Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

Oporny jesteś...w tych testach musisz przerysować figury dokładnie tak ja są ułożone.I nie mam pojęcia skąd Ty wiesz, że zrobisz to dobrze, skoro tych testów nie robiłeś. ALe Twój wybór, możesz nic nie robić.

Nie wiem czy są jakieś leki jeśli by Ci wyszły jakieś mikrouszkodzenia.BO to na rezonansie raczej nie wyjdzie. Zawsze jest nootropil, może to by coś dało. A jeśli nie, to miałbyś solidną podstawę do ubiegania się o rentę..

 

Wątpię jak to nie wyjdzie na rezonansie to każdy może udawać że to ma. Można mieć takie badania (testy neurologiczne, mri, fmri eeg głowy) w psychiatryku?

 

Np. teraz jestem głodna, ale nie mam siły wziąć garnek, nalać wody, wrzucić pierogi, sól... po prostu chyba zimne z lodówki zjem.

 

Połóż na nie odrobinę masła przykryj talerzem i do mikrofali na parę minut, dobre wychodzą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jejciuniu Naranja moja kochana...tak bardzo Ci współczuję... może u mnei jest cut lepiej, ale ja mam wrażenie, że mi się stale pogarsza,więc nie wiem jak skończę. Choć zimą było jeszcze gorzej niż teraz, bo chodziłam 10 misięcy spięta jak manekin. I wzięcie prysznica było naprawdę wyczynem.

Ale powiedz mi jaki jest związek z zaburzeniami osobowości...wiesz zastanawiałam się w nocy nad Tobą - i pisze to tak z życzliwości - powiedz dlaczego niemożliwe jest, żebyś sobie powiedziała, trudno mama jest jaka jest, kocha mnie tak jak kocha, a ja się wyprowadzę gdzieś na pokój, znajde pracę, będę się realizować i będę szczęśliwa? Powiedz czemu to niemożliwe? Pytając Ciebie pytam też samą siebie. I odpowiadam sobie; bo nie czuję pozytywnych uczuć. No ale właśnie dalczego tak jest...przecież tu już wkracza biologia...dlaczego nasze umysły dorpowadziły nasze organizmy do takiego stanu... u mnie to w ogóle dziwne - bo jak ja się wyprowadziłam to miałam super relacje z rodzicami - przyjeżdżali w odwiedzinki,w końcu szczerzei miło rozmawialiśmy, ja zadowolona, oni szczęsliwi, że sięusamodzielniłam i że jestem zadowlona...wszystko zmierzało w dobrym kierunku...z chłopem mieszkałam, tez się fajnie doagadywaliśmy, wszystko ok. I chcieliśmy mieć dzieci, a do tego należało odstawić seroxat i ketrel, które cholerna lekarka zapisywała mi latami...zalecono mi zmienić lekarza... nowa lekarka zapisała mi citabax i chlorprothixen...i w jednym momecnie straciłam pociąg seksualny...i nigdy nie wrócił:( ja mocno przeżywałam wyprowadzkę z domu więc lekarka mi jeszcze zwiększyła citabax...coś dziwnego zaczęło się dziać z moimi uczuciami do mojego faceta...jakby były za szybą, jakbym nie mogła ich wydobyć...poszłam do lekarki, że straciłam pociąg seksualny, a wtedy mi zmieniła lek na feverin...ja jej mówiłam, że go fatalnie tolerowałam, ale ona się uparła....na fevarinie wpadłam w taką depresję, że tylko leżałam...koszmar... wkońcu wróciłam do seroxatu, ale już wszystko było inaczej...nigdy do końca z tej depresji po fevarinie się nie podniosłam, już byłp sporo anhedonii, już myśląc o moim facecie czułam tlyko pustkę...zbieg okolicznosci z tymi lekami, a przyczyna była psychologizna? Czy jednak nie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale powiedz mi jaki jest związek z zaburzeniami osobowości...

 

No jak to jaki? Z.O. w moim przypadku skutkują silną depresją. Czyli po ludzku - moje problemy z samą sobą oraz psychiczne trudności w byciu z ludźmi i tym samym funkcjonowaniu w pracy, na studiach, w związkach, a nawet w głupim sklepie przerastają mnie psychicznie i jestem bezsilna, zmęczona emocjonalnie, zdołowana. Ja tak to widzę u siebie.

 

powiedz dlaczego niemożliwe jest, żebyś sobie powiedziała, trudno mama jest jaka jest, kocha mnie tak jak kocha, a ja się wyprowadzę gdzieś na pokój, znajde pracę, będę się realizować i będę szczęśliwa?

 

Ja mieszkałam prawie 10 lat poza domem, w innym mieście zresztą. Wróciłam do domu właśnie dlatego, bo nie byłam w stanie pracować, studiować, nie miałam sił, nastrój fatalny, okropne stany psychiczne wśród ludzi. Na początku choroby jakoś tam ciągnęłam, jak miałam lekkie lęki i umiarkowaną deprę, ale w końcu nie byłam w stanie, więc nie było sensu (i kasy) opłacać stancji, jak i tak tylko leżałam i nic nie jadłam. I dlatego mieszkam znowu z matką.

 

Poza tym ja już mówiłam, że u mnie cały problem ja mam z matką UWEWNĘTRZNIONĄ, czyli tą z głowy. To, że sobie powiem "trudno, że mama jest jaka jest" nie skoryguje moich Z.O. Siedzę w domu, bo nie potrafię się psychicznie odnaleźć wśród ludzi. Próbowałam wiele razy...

 

No ale właśnie dalczego tak jest...przecież tu już wkracza biologia...

 

Ja uważam inaczej. To są mechanizmy obronne. Ja widzę powiązanie moich objawów z różnymi sytuacjami bądź tematami. Dopiero po kilku latach, ale lepiej późno niż wcale. Biologia to "wkracza" w przypadku każdego człowieka, bo oprócz psychiki mamy i ciało. Jeżeli prawie cała energia idzie na tłumienie uczuć i blokowanie ich to dziwne byłoby, aby nie czuć zmęczenia - po prostu tej energii już na nic innego nie wystarcza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tama pękła... wywaliłam z siebie większość tego co mnie gniecie... zrobiłam to czego bałam się zrobić... żeby nie dublować postów podam link

 

ddd-dzieci-dysfunkcyjnych-domow-t20122-70.html

 

jeśli kogoś faktycznie interesuje moja historia to tu jest jej źródło

reszta może przy kolejnym tąpnięciu barykady

a jeśli nikogo to nie interesuje to przecież nie musi

chwilowo nie jestem za bardzo w stanie zajmować się niczyimi problemami a jedynie swoimi więc wybaczcie że nie odniosę się teraz do tego co pisaliście zanim wrzuciłam swojego posta

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lady_B, trochę z tych Twoich przeżyć znam z autopsji. Też jestem DDA.

 

Teraz czuję się napięta, co jakiś czas mam uderzenia gorąca od stóp do czaszki, pocą mi się stopy, oddech spłycony... Równocześnie mam zły nastrój, czuję się zagrożona. Czuję taką szarość i pustkę i mam wrażenie, że moje problemy uczuciowe są głupie i powinnam się z nich otrząsnąć. Mam wrażenie, że wszyscy inni ludzie wokół mnie jakoś sobie radzą, a ja nagle zostaję w tyle. Boję się wakacji. Boję się czasu wolnego, już zaczynam czuć tę szarość, która potrafi się pojawić, kiedy mam wolne. Równocześnie, jestem już wykończona nauką. Nie rozumiem tylko, dlaczego czas wolny kojarzy mi się z szarością i zagrożeniem. Zachowuję się zupełnie tak, jakby to nie ode mnie zależało, jak spędzę wakacje. I czuję się w tej chwili samotna w tym swoim strachu/lęku. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też jestem DDA. mój stary nie pracował. bardzo często kradł mamie wszystkie pieniądze. nawet jak były schowane w poszewce mojej poduszki to znalazł. nie raz było tak że mama musi po pracy jechać rowerem 5 km do lasu żeby nazbierać chociaż kankę jagód, sprzedać je i mieć na chleb

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co zrobiz zeby sie poczuc lepiej...zeby nie miec tej pustki, żeby miec jakies emocje, zeby czuc milosc, radosc...postanowilam, ze jak wellbutrin nie zadziala ( a w sumie na to nie licze, bo juz go kiedys bralam) to chyba zaczne pic...nie codzien oczywiscie...ale ja totalną abstynentkę jestem...a tak sobie bede choc raz na tydzien sprawiac radosc...albo codzien piwko przez snem...wkoncu rzuce tabletki na sen i zaczne pic piwko...znam ludzi ktorzy tak robią i sie nie uzaleznili....nie wiem juz...ta pustka i cierpienie są okropne

 

Co ciekawe ja sie tez kwalifikuje jako DDD, ale doprawdy nie mam z tym kontaktu...nie umialabym przywolac emocji z dziecinstwa, odcięcie całkwowite...szkoda ze od tych dobrych tez, bo przeciez dobrych wspomnien mam tez całą masę i nie umiem ich przywolac...nie umiem tez marzyc, bo to sie tez wiąze z emocjami

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lady_B, wiesz co ...Ty powinnas być z siebie dumna! To niesamowite co zrobiłas, w sumie to uratowałaś matce życie :brawo: , ja tak to przynajmniej widzę.Bardzo cięzko Ci było, to zrozumiałe, bo to było ponad możliwosći nastolatki ,ale dałaś rady.Widac ze bardzo Cię to "wypaliło",tez mnie to nie dziwi, ale nie rozumiem dlaczego piszesz o sobie z taką pogardą...dlaczego uważasz ze jesteś beznadziejna ,nic niewarta?!! Masz depresję jako reakcje na to co musiałaś "wytrzymać ",na to ze nie mogłaś zwyczajnei być dzieckiem i beztroską nastolatką ,dla mnie to zrozumiałe...przyszła pora abyś "odpoczeła", powiedziała matce ze potrzebujesz odpoczynku psychicznego , wsparcia i żeby teraz ona się Tobą "zaopiekowała", Ty masz prawo do tego ,jesteś bardzo wartościową dziewczyną i zasługujesz na szacunek ...nie kalecz sie myślami ze jestes "beznadziejna",Ty jesteś zajebi.... :great: , mówiąc po młodziezowemu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malibu, tylko że moja mama nie pamięta większości dni ze swojej depresji... albo udaje że nie pamięta... i wg niej to jest beznadziejne że ja teraz leżę i wołam o pomoc... bo ona przecież wstała i funkcjonuje dobrze... dzięki pozytywnemu zmyśleniu... takie jest jej zdanie... ja już z nią nie rozmawiam ani o jej chorobie, ani o mojej, ani o ojcu... bo ona zawsze skwituje że miała gorzej a wyszła na ludzi...

czuję się beznadziejna bo mój brat jest taki doskonały... tak dobrze sobie radzi... a ja jestem zakałą rodziny... nic nie osiągnęłam... jestem nikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lady_B, a skad ta pewność ze brat sobie "doskonale" radzi?!!!!!! Wiesz, mam 2 młodsze siostry, często się nimi opiekowałam (rodzice na zakupach lub zabawach) , rodzice je kochali, mama do tej pory obu pomaga jak potrafi ...jedna z nich ,ta "srednia",jest "zaburzona" :( ...,najmłodsza jest lekarzem, ma fajnego meza, syna itp - obie twierdzą zgodnie ze ja mam "w życiu" NAJLEPIEJ :shock::shock::shock: . Do głowy by im nie przyszło jakie ja mogę miec problemy (finansowe, zdrowotne,emocjonalne, z synem ,męzem ...no wiesz o co chodzi), uważają mnie za mega spełnioną i szczęsliwą kobiete :roll::lol: No i co Ty na to?!!!!

Lady, nie ważne co teraz mówi mama, Ty wiesz jak było i mozesz być z siebie dumna.Należy Ci sie wypoczynek ,jeśli mama nie potrafi/ni echce to może TY zaopiekuj sie sobą?!!!!! Pokochaj tą dziewczynę! A Twój brat ...hmmm,moze on jednak pamieta jak było i w głebi duszy mu wstyd ze wszystko było n aTwojej głowie? Może nie potrafi tego Ci powiedziec, dac jakiegos sygnału?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malibu, po moim bracie po prostu widać że ma spełnione życie... po prostu on umiał się odciąć od tym problemów... Mnie też kiedyś uważał za lekkoducha dopóki nie zobaczył mnie w stanie wegetatywnym... dopiero wtedy zrozumiał... ale wg niego to i tak jest po prostu oznaka mojej słabości... widzę że oni wszyscy boją się że będę im ciążyć jeszcze długo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lady_B, przeczytałam..

spory krok naprzód!

 

a teraz odnośnie całej sytuacji.. widzisz, jak genialnie na Twoim przypadku widać powtarzanie mechanizmów?

Twoi dziadkowie pili, potem Twoja matka znalazła sobie dokładnie takiego samego męża jak swój ojciec, teraz z kolei Ty popijasz... szukasz "katów" do związków.. tak to się kręci i dopóki nie przerwiesz tej machiny będzie to tak wyglądać.

Twój brat... mój też zawsze wydawał mi się "tym lepszym"... pogodniejszy, nie ryczał codziennie jak ja... tyle że ja TERAZ wiem, że on to też WSZYSTKO przeżywał.... tyle że po cichu, po swojemu, nikomu nie pokazywał słabości. też super sobie radzi i ktoś z boku mógłby powiedzieć, że po nim to wszystko spłynęło.. ale tak nie jest.

myślę, że jakbyście szczerze porozmawiali to byś się dowiedziała sporo ciekawych rzeczy....

Co oczywiście nie oznacza też, że umiejszam Twojej "pracy".. czyli tego, co robiłaś kiedy Twoja matka nie była w stanie.

Sporo przeszłaś, nie dziwię się, że pojawiły się myśli s czy autoagresja... ale wiesz.. idzie z tym wygrać.

Trzymam kciuki, żebyś w końcu udała się na terapię!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Np. teraz jestem głodna, ale nie mam siły wziąć garnek, nalać wody, wrzucić pierogi, sól... po prostu chyba zimne z lodówki zjem.

Połóż na nie odrobinę masła przykryj talerzem i do mikrofali na parę minut, dobre wychodzą.

 

Nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się miło po tej uwadze :smile:

 

Może dlatego, że nie zbagatelizowałeś mojego problemu ("Oj, nie przesadzaj, piszesz na kompie to możesz wrzucić pierogi do garnka"), nie dostałam też kopniaka ("Dupa w troki i rób ten obiad, nie użalaj się nad sobą, nie folguj sobie"), ale z drugiej strony nie zostałam pogłaskana jak biedna ofiara ("Ojej, jaka biedna jesteś, pierogów nie masz siły ugotować...").

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie to że ucząc się jeszcze w lo stałam się matką własnej matki i brata...

 

mój brat jest taki doskonały... tak dobrze sobie radzi...

 

A dziwisz się, że Twój brat sobie tak dobrze radzi? Przecież to Ty miałaś na głowie jego i matkę, to Ty się nimi opiekowałaś, zamiast zająć się sobą i mieć uwagę dla swoich emocji, więc brat miał po pierwsze Twoją opiekę, a po drugie nie zajmował się matką, tak, jak robiłaś to Ty. To Ty wyrzekłaś się siebie, aby to oni mieli lepiej. Więc nie dziwne, że jemu jest dobrze, a teraz Ty masz problemy i w końcu opadłaś z sił... Nie dziwne, skoro zajmowałaś się nastrojami innych i zarazem energia szła na tłumienie własnych emocji... I jeszcze jak oni śmią się teraz Ciebie czepiać? Bezczelne. Teraz jest czas dla Ciebie - jeśli oni tego nie rozumieją, to chociaż Ty się postaraj :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Borsuk, dlaczego nie chcesz sobie zrobić tych testów?

ja miałam.

wyszło mi możliwe lekkie uszkodzenie CUN.

 

Nie chce jechać po ubezpieczenie iść do lekarza i się tłumaczyć żeby dostać skierowanie a potem czekać nie wiadomo ile na wizytę. Jak jest jakiś szpital psychiatryczny gdzie robią badania neurologiczne to bym pojechał.

 

Coś ci to dało że ci to wyszło?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz ja się popłakałam czytając wasze komentarze... Dlatego że nigdy nie usłyszałam/ nie przeczytałam takich słów o sobie... bo rzecz jasna nikt nie wiedział... ciągle tylko słyszałam że coś zawalam... nikt nigdy nie zapytał "dlaczego zawalam"...

Wiecie wtedy kiedy to wszystko się działo... to tak na prawdę nie miał wiele czasu na zastanowienie się nad swoimi uczuciami... Bo miałam tyle na głowie że czasem nawet na płakanie nie było czasu...

Myślę że mój obecny stan to taki wybuch bomby zegarowej... tykało tykało... aż wreszcie kilka osób z forum próbując ją rozbroić doprowadził do wybuchu... (na szczęście nikt nie zginął ;) ) Czuję ulgę że to ze mnie wypełzło... choć to niestety nie wszystko... moje toksyczne związki to też temat rzeka... a do tego kilka innych wydarzeń...

 

paradoksy, doskonale zdaję sobie sprawę z tego że moja rodzina jest idealnym przykładem powtarzania destrukcyjnych mechanizmów... próbowałam to zmienić ale niestety nie umiem już zaufać mężczyźnie jako "partnerowi", dopóki jest to przyjaźń to jest ok, kiedy rodzą się jakiekolwiek uczucia, podejrzenia że coś się wydarzy to ja się natychmiast wycofuję i potrafię nawet całkowicie zerwać kontakt...

Wracając do meritum... nie szukam już katów... właśnie już nikogo nie szukam. Zdecydowałam się być sama i raczej nie będę miała dziecka. Chcę to przerwać wreszcie. (Moja babcia też była DDD- tak myślę z tego co słyszałam w opowieściach).

 

Mój brat... wiesz on nie widział tyle co ja, nie doświadczył, często nie było go w domu bo imprezował, uczył się, a jak był w domu to zamykał się w swoim pokoju włączał głośno muzykę i grał na kompie.... także czasem nawet nie słyszał jak go wołałam bo nie mogłam sobie dać rady z mamą... z resztą nie mieliśmy zbyt dobrego kontaktu ze sobą... generalnie nie mogłam liczyć na nikogo wtedy... żyłam w amoku...

Potem jak jeszcze zostałam zgwałcona to straciłam kontakt z rzeczywistością całkowicie na ponad 2 lata... moje ciało żyło i funkcjonowało ale uczucia i emocje zastygły w nieistnieniu... takie zombie

 

Pomógł mi przyjaciel, z którym potem byłam w związku i okazało się że jest uzależniony od amfetaminy i znów moje problemy przestały istnieć bo musiałam jego ratować... do momentu aż zaszłam w ciążę i zanim ją formalnie potwierdziłam poroniłam... a cieszyłam się na myśl o tej ciąży... myślałam o tym że ktoś mnie wreszcie bezinteresownie pokocha a ja będę miała cel w życiu i też kogoś do kochania...

Znów wszystko się zawaliło... Rozsypał się związek... Rozsypał się cały mój świat... Nie wydano mi w szpitalu mojego dziecka bo za mało ważyło by uznać je jako dziecko... Wtedy po raz pierwszy próbowałam się zabić... Dostałam jakieś leki na uspokojenie i wzięłam na raz całą fiolkę zapijając pół litrem wódki... w lesie... Znaleźli mnie grzybiarze... Całe szczęście byłam bez dokumentów więc w szpitalu nawet nie wiedzieli kogo powiadomić... bo byłaby amba w domu... a tak... nikt nic nie wie...

 

Co do alkoholu to ja nie nadużywam... Tzn w ostatnich dniach owszem ale to tylko dlatego żeby zasnąć... Nie jestem uzależniona ale wiem że zaczynam mieć z tym problem dlatego już to kończę... i to nie jest wyparcie... zdaję sobie sprawę z tego dokąd zmierzam ale dalej nie pójdę

 

ufff znowu się wywnętrzyłam krok dalej...

bosz... jak mi dziwnie o tym pisać...

Chyba byłoby mi łatwiej obnażyć ciało niż umysł...

 

-- 26 cze 2011, 14:30 --

 

naranja, tak jak już pisałam... moja mama nie rozumie bo nie pamięta większości z tamtego czasu...

mój brat nie widział... i może faktycznie jest silniejszy... on uważa że po prostu jestem słaba i mam się wziąć w garść... ale widzę też że gdzieś w środku on mnie trochę rozumie tylko .... wiesz jak jest... chory zdrowego nie zrozumie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lady_B, ...to co sie stało w Twoim życiu, kochana sie nie odstanie, musisz na to splunac - to nie Twoja "wina" ze masz za sobą takie traumatyczne zdarzenia, to tragiczny splot wydarzen,okolicznosci ...nie wiń siebie za to ! Wiesz,ja mam za sobą 3 próby gwałtów ...uszłam "cało" ,jesli tak to mozna nazwać :roll: ...byłam poszarpana, poraniona ,ale uciekłam - biegłam ulicą bez butów...raz w listopadzie takze bez płaszcza...wszystko zostawiłam i uciakałam ile sił, udało sie ale mogło byc takze i naczej :evil: Po tych próbach tez miałam epizody depresyjne i lęki takie ze nie potrfaiłam przez miesiac wyjść z pokoju w akademiku :? , ale jakos to przetrawiłam i nie stanowi to dl amnie problemu.U Ciebie jest inaczej bo i przezycie inne ,ale ...to mogło się przydazyc kazdej z nas, trzeba się otrząsnąć i zapomniec.

To ze chciałaś miec dziecko aby ktoś Cie kochał bezwarunkowo to dla mnie tez jasne, z takiego samego powodu mam syna ale teraz wiem ze ...nie tędy droga 8) , miłość dziecka nie jest w stanie zastąpić miłości partnera... Wierze kochana ze znajdziesz swoją "połówkę" i bedziesz miałą dzieci, dzieci którym dasz prawdziwą miłość i ...to samo otrzymasz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czuję się beznadziejna bo mój brat jest taki doskonały... tak dobrze sobie radzi... a ja jestem zakałą rodziny... nic nie osiągnęłam... jestem nikim

 

Ja też tak się czuję. No może nie do końca. Bardziej mam żal do Boga, że moja siostra nie ma takich problemów i idzie przez życie jak burza.

Ale właśnie miałam fantastyczne spotkanie. Był u mnie koleś, ktory przeszedł przez niezłe piekło. Zaliczył kilka psychiatryków, lekarze diagnozowali mu schiozfrenię, miał głosy, kompletną pustkę, nicość,nic nie czuł, nawet miłości zo żony i dzieci, myśli samobójcze do tego stopnia (chyba z powodu głosów), że już wisiał na balkonie i jego żona w 8 mcu ciąży musiała go ściągąć (znam to też od świadka całej historii), gościu tak myślał o samobójstwie, że nie mógł patrzeć na noże, na okna...do tego jeszcze historia życia taka, że lekarze by mu pewnie zaburzenia osobowości też zdiagnozowali, no ale podstawowym rozpoznaniem była psychoza. Leki mu nic nie pomagały i gościu walnął je w kąt i zaczął się modlić. Mówił, że modlił się totalnie na sucho, bez uczuć, klepał modliwy, albo tylko trzymał różaniec i wyzdrowiał...pracuje, udziela się, ma dwójkę dzieci, które bardzo kocha, do tego widać, że nastrój dobry, gościu gadatliwy...no szok...oczywiście zaraz znajdą się sceptycy, mi jakoś przywrócił Wiarę, że Bóg jest. W ogóle dużo gadał o teologii i trochę mi przewrócił w głowie. Żeby przestać się buntować, że się cierpi, bo to jest bez sensu, tylko zaakceptować, bo widocznie taka jest Wola Boża...no przewrócił mi gościu w głowie, ale na lepsze. Opowiadał o swoim znajomym, który cierpi męzki od 15 lat - lekarze diagnozują mu schizofrenię, ale nic, kompletnie nic nie pomaga, gościu był u najlepszych specjalistów, szzukałm pomocy wszędzie, a egzorcyści diazgnozują mu opętanie, wobec którego też są bezsilni (gościu grał na giełdzie i wzywał jakieś ciemne moce na pomoc)... i ten gościu się nawrócił, wstąpił do jakiejś wspólnoty i po porstu zaakceptował, że musi tak cierpieć...wiem, że to straszne jak się to czyta. W każdym razie ja się bardzo cieszę, że spotkałam sie akurat z tym gościem, podczas roszmowy poczułam się lepiej...mam nadzieję, że będę w stanie przywołać te rozmowę gdy będzie mi naprawdę ciężko, choć wiem, że są takie chwile i ten gościu też opowiadał o takich momentach, że jedynie - jedynie strach przed piekłem powstrzymywał go od zabicia się i gdy cierpienie zdawało się przekraczać wszelka miarę...och jak dobrze go rozumiem...zwłaszcza z tą pustką...opowiadal, że uważa, że nie ma większego cierpienia niż cierpienie psychiczne i że po jego przejściach nigdy już złamana noga, utrata pracy itd. nie będzie dla niego nieszczęściem...ja też mam takie podejście...wysłuchują ostatnio płaczów znajomej kobiety, która osiągnęła wiek emerytalny i wyrzucili ją z pracy, rozumiem, że jest jej ciężko i smutno, ale ona tak rozpacza juz kilka miesięcy, a z zawodu jest...psychiatrą...i ja sobie zawsze myślę jak jej słucham, że te kilkadziesiąt lat pracy w psychiatrii chyba nie nauczyło jej czym jest prawdziwe cierpienie...ech...w każdym razie postaram sie jednak modlić, choć to takie trudne, jak się tego nie czuje, no i nie ukrywajmy się, jak się ma obniżoną wolę, co skutkuje czymś jakby lenistwem...

 

PS Kota jeszcze nie mam. Był przez chwilę, ale tak płakał za matką, że odwieźliśmy go z powrotem. Weźmemy go tak może za miesiąc.

 

-- 26 cze 2011, 19:29 --

 

Nie chce jechać po ubezpieczenie iść do lekarza i się tłumaczyć żeby dostać skierowanie a potem czekać nie wiadomo ile na wizytę. Jak jest jakiś szpital psychiatryczny gdzie robią badania neurologiczne to bym pojechał.

 

Coś ci to dało że ci to wyszło?

To rysowanie figur to pewnie standardowo w każdym psychiatryku, a nawet jakby nie zrobili to możesz poprosić. Te testy na komputerze to nie wiem. Ja je miałam w poradni neuropsychologiznej. Aleone na pewno by Ci wyszły dobrze, bo trzeba by być w kompletnej psychozie i mieć mega zaburzenia myslenia, żeby ich nie zrobić. Normalnie to 8-letnie dziecko by zrobiło.

Natomiast to rysowanie figur to wcale nie jest takie banalne.

Ale zrobi CI to każdy psycholog, nawet w poradni na NFZ, więc nie musisz iść do psychiatryka.

 

-- 26 cze 2011, 19:31 --

 

("Oj, nie przesadzaj, piszesz na kompie to możesz wrzucić pierogi do garnka")

O, ja to ciągle słyszę. Ludzie nie rozumieją, że siedzenie przed kompem wiąże się z przyjemnym bezruchem, a wkładanie pierogów z niemiłą aktywnością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malibu,

miłość dziecka nie jest w stanie zastąpić miłości partnera...
tylko że ja nie będę miała ani tego ani tego... bo miłości partnerskiej się boję- nie potrafię już jej ani dać ani czerpać, a jeśli chodzi o dziecko to mam PCO i nie wiadomo czy mogę mieć dzieci... być może tamta ciąża była cudem który trafił mi się przypadkowo i dlatego los mi go szybko odebrał... z resztą nie chcę powołać na świat kolejnej osoby z zaburzeniami...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lady_B, Odpisałam w tamtym wątku.

I trzymam kciuki za twoja decyzję.

Na nikogo nie patrz. Teraz najważniejsza jesteś Ty i tylko Ty.

A ja Tobie będę dopingowała.

Taka malutka istotka, a musiała zajmować się calym domem, być matką dla matki, dla brata.

Zobacz, ile ciepła i opiekuńczości wtedy w sobie miałaś.

Przez tamten okres czasu teraz masz pewnego rodzaju trudności. Ja wierzę w Ciebie kochana.

Teraz będziesz taka silna, jak wtedy, ale będziesz patrzyła na siebie. Musisz to wszystko wyrzucić z siebie na terapii i przepracować , a potem pracować nad sobą. Ciężkie to wszystko.....ale dasz radę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×