Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

midzi11, nie wiem co Ci odpowiedzieć. Chciałabym zmienić moje życie, moje postrzeganie siebie,ale to nie jest takie proste. Ale coś w tym kierunku robię, wiec chyba nie jestem tak do końca stracona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

midzi1, czasami to, że ktoś zauważy blizny nie jest wystarczającą motywacją, najlepiej byłoby się od tego wyzwolić dla SIEBIE i nikogo innego, bo w końcu powinniśmy kochać i szanować swoje ciało...

Zagubiona=>, wiesz, że nie jesteś stracona, póki tu jesteśmy cały czas mamy szansę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba znaleźć sposób na ten moment, gdy nachodzi mus zrobienia sobie czegoś - próbujcie :!: Obserwujcie, jak się wówczas zachowujecie, po czym możecie wcześniej poznać, że za chwilę nastąpi ten moment - szukajcie wówczas zajęcia, nawet idźcie do ludzi :!: Byle tego nie robić. Gdy się stanie - nie oskarżajcie się, nie wyrzucajcie sobie tylko powiedzcie sobie - następnym razem mi się uda, na pewno, wierzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kurde ale dlaczego cięcie sie :?: co was tak rajcuje w okaleczaniu sie?alkohol-rozumiem,narkotyki-rozumiem ale ciecie sie :?: zadawanie sobie bolu :?::?::?: nie mozecie sobie znalesc innego karania sie?jak wam przyjdzie na mysl cięcie sie to polecam rozpędzic sie i pier***nąć głowa w sciane,albo wyrzucic przez okno noz,nożyczki czy cos innego czym robicie sobie krzywde nie wiem rece sobie zwiążcie zwyzywajcie sie do lustra a najlepiej powiedzcie sobie NIE i nie wierzcie ze to jest silniejsze od was.nie wiem jak wy sie tniecie moze są to małe ledwie zadraśnięcia,moze jak zrobicie sobie w koncu kiedys pożądną ranę to wam przejdzie-mi po 2 takich razach kiedy miałam kilkanascie szwow i nie mogłam ruszac reką przez miesiąc wywietrzały z głowy te zabawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

midzi11 ja tez byłam raz szyta. Nie wiem czemu akurat cięcie. Do alkoholików mam obrzydzenie, więc gdybym sama w to wpadła to jeszcze bardziej bym się nienawidziła. Ale wiem, że masz rację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zagubiona dasz rade.w twoim zyciu pewnie przyjdzie moment kiedy poprostu ci to przejdzie szkoda tylko ze bedziesz sobie pluła w brode za to jak wyglądają twoje rece(czy gdzie tam sie tniesz).ehh gdyby czlowiek mial nascie lat a dzisiejszy rozum...niestety zycia nikt za nas nie przezyje.i...nie tnij sie ;) poprostu sie nie tnij.szanuj swoje ciało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tej chwili trzeba pomóc - a plucie w brodę nie ma sensu - bo samookaleczanie nie jest wynikiem naszej świadomej decyzji, tym bardziej zdrowej. Nie można się winić za spustoszenie, które dokonuje choroba. Zagubiona=>, musisz sobie uświadomić, że samookaleczanie to mechanizmy choroby a nie Twoja wina. Obwinianie się kochana jedynie dodaje powodów aby się karać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

midzi11, bethi, dziewczyny, ale ja się nie poddaję. A obwinianie siebie zawsze przychodziło łatwo. Trudno nad tym zapanować.

Wiem, że kiedyś będę na prawdę tego bardzo żałowała,już żałuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bethi, nie to miałam na myśli. Obwinianie nie pomaga ale wzmaga samookaleczenia. To chciałam powiedzieć. Ja na prawdę staram się zmienić nastawienie, inaczej myśleć o sobie, ale to nie jest proste i nie zawsze się udaje :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiara w Trójcę Świętą już jest niepopularna. Jak myślisz, co się stanie, jeśli powiem przeciętnej grupie osób w naszym wieku, że wierzę w Trójcę Świętą? Roześmieją mi się w twarz. Co myślą ludzie czytając tego posta? Co myślisz Ty? "katoliczka" , "ciemnota". Myśl co chcesz, ale wiesz co? Warto mieć coś, co daje siły by żyć. Bez względu na to czy i jak to jest popularne. Nie musi. Nie na tym to polega.

 

i...nie tnij sie ;) poprostu sie nie tnij.szanuj swoje ciało.

 

ten argument akurat działa najmniej w takich chwilach...

 

Jeśli obwinianie siebie pomaga Ci w walce z samookaleczającymi odruchami - cóż...

 

Mi pomogło. Dopiero gdy uświadomiłam sobie jakim dnem (dosłownie) się stałam robiąc cięcia na skórze, dotarło do mnie: "możesz przestać". I przestałam. Od dwóch miesięcy żadnych nowych cięć :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli obwinianie siebie pomaga Ci w walce z samookaleczającymi odruchami - cóż...

 

Mi pomogło. Dopiero gdy uświadomiłam sobie jakim dnem (dosłownie) się stałam robiąc cięcia na skórze, dotarło do mnie: "możesz przestać". I przestałam. Od dwóch miesięcy żadnych nowych cięć :)

 

Sporo w tym racji - przyznaję. Dzięki tej metodzie sama poradziłam sobie z wieloma problemami - nie z samookaleczaniem, bo trochę mnie przeraża myśl, ile trzeba zadać sobie ran, aby stoczyć się na dno... [?]. Samookaleczanie wydaje mi się szczególnie niebezpieczne dla zdrowia i życia - to bardzo cienka granica, której na ogół nie jesteśmy świadomi. Skąd pewność, że jej nie przekroczymy. Cieszę się, że trwasz w nie-okaleczniu się. Trzymam za Nas kciuki [za siebie też bo nie robię tego od marca br.].

 

Uważam podobnie jak Ty - trzeba w coś wierzyć aby człowiek nie stał się pustą skorupą, do czegoś zmierzał [skoro już tu jest i musi jakoś żyć]. Nie dotyczy to wyłącznie kwestii religii - wydaje mi się, że sprzeczanie się o tę kwestię jest bez sensu. Spotkałam się zarówno z reakcją, o której piszesz, jak i z reakcją, o której pisze Neuroticus. I teraz mniej przyjemniej - nie jest to tematem tego wątku więc proszę nie kontynuować go, bo będę miała robotę ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....Im mniej sobie radzimy sobie z codziennością, tym większa chęć poczucia czegoś innego, odmiennego...

 

...Ja mam tak dzisiaj dość silnie... Nie chcąc jednak natrętnego wracania przez niektórych do dzisiejszego dnia "bo coś dzisiaj sobie zrobiłam i dlatego..." wiszę w powietrzu niewiedząc co z sobą począć. Bez celu, bez koncentracji, bez niteczki nadziei, że kiedyś to miałoby się zmienić...

 

Wiem, że jutro nowy dzień, nowe wyzwania - ale co z tego? Nawet jeśli trochę sił nabiorę, szybko się wyczerpią, wrócę do tego samego stanu...

 

...nie wiem, czy w coś wierzę, nie wiem, czy miałoby to jakikolwiek sens - w sumie tak samo jak nie ma sensu samookaleczenie. A że robimy w życiu tyle rzeczy bezsensownych, nawet to, że żyjemy - więc co za różnica...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tornado różnica jest bardzo wyraźna ;) Przebywając długo w 'próżni' traci się nadzieję i wiarę - ale pamięta się, że one były kiedyś i gdzieś są. Może tak 'lewitując' poszukać jej... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

midzi11, nie przejmuje się ,jak już powiedziałaś tylko i wyłącznie sami możemy sobie pomóc,bo to od nas wszystko zależy. Jeśli my sami nie będziemy chcieli to żadne siły nas nie przekonają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bethi u mnie to jest codzienna walka o dobry nastroj jak narazie wygrana wiec do załaman nie dochodzi aaaaaaleee...kto wie co bedzie jutro i tego najbardziej sie boje.

 

zagubiona dokladnie tak jak napisalas.zycze ci powodzenia w tej walce.wygrasz napewno jesli nie dzis to jutro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu się zgodzę, ale ''z umiarem''. Sam uważam, że zrozumienie naszych reakcji niweluje strach, który je powoduje (najbardziej boimy się nieznanego) ale w pewnych sytuacjach nawet próba zrozumienia nasila ten strach - nazywam to ''cichą paniką", bo możemy ''zewnętrznych'' objawów paniki nie okazywać. Sam tak czasem reaguję, a znam osoby, które uważają zrozumienie za w ogóle niepotrzebną metodę, miast niej preferując wyciszenie i oderwanie od problemów - pewnie to kwestia wypośrodkowania, (bo chcąc zrozumieć na siłę i za szybko łatwo możemy zacząć ''filozofować'' na temat swoich stanów i jeszcze święcie wierzyć, że tak jest - to też znam po sobie ;) ) ale jedynej idealnej metody dla każdego nie ma, trzeba to wybadać samemu... Hm, czyli jakby nie patrzeć, zrozumienie siebie, w ten czy inny sposób powraca ;)

 

Taki czy siak, trzymam kciuki za Waszą siłę aby wytrwać, a dla tych co nie zaczęli - na dobry start :)

 

(Sam nie miałem przypadków ''prawdziwego'' samookaleczenia - za to kilka razy takie odruchy, raz, czy dwa próby - ale ''ratowały'' mnie zabawne przypadki, np. wyjątkowo tępy nóż, (100% bezwiednie) którym za cholerę nie szło przeciąć skóry bez piłowania. Mimo naprawdę podłego stanu, wizja ''piłowania'' sobie nacięć na ręce była na tyle kuriozalna, że odezwał się wisielczy humor i było po próbach :) )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×