Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Keji, a border się jakoś nie wiąże z małą obsesją na punkcie własnego ciała?

czy obsesją na punkcie ciała? nie jestem pewna. Wiem za to że z jednej strony anoreksja jest częstym bonusem przy bdp (ale nie wiem czy ze względu na obsesję ciała, czy uzależnienie od odchudzania, czy autoagresję, czy impulsywność, co by się z resztą prędzej wiązało z bulimią :roll: ) natomiast w jednym podręczniku o anoreksji wyczytałam taką klasyfikację tego zaburzenia, gdzie autorka pisała wyraźnie, że istnieje "anoreksja" w zaburzeniu borderline, przy czym chora nigdy nie zejdzie poniżej BMI będącego granicą dla anoreksji (tj. 17,5) ;) choć dąży oczywiście do utraty wagi i występują wszystkie przesłanki świadczące o anie. nie wiem skąd akurat tak radykalna i pewna teza, nigdzie indziej nie znalazłam potwierdzenia na to.

 

Ja powiedziałabym, że coś w tym jest - w znaczeniu: w materii nazbytniej uwagi w odniesieniu do własnej fizyczności.

 

Zawsze potrzebowałam świadomości bycia atrakcyjną.

Takiego oooch, aaaach od niechcenia łapania cudzego wzroku na sobie, i, lepiej - zachwytu.

 

Choć dla mnie wygląd 2-giej osoby nie jest kwestią nadrzędną, bo - nade wszystko chcę pięknego mózgu,

to, w odniesieniu do siebie - potrzebuję być w pewnym stopniu i sensie nad wyraz..

 

Co prawda, mając akceptację kilku najosób jakoś zaniepotrzebowałam epatowania sobą - scenicznej gwiazdorskości,

ale, nadal mimo wszystko próżnie chcę być widoczna i "spodobana".

 

Obecnie, w trakcie nasilonej fobii społecznej i czegoś, co powoli zakrawa na nerwicę lękową najbardziej w symptomach do granic wścieka mnie to, że moją panikę, strach, zdenerwowanie widać. Widać to, że czerwienię się. Szlag mnie trafia, bo przestaję wówczas być atrakcyjna. "A powinnam...." :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że to ma bardziej związek z perfekcjonizmem i pragnieniem kontroli. Jeśli mamy parę, paręnaście kilogramów więcej, nieidealną skórę, blizny, z którymi sobie nie radzimy- to już daje nam znak, że nie panujemy nad wszystkim w stu procentach i pojawia się frustracja. Chcemy mieć wszystko w swoich rękach, pod okiem, nic nie może się wymykać.

 

Może to, co napiszę, nie do końca podchodzi pod zaburzenie, ale tak rozsadza mnie od środka, że muszę. Myślałam, że nigdy nie dojdzie do momentu, w którym będę myślała tak intensywnie o uczuciach względem drugiej osoby. Tymczasem cała czułość, zrozumienie, chęć podarowania komuś części siebie i całego pozytywnego potencjału mojej osoby- zbiera się we mnie tonami i za nic w świecie nie może znaleźć ujścia, trafiając na niepodatny grunt. Mogłabym mieć wiele kobiet, jakoś tak wyszło, że to piękna płeć jest mną bardziej zafascynowana. Pewnie jakiś facet by się znalazł, ale akurat nie w typie, który toleruję. Tymczasem muszę popadać w masochizm i wszystkie co we mnie najlepsze pakować w osoby, które pozostają i pozostaną dla mnie niedostępne (Pewnie wszystko prysnęło by, gdyby okazało się nagle inaczej ,ale nie mam okazji się o tym przekonać). Aktualnie oboje to mężczyźni. Nie dziwi mnie to, bo generalnie psychika męska jest dla mnie jakimś cudem bliższa i darzę ją większą tkliwością oraz zaangażowaniem, albo są to po prostu pewne cechy, bo zdarzyło mi się kochać(?) kobietę, która charakterem była bardzo podobna, abstrahując już od moich niewyjaśnionych preferencji seksualnych, które zawsze pewnie pozostaną niewyjaśnionymi i nieokreślonymi, tym bardziej teraz, gdy na psychotropach coś takiego jak podniecenie nie istnieje, a libido jest poniżej zera i wszystko ma wymiary wyłącznie emocjonalne. Jednego z nich widuję maksymalnie raz na trzy miesiące, ale za każdym razem - od dwóch bitych lat - gdy spotykam go ponownie, wszystko budzi się na nowo. Jego charakter, trudny, a zarazem podobny do mojego, charyzma, pociągająca androgyniczność oraz zranione wnętrze, które łatwo dostrzegam zapalają alarm w mojej psychice; rozumiem go, chciałabym poznać coraz bardziej i bardziej, podarować ciepło, czułość, którego sama nie otrzymałam, być dla niego, a przy odrobinie szczęścia otrzymać coś z tego dla siebie? Gdy musimy znowu się rozstać, on przyjmuje to bez cienia smutku, ja potrafię skończyć ze łzami w oczach. Jednostronne uczucie. Nie wiem, czy mogłoby się rozwinąć nawet, gdybyśmy mieszkali bliżej siebie. Abstrahując już od faktu, że jest biseksualistą, ale idącym wyłącznie w stronę facetów "z przyzwyczajenia". Drugiego widzę na co dzień. Dostrzegam pod maską skurczybyka to i owo, budzą się podobne uczucia jak w pierwszym przypadku, ale doskonale wiem, że on jest zbyt niedojrzały, a może po prostu nic do mnie nie czuje, żeby nie wspomniec o negatywnych odczuciach fizycznych, o których kiedyś komuś po kryjomu wspominał... Wybaczcie, chyba nie jestem stuprocentowo trzeźwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zielona - tak miałam niższe BMI ale było to dawno temu w okresie zanim można mi było diagnozować zaburzenia osobowości. Generalnie nie zgadzam się z takim pomysłem, można przeczytać o różnych rodzajach anoreksji, które występują przy różnych tendencjach osobowościowych (np Józefik, 1996?)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy z borderline i osobowosci chwiejnej emocjonalnie mozna wyrosnac z wiekiem? Cos mi sie obilo o uszy, ze tak. Czy wtedy po prostu zabiera sie te kategorie pacjentowi czy tez uznaje, ze do konca zycia ma zaburzenia? Przy czym pacjent nie ma objawow chwiejnosci emocjonalnej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja ostatnio chodzę rozdrażniona i niby jest okej, ale w duszy czuję, że jednak nie jest. Wczoraj rodziciel szanowny ujawnił swój talent, to jest doprowadzenie mnie do płaczu i drgawek, no chyba jeszcze trochę i dostałabym ataku apopleksji i bym mu pogratulowała. Fajnie, że to ja jestem tą winną za złą sytuację rodzinną, do której nikt się nie przyzna, iż jest zła, i ogólnie wszystko to moja, moja wielka wina, łącznie z tym, że sąsiad zapchał kanalizację oraz deszcz pada. Jestem tą z papierami, na którą można zrzucić odpowiedzialność za swoją niedojrzałość i idiotyzm. Otóż - a przypominam, że nie mam jeszcze osiemnastu lat, bo w przeciwnym razie to by była inna sytuacja - jako, że mój kochany rodziciel uważa mnie za wrzód na dupie, wyżerający wszystkie jego pieniądze (Chociaż każdy przyzna, że nie jestem materialistką i nie potrzebuję wiele, nie jaram się rzeczami, czasem tylko lubię gdzieś pojechać) i podlicza za wszystko na każdym kroku, poszło o jakieś dwadzieścia złotych, które wydałam na jedzenie podczas wyjazdu na sesję zdjęciową oraz parę groszy, które matka z rana rzuca mi na żarcie do szkoły. Doliczył mi to do swojej listy kasy, którą mam mu oddać (Ciekawe, czy dostanę kiedyś rachunek za całe osiemnaście lat), nie, żebym przez 4 miesiące nie widziała pieniędzy na oczy z wielkim fochem o wcześniej wymienione i to jak ja nigdy nie doceniam, choć nigdy nie miałam pretensji o to, że czegoś nie mam. Dyskusja doszła do tego, że stwierdził, cytuję, iż "Na takie gówno (w sensie moją osobę) wydaję tyle pieniędzy" po czym gdy krzyknęłam, że jak on mnie, do ch.uja, nazwał, rzucił się z furią w moją stronę i nienawiścią, złapał za kark (A facet umięśniony i silny) i prawie walnął pięścią w twarz. Po czym poszedł żalić się matce na moje okropieństwo, a ta przytaknęła z pokorą i już dziś miała jakieś fochy co do tego, jak się zachowuję, do niczego się nie mające. Rano zostawiłam im tylko swoje ostatnie pieniądze, które zarobiłam na tłumaczeniach z języków, i oczywiście chwilę później ich nie było.

Mamusia oczywiście jest tak inteligentna, że najpierw sama wciska mi kasę, a potem ja odpowiadam za to, że ciągnę od niej, i to, co dostaję, to naprawdę kasa, którą powinnam oddać ojcu. Idzie oszaleć, ratujcie. Sytuacja sytuacją, ale czekam tylko, aż rodzicielka ze łzami w oczach przyjdzie i zacznie wymyślać, co mi jest i czemu jestem taka porąbana, choć oni to ideały. Ku.rwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rdzaa moim zdaniem to wszystko zależy. Każdy ma jakąś osobowość, a po swoich przygodach ze szpitalami i terapiami wiem, że ludzie w różnym wieku i w różnych stadiach przychodzą po pomoc. A nieprawidłowe cechy osobowości były w różny sposób nasilone. Ale też spotkałem się z takim poglądem, że z czasem pewne rzeczy łagodnieją, ale to jak zrozumiałem, bierze się bardziej z refleksji nad wieloma rzeczami, która zmienia w człowieku zachowania i przekonania. Tak w skrócie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Keji, czytam ten fragment i nie wiem na ile nasze sytuacje są podobne, ale mi też się obrywa ciągle za ostatnie głupoty, typu źle postawiony karton, źle zrobiony porządek w pokoju, ubrane nie te klapki na podwórko i mógłbym tak wymieniać.

 

Zaraz chyba sobie pogram w Mortal Kombat i porywam sobie karki ludziom, bo jestem autentycznie sfrustrowany. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ta, a teraz rozgrywają się tradycyjne sceny, a ja nie dość, że mam napad depresji, marazmu i słabego samopoczucia, to czuję się w jakimś domu opieki nad ludźmi niedorozwiniętymi umysłowo. Matka chodzi za mną jak kaczka, zadając idiotyczne pytania i próbując wymusić na mnie miłe zachowanie, żeby połechtać jej ego, co jakiś czas zabawiając się w małego dyktatora i pouczając, w jaki sposób mam nie mówić i jak się nie zachowywać (Boże, ile nerwów mnie kosztuje, żeby nie wszcząć awantury i nie doprowadzić jej do łez!), żeby potwierdzić, iż wciąż ma nade mną nutkę władzy, bo przecież jako jej dziecko jestem jedyną osobą, której ona, nieporadna, może dyktować zachowanie niczym rozkapryszona dwulatka. Uwielbiam, jak ktoś stara się wyrównać mnie do obrazka za każdym razem, gdy się z niego wymykam i robi ze mnie jedyną winną. Ojciec natomiast nie widzi problemu, stwierdził, że mam swoje humory i się obrażam. Nie, żeby oragnął złamać mi kark w pewnym momencie i wyzwał od najgorszych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Keji, świetnie, DOSKONALE rozumiem to, o czym pisałaś dwa posty wyżej. Ten cały pakiet, jaki by się chciało dać... a trafia na niepodatny grunt. To chyba my mamy coś nie tak, bo wybieramy osoby, które... nas nie chcą?

Kurwa, ale to żałosne.

 

Mnie się to wzięło z (a jakże) dzieciństwa. Lgnęłam do tych, którzy byli najdalej.

Ale mam tego serdecznie dość. Chciałabym skupić się na sobie i swoim wnętrzu i mieć wyjebane na innych.

 

Fakt, że moja osobowość, charakter mi w pełni na to nie pozwalają (ja po prostu kocham ludzi, fascynują mnie i chociaż czasami ich nienawidzę równie mocno, to nie potrafię, nie umiem przejść obojętnie). Ale to, co da się zrobić, robię.

 

Gdzieś tam wyżej ktoś pytał, czy border przechodzi z wiekiem. Z wiekiem to on się gówno robi, chodzi o doświadczenie - refleksje nad życiem i sobą, wyciąganie wniosków, uczenie się na własnych błędach, spostrzeganie konsekwencji... i w miarę, im więcej się tego ma to bardziej człowiek się uspakaja. Jak chcecie, nazwijcie to wiekiem.

Ja się czuję w dużej mierze "uspokojona" pod wieloma względami. Szukam harmonii i to jest jednym z moich celów terapeutycznych. Różnymi sposobami... przez chwile dane mi było zobaczyć świat bez soczewek zaburzeń. To było piękne doświadczenie. I do tego będę dążyć.

 

-- 24 maja 2013, 22:04 --

 

o a tu kuhwy nie można napisać xD cenzura się pojawia. co za ograniczenie wolności słowa :>

a ja tak lubię podbijać emocjonalnie swoje wypowiedzi, no.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Helvetti, nic nie jest "tak po prostu" ;) Widać teraz jeszcze nie pora, abyś zauważyła swoje (i jego) błędy, ale myślę, że przyjdzie z czasem i baczną obserwacją. Dużo obiektywizmu. Dużo.

 

A u mnie znowu rozterki z orientacją seksualną. Tak mnie irytują pytania "Czym ty w końcu jesteś, lesbą, bi, hetero?" i "Czy wyobrażasz sobie życie z facetem czy z kobietą?". Gdyby tylko ludzie dali mi więcej poczucia, że jest okej nawet, jeśli się nie okreslam i nie przyklejam etykiety, nie potrafię ustosunkować. Nie byłam nauczona, by się określać. Zawsze działałam po swojemu, bez tego nacisku. Nie potrafię określić nawet swojego ulubionego koloru, filmu, niepotrzebne mi to. Nie wiem, w facetów angażuję o wiele bardziej emocjonalnie, czuję, że do części z nich jest mi bliżej, ale to nie znowu żadna większość, wyjątki. Podobnie z kobietami. Paradoksalnie uwielbiam facetów wykazujących cechy typowe dla kobiet, i kobiety o charakterze, którego wytyczne podpisuje się kulturowo do mężczyzn. Nie ogarniam siebie, ale coraz częściej się uczę, by przestać to na sobie wymuszać. A z drugiej strony jeśli nie mam etykiety, to czuję, że coś udaję, że sprawa jest oczywista, a ja boję się do czegoś przyznać po prostu. W moim wypadku straszniejsze byłoby okreslenie się jako hetero, taka już jestem dziwna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli była pierwsza od dawna, to nie powinnaś się przejmować. Nie jesteśmy ideałami, nie daj się zdeptać przez perfekcjonizm. Ważne jest to, że przez długi czas byłaś w stanie się powstrzymać, a że czasem ludzie wybuchają, to normalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×