Skocz do zawartości
Nerwica.com

Narzędzia terapeutyczne


sorensen

Rekomendowane odpowiedzi

Głupio to może brzmi ale takie określenie przyszło mi do głowy. Pewnie wielu z Was miało już do czynienia z psychoterapią więc mam nadzieję że uzyskam odpowiedź na to pytanie.

Otóż czy terapeuta ma do dyspozycji tylko rozmowę?

Byłem już na kilku psychoterapiach w tym jednej grupowej i jestem nieco podłamany faktem, że wszystko sprowadza się do rozmów które kompletnie nic mi nie dają. Wiecznie tylko wyciąganie faktów z życia, rozkładanie wszystkiego na drobne, rozmowy, dyskusje,omawianie, i tak dalej. A ja stoję w miejscu. Bo mogę tak rozmawiać z psychologiem całą dobę i wyciągać przeróżne syfy z życiorysu tylko że nic z tego nie wynika. Niektórym ludziom taka rozmowa o problemach, wygadanie się, bardzo dużo daje. A u mnie nic takiego nie ma miejsca, czasem mam wrażenie że moja psychika jest jak wielki, nieskończony zbiornik gnojówki - można wylewać i wylewać ale ciągle jest tyle samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sorensen, mam nadzieję, że nie masz mi za złe. Tekst świetny. Przynajmniej widać, że masz poczucie humoru :).

 

Co do tematu to jak długo byłeś/jesteś na terapii?

 

Licząc wszystkich to jakieś ponad 4 lata, może 5. Obecnie jeszcze coś tam jest, trwa to prawie rok ale niestety widzę że to zmierza donikąd. Nie wiem czy w ogóle da się coś z tym zrobić. W każdym bądź razie od chyba 7 lat walczyłem zarówno u psychologów, psychoterapeutów jak i psychiatrów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Wiele osób uważa, że psychoterapia opiera się wyłącznie na rozmowie, nazywaniu emocji, dyskutowaniu, wyciąganiu wniosków, feedbackach itp. Fakt - zasadniczym elementem psychoterapii jest SŁOWO, ale psychoterapia to nie tylko konwersacja. W zależności od nurtu psychoterapeutycznego i problemu klienta stosuje się różne "narzędzia terapeutyczne", np. techniki modelowania, systematyczną desensytyzację, modyfikację zachowań przy użyciu warunkowana instrumentalnego, trans hipnotyczny, pracę z ciałem, techniki relaksacyjne, trening autogenny, psychodramę, analizę wytworów pacjenta, np. genogramów, rysunków, biofeedback itp. Zatem nie każda psychoterapia wygląda identycznie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zadania domowe to bardzo ważny element psychoterapii behawioralno-poznawczej. Dlaczego? Bowiem sposób wykonania zadanej pracy bardzo dużo mówi o kliencie. Interpretacja "pracy domowej" pozwala zidentyfikować sposób ukształtowania się nieprzystosowawczego nawyku oraz powtarzające się sekwencje "bodziec-nawyk dezadaptacyjny". Terapeuta w oparciu o prace domowe może wyjaśnić klientowi mechanizm powstawania jego nieprawidłowych nawyków, proponuje określone procedury terapeutyczne i wyjaśnia mechanizm ich działania. Poza tym, praca domowa demaskuje sposób myślenia klienta, a jak wiadomo, psychoterapia poznawcza akcentuje, że niewłaściwy sposób percepcji i interpretacji zdarzeń przez pacjenta doprowadza do powstawania jego dezadaptacyjnych zachowań. Zaburzenia emocjonalne i niefunkcjonalne reakcje to skutek nieprawidłowego myślenia, który znajduje odzwierciedlenie w zadanych pracach. Terapia służy zatem usuwaniu zaburzeń myślenia. Terapeuci behawioralno-poznawczy dowodzą, że miedzy sytuacją, w jakiej klient uczestniczy, a jego emocjami i zachowaniami pośredniczy sposób interpretacji zdarzeń składających się na tę sytuację. Zwracają uwagę, że stały, automatyczny, uznawany za oczywisty sposób interpretacji zdarzeń powinien być traktowany wyłącznie jako hipoteza, którą należy weryfikować empirycznie. Temu służy zadawanie prac domowych :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ona_22, terapia poznawczo-behawioralna przewiduje wiele różnych technik terapeutycznych w zależności od problemu pacjenta. Może być to zadawanie prac domowych, desensytyzacja w walce z fobiami (systematyczne odwrażliwianie z lęków), modelowanie prawidłowych zachowań (pojawia się modelowy wzorzec zachowań do naśladowania), analiza wytworów pacjenta, np. rysunków, dialog sokratejski - zbijanie nieprawidłowych argumentów pacjenta, udowadnianie mu nieprawidłowych przekonań, a także weryfikowanie sposobu myślenia pacjenta na wzór naukowej weryfikacji postawionych tez. Wiele technik odwołuje się do warunkowania klasycznego i instrumentalnego. O niektórych sposobach terapii CBT można przeczytać pod poniższym linkiem:

 

http://portal.abczdrowie.pl/terapia-fobii

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ;)

 

Ktoś pomoże? ;> Jestem dzisiaj po spotkaniu u psychoterapeutki (t.psychodynamiczna, prawie 6 miesięcy, 1xw tyg.).

No i dzisiaj usłyszałam, że ja martwi to że ja się dobrze czuję, że psychoterapia nie służy relaksowi a ja po spotkaniu powinnam się źle czuć. No i zgłupiałam, bo teraz rzeczywiście źle się czuję po takim feedbacku z jej strony. Pomijam kwestię, że z jakieś 10 dni wcześniej płakałam przez 3 dni i miałam poraz pierwszy myśli autoagresywne, które mnie przeraźiły. (ale to wynik nie spotkania podczas terapii tylko pewnego wydarzenia u mnie w życiu, gdzie poraz kolejny coś nie wyszło...seria nieudanych rzeczy, która mnie min doprowadziła na terapię, tylko że tym razem sobie odpuściłam, skoro życie tak mi się układa to na siłę nic nie zrobię, coś co jeszcze do niedawna wierzyłam, tylko kosztowało mnie zdrowie). Ale po tych 3 dniach jak ręką odjął, dałam upust swoim uczuciom i żyję dalej...to w końcu nie chorobą ani śmierć. Zresztą nie mam siły i energii na takie akcje co tydz. bo padnę. I bądź mądry i pisz wiersze i wiedz co masz robić kiedy wszystko do tego jest owiane tajemnicą ze strony terapeuty.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eve11, myślę, że terapeutka ma jakiś określony wzorzec procesu terapeutycznego, w który chciałaby, abyś się bezwiednie wkomponowała bez krzyków i protestów. Nie osądzam Twojej Pani terapeutki, ale ona, z całym szacunkiem do jej osoby, nie ma zdolności włączania i wyłączania u Ciebie określonych reakcji, emocji czy uczuć. To bez sensu, że są jakieś ramy, które narzuca sobie jako terapeucie i Tobie jako klientowi. Nigdzie nie jest napisane, że pacjent po terapii ma się czuć źle, ma płakać albo ma skakać z radości pod sufit. To bez sensu - może jeszcze pojawią się wytyczne, w których będzie napisane, po którym spotkaniu trzeba się śmiać, a po którym - płakać. Może Pani terapeutka zbyt dosłownie potraktowała swoją funkcję i za bardzo przejęła się swoją rolę. Coś na kształt: "Skoro jestem osadzona w nurcie psychodynamicznym, to powinnam wszystko skrzętnie analizować - wszystkie reakcje pacjenta". Nie spotkałam się jeszcze z czymś takim, aby terapeuta krytykował pacjenta, bo "zbyt dobrze czuje się po terapii". To trochę jest śmieszne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odpowiedź tak szybką :0 jeśli mogę w takim razie miałabym jeszcze jedną myśl/spostrzeżenie/pytanie.

Mam wyrzuty sumienia po takich feedbackach z jej strony, bo szukam winy w sobie. Że nie w pełni wykorzystuje terapię, że może arogancja przeze mnie przemawia i że nie traktuje mojej terapeutki poważnie, że to może moja wina a nie jej, że jej do siebie nie dopuszczam. Ale z drugiej strony, ja widzę poprawę w swoim zachowaniu, reakcjach czy sposobie myślenia i dzisiaj jej to powiedziałam, że nie zgadzam się jej opinią. Ale ja też nie wiem, ile i co do tej pory powinnam wynieść z tej terapii, a często słyszę że nie wykorzystuje tego co ona mi daje. Nie wiem jaka jest odpowiedzialność jej a jaka moja. Bo cały czas słyszę tylko o mojej odpowiedzialności, ile wniosę na terapię tyle wyniosę.

Dzisiaj np. mówiłam o mojej oziębłej reakcji w stosunku do mojego chłopaka na wieść że jego siostra jest w szpitalu, że nie dałam mu się zmanipulować reakcją wyjścia z pokoju itp. Po czym widzę, że moja terapeutka np. trzyma się brzuch i się coś lekko krzywi, parę razy. Chciałam się zapytać czy dobrze się czuje. Ale nie zrobiłam. Ale Nie dlatego akurat, że jestem zimna albo nie chciałam się dać niby zmanipulować, ale dlatego że terapia psychodynamiczna ma tyle obostrzeń że aż rzygnąć można. Kiedyś jak się jej zapytałam czy płakała, to usłyszałam od razu jakiś wykład i chłód terapeutyczny aby tylko nie przekroczyć ram terapii psychodynamicznej. Więc teraz nie reaguje na jej zachowania i skupiam się na sobie. Ja naprawdę chce czerpać jak najwięcej, ale chcę też myśleć samodzielenie. Mam się uczyć niby dobrych reakcji na dane sytuacje a drugiej strony nawet jak zareaguje to dostaje po głowie. więc mam gdzieś jej samopoczucie...

 

-- 03 kwi 2012, 22:24 --

 

samo parę razy jej powiedziałam że poruszam się na tej terapii jak we mgle, gdzie ona potem sama to przywołała, ale nie dostaje wskazówek co mam zrobić w takim razie żeby tak nie było. bo nie rozumiem jej naprawdę, niby terapia ma być odzwierciedleniem sytuacji na zew, możliwością przetestowania pewnych zachowań, ale jednoczesnie terapia psychoodynamiczna jest w moim odczuciu bardzo skostniała w takim razie. Mam problemy z arestywnościa bo albo uległośc albo agresja, ale jak grzecznie mówie ze nie musze wszytskiego przyjmować co Pani mi daje, proponuje to słyszę że nie biorę tego co ona mi daje. Jej chęci pomocy. Na zew tez wiele osób może mi mówić ze chce mojego dobra i mna manipulować jednoczesnie, wykorzystywac swiadomie albo nieswiadomie, a mi w glowie zostaje ze ja nie wykorzystuje terapii i mam wyrzuty sumienia. Wkurza mnie ta gra, te rebusy i kalambury, bo tak odbieram terapie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eve11, rozumiem Twoje rozczarowanie w związku z psychoterapią i zachowaniem Twojej psychoterapeutki. Wydaje mi się, że Twoja terapeutka działa trochę na zasadzie, by zaasekurować się i scedować na Ciebie całą odpowiedzialność za efekty terapii (weźmiesz tyle, ile włożysz do terapii). Psychoterapia, nieważne, w jakim nurcie, to zawsze interakcja dwóch (czasem więcej) osób. To nie jest tak, że tylko Ty coś wnosisz do terapii. Psychoterapeuta samą swoją obecnością też wnosi "coś" do procesu terapeutycznego. Wspólną cechą wszystkich technik psychoterapii jest kontakt międzyludzki, dlatego obie strony współodpowiadają za rezultaty terapii. Oczywiście, dużo zależy od motywacji pacjenta, jego podejścia do leczenia itp., ale to nie wszystko. Efekty zależą też od technik, jakie zastosuje terapeuta, od jego cech osobowości itp. Może Twoja Pani psychoterapeutka nie do końca przemyślała swoje feedbacki, dlatego odbierasz to jako atak na swoją osobę i próbę wzbudzenia w Tobie poczucia winy, że nie wykorzystujesz do końca możliwości, jakie daje Ci terapia/psychoterapeutka. Nie jestem w stanie powiedzieć, w czym tkwi błąd, bo nie jestem superwizorem ani świadkiem Waszych spotkań. Może zastanów się nad zmianą psychoterapii, spróbuj psychoterapii w innym nurcie? Nie zastanawiałaś się nad tym nigdy wcześniej, skoro drażnią Cię "rebusy", "zgadywanki" i "kalambury", jak to określiłaś?

 

Zachęcam, byś zajrzała pod link: http://portal.abczdrowie.pl/nurty-psychoterapeutyczne

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie i dziękuję za odpowiedź ;) Zdaję sobie sprawę, że z tekstu trudno obiektywie ocenić daną sytuację.

Z tą zmianą terapii, to raczej nie jest takie proste. Chodzę bowiem na NFZ 1x w tyg. więc mam duże szczęście. Dwa może się mylę, ale nie chcę się też zachowywać jak naburmuszony bachor, któremu nikt i nic nie pasuje i w innych tylko upatruje winy itp. I rzuca coś jak mu nie pasuje i bierze się za nowe. Tym bardziej, że oprócz tego że mnie czasem wkurza ona, nie rozumiem jej i mam wrażenie że ona mnie nie rozumie...to jednak czuję się lepiej po tych 6 miesiącach i czasem jest fajnie, choć nadal jest dystans i nie czuję wielkiej więzi z nią. Ale może ona odbija tylko to co ja daje do terapii, a jestem raczej nieufna do ludzi, zamknięta, powściągliwa...

Jedno co mnie martwi to na pewno to, że ja po prostu nie wiem jak powinna wyglądać w miarę możliwości najlepsze terapia, choćby w tym nurcie psychodynamicznym. Abym mogła porównać, ocenić, zobaczyć co mi pasuje a co nie, jakie są standardy, metody, techniki, co jest normalne a co już jest na granicy normalności. Może dla mojej terapeutki wszystko jest ok i jest pod kontrolą i ona wie że robi wszystko jak należy, bo ma jakieś doświadczenie już...dla mnie to zupełna nowość. Stąd moje obawy i te posty u Was ;)

Odnośnie tych feedbacków i atakowania mnie, to coś w tym jest. I na ten temat nawet dzisiaj rozmawiałam. I myślę, że przynajmniej czasem wina leży na pewno po mojej stronie. Powiedziała mi dzisiaj, że ja potrafię automatycznie przepuścić atak/odpowiedź, albo czasem nawet chcę ją uprzedzić i pierwsza ją atakuję, że odbieram ją tak jakby mi chciała tylko dowalić, a to nie jest jej celem wcale. I pewnie kobitka ma rację...tylko ja nie pojmuje dlaczego ja odbieram jej słowa w taki sposób w takim razie...a naprawdę czasami wbrew temu co ona mówi czuję się atakowana przez nią. I pytanie czy to są jedne z jej technik czy to jej cechy osobowości czy błędy w budowaniu feedbacków. a może chodzi o to, żę ona próbuje mnie wzmocnić takim atakowaniem, żebym ćwiczyła asertywność swoją, żeby podobne słowa od innych usłyszane nie wpływały na moją samoocenę, żebym się nie alienowała od ludzi właśnie w obawie przed atakiem, żebym miała poczucie swojej wartości niezaleźnie od mojej obecnej przejściowej sytuacji, żebym potrafiła się bronić i swoich granic?

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eve11, Twoje wątpliwości i obawy dotyczące psychoterapii mogą wynikać z faktu, że to dla Ciebie zupełna nowość, a zwykle to, co nowe, wzbudza lęk i niepewność. Rozumiem, że nie chcesz rezygnować z terapii w ramach NFZ i zachowywać się jak rozkapryszony klient. Poza tym, szkoda trochę efektów po półrocznej pracy nad sobą. Nie ma jednak sposobu, by pokazać, jak powinna wyglądać "idealna psychoterapia", gdyż każdy psychoterapeuta jest inny i każdy pacjent jest inny, nie mówiąc, że może się borykać z zupełnie innym charakterem zaburzeń czy problemów. Myślę, że to, o czym piszesz, stanowi normalne zjawiska, jakie pojawiają się podczas większości procesów terapeutycznych. Mam tu na myśli przeniesienie, identyfikację projekcyjną czy przeciwprzeniesienie. W pracach psychoanalityków opisywane są specyficzne ustosunkowania pacjenta wobec psychoterapeuty, określane jako przeniesienie. Zjawisko to donosi się do nieświadomego dla pacjenta procesu, oznaczającego, że uczucia, postawy, oczekiwania itd., które wcześniej kierował on do ważnych w dzieciństwie osób, przenosi obecnie na analityka. Pacjent powtarza dziecięce wzory, przeżywając je tak, jakby odnosiły się do teraźniejszości. Analiza przeniesienia i jego rozwiązanie jest osią leczenia szczególnie w odniesieniu do pacjentów neurotycznych. Przeniesienie stanowi dla terapeuty ważne źródło informacji o tym, co nie jest zawarte w świadomości pacjenta. Zjawisko przeniesienia może oczywiście wystąpić nie tylko w psychoanalizie, ale też w formach psychoterapii nie opartych na założeniach psychodynamicznych. Gdy jest ono podczas terapii dobrze przepracowane, wówczas pacjent ma możliwość ujawnienia pozytywnej i negatywnej postaci przeniesienia, czyli uświadomienia sobie zarówno pragnienia, by terapeuta go kochał, rozumiał, wspierał, pomagał itd., jak i tendencji agresywnych wobec psychoterapeuty (co ma miejsce u Ciebie). ;)

 

Psychoanalitycy u pacjentów z zaburzeniami głębszymi niż neurotyczne obserwują zjawisko identyfikacji projekcyjnej, które ma nie tylko charakter wewnętrzny (nie rozgrywa się tylko we wnętrzu pacjenta), ale też charakter interpersonalny. Ten prymitywny mechanizm obronny polega na tym, że pacjent projektuje napięcia i negatywne emocje na obiekt zewnętrzny. Pacjent sprawia, że analityk przeżywa postawy i emocje, których ten pierwszy unika, broniąc się przed ich doświadczeniem. Komunikuje przy tym własne fantazje tak, aby analityka nimi obciążyć. W ten sposób terapeuta może poznać stan pacjenta, przepracować go, a następnie przekazać pacjentowi w formie dla niego przystępnej.

 

Zygmunt Freud opisał również obserwowane u psychoanalityków (terapeutów) zjawisko przeciwprzeniesienia. Odnosił je do wpływu pacjenta na nieświadome uczucia psychoanalityka. Wystąpienie tak rozumianego przeciwprzeniesienia zaburza przebieg terapii, dlatego każdy psychoanalityk musi sam poddać się psychoanalizie. Później rozumienie przeciwprzeniesienia nieco poszerzono. Przez przeciwprzeniesienie rozumie się też przeżywane przez analityka uczucia wobec pacjenta. Uznano, że przeżycia terapeuty, zwłaszcza z pacjentami wykazującymi głębsze zaburzenia, są głównym źródłem poznania stanu pacjenta. Spotkanie terapeutyczne jest bowiem otwarciem się na siebie dwóch przestrzeni psychicznych w wymiarach świadomym i nieświadomym. Zjawisko przeciwprzeniesienia ma znaczenie zwłaszcza wtedy, gdy psychoterapeuta styka się w pracy z pacjentami, u których może występować identyfikacja projekcyjna.

 

Odnośnie tych feedbacków i atakowania mnie, to coś w tym jest. I na ten temat nawet dzisiaj rozmawiałam. I myślę, że przynajmniej czasem wina leży na pewno po mojej stronie. Powiedziała mi dzisiaj, że ja potrafię automatycznie przepuścić atak/odpowiedź, albo czasem nawet chcę ją uprzedzić i pierwsza ją atakuję, że odbieram ją tak jakby mi chciała tylko dowalić, a to nie jest jej celem wcale. I pewnie kobitka ma rację...tylko ja nie pojmuje dlaczego ja odbieram jej słowa w taki sposób w takim razie...a naprawdę czasami wbrew temu co ona mówi czuję się atakowana przez nią. I pytanie czy to są jedne z jej technik czy to jej cechy osobowości czy błędy w budowaniu feedbacków.

 

Myślę, że nie ma tu żadnej winy ani po Twojej stronie, ani po stronie terapeutki. Dużo z tych reakcji i zachowań, jakie opisałaś, daje się uzasadnić mechanizmami, które opisałam wyżej. Mam nadzieję, że nie brzmi to bardzo naukowo i sucho terminologicznie i że przynajmniej trochę udało mi się wyjaśnić Ci kilka spraw. :D Pozdrawiam i trzymam kciuki za efekty terapii!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pani ekspert przyznam, że nie rozumiem tego co zostało ujete tu wyżej odnosnie mechanizmów przeniesienia, przeciwprzeniesienia, czy też identyfikacji projekcyjnej.

 

Napisała Pani:

"Psychoanalitycy u pacjentów z zaburzeniami głębszymi niż neurotyczne obserwują zjawisko identyfikacji projekcyjnej, które ma nie tylko charakter wewnętrzny (nie rozgrywa się tylko we wnętrzu pacjenta), ale też charakter interpersonalny. Ten prymitywny mechanizm obronny polega na tym, że pacjent projektuje napięcia i negatywne emocje na obiekt zewnętrzny. Pacjent sprawia, że analityk przeżywa postawy i emocje, których ten pierwszy unika, broniąc się przed ich doświadczeniem. Komunikuje przy tym własne fantazje tak, aby analityka nimi obciążyć. W ten sposób terapeuta może poznać stan pacjenta, przepracować go, a następnie przekazać pacjentowi w formie dla niego przystępnej."

 

Jak mam to rozumieć? Czy to oznacza, że pacjent, który np. unika w życiu agresji, negatywnych uczuć swiom nieświadomym zachowaniem sprawia, że te odczucia stają się udziałem terapeuty? Czyli, że terapeuta sam zaczyna faktycznie odczuwać np. agresję, wrogość, niechęć wobec pajcenta?

Jeśli tak, to jest to absurdalne. I jak w wyniku czegoś takiego ten terapeuta coś sensownego może się dowiedzieć o swoim pacjencie skoro sam ulega wpływą ze strony pacjenta, zamiast zachować np. zdrowy dystans i nie odbierać zachowań pacjenta osobiście?

Po drugie skąd wiadamo, że to wina pacjenta - jego mechanizm obronny, a nie problem terapeuty? Skąd pewność, że zachowanie terapeuty, jego odczucia nie wynikają z jego własnych problemów jak np. kierowanie się osobistymi odczuciami, osobistą niechęcią do pacjenta, bądź spodziewanie się ze strony pacjentów w ogóle wrogich zachowań? Skąd wiadomo, że dana sytuacja jest wynikiem mechanizmów obronnych pacjenta, a nie mechanizmów terapeuty? I jak taki terapeuta może faktycznie dokonać słusznej, obiektywnej analizy. I kto w tej sytuacji bardziej potrzebuje pomocy?

Skąd terapeuta ma pewność, że to pacjent projektuje coś na terapeutę, a nie odwrotnie?

Może to terapeuta dokonuje projekcji próbując nie dopuścić do swojej świadomości niechęci wobec pacjenta?

Jakby nie było terapeuta też człowiek, nierzadko też z własnymi problemami.

W tej sytuacji łatwo zrzucić odpowiedzialność za przebieg terapii na pacjenta, szczególnie kiedy terapeuta ma świadomość, że nie potrafi mu pomóc.

 

Wspomniała Pani też o przeciwprzeniesieniu:

"Zygmunt Freud opisał również obserwowane u psychoanalityków (terapeutów) zjawisko przeciwprzeniesienia. Odnosił je do wpływu pacjenta na nieświadome uczucia psychoanalityka. Wystąpienie tak rozumianego przeciwprzeniesienia zaburza przebieg terapii, dlatego każdy psychoanalityk musi sam poddać się psychoanalizie".

I choćby z tego powodu terapeuta nie powinien przyjmować postawy "nieomylności", a często tak się dzieje.

Zatem może się zdarzyć, że terapeuta będzie mieć pretensje do pacjenta, wzbudzać w nim poczucie winny, w momencie kiedy sam ma nie przepracowane problemy, którymi obarcza już i tak zaburzonego pacjenta?

 

Jeżeli źle do tego podchodzę, źle rozumiem to proszę o sprostowanie. Wyjaśnienie :)

 

W takich sytuacjach terapeuta próbując obronić swoje terapeutyczne "Ja" może faktycznie nieświadomie posuwać się do pewnej manipulacji...

 

Moje stanowisko jest dzisiaj dość krytyczne. Jednak zazwyczaj mówi się o trudnych, niewspólpracujących pacjentach itp., ale zastanawiam się czy w takim razie terapeuta z racji tego, że jest terapeutą nie musi ponosić odpowiedzialności? Zawsze może przecież doszukać się milionów problemów w pacjencie, który przecież jest zaburzony w przeciwieństwie do terapeuty.

Zastanawia mnie to....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

etien, rozumiem, że to, co napisałam mogło wzbudzi Twoje wątpliwości i obawy, szczególne dotyczące tego, że pacjenta można obarczyć odpowiedzialnością za brak efektów terapii, bo mechanizmy obronne, bo brak współpracy, bo projekcja, bo przeniesienie i setki innych przyczyn, a terapeuta pozostaje krystalicznie czysty jak łza... Tak jednak nie jest. Mechanizmy obronne ma każdy z nas - i pacjent, i terapeuta. By jednak zminimalizować ich wpływ na proces terapeutyczny, każdy psychoterapeuta musi wpierw przejść własną psychoterapię i przepracować własne problemy, by mieć świadomość, co może mieć wpływ na jego kontakt z klientem. Jeżeli pacjent przypisuje terapeucie swoje cechy, zachowania, myśli, poglądy, emocje, najczęściej negatywne, to mówimy o projekcji. Są różne rodzaje projekcji - projekcja komplementarna, projekcja atrybutywna, projekcja podobieństwa i projekcja niepsychotyczna, która bywa inaczej nazywana właśnie identyfikacją projekcyjną - przypisywaniem innym własnych, nieakceptowanych impulsów i zachowań. To wszystko jest udziałem pacjenta. Jeżeli terapeuta dokonuje przeniesienia, to mówimy o przeciwprzeniesieniu. Przeciwprzeniesienie jest udziałem terapeuty, nie pacjenta. Jeżeli terapeuta ulega przeciwprzeniesieniu, to on odpowiada za wadliwy proces terapeutyczny, a nie pacjent. Przeciwprzeniesienie polega w gruncie rzeczy na tym samym, na czym polega przeniesienie u pacjenta, tyle że przebiega w odwrotnym kierunku - treści, jakie w trakcie procesu terapeutycznego przenosi na terapeutę pacjent, sprawiają, że pacjent zaczyna wywierać wpływ na terapeutę (bezstronnego obserwatora), że "indukuje" terapeutę, który w ten sposób "przyjmuje na siebie" te fantazje, przyjmuje na siebie "cierpienie" pacjenta i podziela je, przeżywając tym samym jego konflikt psychiczny. Oznacza to, że terapeuta świadomie naraża na szwank własne zdrowie psychiczne. Terapeuta nie może dopuścić do przeciwprzeniesienia. Poza tym, przeniesienie pacjenta wcale nie musi być czymś złym - czasami jest warunkiem koniecznym do powodzenia terapii, może ono zapowiadać polepszenie, może zapowiadać pogorszenie, może też wreszcie nic nie znaczyć albo w ogóle się nie pojawić. To zadaniem terapeuty jest radzić sobie z przeniesieniem i innymi mechanizmami obronnymi pacjenta. Trudno mi pisać "ogólnie", w oderwaniu od indywidualnego przypadku, bo każda terapia, każdy kontakt pacjenta z psychoterapeutą jest inny. Jeżeli interesuję Cię ta tematyka, polecam książkę "Praktyka psychoterapii. Przyczynki do problematyki psychoterapii i do psychologii przeniesienia". Tam na pewno o wiele bardziej fachowo i jaśniej jest to wytłumaczone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyznam, że miałam na myśli sytuację kiedy to terapeuta imputuje pacjentowi cechy, czy problemy, które nie są udzialem pacjenta. Jednak terapeuta i tak usilnie próbuje dane cechy zobaczyć w pacjencie zatem wszystko co dotyczy pacjenta będzie interpretował w taki sposób aby jego założenia się sprawdziły nawet jesli mijają się z prawdą.

 

Natomiast to co w pacjencie już ewidentnie nie pasuje do założeń terapeuty jest przypisywane pacjentowi jako jego brak współpracy, czy stosowanie przez niego mechanizmów obronnych itp.. Terapeuta zawsze usprawiedliwi swoje działanie odwołując się do praktyk, technik terapeutycznych znanych tylko jemu itp., jednocześnie pacjent nawet jeśli miałby racje to i tak w opinii terapeuty jest zaburzony zatem z pewnością się myli....

 

Czyli terapeuta w pewnym sensie może przyjąć postawę nieomylności?

 

A pacjent w zasadzie nie jest w stanie dochodzić swoich praw?

 

Nie okłamujmy się, nie wszyscy psychoterapeuci są SUPER!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyznam, że miałam na myśli sytuację kiedy to terapeuta imputuje pacjentowi cechy, czy problemy, które nie są udzialem pacjenta. Jednak terapeuta i tak usilnie próbuje dane cechy zobaczyć w pacjencie, zatem wszystko co dotyczy pacjenta będzie interpretował w taki sposób aby jego założenia się sprawdziły nawet jesli mijają się z prawdą.

etien, to, o czym napisałaś, nazywa się fachowo "efektem potwierdzania". Jest to jeden z błędów w myśleniu i przejawem tendencyjności w myśleniu. Efekt ten nie musi być udziałem wyłącznie terapeutów - ulegamy mu wszyscy. Efekt potwierdzania to właściwa wszystkim ludziom skłonność do zapamiętywania zdarzeń, które potwierdzają nasze przekonania i do ignorowania dowodów przeczących nim. Efekt potwierdzania to tendencja do zwracania uwagi na te dowody, które dopełniają i potwierdzają nasze przekonania lub oczekiwania, przy jednoczesnym ignorowaniu pozostałych dowodów. Zetem terapeuta może przyjąć postawę nieomylności i doszukiwać się przejawów w zachowaniu pacjenta, które będą potwierdzać np. etykietę diagnostyczną, chociażby rozpoznanie wymagało weryfikacji. Terapeuta to też człowiek i to człowiek omylny, który czasami ze względu na swoją rangę walczy o to, by pozostać w oczach innych nieskazitelny i nieomylny, co jest oczywiście niemożliwe.

chory, jak najbardziej nadal stosuje się metodę elektrowstrząsów. O tym, jak ona wygląda i jakie są przeciwwskazania, możesz przeczytać pod tym linkiem: http://portal.abczdrowie.pl/elektrowstrzasy.

ajajaj89, zjawisko przeniesienia po raz pierwszy opisano w nurcie psychodynamicznym, ale nie zawęża się ono jedynie do psychoanalityka. Przeniesienie bazuje na mechanizmie obronnym przemieszczenia, który polega na rozładowaniu stłumionych uczuć (zwykle wrogości) na obiektach mniej niebezpiecznych niż te, które wzbudziły negatywne emocje. Według definicji (za: Wikipedia), przemieszczenie to przeniesienie uczuć, zainteresowań itp., uznanych za nieodpowiednie, z jednej osoby na inną, z jednego przedmiotu na drugi, o mniejszym ryzyku, zagrożeniu, niebezpieczeństwie, lub w większym stopniu akceptowaną społecznie – bardziej "dozwoloną", np. syn może przejawiać agresję wobec ojca, ale skieruje ją na kogoś innego, np. na młodszego brata albo kolegę z klasy bądź rozładuje ją, niszcząc jakiś przedmiot.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jejku...a ja lata całe chodzę w Bydgoszczy na terapie i ciagle tylko to gadanie o pustce o braku uczuc i cierpieniu...nawet sama pytałam terapeutów czy nie dałoby sie inaczej...no ale widocznie sie nie dało...a moje cierpienie jest tak wielkie, ze ja sprobuje wszystkiego - nawet gdybym miała dojezdzac do Warszawy. Gdzie zatem mogę znalezc terapeutę - ale chyba nie poznawczo-behawioralnego na moje problemy (opisane w dziale depresja "pustka - pomocy"). Będę bardzo wdzięczna za wskazówkę, oczywiście najlepiej jakby to było gdzieś w okolicach Bydgoszczy, ale jak mówię, może być i w Warszawie...byle by to nie było to wylewanie gnojówki, bo wylałam jej już całe hektolitry i to raczej mnie jeszcze bardziej zaburzyło, bo poniekąd odarło z mojej tożsamości. Bardzo proszę o poradę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×