania (przez miłość, pochwałę etc) było swego formą predyspozycji do nerwicy. Pytaniem kluczowym wydaje się być to o przyczynę-skutek. Sam napisałeś, że różne są przyczyny dodawania sobie obowiązków. U Ciebie była to przyczyna, u innych może być to skutek.
  13. MARIAN1967, musisz pamiętać także, że system nerwowy zdrowego człowieka reaguje zupełnie inaczej na różne obciążenia niż u nerwicowca. Po pierwsze w nerwicy mamy do czynienia ze skłonnością do wyolbrzymiania problemów przez te ciągłe analizy, nieustającą potrzebę odczuwania pewności w różnych kwestiach życia. Po drugie tak jak pisze ekspert_abcZdrowie, przez ten brak pewności i ciągłą analizę człowiek wpuszcza się w to tzw błędne koło co tylko poszerza wątpliwości, a to co do własnej wartości, a to co do możliwości, uczuć, sensu etc. właśnie przez branie na siebie coraz więcej. Wreszcie po trzecie - w nerwicy dochodzi to ciągłe dokładanie sobie obowiązków, celów, problemów co w zasadzie ma pomóc uzyskać tą utraconą pewność siebie, a tylko ją wzmaga. Zdrowy system nerwowy potrafi racjonalizować możliwości ciała i umysłu w stosunku do czasu i problemów - potrafi ocenić na co i kiedy może sobie pozwolić oraz ocenić realne szanse na powodzenie tudzież nie. Wiadomym jest, że gdy zdrowy umysł dojdzie do wniosku, że obowiązki i cele, które stoją przed nim są nierealne do zrealizowania/osiągnięcia to stara się jakoś wartościować je tak by w razie potrzeby móc zrezygnować z tych najmniej wartościowych. W przypadku nerwicowców jednak taka sytuacja wprowadza w poczucie beznadziejności, płaczliwość, takie uczucie "ciężkości" życia, często także uciekanie od wszystkich problemów naraz. Takie osoby rezygnują zwykle wtedy automatycznie z moralnych obowiązków - w pierwszej kolejności z pomocy w problemach najbliższych, później często próbują całkowicie zdewaluować jakieś cele, zwłaszcza te tymczasowe (opuszczę zajęcia, zachoruję, dziś nie zobaczę się z partnerką, zjem obiad u rodziców albo w ogóle nie zjem, etc.), w najgorszych wypadkach rezygnują z długoterminowej odpowiedzialności zawieszając edukację, zmieniajac/rzucając pracę, odchodzą od partnerów - wszystko to wiąże się z lękiem przed odpowiedzialnością, którą sami sobie narzucili. Stąd też to poczucie beznadziejności, obojętności - wszystko prowadzi do ucieczki, ucieczki, która jest formą ulgi, a ulga jak wiadomo to tylko doraźny środek, a często nawet pogłębiający nerwicę. To bardzo złożony problem i każdy ma jakąś indywidualną ścieżkę. Fakt jest taki, że przy zaburzeniach nerwicowych bardzo ciężko jest sobie z tym poradzić, ponieważ system nerwowy człowieka cierpiącego na nerwicę nie jest zdolny do trzeźwej racjonalizacji.
  14. mains, to zdanie jest pierwszym krokiem, który wykonałaś od powrotu na to forum w celu wyzdrowienia:). Teraz może robi co chce, ale zelżeje i wygrasz z Nią wtedy. Wtedy już sobie uświadomisz, zaakceptujesz i przygotujesz się do nawrotów i już nie będzie takich problemów:) karola21101987, masz bardzo dużo racji! napoleon, to o czym piszesz faktycznie nie bardzo tu pasuje. Nie wszystkie terminy psychologiczne są rozsądne. Współuzależnienie jest patologiczną formą miłości, ale nadal jest formą miłości. Nie ma tu zazwyczaj mowy o skrzywionym obrazie miłości, a raczej miłości, która sprzyja rozwojowi chorych postaw jak przesadna kontrola, opieka itd. Sam termin tyczy się jednak związków w pewnym sensie dysfunkcyjnych, w których jedno z partnerów jest uzależnione. W tych przypadkach nie ma mowy o litości, góruje zawsze egocentryzm. Współuzależnienie jest problemem w miłości, nie jest raczej formą zastępczą dla niej. Bez miłości nie byłoby współuzależnienia. To forma skażonej chorobą miłości. Taka nadopiekuńczość nie jest ani gorsza ani lepsza od nerwicy, która powoduje brak wyższych uczyć. To subiektywna opinia tego co gorsze - czy trwanie w chorobliwej miłości czy jej kompletny brak. Jedno i drugie jest chore i nienormalne. Coraz więcej ludzi nie radzi sobie z wymogami stawianymi przez rzeczywistość kapitalistyczną. Coraz gorzej radzą sobie z tygrysami, które rosną w ich głowach w siłę. Stąd chwiejność emocjonalna i wiele patologicznych wręcz objawów chorobowych, zaburzeń nerwowych. To można wyleczyć, ale świat i wymogi, które stawia w tym nie pomagają! Pierwszym krokiem jest zawsze skonfrontowanie się z własnymi problemami, po pierwsze świadomość po drugie akceptacja, po trzecie - mierzenie się z lękami! Powoli, krok po kroku. Dacie radę - wierzę w Was :) Optymizm będzie sam dojrzewał w Was samych kiedy będziecie pokonywać kolejne etapy walki z nerwicą - zobaczycie! :)
  15. Spes, powinnaś natychmiast skontaktować z lekarzem psychiatrą. W pierwszej kolejności porozmawiaj o tym z rodzicami. Masz jak najbardziej psycho-somatyczne objawy nerwicy, ale to co martwi to psychozy, które miewasz. To oczywiście na podstawie tego co sama piszesz, a nerwica ma to do siebie, że ciężko jest być obiektywnym, o ile oczywiście w ogóle można mówić o obiektywnej opinii względem samego siebie. W nerwicy jednak skrajne wyolbrzymianie jest naturalne. Jeśli jednak Twoje przywidzenia i omamy słuchowe są prawdą to może być to objaw zaburzeń schizofrenicznych. Dlatego koniecznie skontaktuj się z lekarzem. Podejrzewam, że nie obejdzie się bez farmakoterapii. Nerwica i psychozy nasilają się wraz z narastającym uczuciem niepokoju, stąd konieczność uspokojenia Cie, najlepiej za pomocą leków w pierwszej kolejności. Nie czekaj z tym!
  16. mains, widzisz sprawa wygląda następująco. Tak po prostu jest w nerwicy. Skupia się na sprawach, które nas bolą. Jeśli faktycznie nic nie czujesz to co Cie boli? Czemu tak uparcie szukasz rozwiązań na forach. Skoro jest Ci obojętny to po prostu to olej. Jeśli chcesz znaleźć problem to zawsze go znajdziesz - nikt nie jest doskonały. Chcesz się uwolnić od lęku, od niepokoju, od cierpienia, nie myślisz teraz o uczuciach. Nerwica jest egoistyczna, ale boisz się, że go skrzywdzisz, a jeśli tak to dlaczego? Przecież jest Ci obojętny, więc dlaczego się o to boisz? Myślisz, że po prostu jesteś wrażliwa? Wcale nie! Nerwica czyni Cie egoistyczną, Twoje ego każe Ci wierzyć, że to nie miłość bo stworzyło jakiś chory jej obraz. Czepiasz się problemów, swojego cierpienia w tej nerwicy. Wcale nie jesteś wrażliwa na ludzką krzywdę - czy równie mocno przeżywasz krzywdę emocjonalną Twoich kolegów, znajomych, obcych Ci ludzi?! Nie!!! No, ale przecież On nie jest Ci obcy? Czy aby na pewno? Przecież jest Ci obojętny! Nagle stałe się obcy! Nie chcesz się nawet przytulać, więc jest Ci obojętny i obcy. Czemu więc bardziej martwisz się o jego krzywdę niż o krzywdę innych? Wciąż wierzysz, że to Twoja dobroduszna postawa każe Ci się martwić o czyjeś dobro? Nie! To coś co czujesz, to ta więź, przywiązanie, która jest formą miłości. Żadne uczucie nie jest stałe i takie samo. W nerwicy wahania uczucia są dowodem dla chorego na brak miłości, a to tylko ślepa wiara w osiąganie pewności. Ludzie często szukają na próżno, zmieniają partnerów i co? Nigdy nie znajdują szczęścia, bo ciągle skupiają się na problemach. Szczęście jest tuż obok, jeśli nie potrafisz się cieszyć z tego co już masz to co w istocie da Ci szczęście? Zapełni pustkę, potrzeby tymczasowe, ale pojawią się nowe i znów będziesz uciekać. Szukanie stało się dla Ciebie celem samym w sobie! Nie chcesz znaleźć, chcesz szukać :) Pytam raz jeszcze - czemu nie chcesz zaakceptować tego, że to wszystko jest chore - skoro wiesz, że to nienormalne co powstrzymuje Cie od akceptacji i zrozumienia? Nie mów, że nie rozumiesz - sama przecież wiesz, że to nienormalne - te Twoje zachowania, myśli, wahania - co więc stoi na drodze do akceptacji?
  17. saturasek, pocieszę Cie - każdy ma tarczycę:) Domyślam się, że chodziło Ci o nadczynność/niedoczynność tarczycy. W Twoim przypadku raczej to pierwsze. Nie ma się czego obawiać. Z nerwicą można wygrać - u Ciebie akurat nerwica wyraża się przez w objawach somatycznych . Dobrze, że zmierzasz z tym do lekarza. Warto jednak już teraz Cie uświadomić, że to nerwicowe objawy - nic się nie dzieję - jeśli będziesz się bał, że to coś poważniejszego to będziesz tylko napędzał te stany. Uwierz - nie ma się czego bać - jeśli to Cie uspokoi to i objawy osłabną :)
  18. black swan, masz rację - to stąd nalegam by zamieniać słowo cierpienie w słowo - uzdrowienie:). Akceptacja to klucz do sukcesu - akceptacja to zrozumienie i pierwszy krok w drodze do pokonania nerwicy. Pierwszy z wielu! KaMa1990, nie wmawiaj sobie, że kogokolwiek obarczasz - jeśli się poddał to być może dlatego, że sama nie zaakceptowałaś swojej nerwicy, nie mogłaś go więc przekonać, że da się z tym wygrać, że to co robisz nie jest normalne. Dopóki sama nie chciałaś tego zaakceptować wierzyłaś, że każde z Twoich zachowań jest w jakimś stopniu "normalne" - nie w znaczeniu powszechnym, ale w sensie stałości tego zjawiska, że Twoje dziwne zachowania są i będą na porządku dziennym. Wierzę jednak, że wszystko można naprawić - znam wiele przypadków schodzenia się związków "z nerwicą" - sam jestem na to żywym dowodem i uwierz mi - szczęście jest tylko kwestią zrozumienia, cierpliwości, czasu i akceptacji nerwicy. Nagle okazuje się, że można prowadzić normalne, a może nawet dużo bardziej uduchowione życie w związku - piękne życie:). Ja co prawda nie doświadczyłem nerwicy, ale przeszedłem kryzys po rozstaniu, cierpiałem przez brak zrozumienia dla nieracjonalnych zachowań mojej dziewczyny, a przede wszystkim w związku, który kontrolowała ta nerwica. Stawiłem jej jednak czoła, pomogłem też mojej dziewczynie stawić jej czoła i teraz ta nerwica jest naszym tragarzem - ciągnie nam torby gdy chodzimy po górach, dźwiga bagaż gdy odwiedzamy plażę (nawet zimą:)). Jest z nami, ale bardziej jest kompanem, jest też pomocną dłonią dla Was, tych wszystkich, którym staram się teraz pomóc
  19. mains, odpowiem pytaniem na pytanie - a dlaczego w ogóle tak Cie to martwi? Dlaczego szukasz na to odpowiedzi? Powiem Ci jak pewna głupawa Pani psycholog - co jeśli to naprawdę nie to? Zostaw go! Nie będziesz już musiała się bać. (Z Twojego opisu wynikało, że sama sprowokowałaś tą kłótnię. Szukasz powodu by sobie ulżyć - chcesz znaleźć pretekst by go zostawić prawda? Szukasz tu potwierdzenia by ten związek zakończyć.) Zanim jednak to zrobisz - sama odpowiedz sobie na to pytanie - dlaczego w ogóle Cie to martwi? Dlaczego szukasz odpowiedzi na te pytania? Nie czułaś nic, żadnej skruchy, nie chciałaś go nawet przeprosić, ale mimo to szukasz odpowiedz na to - więc pytam raz jeszcze - co Cie trapi? Dlaczego to w ogóle Cie martwi? Czy przyzwoitość nie nakazuje przeprosić? Czy nie dziwi Ci, że nie chciałaś go przeprosić mimo, że (co wnioskuje z Twoich wypowiedzi i dziwnych pytań) gdzieś tam uważasz, że powinnaś? Czy czasami to nie są kolejne absurdalne pytania i myśli, czy to nie jest kolejny dowód na chorobliwy charakter tej sytuacji? Czy uważasz, że to jest normalne? Ta psycholog, o której mówię, swego czasu podsunęła mojej dziewczynie odpowiedź - jeśli nie chciałaś go nawet przeprosić, nawet przytulić, nawet martwić się o niego, cokolwiek to znaczy, że może to naprawdę nie to. Łatwo podłapać, to WYDAJE się logiczne - ale ja znalazłem inny punkt zaczepienia, ten właściwy jak dla mnie, zresztą czas pokazał, że to ja miałem rację - zapytałem, dlaczego to ją w ogóle martwi, czy nie zastanawia jej dlaczego boi się tych myśli, dlaczego pomimo tego, że wiedziała, że powinna czuć żal, przeprosić bo przesadziła, nie chciała tego zrobić, czy uważała to wszystko za normalne i zasiałem wątpliwość pod to "tak oczywiste" rozwiązanie. Nie interpretuję Twoich myśli, nie o to mi chodzi - chcę Cie tylko "zmusić" abyś sama zrozumiała mechanizm działania nerwicy (wiele razy wymieniałem cechy, w tym brak odczuwania wyższych uczuć, egocentryzm, brak pociągu, nieuzasadnione wahania nastrojów etc, wszytko co mogłabyś podpisać pod swoją sytuację) i ważniejsze jest byś mogła to zrozumieć. Dopóki nie uświadomisz sobie sama tego jak nienormalne jest to wszystko będziesz czuła albo szukała powodu, dla którego mogłabyś usprawiedliwić przed sobą to co czujesz, czyli nic! Dopóki będziesz wierzyć, że to normalne, że to możliwe, będziesz się czuła usprawiedliwiona by nie czuć nic! By wierzyć, że to nie to, by chcieć i by móc w to uwierzyć. Będziesz czuła się usprawiedliwiona w relacji do każdej chorej myśli i obojętności wobec partnera. Będziesz obwiniać wręcz jego za ten stan rzeczy! To absurd! Zrozum to wreszcie :)
  20. mains, oczekujesz nierealnego. Nie zrozum mnie źle, ale sama widzisz tu swoją winę. Prowokujesz sytuacje by móc usprawiedliwić swoją nerwicę. Sama wiesz, że kłócisz się o coś co nie ma sensu, ale jak już się pokłócisz to masz pretekst by uwierzyć, że to naprawdę nie to - bo przecież gdybyś kochała to byś się nie kłóciła o taką pierdołę. Kłócisz się, prowokujesz kłótnie bo tak jest łatwiej - to jest to przypisywanie racjonalnych powodów nieracjonalnym myślom. Nieważne, że te powodu, które znajdujesz nie są faktycznym powodem i źródłem Twoich myśli. Nielogiczna kolejność - nie zauważyłaś? Zwykle to najpierw pojawiają się powody, a potem pojawiają się myśli. W nerwicy najpierw pojawiają się myśli, całkowicie irracjonalne, a potem wyszukuje się ich źródła, często tak jak w Twoim przypadku, sztucznie się je kreuje. Agucha świetnie Was naprowadza - gdzie zaczęły się problemy, kiedy? No właśnie wtedy kiedy zaatakował lęk, chore myśli. Dopiero potem doszukiwałyście się problemów, wad, przyczyn tych myśli. Nagle to co się podobało, albo nie przeszkadzało zaczęło przeszkadzać i być wadą. Dlaczego? Ano dlatego, ze tak działa nerwica - trzeba koniecznie znaleźć przyczynę lęku, myśli. Te pojawiają się bez przyczyny - czy nie tak? Przychodzą nagle, bez zapowiedzi. Dopiero potem szukacie przyczyny, musicie znaleźć bo taki macie mechanizm obronny. Dopóki nie znajdziecie, nie będziecie rozumieć siebie, nerwicy, problemu, będziecie tonąć w lęku i myślach, stąd dopisujecie lękom i myślom coraz bardziej absurdalne, ale przekonywujące przyczyny. Wolicie przestać wierzyć, że coś czujecie, przestać i zahamować uczucie byleby nie musieć się bać.
  21. kama21, zauważcie, że te pytanie nie zadawałem po to by uruchomić refleksje. Zadałem je po to byście same mogły sobie odpowiedzieć, że to jest nienormalne. Jeśli uważasz to za nienormalne to jakiego dowodu jeszcze potrzebujesz? Przecież już to wiesz. Bodziec jest w Tobie - możesz poradzić sobie sama jeśli sama zaczniesz wierzyć, a zamiast uwierzyć szukasz potwierdzenia, wsparcia bo wątpliwości się pojawiają i nie wiesz co jest prawdą, a co nie. Przecież to nie prawda. Te Twoje wątpliwości. Wątpliwości możesz mieć tylko co do swoich myśli. Tak zawsze było i tak jest. Doskonale wiesz, że to nienormalne zachowania, że nawet brak uczucia nagły nie jest normalny, więc co? Wolisz powiedzieć sobie "czasami tak się po prostu dzieje" - nic się nie dzieje po prostu - nerwica jest na to doskonałym dowodem:). Dodam tylko, że masz szansę poradzić sobie sama, ale większe szanse by poradzić sobie z pomocą specjalisty. Pamiętaj, że specjalista nigdy nie powinien weryfikować Twoich uczuć, interpretować Twoich myśli i emocji. To są Twoje uczucia i emocje, Twoje myśli. Jeśli będziesz szukał ich źródła - zmień specjalistę. Specjalista powinien wyjaśnić jak działa nerwica, jaki jest mechanizm powstawania chorych myśli, ale nigdy nie mierzyć się z ich treścią, z konkretnymi myślami :). Pamiętaj, że boli Ci to nie dlatego, że to może być prawda, boli Cie bo treść Twoich myśli rani prawdziwe uczucia, które nerwica gdzieś przysypała. mains, jasne, że z rodziną byłoby inaczej, łatwiej. Inna miłość bo nie ma fizycznej relacji nigdy, ale łączy coś co jest niepodważalne. Więzy krwi. Żadna nerwica tego nie podważy. Nie możesz przecież stanąć i zacząć wątpić w to czy kochasz rodzinę miłością braterską, rodzicielską etc. Nie możesz stanąć wiedząc, że ktoś jest Twoim bratem, mamą, że wcale nimi nie są. To jest właśnie ta kwestia wątpliwości - te zawsze tyczą się tylko myśli, nie możesz robiąc cokolwiek wmówić sobie, że robisz coś innego bo nadal będziesz robić to samo. W nerwicy jednak to dotyka sfery niefizycznej, niematerialnej, myśli, uczuć, stąd nie wiesz co jest prawdą, a co nie:) karola21101987, świetnie, świetnie! Cieszę się, że są kolejne osoby, które przetrwały i przezwyciężają małe kryzysy. Cieszę się bo to dowód, że warto się pomęczyć, że czasami łatwo jest uwierzyć wątpliwościom i ulec złudzeniu, a jednak! Można cierpliwie się z nią mierzyć i na nowo pokochać :)
  22. black swan, KaMa1990, lubudubu, każda, nawet podświadoma reakcja jest wyuczona. Jak głosi staropolskie przysłowie - raz sparzony, na zimne dmucha. Ma to podwójny sens w nerwicy, po pierwsze ucieczka jest wyuczoną reakcją na jakąś tam formę "sparzenia". Wreszcie z drugiej strony patrząc - tak jak dziecko - dopóki się nie sparzy nie nauczy się by gorącego nie dotykać. Podświadomie reagujesz więc by sprawdzić czy coś na ogniu nie jest czasami gorące. Podobnie jest w nerwicy. Każdej reakcji się można nauczyć, można się też nauczyć reagować inaczej na różne sytuacje. To forma nawyku, przełamywania wewnętrznych barier. To, że z lękiem wysokości polecisz raz samolotem nie znaczy, że zwyciężysz lęk. Dopóki nie będziesz wsiadać do samolotu nie myśląc o swoim lęku, dopóty nie będziesz mogła powiedzieć - wygrałam z lękiem wysokości. Nieraz pisałem już o tym, że cierpliwość to największy problem i największy skarb w nerwicy - problem bo ludzie cierpiący na nerwicę nie znają pojęcia - cierpliwość, skarb bo cierpliwość jest kluczem do zwyciężenie nerwicy. Zwłaszcza w nerwicy to jest problem - często ktoś podsuwa rozwiązanie, naprawdę proste rozwiązanie, ale i tak nie potraficie z tego rozwiązania skorzystać. Dlaczego? Ano właśnie dlatego, że nie jest tak, że ktoś Ci napisze - wystarczy nie pamiętać, nie myśleć, a Ty to zrobisz i po sprawie. Nie! Oczywiście tak właśnie jest, co więcej zdaję sobie sprawę, że doskonale wiecie, iż wystarczy nie myśleć by nie było sprawy, ale już samo przestanie myśleć o tym nie jest takie proste. Nie skreślajcie jakiegoś rozwiązania tylko dlatego, że nie działa "od razu". Jeśli szukacie natychmiastowego skutku - to srodze się zawiedziecie więc lepiej uświadomcie to sobie już teraz - to niemożliwe! Jak zgodnie uważają i najlepsi psychologowie/psychiatrzy i Ci, którzy z nerwicą wygrali. Nie ma innej drogi do uzdrowienia niż przez cierpienie! Cierpienie to cierpliwość, cierpienie to nie uciekanie przed lękiem, cierpienie to pozwolenie sobie na lęk, cierpienie to dźwiganie krzyża - dźwiganie nerwicy z wszystkimi jej objawami. Strasznie to wszystko brzmi prawda? Tak łatwo dać się skusić doraźnym metodom, ucieczce, która prowadzi do ulgi. Tak łatwo ulec złudzeniu, byleby przez to cierpienie nie przechodzić. Lepiej by było słabo, ale stabilnie niż gorzej po to by było wreszcie dobrze/normalnie. Wystarczy jednak, że zamienicie słowo cierpienie na uzdrowienie - nieprzypadkowo bowiem pisałem, że uzdrowienie to cierpienie. W tym przypadku cierpienie jest synonimem słowa uzdrowienie. Uzdrowienie to dźwiganie krzyża, pozwolenie sobie na lęk, cierpliwość pokonywanie barier. Tak jak psa nie nauczysz aportować rzucając mu raz patyka, tak nie sama się nie nauczysz nie myśleć tyle o tych wszystkich rzeczach, które tak Cie trapią - powiedz szczerze - po co Ci opinia innych? Co obchodzą Cie wymagania społeczne? Co się stanie jeśli nie spełnisz tych oczekiwań? Co się stanie jeśli nie będziesz mówiła tego co ludzie chcą usłyszeć od Ciebie, jeśli nie wszyscy będą Cie lubili? Jakie znaczenie ma czy w opinii innych ludzi będziesz społecznie przystosowana? Jakie ma znaczenie czy w opinii innych, obcych często ludzi jesteś w czymś dobra czy zła? Piszesz, że nie boisz się opinii innych ludzi tylko samych ludzi. Jasne, że w pierwszej kolejności to właśnie musiałaś napisać, to przecież takie oczywiste, ale dlaczego boisz się ludzi? Dlaczego zachowujesz się tak jakbyś myślała, że Cie ugryzą? Bo boisz się tego jaka w ich oczach jesteś. Boisz się i nie chcesz poznać ich opinii. Przecież nikt za darmo Cie nie ugryzie. Żeby ugryzł musiałby Cie nie lubić, czuć niechęć. Odnośnie tego, że sama możesz pokazać ludziom, że jest być z czego dumnym - nie chodzi o to, że jak coś usilnie chcesz udowodnić to udajesz, często oczywiście jest tak, że chcąc czegoś za bardzo to okazuje się, że osiąga się odwrotny skutek, ale i nie o to chodzi. Chodzi po prostu o to, że to od Ciebie zależy jak ktoś Cie będzie postrzegał. Spójrz na to z tej strony - jeśli chciałabyś kogoś przekonać, że byłaś świadkiem zabójstwa - jak ktoś miałby Ci uwierzyć, jeśli Ty sama w to byś nie wierzyła? Podobnie jest z tą opinią. Jeśli nie wierzysz w siebie, jak chcesz by inni w Ciebie uwierzyli? Jeśli chciałabyś przekonać córkę, że nie musi się bać lecieć samolotem, to czy myślisz, że łatwiej byłoby ją przekonać zachowując spokój i uśmiech czy samej trzęsąc się ze strachu? Mam nadzieję, że wiesz do czego zmierzam. Teraz napiszę coś w co ja wierzę w stu procentach - życie jest piękne! Nie uwierzycie mi - dlaczego? Bo choć to ja napisałem, że jest piękne, choć ja w to wierzę w stu procentach - to jednak Wy to przeczytacie, przeczytacie to swoim wewnętrznym głosem, który wcale w to nie wierzy. Siła przekazu jest tym większa im więcej wykorzystuje technik przekazu - jeśli mogłybyście mnie widzieć i słyszeć dodatkowo, to tekst - Życie jest piękne! - trafiałby do Was o tysiąckroć razy bardziej! To jest wada forum (a sprzyjają temu wszystkie mroczne strony nerwicy, a więc brak cierpliwość, brak umiejętności zawierzenie, zaufania, skupiania się na dobrych stronach) - brak możliwości prawdziwego "dotarcia" do chorego. Czytacie, ale nie rozumiecie, nie wierzycie, nie chcecie uwierzyć, nie trafia to do Was. Wszystko jest logiczne, piękne, proste, ale nie trafia do Was właśnie przez to, że słowo, teoria jest słabą formą przekazu. Moja dziewczyna często pytała mnie "będzie dobrze prawda?" , "powiedz, że będzie dobrze?" - a ja mówiłem, że będzie, ale sam w to nie wierzyłem bo też nie rozumiałem jej nerwicy. Nie przekonałem jej, nie uwierzyła mi, mieliśmy kryzys ogromny - dwa razy, rozstaliśmy się nawet! Dopiero teraz wiem jak ją przekonać, dopiero teraz jak rozumiem i jak sam w to wierzę - Ona wierzy mi. Dopiero teraz jak patrzy mi w oczy i widzie, że wierzę, jak słucha moich zapewnień i słyszy wiarę w moim głosie - wierzy w to, że będzie dobrze. Dopiero teraz zaczyna rozumieć :)
  23. kama21, mains, powiedzcie proszę - czy uważacie, że to co się dzieje w Waszych głowach jest normalne? Czy uważacie, że wasze wahania są normalne, czy uważacie, że normalnym jest przestać czuć cokolwiek z dnia na dzień? Czy uważacie, że normalnym jest czuć przeciwstawne uczucia? Czy uważacie, że to możliwe i normalne by ktoś kogo tak uwielbiałyście, kogo kochałyście, podziwiałyście z dnia na dzień stał się dla Was pełen wad, a to co kiedyś Wam nie przeszkadzało lub nawet się podobało nagle zamieniło się w wady? Zastanówcie się i powiedzcie - czy to normalne? Cokolwiek z tego jest dla Was normalne? Czy to w ogóle jest możliwe i sensowne? Odpowiedzcie szczerze - gdyby tak to dotyczyło waszej siostry/przyjaciółki/mamy - co byście im odpowiedziały? Można się odkochać z dnia na dzień? Normalnym jest, że ktoś zmienia kierunek uczucia o 180 stopni? Normalne są wahania nastrojów? Tak szczerze.
  24. black swan, tworzenie listy zalet, osiągnięć i umiejętności prawdopodobnie zamiast podnieść Twoją samoocenę miało jedynie połechtać Twoje ego - dlatego nie akceptujesz siebie. Masz skrzywione wyobrażenie samej siebie i świata:) To jak postrzegają Cie inni jest Twoim skarbem - tym czego boisz się najbardziej. Jak więc przestać się siebie wstydzić? Z jednej strony jak mawiał Aldous Huxley - "Jedynym wycinkiem wszechświata, który na pewno możesz poprawić, jesteś ty sam." To jednak w nerwicy i Twoim problemie nie należy brać tego dosłownie - nie możesz zmienić siebie na tyle wyraźnie byś nagle przestała być sobą, a zaczęła być kimś innym. Nie zwiększysz znacząco swojej listy zalet i umiejętności. Nie zmienisz tego jak w istocie będą Cie postrzegać inni. Częściowo możesz pomóc im odbierać Cie "z dystansem" przez jakieś egoistyczne zachowania, dystansowanie się przez swoje lęki itd. Sensem jest tu myśl o poprawieniu siebie, ale w ten metaforyczny sposób - nie poprawiaj wyglądu ani charakteru, popraw swoje wyobrażenia. Zmień swoje oczekiwania tak względem siebie jak i innych. Ludzie nie wymagają tyle od Ciebie ile Ty sama myślisz, że wymagają. Ludziom możesz pomóc uwierzyć, że jest się czego wstydzić, tak samo jak możesz im pomóc uwierzyć, że jest być z czego dumnym. To kwestia podejścia - nie zmieniaj siebie takiej jaką jesteś. Zmień to jak postrzegasz świat i Twoją wizję tego jak świat postrzega Ciebie :) nie bój się bać, nie bój się też przede wszystkim opinii innych. Przestań przywiązywać uwagę do spraw, które nie są istotne, a przede wszystkim do tych spraw, które nigdy się nie wydarzyły, a więc strach przed krzywdzącymi opiniami, których tylko się obawiasz, a których nie ma.
  25. Chciałbym wszystkim przed weekendem przypomnieć - życie jest piękne - każdy moment w życiu, każda chwila. Nie ma innego życia niż to tu i teraz. Każdą chwilę tworzycie Wy sami i ludzie, którzy są obok. Nie dajcie im odejść bo wspomnienia będą wypełniać Wam właśnie Oni! :) Myśl pozytywnie, nie wymagaj zbyt wiele i ciesz się życiem, nawet każdą chwilą przesiąkniętą lękiem :)
×