Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Nic mi ostatnio nie wychodzi, przytyłam, nie złożyłam dokumentów na mój wymarzony kierunek, bo po co, zrezygnowałam z kolejnej terapii, od dwóch dni wypluwam jedzenie, bo wszystko smakuje trucizną, domestosem, ktoś to robi celowo. I zła jestem, że użalam się nad sobą, a powinnam być przecież silna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zrezygnowałam z kolejnej terapii, od dwóch dni wypluwam jedzenie, bo wszystko smakuje trucizną, domestosem, ktoś to robi celowo
Lewiatanxxx, a na co się leczysz? Bo to ostatnie to wręcz pachnie urojeniami. Nie przerywaj terapii.
To już wiem czemu jestem głupia i brzydka - bo nie wierzę
W pewnym sensie tak. Bo dopóki będziesz wierzyła że jesteś głupia i brzydka to wszystko będziesz odbierała przez pryzmat tych przekonań. Niektóre dziewczyny mają to tak posunięte że mogły by zostać miss świata a i tak dalej by "były" brzydkie. Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

uwaga glupi post nie czytac

 

niby jeszcze nie wrocilam na uczelnie a juz mi 1 cwaniaczek podpadl. madrzy sie na forum bo studiuje budownictwo i mysli ze wpierdolil wszystkie rozumy. i gdyby jeszcze rzeczywiscie mial cos do powiedzenia to bym zrozumiala... ale widze ze tylko nieudolnie probuje przykozaczyc :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech potrzebuje pomocy,nie wiem co sie dzieję.Cały czas czuję się przerażony,samotny,zaszczuty,beznadziejny.Wyolbrzymiam małe problemy,boję się że nikt mnie nie pokocha,że zostanę sam,braknie mi kasy i wiele więcej.Nie wiem skąd ten napad lęku i co z nim zrobic totalnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niekonstruktywnie wkurw.....iony, jestem rozczarowany, bo podejmuje wysiłek, podejmuje go i w swoim narcyzmie poswiecam uwage innym.. Tak slucham, ze ktos ma w pracy problemy, ze pierdu pierdu, staram sie doradzic i nie widze zadnej wzajemnosci, zadnej. Czy ludzie tak bardzo sa sa zajeci sobą, zeby nie widzieć dobrej woli i nie odwzajemnić jej? Może tylko takich spotykam? Sam nie wiem bo jak mam tak dalej probowac i walic głową w mur to czuje sie cierpietnikiem, jakims jezusem, ktory ma misje w tym, zeby cierpiec za lepszy swiat. Moge robić, rzeczy zgodnie z tym co czuje, moge robiec wbrew sobie a i tak przychodzi dzien taki jak dzis, gdzie czuje sie zuzyty i sam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Denerwuje mnie, że w nikim nie znajduję wsparcia, tylko słyszę te pierdolone "ogarnij się", "dorośnij", "nie wymyślaj".

 

Gówno. Co z tego, że mam 22 lata, co z tego, że mam to czy tamto, jak mnie to wszystko przerasta.

ciągle słyszę tylko "użalasz się nad sobą", a ja nie mam siły do życia, do pracy, do nauki, do niczego.

 

Dołują mnie ludzie, co mają piękne domy, samochody, dobrą pracę, fajnych znajomych i próbują mi wmówić, że UŻALAM się nad sobą, że powinnam coś ze sobą zrobić.....

 

:blabla:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja tak bardzo nie wiem, co ze sobą zrobić, rówieśnicy myślą nad maturą, mają plany, a ja zastanawiam się czy bardziej opłaca mi się żyć, czy może już umrzeć, bo i tak do niczego się nie nadaję. Poza tym pokochałam Kogoś całym sercem, kiedy było już za późno, bo tego Kogoś już nie ma i teraz każda minuta mojego życia polega na zamartwianiu się, że po śmierci nic już nie ma i nigdy Tej Osobie nie powiem, jak bardzo jest dla mnie ważna. Chciałabym znaleźć chociaż małą iskierkę nadziei, która, choćby naiwnie, pozwoliłaby mi uwierzyć, że może śmierć to nie jest całkowity koniec. I na tym polega moje życie, nie mam weny do pisania książki, wszystko i wszyscy szybko mi się nudzą i to mnie przeraża :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozwiązałem ostatnio parę bardzo poważnych życiowych problemów. Realnych, a może raczej - zewnętrznych. Krótki czas byłem z siebie dumny. A teraz... Niby wszystko fajnie, nie mam kompletnie na co narzekać, ale za cholerę nie wiem, co dalej. Nie mam pojęcia, co zrobić ze swoim życiem, kim chcę być, co chcę robić i czy w ogóle chcę być. Po raz kolejny uświadamiam sobie, że problem tkwi we mnie, wewnątrz, nie na zewnątrz, a nie wiem czy mam jeszcze siłę, żeby się z nim mierzyć. Nie mam pojęcia, co jest ze mną nie tak. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

byłam dziś u psychiatry. chyba pierwszy raz trafiłam na lekarza, który miał na mój temat trafną opinię a jednocześnie nie dał żadnych leków. jestem pod wrażeniem. długo mi tłumaczył na czym to polega i całkiem się z nim zgadzam, tak właśnie to odczuwam. ale to, co mi mówił różni się od opisów w internecie.

na razie w karcie wpisał mi F60 Zaburzenia schizotypowe na poziomie osobowościowym, ale jak zaczęłam o tym czytać to w dużym stopniu opis do mnie NIE pasuje. nie mam żadnej paranoi że wszyscy się na mnie gapią, nie mówię kwieciście ani nie wyglądam ekscentrycznie, nie mam też żadnych dziwnych zachowań, bo nie lubię zwracać na siebie uwagi. weganizm przecież się nie liczy. nie pokazuję tego na zewnątrz.

 

powiedział mi, że mam predyspozycje i że pod wpływem stresujących czy emocjonujących wydarzeń może się to rozwinąć w jakieś psychozy, że jak wpadnę w ciężką depresję to też z tego może się coś rozwinąć, mówił, że mam się cieszyć bo nie mam żadnej choroby, tylko muszę na siebie uważać. silne emocje mi szkodzą. wszystko ma być na spokojnie. nawet psychoterapia gdzie się wywołuje silne emocje może się dla mnie skończyć nagłym skokiem w chorobę. mówił o pękającym balonie i o skręconej kostce, że jak ktoś ma tendencje to będzie tą kostkę skręcał cały czas i musi na nią uważać.

jak by się coś działo to mam przyjść bez zapisywania się, przyjmie mnie i przepisze leki, bo trzeba interweniować szybko, zanim się rozwinie. nawet jak złapię jesienną depresję to mam przyjść a nie zwlekać.

mówił, że cały czas się ocierałam o psychozy i tego typu rzeczy, tak jakbym liznęła trochę ze schizofrenii, trochę z CHAD, trochę z innych chorób ale żadnej z nich nie mam.

i powiedział też, że jak nic się w moim życiu nie wydarzy to przeżyję je w miarę dobrze, tak jak teraz, a jak coś się stanie, typu śmierć w rodzinie, czy coś innego poważnego, jakiś wstrząs to balon pęknie i wyląduję w krainie czarów i wtedy mam szybko przyjść, to mi coś przepisze.

jak wezmę narkotyki to nie będę miała przyjemnej fazy jak inni tylko skończy się to psychozą, więc mam uważać nawet jakby mi ktoś dosypał czegoś do piwa, taką mam psychikę że zareaguje tak a nie inaczej.

ale mi to do typowego opisu zaburzeń schizotypowych nie pasuje. chyba, że przyjmiemy, że każdy jest inny.

zaczęłam się nad tym zastanawiać. jestem samotnikiem, ale mam też jakiś kontakt z ludźmi. weganizm, krótkie włosy, tatuaże - to może i jest jakiś indywidualizm ale nie żadne przesadne dziwactwo. ubieram się normalnie, przeciętnie, mówię normalnie, chyba nawet jestem normalna, dopóki mi nie odwali.

nie wiem co myśleć, cieszę się, że nie dał mi psychotropów tak jak poprzedni lekarze tylko się zastanowił co mi może być i mi to pół godziny tłumaczył rysował na kartce żebym lepiej zrozumiała.

mam żyć dalej całkiem normalnie ale ze świadomością, jak jestem podatna na różne rzeczy i w razie czego wcześnie reagować.

czuję się zadowolona i zmartwiona jednocześnie. to nie jest choroba, a jednocześnie to jest nieuleczalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×