Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy mogła mi się nagle zmienić osobowość?


Gość Pluto

Rekomendowane odpowiedzi

O to własnie chodzi że nie. Adaptacja to co innego niż psychopatologiczna zmiana osobowości. Co jesli w twojej historii jednak po miesiącu sie okaże że jego rodzice nie zginęli? Czy jego osobowośc ulegnie zmianie dwa razy? Wcale nie ulegnie zmianie, w sensie jej podstaw. Zacznie inaczej reagować, w obrębie tej samej osobowości. Jedna, druga i na powrót trzecia sytuacja to ta sama osobowość inaczej reagująca na sytuacje. Przecież nie wyprowadzi sie z domu i nie adoptuje dzieci bo jego osobowośc uległa zmianie. Kurwa mać!!! Toż to jest proste jak konstrukcja cepa. Wsiadasz do samochodu i udeżasz w drzewo. Wsiadasz i dojezdzasz na miesce. To jest dla ciebie to samo bo zasada jazdy została zachowana? Człowiek pod wpływem twojego przykładu, nie stanie sie z introwertykiem ekstrawertykiem!!! Nie ma szans!!!Nigdy. Nie masz racji że te dwie zmiany osobowości to to samo. Jedna to samo zdrowie, druga wrecz przeciwnie. Na prawde tego nie łapiesz? Czy jest na ziemi ktoś inny kto nie widzi różnicy? Może ze mną coś jest nie tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale w obu przypadkach osobowość uległa nagłej zmianie i o to właśnie chodzi.

 

NIE ULEGLA w obu przypadkach! Tylko u chorych psychicznie moze nastapic nagla zmiana...

 

W przypadku chopaka i wypadku ew. zmianie ulegla jedna skladowa osobowosci z miliona innych. Czyli osobowosc chopaka jako calosc pozostala niezmienna! Chlopak nadal jest np. wesolym towarzyskim ekstrawertykiem, tak jak wczesniej, nadal na trudne wydarzenia reaguje wglednym spokojem (skoro byl w stanie wziac odpowiedzialnosc za siebie i siostre i nie zalamal sie), nadal np. latwo ulega nalogom. Nadal jest dajmy na to porywczy i gwaltowny...Lubi dobrze sie zabawic, ma duze poczucie humoru, lubi innych ludzi itp, itd.

 

U Pluta jest inaczej-wymienil on sporo skladowych osobowosci, ktore ulegly calkowitej zmianie ( ze skrajnosci w skrajnosc wrecz)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wtedy nie zmieniła mu sie osobowość. Ale ja go nie diagnozuje, tylko pisze o faktach intelektualno-psychologicznych. Choć w kontekscie jego pytania

Czy ktoś kto dowieział sie że zmarli mu rodzice staje sie introwertykiem, bedąc wczesniej ekstrawertykiem? Właśnie obejrzałem mecz krykieta w TV strasznie polubiłem ta dyscyplinę. Czy zmieniła mi sie osobowość w takim sensie jak u pluta?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co jeśli okaże się, że nie jest schizofrenikiem, tylko hipochondrykiem i wmawia sobie chorobę a objawy wyczytał w książkach i w sieci i na tej podstawie niejako dostosował się do wymagań tej choroby? Czy wówczas w ogóle bedziemy mówili o jakiejkolwiek zmianie osobowości?

 

Tymczasowo odpowiem za juz, bo go chyba nie ma... Pluto jest schizofrenikiem, skoro zmienila mu sie osobowosc skrajnie...To jeden z objawow tej choroby, lub objaw "zakonczenia" tejze choroby, o czym mozna czytac w linku, ktory zamiescilam...

 

Swoja droga, co do dostosowania sie do wymogow choroby...Ponoc (opinia lekarza psychiatry, u ktorego bylam ladnych pare lat temu-nie wiem, czy to tylko jego opinia, czy to ogolny poglad psychiatrow) w schize i psychoze mozna sie wpedzic, majac do nich predyspozycje... Mnie zawsze intryguje sprawa Magika (Kaliber 44) - on ponoc chcial udawac przed KW psychicznego i opowiadal pozniej kolegom, iz czuje, ze traci kontrole nad tym, ze rzeczywiscie stal sie chory psychicznie, przez to udawanie... Slowa te cytowane byly w mediach, po jego samobojczej smierci...Cpanie mu pewnie pomoglo we wpedzeniu sie w chorobe...

 

Zawsze zastanawiam sie, czy ta piosenka

 

[videoyoutube=X3_EWLqXY-g]http://www.youtube.com/watch?v=X3_EWLqXY-g[/videoyoutube]

 

wyraza to, co on rzeczywiscie czul... Zakladajac, ze wczesniej byl normalny, faktycznie niezle sie dorobil przez niewinne udawanie...

 

 

 

to jeszcze sprecyzujmy pojęcie nagła zmiana... Nagła czyli jaka?

 

Nagla, czyli rogrywajaca sie w przeciagu tygodni/ miesiecy. Jesli osobowosc czlowieka jest czyms wzglednie stalym, to jej totalna zmiana w ciagu takiego okresu, na zdrowy rozum swiadczy o tym, ze cos jest z danym osobnikiem nie tak...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No nie wiem rowniez...Niemniej jego przyjaciel pisal o tym tak:

 

"I Magik zaczął tak kombinować, że sobie zszargał psychikę. Obrał taktykę udawania osoby kompletnie niepoczytalnej. Dwa razy go odraczali, ale tylko na rok. To wmawianie sobie, że ma świra, że nic mu nie wychodzi, doprowadziło do tego, iż przemęczył organizm. Gdzieś w podświadomości zakodował sobie, że jest źle i to doprowadziło do osłabienia psychiki. Powiedział mi kiedyś: "Rahim, wiesz co? Przez to WKU pojebało mi się. To, co sobie kiedyś wmawiałem, żeby tylko grać niepoczytalnego przed komisją, teraz mną zawładnęło. Czuję, że kompletnie świruję"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co jeśli okaże się, że nie jest schizofrenikiem, tylko hipochondrykiem i wmawia sobie chorobę a objawy wyczytał w książkach i w sieci i na tej podstawie niejako dostosował się do wymagań tej choroby?
Diagnoza jest wystawiona przez psychiatrę a nie przeze mnie.

 

książkach i w sieci i na tej podstawie niejako dostosował się do wymagań tej choroby
Psychiatra rozpoznałby czy ktoś symuluje czy nie. Bo np. nie możliwe jest symulowanie rozpadu osobowości czy afektu albo zaburzeń myślenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czyli robi sie paradoks zaburzenie psychiczne gorzej sie leczy od psychozy???na to wygląda...albo objawy negatywne są gorsze od pozytywnych...lecz zakładam że nie mamy schizofreni prostej...a jednak objawy są tego dowodem...też znam schizofreników którzy lepiej ode mnie żyją z jedne prostego pewnie powodu bo czują...czyż nie??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychiatra mojemu koledze powiedział , że schizofrenię w naszych czasach stosunkowo łatwo się leczy. Daje się tabletki i po kłopocie. Gorzej jest z nerwicami i zaburzeniami osobowości.

 

Schiza jest uleczalna mniej wiecej u 40% chorych... Nie pamietam, jak to wyglada w nerwicy, ale nawet, gdyby jej uleczalnosc siegala zaledwie 10% (choc na pewno ten procent jest duzo wiekszy), to osoby z nerwica w wiekszosci "jakos" funkcjonuja na tym lez padole ;) Natomiast osoby chore na schizofrenie (nie liczac schozofrenii prostej, ktora w ogole wg. mnie nie powinna nazywac sie schizofrenia...) i lekooporne, swoj zywot spedzaja za zamknietymi drzwiami psychiatrykow...Tak wiec nie wiem, co ten psychiatra mial na mysli ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie miał na myśli takich z jakimi przychodziło mi mieć do czynienia na oddziałach dziennych. Niby to oni tacy chorzy, że renty dostawali, a jak co do czego to już żadnych objawów nie mieli i leki łykali tylko profilaktycznie i śmiali się jak to udają na komisjach o renty. Mieli psychozę jakiś tam czas ,trafili do szpitala, dostali leki i stanęli na nogi. Normalnie sobie pracowali i się dokształcali. Śmiali się , bawili, mieli zainteresowania. Jeden znał 4 języki i codziennie po kilka godzin zajmował się programowaniem inny miał talent malarski, ale oczywiście smacznie sobie żyli na rentach. Lekarz temu mojemu koledze powiedział , że psychozy łatwo się leczy, gorzej z objawami negatywnymi, ale nie wszyscy je mają zależy od indywidualnego przypadku. Ja tylko mówię co usłyszałem , sam się nie znam, ale jak mi znajomy schizofrenik , który normalnie pracuje i robi kursy oraz chodzi na popijawy z kumplami mówi , że ja to mam fajnie bo nie mam schizofrenii tak jak on, to wierzę że jest coś w tym na rzeczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No coz, ja wiem jedno - nie chialabym miec schizofrenii, to jest bardzo ciezka choroba psychiczna mimo wszystko...Negatywnie kojarzy sie ogolowi spolecznenstwa...

Wole moja nerwice :)

 

 

A co do ludzi ze szpitala z psychozami... Sa rozne ich rodzaje - nie zawsze chorzy traca kontakt z rzeczywistoscia...Mysle, ze miales do czynienia z lekkimi rodzajami psychoz, jesli wspominasz o oddziale dziennym. Jesli tak to jest to choroba podobnego kalibru, co nerwica, czy depresja...Moze wiec rzeczywiscie latwo sie takie przypadki leczy (nie wiem, nie jestem psychiatra...)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

możemy licytowac sie jak już na objawy czy na choroby nie wiem czy jest sens bo dokłądnie niewiadomo co niektórym tu jest...niewiem czy nazwa w naszym przypadku jest tak ważna ale ja w sumie cche wiedzieć co mi jest...a to że mam objawy negatywne schizofreni a kiedyś miałem nerwice ,depresje,lęki napadowe to było w innej epoce...co do prostej w nowej klasyfikacji ma jej nie być ale to jeszcze kilka lat...fakt faktem ze funkcjonowanie jest bardzo ważne pewnie ważniejsze niż co mamy choć tu nie chce polemizować...dlaczego niektórzy funkcjonują w psychiatri inni ine???pewnie zależy to od indywidulanego przypadku to już wiemy...widocznie jednym da si epomóc innym nie...jak w kazdej chorobie są gorsze i lżejsze przypadki bo inaczej nie da sie tego wytłumaczyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

możemy licytowac sie jak już na objawy czy na choroby nie wiem czy jest sens bo dokłądnie niewiadomo co niektórym tu jest...niewiem czy nazwa w naszym przypadku jest tak ważna ale ja w sumie cche wiedzieć co mi jest...

 

Hmmm..No ale czasem ciezko zdiagnozowac. Diagnozy sa latwe tylko w przypadku modelowych wersji chorob...

 

A swoja droga wciaz zastanawiam sie, czy jakby powtorzyc eksperyment dot. diagnozy z 72 roku (Rosenhan) wynik bylby podobny... Chyba, ze ktos taki przeprowdza niedawno, a ja o tym nie wiem...Jak widac zdrowi moga byc chorymi, a chorzy moga byc zdrowi :D

 

Cytat ze strony http://forum.gavagai.pl/index.php?topic=398.0;wap2

 

 

W 1972 r. amerykański psycholog David Rosenhan postanowił zbadać adekwatność i rzetelność diagnoz medycznych psychiatrów. W tym celu wybrał osiem zupełnie zdrowych osób, które miały udawać wariatów, aby sprawdzić, czy zostaną umieszczone w szpitalach psychiatrycznych. Podczas diagnozowania przez psychiatrów (którzy nie wiedzieli, że są częścią eksperymentu) “pacjenci” opowiadali o tym, że słyszą wewnętrzne głosy, których zwykle nie rozumieją. Poza fałszywymi nazwiskami i szczegółami dotyczącymi zatrudnienia podawali oni lekarzom prawdziwe dane. W przypadku hospitalizacji mieli “zachowywać się normalnie”, twierdzić, że czują się już dobrze i nie słyszą żadnych głosów. Jak się okazało wszyscy “pacjenci” podrzuceni lekarzom przez Rosenhana zakwalifikowali się do leczenia szpitalnego, siedmiu ze zdiagnozowaną schizofrenią, jeden z zaburzeniami maniakalno-depresyjnymi. W trakcie ich pobytu w szpitalu psychiatrycznym nikt z personelu medycznego nie zorientował się, że są to osoby zdrowe psychicznie. Żaden lekarz nie podejrzewał ich o oszustwo choć takie podejrzenia przejawiali inni, prawdziwi, pacjenci!!! W trakcie badań normalne zachowanie fałszywych pacjentów było brane za dowód na ich chorobę psychiczną. Lekarze psychiatrzy uznali sporządzanie przez nich notatek podczas badań za przejaw psychopatologicznego “kompulsywnego pisania” choć prawdziwi pacjenci zinterpretowali to zachowanie jako dowód, że pseudopacjenci są dziennikarzami, bądź potajemnie przeprowadzają badanie. Chorzy pacjenci szpitala psychiatrycznego mieli rację, a mylili się ich lekarze! W trakcie hospitalizacji pseudopacjentom podawano leki antypsychotyczne, a lekarze nie zgadzali się na ich wypuszczenie przed uznaniem przez nich, że faktycznie są chorzy choć “pacjenci” Rosenhana zaczęli mówić lekarzom prawdę. W końcu ich wypuszczono w przeciągu siedmiu do pięćdziesięciu dwóch dni spędzonych w szpitalu, ale dopiero po przyznaniu, że faktycznie byli chorzy, ale zostali wyleczeni…

 

[Dodane po edycji:]

 

Schizofrenia jest uleczalna, całkowicie:)

 

nie u wszystkich chorych...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy naprawde wszytskiego jest przyczyna i śiwadomosc??ja w to wątpie to są predyspozycje pewne które jednym sie ujawniaja innym nie...czyli w mózgu zapewne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam uważam, że za wszystkim stoi mózg i jego działanie. Ale w wielu przypadkach korzystniejsze będzie działanie psychoterapii, bo ono też oddziałuje w fizycznym wymiarze na mózg tylko, że inaczej niż leki. Psychoterapia może oddziaływać selektywniej od leków, które bądź co bądź w skali złożoności mózgu działają globalnie i nie zawsze na to co trzeba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie zawsze chorzy traca kontakt z rzeczywistoscia.
Obowiązkowym objawem psychoz są urojenia. Posiadanie urojeń to już utrata kontaktu z rzeczywistością.

Pewnie mylisz D/D z rzeczywistością.

 

Ja nie prędko odstawię leki bo zdarzają mi się czasem urojenia paranoidalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dlatego pewnie połączenie leków z psychoterapią jest kluczowe i optymalne w naszym kraju...co do móżgu to tylko badanie spect coś wykaze która częśc mózgu prawidlowo lub nie funkcjonuje...wtedy łatwiej dobrać kompleksową terapie a nam by to sie przydało po tym co przeszlismy przechodzimy a efektów brak...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Posiadanie urojeń to już utrata kontaktu z rzeczywistością.

 

 

 

Dla mnie jesli "faza" urojen i normalnosci sie przeplata, kontakt z rzeczywistoscia jest zachowany...Tez mowisz, ze masz urojenia ale mimo to osoby czytajace Ciebie, widza wyraznie, ze kontakt z rzeczywistoscia OSTATECZNIE zachowujesz...A nie zawsze tak jest...

 

 

Nikt by nie pozwolil, zeby osoby z urojeniami, bez kontaktu z rzeczywistoscia, przebywaly na dziennym oddziale, nikt nie stworzylby takiego zagrozenia. Na dziennych oddzialach z zalozenia przebywaja zwykle chorzy na nerwice i depresje lub zo. Psychiatra jak pisalam nie jestem, ale na pewno personel wiedzial, co robi, umieszczajac chorych na psychoze na odziale dziennym...Do tego sie odnosilam w mojej wypowiedzi - to byly widac "slabe" psychozy - nic dziwnego, ze leczylo sie je dobrze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie jest na odwrót. Im bardziej burzliwa jest schizofrenia tym lepiej się ją leczy.

 

No nie wiem, byc moze - nie mam zielonego pojecia...Jednak nadal utrzymuje,ze osoby z burzliwa schiza, czy psychoza, nie moglyby przebywac na dziennym oddziale...

 

 

Ale ja w tej chwili nie mam urojeń

 

No to oczywiste, kazdy to widzi. Niektorzy chorzy maja jednak urojenia cale zycie i juz nigdy nie powroca do rzeczywistosci...

Kiedys widzialam fajny przyklad na to: Zalozmy, ze miales urojenia, polegajace na tym, ze ciagle jestes sledzony i filmowany... Po pol roku leczenia, mozesz powiedziec (jesli wyzdrowiales): "Mialem urojenia, polegajace na tym, ze myslalem, ze ktos mnie sledzi i filmuje", ale mozesz tez powiedziec :" Wylaczyli wreszcie te kamery!". Chyba kazdy widzi, ze w drugim przypadku nie ma mowy o wyleczeniu...Osoba nadal mysli, ze istnienie kamer bylo faktem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×