Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

zielona miętowa, bierz poprawkę, że to raczej ciężko wypośrodkować i dostarczać komuś tyle uwagi i zrozumienia, ile potrzebuje, nei za mało i nie za dużo. Ja pewnie też bym była nadopiekuńcza i skrupulatnie obserwowała stany, bo lepiej w tę stronę niż szok przeżyć wchodząc do łazienki i widząc ją upaćkaną krwią. ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

true. ja mam akurat o tyle kiepsko, że moja matka przejawiała bardzo niezdrowy rodzaj uwagi skupionej na mnie. daltego dzisiaj panikuje i opluwam każdego, kto patrzy się zbyt intensywnie we mnie, wyglądając oznak choroby. ale nawet i bez tego, po jednym suicydalnym epizodzie dla ludzi już zawsze będziesz potencjalnym samobójcą

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc. na wstepie chcialabym aby nie przenoszono stad tego watka do innego bo chcialabym aby wypowiedzieli sie w nim tylko borderzy :)

chodze na terapie juz ponad 2 miesiace ( od ponad miesiaca mam sesje 2x w tygodniu) w nurcie integratywnym. moja terapeutka zdiagnozowala u mnie osobowosc borderline. Wlasciwie potwierdzila to co ja podejrzewalam juz od dawna nie chodzac na terapie.

generalnie jest mi z tym dobrze, wrecz czuje troche dume, ze nie jestem nijaka i to ma swoje naukowe potwierdzenie.

Ale do rzeczy... w piatek mialam sesje i przebiegla ona w dosc nietypowy sposob. generalnie jestem osoba wspolpracujaca choc nie poddajaca sie bez walki ( nawet symbolicznej) a w piatek przeszlam sama siebie.

na wstepie odwrocilam role i to ja stalam sie terapeutka. zaczelam wypytywac ja o jej uczucia do mnie, a skoro nie chciala powiedziec jak sobie radzi z przeciwprzeniesieniem i generalnie odbijalysmy pileczke dosc intensywnie, wkoncu sie wkur...ila i mocno zirytowala. widac bylo jak kipiala z irytacji. nie mowila wtedy nic, siedziala i patrzyla na mnie ale widac, ze juz po 30 minutach miala mnie serdecznie dosc.

dodam, ze chyba sama w sobie miala zly dzien bo popijala kawe co sie jej wczesniej nie zdarzalo.

i jak juz nie wiedziala co zrobic, zaczela mnie straszyc, ze mnie odda innemu terapeucie bardziej doswiadczonemu ( ona ma 10 letnia praktyke ale certyfikat bedzie miala w przyszlym roku) i ogolnie to ma takie prawo postapic. i generalnie to co 2-3 sesje mnie tak straszy. koniec koncow i ja sila rzeczy sie przestraszylam, ze mnie zostawi i troche moja agresja w stosunku do niej zelzala a ona to wykorzystala dajac warunki w sumie niedoprzyjecia, ze poprowadzi mnie do konca jesli bede chodzic raz w tygodniu i nie bede jej pytac o to, co ona do mnie czuje. no niby wszystko do zrealizowania, z tym, ze jedna sesja w tygodniu to dla mnie za malo, nawet nie chce sie zgodzic na jedna sesje ale dwugodzinna.

to co sie stalo w piatek generalnie nie bylo moim zamierzeniem. chcialam dostac odpowiedz na moje pytanie, nie dostalam, wiec stalo sie jak stalo ( ja tak latwo nie odpuszczam).

napiszcie mi prosze, czy wam sesje raz w tygodniu wystarczaja? jak wasze sesje wygladaja? tez czesto macie podobne akcje, ze wasi terapeuci nie wytrzymuja? moze moj przypadek ejt jakis mocniejszy?

zmiana terapeutki nie wchodzi w gre, bo ja nie wierze w zbiegi okolicznosci a wszystko co sie dzialo przed i na poczatku terapii z nia, wskazuje, ze jednak to musi byc ona.

mozecie mi cos doradzic??

i czuje, ze zbyt mocno chce ja przywlaszczyc dla siebie... nie jestem zazdrosna o innych pacjentow ale chcialabym byc wyjatkowa, taka o ktorej ona mysli czesciej i na dluzej zapamieta. jak w piatek mi powiedziala, ze ma takich pacjentow jak ja na peczki, to ja wysmialam, powiedzialam, ze to klamstwo i ogolnie mnie tym zirytowala ale wiem, ze mam racje. nie udalo jej sie zamaskowac reakcji niewerbalnej na te slowa.

jak przestac sie tak zahcowywac, bo zamiast isc do przodu to ciagle drepczemy w miejscu ustalajac nowe, coraz bardziej restrykcyjne granice terapii :( zaczyna mnie to meczyc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc, co do mnie - byłam dziś u psychiatry - mam nieprawidłowo ukształtowaną osobowość, anorexia, sny, pełny kontakt logiczny, świadomość ok, uczucie pustki, rezygnacja, zachowania impulsywne w wywiadzie, bez obj. wytwórczych, stany lękowo, osobowość nieprawidłowo kształtująca się,

 

rozpoznanie wstępne - zaburzenia odżywiania, f.50, osobowość nieprawidłowo kształtująca się.

 

smutno mi. ale nadal wierzę w to co pisałam wyżej - tj. medytcje i inne takie rzeczy, dieta itp. - przecież to ma ogromny wpływ na psychikę. i dostalam recepte na lek. o, nie dostalam. chyba zapomniala mi dać. dużo ludzi tam było. chyba, nie wiem.

 

co do sposobu w jakim piszę i o zainteresowaniach - ja nie czytam namietne o paranormalnych rzeczach - po prostu moj mozg od zawsze mi podsuwa ze takie rzeczy musza istniec, bo ludzie nie sa sami we wszechswiecie jest cos jeszcze. einstein np. o tym tez wspominal, wiec...

 

a zainteresowania mam rozne. jestem na asp np. wiec to tez sa po czesci moje zainteresowania.

 

i zaraz ktos by powiedzial - wszyscy artyscy wrazliwi! g...wno prawda. wszystko to moze nie byc prawda.

 

akurat w to co mi napisala psychiatra to wierze.ale jednoczesnie nie wierze w leki. nie wezme leku ktory mi przepisala. kazdy ma inny mozg fizyczna budowa itp. ja sie boje tego jak zareaguje na to. co, po jednej wizycie przepisala mi lek i ja teraz krolik doswiadczalny? nie. moze mam schizofrenie, moze bede miala. nigdy nic nie wiadomo, ja w leki nie wierze. najpierw niech mnie porzadnie zdiagnozuja to sie zastanowie.

 

-- 27 lis 2012, 11:32 --

 

Czesc. na wstepie chcialabym aby nie przenoszono stad tego watka do innego bo chcialabym aby wypowiedzieli sie w nim tylko borderzy :)

chodze na terapie juz ponad 2 miesiace ( od ponad miesiaca mam sesje 2x w tygodniu) w nurcie integratywnym. moja terapeutka zdiagnozowala u mnie osobowosc borderline. Wlasciwie potwierdzila to co ja podejrzewalam juz od dawna nie chodzac na terapie.

generalnie jest mi z tym dobrze, wrecz czuje troche dume, ze nie jestem nijaka i to ma swoje naukowe potwierdzenie.

Ale do rzeczy... w piatek mialam sesje i przebiegla ona w dosc nietypowy sposob. generalnie jestem osoba wspolpracujaca choc nie poddajaca sie bez walki ( nawet symbolicznej) a w piatek przeszlam sama siebie.

na wstepie odwrocilam role i to ja stalam sie terapeutka. zaczelam wypytywac ja o jej uczucia do mnie, a skoro nie chciala powiedziec jak sobie radzi z przeciwprzeniesieniem i generalnie odbijalysmy pileczke dosc intensywnie, wkoncu sie wkur...ila i mocno zirytowala. widac bylo jak kipiala z irytacji. nie mowila wtedy nic, siedziala i patrzyla na mnie ale widac, ze juz po 30 minutach miala mnie serdecznie dosc.

dodam, ze chyba sama w sobie miala zly dzien bo popijala kawe co sie jej wczesniej nie zdarzalo.

i jak juz nie wiedziala co zrobic, zaczela mnie straszyc, ze mnie odda innemu terapeucie bardziej doswiadczonemu ( ona ma 10 letnia praktyke ale certyfikat bedzie miala w przyszlym roku) i ogolnie to ma takie prawo postapic. i generalnie to co 2-3 sesje mnie tak straszy. koniec koncow i ja sila rzeczy sie przestraszylam, ze mnie zostawi i troche moja agresja w stosunku do niej zelzala a ona to wykorzystala dajac warunki w sumie niedoprzyjecia, ze poprowadzi mnie do konca jesli bede chodzic raz w tygodniu i nie bede jej pytac o to, co ona do mnie czuje. no niby wszystko do zrealizowania, z tym, ze jedna sesja w tygodniu to dla mnie za malo, nawet nie chce sie zgodzic na jedna sesje ale dwugodzinna.

to co sie stalo w piatek generalnie nie bylo moim zamierzeniem. chcialam dostac odpowiedz na moje pytanie, nie dostalam, wiec stalo sie jak stalo ( ja tak latwo nie odpuszczam).

napiszcie mi prosze, czy wam sesje raz w tygodniu wystarczaja? jak wasze sesje wygladaja? tez czesto macie podobne akcje, ze wasi terapeuci nie wytrzymuja? moze moj przypadek ejt jakis mocniejszy?

zmiana terapeutki nie wchodzi w gre, bo ja nie wierze w zbiegi okolicznosci a wszystko co sie dzialo przed i na poczatku terapii z nia, wskazuje, ze jednak to musi byc ona.

mozecie mi cos doradzic??

i czuje, ze zbyt mocno chce ja przywlaszczyc dla siebie... nie jestem zazdrosna o innych pacjentow ale chcialabym byc wyjatkowa, taka o ktorej ona mysli czesciej i na dluzej zapamieta. jak w piatek mi powiedziala, ze ma takich pacjentow jak ja na peczki, to ja wysmialam, powiedzialam, ze to klamstwo i ogolnie mnie tym zirytowala ale wiem, ze mam racje. nie udalo jej sie zamaskowac reakcji niewerbalnej na te slowa.

jak przestac sie tak zahcowywac, bo zamiast isc do przodu to ciagle drepczemy w miejscu ustalajac nowe, coraz bardziej restrykcyjne granice terapii :( zaczyna mnie to meczyc.

 

 

ale po co Ci to uczucie wyjatkowości? uczucie wyjątkwości może powodować, że będzie zadowolona. ale nie szczęśliwa. z czego tu być dumnym.

 

z czego? z tego że widzisz więcej niż inni ludzie? - no chyba nie z tego, bo border ma natrętne stany, więc przez nie trochę skrzywienie postrzega rzeczywistość - czyli nie odbiera jej takiej jaką jest. jak będziesz tak dokładać do swojego ego to będzie kiepsko. bo będziesz się oszukiwać. a potem jak się ockniesz, że się tyle okłamywałaś, tyle byłaś nieświadoma tego to będzie ci przykro, a potem będziesz mieć doła. takiego trzeźwego prawdziwego. może wtedy się obudzisz a może zrobisz coś głupiego.

 

nie panujesz nad sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już tego nie wytrzymuję, po prostu mam dość wszystkiego. Jestem super szczęśliwa, mam fajną pracę, ciągle coś się dzieje i nagle pizd! jestem wściekła, mam ochotę wszystkich zamordować i chodzę wkurwiona jak sto pięćdziesiąt.

Do tego Ktoś mi bliski uderza w mój czuły punkt - obojętność i ignorancję - albo się nie odzywa albo mnie spławia, co mnei strasznie boli i nie wiem co się dzieje. Wolałabym, by wprost mi powiedział o co kaman.

Nie wiem co robić, czy jechać na benzo, czy starać się wmawiać sobie te wszystkie pierdoły, że jestem silna i wytrzymam...?

Codziennie słyszę, damy radę. Codziennie myślę sobie, pójdę spać, wstanę, będzie nowy dzień, nowe spojrzenie.

I co?

gówno.

Czuję się z każdym dniem ani o centymetr bliżej normalności.

 

Jakby w mojej głowie tańczyło stado chomików! Wyżerają mi mózg, sumienie, a emocje tłuką widłami.

Mam ochotę wyć z bezsilności i szaleńczo biegać po domu z nadmiaru energii. Nie wiem co się ze mną dzieje.

 

Pomóżcie mi, bo ja już nie mam pomysłów jak dalej funkcjonować w moim życiu. Rozpieprzyłam się emocjonalnie, uczuciowo i nawet już nie wiem, o co ja walczę. Ręce mi się trzęsą, palę papierosy i piję kawę, prawie nie jem, śpię mało, jestem w ciągłym stanie czuwania... :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moze ta paroksetyna tak na Ciebie dziala? ten ciagly stan czuwania/gonitwa mysli ...lazenie ciagle po domu nabuzowany;). Nie biore juz jej i nie mam juz takich historii aczkolwiek jestem skrajnie wycofany i zrezygnowany ale bez zadnego wewnetrnego napiecia. Jakby na to nie patrzec to tak i tak zle. :cry: . Wszystkie ssri tak na mnie dzialaly

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zaczyna mnie to meczyc.

To przestań.

Zdajesz sobie sprawę, że sama te sytuacje prowokujesz i że to przez to de facto stoicie w miejscu. Wcale się nie dziwię, że nie chce częstszych sesji - terapeuta też ma ograniczoną tolerancję psychiczną, a Ty robisz wszystko, żeby ją przekroczyła. Coś za coś.

 

Z tą wyjątkowością jest tak, że ok 2% ludzi ma bordera, 10% depresję, 1% czad, 3% to socjopaci itd itp... Jak to sobie podsumować, to wyjdzie pewnie, że każdy coś ma albo miał w tym spora część ludzi więcej niż jedno. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

strzyga - seronil to inaczej fluoksetyna. efekty działania zauważysz dopiero po 2 tygodniach

ja bym rozważyła na twoim miejscu obserwację w szpitalu, np na oddziale dziennym.

chociaż nie znam cię więc sama musisz zdecydować. faktycznie jedna rozmowa z lekarzem do za mało żeby postawić diagnozę, ale myślę że wystarczająco by przepisac lek z tej grupy, nie jest to nic "silnego" psychotropowego wiec mozesz spróbowac bez obaw.

osobowosc nieprawidlowo ksztaltująca sie - nie jestes pełnoletnia moze?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chodze na terapie juz ponad 2 miesiace ( od ponad miesiaca mam sesje 2x w tygodniu)[/quote/

to niezbyt długo, na początku terapii trudno jest nawiazac relacje dobrą

 

terapeuta to czlowiek moze sie dac wyprowadzic z rownowagi, ale.. ma superwizje ktora powinna mu pomoc zeby to sie wiecej nie zdazylo..

mowisz ze zaczela cie straszyć.. jeśli mowila to w zlosci to moglas sie tak poczuc zdecydowanie i nie taka sytuacja nie powinna miec miejsca. spróbuj spojżeć jednak tez z innej strony - jesli terapeuta nie jest pewny czy moze pomoc komuś to powinien wrecz przekazac pacjenta komus wlasnie bardziej doswiadczonemu.

ty boisz sie porzucenia, rozumiem - powiedz jej o tym ze czujesz ze ci grozi nim jesli nie bedziesz grzeczna

 

 

ona to wykorzystala dajac warunki w sumie niedoprzyjecia, ze poprowadzi mnie do konca jesli bede chodzic raz w tygodniu i nie bede jej pytac o to, co ona do mnie czuje. no niby wszystko do zrealizowania, z tym, ze jedna sesja w tygodniu to dla mnie za malo, nawet nie chce sie zgodzic na jedna sesje ale dwugodzinna.

a z jakiego powodu pytasz ją o to co czuje do ciebie, co chcesz usłyszeć? jak odpowiedz by cie uspokoiła czy tez usatysfakcjonowała?

sądzę że ustalenie zasad jest potrzebne czyli np ona nie chce mowic o uczuciach i ma do tego prawo (tym bardziej ze to niepotrzebna zamiana ról) wiec mozecie sie umowic ze nie bedziesz o to pytala

nie rozumiem natomiast dlaczego raz w tygodniu - komu ma byc w ten sposob lepiej - jej czy tobie?

 

czestosc sesji zalezy od wielu czynnikow, ja mam raz w tyg bo mnei nie stac czesciej ale wiem ze lepiej dla mnie byloby 2x tyg.

terapeuta nie powinien tracic panowania nad sobą - ty do tego dążysz prowokujesz a jego zadaniem jest zareagowac inaczej niz sie tego spodziewasz czyli spokojem.

zmiana terapeutki nie wchodzi w gre, bo ja nie wierze w zbiegi okolicznosci a wszystko co sie dzialo przed i na poczatku terapii z nia, wskazuje, ze jednak to musi byc ona.

tzn? co takiego sie działo i dlczego tylko ona?

 

jak w piatek mi powiedziala, ze ma takich pacjentow jak ja na peczki,

zdecydowanie przegięła - nie powinna tego mowic, wygląda na to ze faktycznie nie radzi sobie z przeciwprzeniesieniem i jesli taka syt sie powtorzxy to dla swojego dobra zastanow sie nad zmiana terapeuty. Choc wiem ze to bardzo trudne moze byc i bolesne

 

ty przekraczasz granice, ona je wyznacza, ty je znowu przekraczas, ona sie złości i znowu próbuje wyznaczac, ty sie zloscisz i jestes zmęczona - taktycznie błędne koło.

można z niego wyjść bez koniecznosci zmiany terapeuty, choc to trudniejsz rozwiązanie. nie wiem czy jestes na to gotowa

 

-- Wt lis 27, 2012 2:10 pm --

 

strzyga - pustka emocjonalna i zanik uczuc to nie tylko te zaburzenia które wymieniłaś. dlatego myślę że potrzebujesz dokładniejszej diagnozy.

z drugiej strony wiem ze przyklejanie sobie łatek w nie jest niczym fajnym i generalnie lepiej unikać, ale z drugiej strony diagoza jest potrzebna zeby otrzymac właściwą pomoc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak, wiem, glupio zabrzmialo to co napisalam, jakbym sie etykietowala - ale porownalam tą pustke emocjonalną do tych 'zaburzen', aby zostać zrozumiana np. przez Ciebie. tzn. aby ktoś zrozumiał ten stan który mam, który jest także pewnie prz depresji, lub przy każdym innym wypdku, gdzie się uczucia ukrywa. bo ta pustka to chyba wynika z tego, że się ukrywa uczucia, prawda? czy może już nie mam uczuć?

 

czytałam o tym leku - podobno po nim jest taka sama pustka, tylko brak lęku i zmulenie wieksze. poza tym mam takie a nie inne podejscie do lekow, boje sie uzaleznienia i nie lubie ogolnie czegos takiego. wierze w psychoterapie a nie leki - i mam skierowanie na psychotarapie, 2 razy w tyg do szpitala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i masz zamiar zacząć terapie, ja polecam

fluoksetyna nie uzależnia tak jak np leki przeciwlękowe. na kazdego dziala inaczej wiec nie sugeruj sie zadnymi opisami z netu

 

uczucia.. mozna powiedziec ze ukrywamy przed sobą - najczęściej z lęku

każdy ma uczucia - słąbsze lub silniejsze i ma do nich większy lub mniejszy dostęp, na terapii mozna sobie pomoc pod tym względem

 

 

 

-- Wt lis 27, 2012 2:21 pm --

 

Nie wiem co robić, czy jechać na benzo, czy starać się wmawiać sobie te wszystkie pierdoły, że jestem silna i wytrzymam...?

 

Jakby w mojej głowie tańczyło stado chomików! Wyżerają mi mózg, sumienie, a emocje tłuką widłami.

Mam ochotę wyć z bezsilności i szaleńczo biegać po domu z nadmiaru energii. Nie wiem co się ze mną dzieje.

 

Pomóżcie mi, bo ja już nie mam pomysłów jak dalej funkcjonować w moim życiu. Rozpieprzyłam się emocjonalnie, uczuciowo i nawet już nie wiem, o co ja walczę. Ręce mi się trzęsą, palę papierosy i piję kawę, prawie nie jem, śpię mało, jestem w ciągłym stanie czuwania... :hide:

 

papierosy kawa i brak snu to świetne powodu nadmiernego pobudzenia. odstaw bo inaczej jestes w błędnym kole

wmawianie sobie nie pomaga.

terapia pomaga - nie pamiętam czy pisałaś czy chodzisz na jakąś

benzo rozumiem od psychiatry masz, moze umow sie na wizyte

 

znam takie stany, co mogę poradzic. przetrwac. starac sie znalezc dla samej siebie dobre słowo i jak najwięcej posobów by choc minimalnie lepiej sie poczuc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

k, dzieki za info.

 

tak, mam zamiar isc na terapie.

nigdy nie bylam bo wszyscy mowili 'fanaberie' i inne rzeczy ktore tutaj pisaliscie. nikt tego nie rozumie. po prostu. tzn. ja mam wrazenie ze oni sie troche oszukuja - niektorzy ludzie. - tj. nie pytaja dlaczego maja tak a nie inaczej - np w mojej rodzinie u niektorych to widze.

 

dlatego ja to wszystko rozumiem. kiedys ogladalam prozac nation. teraz czuje sie dokladnie tak jak tam.

 

takze ja wiem jak to jest, gdy chce sie zyc ale sie juz nie chce. jak to jest byc zmeczonym ludzmi itd.

 

stad te moje posty, by pomoc - i sobie i innym. mamy na swiecie internet, to czytam, ucze sie o czlowieku i jego naturze.

 

pozdro.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strzyga, fluoksetyna działa różnie na różnych ludzi, nie każdego zmula, niektórych pobudza, no ale to ryzyk fizyk jak właściwie każdym z grupy ssri. Jak dla mnie dostałaś go na odwal się. "Masz coś i idź sobie." Tak samo zresztą jak diagnozę. Anoreksję jak dla mnie stwierdził patrząc na Ciebie a nie rozmawiając z Tobą (bo musicie wiedzieć, że jak Strzygę się widzi, to zaraz w głowie pojawia się wielki neon ANOREKSJA!!! ale jak z nią 5 min o tym pogadać, to neon znika, aczkolwiek jakieś ed jest), a nieprawidłowo kształtująca się osobowość... to de facto oznacza, że osobowość Ci się jeszcze nie ukształtowała - jeszcze nie dojrzałaś emocjonalnie - i że coś z nią nie tak, ale ponieważ to wszystko się jeszcze kształtuje, to nie wiadomo właściwie, co. Tyle, że Ty masz 20 lat, więc trochę nie bardzo z tą kształtującą się osobowością.

 

Zasięgnij 2 opinii. I 3 najlepiej, bo takie rozpoznanie jak dostałaś, jakkolwiek wiem, że wstępne, to możesz dostać od studenta 2 roku klinicznej.

 

PS.

Acha, fluoksetyna nie uzależnia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jesli terapeuta nie jest pewny czy moze pomoc komuś to powinien wrecz przekazac pacjenta komus wlasnie bardziej doswiadczonemu.

ty boisz sie porzucenia, rozumiem - powiedz jej o tym ze czujesz ze ci grozi nim jesli nie bedziesz grzeczna

 

na samym poczatku zapewnila mnie, ze jest wstanie mnie poprowadzic do konca. w miedzy czasie powtorzyla to jeszcze dwa razy. ostatnio sesje zakonczylismy rowniez z tym stwierdzeniem ( pod pewnymi warunkami), wiec ona czuje sie na silach zeby sprostac temu przypadkowi jakim jestem ja.

mowilam jej o tym porzuceniu, ona to wszystko wie.

 

 

a z jakiego powodu pytasz ją o to co czuje do ciebie, co chcesz usłyszeć? jak odpowiedz by cie uspokoiła czy tez usatysfakcjonowała?

szczera, jak jej to powiedzialam ( bo zadala takie samo pytanie) to nic na to nie odpowiedziala.

 

nie rozumiem natomiast dlaczego raz w tygodniu - komu ma byc w ten sposob lepiej - jej czy tobie?

niby twierdzi, ze nie widzi potrzeby w moim przypadku, ze mi to zupelnie nie jest potrzebne i ona nie chce na mnie zarabiac. to ja jej wtedy zlosliwie powiedzialam, to niech mnie pani leczy za darmo :)

 

terapeuta nie powinien tracic panowania nad sobą - ty do tego dążysz prowokujesz a jego zadaniem jest zareagowac inaczej niz sie tego spodziewasz czyli spokojem.

 

i ona tak zareagowala. spokojem, nic nie mowila, siedziala, patrzyla na mnie a ja widzialam jak jej irytacja siega zenitu.

tzn? co takiego sie działo i dlczego tylko ona?

jedna psychoterapeutka nie ma meijsc do marca, druga mi odmowila, twierdzac, ze nie nadaje sie na krotkoterminowa a ona tylko takie prowadzi. wiecej terapeutow jakos do mnie nie przemawialo ze stron internetowych ( wiem, zabrzmialo to schizoidalnie). pomimo trudnosci jakie mamy w stworzeniu dobrej i zdrowej relacji terapeutycznej, jakos baaardzo do niej mnie ciagnie. nie wiem co to jest. zmiana nie wchodzi w gre. powiedzialam jej kiedys, ze jesli uwaza, ze nie nadaje sie na terapie to niech mi to powie i skonczy z prowokowaniem mnie, mowiac, ze terapia nie jest dla mnie. ale jesli uwaza, ze powinnam byc na terapii to ona musi zrobic wszystko, zeby mnie w niej zatrzymac. bo jesli nie bedzie to ona to zaden inny terapeuta.

 

jak w piatek mi powiedziala, ze ma takich pacjentow jak ja na peczki,

zdecydowanie przegięła - nie powinna tego mowic, wygląda na to ze faktycznie nie radzi sobie z przeciwprzeniesieniem

to nawet nie chodzi, moim zdaniem, o przeciwprzeniesienie ale raczej chciala zdewaluowac moje zachowanie tego dnia. nie udalo jej sie to, bo od razu obalilam jej teorie z czym nie mogla sie nie zgodzic.

 

ty przekraczasz granice, ona je wyznacza, ty je znowu przekraczas, ona sie złości i znowu próbuje wyznaczac, ty sie zloscisz i jestes zmęczona - taktycznie błędne koło.

można z niego wyjść bez koniecznosci zmiany terapeuty, choc to trudniejsz rozwiązanie. nie wiem czy jestes na to gotowa

mysle, ze z innym byloby tak samo. wpadalalabym z jednego testowania w drugie, z jednej skrajnosci w druga. to raczej nie wina jej jako osoby tylko odgorne moje opory tak dzialaja. wpuscilam ja do swojego swiata ( opowiedzialam czesc zycia), boje sie wpuscic ja glebiej, do siebie. wiem, ze bez tego terapia nie zadziala, ze marnuje tylko czas i pieniadze. ja sobie zdaje z tego wszystkiego sprawe ale jakas silniejsza czesc mnie nie chce na to pozwolic. nie wiem dlaczego i nie wiem co z tym zrobic a ona jako terapeutka, tez wydaje sie byc na ta chwile bezradna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

legero,

 

ale jesli uwaza, ze powinnam byc na terapii to ona musi zrobic wszystko, zeby mnie w niej zatrzymac. bo jesli nie bedzie to ona to zaden inny terapeuta.

Ale jednocześnie prowokujesz ją, żeby straciła nad sobą panowanie albo Cię odesłała. Słowem utrudniasz jej zadanie. Chcesz żeby o Ciebie walczyła? O to chodzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

legero,

 

ale jesli uwaza, ze powinnam byc na terapii to ona musi zrobic wszystko, zeby mnie w niej zatrzymac. bo jesli nie bedzie to ona to zaden inny terapeuta.

Ale jednocześnie prowokujesz ją, żeby straciła nad sobą panowanie albo Cię odesłała. Słowem utrudniasz jej zadanie. Chcesz żeby o Ciebie walczyła? O to chodzi?

 

no wlasnie to jest problem. ja sama nie wiem dlaczego sie tak zachowuje, dlaczego ja prowokuje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

legaro, czyli 'stajesz po jej stronie', bronisz jej w swoich wypowiedziach

dlaczego tak się zachowujesz? może prowokujesz ją do porzucenia bo taki masz schemat ze ludzie z toba nie wytrzymuja i cie porzucaja. Sprawdzasz ją po wielokroć czy aby na pewno tego nie zrobi a jednoczesnie chcesz to zrobic sama wczeniej, zanim ona zdąży.. Taki schemat, byc moze sprawdza sie w twoim przypadku

Moze potrzebujesz więcej czasu po prostu, spróbuj go sobie dać i wytrwaj w terapii

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

legaro, czyli 'stajesz po jej stronie', bronisz jej w swoich wypowiedziach

dlaczego tak się zachowujesz? może prowokujesz ją do porzucenia bo taki masz schemat ze ludzie z toba nie wytrzymuja i cie porzucaja. Sprawdzasz ją po wielokroć czy aby na pewno tego nie zrobi a jednoczesnie chcesz to zrobic sama wczeniej, zanim ona zdąży.. Taki schemat, byc moze sprawdza sie w twoim przypadku

Moze potrzebujesz więcej czasu po prostu, spróbuj go sobie dać i wytrwaj w terapii

tyle, ze mnie nikt nie porzucil, raczej dla innych jestem na tyle dobra, ze znajomosci sie utrzymuja. nigdy nikogo nie prowokowalam do prozucenia co najwyzej sama odchodzilam ale nie ze strachu, ze to ja zostane porzucona ale raczej z innych pobudek.

dziwna jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×