Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niszcząca wyrozumiałość.


Gość Feith

Rekomendowane odpowiedzi

Jakiś czas temu przeczytałam o DDA i rozpoznałam u siebie prawie wszystkie objawy. Ponadto przechodziłam jakiś czas temu anoreksję, która również była powikłaniem problemów alkoholowych w rodzinie.

 

Mój kłopot jest dość specyficzny. Ludzie przeważnie nie radzą sobie z nienawiścią, ja natomiast nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak łatwo wybaczam. Daję się ranić i wybaczam. Ktoś zawiedzie moje zaufanie - wybaczam. Wyciągnie brudy z mojego życia - wybaczam. Okłamie mnie - wybaczam. W dodatku nie jestem w stanie wzbudzić w sobie negatywnych emocji do ludzi, przynajmniej nie na długo. W każdym dostrzegam coś dobrego, co może jest praktyczną cechą, ale w momencie, gdy ktoś radośnie określa mnie "dziwką", a ja w dalszym ciągu nie odczuwam antypatii, zakrawa na patologię.

 

Pokornie znoszę docinki mojej przyjaciółki pod moim adresem, do których już przywykłam, choć dość często są okrutne. Nie mam żalu do tych, którzy skrzywdzili mnie w przeszłości. W większości sama odczuwam poczucie winy, nawet wtedy, kiedy nie powinnam.

 

Poza tym, jestem przeważnie miła i nie oceniam nikogo powierzchownie, co później obraca się przeciwko mnie. Pewien chłopak, notabene podejrzewam u niego jakieś kłopoty psychiczne, od maja robi mi zdjęcia i patrzy w taki sposób, że naprawdę zaczynam się martwić. Wszystko tylko dlatego, że jako jedna z nielicznych osób, nie byłam wobec niego nieuprzejma, a nawet broniłam go przed czymś, co według mnie było zwykłym mobbingiem.

 

W środowisku jestem raczej lubiana, choć ze swoją płcią specjalnie się nie dogaduję, nie mamy wspólnych tematów. W dziewczynach w moim wieku irytuje mnie właśnie mściwość, która mnie osobiście jest obca. Ludzie radzą mi, żebym to zmieniła i zaczęła stawiać pewne granice, ale jakoś nie potrafię.

 

Zastanawia mnie, czy to może być syndrom DDA? Niemożliwość odczuwania nienawiści, albo raczej oszukiwanie siebie względem tego? A czasami nawet pozwalanie na pomiatanie sobą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy jesteśmy małymi dziećmi naszym całym światem są rodzice. Dlaczego? Ponieważ to oni zapewniają nam poczucie bezpieczeństwa, czyli zaspokajają najbardziej podstawową potrzebę człowieka. Ta bezwarunkowa miłość dziecięca jest piękna, ale niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwa. Mianowicie, istnieje możliwość iż dziecko zrobi wszystko aby uniknąć poczucia zagrożenia, nawet za cenę rezygnacji z realizacji innych swoich potrzeb takich jak chociażby potrzeba szacunku, godności, ciekawości itd.O ile wiek psychiczny pokrywałby się z wiekiem fizjologicznym nie byłoby problemu, ponieważ po osiągnięciu pełnoletności człowiek zdawał by sobie sprawę, że na dłuższą metę rozwiązanie jakie stosuje jest nielogiczne. Niestety nie zawsze się tak dzieje. O wiele częściej w dorosłym ciele pozostaje psychika kilkulatka, który gdy tylko chce czuć się szczęsliwy i zadbać o swoje zaczyna się bać, że zaraz się coś stanie. Jeśli stan ten trwa zbyt długo może się zdarzyć, że nawet przestajemy czuć, że czegoś się boimy. Nie przestajemy jednak nadal stosować starych sprawdzonych w dzieciństwie metod walki z napięciem, czyli ignorowanie swoich potrzeb i całkowite poświęcanie się innym. Z tego co opisujesz zadziałał u Ciebie właśnie ten mechanizm. Być może to jest dobry moment, żeby zastanowić się co zrobić, żeby przestać się wykańczać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam terapię z psychologiem, jednak w tej kwestii jestem dość opornym pacjentem. Wydaje mi się, że jeżeli będę bardziej dbać o swoje potrzeby, będę straszną egoistką. Dla mnie "egoista" to najgorsza obelga i jestem w stanie zrobić wszystko, żeby nie być taką osobą w oczach swoich i bliskich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale zdajesz sobie sprawę, że jeżeli nie potrafisz szanować samej siebie to nie potrafisz do końca być osobą która troszyczy się o innych?Dalej troszczysz się o kogoś tylko po to, żeby ratować swoje chwiejne poczucie bezpieczeństwa, tak jak robiłaś to kiedyś, a nie dlatego, że naprawdę tego chcesz i odczuwasz z tego powodu radość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie tyle poczucie bezpieczeństwa, ile samoocenę. Zdaję sobie z tego sprawę, ale nie jest łatwo zmienić zachowanie, które tak się we mnie przez lata zakorzeniło. Ilekroć naprawdę chcę się postawić, mam wrażenie, że nie powinnam tak robić. Nie dlatego, że stracę coś w oczach innych, ale po prostu sama do siebie miałabym pretensje. Muszę być "dobra".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taki przymus dobra rzadko bierze się z powodu głębokiego przeświadczenia o słuszności danego zachowania. Wiem, że egoizm nie jest cnotą i dobrze o Tobie świadczy to, że nie chcesz taka być, ale musisz zrozumieć, że prawdziwe dobro nie wynika ze smagania siebie za każdy czyn niezgodny z Twoim idealnym modelem osobowości i zalet:) To są dwie całkiem inne historie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Feith,nie chcę się rozpisywać,ale trafiłem ostatnio na bardzo dobrą moim zdaniem książkę,w której są wypowiedzi osób łudząco podobne do Twojej wypowiedzi.To książka o DDA i nie tylko.

Tytuł "Rozwinąć skrzydła" ks.Grzegorz Polok.

Na okładce dopisane: "młodym,którzy nie poznali radości dzieciństwa..."

 

[Dodane po edycji:]

 

Feith,nie chcę się rozpisywać,ale trafiłem ostatnio na bardzo dobrą moim zdaniem książkę,w której są wypowiedzi osób łudząco podobne do Twojej wypowiedzi.To książka o DDA i nie tylko.

Tytuł "Rozwinąć skrzydła" ks.Grzegorz Polok.

Na okładce dopisane: "młodym,którzy nie poznali radości dzieciństwa..."

 

[Dodane po edycji:]

 

Feith,nie chcę się rozpisywać,ale trafiłem ostatnio na bardzo dobrą moim zdaniem książkę,w której są wypowiedzi osób łudząco podobne do Twojej wypowiedzi.To książka o DDA i nie tylko.

Tytuł "Rozwinąć skrzydła" ks.Grzegorz Polok.

Na okładce dopisane: "młodym,którzy nie poznali radości dzieciństwa..."

 

[Dodane po edycji:]

 

Kurde,można usunąć te dwa powtórzone?szkoda papieru...tfu...ekranu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zmierzam do bycia lubianą, chodzi mi raczej o poczucie własnej wartości. To JA przestałabym siebie lubić. Dlatego też czasami wmawiam sobie, że wybaczam, a tak naprawdę polega to na ukrywaniu żalu w sobie i robieniu dobrej miny do złej gry. W większości przypadków jednak naprawdę, szczerze wybaczam, choć tego nie rozumiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Feith, mnie się czasem włącza to co opisujesz kiedy wiem, że chce tej osobie wybaczyć bo w sumie nic mi nie zrobiła i tak naprawdę jest usprawiedliwiona,ale z drugiej strony uświadamiam sobie, że to wybaczenie nie uwalnia mnie od trudnych i bolesnych emocji wywołanych całą sytuacją z którymi sobie nie potrafie sama poradzić (albo mi się tylko tak wydaje). To paskudne uczucie, bo rozum mówi jedno, a uczucia idą swoim torem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Feith, Poprostu....masz syndrom DDA, "występujesz" wszędzie z pozycji ofiary. Ciągle wybaczasz,nawet wtedy, kiedy poczujesz się zraniona. Broń się!

Ważny jest tu tzw. zdrowy egoizm. Niestety Matką Teresą z Kalkuty nie jesteś.

Musisz chcieć nauczyć się Mówić o tym co Cię boli. A Ty to wszystko tłumisz.

Ile czasu chodzisz na terapie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na terapię uczęszczam od daawna ;] W zasadzie rok, wcześniej leczyłam się kilka miesięcy na anoreksję. Pracuję również nad tym, hm, powiedzmy - objawem, ale chyba opornie mi to idzie. Na forum napisałam z ciekawości, czy ten problem dotyka także innych z syndromem DDA, czy tutaj mogę szukać przyczyny. Ponieważ moja terapeutka skupia się na innych aspektach mojego życia, w których też panuje niezły bałagan, kwestia mojego "wybaczania" musiała trochę poczekać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomiń to kto to pisze, to nie ma znaczenia.

 

" Nie bądźmy wypełniaczami prawa a szukajmy wolnego ducha "

Czy wybaczasz ze względu na słowa Pana Jezusa ?

Faryzeusze doskonale znali prawo, lecz nie podobało się to Panu Jezusowi, bo on przyszedł do grzeszników i do tych co chcą go słuchać a nie do ludu, który czci go wargami.

 

 

Jeśli tak, to przebaczenie nie mówi o pozbyciu się przykrych emocji, bo można czuć najgorszą nienawiść i to nei jest grzech, ale ważna jest postawa, jeśli się postawą nie nienawidzi to nie ma tu się za co winić.

 

Tak samo z przebaczeniem, można czuć rozmaite rzeczy ale zależy co będziesz robiła w stosunku do osoby, która Cię skrzywdziła.

 

Poza tym możesz też grzeszyć przeciw sobie, nękaniem siebie i dręczeniem.

 

Chyba, że przyczyna jest znacznie inna ?

 

Nie miej względu na to kto to napisał a na treść.

 

PozdRawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Feith nawet mi nie przypominaj.... mam tak samo , każdy gada , ze daję się wykorzystywać i w ogóle nie potrafię nie odzywać się do kogoś mimo , ze ta osoba sprawiła mi przykrość.

 

Pytając się w swoim temacie co mi jest bo nie ogarniam przygnębienia , ktoś wspomniał o DDA... niestety przez pojebanego ojca mam teraz takie życie a nie inne :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas temu przeczytałam o DDA i rozpoznałam u siebie prawie wszystkie objawy. Ponadto przechodziłam jakiś czas temu anoreksję, która również była powikłaniem problemów alkoholowych w rodzinie.

 

Mój kłopot jest dość specyficzny. Ludzie przeważnie nie radzą sobie z nienawiścią, ja natomiast nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak łatwo wybaczam. Daję się ranić i wybaczam. Ktoś zawiedzie moje zaufanie - wybaczam. Wyciągnie brudy z mojego życia - wybaczam. Okłamie mnie - wybaczam. W dodatku nie jestem w stanie wzbudzić w sobie negatywnych emocji do ludzi, przynajmniej nie na długo. W każdym dostrzegam coś dobrego, co może jest praktyczną cechą, ale w momencie, gdy ktoś radośnie określa mnie "dziwką", a ja w dalszym ciągu nie odczuwam antypatii, zakrawa na patologię.

 

Pokornie znoszę docinki mojej przyjaciółki pod moim adresem, do których już przywykłam, choć dość często są okrutne. Nie mam żalu do tych, którzy skrzywdzili mnie w przeszłości. W większości sama odczuwam poczucie winy, nawet wtedy, kiedy nie powinnam.

 

Poza tym, jestem przeważnie miła i nie oceniam nikogo powierzchownie, co później obraca się przeciwko mnie. Pewien chłopak, notabene podejrzewam u niego jakieś kłopoty psychiczne, od maja robi mi zdjęcia i patrzy w taki sposób, że naprawdę zaczynam się martwić. Wszystko tylko dlatego, że jako jedna z nielicznych osób, nie byłam wobec niego nieuprzejma, a nawet broniłam go przed czymś, co według mnie było zwykłym mobbingiem.

 

W środowisku jestem raczej lubiana, choć ze swoją płcią specjalnie się nie dogaduję, nie mamy wspólnych tematów. W dziewczynach w moim wieku irytuje mnie właśnie mściwość, która mnie osobiście jest obca. Ludzie radzą mi, żebym to zmieniła i zaczęła stawiać pewne granice, ale jakoś nie potrafię.

 

Zastanawia mnie, czy to może być syndrom DDA? Niemożliwość odczuwania nienawiści, albo raczej oszukiwanie siebie względem tego? A czasami nawet pozwalanie na pomiatanie sobą?

 

 

 

wow, Feith, dałaś mi do myślenia. w 100% czuję to samo co Ty. Dziwnie się czuję czytając ten wspis^^ Mam wrażanie, że czytam siebie.

wiem, że post zamieściłaś dawno temu. Przez lata się zastanawiałam co ze mną nie tak, a to "banalna" przyczyna DDA.

chyba faktycznie czas na terapię..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....

wow, Feith, dałaś mi do myślenia. w 100% czuję to samo co Ty. Dziwnie się czuję czytając ten wspis^^ Mam wrażanie, że czytam siebie.

wiem, że post zamieściłaś dawno temu. Przez lata się zastanawiałam co ze mną nie tak, a to "banalna" przyczyna DDA.

chyba faktycznie czas na terapię..

Czyli zniszczyć zaletę, widzianą jako wadę, ponieważ odstaje od przeciętności stada.

Stado jako wzorzec postępowania jednostki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podbijam watek.

Ludzie ogolnie podziwiaja moje opanowanie i wyrozumialosc.. Ale ja zrobie jeszcze jeden kroczek w glab kroliczej nory: Ja czesto NIE WIEM, czy jestem przesadnie wyrozumiala, czy jestem surowa, niesprawiedliwa i manipulujaca, czy wlasnie sama ulegam manipulacji. Niekiedy bardzo trudno jest mi trzezwo ocenic sytuacje. Mecze sie w niektorych relacjach, a jednoczesnie nie umiem sie z nich wycofac. Staje w roli ofiary, ale nie jestem pewna, czy kogos nie krzywdze. Chetnie pogadam z kims na ten temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze.. faktycznie nie odczuwam jakichs mega negatywnych uczuc do ludzi.. Lubie ludzi. Szanuje ich. Myslicie, ze wscieklosc, furie, zawisc czy cos w tym stylu gdzies poutykalam po katach??... Nie przyszlo mi to nawet do glowy.. Masakra jakas...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ponoć jak tak się dzieje to człowiek za dużo myśli. I wtedy dostaje diagnozę.

 

Taaak... w gruncie rzeczy od myslenia zwoje sie przegrzewaja... Buddysci zalecaja niemyslenie i wychodzi na to, ze w wiekszosci maja sie dobrze :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×