Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia dziala!Czekam na każdego posta z wasza opinia


maura

Rekomendowane odpowiedzi

Monika1974,

dzis mu powiedziałam ze celowo nie poruszam waznych tematów dla mnie...

i wiem ze to wypacza i odbiera sens...ale nie moge

on jest dla mnie obcym człowiekiem, zupełnie obcym

i nie mam ochoty zeby tyle o mnie wiedział...

swiadomosc ze jestem mu obojętna jako człowiek

ze jestem tylko kolejnym pacjentem

nie bede z nim nigdy szczerze rozmawiac...

z ludzmi bliskomi mam praoblem...a z nim....?

az dziwne ze mu cos takiego powiedziałam..

bo wg mojego myslenia powinno mu to sprawic przykrosc...

a ja strasznie nie lubie sprawoac przykrosci...niestety kosztem szczerosci

a dzis mnie ktos mocno zranił....i znowu sie cofam...

On powiedział z ejestem zupełnie pozbawiona skory, ze tak zyc sie nie da...

widocznie da...bo zyję...

mam dosc tych słow 'no tak ale czas nam sie konczy' ....

racjonalizuje...ale nie daję rady...

zbyt wele mnie to wszytsko kosztuje....chyba mam dosc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dune, MOnia, musisz się przełamać. Wiem, ze jest obcym człowiekiem dla Ciebie. Ale może właśnie w tym sens? Żeby zacząć się otwierać?

Ty robisz to z premedytacją i szkodą dla siebie. Tłumisz w dalszym ciągu wszystko, a to nie jest dobrze.

Skoro przed bliskimi jest Ci ciężko to tym bardziej powinnaś zacząć otwierać się na sesjach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, ale zrozum....ja nie chce, nie chce sie na niego otwierac....nie mam takiej potrzeby, wręcz przeciwnie...to nie jest tak ze ja próbuje ale mi nie wychodzi...mówiłam ze ta terapia nie ma sensu, nie wierze ze mi pomoze...międlimy temat mamy...w sumie w zastępstwie...ja wiem ze to jest kobieta która jakos mnie ukształtowała od urodzenia ale szlag mnie trafia na taki sposób ułatwiania sobie...poprzez zwalanie wszytskiego na matkę (ojca) .... facet nie rozwiaze moich problemów

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dune, wiem, ze na matkę głupi Ci jest zwalać wszystko.

Też przez to przechodziłam. Niestety, ale ona Cię tak wychowała.Z tego powodu masz dziś trudności. I musisz się z tym pogodzić, ze to po części jej wina. Musisz zobaczyć w czym sobie teraz nie radzisz i zacząć pracować nad tym.

Nie usprawiedliwiaj matki. Masz prawo być na nią zła.

Rozumiesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dune też się ciężko zastanawiałem dlaczego ta terapia niewiele Ci daje...a to tak wygląda..nie rozwąrzesz problemy unikając ich,nie poczujesz się lepiej..myślisz,że mnie jest łatwo mówić o sobie?Wiem,że nie mam innego wyboru,aby poradzić sobie z trudnościami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ona_22,

ja wogóle jestem bardzo mądra i wszytsko wiem

....i co mi z tej wiedzy

Witam. Poruszyłaś w tych słowach coś dla mnie bardzo ważnego i COŚ co zawsze mnie frapowało.Bo w sumie ja też nie jestem mongołem i mogę w 99% określić środowiskowe ( nie organicze)przyczyny swoich zaburzeń,których korzeń tkwi w dzieciństwie ,jego niemocach i traumach tamtego i tego czasu . WIEM i kur.. co z tego ,że wiem???????Jaka z tej wiedzy płynie SIŁA ,jeśli w ogóle płynie siła??? I zrozumiałem to ostatnio na drugiej sesji terapeutycznej(cała moja psychoterapia trwała zaledwie 3 spotkania),kiedy przez 45 minut wyrzuciłem z siebie WSZYSTKO z całego życia(lub prawie wszystko ,a przynajmniej to najważniejsze- najboleśniejsze) PRZED DRUGIM CZŁOWIEKIEM. Pojąłem wtedy,że nie mogę być teraz innym człowiekiem,skoro moja historia jest taka jak była.Historia ,która mnie ukształtowała ,a której zmienić już nie mogę.Ta świadomość podniosła mnie na duchu,"stałem sie lżejszy psychicznie-pogodzony"Żeby być konkretnym mówię tu o zaburzeniach nerwicowo- depresyjnych. Do czego dążę ,to to,że owo terapeutyczne katharsis stanowiło dla mnie pewne oczyszczenie,ale oczyszczenie które nie zaprowadzi mnie do UZDROWIENIA (a myśląc i idąc na terapię myślałem tylko o totalnym UZDROWIENIU,skoro same antydepresanty przez 23 lata niezawiele uzdrowiły ,acz pomogły przetrwać) a da mi JASNOŚĆ i to nieokreślone COŚ. Owe COŚ, które dalej w trakcie trwania terapii będzie mnie za każdym razem ,(NAWET BOLEŚNIE , nawet poprzez BÓL)podnosić mnie na duchu,dawać choć najmniejszy promil SIŁY a niekoniecznie uzdrawiać.Nerwica z całym jej syfem dalej będzie żrerać i zatruwać moje życie,lecz jej kolor nie będzie już nigdy beznadziejny i najczarniejszy.Tak to w najnajwiększym skrócie widzę,choć przyznam się najszczerzej ,że ten post był dla mnie najtrudniejszy ze wszystkich dotąd i sporo się przy nim napociłem.Jest zawiły ,to fakt-przepraszam inaczej nie umiałem,lecz Ci co mają uszy ,aby usłyszeć ,usłyszą to co chciałem przekazać.Pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paweł3, doskonale Cię rozumiem, znam ten etap myślenia z autopsji.

Uwierz, że z czasem będzie się to wszystko zmieniało u Ciebie.

A widzę, że krok stumilowy zrobiłeś. Na drugiej sesji tak się otworzyłeś.

Ja też powtarzałam ciągle w stronę terapeutki:Po co mi ta wiedza, skoro i tak nie zmieni mojego życia, nie uczyni ze mnie innego człowieka?

Byłam w błędzie.

Myślę, że z każdą sesją będzie zmieniało się Twoje postrzeganie różnych spraw, rzeczywistości, siebie. Nabierzesz dystansu.

Zresztą...pisz tu. Podyskutujemy :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz Monika ,cały czas czytam posty Dune i staram się ja zrozumieć.Czy terapia na która uczęszcza tak naprawdę i do końca nic jej nie daje? Czy owoc jej psychoterapeutycznego trudu (już nawet to ,że tam PRZYCHODZI ) musi nadejść od razu,za chwilę ,teraz.To takie strasznie straszno konsumpcyjno,społecznościowe chore podejście-(Noopii).A może nie musi tu zadziałać schemat ,który wypala u zdecydowanej większości .Może jej Droga jest taka i tyle,uszanujmy TO!

To znowu Ona 22 pisze

nie możesz iść do przodu?

:

,a może Dune ma teraz CZAS POSTOJU, i czy to wyścig,marsz piechura.I czy otwieranie się na siłę ,aktualnie wbrew sobie i stanom obecnego ducha ma sens?.I czy wielość słów na terapii szybciej da lub przyniesie uzdrowienie? Ja rozumiem to są trudne pytania,ale takie tylko mogę tu rzucić ,nawet nie spodziewając się "mądrych odpowiedzi".

Wiesz ,przypomniało mi się zwierzenie pewnego Anonimowego Alkoholika ,poniekąd bardzo mądrego człowieka,który powiedział,że choć przeżył dosłownie tysiące spotkań AA,jeden mityng najbardziej pomógł mu nie pić.Nie padło na nim dosłownie ani jedno słowo,każdy milczał,a on ze spuszczoną głową spojrzał na swoje sznurówki i wtedy przypomniał sobie tak wiele,tak bardzo głęboko jak przenigdy i co najważniejsze przez ponad godzinę spotkania ZWYCIĘŻYŁ swoją chorobę.

Dlatego,dopóki tylko Dune przychodzi na sesje ,i z wierzchu zdawałoby się nic nie robi i wstawia zastępcze gadki ,albo nawet nic nie wstawia,bo na przykład nie chce, albo się boi,tak długo jej terapia TRWA ,a jej OWOCE nie nam wyrokować kiedy i w jaki sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paweł3, Bardzo dojrzale powiedziane.

Widzisz, ja po ponad półtorej roku terapii dopiero zaskoczyłam.

Masz rację. Każdy ma swój czas.

Ale jeśli dune nie widzi sensu w terapii, albo , jeśli nie odpowiada jej terapeuta, kontakt z nim......relacja, powinna zmienić.

Niech wypowie się sama zainteresowana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Według mnie stojąc w miejscu nie da się iść do przodu. Nie wątpię też w to, że może teraz jest jakiś czas przestoju...

Chodziło mi o to, że im szybciej człowiek się otworzy, tym większe szanse na szybsze polepszenie samopoczucia.

Bardzo często dzieje się tak, że terapeuta nie pasuje danemu pacjentowi, co mija się z celem w ogóle... Dlatego jak napisała Monika1974, jeśli kontakt z terapeutą nie jest odpowiedni, to należy go zmienić jak najszybciej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem co mam napisac...

pawle,

wymęczyłam trzy długie posty....z kazdego zrezygnowałam...zaczelam od nowa, nic z tego...

ciężko mi o sobie... :( ja tez wszytsko wiem o swoim dzieciństwie...

bylo zupelnie normalne...

znam wszytskie mechanizmy

wiem co powinnam...a nie potrafię

wciąż i wciąż

i moze taka jestem, moze taka umrę

a gdzie jest powiedziane ze mam byc szczęśliwa

czy kazdy ma byc..?

Jestesmy dla siebie jedyni i stąd ta rozpaczliwa walka

a tak naprawde...jesteśmy pyłem...nieistotnym

czasami sie rano budze i czuje gniew...ze jestem inna, ze cierpię

a czasami ulgę...patrząc wokół jak ludzie cierpią

myslę...jest ok jest ok....byle nie gorzej

ale czasami nie daje rady :( i nic nie czuję

i pali mnie wstyd i bezradność

 

Monika1974,

a moze boje sie uzależnic od pseudozrrozumienia terapeuty (kazdego)

nagle przyszło mi to do głowy...

zeby mnie niby rozumiał za pieniądze

czuje sie zażenowana...

a moze boje sie zeby ktos o mnie za duzo wiedział...

ktos PRAWDZIWY I REALNY

bo wtedy czułabym sie upokorzona

i zagrozona

bardzo boję sie ludzi

 

ona_22,

Noopii,

dziękuje za kciuki i ciepłe słowa,

wiem ze to nie jest łatwe...sama siebie mam strasznie dość

a co dopiero wy...dziekuje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×