Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Estel86, też słyszałam, że łagodnieje po 35 roku życia.

 

Za rok kończę 30 lat i marzę, by już nigdy nie wracało. Ukończyłam pięcioletnią terapię z fajnym rokowaniem i generalnie w bardzo dobrym stanie. Aż tu - bum! Wystarczyło, że nie uniosłam stresu związanego z pracą i mam powtórkę z rozrywki. Wprawdzie wszystko teraz dzieje się łagodniej, z większą samoświadomością, ale boję się, że już zawsze taka będę - niestabilna.

Hej :) a dawno temu ukończyłaś tę terapię?

I jak to rozumiesz? Moze nie chodzi tylko o pracę, ale i małe dziecko wywołuje trudne emocje?

 

Nie wiedząc nic więcej mam tylko takie skojarzenie, że co jakiś czas większość zdrowych też ma kryzysy, załamki, i nie ma w tym nic dziwnego, o ile nie trwa to za długo i nie czyni totalnego spustoszenia. Moi zdrowi znajomi też czasem płaczą albo mają dość i uczucie zwątpienia - w pracę, związek, plany.. grunt aby mijało.. Co Ci się właściwie dzieje? Tniesz sie itp?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,

 

przepraszam, że prosiłam Was o napisanie znaków zodiaku i tak długo zamilkłam - problemy.

 

Pytałam, ponieważ jakiś czas temu rozmawiałam z osobą, jak ja to nazywam "nawiedzoną ezoterycznie". Mówiła mi o znakach zodiaku i o ich cechach osobowości. Ja w takie rzeczy nie wierzę, jednak kompletnie mnie nie znała, a gdy mówiła o moim znaku, mogłabym śmiało stwierdzić, że zna mnie prawie jak mój terapeuta. Tyle, że mój znak zodiaku faktycznie słowo w słowo opisuje mnie. Nic dodać nic ująć. Chciałam sprawdzić czy któraś z Was ma taki sam jak ja, ale trafiła się tylko jedna jak dobrze przejrzałam posty. Ciekawa jestem czy czytając swoje widzicie w nich siebie...

Mój znak jakoś utożsamia się z borderline, a przynajmniej tak mi się wydaje.

 

A co do BPD. Musze przyznać, że przestałam się z tą diagnozą utożsamiać, przestałam o tej osobowości myśleć. Przypominam sobie tylko w momentach większego załamania...zupełnie jakbym myślała, że ta diagnoza to pomyłka. Chyba jest tak ponieważ dłuuuuuugo byłam sama, nie miałam na kim się wyżywać, kogo krytykować, śledzić, sprawdzać wytrzymałość i w końcu doprowadzić do odejścia. Nie ma bodźca - nie cierpię. Bawię się za to w inny sposób, używki... i wszystko inne co na krawędzi. Nie jest to dobre, wiem, ale łatwiejsze.

Ostatnio znowu jest ktoś. Bardzo ładnie wychodzi mi kontrolowanie siebie aż do dziś kiedy to już go próbuję sprawdzać. Już cokolwiek by nie mówił, pisał, czuję, że może kłamać i chcę to mu wmówić. Ta myśl jest silniejsza. Znów to robię. Szalona....

 

i jest mi wszystko jedno czy ze mną będzie czy nie. chyba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Flora3 medycyna też fajna ale jak słyszałam, że trzeba umieć nazwy łacińskie i greckie każdej cząsteczki ludzkiej to stwierdziłam, że to kompletnie nie dla mnie

 

Conessa pierwszy krok do wychodzenia z nerwicy to odstawienie wszystkich używek [alko i narkotyki], bez tego żadna terapia, leki czy wskazówka nie bedzie dobrze działać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje drogie panie powiedzcie mi, czy kurna to pogoda może tak wpływać destrukcyjnie, że człek się rozsypuje, czy mam szukać przyczyny w swoim porąbanym życiu? Znów mną chwieje i się zastanawiam, czy jest coś czego nie zauważam, czy to wina pogody... Ech... miałabym przynajmniej jakieś wytłumaczenie. Grr... Czuje się jak tykająca bomba. A tutaj trzeba znaleźć siłę, żeby życie ogarniać... ech... :why:

 

Co do wieku, w którym BPD się uspokaja... To chyba musi być około 35 bo na pewno nie w wieku 30. Wiem z autopsji haha :roll::mhm:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Estel86, też słyszałam, że łagodnieje po 35 roku życia.

 

Za rok kończę 30 lat i marzę, by już nigdy nie wracało. Ukończyłam pięcioletnią terapię z fajnym rokowaniem i generalnie w bardzo dobrym stanie. Aż tu - bum! Wystarczyło, że nie uniosłam stresu związanego z pracą i mam powtórkę z rozrywki. Wprawdzie wszystko teraz dzieje się łagodniej, z większą samoświadomością, ale boję się, że już zawsze taka będę - niestabilna.

Hej :) a dawno temu ukończyłaś tę terapię?

I jak to rozumiesz? Moze nie chodzi tylko o pracę, ale i małe dziecko wywołuje trudne emocje?

 

Nie wiedząc nic więcej mam tylko takie skojarzenie, że co jakiś czas większość zdrowych też ma kryzysy, załamki, i nie ma w tym nic dziwnego, o ile nie trwa to za długo i nie czyni totalnego spustoszenia. Moi zdrowi znajomi też czasem płaczą albo mają dość i uczucie zwątpienia - w pracę, związek, plany.. grunt aby mijało.. Co Ci się właściwie dzieje? Tniesz sie itp?

 

Dzięki za odpowiedź. Terapię zakończyłam trzy miesiące temu. Trwała pięć lat. W jej trakcie wyszłam z anoreksji, dowiedziałam się o niepłodności po ciężkiej operacji, potem zaszłam w ciążę, urodziłam wcześniaka w krwotoku wewnętrznym, dziecko z problemami (ale lekkimi), depresja poporodowa, potem powrót do pracy (pracuję siedem dni w tygodniu). Pracuję jako ktoś na wzór opiekuna trudnej młodzieży (!) i mam podopiecznego z prawie identycznymi problemami jak jak w jego wieku (zaburzona tożsamość, samookaleczenia, depresja, fobia społeczna). Gdy go poznałam zobaczyłam swoje lustrzane odbicie - siebie ponad dziesięć lat temu i chyba ten "powrót" oraz natłok obowiązków sprawił, że zaczynam wariować. To nie jest normalny kryzys tak myślę - ja się cofam do wieku lat szesnastu. Schudłam 10 kilo, tracę czas w Internecie, nie umiem zająć się dzieckiem, pogłębiły się moje problemy z seksem (byłam w dzieciństwie molestowana i jestem praktycznie aseksualna teraz) - bo już było po terapii lepiej, umiałam otworzyć się na bliskość i znowu bum! Bo najgorzej, że zaczynam znowu definiować siebie poprzez kogoś - tym razem poprzez tego podopiecznego. :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Estel86. Mimo twoich obecnych problemów jestem pewna podziwu dla twoich postępów. Czytałam, że czasami, pod wpływem problemów, może nastąpić regresja i cofanie się do objawów z choroby. Spotkanie osobt podobnej do ciebie z przed wielu lat, mogło wywołać twoje wspomnienia. Mi się też zdarzały takie chwile (ja z kolei chodzę 8 lat na terapię) i mój terapeuta mówił, że taki nawrót objawów może być chwilowy i tą osobowość którą się zbudowało podczas terapii nie stracisz nigdy. Szacunek za to, że chodzisz do pracy regularnie (przecież BPD mają z tym ogromny problem). Czytałam, że jak po jakimś długim czasie nawrócą tymczasowo objawy, warto się wtedy zgłosić do terapeuty - pochodzić trochę, żeby odzyskać równowagę. Wszystko wróci do normy, przecież masz to w sobie co wypracowałaś w terapii. Nawet zdrowi ludzie mają czasami kryzysy (wiem, że nam trudniej bo mamy tą historię BPD w sobie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nadal w szpitalu... chyba powitam nową diagnozę. Jednak okłamywanie lekarzy od lat nie było dobrym pomysłem.... :cry:

Co to za nowa diagnoza?? Dobrze że się odezwałaś bo już zaczynałam zastanawiać się co z Tobą-tak nagle zamilkłaś...

Dlaczego musiałaś okłamywać lekarzy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też słyszałam, że najpierw wyleczenie uzależnienia a potem można ruszyć dalej. Conessa ile już chodzisz na terapię?

 

Od 6 lat z przerwami. Obecnie zakończyłam, bo uznałam, że nie chcę. Jak zwariuję znowu pójdę.. pewnie. U mnie te stany już się wydłużyły, jest raz długo dobrze, potem dłużej źle, na zmianę.

 

Conessa, odstawienie używek to najważniejszy krok do wolności i zdrowia!

 

Odstawiłam. Mniej więcej 2 miesiące temu narobiłam niezłego syfu w życiu i musiałam wszystko pozmieniać.

Teraz jestem pozbawiona wszystkiego co robiłam do tej pory, zobaczę jak długo sobie poradzę, zakładam, że dam radę. Żyję sobie jak zakonnica i ... przyznaję, nie umiem przejść z burdelu do normalnego świata. Ciężko mi wychodzi się poza dotychczasowy schemat, ale próbuję ale nie mogę iść do żadnej pracy, boję się, schowałabym się pod ziemię. Wszystko tylko nie praca ! Co się ze mną stało nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

huśtawka, mocne leki przeciwbólowe - tramadol...

nie ćpam tego syfu juz 105 dni . Poprzednio wytrzymałem ponad pół roku . Codziennie mam chęć przywalić ( ostatnio ) , jak tylko poczuję sie dobrze psychicznie . Jednak pied-0lę to na 4 wiatry , cały ten usrany tramal i te atrakcje z dupy wzięte ,,, a potem zdychanie . Jak mnie mocniej przyciśnie łykam 5 mg Naltrexonu i tramal nie istnieje .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

,tylko że od alko.I nijak nie daję rady...

Nijak ? A jakich sposobów juz próbowałaś ?

---Trzy rzeczy , dzięki którym alkohol stanie się dla Ciebie mglistym wspomnieniem : 1) Odwyk , 2) z rana Baclofen 25-50 mg , na noc Naltrexon 5 mg starczy . Gwarantuję Ci ,że żaden nie działa jak straszak( Anticol )możesz chlać po tych lekach ile zechcesz - nic Ci nie grozi ze zdrowiem ,, , ale chęć do picia juz po tygodniu przechodzi , a nawet jak sie nawalisz Naltrexon sprawi ,że wszystko co " piękne " po alkoholu nie będzie Ci dane - więc po co pić . Rzucić alkohol jest niezmiernie łatwe , problem u niektórych polega tylko na tym ,że próbują rzucić alkohol zawsze "od jutra " , a w konsekwencji lądują albo w trumnie , albo w Wariatkowie , albo w Zakładzie karnym ,,, niezależnie od wieku .

Tak więc uważaj na siebie Huśtawka ,żebyś przypadkiem nie spadła z tej huśtawki jak się za mocno rozbujasz ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

,tylko że od alko.I nijak nie daję rady...

Nijak ? A jakich sposobów juz próbowałaś ?

---Trzy rzeczy , dzięki którym alkohol stanie się dla Ciebie mglistym wspomnieniem : 1) Odwyk , 2) z rana Baclofen 25-50 mg , na noc Naltrexon 5 mg starczy . Gwarantuję Ci ,że żaden nie działa jak straszak( Anticol )możesz chlać po tych lekach ile zechcesz - nic Ci nie grozi ze zdrowiem ,, , ale chęć do picia juz po tygodniu przechodzi , a nawet jak sie nawalisz Naltrexon sprawi ,że wszystko co " piękne " po alkoholu nie będzie Ci dane - więc po co pić . Rzucić alkohol jest niezmiernie łatwe , problem u niektórych polega tylko na tym ,że próbują rzucić alkohol zawsze "od jutra " , a w konsekwencji lądują albo w trumnie , albo w Wariatkowie , albo w Zakładzie karnym ,,, niezależnie od wieku .

Tak więc uważaj na siebie Huśtawka ,żebyś przypadkiem nie spadła z tej huśtawki jak się za mocno rozbujasz ;)

 

Daj spokój dobrze?...Nie rzucaj hasłami "łatwe" bo to łatwe nie jest.Nie będę Ci tłumaczyć co próbowałam i w jaki sposób walczyłam bo widzę że masz już stworzoną teorie więc szkoda słów moich.I nie mów mi koteńku "odwyk" bo mnie niestety na taki komfort nie stać.Na Naltrekson także bo jest kurewsko drogi a to że mam oprócz tego też chad sprawiło że mam zadłużenia ,z którymi muszę walczyć.Jeszcze poza tym to "to co piękne po alkoholu" to u mnie dawno się skończyło-na tym własnie polega uzależnienie-nie sprawia to przyjemności bo jest przymusem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Daj spokój dobrze?...Nie rzucaj hasłami "łatwe" bo to łatwe nie jest.Nie będę Ci tłumaczyć co próbowałam i w jaki sposób walczyłam bo widzę że masz już stworzoną teorie więc szkoda słów moich.I nie mów mi koteńku "odwyk" bo mnie niestety na taki komfort nie stać.Na Naltrekson także bo jest kurewsko drogi a to że mam oprócz tego też chad sprawiło że mam zadłużenia ,z którymi muszę walczyć.Jeszcze poza tym to "to co piękne po alkoholu" to u mnie dawno się skończyło-na tym własnie polega uzależnienie-nie sprawia to przyjemności bo jest przymusem.

 

No to pozostaje mi tylko podwinąć ogon i życzyć Ci powodzenia ,,, koooteńku ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

huśtawka, mocne leki przeciwbólowe - tramadol...

 

To ja nie mam takich uzależnień. Leków nie biorę od 1,5 roku i niczego nie potrzebuję więc chyba nie jest ze mną mocno źle?

Czasem by się przydały pewnie... Staram sie radzić bez.

Co do odstawiania to miałam na myśli ogólnie swoje życie. Zmieniam na inne. Z dala od tych i tego co było. Ponownie zresztą.

 

Nie wiem tylko co zrobić, jak odważyć się pójść do pracy, wiąże się to z prezentowaniem swojej osoby, byciem wystawioną na czyjąś ocenę. Dramat.

 

Ja też jestem uzależniona ,tylko że od alko.I nijak nie daję rady...

Domyślam się, że jest Ci ciężko. Miałam taki okres, że zaczynałam pić od razu po pracy, sama w domu, do wieczora. W połączeniu z depresją i bezsennością oraz paleniem papierosów wyglądałam ślicznie.

Gdy zaczęłam zawalać pracę i zdrowie poszłam z płaczem do psychiatry, w porę się udało zatrzymać to, ale nadal wiem, że chęć jest. Najbardziej denerwują mnie teraz moi bliscy, którzy są pod wpływem alkoholu, robię się wtedy mocno nerwowa. Aaa już najbardziej denerwuje mnie, że widzę podobny problem u mojej mamy? albo przesadzam albo trochę za dużo wypija. Co prawda widziałam ją kilka razy tylko pod wpływem, bez okazji mocniej pijaną, ale rzadko jest dzień aby nie było 1-2 piw. Czy powinnam się martwić? Bo gdy delikatnie próbuje jej o tym zasygnalizować ona się obraża, robi nerwowa, że nie mam dystansu, że jestem krytyczna, że wypominam jej. Ale ja widzę... widze bo sama miałam podobny problem, ona też ma powody to takiego popijania, bo ma trudną pracę, jest samotna.. nie wiem, naprawdę... dziwnie się z tym czuje.

 

A Ty masz jakąś terapię? przepraszam, ale nie przerzucałam całego wątku odkąd mnie nie było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×