Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

majka101

 

"Miałaś sporo przeżyć ostatnio. Kiedyś też podobnie się czułam i miałam podobne objawy np. pokrzywkę, biegunki itp. Poszłam na terapię prywatnie i mi pomogło. Myślę,że Tobie też powinno pomóc i zachęcam Cię do tego bArdzo. Z jakiego jesteś miasta? Czy masz jakieś wsparcie? Np. rodziców, przyjaciół? Czy partner odszedł ze względu na Twoją chorobę? Czy próbowałaś się leczyć? I weszcie czy masz świadomość,że może być w ogóle lepiej?"

 

no tak, mam niby wsparcie ale rodzina jest ogólnie " rozkrzyczana" więc brakuje mi spokoju i myśle ze zrozumienia również , bo mimo wszystko jeśli bliscy nie rozumieją czym jest nerwica to potrafią dołożyć czasem tak człowiekowi ze aż się słabo robi..przeważnie nie swiadomie

jutro jestem umowiona z Pania psycholog, mysle ze skorzystam z terapi jesli bedzie mnie na nia stać bo naprawde sporo juz próbowałam, czesciowo pomagalo ale znerwica jest tak ze ona poprostu siedzi w cłowieku....jest dobrze kiedy jest "z górki", jak sytuacja sie zmienia - jak to w zyciu - to wyskakuje z ukrycia w najmniej odpowiednim momecie a człowiek zapomina ze onadrzemie gdzies tam głęboko i "niby jest na ten atak przygotowany", ale już mniej swiadom tego jakie stres niesie skutki za soba bo przeciez było już tak dobrze...

 

jestem z krakowa - własnie siedze i pisze a mój żołądek tak sie kurczy ze az ból prądkuje do szyi....miałam jeden z bardziej napietych dni choć pewnie dla "zdrowego człowieka" byłby on całkiem normalny baa....a nawet nudny....i przez to czasmi wydaje mi sie ze powinnam sie gdzies schować , na uboczu bo odstaje/lub jestem nie prystosowana do życia jakie jest wokoło mnie...

 

-- 15 cze 2011, 18:36 --

 

majka101

 

ja tez pale niestety i to jest niestety duży błąd :/...papierosy nie uspakajają tylko pobudzają jeszcze bardziej....bez nerwicy to problem a z nia to dramat!!! Pewnie masz nawrót, wiesz nawet lekarze popadają w choroby które sami leczą :), tak jak mówiłam, nerwice się poprostu ma i trzeba z nia walczyc przez całe zycie, pilnować się ,mysle ze dla kazdego metody są inne do walki z nia, ale czasami zdazają się takie dni/tygodnie/miesiace że ona poprostu w niezauważalny sposób niszczy nas, a kiedy zaczyna sie faktyczne objawy człowiek wpadaw panikę i jeszcze je pogłębia..ja radziłam sobie całkiem dobrze, ale teraz musze iść już do lekarza bo nie moge już sobie z tym poradzić, pewnie podchodze do tego ze złejstrony ale nie jestem w stanie jasno patrzec na to co sie ze mna dzieje....jedyne przed czym bede sie bronic to psychotropy....ktore robia z czlowieka tumana...uzalezniaja i tłumia tylko objawy a nie leczą....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie ja to wszystko czytam to sie zastanawiam czy kiedys nam sie uda zyc normalnie bez lęków, tych cholernych objawów jak: kołatanie serca, bole głowy, strach przed omdleniem, ciągły niepokój. Chce wyjsc do glupiego sklpu i mam opory, na samą mysl o dalszym wyjezdzie np na wakacje robi mi sie słabo. Bierzemy leki, chodzimy naterapie i co??

Czy to kiedys minie???????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

asiula26 zgadza się - wtedy trzeba sobie pomóc,jesli sami jeszcze nie potrafimy - psychoterapeuta - myśle że z biegiem czasu każdy znajdzie dla siebie jakiś sposób na to aby przetrwać cięższe chwile...i pewnie potrwa to jakiś czas, ale wiesz, zawsze po deszczu przychodzi czas kiedy świeci słońce i myślę że to te chwile powinny dodawać nam sił:)....

 

niesamowit

 

jeśli biezesz leki to odradzam alkohol... w ogóle podczas ciezszych chwil go odradzam... :) dla dobra siebie i otoczenia....nerwica siedzi w głowie, nie zapominaj o tym.... ( mówie tu o upojnych stanach...a co do piwka 2 razy w tygodniu, to nie mam zdania, ja raczej piwkuję kiedy jest lepiej a nie w okresie gdy ataki sa czeste bo moze sie to przyczynic do pogorszenia stanu....( zalezy oczywiscie jaki jest głęboki)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zaszkodzi przy nerwicy wypić jedno/dwa piwka np. raz w tygodniu ?

 

 

to zalezy jakie leki zazywasz. ja łykam 75 setaloftu dziennie i raz w tygodniu, w weekend dziabne kilka piwek (latem, przy grillu zdarza sie to nawet czesciej :roll: ). Wiem, ze przy benzo nie wolno pozwolic sobie na zaden alkohol. No ale jak wiadomo, wszystko zalezy od indywidualnej reakcji organizmu kazdego czlowieka. Mnie alkohol luzuje i nie mysle wtedy o zlym samopoczuciu.W koncu nerwica to nie koniec swiata, mozemy chociaz probowac zyc normalnie.

Ale oczywiscie, nie polecam, nie namawiam, nie przekonuje bo alkohol to w gruncie rzeczy nic dobrego ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Postanowiłam że pożalę się komuś, może ktoś zrozumie co przeżywam. Od dawna miałam mega doły, szczegołnie rano: płakałam z byle powodu, w samotności, potem to mijało. Brałam na to Positivum (z dziurawca) i czuję się o wiele lepiej, nie mam tych porannych dołów a to ważne bo niedawno wróciłam do pracy ale nie o tym chciałam...

Byłam kiedyś w kościele i jak szłam do komunii zaczęło mi się coś dziać: puls 200 na minutę, nogi z waty, duszno, zachwiania równowagi, myślałam że nie dojdę, ręce mi się trzęsły... byłam przerażona i powiedziałam mojej lekarce i zapisałam mi Zomiren po którym (wzięłam jeden raz pół tabletki) dostałam takiego lęku że musiałam wyjść na dwór z dzieckiem bo bałam się sama być z nim w domu. Dziwne ale to było straszne. Nie biorę tego świństwa, wróciłam do pracy ale mam wciąż problem: w większym gronie dzieje mi się tak jak w kościele: serce wali jak szalone, nie moge się skupić, czuję że zemdleję, to jest straszne! dlaczego tak się dzieje?! po pewnym czasie sama w głowie staram się uspokoić że nic się nie dzieje, że jest ok, że zaraz wyjdę (najgorzej jak musze pobyć gdzieś dłużej, gdzieś gdzie jest dużo ludzi lub jest duszno lub ciasno). Kiedyś byłam normalna więc co się dzieje? czy to po tej jednej tabletce Zomirenu? zauważyłam że po kawie czuję się gorzej.. po takim ataku muszę iść do WC (biegunka), potem jakoś to mija... Przede mną niedługo impreza... :( boję się że stracę przytomność, boję się wstydu! ja chcę by tak się nie działo! ja nie chcę tak żyć! co ja mam robić?! u psychiatry nie byłam, boję się ze zapisze leki i one wywołają znów te lęki, boję się że zrobię sobie coś lub krzywdę komuś, to są takie bezpodstawne lęki bo nie jestem absolutnie agresywna

Myślę o rzuceniu pracy chociaż bardzo chcę pracować , chcę być potrzebna :( jak ja mam żyć z takimi atakami? jestem załamana... jestem młoda, mam małe dziecko...

 

Co do alkoholu to unikam bardzo, tak jak kawy bo wydaje mi się że na drugi dzień czuję się gorzej... :(

Dziś jest mi bardzo źle

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Majorka niestety jesli nie zglosisz sie do specjalistow (psychiatra,psycholog) nerwica nie da tak latwo za wygrana. Na pewno sa na tym swiecie wieksze przyjemnosci od chodzenia do psychiatry ale to nic potwornego, uwierz ;) U mnie wiele lat temu podjecie decyzji o wizycie u tego specjalisty bylo czyms neizwykle trudnym- dodatkowo bylam strasznie mloda. Teraz wiem, ze to byla moja najlepsza decyzja. Dobry lekarz dobierze Ci dobre leki a takze odpowiednia terapie. Nie zostawiaj tak tego, musisz tylko dac sobie pomoc. Ogolnie przyjety wstyd zwiazany z wizyta u psychiatry po malu zanika. Nerwica jest choroba cywilizacyjna XXI wieku. Nawet nei wiemy ilu ludzi, ktorych mijamy codziennie na ulicy ma podobne problemy. Zabierz sie za swoje zdrowko, w szczegolnosci dlatego, ze jestes mloda i masz male dziecko. Naprawde szkoda marnowac zycie w tym stanie. To jest do przezwyciezenia, tylko uwierz. Nie jestes sama na tym swiecie z tym neiwygodnym problemem. Trzymam kciuki za to, abys zebrala sie na odwage.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Majorka - nie musisz iść do psychiatry jak boisz się leków, ja też nigdy nie brałam leków, bo raz ze też się ich bałam, dwa one tylko usypiają nerwicę i objawy a nie likwidują, idż do dobrego psychoterapeuty, ja tak zrobiłam, nie chodziłam do psychiatrów, psychoterapeuta Ci pomoże na pewno :smile:

 

Ja też mam małe dziecko,i podobne objawy, wiem co czujesz :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wam za życzliwość. Co do psychiatry to już trzy razy miałam umówioną wizytę i nie poszłam :( ... Psychoterapia pewnie by mi pomogła, tak czuję ale nie wiem gdzie znaleźć takie coś żeby było refundowane z NFZ. Poza tym chodzę do pracy więc czasowo jestem ograniczona niestety. Może znacie jakieś dobre książki które mogą pomóc w takim problemie?

Wiecie, moi najbliżsi wiedzą o problemie ale bagatelizują go... i wcale się im nie dziwię bo nie wiedzą jak ja się czuję gdy "to" mnie dopadnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psychoterapia jest jak najbardziej potrzebna ale przy tak silnych lękach bez leków sie raczej nei obejdzie. przynajmniej na poczatek zeby sie wyciszyc. nie mowie tu o benzo ale o jakiejs sertralinie moze?? ale co tam, ja nie jestem lekarzem.

 

jesli natomiast pytasz o ksiazke to polecam: "pokonać lęki i fobie" J. Bemis, A. Barrada. Dobra książka i z wielu wskazówek z niej zaczerpniętych korzystam do dziś : http://www.empik.com/pokonac-leki-i-fobie,2952489,ksiazka-p?gclid=COOszfHjvakCFQUOfAodSUKafQ

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Postanowiłam znaleźć forum o lęku i porozmawiać z ludźmi, którzy mają podobny problem.

 

Nie wiem, co się ze mną dzieje, nigdy wcześniej tak nie miałam. Jeszcze jakiś miesiąc temu wychodziłam sama do marketu, pracy, biblioteki. Teraz jakiekolwiek wyjście wiąże się ze strachem, mam kołatanie serca, boli mnie brzuch z nerwów, czasami dopada mnie biegunka. Być może powodem była sytuacja, że poszłam do pracy, a że było w niej dużo ludzi, ciepło, głośno, to wyszłam zaraz do domu. Teraz boję się tam wrócić. Mój strach wiąże się głównie z wizytą w kościele, markecie. W każdym z tych miejsc kiedyś zemdlałam (w kościele jakieś 2 miesiące temu) i ogólnie mam skłonności do omdleń - mam 20 lat, a zdarzyło mi się to co najmniej 6 razy. Dopadają mnie tam zawroty głowy, nogi z waty, pocenie rąk, duszności. Obawy powiększają się, kiedy jest bardzo ciepło. W chłodniejsze dni, np. takie jak mamy teraz, jest raczej w porządku. Wszędzie noszę ze sobą miętowe cukierki i butelkę wody, staram się sama nie wychodzić z domu. Jednak niedługo jadę na wakacje pociągiem i szczerze mówiąc obawiam się tego wyjazdu.

 

Proszę, pomóżcie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam u lekarza rodzinnego, robiłam badania krwi i wyniki są dobre, więc fizycznie jestem zdrowa. Jedynie ciśnienie mam bardzo niskie i przepisała mi tabletki na jego podwyższenie.

Chciałabym sama z tego wyjść, staram sie skupiać na czymś innym, unikam zatłoczonych i gorących miejsc, ale wiadomo, ze nie zawsze sie da. Ostatnio byłam w kościele i po prostu profilaktycznie wyszłam z niego, bo już mi się w głowie roiło, że będzie dużo ludzi, duszno, a była ważna uroczystość rodzinna i nie chciałam robić cyrków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siasia, nie powinno się unikać miejsc w których się źle człowiek czuję, bo to spowoduje, że twoja nerwica się rozwinie, takich miejsc w których się źle czujesz zacznie przybywać, a twoja przestrzeń życiowa zacznie się niebezpiecznie kurczyć, co może spowodować stany depresyjne. Idź jak najszybciej do jakiegos dobrego psychoterapeuty, który ci powie jak powinnaś się zachować w momencie ataku lękowego. Na tym forum jest temat o agorafobii poczytaj co tam pisze kobieta28

 

agorafobia-l-k-przed-opuszczaniem-czterech-cian-t17039-112.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jako nastolatek byłem bardzo nadpobudliwy i nie miałemżadnego problemu w kontaktach z ludźmi czy nerwicą.Zaczeło się po wypadku i całkiem szybko się rozwineło do momentu w którym przestałem sobie radzić sam ze sobą i nie potrafiłem wytłumaczyć tego że czułem stres będąc sam,takie napięcie nerwowe czy niepokój nie wiem jak to wytłumaczyć.Były sytuacje że musiałem wyjść z kościoła bo słabo mi się robiło zwłaszcza jak stałem,pierwsza myśl to-cholera musze wyjść stąd.w szkole przy odpowiedzi też zaczeło mnie brać,nawet jak przyjechała rodzina w odwiedziny to mnie chciało trafić od środka i wiem że było to też widać,przez co zaczynałem coraz bardziej unikać takich sytuacji,które niegdyś bardzo lubiałem.O wiele lepiej czułem się po alko można powiedzieć że byłem starym sobą z tym że to niejest wyjście tak od czsu do czaasu dla oderwania można było.Próbowałem różnych cudów

hipnozy akupunktury itd i myśle że jest to skuteczne tylko po dłuższym okresie.Mam 26 l po paru latach walki i

oswajania tego czuje się o wiele wiele lepiej.Żałuje jedynie że nie poszedłem na jakąś terapię może mniej nerwów by mnie to kosztowało.Aby wyjść z tego trzeba przedewszystkim zmienić sposób myślenia.Moim zdaniem im bardziej człowiek próbuje sie opanować to tym bardziej się nakręca.Każdy człowiek czuje stres.Obecnie

jeżeli czuje jakby silny stres odwracam kota do góry ogonem,ale na dłuższą metę idzie poznać że nie lubię być obserwowany a zwłaszcza jak ktoś skupia na mnie uwagę.Dużo pomaga zajęcie się jakimś sportem,zresztą wtedy organizm wydziela pochodne endorfiny i poprawia nam się samopoczucie.Grunt to nie załamywać się tym bo powstanie błędne koło.Poprostu mieć wszystko i co niektórych ludzi gdzieś

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy dobrze trafiłam, bo jestem tu nowa... Chciałabym zasięgnąć rady, pomocy... Skończyłam studia pedagogiczne, byłam na stażu w przedszkolu od września 2010 do maja 2011... Środek roku, 2 stycznia 2011 - poszłam spać pełna nadziei na Nowy Rok. Obudziłam się w środku nocy - po głowie galopowało mi stado koni, fale, szumy, to było straszne. Nie mogłam spać, serce biło jak oszalałe... Pierwsza myśl (choć absurdalna) - jestem opętana. Coś wlazło i nie chce wyjść (nie jestem zbyt religijna, ale interesowałam się swego czasu spirytyzmem zabobonami, itp) Po kilku okropnych tygodniach stwierdziłam jednak że skoro nie chodzę po ścianach i nie mówię językami to chyba nie opętanie:). Niepokój jednak nie odszedł. Z trudem chodziłam do pracy, znienawidziłam swój pokój (do dziś tam nie śpię, choć przeprowadziłam tam remont, uczyniłam pomieszczenie przytulniejszym) i po kolei; bałam się ciemności, bałam się że przyjdzie ktoś i mnie zje, bałam się i boję Kościoła, księdza, tłumu i naszej smutnej religii katolickiej, bałam się i boję przyszłości, że nikt się ze mną nie ożeni i ktoś będzie jednak chciał, ze nie będę mieć dzieci i będę... strachów było sporo. Stałam się płaczliwa, normalnie miałam płacz na zawołanie. Rozmawiałam z mamą, ciotką i babcią... Bez mamy nie mogłam zasnąć. Zrobiłam badania (mama podejrzewała tarczycę) i wszystko było ok. Przeraziła się dopiero w maju, kiedy to nie mogąc się uspokoić, rozładować, stresu, napięcia pomyślałam żeby ze sobą skończyć... żeby się zabić. ( Były to tylko myśli, bo boję się bólu i nigdy bym się nie targnęła na siebie). Ponieważ nie zabiłam się tak, jak chciał tego mój lęk, skierował moją uwagę na bliskich... żeby to im zrobić krzywdę, zabić, skoro sama sobie nic nie zrobiłam. Te myśli są straszne i dobijają. W końcu byłam w takim stanie, że płakałam na okrągło. Mój brat żeby mi pomóc wyszukał mi tabletki Tonilac, zażywam i od dwóch tygodni, ta serotonina działa kojąco. Niemniej lęki czasem mnie dopadają, a ja boję się że lekiem tylko przykrywam przyczynę. Zastanawiam się nad pójściem do psychologa, ale żyjąc na wsi trudno oficjalnie się do tego przyznać... Przez ostatnie parę lat mieliśmy w rodzinie trochę kłopotów, średnia szkoła była dla mnie koszmarem, mój tato popija odkąd pamiętam... nie mam chłopaka a myśl o samodzielnym życiu mnie przeraża. Mój dom stał się dla mnie więzieniem i najbezpieczniejszym schronieniem... nie wiem co robić. Proszę o radę.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vitalia, wiem, że nie powinnam unikać miejsc w których źle się czuję. Dzisiaj byłam w kościele i były momenty, że już chciałam z niego uciec, ale zauważyłam, że w jakiejkolwiek sytuacji najgrosze jest dla mnie pierwsze 15min. Kiedy już się oswoję, to wszystko mija.

 

Nie boję się wychodzić z domu, ale mam strach przed niektórymi miejscami. Chciałabym poradzić sobie z tym sama, choć wiem, że może być cieżko, ponieważ kiedyś już korzystałam z pomocy psychologa i gdyby nie on, to już by mnie tu chyba nie było. Zastanawia mnie tylko, co wywołało te lęki..?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siasia,

 

Mnie się wydaję że to nie pewne miejsca są powodem twojego lęku tylko to co się w tych miejscach może stać, może boisz się że znów zemdlejesz, a jeśli tak, to czy boisz się że nikt ci nie pomoże, czy przeciwnie, że jak np. upadniesz zleci się kupa ludzi i staniesz w centrum zainteresowania?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vitalia, tak, głównie boję się, że zemdleję, narobię kłopotu osobie z którą jestem (mamie, koleżance). Boję się, że wytworzy się tłum gapiów..

 

Za ponad 2 tyg mam jechać z koleżankami na wakacje nad morze - ponad 500km od domu i też napawa mnie to strachem. Nie wiem, czy zrezygnować, czy jechać.. :cry: Wiem, ze jak nie pojadę, to moje kolezanki będą na mnie wściekłe, ponieważ to ja zorganizowałam ten wyjazd i najprawdopodobniej stracę pieniądze za pokój.. Ale jak myśle o 12h jeździe pociągiem, a tam pewnie jakimiś środkami komunikacji, imprezach w zadymionym klubie.. BRRR :cry: W ogóle mnie to nie cieszy. Już nie wiem, czy może sama się tak tylko nakręcam.

 

Byłam u lekarza pierwszego kontaktu i jak opowiadałam o moich objawach (ciągłe zmeczenie, osłabienie, zawroty głowy) to delikatnie wspomniałam, że moze sama się tak nakręcam, ze to wszystko jest w głowie. To tylko popatrzyła i słowem się nie odezwała. Przyznam, że liczyłam na coś innego.

 

Myślicie, że obecny stan może być nawrotem sprzed 4-5lat?? W połowie gim pojechałam na 2tyg kolonie, na których strasznie źle się czułam, płakałam, chciałam do domu. Mój tata był niedaleko na wakacjach i mimo moich próśb nie przyjechał po mnie. A tak bardzo go prosiłam :cry: Ten czas był najgorszym w moim życiu, nawet matura przy tym to pikuś. Po powrocie do szkoły było jeszcze gorzej - nie chciałam chodzic na zajęcia, chodziłam do pedagoga szkolnego, psychologa, miałam miec indywidualne, ale przed samym skierowaniem na taki tok nauczania zebrałam sie do kupy i jakoś sie z tego wybroniłam. To był koszmar!

 

Przepraszam, że tak się rozpisałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vitalia, tak, głównie boję się, że zemdleję, narobię kłopotu osobie z którą jestem (mamie, koleżance). Boję się, że wytworzy się tłum gapiów..

 

czy jakby ktoś zemdlał w twojej obecności to pomysłałabyś, że zrobił ci kłopot, pewnie nie i inni też z pewnością tak nie pomyślą, zresztą możesz ich o to spytać. Poza tym po to bierzesz tabletki na ciśnienie, żeby takie sytuacje się nie zdarzały

 

Za ponad 2 tyg mam jechać z koleżankami na wakacje nad morze - ponad 500km od domu i też napawa mnie to strachem. Nie wiem, czy zrezygnować, czy jechać.. .

 

piszesz, że wiesz iż nie powinnaś unikać miejsc w których sie źle czujesz, a własnie się zastanawiasz, czy aby nie zrezygnować z wyjazdu. Dobrze ci radze idź do specjalisty i to jeszcze przed wyjazdem, bo moim zdaniem jeśli pojedziesz nad to morze to mogą pojawić ataki lęku,które nic ci nie zrobią, ale jak nie będziesz wiedziała co z nimi zrobić to cie pewnie nieźle przestraszą , a jeśli nie pojedziesz to będziesz miała poczucie winy wobec koleżanek i pewnie złapiesz doła. I tak źle i tak niedobrze, dlatego potrzeba kogoś mądrzejszego kto ci powie co masz robić. Obawiam się że sama sobie z tym wszystkim (atakami leku) nie poradzisz (ja sobie nie poradziłam :( )

 

 

 

Myślicie, że obecny stan może być nawrotem sprzed 4-5lat?? W połowie gim pojechałam na 2tyg kolonie, na których strasznie źle się czułam, płakałam, chciałam do domu. Mój tata był niedaleko na wakacjach i mimo moich próśb nie przyjechał po mnie. A tak bardzo go prosiłam :cry: Ten czas był najgorszym w moim życiu, nawet matura przy tym to pikuś. Po powrocie do szkoły było jeszcze gorzej - nie chciałam chodzic na zajęcia, chodziłam do pedagoga szkolnego, psychologa, miałam miec indywidualne, ale przed samym skierowaniem na taki tok nauczania zebrałam sie do kupy i jakoś sie z tego wybroniłam. To był koszmar!

 

pewnie może, a czemu źle sie czułaś na koloni, czy ty czasem nie masz fobii społecznej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×