Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

Mam mieszane poglądy na temat pobytu w szpitalu. Czasami jest dobrze wybrać się do szpitala, żeby mogli dzień po dniu PRZYJRZEĆ się naszym objawom i dobrze postawić diagnozę. Jak się chodzi do lekarza raz na kilka tygodni i tylko OPOWIADA o objawach, to może mieć on mylne wrażenie. Po drugie oddział terapeutyczny czy rehabilitacyjny coś mogą zmienić. Zwykłe oddziały to koszmarna przwechowalnia, chyba faktycznie tylko, żeby przed samobójstwem uchronić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wygląda na to, że wezmę zdrowotny urlop dziekański. Nic mi nie zależy na studiach, a nawet czytać nie mogę, więc to nie ma sensu. Prawdopodobnie pójdę do szpitala. Nie wiem czy kiedykolwiek wrócę na studia. Mam już tego zafajdanego inżyniera i wolałbym pójść gdzieś do pracy. Spróbuję załatwić sobie rentę i tak żyć. Żyć na tyle ile mogę z tymi zaburzeniami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korat, to witaj w drużynie, ja w tym roku wzięłam urlop zdrowotny i też się zastanawiam czy dam radę wrócić na studia. Już tyle lat się męczyłam na nich i fajnie by było je skończyć...Mieć coś czego się samemu dokonało, to by podtrzymało mnie na duchu... Czuję jak ta depresja rozwala mi całe życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam wszystko gdzieś. Już nie chodzę na zajęcia, szala goryczy została przelana. Wytrzymałem 1/3 semestru, ale patrząc inaczej to zostało aż 2/3 i nie mam kompletnie na to siły. W perspektywie jest szpital. Teraz biorę 800mg depakine chrono, 400mg solianu i w połowie kwietnia mam mieć testy psychologiczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj amelia :)

Problem mam taki, jak inni uczestnicy tego watku. Diagnozy zadnej nie mam, ponieważ nie bylam z tym u lekarza. Podejrzewam że mam osobowośc schizoidalną. Nic mi nie sprawia przyjemności, nic nie cieszy, mam bardzo splycone uczucia wyższe. Preferuję samotność ( a może zamykam sie przed ludźmi ze strachu przed oceną?). Jedyne co lubię, to siedziec w internecie, normalne życie mnie nie interesuje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj amelia :)

Problem mam taki, jak inni uczestnicy tego watku. Diagnozy zadnej nie mam, ponieważ nie bylam z tym u lekarza. Podejrzewam że mam osobowośc schizoidalną. Nic mi nie sprawia przyjemności, nic nie cieszy, mam bardzo splycone uczucia wyższe. Preferuję samotność ( a może zamykam sie przed ludźmi ze strachu przed oceną?). Jedyne co lubię, to siedziec w internecie, normalne życie mnie nie interesuje...

 

to ja też prędzej mam osobowość schizoidalną a nie schizoafektywne,zresztą sama nie wiem zyje z diagnoza tego drugiego 9 lat/przecież ci wszyscy lekarze sie nie pomylili

 

-- 22 mar 2011, 15:30 --

 

jaka jestem stuknięta ,po co ja szukam tu co ja mam a czego nie mam /nie daje mi to spokoju jednak bo nie potrafie zająć się swoim życiem,ja jak i inni czuję się bezradna więc szukam odpowiedzi na pyt. Co mi jest i jak się doprowadzić do porządku :?::!:

:why::why::hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dziś pojechalam rowerem do moich rodziców. Niestety mimo wiosny, pięknej pogody jazda rowerem nie sprawiała mi przyjemności...dawniej to bym czuła wiatr we włosach, uśmiech w sercu...dziś anhedonia całkowita. U rodziców najpierw mimo się gadało, ale jak tylko zahaczyłam coś o brak uczuć, to się zaczęło...że ja mam uczucia tylko dzielę włoś na czworo, przesadzam, doszukuję się czegoś i w ogóle...zero wsparcia, zrozumienia...do tego siostra zaczęła mi jak zwykle dokuczać, siostra to jest w ogóle osobny temat, w zasadzie od kilku lat czuję jakbym nie miała siostry. Jak już mamy kontakt to słyszę głównie dokuczenie itd. Zrobiło mi się z tego wszystkiego przykro (poczułam to!) i zaczęły mi łzy kapać. Powiedziałam, że mam ich wszystkich w nosie i po nocy pojechałam rowerem do siebie....jeszcze mi coś odbiło i jechałam sama przez ciemny las i płakałam. Nie wiem dlaczego, ale przykrość czasami umiem czuć. A pozytywnych rzeczy nie. I wzruszenia czyimś losem, żadnej empatii, smutku jak komuś się coś złego dzieje, współczucia, strachu o bliskich, choćby o mojego faceta - też nie.Ogólnie z uczuciami wyższymi wielki problem. A paradoksalnie kilka lat temu byłam bardzo, bardzo empatyczna. I czułam radość, miłość, wielki pociąg seksualny, instynkt macierzyński - więc mi się chyba nie mogła NAGLE w 28 r.ż. zmienić osobowość na schizoidalną? Nie wiem. Choć skłonność do samotnicctwa, introspeckji, marzycielstwa itd. to miałam już wcześniej, ale jakoś to się mieściło chyba w graniach normy, w każdym razie nie wpływało za bardzo na funkcjonowanie.

CO do mojej rodziny to martwi mnie to, że nie mam nawet intelektualnego poczucia bezpieczeństwa. JAk nie dam rady i stracę pracę, to może rodzice mi nie dadzą umrzeć z głodu, jedzenie mi dadzą, ale będę musiała znosić ciągłe kazania, upokorzenia, wyzwiska...to żyć się nie chce...a jak nie daj Boże by rodzice umarli, to na siostrę w ogóle nie mogę liczyć. W najlepszym razie wyląduję w DPSie, choć wylądowanie na ulicy i dołączenie do grona brudnych, śmierdzących bezdomnych ludzi też jest możliwe. To się naprawdę żyć nie chce. Jakby przeciętny człowiek wiedział ile mnie kosztuje praca i jako takie egzystowanie. Jak to wszystko nic mi nie sprawia przyjemności i satysfakcji. Tylko taka nicość. Więc jak możecie to załatwiajcie renty w tym chorym państwie, ale radzę prócz tego jednak jakoś zarabiać, żeby nie zwariować. W ogóle to żyjemy w strasznym państwie jeśli chodzi o choroby psychiczne. Jak można dać komuś 500 zł renty? ALbo w ogóle jej odmawiać gdy ktoś nie jest od kilku lat zdolny do pracy? Słyszałam ostatnio, że zasiłek dla bezrobotnych w Niemczech wynosi ok. 1000 euro. Czyli 4 000 zł. A ceny wielu rzeczy u nich i u nas są już takie same.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

masz absolutną racje sytuacja osób z zaburzeniami psychicznymi jest marna...niby są programy rózne fundacje ze trzeba sie leczyć itp rózne przewodniki nagonki ,brać leki itp ale nikt nie zdaje sobie sprawy z DRAMATU jaki przechodzimy...

 

rente powinniśmy mieć z automatu po tak wieloletnim leczeniu i ewentualnie starać sie coś robić ale fundamentem powinna być renta w psychiatrii nie oszukujmy sie to ciężkie przewlekłe choroby dlaczego nikt tego nie rozumie :105:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odzywam się tak mało, bo wydaje mi się, że napisałam o sobie już bardzo wiele... Ogólnie solian działa, ostatnio znów czułam całe dwa dni. Choć głównie to tonęłam w czarnych myślach o zmarnowanych latach, zmarnowanym życiu i braku sensu mojej egzystencji. Małe rzeczy urastają do rangi wielkich problemów i mimo że to widzę to nie umiem się tym NIE przejmować. Jest ciężko z uczuciami, ale bardziej ludzko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Więc jak możecie to załatwiajcie renty w tym chorym państwie, ale radzę prócz tego jednak jakoś zarabiać, żeby nie zwariować. W ogóle to żyjemy w strasznym państwie jeśli chodzi o choroby psychiczne. Jak można dać komuś 500 zł renty? ALbo w ogóle jej odmawiać gdy ktoś nie jest od kilku lat zdolny do pracy? Słyszałam ostatnio, że zasiłek dla bezrobotnych w Niemczech wynosi ok. 1000 euro. Czyli 4 000 zł. A ceny wielu rzeczy u nich i u nas są już takie same.

 

No ja właśnie się staram o ten psi grosz, ale mam obecnie poważne wachania co do tego, że uda mi się wygrać w sądzie. To chore, że osoby z naszymi problemami muszą walczyć w sądzie o przyznanie środków na wegetację !!!

Ja też słyszałem, że w Niemczech dostają ten zasiłek przez cały okres pozostawania na bezrobociu, dopóki nie podejmą zatrudnienia. U nas nie dość, że jest to dziadowizna w postaci ok. 500 zł to jeszcze tylko przez okres 6 miesięcy. No, ale w końcu Niemcy to bogatszy kraj, więc w zasadzie nie ma się czemu dziwić. Ja od 2 lat pozostaje bez środków do życia i nikt w tym Państwie i tym czasie się tym nie przejął, ani Urząd Pracy, ani żadna inna instytucja. U nas w Polsce niestety tak jest, że o wszystko trzeba walczyć i się upominać, bo siedząc cicho można czekać tylko na śmierć głodową.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mam juz dosc... Wariuje juz totalnie, nie mam sily do zycia. Tak naprawde prawie nic nie robie przez caly dzien poza podstawowymi obowiazkami, a czuje sie wykonczony. Same funkcje zyciowe mnie wykanczaja. Ale nie fizycznie, tylko psychicznie. Gdybym chcial to moglbym nawet biec do Katowic. Ale nie mam zadnej motywacji.

 

Bozeee... Ja juz naprawde mam dosc. Ostatnio czesto sobie fantazjuje o smierci. To wlasciwie jedyny temat, ktory wywoluje jakies cieple uczucia. Bo powoli dochodze do wniosku, ze ja tak naprawde nie chce zyc. A moze nie chce mi sie? Niewazne. Nie mam w ogole woli do zycia. Dlatego nie potrafie zmienic nic w tym swoim stanie. Bo w glebi duszy nie chce juz stapac po tej ziemi, ale musze. Zycie to jest dla mnie jakis pierdolony obowiazek. Budzenie sie kazdego dnia, robienie tego, co zdrowi ludzie. Wszystko jest obowiazkiem. Dlatego nawet nie czuje sie winny z tego powodu, ze cos zawale. Bo wtedy sie pojawia mysl: "pfff, ja sie na to nie pisalem", "to nie moja sprawa". Od wszystkiego sie tak mozna odciac. I wpada sie w bledne kolo. Nie da sie zyc bez odpowiedzialnosci.

 

Do tego widze jakim jestem skrajnym egoista. Wszystkie moje mysli kraza wokol mnie. Nie wiem, czy to przez 'chorobe' czy taki bylem zawsze. :( Co jest przyczyna, a co skutkiem. Ale potrafie sie mocno skoncentrowac tylko na tym, co powinienem zrobic, zeby sie wyleczyc. Na tym co zrobilem zle. Na tym jaki moglbym byc, gdyby nie choroba. W tej chorej glowie nie ma miejsca dla innych. Jasne, czasami sie pojawiaja, ale albo w relacji ze mna albo dlatego ze tak wypada.

Czy depresja to taki egoizm wlasnie? Czy to ja jestem tak zapatrzony w siebie?

To jakis pierdolony paradoks. Musze odkrywac siebie, zeby zmienic sie dla innych. Tylko podczas tego odkrywania coraz glebej zatracam sie we wlasnym swiecie.

 

Czy ktos z was tez tak czuje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedz zdesperowany co Tobie dolega i od czego zaczales, zeby dojsc do jakiegos lepszego stanu? Jakie byly te pierwsze male kroczki? Ja nie moge wytrzymac przy niczym, bo efekty chcialbym widziec od razu. Boje sie zaryzykowac. Co jak sie okaze, ze nic sie nie zmienilo i tylko zmarnowalem czas?

Chcialbym jakies sprawdzone metody uslyszec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi pomoglby tylko i wylacznie leki a konkretnie paroksetyna. Trafilem pol roku temu na oddzial w stanie ciezkiej depresjii w ktorej to podobnie jak Wy wlasciwie funkcjonowalem na tyle aby nie umrzec z glodu. Dzięki temu lekowi po ok 3 miesiacach regularnego brania zaczelem powoli wracac do życia. Obecnie mija 6 miesiac i pomimo niekiedy malej sennosci idzie normalnie funkcjonowac a czasem nawet wrecz idzie poszalec;). Nie mam mysli samobojczych, nie mam rozbieganych mysli i duzo czasu spedzam na planowaniu wlasnej przyszlosci.

 

Psychoterapia w szpitalu tylko mnie trzymala w ryzach do czasu kiedy leki zaczely dzialac. Nie bylo ze mna wiekszego kontaktu ,stad rozmowa nic nie wniosila do mojej poprawy.

 

6 miesiecy temu nie mialem nawet sily aby odebrac sobie zycie a teraz ruszam z praca, przeprowadzam sie do stolicy i zaczynam nowe zycie.

 

Nie wiem czy wy wszyscy macie ciezka depresje . Jedno napewno sie zgadzalo. Nic nie czulem oprocz wieczornych samobojczych impulsow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zaznaczam że są różne pustki i depresje wynikające z różnych zaburzeń psychicznych z tgo co wiem klasyczna depresja jedna jest uleczalna a jeżeli jest z osobowosci jest bardzo ciężko bo to jest w nas zakorzenione gdzies w przeszłośći w jakiejś traumie ,patologii itp itd...i nawet jak jest troche lepiej i to i tak jest bezsensu ja tak mam całe zycie poczucie jakiegoś bezsensu ,braku,stabilności itp...a jeżlei taki stan trwa kilka lat to niewiem poprostu trzeba człowieka od nowa jakby wyprodukować ,stworzyć ...ale to tak nie jest od nowa i hej cierpienie sie ciągnie za nami i objawy...ale damy rade!!!tylko trzeba chcieć żyć moim zdaniem stąd to sie bierze bo jak nie chcesz żyć medycyna jest bezradana niestety jak pisałem kiedyś i jak św pamieci aktor kozłowski który zmarł to powiedział w wywiadzie...

 

ale w psychiatri jak zwykle jest na odwrót trudno o motywacje wole życia i wpajanie że życie to wielki DAR...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zdesperowany1, teraz to dla mnie oczywiste dlaczego z tego wyszedłeś. Otóż depresję leczy się kilka miesięcy i to normalne. Ja nie mam zdiagnozowanej depresji, ale zaburzenia schizotypowe. Mogę mieć depresję, ale głównie borykam się z negatywnymi objawami schizofrenii, stąd ta różnica w leczeniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×