Skocz do zawartości
Nerwica.com

depresja a rozpad małżeństwa i rozwód


Rekomendowane odpowiedzi

ok Krwiopij...dzièki.

Robert a nie wydaje Ci sie,ze Twoja zona zdradzilaby cie z kimkolwiek?

co z tego,ze ty faceta skasujesz jak ona mogla to zrobic z kazdym facetem,wszystkich po kolei bedziesz kasowal?moze nie powinienes wkurzac sie az tak bardzo na faceta.ty tez jestes facetem i powiedz mi czy odmòwilbys jakiejs kobiecie gdyby to ona naklaniala cie na jakàs relacjè?

poza tym to twoja zona zdecydowala o tym jak potoczà sie losy waszej rodziny.zrobila to chyba swiadomie czy facet wziàl jà silà?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robert zdania nie zmieni, może i dobrze bo ma jasny cel dla siebie. Natomiast zgadzam się z chinese bo tak było w wypadku mojej prawie ex. To ona poderwała swojego ostatniego kochasia i o niego zabiegała. Nie cierpię go szczerze ale jak już mam kogoś obwiniać to ją i siebie, on jak mu się towar sam pchał na bzykanko to byłby dziwny gdyby nie skorzystał.

 

btw

chinese czy ty klikasz z Chin? Kodowanie polskich znaków masz cokolwiek dziwne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zatracony...klikam z Wloch,gdzie mieszkam i wlasnie nie mam polskiej klawiatury,brawo za spostrzegawczosc :smile:

chinesebox jest zwiàzane z uwielbianym przeze mnie aktorem Jeremym Ironsem :smile:

wiesz,ja tez myslalam,ze moje jest naznaczone bo zostalam sama z malym dzieckiem bez zadnej pomocy.myslalam,ze nie znajde nikogo powaznego i ze jestem skazana na samotnosc.ale zycie moze zmienic sie z godziny na godzine czego przykladem jestem ja.

dzisiaj powodzi mi sie dosc dobrze i znalazlam osobè,na ktòrej moge polegac i ktòra poswièca sie dla mnie.

mysle,ze nie warto tracic energii na dzialania,ktòre nie przynoszà nam pozytywnych rezultatòw ale czasem trzeba rozliczyc siè ze "starych" spraw,aby mòc zaczàc nowe zycie..rozliczyc ale bez uszczerbku na wlasnym zyciu.

nie tracmy nadziei...zycie jest pelne goryczy,ale czasem warto jest zyc dla jednej chwili. :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mysle,że to poprzednia pani ma ogromne sklonności do taniego moralizatorstwa i powinna sie postarac o etet w "Tinie" czy "Poradnikiu domowym".

Inteligentni ludzie nie wypowiadają się na tematy o ktorych nie mają pojęcia i w ktorych są jedynie znakomitymi teoretykami.Takie jest moje zdanie.

 

akurat tak się kochaniutka składa,że od teoretyka odbiłam hoho.. pracuję w przychodni zdrowia psychicznego i pracuję przy zajeciach grupowych.. więc nie masz za bardzo poparcia z argumentem o teoretyzacji. A argumentu o "Tinie" Pani z wiedzą- zachowaj dla siebie;) takich tanich tekstów nie skomentuję.. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wy , terapeuci zawsze wiecie wszystko lepiej...tylko skąd??? z książek? wykładów?

Przepracowałem kilka terapii i widziałem kompletny brak zrozumienia mojego stanu..To,że Wy Terapeuci słuchacie i staracie sie nas zrozumieć nie czyni z Was PRAKTYKÓW .Niestety dla nas.

Bo gdy mówię psychoterapeucie , że w związku z tym , iz mój Ojciec i jego Siostra w wyniku tej samej choroby na którą ja cierpie popełnili samobójstwo ,to mam uzasadnione obawy, że tez tak skończę-To potem na wypisie sie okazuje że mam "myśli samobójcze o typie manipulacyjnym" :D:D

To co?? Psycholog uznała , że słysze głosy z zaświatów ?? gdyby była PRAKTYKIEM, gdyby doświadczyła choć przez jeden dzień tego co ja ,to w życiu takich za przeproszeniem głupot by nie napisała.....

Pozdrawiam

Doceniam chęć niesienia pomocy innym.Lecz moralizatorstwo w temacie zdrady,kiedy sie samemu jej nie doświadczyło jest nie na miejscu.

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze wątpilam w pseudopsychologów,wesolutkich optymistów ze szczesliwych rodzinek,wychuchanych i wyciackanych,ktorzy potem sypią banalami.

Empatia,zrozumienie,doświadczenie.Na studiach bylo pelno takich przemądrzalych dziewczynek,ktore "fascynowaly sie psychologią" i paradowaly z "Charakterami".No cóż-życie mogly znac tylko z gazety.

 

Shadow

samo sedno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krwiopij, napisz mi jeszcze skarbuś gdzie napisałam,że jestem terapeutą, a uznam Twoją uszczypliwość za uargumentowaną :blabla:

 

[Dodane po edycji:]

 

mikimoka, nigdy w życiu nie wspolpracowalam z terapeutą,ktory nie ma bogatych wlasnych doświadczen,bo zwala wszystko z "Tiny" czy "Rozmow w toku". nie wiem skąd u Ciebie wiedza na temat zycia prywatnego terapeutów- nie wnikam;)

Pracujesz w poradni zdrowia psychicznego-no super-jako szatniarka? odbij;) bo czepianie się mnie nie wzrusza;)

Bo bardzo malo fachowej wiedzy prezentujesz tutaj na forum,tylko jakies pogodno-trywialne dyrdymaly, yhy...w jednej z wypowiedzi pochwalilas sie,żę "pracujesz z użytkownikami forum nad ich problemam" a miałam to zrobić w 5 wypowiedziach? ;>:-| Ludzie...Jeśli konczylas jakas szkole to wiesz,żę praca terapeutyczna odbywa sie face to face eureki nie odkryłaś,a nie przez plotkowanie w internecie.I wiesz też pewnie,że terapeuci używają mnostwa narzędzi takich jak-intonacja glosu,milczenie,gesty,mimika..ktorych nie zastosujesz na forum poleca, sztuki wizualizacyjne jeżli mowa o dostosowywaniu się. Cekawa metoda pracy z pacjentami- zwłaszcza znerwicowanymi..To,żę komus cos doradzisz,to nigdy nie będzie "praca",ale widac,że lubisz sobie pochlebiać. zależy co kto rozumie pod pojęciem "praca" ja mam swoje pojęcie, Ty masz prawo mieć swoje- oczywiście je szanuje.

Zawsze wątpilam w pseudopsychologów,wesolutkich optymistów ze szczesliwych rodzinek hm.. znów widzę wiesz wszystko na temat życia prywatnego innych;) a byś się zdziwiła;),wychuchanych niezły argument hehe -innych zbrakło?i wyciackanych,ktorzy potem sypią banalami. jakbym czytała o Tobie;)

Empatia,zrozumienie,doświadczenie to podstawa!.Na studiach bylo pelno takich przemądrzalych dziewczynek,ktore "fascynowaly sie psychologią" i paradowaly z "Charakterami" .No cóż-życie mogly znac tylko z gazety.współczuję znajomych;)ze studiów oczywiście.

Pozdrawiam;) Ale gdzie Tu Twoje podejście naukowe?;) bo nic szczytnego to tu nie ma;P Pozdrawiam SERDECZNIE

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Przeczytałam wszytkie Wasze wypowiedzi.

Szkoda że jestem jedyną żoną która trafiła na to forum.

Powiem Wam że ludzie z depresją afektywną dwubiegunową są trudni w pozyciu małżeńskim.

Ale od poczatku.

Ja mam 36 lat. Mam męża 11 lat starszego od siebie.

Mąż wykształcony człowiek obyty oczytany itp. Sam nazywa się erudytom.

Ja zwykła dzieczyna bez studiów, ale zazwyczaj jednak pracowałam jako osoba zarządzająca w gastro.

Jak braliśmy ślub miałam 24 lata on 35 lat. Był po rozwodzie ok 10 lat. Miał inne kobiety w między czasie żył bardzo luźno nie miał zobowiązań, żył z dnia na dzień zwiedzał itp.

Potem ślub żona syn walka o mieszkanie (nie mogliśmy mieszkać u nigo bo teściowa wróciła z wojarzy po polsce - zawodowych dodam)

Pracowała na odpowiedzialnym stanowisku.

Ja zawsze uważałam ze jestem szara myszka nie mogę decydować że tak dobrze ze dorosły dojrzały facet jest mym męzem.

Ale jest inaczej 1 nie powiedzieli mi że teść ma schizofrenie - nie znam go jest w domu opieki) 2. tuż po slubie mąż zapadł na nadciśnienie i dostał leki betablokery. Te leki spowodowały spadek libido i problemy z erekcją. Walczyłam by coś się zmieniło bo zupełnie stracił zainteresowanie sexem. Zaprowadziłam go do sexuologa - niski testosteron, cukrzyca, jakies problemy z nerkami.

Nic sie nie zmieniło. Mój maz nie sypiał ze mną - ja młoda mężatka czasami robiłam awantury cała zrospaczona. Zawsze byłam puszysta a dowiedziałam się ze to przez to. Sexuolog wytłumaczył mi że to nie przez to tylko przez jego problemy zdrowotne.

MIjały lata nasze życie intymne wyglądało w ten sposób że maz kupił mi wibrator czasem pomógł mi z nim - ale np zasypiał pieszcząc mnie.

Znowu narastała moja frustracja. Póżniej juz unikał bym go nie die dotykała i starał się żeby nie dochodziło do żadnych inntymnych sytuacji. Zazdrościłam jego kobietą byłym - wiem że był czuły bardzo szarmancki sexualny ze mna nie. Potem doszła depresja. cdn

 

-- 20 kwi 2011, 22:22 --

 

Gdy myslałam że jest lepiej namówiłam go żeby się rozwijał i skorzystał z zwolnień grupowych - myslał o rozwoju a wiedział ze w tej firmie dalej nie pójdzie Mieliśmy 8 miesiecy by znalazł prace - na tyle wystarczyło jemu kasy. Ale tak się nine stało. Tuż po zwolnieniu był naprzemiennie w mani lub depresji. Brał leki ale w ramach zwykłej depresji. Po paru miesiącach okazało się ze mąż odstawił leki i było gorzej. Zabrałam go do innego psychiatry. Tam lekarz zapytał go o mysli samobójcze - powiedział że ma - mieliśmy już cięzką sytuacje finansową.

Poszedł do szpitala. Ja prowadziłam sklep i prace zawodową i on w szpitalu i syn 11 lat jeszcze sprawa rodzinna z młodsza siostrą 16 lat miała - dość skomplikowana. Było to ok 2,5 roku temu. Potem wyszedł z szpitala i wrócił na święta ponowie po 3 tygodniach bo próba samobójcza. Dla mnie szkok. Walka by nie wywieźli go do Gniezna. I znowu praca szpital święta i jego oskarżenia jaka to ja nie jestem agresja itp. Znowu 2,5 miesiąca w szpitalu. Powrót. Problem z cukrzycą odstawił lek na cukrzyce - cukier 2200 - inni tego nie przeżyliby.

I po 10 latach małżeństwa 2,5 roku leczenia - a prawie 10 lat z problemami z sexem. Brak jego chcęci mocy. Typowy egoista bo kobiete można dopieścić inaczej. Ale on nie chciał. Odtrącał mnie. Do tego oszustwo na temat teścia. I jak ja jako żona kobieta mam się czuć? Czy zdrada to coś złego. Czy ja mam odejść i zostawić go by mi było lepiej? Tak zdradzam go - on wie - np ten mój znajomy pomaga mi w pewnych sytuacjach tecnicznych czasem pozyczy kasę - bo mąz nie pracuje - a męzowi to graj żona nie bręczy itp. A ja siadam psychicznie bo moim jedynym marzeniem jest obudzić się rano i móc się wtulić i kochac z kimś kto mnie pragnie. Czy to coś złego? Nie zdarzyło mi się z przyjacielem - bo on ma zone. Do tego wszytkiego maż jakby to toleruje. W domu bedac ja ide do pracy a on nie robi zbyt wiele wracam a tam bałagan jak był tak jest i nie wmawiajcie mi ze to tak musi byc. Gdy depresja jest ustabilizowana to moga byc cdn

 

-- 20 kwi 2011, 22:34 --

 

gorsze dni ale jednak powinno sie mieć jakie obwiązki. Nawet taka fundacja chyba fontanny cos tak w tytule pomaga ludziom uczyc sie zyc z chorobą w realiach normalnych poprzez pracę obowiązki domowe dlaczego i ja nie mam od niego wymagać. Przeciez zrozumiem jak ma gorszy dzień ale nie rozumiem jak się olewa wszytko i czeka tylko na gotowe. Miałam znajomego co miał schizofrenie i nie pracował ale dom slnił bo on pomagał. Namówiłam męza by podniusł swoje kwalifikacje - studia podyplomowe - walczyłam jak lew by urząd pracy je przyznał. I wiele innych rzeczy robie by on funkcjonował. Dodam że po tych 2,5 roku mamy komorników na głowie musze sprzedać mieszkanie czasem brakuje mi na prąd - od zarabiał kiedys ok 80% naszego budżetu. Ta cała sytuacja czasem mnie przerasta. Czasem mam dośc i płacze że czuje sie zaniedbywana że brak mi czułości miłości zrozumienia że mam do czynienia z dzieckiem i jestem nianią męza a mamą 11 latka. I czasem spotkania z przyjacielem daja mi poczucie bycia kobietą taka małą namastke - i nie daje prawa by ktokolwiek mnie osądzał. Nie będąc w mojej sytuacji. A jeżeli mowa o rozwodzie to ciężka sprawa -moralna, jednak uczucie gdzieś się tli i marzenia o zmianie, problem z finansami - na meża są zobowiązania nie moge go z tym samego zostawić. Ale ja tez chce byc szczęścliwa.

Stąd też drodzy mężowie z depresją spójrzcie na ta drugą stronę ze zrozumieniem. Co ona przeżywa jakie ma problemy co w życiu traci. Najgorsza jest samotnośc w związku. Nie życze nikomu. A ile mozna poświęcić siebie dla tej drugiej osoby?

Sama zastanawiam się nad psychologiem bo brak mi sił. Dodam że jak kochanek pomógł nam finansowo było ok ale dzis mój maz powiedział że się kurwię. I co poradzić?

 

-- 20 kwi 2011, 22:35 --

 

jak ktoś chce ze mna porozmaiwac gg 10340803

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie istnieją dwa rodzaje zdrady: emocjonalna i fizyczna. Pewnie każda inaczej boli. Nie doświadczyłam zdrady fizycznej, ale czuję się zdradzona emocjonalnie. Mąż wydzwania do innych dziewczyn, co jakiś czas pojawia się nowa "koleżanka", on twierdzi, że tak tylko sobie z nimi gada, no i przecież ma prawo mieć koleżanki. Ja nie miałabym nic przeciwko temu gdybym o tych koleżankach wiedziala, a tak wszystko dzialo sie za moimi plecami. To cholernie boli, a nie dość że boli to powoduje jeszcze we mnie coraz niższą samoocenę (przecież ze mną musi być coś nie tak, skoro on woli rozmawiać z iinymi niż ze mną). Raz czuję do niego zlosć a innym razem jest mi bardzo przykro, bo on nie widzi w tym nic złego.

Jeśli chodzi o zdradę fizyczną. Wydaje mi się, że inaczej jest jeśli ktoś zdradzi raz, a inaczej jest jak ktoś ma dłuższy romans. Niektórzy twierdzą, że zdrada może uzdrowić związek. Może i tak jest w niektórych przypadkach (pewnie jeśli chodzi o jednorazowy wybryk). Ale wydaje mi się, że zdrady nie można wybaczyć (dla mnie wybaczyć = zapomnieć), można spróbować z tym żyć. Aniu36, jestem w stanie Cię zrozumieć. Choć mimo mojej sytuacji męża bym nie zdradziła. I wiem też jedno, zemsta nic nie da, to nie zmieni przecież faktu że bylo sie zdradzonym.

I mam takie przekonanie, że jeśli istnieje cień szansy na ratowanie związku to trzeba walczyć do końca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zagubiona28 nie doszukuj sie winy w sobie. zacznij działac. Uderz w jego czuły punkt. Nic ci nie da płakanie, błaganie. nic na siłe wszystko młotkiem.(żartuje) Przetestuj go. Niewiem czy twój mąż jest w stanie podnieść na ciebie reke? Ja tak zrobiłam. To było 2002. Mój lekarz doradził mi żebym naszykowała sobie jakieś stare talerze i jak mnie złapią nerwy to walnać pare razy o ściane, ale co z tego narobie pierdolniku a pózniej sama to będe musiała to sprzątnąć.Mój mąż ma piedolca na punkcie samochodu chodzi myje poleruje. Wstałam rano i do dzieła rozpieprzyłam cały samochód od środka powyrywałam co się dało pociełam fotele demolka lakieru nie ruszałam bo zdawałam sobie sprawe że na porodówke bede musiała czyms dojechać a byłm w 8-ym mc ciąży.A garaż w środku wyglądał jakby bomba spadła. Niech zobaczy jak to jest jak nerwy człowiek złapią tylko w taki sposób mogłam podnisc mu cisnienie. To cód ze ja wtedy nie urodziłam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×