Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zrozumienie przez partnera


Rekomendowane odpowiedzi

Różo widzę że jedziemy na tym samaym "wózku" :/

Przeleciałam ten topic od początku(to co pisalam pare miesięcy temu) i własciwie sama tak dumam...bo ,bo zaszły pewne zmiany,o ile kiedys słyszałam "weź się w garśc" itp dziś juz nie..nic ,tak jakby się z tym pogodził .

Ale mnie to wkurza,bo ....fakt ,ja bardzo potrzebuję oparcia ,tak,może już o to nie proszę tak jak kiedyś ,tzn nie mówię o tym ale gdyby chociaż odrobina (naprawdę nie wymagam dużo) ,odrobina zainteresowania problemem który mnie dotyczy...choc ciepłe słowo albo kop w dupę ,cokolwiek coby motywowało....NIC.Już niema nic :/

Przychodząc od lekarza nawet niema komu się zwierzyc..

Dziś świetny przykład,"rozmowy w toku" ,tak bardzo chciałam aby obejrzał to ze mną ,nie dla litości ale mialam nadzieję że coś zrozumie ,że zrozumie że naprawdę chwilami jest mi bardzo trudno...NIE! Nawet niechcę przytaczac jakich słów użył wypowiadając się o ludziach biorących udział w tym programie ,(temacie) bo wstyd mi za niego.

Obejrzałam więc sama .....z sałatą....połowę programu przeryczałam ale kogo to ? :cry:

Kogo to interesuje że często siedząc tu na forum ....popłaczę sobie?Tak ...bo tu jest moja oaza..a żeby niemanipulowac nikim płaczę sobie w samotności..bo pragnę własnie tylko tego "zrozumienia".

Nie widzę już szans,jedyne jakie widzę to przestac wyc tylko brac się ostro za siebie,trudne to będzie bo naprawdę chciałabym dzielic się z Nim swoimi chocby najmniejszymui sukcesami,czasem jest tak że wracam z supermarkwtu (bo jeszcze niedawno mialam problem aby wejsc tam nawet z kimś) i szczęśliwa próbuję się tym dzielic...rezultat taki że prowadzę monolog...

Wypalam się...totalnie sie wypalam i przychodzi następny lęk ,lęk przed przyszłością...

 

Pożaliłam się ale potrzebowałam tego :?

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gusiu,nie chcemy ranić naszych najbliższych naszymi problemami,nie chcemy ich tym obarczać i chyba robimy sobie straszną krzywdę.Mnie zwaliło z nóg,gdy mąż zapytał-a co to takiego ta agorafobia,na czym to polega.Mój Boże toż miał żywy przykład we mnie,a nie stać go było nawet na to żeby się zainteresować co to jest i czym się to je.Zdałam sobie sprawę,że założyłam maskę typu amerykańskiego-wszystko ok. :mrgreen: po to żeby chronić jego i dzieci przed sobą.I ciągle płacę za te moje paranoje i chyba długo jeszcze tak będzie.To tak jakby człowiek nabrał powietrza i nie wypuszczał go latami,aż zacznie się dusić.I nadal boi się wypuścić to powietrze,ale już nie może wytrzymać.

Gorzej-po tym jak ze mną porozmawiał,to poczułam się naprawdę źle-cała się roztelepałam i nie mogłam się uspokoić.To było dla mnie tak obce i nienaturalne,to jego nagłe zainteresowanie,że doprowadziło mnie do lęku.Ja już NIE POTRAFIĘ z nim o tym rozmawiać.Jest we mnie taka blokada,że nie potrafię.Czułam się obnażona psychicznie,a nauczyłam się już,że to tylko moje skrzętnie ukrywane przed światem-problemy.

I jeszcze jedno-zrozumiałam,że ja nie mam własnego życia,takiego swojego azylu,że żyję tylko dla innych,nie dla siebie.Ale też,że mimo wszystko nie poddam się,muszę dalej walczyć i nie mogę sobie pozwolić na nawroty choroby,bo tylko w sobie mogę pokładać jakieś nadzieje na przyszłość.Kurcze,smutne to,ale cóż,trzeba się jakoś z tym zmierzyć :( Trzymajmy się Gusieńko mocno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gusia i Róża odczytałam to wszystko i wiecie co?łzy mi popłynęły,jeszcze pół roku temu odczytałabym i tylko westchnęła(bo jeszcze nie wtedy nie miałam zdrowia a tym samym uczuć które to zostały zabrane przez chorobę-dziś płaczę i wierzcie mi każdy kto ma ludzkie uczucia tak to odbierze,ścisnie go w środku ,że ldzie mają takie problemy ze zdrowiem a przy tym nikt im nie pomaga we własnym domu,nie rozumie,nie zaiteresuje się :cry: Boże kochany-żyć obok ukochanej osoby i nie widzieć jak się męczy?Gdybym mogła to bym oddała Wam nerkę(choć to ma być metafora)bo widzę jak bardzo wartościowymi jesteście kobietami,ile w Was miłości,współczucia dla innych-i tak jest z pewnościa w domu-ale same nie dostajecie tego samego wzamian.To okrutne,naprawdę całą sobą jestem z Wami i modlę się by oni zrozumieli Waszą chorobę i pomagali Wam w walce z nią oraz cieszyli się nadrobniejszymi zwycięztwami bo takie dają najwiekszą radość.Sciskam Was mocno i całym sercem życze polepszenia sytuacji która odbiera Wam radość życia:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę miec "natchnienie" aby napisac cokolwiek,a już od rana nad tym rozmyślam i jest tego wiele ale niepotrafię tego dzisiaj poskładac..

Niemogę jednak niepodziękowac Wam Różo , Aniu za zainteresowanie.Ściskam mocno.

Dziękuję.

Różyczko może nie wygląda to najlepiej wszystko ,bo nie tak ma byc wszak ,ale TY również trzymaj się dzielnie:*

 

Acha..tak sobie jeszcze pomyślałam że my musimy walczyc przede wszystkim dla siebie.

Ja już nabieram powoli zdrowego egoizmu ,byc może to właśnie przełom ,zawsze mówiłam -"wszystko jest do czasu".

Pozdrawiam Was dziewczyny.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:21 pm ]

Nie umiem już .....nawet chyba nieumiem tu napisac :cry:

Siedzę już godzinę ,patrze na forum i wyję ,płaczę jak głupia ,przepraszam bo pewnie nie będzie w tym co napiszę składu ani ładu ale tak bardzo tego potrzebuję ..... :cry:

Bardzo...

 

Niepotrafię opisac co czuję,ból ,ból przedewszystkim ,żal do samej siebie że pozwoliłam sobie przez te wszystkie lata na takie życie ,na zewnątrz skorupa ,wszystko pięknie ,w czterech ścianach poniżana qrwa.....juz mam dosc,poddaję sie :( a niemogę ,niemogę..

Za wszystkie lata mojej dobroci(nawet niedobroci ale starania się o to by NAsz dom wyglądał jak dom z prawdziwego zdażenia ,ciepły ,spokojny dom)dziś słyszę tylko k***o ,sz***o ,dz***o ech ,naprawdę dużoby wymieniac tych epitetów .

Nie mają one pokrycia ,nie zrobiłam temu człowiekowi żadnej krzywdy ,nigdy ,chora zazdrosc doprowadza człowieka do takich rzeczy i ....alkochol :cry:

Tak bardzo się boję ...już nawet chyba niemyślę tak jak powinnam ,ciężko myślec gdy żyje się w ciągłym stresie , napięciu , gdy zwraca się uwagę na każdy swój krok ,swoje słowo....kidy się z góry wie co przyniesie nowy dzień ... :(

Niepamiętam dnia od jakichś czterech lat żeby był normalny ,bez niepotrzebnych wyzwisk ,które własciwie tylko pogłębiają coś, czego niepotrafię nazwac :(

To wszystko jest takie chore...tak bardzo chciałabym umiec to rozwiązac , przecież rozmową można wiele ,kompromis ,a ja jestem skłonna do takowych ,cóż ,skoro On nieumie? Jak sobie z tym poradzic????

Ja już niemam siły na latanie po psychologach :( Sama próbuję walczyc z tą agorafobią ,powiem nawet że wychodzi mi to coraz lepiej ,już wiem na czym to polega ,co to znaczy ,jest mi łatwiej ,ale te ciągłe napięcia powodują nasilenie lęków.

Ja naprawdę niewymagam niczego ,jestem bardzo ugodowym człowiekiem ,nawet nieśmiałabym na kimś czegoś wymuszac ,co w takim razie ze mną jest niewporządku? :(

Chyba nikt niechciałby słyszec z ust najbliższej osoby że ona żyje z kretynem ,życiowym inwalidą ,ta jebana choroba zniszczyła mi życie ;(

Niewinię go za to co mówi , bycmoże jemu też jest trudno ,problemy jak masa rodzin itp ...ale ja rozmawiam ,chciałabym mu pomó -odżuca :( Nie widzi problemu..

Niemogę się śmiac ,bo wtedy jest źle ,za różowo ,niemogę płakac bo się nad sobą rozczulam -tylko to słyszę ,tylko to ....

Nieumiem tego wszystkiego poskładac :( no ,naprawdę nieumiem ,wiem ...wiele osób powiedziałoby odejdź ,zrób to dla dziecka ,tak ,ja wiem ,ale niepotrafię ,właśnie dla dziecka ,sama jestem z rozbitej rodziny i własnie dla dziecka zawsze starałam się by to co potrafię mu dac było jak najbardziej świetliste...przede wszystkim dla dziecka ,więc niemogę teraz tego rozpiepszyc :(

Tylko ile w stanie jest wytrzymac człowiek ? Ile?

Codzienny ból ,nieprzespane noce z wizją dnia nastepnego ,wypalam się...

 

Niepowinnam tego pisac tu na forum ....chyba....a niech tam ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gusiu,twoja historia kojarzy mi się z warunkami domowymi mojej siostry.I wiesz,co ona w końcu zrobiła?Zaczęła olewać totalnie męża i żyć dla siebie.Też walczyła przez długie lata o jego łaskawą uwagę,też słyszała takie niewybredne epitety,nawet próbował tłumaczyć jej ręcznie pewne rzeczy.Aż w końcu walnęła pięścią w stół(w przenosni)i zaczęła martwić się tylko o siebie i dzieci.Zrobiła prawo jazdy,skończyła studia,uniezależniła się od niego na ile tylko mogła.Zaczęła go traktować jako zło konieczne w domu i przestała dążyć do jakichkolwiek rozmów itd.Ale zapowiedziała,że o rozwodzie niech nie marzy nawet,bo nie pozwoli na rozbicie rodziny.W sumie ma rację-wtedy on już by się w ogóle nie interesował,wolny ptak,a na nią spadłoby wszystko,bo o alimentach też pewnie mogłaby zapomnieć.Teraz on próbuje ją odzyskać.

Nie wiem jak to dalej będzie wyglądać,ale chyba nasi panowie lubią strasznie wykorzystywać to,że nie jesteśmy samolubne i agresywne.Przykre to,musimy się bronić i dbać o siebie same.Trzymaj się cieplutko,strasznie mi cię żal.I pisz na forum pewnie,przecież po to ono jest-na wylewanie z siebie żalów.:*

 

Aniu-dziękuję:*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gusia tylko Ty się postaraj nie poddawać, mimo wszystko. Dobrze Ci idzie ta walka z lękami więc dalej, aż kiedyś zrobisz tak jak siostra Róży. I zobaczysz wtedy kto będzie najbardziej zdziwiony. i mam nadzieję że mu pokażesz kiedyś (niedługo) co potrafisz i aż mu szczęka opadnie. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gusia... ogólnie szok... tyle Cię znam i nic nie wiedziałem co się dzieje. Ale tyle ile Cię znam, mogę bez wahania napisać, że jesteś wspaniałą, wartościową, kochającą i ugodową kobietą. Tylko myślę, że to ostatnie Ciebie gubi. Po prostu on ma pewność, że będziesz zawsze ugodowa, a w pewnych sytuacjach to Ty będziesz czuć się winna i próbować naprawiać sytuację. Prawda jest taka, że czasem za dobrym też nie można być, bo niektórzy tego nie doceniają. Mam wrażenie, że powinnaś zrobić tak jak siostra Róży. Jednak to tylko moje subiektywne wrażenie, najlepiej to wszystko przemyśl sama.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Kochani...naprawdę dziękuję

Nieumiem odpisac chyba tak jakbym chciała...nieumiem .

Wiem że powinnam wziąc się za siebie ,ale ja nieumiem i to takie błędne koło.

No nic ,kwestia przyzwyczajenia,najważniejsze wyjśc z agora...dalej myślę się jakoś potoczy...musi ,wierzę

Różo podziwiam Twoją siostrę ,chciałabym tak móc,nieumiem ..

Maiev .......życie ,qrcze nawet niepotrafię pocieszyc ...

Myślę że jestem marzycielką a tak prawdę mówiąc nie potrafię twardo stąpac po ziemi ,niestety taka prawda...ale bardzo się staram ....

Czasem jestem zołzą .byc może to moja obrona? Sama niewiem ...

Generalnie jestem chyba do d...y

Ale jestem człowiekiem..

Dziuękuję WAm

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Maiev .......życie ,qrcze nawet niepotrafię pocieszyc ...

potrafisz potrafisz, a że akurat w tej chwili nie to nic. ;) Najbardziej to mnie pocieszy mój mąż jak powie coś tej wrednej małpie którą mam na myśli (i to nie moja siostra :mrgreen: ) heh teraz wyjdzie że wiecznie mam z kimś na pieńku...ale w zasadzie to prawda. :?

 

prawdę mówiąc nie potrafię twardo stąpac po ziemi ,niestety taka prawda...ale bardzo się staram ....

a ja niby umiem, niby nie jestem marzycielka tylko realistka i też jakoś ciężko mi to wszystko idzie. Podobno marzycielom czasem lepiej, bo jednak mają te marzenia i powoli bo powoli ale starają się je spełniać. Ale nie wiem - tak z doświadczenia. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak to dalej będzie wyglądać,ale chyba nasi panowie lubią strasznie wykorzystywać to,że nie jesteśmy samolubne i agresywne.

 

mówisz o 'waszych' panach, czy panach ogólnie? :) samolubne i agresywne potrafią być też kobiety, nie popadajmy w uprzedzenia co płci lepiej, bo rozpęta się piekło :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Generalnie jestem chyba do d...y

Do d..y takie myślenie !!!

Wiem że powinnam wziąc się za siebie ,ale ja nieumiem i to takie błędne koło.

Myślę, że umiesz, tylko się wahasz jak wziąć się za siebie.

heh teraz wyjdzie że wiecznie mam z kimś na pieńku...ale w zasadzie to prawda

Czasem trzeba ;) tacy są niektórzy ludzie że inaczej z nimi nie można

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

maiev nikt nie powinien być sam,samotny.Ale z kolei trwać w czymś na siłę tylko sprawiając pozory normalnych relacji jest jeszcze gorsze.Będąc sama rzeczywiście wiesz że coś się może zmienić a będąc z kimś samotna przyzwyczajasz się i ciężko zmienić taki stan rzeczy.Ja też pogubiłam się już w tym całkowicie...Na razie walcze i wierze że dam radę coś zmienić,choć mam świadomość że nie dam rady Kogoś zmienić:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm, i owszem, a co jeśli ktoś świadomie i z pełną odpowiedzialnością wybiera samotność - nie w sensie życia w celibacie, a w sensie wolności i swobody, nie wiązania się w żadne zobowiązujące związki. Jeśli ktoś odkrył, że prawdziwe spełnienie niesie mu jedynie ten chory nawet dla niego - wyścig szczurów - kariera zawodowa, że w ten sposób się spełnia i czuje się szczęśliwy :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś odkrył, że prawdziwe spełnienie niesie mu jedynie ten chory nawet dla niego - wyścig szczurów - kariera zawodowa, że w ten sposób się spełnia i czuje się szczęśliwy :?:

Wg mnie to zdanie jest sprzeczne w sobie. Jak możliwe ma być spełnienie jeśli droga do niego jest w jakiejś części "chora" ? :shock: Nie jestem pewny czy dobrze główkuję, w każdym razie czy frazeologicznie wyraz spełnienie nie wywodzi się od pełni, a więc od całości, nie zaś od "mniejszego zła" albo części, półśrodka ? Bynajmniej nie chodzi mi tu wyłącznie o semantykę.

O jakiej więc tu mowa odpowiedzialności i świadomości, gdy dla tego kogoś "lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu" ? :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mój mąż jedynie rzuca tekstami w stylu "to zrób cos z tym"... co tez mnie dobija... bo nie mam nawet jak pojsc do lekarza bo on pracuje od ranca do wieczora a ja siedze z dzieciakami ktore czesto chorują, zreszta nawet jakby zdrowe byly to nie pojde z 7 i 1-latkiem do psychiatry.... kiepska wycieczka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie czytam Wasze relacje i ryczę :!:

 

Przez lata słyszałam: "weź się w garść", "przestań się nad sobą użalać", "bardzo się zmieniłaś" a tak jak powietrza potrzebowałam wsparcia od partnera.

 

Wsparcie jak cholera!!!!!!!!!!- moja oziębłość i nieczułość niby popchnęła go w ramiona innej...

( obwiniałam się, że nie mówiłam wcześniej, więcej, o swoich problemach i odczuciach - ale czy to by coś zmieniło :?::!: )

 

Kilka lat temu przeprowadziłam się - wszystko nowe, obce, ludzie traktowali mnie jak wroga( pogróżki tel. o gwałcie...) Bałam się być sama w domu, nie mówiąc już o wyjściu!!!!!!!!!!

 

A choroba się pogłębiała :!::!::!:

 

Wsparcia prawie żadnego! Wiem że muszę walczyć sama ze sobą! Trzeba stać się EGOISTKĄ!!!!!!!!!!!!!!!! i WALCZYĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!o GODNOŚĆ!!!!!!!!!!

o SWOJE ZAINTRERSOWANIA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!o PLANY !!!!!!!!!!!!!!!o SIEBIE!!!

 

Niestety, niektórzy mężczyźni wykorzystują naszą wrażliwą osobowość i realizują SWOJE marzenia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

.... a gdzie moje marzenia??????????????????..............BĘDĘ O NIE WALCZYC JAK ZNAJDĘ SIŁĘ........................ oby szybko .......bo mnie zadepczą............. :!::!::!:

 

Szczególne pozdrowienia dla GUSI, RÓŻY i ANI! :D

 

3majcie się DZIEWCZYNY!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pojde z 7 i 1-latkiem do psychiatry.... kiepska wycieczka

Właśnie pójdziesz. Widziałem mamy z dzieckiem. Poproś znajomą, kogokolwiek, kogoś z forum - niech posiedzi z dzieciakami - przecież to nie jest długa wizyta.

 

Choć fakt - zazwyczaj widziałem, że nawet jak dzieci były na miejscu to partner/babcia przychodzili też.

 

A w ostateczności wejdziesz do psychologa z 7 i 1 latkiem i co? Świat się nie zawali.

 

PS. Jestem z Wawy. Jak byś miała termin to mogę wpaść do poradni i popilnować chwilę na korytarzu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam depresje od ponad 15 lat.

moja matka mowi-nie badz taka leniwa

moj partner-nie rozumiem tego,on zauwaza tylko gdy jest lepiej i wtedy sie cieszy...

 

[Dodane po edycji:]

 

boze u mnie znowu zle a ja nie potrafie mu podpowiedziec jak ma mi pomoc,jak ma ze mna rozmawiac!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×