Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia dziala!Czekam na każdego posta z wasza opinia


maura

Rekomendowane odpowiedzi

W psychoterapii uczestniczę od ponad roku.Prawie co tydzień,chyba że terapeuta nie może ale to sporadyczne przypadki.Nie płacę bo to przychodnia państwowa.Ostatnio zaczęliśmy sesje hipnotyczne,które mogę też ćwiczyć sam w domu.Powoli odzyskuję zmysły (...aha ,to wy wszyscy w tym żyjecie!..Fajne kolory! :pirate:)Doszedłem do wniosku że w depresji jestem od 25 lat po traumie w dzieciństwie która powracała w myślach praktycznie co dzień.Nigdy moje relacje z ludźmi nie były normalne.Problemy wewnętrzne nauczyłem się dobrze ukrywać.Większość ludzi nawet nie podejrzewa co się we mnie dzieje.Przez lata przeżywałem rozdzierające lęki w milczeniu czekając az miną.Wreszcie zacząłem zalewać je alkoholem.Funkcjonowałem w jakimś równoległym powykrzywianym świecie i normalnych uczuć praktycznie nie znam.Psychoterapia i leki powodują ,że dopiero teraz zaczynam widzieć czym może być życie.Ciężko się pogodzić z tym ile straciłem.Uczę się dopiero czym może być bliskość i choć zawsze jakoś funkcjonowałem między ludźmi to odgradzałem się od nich barierą nie do przebycia.Ze strachu.A wszystko mogło być zupełnie inaczej.Naturalny rozwój został przerwany.Trzeba jeśli tylko można pozwolić rozwinąć się normalnym emocjom.Poznać je.Wrócić na drogę z której kiedyś zostałem wywalony gdzieś w pole. Czuję ,że powoli wracam.Ruszam z miejsca - niestety w nieznane.Raźniej robić to z kimś.Na początek jest to psychoterapeuta.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, terapia to podstawa ponieważ rozwiązuje problem u jego źródła (przynajmniej z dobrym terapeutą). Branie leków jest tylko przeciwdziałaniem objawom....przez jakiś czas jest okej a później znów lecimy po wcześniej wytyczonej ścieżce...no ale nie powiedziałem chyba nic zaskakującego....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się na ile to jest kwestia podejścia do terapeuty i samej terapii, a w jakiej mierze niedopasowanie do terapeuty bądź brak jego umiejętności. Pamiętam, że wielokrotnie miałam takie momenty, w których twierdziłam że terapeuta postępuje źle, za mało okazuje mi uwagi czy najzwyczajniej w świecie go nie obchodzę. I zawsze mi się wydawało, że wiem lepiej. Że przecież to widać gołym okiem, że chodzi tylko o kasę. Oczywiście pewnie zdarzają się miejsca gdzie tak jest, ale dla mnie punktem przełomowym było zdanie sobie sprawy, że terapeuta nie ma za mnie się zmienić, tylko mi w tym pomóc. Moja wcześniejsze przekonania na temat braku zainteresowania terapeuty moją osobą pewnie brały się z tego, że chciałam żeby zmiana zaszła bezboleśnie, bez trudnych sytuacji czy emocji.

 

Ale jak wiadomo każda historia jest inna :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się na ile to jest kwestia podejścia do terapeuty i samej terapii, a w jakiej mierze niedopasowanie do terapeuty bądź brak jego umiejętności. Pamiętam, że wielokrotnie miałam takie momenty, w których twierdziłam że terapeuta postępuje źle, za mało okazuje mi uwagi czy najzwyczajniej w świecie go nie obchodzę. I zawsze mi się wydawało, że wiem lepiej. Że przecież to widać gołym okiem, że chodzi tylko o kasę. Oczywiście pewnie zdarzają się miejsca gdzie tak jest, ale dla mnie punktem przełomowym było zdanie sobie sprawy, że terapeuta nie ma za mnie się zmienić, tylko mi w tym pomóc. Moja wcześniejsze przekonania na temat braku zainteresowania terapeuty moją osobą pewnie brały się z tego, że chciałam żeby zmiana zaszła bezboleśnie, bez trudnych sytuacji czy emocji.

 

Ale jak wiadomo każda historia jest inna :)

 

Też tak mam! Ciągle mi się wydaje, że terapeuta patrzy na zegarek i czeka aż skończę nawijać i wyskoczę z kasy. No i jeszcze pytanie, jak rozmowa z kimś może mnie uleczyć? TO wszystko wydaje się takie nieprawdopodobne... Ale kiedy człowiek nie ma już w ogóle nadziei, to co mu pozostaje... Trzeba próbować wszystkiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam terapie z NFZ, trafiłem na fajną psychoterapeutkę i jest zainteresowana człowiekiem, ma predyspozycje do terapii i ma z tego satysfakcję. Fakt, na zegarek patrzy, bo terapia trwa godzinę, więc musi sprawdzać, która godzina. Tak przynajmniej mi się wydaje. Pierwsza psychoterapeutka w ogóle miała inne podejście, co najwyżej raz w ciągu całego spotkania się uśmiechnęła. W ogóle taka ponura, a ta pełna energii i pozytywnego nastawienia, uśmiechnięta osoba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

self_therapy, Jenefer123, więc nie pozostaje Wam nic innego, jak powiedzenie terapeucie, że właśnie tak go odbieracie. Może zdecydujecie się na rozmowę z terapeutą, w której dacie do zrozumienia, że odnosicie wrażenie, że ciągle patrzy na zegarek, tak, jakby liczyły się tylko pieniądze, które wyciągacie z portfela.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza psychoterapeutka w ogóle miała inne podejście, co najwyżej raz w ciągu całego spotkania się uśmiechnęła. W ogóle taka ponura

Ja też mam teraz taką. Plus z tego taki, że ostatnio musiałem dużo ucierpieć ze względów medycznych i wtedy przypominałem sobie tą kamienną twarz... było lepiej to znieść ;].

Ogólnie moja terapeutka też się nie uśmiecha.. to chyba przez podejście psychoanalityczne... czasami jak uda mi się powiedzieć coś śmiesznego to się uśmiecha, ale to rzadko bywa.

Wkurza mnie to, ale nie wiem czy u innych będzie lepiej inaczej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza psychoterapeutka w ogóle miała inne podejście, co najwyżej raz w ciągu całego spotkania się uśmiechnęła. W ogóle taka ponura

Ja też mam teraz taką. Plus z tego taki, że ostatnio musiałem dużo ucierpieć ze względów medycznych i wtedy przypominałem sobie tą kamienną twarz... było lepiej to znieść ;].

Ogólnie moja terapeutka też się nie uśmiecha.. to chyba przez podejście psychoanalityczne... czasami jak uda mi się powiedzieć coś śmiesznego to się uśmiecha, ale to rzadko bywa.

Wkurza mnie to, ale nie wiem czy u innych będzie lepiej inaczej?

 

Jedni wolą ponurych, inni wesołych ;) przynajmniej widzę odrobinę sensu w terapii, chyba się nastawię pozytywnie na psychoterapię za jakiś czas :smile: Jak Ci ta nie odpowiada, to idź do innej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Więcej terapeutów = więcej przywiązań, więcej wspomnień

akurat jeden z moich głównych problemów to wspomnienia... nie ważne czy są dobre czy złe, ale im więcej tym bardziej mnie bolą.

 

Nigdy nie przekreślam człowieka od razu. Chodzę tam już ponad pół roku. Nie zawsze to co pomaga, nam się podoba. Chociaż szczerze mówiąc, wolałbym jakby była bardziej ludzka. Jestem smutasem, więc fajnie jakby ktoś się do mnie uśmiechnął :).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy terapeuta jest inny i każda terapia może z daną osobą wyglądać inaczej. Przez swój wcześniejszy post chciałam powiedzieć, że to jak postrzegamy terapeutów nie zawsze znaczy, że takimi właśnie są.

 

uspiony2, również chodzę na terapię psychoanalityczną i czasami wydaje mi się, że moja terapeutka jest mało ludzka. Może to kwestia specyficznego podejścia, zakładającego nieodkrywanie się przed pacjentem z emocjami etc.? Ja się już w sumie do tego przyzwyczaiłam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy terapeuta jest inny i każda terapia może z daną osobą wyglądać inaczej. Przez swój wcześniejszy post chciałam powiedzieć, że to jak postrzegamy terapeutów nie zawsze znaczy, że takimi właśnie są.

Tu się z Tobą zgodzę.

Często i przeważnie jest tak, że nasze relacje z terapeutami są przeniesieniowe.

Często postrzegamy terapeutów jako osoby z naszego otoczenia, nieświadomie przypisujemy im zachowania bliskich nam osób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

self_therapy, to "zachowanie" ma z założenia pozwolić Ci na tworzenie fantazji na temat terapeuty.

Powinno się o tym mówić terapeucie. Choć osobiście nie wiem dlaczego nie można się uśmiechnąć do klienta. Mój terapeuta mówi do mnie per pan, nie używa mojego imienia. Nie okazuje żadnej troski. Taki konfesjonał bez księdza.

Miałem wcześniej do czynienia z psychiatrą, który pracował psychoterapią systemową, ale zalecił mi przejście właśnie do tego terapeuty. Powiem tak. Więcej było z jej strony zaangażowania. Powaga była też, ale od terapeuty biło ciepło. Tutaj bije raczej zimno, ale z tego co czytałem to psychodynamiczne podejście tak wygląda.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy terapeuta jest inny i każda terapia może z daną osobą wyglądać inaczej. Przez swój wcześniejszy post chciałam powiedzieć, że to jak postrzegamy terapeutów nie zawsze znaczy, że takimi właśnie są.

Tu się z Tobą zgodzę.

Często i przeważnie jest tak, że nasze relacje z terapeutami są przeniesieniowe.

Często postrzegamy terapeutów jako osoby z naszego otoczenia, nieświadomie przypisujemy im zachowania bliskich nam osób.

dokładnie tak jest....

 

-- 26 gru 2011, 21:08 --

 

jest wiele takich czynnikow od relacji lekarz pacjent po nurt psycheterapii...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam swietne relacje...i jaki zdrow jestem... :DMonika1974,

Jeśli relacja jest "dobra", to proces terapeutyczny przebiega prawidłowo.

Relacja jest podstawą.

Natomiast czas samej terapii, niestety....tu nie ma zasady.

Nie wiem co ma oznaczać to określenie ,,relacje'' bo jak wiadomo rzekomym powodem nerwic są sprzeczne dążenia np pomiedzy checiami a możliwościami.

Jeśli osobowość terapeuty, jego zachowanie, podejście do Ciebie jako pacjenta Ci nie odpowiada, z jakiś różnych przyczyn, a tych jest mnóstwo, to chyba zrozumiałe jest, że terapia nie ruszy do przodu. Tu nawet płeć terapeuty ma znaczenie w niektórych przypadkach.

Relacje różnie przebiegają, są różne, ale nie mogą być patologią, co też się zdarza.

Niektórzy pacjenci zakochują się w swoich terapeutach, inni traktują terapeutów jak swoich rodziców, .... różnie to wygląda.

A w relacji ważne jest też zaufanie, dość szeroki temat.

W tym wątku wiele już zostało powiedziane, zapraszam do lektury :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×