Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Czytałam.

Trzeba przyznać, że autorka nie jest pisarką, więc jeśli chodzi o formę, jest sporo niedociągnięć, błędów i innych "przeszkadzajek".

Za to bardzo fajna rzecz z punktu widzenia kwestii BPD. Nie znam innej książki beletrystycznej, która poruszałaby ten temat. Ciekawa historia, dająca nadzieję. W sytuacji gdy zewsząd słyszymy, że BPD jest nieuleczalne i co najwyżej można złagodzić objawy, pojawia się książka na faktach, która daje nadzieję. Dlatego uważam, że powinien ją przeczytać każdy "Border".

Nie polecam jej z kolei osobom niezdiagnozowanym, bo łatwo się w niej doszukiwać podobieństw do swoich zachowań, co nie ma większego sensu;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

pannaAlicja Mam podobnie. Też sobie wyobrażam jakieś rzeczy, rozmowy. Potem sama sobie w myślach tłumaczę, że to nie miało miejsca etc. Męczy mnie to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chodziło mi o to, że, z tego co wiem, w USA taki jest wymóg, żeby być psychoterapeutą z certyfikatem najpierw trzeba skończyć medycynę. W Polsce są dwa certyfikaty PTP - Polskiego Tow. Psychiatrycznego i PT Psychologicznego. Oba można mieć nie mając wykształcenia medycznego a psychiatrzy czasem robią też ten psychiatryczny.

Zaleca się ze względów etycznych by ktoś nie był w dwóch rolach wobec jednego pacjenta, żeby nie był czyimś terapeutą i lekarzem jednocześnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najbardziej to mnie wku**ia tym w temacie, jak małolaty piszą "o, ja chyba jestem borderline" a nigdy nie były u psychiatry. Ludzie się topią w gównie po uszy a inni spekulują sobie, że to mają choćby się osrali jakby mieli i przeklinali dzień w którym sobie to wpajali. Jak chcesz być niegrzeczna to najpierw dorośnij.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najbardziej to mnie wku**ia tym w temacie, jak małolaty piszą "o, ja chyba jestem borderline" a nigdy nie były u psychiatry. Ludzie się topią w gównie po uszy a inni spekulują sobie, że to mają choćby się osrali jakby mieli i przeklinali dzień w którym sobie to wpajali. Jak chcesz być niegrzeczna to najpierw dorośnij.

 

Bo dla tych, którzy nie spotkali się z tym zaburzeniem osobiście (a to w sumie dziwne, bo szacuje się, że nawet 1 do 2% społeczeństwa polskiego cierpi na to zaburzenie, czyli co setny-co pięćdziesiąty znajomy, a każdy z nas ma przecież średnio ok. 150 znajomych) uważają, że Borderline jest romantyczne...

Sama znalazłam kiedyś na pewnym forum tekst chłopaka, który pisał, że "chciałby mieć dziewczynę, która by to miała"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem szczerze, że staram się nie diagnozować sam bo od tego są specjaliści ale wiele przeczytałem na ten temat naprawdę mnóstwo, przeanalizowałem ostatnie lata i praktycznie wszystko się zgadza ale szczerze powiem, że nie chcę takiej diagnozy bo już się babram w gównie po uszy. Diagnoza narazie to F60 + skierowanie do psychologa. Leczą mnie lekami na depresje najpierw depralin teraz mozarin bo rzekomo jestem w etapie depresyjnym. Myślałem, że coś stabilizującego mi dadzą bo potrafię w pół minuty odczuć pustkę, złość i nie być ani pod ani nad kreską. To bardzo męczące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Parę tygodni bez leków, a ja już nie mogę znieść ciężaru swojej popierdolonej osobowości, drażni mnie moja osoba i każda myśl. Jestem taką pieprzoną kretynką, jedyne co pokazałam przez okres "wolności", to jak zrobić z siebie ścierwo. Chcę wbić paznokcie pod skórę i wydrapać to gó.wno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja juz od bardzo dawna koryguje kazde swoje zachowanie. W dziecinstwie stracilem wszystkich kolegow za sprawa pewnej sytuacji, o ktorej nie chce mowic na publicznym forum. Zostal mi tylko jeden kolega. Od tej pory zachowuje sie tak, aby nikogo do siebie nie zrazic, mam problem z wyrazeniem tego co naprawde mysle, bo wiem, ze nie przyjelo by sie to z pochlebnymi opiniami. Ponad to pochodze z domu gdzie cala rodzina miala poglady (chociazby polityczne) bardzo kontrowersyjne, odmienne od wiekszosci otaczajacych nas ludzi. Nie potrafie sie bawic, czuje ze inni postrzegaja mnie inaczej niz chcialbym aby mnie postrzegali i bardzo mnie to meczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Helvetti, u mnie było tak, że lekarz na pierwszej wizycie postawił podejrzenie bordera. Poczytałam co to za dziadostwo i się wściekłam i absolutnie nie chciałam tego zaakceptować. Bo jak można postawić diagnozę po jednej 45 minutowej wizycie?

No, ale potem był ten test z 600 pytań, potem opinia innego lekarza i jeszcze innego. Ja ciągle podważałam to z każdej strony, wypierałam ile się da, ale potem koniec końców i tak wychodziło, że mam to gówno. Potwierdził to test, w sumie ośmiu lekarzy, kilku psychologów, moja terapeutka. Wychodzi więc na to, że jednak mam to dziadostwo, choć nadal często mam momenty wyparcia i podważania wszelkich kryteriów diagnostycznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja juz od bardzo dawna koryguje kazde swoje zachowanie. W dziecinstwie stracilem wszystkich kolegow za sprawa pewnej sytuacji, o ktorej nie chce mowic na publicznym forum. Zostal mi tylko jeden kolega. Od tej pory zachowuje sie tak, aby nikogo do siebie nie zrazic, mam problem z wyrazeniem tego co naprawde mysle, bo wiem, ze nie przyjelo by sie to z pochlebnymi opiniami. Ponad to pochodze z domu gdzie cala rodzina miala poglady (chociazby polityczne) bardzo kontrowersyjne, odmienne od wiekszosci otaczajacych nas ludzi. Nie potrafie sie bawic, czuje ze inni postrzegaja mnie inaczej niz chcialbym aby mnie postrzegali i bardzo mnie to meczy.

I masz diagnozę borderline? Jeśli tak to napisz proszę na jakiej podstawie bo jeśli dobrze zrozumiałem to nie masz chwiejności emocjonalnej a przynajmniej nie uzewnętrzniasz jej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najpierw sama, potem jedna psychiatra po jednej rozmowie - też jej zarzuciłam że to trochę za mało -" no dobrze, z cechami osobowiści z pogranicza". W międzyczasie test MMPI (ten co ma 600 pytan) a ostatnio SCID-II (tak zwany wywiad strukturyzowany).

MMPI - ten długi, to jeden z najlepszych testów na świecie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najpierw sama, potem jedna psychiatra po jednej rozmowie - też jej zarzuciłam że to trochę za mało -" no dobrze, z cechami osobowiści z pogranicza". W międzyczasie test MMPI (ten co ma 600 pytan) a ostatnio SCID-II (tak zwany wywiad strukturyzowany).

MMPI - ten długi, to jeden z najlepszych testów na świecie

 

dodam tylko, że MMPI nie jest testem diagnostycznym sensu stricte, jest narzędziem pomocniczym przy wywiadzie

kiedyś rozmawiałem z psycholożką kliniczną (na temat mojej dziouszki z BPD) i twierdziła, że jest to jedno z najbardziej charakterystycznych zaburzeń osobowości, ciężkie do pomylenia z czymś innym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie Was czytam cały czas i myślę nad swoją diagnozą, swoim życiem, zachowaniami..

Nie miałam tego testu na 600 pyt. Jakiś test rozwiązywałam w szpitalu, ale to było 6 lat temu w wieku 17 lat, więc to raczej nie ma już znaczenia.

W ciągu 2óch ost. lat 3 lekarki stwierdziły zab. osobowości borderline i 2 psychoterapeutki. Ale wydaje mi się, że ja tego nie mam, nie wiem sama :bezradny:

Chyba wolę o tym nie myśleć, no ale myślę yy :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdałam drugą klasę rocznikowo, jakimś cholernym cudem. Ale co z tego? Najniższe wyniki,totalna nienawiść ze strony kadry pedagogicznej zebrana przez sześć miesięcy. Pierwszy raz w życiu mam problem nie z innymi uczniami, ale nauczycielami, szemrzącymi po kątach na temat mojej osoby, rzucającymi mi żaluzje na korytarzu, patrzącymi krzywym okiem, plotkującymi namiętnie na temat mojej osoby i mającymi oczy otwarte tylko i wyłącznie na mnie. Rzeczywiście, zachowywałam się jak kretynka, jest mi wstyd, ale ta napastliwość z ich strony także była przerażająca. Przetestowałam siebie i ich. Tyle krzyków o moją osobę, podań za najmniejsze, odstające od regulaminu statutu zachowanie, w najlepszym przypadku wmawianie mi marnowania talentów, z których i tak korzystam, bez najlepszych wyników, które notabene nie odwzorowują niczego sensownego. Tak wygląda u mnie każdy rok - wakacje wolne od psychotropów, w trakcie kombinowanie, aby jakoś przeżyć i oby zdać, bez ataków paniki, co różnie się kończy z różnymi środkami. A potem poczucie winy, że zdałam tylko JAKOŚ. Widać kurewką sukcesu nigdy nie byłam i nie będę, z fałszywym uśmiechem na gębie. Do tej pory nie mogę dojść, jak mogę jednocześnie umieć to i owo, prezentować się jako zdolna, inteligentna osoba, a z drugiej strony zachowywać się czasem jak zupełny bezczelny, bezmózgi prostak. Wszystko co narobiłam przez ostatnie miesiące kołuje mi się po wyobraźni i ręce opadają.

 

Wracam do stanów "autentycznych", odkąd chemia wyparowała z mojego organizmu i pływa po kanalizacjach miejskich. Złe uczucie, dające mi świadomość, że nic nie jest w stanie uwolnić mnie od prawdziwej siebie, a leki są w stanie jedynie tłumić to i owo. Złe uczucie rozedrgania wewnętrznego podszywanego paniką oraz ciężaru własnego charakteru, psychiki ze wszystkimi jej sprzecznościami, nie do uniesienia. Znowu muszę popracować nad sobą i zmienić się. Parę osób uświadomiło mi, iż zachowuję się jak największa desperatka, rzucając się niemal z pazurami i pragnieniem niewyobrażalnych uczuć na każdego, kto okaże chociaż skromną przychylność w stronę mojej osoby, podałabym siebie na tacy. Z drugiej strony nie jestem w stanie grać zimnej i niedostępnej, zbyt mnie rozsadza od środka. A naturalnie, wyśrodkowanie z tego wszystkiego, złoty środek, zdają się być najcięższe oraz najbardziej nieosiągalne.

 

Chyba wspomniałam już, że czuję, jakby w moim wnętrzu gromadziło się zbyt wiele uczuć, które powinny zostać przełożone i podarowane drugiej osobie. Chorobliwa potrzeba podarowania czułości, zrozumienia, otoczenia opieką i bycia otoczoną. Teraz jest gorzej, odkąd na nowo obudziła się we mnie miłość do człowieka, w którym mogę mieć największego przyjaciela, ale z którym nigdy nie będę miała okazji przekroczyć pewnej cienkiej granicy namiętności oraz fizyczności, oddzielającej przyjaźń od związku, ze względu na jego domniemaną orientację. Spędzaliśmy ostatnio bardzo wiele czasu, chyba za wiele. Ostatnie spotkanie było najgorsze, gdy odszedłszy od niego i wsiadłszy w autokar wybuchnęłam łzami i siedziałam tak przez dwie godziny, skomląc jak ostatnia sierota. Nigdy nie spodziewałam się, że mogę być tak blisko z osobą o tak skomplikowanym charakterze, jednocześnie bardzo podobnym do mojego. Tajemniczy, szczery, autentyczny, pełen zawiłości, nieodkryty, jednocześnie nie narzucający mi żadnych reakcji oraz uczuć, łączący w pociągający sposób cechy charakterystyczne dla obu płci. Mam jego szczerość, potrafię wzbudzić w nim radość, chcę dążyć do przodu i odkrywać go przez cały czas, ale wiem, że słabo przeżyję nakreślenie się ostatecznej granicy. Tak jak kiedyś nie myślałam o związkach ani trochę, tak teraz jestem chora z uczuć do niego. Śni mi się w nocy, w dzień jest w moich myślach, patrzenie w jego oczy to dla mnie najpiękniejsza chwila, potrafię siedzieć z papierosem i obserwować jego śpiącą postać, leżenie z głową na jego ramieniu i dłonią na piersi daje mi tyle samo rozkoszy, co rozpaczy. To drugi człowiek w moim życiu, którego tak traktuję, po pewnej kobiecie, drugi, którego ostatecznie mieć nie będę nigdy mogła, choć w tym momencie nie doceniam tego, co już posiadam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×