Cześć wszystkim;) mam 21lat mój atak wygląda następująco: każdego dnia w każdej minucie myślę o sercu, boję się że umrę... i często wieczorem gdy idę spać dopada mnie atak tachykardii;/ serce mi bije wtedy jak oszalałe, ciśnienie 180/90 nie mogę za chiny tego uspokoić dlatego często kończy się to wezwaniem pogotowia... już 2 razy do mnie przyjeżdżali za pierwszym mnie nie zabrali a za drugim tak.. trzymali mnie 3 dni w szpitalu i nie stwierdzono nic! Cały czas mam jak by pół głowy ścierpniętej i czuje się jak świr;/ Najbardziej mi szkoda moich rodziców zawsze się strasznie denerwują jak mam atak;[ zażywam jakiś bisocard 2,5mg niby pomaga na arytmie ale tachykardia i tak mnie dopada w nocy nie wiem czemu ;/ moze slaba dawka;/ no nic trza żyć dalej i walczyć z tym dziadostwem zanim człowiek do końca zwariuje i kaftan i do widzenia... CZy ktoś z Was miewa tą tachykardię i jak sobie z tym radzi? Pozdrawiam serdecznie !