Skocz do zawartości
Nerwica.com

PARTNER NIE WIDZI MNIE I DZIECKA


Rekomendowane odpowiedzi

mam dylemat- sprawy doszly do tego stopnia ze nie wiem czy jestem normalna, czy moze to cos jest nie tak z moim partnerem.

Mamy 7 miesieczna coreczke ktora podczas urlopu macierzysmkiego zajmowalam sie wylacznie ja ( 2 lata temu wzielam dla kogos z rodziny kredyty i teraz ta osoba nie placi wiec regulowac raty musze ja i moj partner pracuje na cala nasza trojke- mnie z mojej pensji nie zostaje za wiele ) moj partner pracuje srednio od 9-20 wiec to naprawde duzo i jak przychodzi do domu to mowi ze jest za bardzo zmeczony zeby pobyc z nami albo z coreczka- natomiast zmeczenie znika jak ma usiac do internetu. zawsze jak prosze zeby mi pomogl wykapac mala to wykreca sie wszelkimi mozliwymi sposobami twierdzac ze jest zmeczony i ma jeszcze pare rzeczy do napisania do pracy. zawsze mu wierze a jak koncze kapac mala to widze ze sledzi ploteczki sportowe na necie. moj partner wyrobil we mnie swego rodzaju poczucie winy bo za kazdym razem kiedy wydre sie na niego ze w niczym mi nie pomaga wyjezdza mi z arugmentem ze jestem niewidzieczna ze nas utrzymuje, ze zachowuje sie jak suka i ze inna kobieta bylaby wdzieczna za to ze mamy pieniadze. dodam ze jak partner kupi mi a to spodnie a to bluzki to zawsze jest mi to wypominane do tego stpnia ze mam ochote wyrzucic te rzeczy. ostatnio pierwszy raz wyszlam z mama do kina a dziecko zostalo z tata w domu. tata mial wykapac przebrac i nakarmic i o wlasciwej porze polozyc dziecko spac. z tych wszystkich rzeczy zmienil jej tylko pieluche, gdy zadzwonilam zeby sprawdzic czy wszystko ok i jak uslyszlam ze dziecko polozyl spac na noc o 2h za wczesnie to zaczelam krzyczec i zamiast zostac w kinie z mama wrocilysmy do domu. w trakcie rozmowy tele wyzywal mnie od niewdziecznicy itp natmoast na moj argument ze dziecko obudzi sie na jedzenie w nocy ( nigdy tego nie robi) i obudzi sie juz kompletnie ok 4 powiedzial ze to najwyzej wstane i ze nie powinnam wychodzic tylko powinnam siedziec w domu. uswiadomscie mnie blagam czy moj partner ma prawo tak robic? ja juz odchodze od zdrowych zmyslow i taka jego postawa - ja zarabiam i utrzymuje wiec ty robisz wszystko inne bez wyjatku jest wlasciwa?? dodam jeszze ze moj urlop macierzysnki skwitowal jako " siedzenie przy kompie i ogladanie seriali oraz pierdzenie w stolek" jednak przy moim wysjciu z mama tele mialam co 15min bo nie wiedzial dlaczego mala w danym momencie placze!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bombel123, Z jednej strony Twój partner przebywa poza domem 11 godzin.

Ty zajmujesz się dzieckiem, a zajmować powinniście obydwoje.

Praca w domu też jest pracą.

Powinniście o tym porozmawiać.

O tym, że chciałabyś, żeby i on zajmował się Waszym dzieckiem.

Z jednej strony pracuje, żeby spłacić kredyty więc ta sytuacja może być przez jakiś czas usprawiedliwiona.

Z drugiej strony...są weekendy. Może on mógłby się zająć wtedy maleństwem?

 

Ty pracujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bombel123,

 

ten Twój partner zachowuje sie jak typowy domowy macho z kreskówki, jakby się urwał z lat 50 zeszłego stulecia . Baba do pieluch, a on zarabia, więc jest głowa domu - a Ty i Twoja praca jest nic nie warta. Deprecjonuje Ciebie i Twoje wysiłki, co uważam za chamstwo. W dodatku to wypominanie wydatków na Twoje potrzeby - zwykłe świństwo. Przecież Ty , tak samo jak on, pracujesz. Tylko ze Twoja praca jest nieodpłatna. Gościu korzysta z sytuacji, ze jesteś od niego zależna finansowo i sie na Tobie wyżywa. Moje współczucie.

 

poza tym: Jesli dla niego opieka nad dzieckiem to pierdzenie w stołek, to czemu nie chce tego robic ? przecież to zaden wysiłek...

 

I jak świadczy o nim to , ze nie chce sie zajmowac własnym dzieciakiem ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Facet ma racje.Tyle ze jest za chamski.Hmm no sami pomyslcie po 11 godzinach roboty nie bylibyscie zmeczeni?Cudak - no jasne praca nad dzieckiem to ciezka praca ale mimo wszystko to praca w domu - bez stresu i innych podobnych odczuc spotykanych w normalnej pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale ja pracuje, w dodatku na caly etat :) a odnosnie odpowiedzi czlowieka nerwicy :) nie wiem jak zrozumiales to co napisalam,ale ja nie wymagam od partnera zeby po przyjsciu z pracy zajmowal sie tylko dzieckiem. dochodzi do sytuacji czesto jest tak ze w ogole nie wezmie dziecka na reke. ja nie twierdze ze on nic nie robi, doceniam jego prace ale nie moze byc tak ze dziecko jest ignorowane. ja szaleje za swoim bobasem i naprawde sama swietnie sobie z nim radze i nie chodzi mi o to zeby partner mnie wyreczal tylko ze nie czuje ani troche obowiazku zeby sie zajac wlasnym dzieckie. jesli jest poproszony zeby zmienil pieluche to w wiekszosci przypadkow graniczy to z cudem!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aż w oczy kłuje ... SWOIM bobaskiem

 

Tak długo jak nie oddasz zagarniętej przestrzeni swojemu partnerowi, będziesz mieć to co obecnie opisujesz.

Dziecko jest wspólne - a więc wspólne i równoprawne działanie. A nie tak jak piszesz "mój bobasek"; "wyręczanie" czy telefony kontrolne do domu. Nawet w 1 % nie dajesz mu się poczuć OJCEM waszego dziecka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boze co i jak mam napisac zeby wszyscy zrozumieli dokladnie to co pisze a nie doszukiwali sie drugiego dna?:) pytanie do essprita- skad wzielas?wziales pomysl z tego co wyzej pisalam ze nie daje w 1procencie poczuc sie mojemu partnerowi ojcem???napisalam "swoim bobasem" rozumiem- pragmatyczna niejasnosc- mialam na mysli bobasa nie Twojego czy zosi,franka itp ale mojego. Ty chyba zrozumiales/as ze przywlaszczylam sobie dziecko a powinnam napisac "naszego" czyli moje i partnera. mam nadzieje ze to wytlumaczylam. natomiast co do tego ze nie daje partnerowi poczuc sie w 1 proc ojcem jest niedorzeczne! rozmawilam z Nim miliony razy ze wazna jest wiez miedzy ojcem a dzieckiem, zeby wykapal malenstwo albo zeby mi pomogl wyszedl na spacer do parku-jak nie sam to ze mna. rowniez napisalam ze nie chce zeby mnie wyreczal- chodzilo o to ze nie jest tak ze On przychodzi z pracy a ja wtedy klade sie do gory brzuchem i czekam az mnie wyreczy przy dziecku! Esprit nie mowie ze powinienes/as napisac ze jestem biedna i jak to mi wspolczujesz ale jesli staram sie robic wszystko na co moje mozliwosci mi pozwalaja zeby przekonac partnera do zajmowania sie odrobine swoim dzieckiem a Ty piszesz ze nawet w 1procencie nie pozwalam sie wykazac okcu dziecka to osad twoj jest bardzo niesprawiedliwy bo kompletnie mija sie z prawda.

 

-- 18 kwi 2012, 00:48 --

 

w ogole o jakich telefonach kontrolnych Ty mowisz???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

" ... gdy zadzwonilam zeby sprawdzic czy wszystko ok i jak uslyszlam ze dziecko polozyl spac na noc o 2h za wczesnie to zaczelam krzyczec i zamiast zostac w kinie z mama wrocilysmy do domu ..." - pozwolę sobie tego nie rozkminiać

 

Nawet w odpowiedzi na mój post piszesz to samo.

O jakim wyręczaniu ty cały czas piszesz ? To jest również jego dziecko ! A więc on CIę nie wyręcza czy pomaga - tylko zajmuje się dzieckiem tak jak ty (w teorii). To taki sam obowiązek jego, jak twój.

I gdzie ty niby dajesz mu odczuć że ON jest w stanie zająć się dzieckiem SAM ?

Gdzie on czuje że ma takie same prawa jak Ty wobec dziecka ?

Na "każdym" kroku pokazujesz mu jak bardzo jest nieudalny, jak niewiele potrafi ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

widze ze nadal niejasne jest slowo "wyreczac" wiec one more time- fakt-to jest rowniez jego dziecko! "A więc on CIę nie wyręcza czy pomaga"- nazwij i uzyj czasownika jaki Ci sie tylko podoba ON nie chce czy to wyreczac, pomagac czy zwyczajnie zajmowac sie nim. Uwaza ze on zarabia to cala reszta jest na mojej glowie. "To taki sam obowiązek jego, jak twój."- zgadza sie! tylko jak ktos nie chce spelnic swojego obowiazku i caly czas probuje uswiadomic ze fajnie byloby gdyby chcial wyjsc z mala gdziekolwiek. Dziecko ma 7 miesiecy i tata byl z nia na spacerze raz w dodatku ze mna. w weekendy jest czas nie na dziecko tylko na internet. Daje mu mozliwosci do zajwecia sie dzieckiem sam na sam- kino coz nie dal rady wyjde do sasiadki 2 pierta nizej po pol h jest dzwonek zebym wracala.

 

nie wiem rowniez cz doczytales/as ze to ja mialam 15 telefonow jak wyszlam z mama a ja ostatecznie zadzwonilam jak dostalam kilka sms z nieodebranym polaczeniami (w kinie nie bylo zasiegu). nie musze pokazywac ze niewiele potrafi- sam nie chce "potrafic".

nie naleze do obsesyjnych matek ktore jeszcze nie odciely pepowiny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piszemy z dwóch różnych płaszczyzn, całkowicie odmiennych ...

 

Jedna rzecz - tą którą Ty teraz dostrzegasz, czyli "obsługa dzieciaka" i poczucie że mąź nie bierze w tym udziału. Z całą tego "przykrością" dla Ciebie.

Co rozumiem, jak najbardziej.

 

A druga rzecz - to co ja mam na myśli.

Hmm ... jakaś TWOJA zgoda wewnętrzna na to, żeby mąż poczuł się też i ojcem. Coś co ty sama możesz zrobić.

Stąd np.: jak wydzwania milion razy - niech sobie radzi sam. Tak jak Ty się musiałaś tego SAMA nauczyć.

Poza pójściem razem do parku niech chodzi też sam - bo twój opis zrozumiałam tak jakby twoja obecność tam miała być formą zabezpieczenia jego, że da sobie radę.

Zbyt wcześnie położy spać - niech potem on wstaje i poczuje konsekwencje tego. BTW, czemu on po 7 m-cach nie wie że dzieciak po coś ma te stałę pory kładzenia spać ?

 

A i jeszcze, przepraszam Ty zarabiasz na waciki ?

Obsługa domu, wychowanie dziecka, tworzenie związku etc - zależy od dwóch osób, a nie tylko Ciebie.

To, że twój mąż pracuje trochę więcej od Ciebie nie znaczy, że ty masz odbębniać sama 2 etat w domu ...

 

Myśle sobie że warto ODDAĆ "trochę" odpowiedzialności ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

odpowiem naTwoje pytania bardzo krotko- jak wydzwania kilka razy a ja nie odbieram to dostaje opr ze on nie wie co robic a ja bog wie co robie, wiec dla swietego spokoju odbieram a wlasciwie chyba dla dobra dziecka. co do spacerow po parku, to ma moje blogoslawienstwo zeby isc samemu, natomiast nigdy tego nie robil wiec stwierdzilam ze predzej pojdzie ze mna niz sam- ale i tak przeliczylam sie. absolutnie kontrolowanie go na spacerze nie jest moim celem. czemu nie wie jak wyglada "grafik" dziecka??- bo jest co najmniej srednio zainteresowany tym. nie moge doprosic sie zeby pomogl mi dziecko wykapac.

Tak jak napisalam na samym poczatku- ja pracuje i calkiem nizle zarabiam natomiast wzielam kredyt bratu ktory stwierdzil ze nie ma juz zeby mi oddac i prze kolejne 3 lata wlasciwie oddaje cala swoja pensje :( fakt placenia teraz co miuesiac pieniedzy za kredyt z ktorego grosza nie zobaczylam jest mi skrupulatnie wypominany i ze ja mam sie dzieckiem zajmowac bo On zarabia na nasza trojke. stad moje pytanie czy to ze utrzymuje nas wlasciwie jest argumentem zeby zupelnie nie zajmowac sie dzieckiem?!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cały czas się nie rozumiemy, ale ok - rozumiem i to.

 

Chcesz prostej odpowiedzi -> to, że on obecnie finansuje rodzinę WCALE nie zwalnia go z obowiązku zajmowania się dzieckiem.

Myślę, że to co opisujesz jest tylko wierzchołkiem góry waszych stosunków ...

 

BTW, czemu masz wizję spłaty kredytu brata przez kolejne 3 lata ?

Abstrahuję od podpisywania kredytów za kogoś ... rozumiem że brat mógł stracić pracę (tak podejrzewam), ale przecież może jej szukać i samu płacić za swoje zobowiązania.

Co by było gdybyś nie miała partnera ? Też zostawiłby Cię z kredytem i brakiem pieniędzy na siebie i swoje dziecko ?

 

Swoją drogą, nie dziwię się że partner nie jest zadowolony z zaistniałej sytuacji płacenia kredytu. Gdybyś go nie podpisała, mielibyście więcej pieniędzy (zakładam, że macie wspólnotę majątkową ... czyli jego też dot kredyt brata), a on nie musiałby więcej pracować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bombel123,

 

najlepiej wypisz sobie + i - Waszego związku na papierze, bo Ty sama potrafisz to najlepiej ocenić.

 

A jesli chodzi o Twoje pytanie, to uważam że praca, nawet po 11 godzin dziennie nie usprawiedliwia zachowania Twojego partnera. W niedziele tez pracuje ? Czy wtedy też nie ma czasu dla waszego wspólnego potomka ?

Sama pracowałam i po 12 godzin dziennie, 7 dni w tygodniu i nigdy nie wyżywałam sie na domownikach. To kwestia kultury osobistej.

 

PS co znaczy, że brat nie może spłacać kredytu ? Ty byłaś jedynym żyrantem ? Ile lat będziesz jeszcze płacić ? wolałabym na Twoim miejscu zwolnić sie z pracy niż pracować żeby finansować cudzy kredyt. Niech brat do spółki z bankiem skubią kogoś innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fakt, że mąż zarabia na utrzymanie rodziny absolutnie nie jest argumentem usprawiedliwiającym brak zainteresowania dzieckiem. Rozumiem, że można być zmęczonym po 11 godzinach pracy, doceniam, że mąż dba o zaplecze finansowe rodziny, ale odgrywanie się na żonie za to, że spłaca kredyt, który wzięła dla brata, poprzez ignorowanie dziecka, to tak naprawdę cios nie wymierzony w żonę, ale w samo dziecko, które nie jest niczemu winne. Rozumiem bombel123 Twoją złość na męża, że nie znajduje chwili czasu, by wziąć dziecko na ręce, ale chętnie poświęci ten czas na Internet. Relacje między Wami to jedna sprawa, a relacje ojca z dzieckiem to druga sprawa. Zachowanie Twojego męża wygląda trochę tak, jakby swoje pretensje i żale, jakie ma w stosunku do Ciebie - żony, przelewał na osobę dziecka, nie zajmując się nim praktycznie w ogóle. Nieporozumienia i konflikty między małżonkami nie mogą transferować na relacje z dzieckiem. Być może Twój mąż hołduje stereotypowemu myśleniu, że wkład mężczyzny w rodzinę to spłodzenie potomka i zarabianie pieniędzy. Nic bardziej mylnego! Do prawidłowego rozwoju dziecka potrzeba i ojca, i matki, i Was obojga. Jeśli zaczniecie się licytować na "zasługi" dla rodziny (Bo ja ugotowałam obiad! A ja byłem ponad 10 godzin w pracy!), to do niczego dobrego Was nie zaprowadzi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam wizje splaty kredytu przez kolejne 3 lata poniewaz tak wyglada harmonogram splat. brat to nie ten typ ktory honorowo cos bedzie robic, mial firme-powiedzial ze potrzebuje na rozbudowe firmy a ostatecznie wyszlo ze potrzebuje na splate dlugow a potem ladnie pokazal mi swoje cztery litery i ma w nosie czy mam co do garnka wlozyc,ale to juz dluzsza historia. prawda jest jedna-gdyby nie partner to wlasciwie zylabym za 400zl miesiecznie bo cala reszta idzie na kredyt.

Pewnie ze moj partner nie jest zadowolony-kto by byl, ja za kazdym razem przeklinam pod nosem jak robie przelew do banku.

Esprit ja nie mam meza- mam partnera wiec w zaden sposob nie jest zwiazany z tym kredytem.

Cudak- ja jedyna wzielam pieniadze dla brata a on absolutnie nie poczuwa sie do tego zeby splacic- urwal kontakt i wszytsko na ten temat. ja tez wolalabym zwolnic sie i nie pracowac natomiast inaczej musialabym pewnie liczyc sie z wizyta komornika bo tak to juz jest jak nie splacasz kredytu.

Do psycholog-niestety doszlo juz do tego ze przepychamy sie- nie zrobilas mi obiadu to ja nie zmienie pieluchy, i odwrotnie tez, a to jest niekonczaca sie opowiesc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest związany - przez to, że wy wspólnie macie mniej pieniędzy na wasze utrzymanie; przez co on musi więcej pracować żeby wam wystarczyło.

 

Wiesz ... może fajnie by było gdybyście sobie poszli na terapię par, zanim bardziej się pogubicie w waszych relacjach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem że nie macie ...

 

ale to co cały czas piszę ---> on w większości obecnie łoży na dom, co sama napisałaś.

Gdybyś nie miała tego kredytu, on nie miałby tego argumentu - który przytaczasz, że on was utrzymuje/pracuje więc nie musi już nic w domu robić.

 

Oczywiście - to jest tylko ułuda ... bo nawet gdybyś przekazywała środki z kredytu na wasze wspólne utzymanie, to wątpię żeby się dzieciakiem zajmował.

 

Hm, a to może skorzystaj z jego propozycji ?

Będziesz silniejsza, będziesz umiała sobie sama radzić z taką przykładową sytuacją jak obecna czy też nie pozwolisz się wykorzystywać swojemu bratu ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na pewno nie jest to glupi pomysl, zdecydowanie psycholog pomoglby mi w radzeniu sobie z taka sytuacja w domu. Jednak co do mojego brata- to ja juz dalam sie wykorzystac i jak to sie mowi juz jest po ptokach. kredyt wziety na moje nazwisko brat sie wypial i pozostaje mi tylko placic dalej. dodam jeszcze ze zalozylam o to sprawe w sadzie, ktora z reszta wygralam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, a to może skorzystaj z jego propozycji ?

Będziesz silniejsza, będziesz umiała sobie sama radzić z taką przykładową sytuacją jak obecna czy też nie pozwolisz się wykorzystywać swojemu bratu ...

Zgadzam się w tym miejscu z essprit. Skoro Twój partner, bombel123, nie chce iść na terapię dla par, to raczej nie staniesz na rzęsach, by go do tego zmusić. Na pewno jednak wizyty u psychologa pomogłyby Tobie samej - inaczej spojrzeć na Twoją sytuację. Nie chodzi o robienie od razu jakichś radykalnych zmian, chodzi o to, by umieć zobaczyć większy repertuar możliwości poradzenia sobie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×