Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia dziala!Czekam na każdego posta z wasza opinia


maura

Rekomendowane odpowiedzi

Nie chce obrażać swojego terapeuty, ale przez pół roku terapii nie natchnął mnie jeszcze na pozytywne myślenie.

 

A może problem leży w tym, że wymagasz od terapeuty więcej niż od siebie samego? Z tego co mi wiadomo, to nie terapeuta powinien zaszczepić w Tobie pozytywne myślenie ale - Ty sam. Oczywiście przy jego pomocy, ale bez przenoszenia odpowiedzialności z Twojej osoby na jego. Patrząc na własne doświadczenia, dopiero po mniej więcej roku czasu zaczęłam dostrzegać zmiany w postrzeganiu swojej osoby. I nie nazwałabym tego pozytywnym myśleniem lecz myśleniem bardziej realnym, prawdziwym. Często też słyszałam opinię, że żeby w terapii było lepiej najpierw musi być gorzej. Marne to pocieszenie ale zawsze jakieś ;)

 

Odnośnie pieniędzy, to jest to praca jak każda inna i trudno żeby terapeuci pracowali za darmo. Kosztuje to dużo, ale z drugiej strony szkolenia terapeutyczne też są bardzo drogie i w jakiś sposób muszą pokryć wszelkie koszty z tym związane plus dochodzi jeszcze superwizja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Self- tylko, że rok spotkań np dwa-trzy razy w miesiącu to np 30 spotkań. Razy każde płatne 100 czy więcej złotych daje potężne pieniądze, na które nie wszystkich stać... A bez sensu wygląda sytuacja, gdy przerywasz leczenie/spotkania po -nastu, bo skończyła się kasa.

 

Wiem, że terapeuci z tego żyją ( taki fach mają ), ale uzasadnianie kosztów wizyty cenami szkoleń wywołało u mnie zajady ze śmiechu. Przy kilkunastu spotkaniach w tygodniu, robią się potężne wpływy. Których ja im ani nie zazdroszczę, ani nie wypominam. Tyle, że szkolenie za kilka tysięcy raz czy dwa razy do roku nie jest argumentem.

 

Już bardziej, że są miesiące tłuste, ale są i chude...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

self_therapy to mogę podać przykład, który spotkałem sam. Rehabilitant na prywatnej wizycie powiedział mi, abym do niego nie przychodził więcej, bo szkoda moich pieniędzy, a on dostępnymi w danym ośrodku możliwościami za wiele mi nie pomoże. Powiedział mi czego powinienem poszukać i nawet nie dodał, że mam przyjść do niego.

 

Problem jest taki, że ja patrzę na wszystko bardzo realnie. Wiem, że to człowiek i nic sprawi od tak, że będę innym człowiekiem. Wiem, że sam też może mieć problemy. Zawsze staram się być empatycznym, ale przyznam, że po ostatniej sprzeczce z terapeutą uświadomiłem się, że mój nastrój jest tak samo do bani jak był. Ja nie oczekiwałem nawet od niego, że po tym roku, dwóch pozbędę się przynajmniej części swoich trudności. Oczekiwałem jedynie, że przez rozmowy z nim, na co dzień, zacznę odczuwać jakieś lekkie "prądy", że chce tego czy tamtego, że powiem sobie będzie dobrze. Cały czas jest tak, że patrząc co dzieje się w około mnie i mówiąc to bezsensu, położyłbym się i patrzył w niebo, po chwili dochodząc do stwierdzenia - czy w tym leżeniu jest sens?

Nie wiem czemu piszę w czasie przeszłym? przecież dalej jest moim terapeutą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika* jeżeli oni zarabiają groszę to moi rodzice nie zarabiają nic.

Nie wiem ile zarabiają, ale to, że jest to niska kwota także nie pozwala na odbębnianie pacjentów.

Każdy powinien wykonywać swoją pracę z zaangażowaniem, ale niestety różnie to bywa.

A najlepiej to liczyć komuś pieniądze w portfelu. Nie lubię tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika* nie wiem czy zrobiłaś to celowo, ale poczułem się postrzelony. Moje życie od dawna, jak nie od zawsze wygląda tak samo. Mój główny problem jest związany z uspołecznieniem się, tzn. podjęciem i utrzymywaniem relacji z innymi ludźmi. U mnie nigdy nie było inaczej, więc naprawdę ciężko mi sobie to wyobrazić, że może być inaczej tzn., że chodzę na przyjęcia ze znajomymi, spotykam się często i przy tym wszystkim sprawia mi to przyjemność. Na tę chwilę, kiedy mam się z kimś spotkać to przeważnie robię to, aby nie było gorzej, a nie dlatego, żeby mi to sprawiło przyjemność. Z drugiej strony cierpię, że jestem samotny. Paradoks. Mówisz, że to pewien rodzaj masochizmu? OK, zgodzę się, jeśli wiesz jak mogę się "naprawić".

 

Moja opinia jest natomiast taka, że terapia jest w stanie odnieść korzyść kiedy zachodzi elastyczność zarówno u klienta, jak i terapeuty. U klienta chodzi o to, żeby potrafił chociażby przyjąć inny kąt patrzenia na pewne sprawy, a u terapeuty elastyczność to umiejętność dopasowania metod terapeutycznych w zależności od osobowości pacjenta i jego aktualnego położenia.

Swoja drogą nie rozumiem jednej rzeczy, może ktoś mi to wyjaśni. Jakim cudem terapeuta nie jest w stanie poradzić coś na pewien rodzaj lęku, problemu, jeżeli w założeniu Freuda to co odkryte przez nas z nieświadomości nas uleczy samo z siebie? Jeżeli dobrze czytałem to tak naprawdę w podejściu psychoanalitycznym terapeuta nic nie naprawi, on tylko ma naprowadzać.

Przepraszam za niefachowe sformułowania, ale mam nadzieję, że rozumiecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Swoja drogą nie rozumiem jednej rzeczy, może ktoś mi to wyjaśni. Jakim cudem terapeuta nie jest w stanie poradzić coś na pewien rodzaj lęku, problemu, jeżeli w założeniu Freuda to co odkryte przez nas z nieświadomości nas uleczy samo z siebie? Jeżeli dobrze czytałem to tak naprawdę w podejściu psychoanalitycznym terapeuta nic nie naprawi, on tylko ma naprowadzać.

 

Zastanawiam się jak to jest z tą uzdrawiającą mocą nieświadomego stającego się nagle świadomym. Wydaje mi się, że Freud nie zakładał takiej automatycznej zmiany na zasadzie: ,,Aha, teraz już wiem jaka jest przyczyna więc problemowe zachowanie znika''. W moim rozumieniu to jest bardziej na zasadzie, że jak coś staje się jasne (nieważne czy samemu się do tego dochodzi czy dzięki terapeucie) to w podobnej sytuacji w przyszłości włącza się większa świadomość problemu i tym samym możliwość sprawowania nad nim większej kontroli. Z kolei jak coś jest nieświadome to nie zastanawiamy się czemu tak robimy, dzieje się to niemalże bezwarunkowo. Psychoanaliza zakłada właśnie, że wgląd we własną osobę pozwala na pełniejsze i bardziej świadome życie. I o to chyba nam chodzi, prawda? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tego co się orientuję uświadomienie nieuświadomionego pomaga w sposób bezpośredni tylko przy lekkich zaburzeniach. W przypadkach gdy wyparcie jest wieloletnie i utworzyły się wokół niego skomplikowane struktury sam fakt uświadomienia to tylko pierwszy krok. Trzeba rozpracować wszystkie kolejne przejawy dążenia neurotycznego aby się od niego uwolnić. Często pierwszy wgląd okazuje się tylko fasadą kryjącą drugie dno - inne dążenie neurotyczne nakręcające się wzajemnie z pierwszym. Reasumując uświadomienie nieuświadomionego to pierwszy krok na długiej i trudnej drodze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś z Was miał z powodu terapii poczucie, że nie wie, kim jest, nie umie nic pewnego powiedzieć na swój temat, nie potrafi nazwać swoich cech charakteru? (ok, domyślam się, że wiele osób tak miało, więc pytanie kolejne) czy ktoś z Was miał to uczucie mniej lub bardziej przygniatające przez prawie rok czasu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś z Was miał z powodu terapii poczucie, że nie wie, kim jest, nie umie nic pewnego powiedzieć na swój temat, nie potrafi nazwać swoich cech charakteru? (ok, domyślam się, że wiele osób tak miało, więc pytanie kolejne) czy ktoś z Was miał to uczucie mniej lub bardziej przygniatające przez prawie rok czasu?

 

Witaj

Ja tak mam , ponad pół roku w terapii i takie odczucia są. Ponoć w terapii tak bywa. W sumie to mnie sie pogarsza, niby wiem co powinienem zmienić w życiu( a raczej w otoczeniu) żeby pozbyć się objawów, ale nie mam na to siły. Od zawsze byłem depresyjny. Juz sie pogodzilem ze mnie czeka wieloletnia terapia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

TheGrengolada, No tak, terapia to długotrwały proces niestety. A zwłaszcza jeśli budujesz coś od nowa, a w dodatku jeszcze tego nie znasz. A wszystko co nowe budzi lęk.

Może masz wysoki poziom lęku? Nie wiesz jak z tą skalą jest u Ciebie?

A właściwie to ile czasu już chodzisz na tą terapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podłącze się pod dyskusje - chodzę na terapię od 2 lat - przez pierwsze 3 miesiące raz w tygodniu, przez ponad rok 2 razy w tygodniu, od pól roku 3 razy w tygodniu. Terapia jest psychoanalityczna w nurcie psychodynamicznym. Z własnego doświadczenia mogę potwierdzić, że świadomość siebie, swoich ukrytych pragnień i najgorszych cech osobowości nie rozwiązuje problemów. Żeby coś zmienić w sobie trzeba zrozumieć co się traci, i przeżywać stratę świadomie - do końca życia z poczuciem że coś się sobie odebrało ale zrobiło to dla własnego dobra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podłącze się pod dyskusje - chodzę na terapię od 2 lat - przez pierwsze 3 miesiące raz w tygodniu, przez ponad rok 2 razy w tygodniu, od pól roku 3 razy w tygodniu. Terapia jest psychoanalityczna w nurcie psychodynamicznym. Z własnego doświadczenia mogę potwierdzić, że świadomość siebie, swoich ukrytych pragnień i najgorszych cech osobowości nie rozwiązuje problemów. Żeby coś zmienić w sobie trzeba zrozumieć co się traci, i przeżywać stratę świadomie - do końca życia z poczuciem że coś się sobie odebrało ale zrobiło to dla własnego dobra.

 

moglbys(moglabys) te mysl rozwinac? wydaje mi sie ciekawa

 

terapia psychoanalityczna w nurce psychodynamicznym?? chyba jedno albo drugie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

allinna, mogłbym - w trakcie terapii rozmawiam o swoich potrzebach i pragnieniach - o tym czy są realne do spełnienia czy nie. Dzięki temu poznaję krzywdzące mnie mechanizmy - doskonalone przeze mnie przez lata. Mechanizmy te mają za zadanie sprawić, żebym nie czuł cierpienia związanego z tym, że nie mogę dostać czegoś czego bardzo pragnę - a pragnę bezgranicznej miłości, bliskości, 100% uwagi, nagród, opieki - bycia dzieckiem, które się kocha bez względu na to jakie ono jest i czego chce - czegoś czego nigdy się nie miało lub miało się w nadmiarze. Oczywiście życie weryfikuje te pragnienia dość szybko pozostawiając uczucie porażki, złości i zniechęcenia.

 

No i teraz sedno sprawy - nie da się zrezygnować z własnych pragnień ale też nie da się ich zaspokajać w 100%, choć podświadomie dążę do tego. To co musiałbym stracić to właśnie ten wewnętrzny nierealny świat (oczywiście w dużym uproszczeniu), w którym mam wszystko czego chcę, gdzie ludzie są idealni jak dają mi czego pragnę lub całkowicie zdewaluowani jeśli stawiają granice. W zamian zostaje rzeczywistość i świadome przeżywanie bólu cały czas.

 

Terapia psychodynamiczna czerpie z psychoanalizy w dużej mierze dlatego tak to ująłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i teraz sedno sprawy - nie da się zrezygnować z własnych pragnień ale też nie da się ich zaspokajać w 100%, choć podświadomie dążę do tego. To co musiałbym stracić to właśnie ten wewnętrzny nierealny świat (oczywiście w dużym uproszczeniu), w którym mam wszystko czego chcę, gdzie ludzie są idealni jak dają mi czego pragnę lub całkowicie zdewaluowani jeśli stawiają granice. W zamian zostaje rzeczywistość i świadome przeżywanie bólu cały czas.

 

Bardzo dobrze ujęte. Czasami mam wrażenie, że niektórym ludziom wydaje się, że celem terapii jest uszczęśliwienie klienta/pacjenta bądź podtrzymanie jego nierealistycznych wyobrażeń na temat świata i ludzi. Nic bardziej błędnego. Każdy ma trudne momenty w życiu, które wiążą się z bólem i rozczarowaniem. Terapia nie ma prowadzić do ich unikania ale do umiejętnego radzenia sobie z nimi.

 

Ludzie stosują w życiu różne mechanizmy obronne, które chronią ich przed trudnymi emocjami. W efekcie zyskują pozorny spokój okupiony ciągłą kontrolą, ale tracą emocje przed którymi uciekają. Nawet jeśli te emocje są niewygodne i trudną to składają się na prawdziwą naturę ludzką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedzcie mi czy do psychologa (takiego z NFZ) mogę isc tylko na terapię podczas gdy mam nerwicę czy mogę iść tez z powodu chęci zmiany samego siebie?

Tzn zwiekszenie pewnosci siebie w grupie, zmiana negatywnych przekonan itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×