Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, :)

sądzę że mam zaburzenia osobowości które czesto utrudniają normalne życie. Jestem wybuchowa, chce bliskości ale gdy ktoś za bardzo się zbliża nieświadomie go odsuwam nie wiedząc dlaczego. Chce wsparcia i opieki chce miłości ale odrzucam osoby którym za bardzo na mnie zależy a ja nie jestem nimi zainteresowana. Mam czasami zmienne nastroje nie wiem czy po lekach czy nie. Chce dominować, nie lubię być komus podporządkowana ale z drugiej strony chce by ktoś się mną zajął i poprowadził. Nadwrażliwość rujnuje mi życie, lub sama je sobie rujnuje.

Jednego dnia jestem szczęśliwa, drugiego lub za godzinę potrafię podjąć próbę samobójstwa. Chociaż mam znajomych czuję ogromną przeszywającą mnie pustkę. Potrzebe bliskości, której nikt nie potrafi zaspokoić

Czuję przymus przedawkowania leków, zrobienia sobie krzywdy. A później to mija i jestem spokojna, lub szczęśliwa. I tak w kółko.

Boję się zranienia, odrzucenia i niezrozumienia. Nie wiem jaka jest to osobowość. Czy to możliwe by była osobowość chwiejna emocjonalnie?

Dziękuję za odpowiedź kochani :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To, że byłaś bierna to nie twoja wina, to czy będziesz bierna czy też nie, zależy od twoich starych lub opiekunów(w dziecinstwie). Bo to właśnie oni tego Cie "uczyli".. tej postawy + ewentualnie geny. Więc /cenzura/ to i nie obwiniaj się. Ja odkąd sobie to uświadomiłem, czuje sie lepiej, wiem(a może to sobie wmawiam), że bycie gównem jakim teraz jestem nie jest moją pieprzoną winą, tylko moich starych, którzy akurat musieli połączyc te dwie gówniane komórki z gównianymi genami wrażliwości psychicznej do tego te pieprzone dziecinstwo... zbyt słabą psyche miałem aby wyjsc z tego bez szwanku, a teraz mam tego efekty, nie wiem jeszcze co to jest, ale to jest piekło.. a raczej było z początku, teraz jest odrobinę lepiej...
Ja nie potrafię obwiniać o to moich rodziców.

Czy będziesz ich obwiniać czy też nie, prawdy nie zmienisz. A mi nie chodzi o to, żebyś ich obwiniała za nic tak po prostu żeby było lżej, chodzi mi o to zebyś znała prawdę, nie obwiniaj siebie, bo to tylko może pogarszać Twój stan.

Bo oni przecież tyle dla mnie zrobili. Nie mogli jednocześnie mnie krzywdzić.

Kupujesz pieska karmisz go wychodzisz z nim na spacerki, ale jednocześnie od czasu do czasu go bijesz np. wyżywając się z powodu własnych niepowodzeń... można? można.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyrzucenie Zoloftu nagle było najgorszym wyobrem mojego życia. Może byłam agresywna, robiłam głupie rzeczy, nikt mnie nie poznawał. Ale teraz zdziwię ludzi jeszcze bardziej, bo wszystko wróciło nagle, jakbym obudziła się z jakiegoś snu. Ostatnie sześć miesięcy to czarna dziura, nie zdaję sobie sprawy, że to byłam ja. Seks z kobietami, upijanie się, podróże na każdym kroku, imprezowe życie. Niemożliwe i ohydne. Od paru dni miotam się, wkurzona na wszystko, dostaję paniki gdy mam wyjść na ulicę, nie chcę pokazywać się ludziom. Czuję obrzydzenie do siebie, jeszcze bardziej nie wiem, kim jestem. Boję się wszystkiego i wszystko też mnie drażni. Wrócił ciągły lęk i ciągła panika. Nie wiem, co teraz, nagle przypomniało mi się, jaka jestem naprawdę. Chcę zasnąć i obudzić się najchętniej nigdy. Przed rozpoczęciem tego roku szkolnego mówiłam sobie, że przetrwam go, choćby nie wiem co się stało i przetrwałam. Aż zapomniałam o tym, co sobie przyrzekałam i dlaczego. Teraz już wiem, bo to co wyrabia moja głowa bez chemii, jest straszne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To, że byłaś bierna to nie twoja wina, to czy będziesz bierna czy też nie, zależy od twoich starych lub opiekunów(w dziecinstwie). Bo to właśnie oni tego Cie "uczyli".. tej postawy + ewentualnie geny. Więc /cenzura/ to i nie obwiniaj się. Ja odkąd sobie to uświadomiłem, czuje sie lepiej, wiem(a może to sobie wmawiam), że bycie gównem jakim teraz jestem nie jest moją pieprzoną winą, tylko moich starych, którzy akurat musieli połączyc te dwie gówniane komórki z gównianymi genami wrażliwości psychicznej do tego te pieprzone dziecinstwo... zbyt słabą psyche miałem aby wyjsc z tego bez szwanku, a teraz mam tego efekty, nie wiem jeszcze co to jest, ale to jest piekło.. a raczej było z początku, teraz jest odrobinę lepiej...
Ja nie potrafię obwiniać o to moich rodziców.

Czy będziesz ich obwiniać czy też nie, prawdy nie zmienisz. A mi nie chodzi o to, żebyś ich obwiniała za nic tak po prostu żeby było lżej, chodzi mi o to zebyś znała prawdę, nie obwiniaj siebie, bo to tylko może pogarszać Twój stan.

Prawda jest taka, że zdaję sobie sprawę, że popełnili błędy. Że w jakiś sposób przyczynili się do tego czym teraz jestem. Wiem, że było nie tak jak być powinno, ale jak tylko o tym pomyślę, wypieram to wszystko. Bo przecież miałam co jeść, gdzie spać. Nie pili, nie bili...

 

Ehh, wierzcie mi lub nie, ale cała moja bania jest tak masakrycznie poplątana, że już nic nie rozumiem. Mój ścisły umysł chemika podpowiada, że musi być jakaś recepta, że na wszystko jest jakaś recepta, że dobre samopoczucie czy "motylki w brzuchu" to tylko fenyloetyloamina, że jak w odpowiednich warunkach połączymy dwie substancje, to otrzymamy trzecią, dokładnie taką, jakiej się spodziewaliśmy (nie licząc zanieczyszczeń i produktów ubocznych ;)), całkowicie kłóci się z tym co jest teraz. A tu nagle mam borderline i już nic nie jest jasne. Wszystko jest jedną wielką niewiadomą, człowiek przypomina sinusoidę, nie chce żyć, a właściwie nie wie dlaczego, nie chce być sam, a ucieka od ludzi, mówi "daj mi spokój", gdy myśli "proszę, nie zostawiaj mnie". To nie jest normalne. To nie jest logiczne... :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko jest jedną wielką niewiadomą, człowiek przypomina sinusoidę, nie chce żyć, a właściwie nie wie dlaczego, nie chce być sam, a ucieka od ludzi, mówi "daj mi spokój", gdy myśli "proszę, nie zostawiaj mnie". To nie jest normalne. To nie jest logiczne... :cry:

ano np tak to wygląda..

Nie opiszę tego tak dobrze jak np ksiązki Uratuj mnie czy Borderline - poradnik cośtam (GWP 2013)

strona bpd-info.pl tez moze byc pomocna.

Asmo jeśli jestes zainteresowany tematem na pewno znajdziesz dużo info

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mariusz - sednem jest sposób wchodzenia w relacje z ludźmi i lęk przed opuszczeniem

 

Jak wygląda to "wchodzenie w relacje".

Opisz możliwie najszerzej.

Przyłączam się do prośby!

 

W międzyczasie sam trochę szukałem i się zastanawiam, czy przypadkiem nie chodzi o to, że borderline to osobowość "z pogranicza nerwicy i schizofrenii"? To by się u mnie zgadzało. Bardzo się bałem, że rozwija mi się powoli schizofrenia (choć nie słyszę głosów) a z drugiej strony pod nerwicę też podpadam. Być może taki stan "z pogranicza" naturalnie mógłby powodować dużą chwiejność emocjonalną u podatnych osób, głównie u kobiet. To by tłumaczyło, że chwiejność emocjonalna wbrew powszechnej opinii nie jest objawem koniecznym do diagnozy. Proszę, niech ktoś kompetentny odniesie się jakoś do mojej próby zrozumienia istoty zaburzenia, które wstępnie u mnie zdiagnozowano, mimo braku chwiejności emocjonalnej.

 

Wszystko jest jedną wielką niewiadomą, człowiek przypomina sinusoidę, nie chce żyć, a właściwie nie wie dlaczego, nie chce być sam, a ucieka od ludzi, mówi "daj mi spokój", gdy myśli "proszę, nie zostawiaj mnie". To nie jest normalne. To nie jest logiczne... :cry:

ano np tak to wygląda..

Nie opiszę tego tak dobrze jak np ksiązki Uratuj mnie czy Borderline - poradnik cośtam (GWP 2013)

strona bpd-info.pl tez moze byc pomocna.

Asmo jeśli jestes zainteresowany tematem na pewno znajdziesz dużo info

Ja właśnie przeczytałem kilka artykułów na tamtym portalu i niczego odkrywczego się nie dowiedziałem. Szukanie odpowiedzi na konkretne pytanie na tej stronie to jak szukanie igły w stogu siania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie rzecz biorąc borderline to taka tykająca bomba. Nie sposób przewidzieć jak się zachowa, co zrobi. Wyżej pisałam, że

wszystko jest jedną wielką niewiadomą, człowiek przypomina sinusoidę, nie chce żyć, a właściwie nie wie dlaczego, nie chce być sam, a ucieka od ludzi, mówi "daj mi spokój", gdy myśli "proszę, nie zostawiaj mnie"
Dodając do tego chroniczne uczucie pustki i ogromny strach przed odrzuceniem, często samookaleczenia i próby samobójcze, zaniżone poczucie własnej wartości itp. to tak z grubsza borderline. Zresztą, każdy border jest inny.
pseudoosobowości: dziecinny stan bezradnej ofiary, zadufany stan rozeźlonej ofiary i depresyjny stan winnego sprawcy. te dwa ostatnie uwzględniają dwa skrajnie różne obrazy siebie i innych; rozeźlona ofiara to border, który czuje się pokrzywdzony przez ludzi wokół i nie zamierza przejść obok tego obojętnie. nie widzi swojej winy, za to bardzo łatwo odnajduje ją w innych. jest wściekły, bo czuje, że nie zasłużył na takie traktowanie. winny sprawca natomiast nagle zdaje sobie sprawę z faktu, że wszystkie niepowodzenia w jego życiu są wynikiem jego własnych błędów, że rani i niszczy wszystkich i wszystko dookoła i że nie zasługuje na nic innego niż śmierć. wierzy też, że żadne wady i błędy nie dotyczą ludzi wokół.

Proponuję przejrzeć także wikipedię: https://pl.wikipedia.org/wiki/Osobowo%C5%9B%C4%87_chwiejna_emocjonalnie_typu_borderline

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sposób wchodzenia w relacje determinowany na zmianę lękiem przed porzuceniem i lękiem przed pochłonięciem. Lęk często zamieniany jest na złość, oskarżanie tych na których nam zależy. Silne pragnienie zbliżenia się na zmianę z np poczuciem bycia wykorzystanym.. Albo zaprzeczanie potrzebie bliskości i trzymanie ludzi na dystans lub wchodzenie tylko w płytkie przelotne relacje. Nie ma jednej odpowiedzi, bo nie ma jednej teorii wyjaśniającej. Proponuję przyjrzeć się dokładnie kryteriom DSMIV

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciągle rozkminiam i rozkminiam to berderline i coś mi się wydaje, że to jednak nietrafiona w moim przypadku diagnoza. Pani psychiatra zbyt się zasugerowała fragmentem z mojego zeszłorocznego badania psychologicznego: "(...) Pacjent wspomina swój pierwszy związek z czasów gimnazjalnych. Opisuje go jako burzliwy, pełen rozstań i powrotów. Za namową ówczesnej partnerki Badany dokonywał licznych samookaleczeń." - brzmi z pozoru idealnie jak opis borderline, ale:

- owa burzliwość i rozstania były tylko i wyłącznie ze strony mojej ówczesnej dziewczyny-wariatki, która na 100% miała borderline i przez 9 miesięcy nieźle "zryła" mi psychikę;

- samookaleczenia nie były za jej namową, tylko raczej skutkiem doprowadzenie mnie do głębokiej frustracji połączonej z depresją + ciągła styczność z osobą, która się cięła; przed tamtym związkiem nie przyszłoby mi do głowy coś takiego; przejąłem niektóre jej cechy ale to nie jest moja natura.

 

Cóż, będę jeszcze drążył ten temat i kontynuował diagnostykę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

salvorin, olej tę diagnozę, mi też niesłusznie przypisano borderline i za Chiny ludowe nie mogę zrozumieć dlaczego i na jakiej podstawie. Wcześniej "miałam" zaburzenie paranoiczne, ale zostało to zastąpione po kilku miesiącach borderline. Śmieję się z tych specjalistów (psychologów) i tej diagnozy. Psychiatra orzekł co miał orzec, a psycholodzy na których trafiłam swoje, chyba w ogóle mnie nie rozumiały skoro wpisały borderline. Śmiech na sali. Nie przywiązuję się do diagnoz, mam je gdzieś, ale czuję niesmak. Oni sami nie wiedzą co bredzą, hehe....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

może też być tak, że się związałeś z kimś podobnym do siebie, a teraz sobie racjonalizujesz

Szczerze mówiąc to raczej byliśmy totalnymi przeciwieństwami i każdy kto nas znał mógłby to potwierdzić. Można powiedzieć, że byliśmy ze sobą zgodnie z powiedzeniem "przeciwieństwa się przyciągają". Ona potrzebowała kogoś kto by ją uspokoił a dla mnie wrażenia jakie mi zapewniała były początkowo atrakcyjną odmianą. Nie zdawałem sobie sprawy do czego to doprowadzi. To co nas łączyło to na pewno nieco odmienne patrzenie na świat w porównaniu z rówieśnikami i zwiększona tolerancja na patologie ("normalna" osoba bardzo szybko zakończyłaby taki związek).

 

Nawiasem mówiąc z tego co się zdążyłem zorientować to jest to dość powszechny model: szalona dziewczyna DDA/DDD/borderline poznaje bardzo spokojnego, wręcz nadmiernie nieśmiałego miłego chłopaka. Po paru miesiącach/latach chłopak zostaje doprowadzony do takiej frustracji, że dochodzi nawet do przemocy fizycznej w stosunku do dziewczyny (u mnie wcześniej i dużo częściej było w drugą stronę). Biedna dziewczyna kończy w końcu związek, zostawiając chłopaka w ciężkiej depresji i rozpacza, że "znowu natrafiła na niewłaściwego partnera i stała się ofiarą w związku". Takie życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawda jest taka, że zdaję sobie sprawę, że popełnili błędy. Że w jakiś sposób przyczynili się do tego czym teraz jestem. Wiem, że było nie tak jak być powinno, ale jak tylko o tym pomyślę, wypieram to wszystko. Bo przecież miałam co jeść, gdzie spać. Nie pili, nie bili...

Czyli możliwe, że wątpisz w to, patrząc w przeszłość nie dostrzegasz niczego "drastycznego" co mogłoby wpłynąć na Twoją psychikę, przez co trudno Ci uwierzyć w ich winę. Możliwe, że to co przeżyłaś nie byłoby niczym "specjalnym" dla osoby o twardszej psychice i nie wyrządziłoby jej szkód. Najgorzej gdy rodzisz sie ze słabą psychą w gównianej rodzinie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy przypadkiem nie chodzi o to, że borderline to osobowość "z pogranicza nerwicy i schizofrenii"? To by się u mnie zgadzało. Bardzo się bałem, że rozwija mi się powoli schizofrenia (choć nie słyszę głosów) a z drugiej strony pod nerwicę też podpadam.

 

nerwicy i psychozy

 

sposób wchodzenia w relacje determinowany na zmianę lękiem przed porzuceniem i lękiem przed pochłonięciem. Lęk często zamieniany jest na złość, oskarżanie tych na których nam zależy. Silne pragnienie zbliżenia się na zmianę z np poczuciem bycia wykorzystanym.. Albo zaprzeczanie potrzebie bliskości i trzymanie ludzi na dystans lub wchodzenie tylko w płytkie przelotne relacje.

to jest ta psychoza: te lęki przed porzuceniem/bliskością

wyobrażanie sobie najgorszych scenariuszy (czy to nie podchodzi pod psychozę?)

 

Z własnego doświadczenia wiem, jak umysł potrafi się zapętlić wokół tych schiz - żadne głosy nie przebiją tego syfu, co mi miesza we łbie, te wątpliwości, a nawet...

ciężko mi o tym pisać, ale często sobie wyobrażałam różne rzeczy i to chyba były te psychozy - od małego mam taką w głowie kontynuacje wydarzeń: ja wiem, że to moje chore schizy, ale w niektóre ciężko mi NIE uwierzyć. Np... gdy wmówię sobie, że stanie się coś... i wiem, że tak się może stać, a wtedy ja się rozsypie emocjonalnie, nie przeżyję tego i tu zaczyna się popadanie w depresję i panikę, jakby to się już wydarzyło (co nie ma za wiele wspólnego z prawdą) a ja już cierpię, bo w mojej głowie to już się wydarzyło.

Koszmar.

Koszmar, który moja psychika mi podaje na tacy.

I bardzo ciężko mi sobie wytłumaczyć, że moje schizy są tylko schizami, nie dzieją się i być może nie zdarzą naprawdę.

 

Doskonale pamiętam, jak to się zaczęło. Czułam złość bijącą od mojej siostry, szłam w rolkach po schodach i zaczęłam sobie wyobrażać, że ona mnie z nich popycha, spadam i rozbijam sobie głowę, być może na tyle poważnie, że coś mi się dzieje. Automatycznie przeżywam ból, cierpienie i odrzucenie przez siostrę. PRZEŻYWAM ten upadek i wszystkie emocje z nim związane, jakby się wydarzyły. A tak naprawdę docieram do ostatniego schodka a potem jadę do drzwi, zamykam, otwieram, próbuję zapomnieć. Ale jak patrzę na siostrę przypominam sobie o tym i... mam do niej żal, że chciała coś takiego mi zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×