Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

No opowiadam i piszę tutaj bez tego chyba w ogóle bym zwariowała...

chodzi o to... oto, że chce się przyjść zaraz po i usiąść z kimś , poopowiadać wszystko... podzielić się tym co fajne i dobre....pogadać...

tutaj napiszę posta i niewiele osób go zauważy albo w ogóle odpisze...

 

....

Co Cię dołuje Po prostu Maćku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Follow ... a ja myślę, że w sumie nie ma różnicy czy to forum czy real, tak jesteśmy niestety skonstruowani, że chyba rzadko kiedy naprawdę zauważamy siebie nawzajem... Nie chcę generalizować, ale "umiesz liczyć, licz na siebie" to codzienność wielu z nas... Taki się ten świat wokół porąbany zrobił...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego, da się że tak powiem spotkac kogos empatycznego, ale wystarczy chcieć utrzymywać kontakt. To że się nie da spotkać, bo nigdy nie wiadomo na kogo sie trafi, to nie oznacza, że nie można do siebie pisac, zawsze to jakoś raźniej.... czasem sie udaje wystarczy chcieć. Ja uważam że ludzie na forum są zdecydowanie bardziej śmielsi, niż byliby w rzeczywistości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie chcę onlajnowej, niezobowiązującej aż do wylogowania empatii, współczucia i poklepywania....

Chcę by usiadł naprzeciwko mnie żywy człowiek, by ta osoba napiła się ze mną herbaty i chciała ze mną rozmawiać. Nie ze współczucia ale z przyjaźni, sympatii czy miłości.

Chcę czuć przy sobie drugiego człowieka nie musi to być partner/ka ale ktoś żywy... autentyczny...

jak kiedyś z Mamą opowiadałyśmy sobie nawzajem dzień a potem dyskutowałyśmy o różnych rzeczach doprowadzając rozmowę do czerwoności by potem pogodzić się i zająć się czymś innym... albo rozmowy z babcią... o dawnych czasach, historiach z jej dzieciństwa czy pikantnych plotkach z przeszłości naszej rodziny... brakuje mi życia rodzinnego...

Napisać w Internecie sobie można wszystko ale mówić, przebywać ze sobą to już coś innego...

Piszę to w ramach fantazji czy pobożnych życzeń bo nie wiem czy to kiedykolwiek będzie jeszcze możliwe...

usiąść i porozmawiać...

o wszystkim i o niczym, w poczuciu bezpieczeństwa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Follow_, to dlatego, że większość ludzi nie umie (nie chce?) słuchać. Słyszą, że mówisz, ale nie słuchają, o czym mówisz. Chciałabyś usiąść z kimś, pogadać, napić się herbaty - czasem mam wrażenie, że są to "umiejętności" przerastające wielu ludzi. To jest bolączka współczesności i dlatego niektórzy mają problemy emocjonalne i czują się samotni. Chyba brakuje ludziom otwartości i ciekawości drugiego człowieka.

 

Też bym chciała czasem spotkać się i pogadać o tym, co u mnie słychać, miewam takie momenty, kiedy chcę się "powywnętrzać", przeżywać z kimś dany dzień, i takie, że chciałabym po prostu posiedzieć i pomilczeć koniecznie w czyimś towarzystwie. Jednak kończy się na tym, że nie mam nikogo, poza bratem (który też ma ograniczone pokłady cierpliwości i czasu), kto obdarzyłby mnie paroma minutami szczerego zainteresowania i wysłuchał, co chcę powiedzieć. Rodzina zbywa mnie "mhm, mhm, aha, mhm" gapiąc się w telewizor/monitor... i wtedy czuję się podwójnie samotna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego, da się że tak powiem spotkac kogos empatycznego, ale wystarczy chcieć utrzymywać kontakt. To że się nie da spotkać, bo nigdy nie wiadomo na kogo sie trafi, to nie oznacza, że nie można do siebie pisac, zawsze to jakoś raźniej....

Nijak nie rozumiem o co chodzi - że co się da, co nie da i dlaczego?

 

Napisać w Internecie sobie można wszystko ale mówić, przebywać ze sobą to już coś innego...

Napisać można, ale po co?

Z moja obecną przyszłą mamy roszczepienie wzajemnego postrzegania. Widzimy się wzajemnie jako dwa oddzielne byty, jeden wirtualny, drugi realny. Bardzo dziwne wrażenie. Ciekawe, czy w sobote znów się powtórzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Follow_, Chyba rzeczywiście są to pobożne zyczenia. Ja żyję z żoną już 30 lat, i nie pamiętam bym kiedykolwiek odczuwał zrozumienie z jej strony, no może na początku, a tak to zawsze stała na stanowisku roszczeniowo-życzeniowym. Z kolei ja tłumaczyłem sobie że tak musi być, różne tozterki, ważne decyzje życiowe, zawsze do tego byłem sam, dawałem sobie z tym rady do pewnego momentu (mieliśmy 15 lat małżeństwa), w którym przestałem sobie dawać radę ze wszystkim, zaczęła się choroba, pierwsza próba samobójcza, alkohol, zawalił się cały mój świat. Z początku myślałem że żona mnie rozumie i będzie mnie wspierać pstchicznie i duchowo, lecz szybko się przekonałem, że to tylko moja wyobraźnia, później kiedy ilekroć przyjeżdżała na odwiedziny do szpitali, to tylekroć widziałem że robi to tylko po to, żeby nie było że mnie nie odwiedza, no i przed dziećmi, a ja widziałem jak bardzo się mnie wstydzi i się mną brzydzi. I tak jest do dziśiaj, w jej oczach jestem leniem i nierobem, a przecież prawda jest taka, że to co mamy, jest wytworem moich rąk. Kilka razy sie od niej odsuwałem i potem wracałem, ale okazuje się że im jestem starszy w tej chorobie, tym więcej potrzebuję wsparcia od innych, a zwłaszcza od żony, no ale jak nie będę miał ręki, albo nogi urwanej, albo nie zachoruję na raka, to nigdy od niej tego wsparcia nie otrzymam. Obecnie rozmawiam tylko z dorosłymi dziećmi, bo z żoną nie mam o czym, w ogóle zerwałem z nią kontakt, i tak jest mi chyba lepiej, bo nie przechodzę ciągłych rozczarowań. Najchętniej bym się rozwiódł ale na starość nie będę się wygłupiał i nie wiem jak bym to wsztstko ogarnął. No i do końca życia zostanę takim niezadowolonym z siebie i ze swojego życia człowiekiem, który nie potrafi pogodzić się z tym wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Follow_, Chyba rzeczywiście są to pobożne zyczenia. Ja żyję z żoną już 30 lat, i nie pamiętam bym kiedykolwiek odczuwał zrozumienie z jej strony, no może na początku, a tak to zawsze stała na stanowisku roszczeniowo-życzeniowym.

Fajnie jest nie widzieć własnego stanowiska roszczeniowego.

 

... Z kolei ja tłumaczyłem sobie że tak musi być,..

Musi być bo co?

 

... różne tozterki, ważne decyzje życiowe, zawsze do tego byłem sam, dawałem sobie z tym rady do pewnego momentu (mieliśmy 15 lat małżeństwa).

Czyli nikt nie przeszkadzał w pokierowaniu własnym życiem. Przynajmniej pierwsze 15 lat. Po 15 latach braku zrozumienia i nieustannych roszczeń można czasem wydumac wnioski skutkujące decyzjami.

 

... Z początku myślałem że żona mnie rozumie i będzie mnie wspierać pstchicznie i duchowo,...

Myślałem? Chyba rościłem sobie powinność. Nikt nie ma obowiązku rozumienia zdepresjonowanego alkoholika - może z wyjątkiem lekarza.

 

... lecz szybko się przekonałem, że to tylko moja wyobraźnia, później kiedy ilekroć przyjeżdżała na odwiedziny do szpitali, to tylekroć widziałem że robi to tylko po to, żeby nie było że mnie nie odwiedza, no i przed dziećmi, a ja widziałem jak bardzo się mnie wstydzi i się mną brzydzi.

Wyobraźnia płata figle. A konkretnie po czym widziałeś?

 

... I tak jest do dziśiaj, w jej oczach jestem leniem i nierobem, a przecież prawda jest taka, że to co mamy, jest wytworem moich rąk.

A żona przez 30 lat zalegała i pachła.

To jest wyłączne Twoja prawda. Obawiam się, że mało adekwatna do rzeczywistości.

 

... Kilka razy sie od niej odsuwałem i potem wracałem, ale okazuje się że im jestem starszy w tej chorobie, tym więcej potrzebuję wsparcia od innych, a zwłaszcza od żony, no ale jak nie będę miał ręki, albo nogi urwanej, albo nie zachoruję na raka, to nigdy od niej tego wsparcia nie otrzymam.

Sprzeczność. Skoro nigdy nie otrzymam wsparcia, to po co wracam.

 

... Obecnie rozmawiam tylko z dorosłymi dziećmi, bo z żoną nie mam o czym, w ogóle zerwałem z nią kontakt i tak jest mi chyba lepiej, bo nie przechodzę ciągłych rozczarowań.

No tak, przez 30 lat można zgłupieć do reszty.

W kazdym razie dość oczywistym jest, że rozczarowania powstają z niespełnienia oczekiwań. Czyli im więcej jest rozczarowań, tym więcej było oczekiwań.

 

...Najchętniej bym się rozwiódł ale na starość nie będę się wygłupiał i nie wiem jak bym to wsztstko ogarnął...

Jakaś racjonalizacja nic nie robienia musi być.

 

... No i do końca życia zostanę takim niezadowolonym z siebie i ze swojego życia człowiekiem, który nie potrafi pogodzić się z tym wszystkim.

A to już Twoje życie i Twoja sprawa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiadomo że przebywanie z kimś jest czymś niezastąpionym , niż rozmowa przez internet. Są tacy ludzie jak na przykład ja, co potrzebuje sie wygadać komuś on line, dużo mi to daje, takie wyżalenie się, czasem zwykła rozmowa, bo przecież nie rozmawiam z maszyna po drugiej stronie, tylko z człowiekiem, który tak samo czuje jak ja, chciałabym także zainteresowania nawet znikomego z drugiej strony... ale pomimo chęci dzielenia sie z kimś swoim codziennym życiem nie da się nikogo do tego zmusić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NN4V, Widzę że nie mnie pierwszego prubujesz analizować, bardzo łatwo jest ci osądzać innych których nie znasz, ciekaw jestem jak osądzasz znając siebie, chyba zgodził byś się z moją żoną, ona tez lubi osądzać ludzi których nie zna. Twierdzisz że to moje życie, moja sprawa, to ja się pytam dlaczego zadałeś sobie tyle trudu analizując mój post, trochę przypomina mi to Hitmana który na forum prubował ustawiać ludzi według swoich wizji. Poza tym nie wiem jaki miałbym cel pisać o sobie jeśli nie byłaby to prawda. To co napisałeś w tej analizie to jest obrona kogoś o którym nie masz zielonego pojęcia, i chcąc mnie osadzać musiałbyś przeczytać książkę napisaną przez nasze życie w małżeństwie, a nie na podstawie jednego postu którego celem jest pokazanie jak można czuć się samotny mając rodzinę. Czuję się wręcz urażony twoim stylem i butą jakim jest twój post, trochę pokory i szacunku do innych ludzi, którym bynajmniej nie zależy twoim wyimaginowanym zdaniu, przeżyjesz swoje to bedziesz mógł osadzać siebie i swoich bliskich jeśli ci na to pozwolą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kazimierz61 masz rację, mnie też razi większość postów NN4V. Nieraz czytałam jak wręcz wyśmiewa inne osoby. W sprawach religijnych to już całkiem.

Niestety ale jest tu kilka osób, które uważają to forum za takie zbiorowisko, gdzie oni rządzą, chcą się pokazać, a problemy innych są wyśmiewane. To forum powinno służyć pomocy innym ludziom, a nie wyśmiewaniu. Zdarza się, że niektórzy piszą wprost- zabij się. Ludzie, trochę empatii. Jeżeli jesteście tacy zdrowi, to co robicie na tym forum? Zajmijcie się swoim życiem i róbcie coś pożytecznego zamiast tu siedzieć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podobnie jak follow nie uważam, żeby wirtualna rzeczywistość była mi w stanie pomóc w walce z samotnością (co zresztą widać po liczbie postów - to mój debiut). To, że coś napiszę i wyświetli się to komuś na monitorze i może ten ktoś nawet to przeczyta nie zmienia faktu, że nie mam się do kogo odezwać, dlatego zastanawiam się czy nikt do tej pory nie wpadł na pomysł, żeby spotkać się i po prostu pogadać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heheh, w trójmiejskiej ekipie spotykamy się bardzo często, więc ktoś na to wpadł ;)

Bardzo się cieszę na każde spotkanie i jak mogę to idę bardzo chętnie.

I bez tego myślę, że byłoby dużo ciężej to znieść...cieszę się, że zalogowałam się na tym forum i poznałam tyle fajnych osób...

I można powiedzieć, że nie mam na co narzekać bo mam fajnych ludzi wokół siebie...

 

mi chodzi bardziej o codzienność...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

akurat dzisiaj ta samotność strasznie mi doskwiera. zazwyczaj mi nie przeszkadza aż tak bardzo, ale czasem mam takie dni, że tak rozpaczliwie próbuję zabić to uczucie, że o niczym innym nie umiem myśleć, szukam tylko sposobu, żeby w jakikolwiek sposób sobie ulżyć, najczęściej jest to głupi pomysł

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×