Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Może to śmieszne ale kilka razy podczas ataku, czy to w trakcie, czy tuż przed, kiedy już myśli robiły swoje, niechcący walnąłem kolanem o kant stołu, lub palcem u stopy o róg ściany... i wiecie, tak mnie napiep***ało że w mig mijało wszystko związane z nerwicą! Taki fajny ból, bo chwilowy, nieszkodzący, a ratował od nerwicy. Napisałem o tym teraz bo właśnie się walnąłem kolanem ;] mało tego, po tym uderzeniu przechodzi na kilka godzin.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja słuchajcie , raz czułam że zaczyna mi się atak ( zawał serca )..;), i siedząc na kanapie obok bawiło się moje dzieciątko i jadło paluszki, nagle zaksztusiło się zaczęło kaszleć,nie mógł odksztusić, ja w mig podnoszę go,oklepuję, panika żeby nic mu się nie stało, przeszło mu, zaczął się uśmiechać z tymi czterema ząbkami do mnie....a ja.....zapomniałam o ataku-przeszedł :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam kanał, bo u mnie objawem paniki jest pocenie się. Jak zauważam że się spociłem a pocę się łatwo to się zaczyna oczywiście nakręcać. No i wtedy się zaczyna. Kompromitacja...Czasem pomaga 10 a jeszcze lepiej 20 liczonych głębszych oddechów. Jedyny sposób to oczywiście robić swoje mimo wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ma ktoś tak że jest ok, siedzi sobie lub leży i nagle jest takie dziwne uczucie: nagłe uczucie gorące w środku klatki piersiowej, w okolicach serca, i dosłownie przez sekunde uczucie jakby się coś połykało, lekkie duszenie, jakby miało wylecieć serducho. I po chwili to mija.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich.

Mam 25 lat. Od 7 lat pracuje zawodowo i studiuję jednocześnie. Od zeszłego roku wyprowadziłem się od rodziców i mieszkam sam w dużym mieście. Jednocześnie w przeciągu ostatnich 7 msc obserwowałem u siebie zniechęcenie i objawy depresji. Bagatelizowałem je bo to nie pierwszy raz. Na początku kwietnia poszedłem do lekarza z problemem uciśniętej krtani. Lekarz mi powiedział, ze to najpewniej stres. Zacząłem się zastanawiać bo zasadniczo staram się unikać stresu. Na początku maja miałem pierwszy atak paniki. Czułem jakąś gorycz , siedziałem na facebooku i pisałem ze znajomymi pocieszając się piwem. Mocno się podchmieliłem i poszedłem spać. W nocy się obudziłem jakby w bezdechu i z uczuciem drętwienia ciała. Na tyle żle się czułem, że postanowiłem pójść do szpitala. W trakcie wędrówki mi przeszło a szpitalu nie chcieli mnie przyjąć bo pewnie zachowywałem się jak jakiś naćpany gość. Przez ostatnie dwa miesiące miewałem mniejsze i większe napady paniki i lęku. Np w pracy jak ktoś niepostrzeżeniue za mną stanął i patrzył się co robie. Lęk się pojawiał przy najgłupszych czynnościach np. otwieranie kłódki w oświetlonej piwnicy. Spierowano mnie na badania RTG odcinka szyjnego i EEG. Wyszły dobrze. ZAczęłem łykać duże ilości magnezu i wydawałoi sie, że jest lepiej. Przestałem mieć drętwienia i panikę w pracy. Nadal jednak było napięcie - choć rzadziej. Najgorsze przyszło wczoraj. Brałem prysznic z gorącą wodą a mam piecyk gazowy (w kamienicy mieszkam ). Pomimo, że piecyk ma zabezpieczenia (ma z 5 lat góra) i mam czujnik czadu to po wyjściu z łazienki po 15 min zaczeły mi się trząsc nogi (myślałem, że z zimna bo okno otwarte a ja tylko w piżamie), potem zaczęło się mrowienie w całym ciele i zawrtoy głowy. Zaczęłem szybko oddychać i podszedłem do okna. W ciągu 10 min było coraz gorzej. W końcu pomyślałem sobie - kude może podtrułem się czadem, albo jadem kiełbasianym z kiełbasy, którą lekko podsmażyłem na kolację. Wybiegłem z domu i z szybkim oddechem poleciałem do szpitala. Na dworzu było lepiej ale żle nadal. Mieszkam 300m od szpitala to doszedłem tam w 3 min. Tam mnie spławili i powiedzeli, że jakbym się zatruł to bym nie przyszedł a i tak tu nie ma toksykologii to muszę gdzie indziej się udać. Wyszedłem... Zaraz miałem autobus, który jechał przy poleconym szpitalu. W autobusie zaczeło być gorzej. Miałem jakby paraliż. Niby chodziłem, ale się chwiałem. Miałem ściśnięte mięśnie ust i nie mogłem się łatwo wysłowić. Miałem coś pomiędzy drgawkami a dreszczami. Mocne mrowienie w całym ciele - jakby przeciążenie układu nerwowego. Podszedłem do kierowcy i powiedziałem, że jakbym zasłab to żeby podjechał do szpitala i powiedział, że miałem podejrzenie zatrucia czadem. Trochę spanikował i mnie wysadził na rozkładowym przystanku 500m od szpitala, ale nie mam mu za złe tego. Ja sam wyszedłem z autobusu. Przeszedłem ze 500m i czekałem w kolejce 15min na zgłoszenie. W międzyczasie poprosiłęm o długopis i ledwo spisałem na RMUA, które ściągnełem z biurka w domu, jakie mam objawy i co podejrzewam. Lekko mi ustąpiło ala nadal się trzęsłem. W końcu przyszłą moja kolej i szybko podałem kartkę i powiedziałęm, że bardzo źle się czuje. Zrobili mi badania krwi, szybko sprawdzili tętno i staurację. Wszystko wyszło ok. JA się uspokoiłem ale dostałem Hydroxizine. W końcu po 2h lekarz mi powiedział, że to chyba był atak histerii i organizm zareagował hipeprwentylacją. Kazał pójść do psychiatry. Ja jeszcze nidgy nie miałem aż takiego ataku paniki.

Ogólnie to uważam się za osobę wrażliwą. Interesuję się psychologią i dużo myślę nad tym jak funkcjonuję. Nie mogę wskazać bezpośredniej przyczyny tego napięcia. Retrospektywą doszedłem do tego, że nerwicowe akcję toważyszą mi od 10 lat. Pierwszy raz jak byłem w liceum i zapaliłem trawkę. Potem przez 3 msc miałem takie ataki. Potem żyło mi się lepiej. Aczkolwiek przez ten okres 10 lat miałem np. rzadkie (ze 4-5x) rozładowania nerwów w których krzyczałem i niszczyłem przedmioty, czasami w nocy budziłem się jakby w bezdechu. Miałem jakby półsny w których w nocy jakym ciągle myślał o problemach następnego dnia. Takie akcje hiperwentylacji też przypomniały mi się, ale były mniejsze. Faktem jest też, że często miałem za mało magnezu bo miałem skurcze i piłem dużo kawy a alkohol też w sumie cyklicznie np 1x w tygdnodniu. Do tego przewklekły stres w pracy (mam pracę umysłową, w dużej firmie doradczej), studia których nie mogę skończyć od 6 lat, 7dni w tygodniu non stop aktywny. W zasadzie brak stałego związku i garstka znajomych (chociaż prawdziwych).

Najśmieszniejsze jest to, że jakoś 3 lata temu czułem się świetnie. Miałem prez 3-6msc znakomite samopoczucie. Miałem uczucie koherencji. Jakybm świat za nogi złapał. Potrafiłem się w przeciągu chwili uspokoić w tak zwane "jezioro bez fali". Czysty chillout. Nawet na rozmowie o prace, bez nerwów z uśmiechem i w pełni logicznie. Faktem jest, że próbowałem też medytacji i może to mi conieco dało. Ale potem zyłem normalnie (z dniami słabości i radości) aż do jakiegoś listopada 2010 gdy zaczełęm jakby mieć lekką deprechę - o czym pisałem na początku.

 

Jestem obecnie w trakcie diagnostyki ale to mi wygląda na nerwicę lękową. Może ktoś z Was przynajmniej wyciągnie z tego jakieś wnioski - jakby się coś podobnego trafiło to racjonalizować. Ja jestem osobą zasadniczo pozytywnie nastawioną ale to jest męczące. Zdradze wam kilka rzeczy, które mnie w jakiś sposób pomagają. Jak mam ataki to staram się racjinalzować to co się dzieje za pomocą prostych testów:

1. spojrzenie na reakcję źrenic w lustrze po zamknięciu i otworzeniu oczu

2. badanie pulsu (czy serce szybko bije)

3. dotykanie z zamkniętymi oczyma nosa palcami lewej i prawej dłoni.

4. stanie z zamkniętymi oczyma raz na lewej i prawej nodze (to normalnie nie jest łatwe ale jak sie uda w trakcie napadu to znaczy, że nie jest tak źle).

5. dodawanie i mnożenie, odczytywanie imienia i nazwiska + adresu mieszkania

6. głębokie oddechy

7. w ostateczności opuszczenie miejsca

8. skrajne zdarzenia to pomoc lekarza (szpital)

 

Jeżeli 1-5 udadzą się po 1-3 próbach to znaczy, że raczej nic nam nie jest. To znaczy, że nie jest tak źle. W większości się uspokajam. Kolejne punkty to jak 1-5 nie dają rady...

 

Miałeś takie same ataki jak ja, to najgorsze co odczułam w życiu a najciekawsze jest to że takie ataki miewałam nawet podczas uniesień - szczescie radość itp.

To jest tak że jeśłi przez długi czas zyjesz w stresie, organizm pracuje na dużych obrotach - umysł - to puźniej niestety układ nerwowy jest bardzo rozchwiany i niestety u osób wrazliwych do których ja również naleze, jest to dość cieżkie do uregulowania...tzn..jedyne co nas ratuje to spokuj, poniewaz takie ataki nie objawiają się podczas sytuacji stresowej, a raczej długo po niej... to reakcja organizmu na pozbycie sie pozytywnej lub negatywnej dawki energi..tak przynajmniej było u mnie. Coś się nazbierało...zaczeło wrzeć, nie zwracaliśmy na to uwagi i niestety skończyło się to takimi atakami, do mnie w nocy przyjeżdżało pogotowie, bo rodzina nie wiedziała co się dzieje, mysleli ze mam padaczke...spokój, zapanowanie nad własnym umysłem to coś co nam pomoze

 

a co do tego systemu o którym wczesniej pisaliście to owszem jestem za i uwazam ze pomaga bo strach przed ludzmi czy duzym skupiskiem osób jest spowodowany konkretna sytuacja...trezba dotrzec do tego czego sie boisz? zadawac samemu sobie duzo pytan, bo tak naprawde wiekszosc z nas nie ma pojecia dlaczego ? psychoterapia odpowiada na to pytanie, dlatego jest skuteczna, my jedynie szukamy płytkich mysli, wiec moze zagłębmy sie w nasz umysł...to pomoze :)

 

-- 07 lip 2011, 11:54 --

 

A ma ktoś tak że jest ok, siedzi sobie lub leży i nagle jest takie dziwne uczucie: nagłe uczucie gorące w środku klatki piersiowej, w okolicach serca, i dosłownie przez sekunde uczucie jakby się coś połykało, lekkie duszenie, jakby miało wylecieć serducho. I po chwili to mija.

 

Oj tak, różnie się to objawia, ja przeczekuje, staram sie mysleć o czyms innym a nie o tym co się ze mna dzieje, i szybko przechodzi. Myśle że minie sporo czasu zanim bede w pełni mogła to opanować bo zycie codzienne zbyt odciaga mnie od pracy nad soba, i czesto popełniam ten sam bład - mysle ze już jest lepiej, przeszło, zapominam a ona powraca....i tak w kółko.. :/

 

ps. powodzenia w pracy i na wakacjach !! fajnie że dane bedzie Ci oderwać wzrok od polskiej codzienności !!! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim;) mam 21lat mój atak wygląda następująco: każdego dnia w każdej minucie myślę o sercu, boję się że umrę... i często wieczorem gdy idę spać dopada mnie atak tachykardii;/ serce mi bije wtedy jak oszalałe, ciśnienie 180/90 nie mogę za chiny tego uspokoić dlatego często kończy się to wezwaniem pogotowia... już 2 razy do mnie przyjeżdżali za pierwszym mnie nie zabrali a za drugim tak.. trzymali mnie 3 dni w szpitalu i nie stwierdzono nic! Cały czas mam jak by pół głowy ścierpniętej i czuje się jak świr;/ Najbardziej mi szkoda moich rodziców zawsze się strasznie denerwują jak mam atak;[ zażywam jakiś bisocard 2,5mg niby pomaga na arytmie ale tachykardia i tak mnie dopada w nocy nie wiem czemu ;/ moze slaba dawka;/ no nic trza żyć dalej i walczyć z tym dziadostwem zanim człowiek do końca zwariuje i kaftan i do widzenia... CZy ktoś z Was miewa tą tachykardię i jak sobie z tym radzi? Pozdrawiam serdecznie !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miewam czasem kołatania serca ale prawdę mówiąc nie za bardzo się nimi przejmuję. W takich przypadkach trzeba zastosować chyba technikę Vasariego (czy jakoś tak) : nabierasz powietrza i zwiększasz ciśnienie w klatce piersiowej. Zobacz w google.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim :)

 

Moje ataki...hmm różnie. Może zacznę od tego że jako dziecko (teraz to sobie przypominam) miałam podobne ataki takie jak teraz...szczególnie w nocy. Budzę się nie mogę oddychać, robi mi się gorąco, boli mnie głowa, płaczę. Bardzo często- pomimo brania leków- już 2 lata...poza tym mam bordeline więc możecie to sobie wyobrazić. Radzę sobie z atakami różnie. Zazwyczaj przy małych atakach w nocy kontroluję oddech aż do zaśnięcia, przy większych pomaga mi np. rozmowa z kimś. Budzę wtedy kogoś i z nim gadał a może raczej gadam do siebie ale żeby ktoś przy mnie był. Moje lęki w szczytowym okresie choroby nie pozwalały mi wyjść z domu. Objawy somatyczne...i ataki paniki razem wzięte. Bałam się wsiadać do tramwaju i pociągu. Nadal mam ataki paniki na widok pociągów towarowych które mnie po prostu przerażają. Nie da się tego uniknąć bo często jeżdżę po Polsce pociągiem ale staram się mieć w uszach muzykę i jest ok. :) Pozdrawiam wszystkich :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziwne uczucia w kolanach jakby same się zginały, napady paniki i duszności w pojazdach, nieprzespane noce bo się budzę kilkanaście razy... ale sny miewam, często koszmary delikatne stylu że walczę z obcymi istotami albo że uciekam przed kimś. Do tego uczucie lęki w ciągu dnia, zwłaszcza gdy wyjde na dwór. Oraz czuje jakbym był podchmielony gdy chodzę. Ataki wyglądają tak, że gorąco mi na twarzy się robi. Serca już nawet nie sprawdzam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam to tylko ja ;)

Jestem świeżo po Holterze

Diagnoza : Tachykardie zatokowe

Liczba przedwczesnych pobudzeń nadkomorowych : 509

Częstoskurcze nieutrwalone : 45

 

Rytm Serca : Min 51 , Śr : 64 , Max : 103

 

Biorę metocard 50mg 2 x 0.25 ( zwalnia mnie )

 

mam pytanie osób cierpiących na tachykardię czy po "wyleczeniu" nerwicy tachykardia Was przestała nękać ? Czy czujecie często gorąco na twarzy , piekące policzki , uderzenia krwi do głowy ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłam przedwczoraj panstwowo w por zdrowia psychicznego..Pierwsza wizyta jest u psychiatry,trwała cos ok 20 min,dostałam leki za miesiąc mam sie zglosić,w tej samej przychodni mam wyznaczoną wizytę u psychologa -tam bedziemy juz dokladnie omawiać moje zycie,lęki,przyczyny-ta wizyta ma trwać ok godz aa moze i nawet dluzej.

Cicha woda do psychiatry nie trzeba skierowania.

A co do tematu-u mnie atak brrr okropne słowo żle mi się skojarzyło,wyglada tak że jak gdzieś jestem ewentualnie w domu ale bardzo zadko w zasadzie to teraz juz nie na poczatku choroby owszem,oblewa mnie takie falowe uczucie lęku,idące od dołu do kl piersiowej,spinam sie trochę i wtedy muszę wstać i wyjsc ponieważ włącza sie głupie myślenie ze napewno zaraz zemdleje,dostanę padaczki,gdzie paradoksalnie na nią nie choruję, narobię zamieszania zleca sie ludzie wiec lepiej wyjść.Wychodzę i jest ok.

Raz mi sie zdarzyło takie silne bardzo szybkie bicie serca,oddech płytki przyspieszony,a potem trząslam sie niesamowicie.Przeszło po paru min,wiecej sie dzięki Bogu,nie powtórzyło.Często mam takie mysli taki lęk własnie ze to sie powtórzy,tego sie boję i to tez powoduje ze np boję sie isc na np basen-pakuję strój a w głowe "a moze lepiej zostać w domu"eeeeeeehhhhhhh nie lubię tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Proszę o wsparcie i jakies uspokojenie.

 

Witam.

 

Na nerwicę lękową (zdaniem lekarzy) choruje 2 lata:/

 

Trafiłem do szpitala 2 lata temu z napadem paniki (tak to nazwali) dostałem kroplówkę na uspokojenie i EKG (wyszło według lekarza ok).

 

Dwa dni później zaczęło się wszystko od nowa. Trafiłem do lekarza od chorób wewnętrznych (osłuchał, stwierdził że wszystko ok) Przepisałem magnez, itd. Nic nie pomagało wiec wróciłem do niego. Dal na tydzień zomiren. Nic nie pomógł, dał Tranxenne, nic.

 

Poszedłem do neurologa który też nic nie stwierdził.

 

Zrobiłem dwa lata temu Echo serca (kardiolog stwierdził ze wszystko ok, poza tym płatkiem, ale mówi ze nic to nie robi)

 

Jestem od ponad roku pod opieką psychiatry (jedyne co robi to dobrze co dwa miesiace wypisuje leki).

 

A ja mam do was pytanie? Ciągle mam przyśpieszone Tętno, boję sie że dostanę zawału, że moje serce nie wytrzyma tego. Kazdy ruch fizyczny powoduje u mnie dusznosci i strach przed smiercia. Ogólnie moje tętno ciągle wynosi w granicach 80-120. A nie wspomnę przy wysiłku to juz od razu chyba ze 150-160. Do tego dochodzi nawet strach przed podnoszeniem sie z krzesełka. Od razu sprawdzam tętno i dotykam serca. I jak tylko poczuje ze zaczyna mocniej bic to juz strach:(

 

Zapisałem sie od poniedziałku do psychologa (klinicznego który zajmuje sie leczeniem nerwicy)

 

Powiedzcie czy zrobienie Echo serca (ponad rok temu) daje mi to żeby wierzyć ze naprawde jest ok? Nie umrę przez tętno i przez to że serce tak zaczyna walic podczas wchodzenia po schodach lub wstawania z krzesełka?

 

Przepraszam ze takie rzeczy wypisuje ale naprawde potrzebuje na nie odpowiedzi. bo rodzina mowi przestań, a psychiatra tylko sie smieje i mowi "o boże".

 

Dodam ze niekiedy również wychodzą mi strasznie żyły na rękach one tez mnie wpedzają w lęk ze cos nie tak z nimi:(((( I ciągły ból głowy nie pozwalajacy sie niczym innym zając:(

 

Badania krwi (2 lata temu jak to sie zaczęło ) wszystko dobrze

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To pewnie jesteś zdrów jak "kuń". Też na pogotowiu wylądowałem i miałem kompleks badania, które trwały prawie 10h...

Nie panikuj - to "tylko" nerwica. To samo przechodziłem, też wieczne sprawdzanie pulsu, strach przed wysiłkiem... spokojna głowa :great:

 

Teraz czas się zabrać za siebie. Sport, ruch, kobieta, witaminki...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć :) jestem nowa ... ja mam 'ataki' gdy muszę jechać autobusem busem jest zatłoczony gorąco ostatnio musiałam wyśiąść bo myślałam że serce mi wyskoczy gardło miałam z taką wielką gulą wśrodku... potrzebowałam powietrza... resztkiem sił wylazłam z niego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja ataki miewam najczęściej rano (czytałam w tym temacie, że nie tylko ja tak mam, to pocieszające). Gdy rano muszę wyjść z domu coś załatwić to jest pewniak, że będę się źle czuła. Jest mi słabo, mam miękkie nogi, od razu też zaczynam się tym denerwować i jeszcze gorzej tylko sie nakręcam. Jak musze być w zatłoczonym miejscu to oszaleć można, ludzie się spieszą, głośno rozmawiają, czuję się jakby była jakoś "obok" tego wszystkiego, drażni mnie pęd i tłok wokół mnie. Zwykle trwa to tyle czasu ile zajmuje mi dojazd gdzieś i załatwienie danej sprawy, potem w czasie drogi do domu stopniowo ze mnie "schodzi". Jeśli tego samego dnia później jeszcze gdzieś wychodze to zazwyczaj już czuję się dobrze, tak jakbym "odbębniła" atak rano i już wiedziała, że mam to za sobą. Jeśli rano nie wychodze, siedze w domu cały dzień, a wyjdę po południu - wtedy ma miejsce atak. Myślę, że to dowód na to, że faktycznie mam tą nerwicę, w co długo nie mogłam uwierzyć.

Gdy wychodze ze znajomymi na przykład zauważyłam, że jak siedzę z nimi, wypiję piwko, gadamy itp. to ja się bardzo relaksuję i zapominam o złym samopoczuciu. Wtedy nawet jeśli źle sie czułam idąc na spotkanie - przechodzi mi. Uświadamiam sobie to w momencie gdy znów jestem sama na chwile (np. wychodzę do toalety) - przypominam sobie, że czułam się źle, ale tak się wkręciłam w rozmowę i zabawę, że zwyczajnie mi przeszło, bardzo mi się wtedy poprawia humor :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×