Skocz do zawartości
Nerwica.com

t.w.i.l.i.g.h.t

Użytkownik
  • Postów

    34
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez t.w.i.l.i.g.h.t

  1. Nie wmawiać sobie że musi bolec i nie obwiniać się, że jesteśmy chorzy. Ktoś obwinia się że ma raka, albo grypę? Nie ma tak że MUSIMY działać jak kiedyś - musimy to stopniowo poznawać siebie i innych do poziomu empatii, o którym nam się nie śniło
  2. A nie lepiej pięknie żyć niż pięknie ginąć? T, że jesteś ''ktoś'' nie zależy od oceny tego z zewnątrz (w naszym uroczym przykładzie, gościa widzącego jak przejeżdża Cię pociąg )
  3. To całkiem normalne - skoro ''wykształciłaś'' takie szkodliwe reakcje na jakieś sytuacje i Twoja duszyczka reaguje tak na kolejne, nowe, które Cię spotykają, co masz czuć, gdy przełamujesz to ''z rozpędu''? Najważniejsze, by się nie zniechęcić...
  4. Sztywnienie w nerwach to całkiem normalne, jak i pocenie się, a w niektórych wypadkach, hiperwentylacja. Długotrwałe usztywnienie powoduje bóle - całkiem normalne. I nie jest takie trudne do ''zwalczenia'', jeżeli już wiesz, z czym masz do czynienia. Tylko własnym tempem, bez wymagania od siebie cudów od razu :)
  5. Kasiu, z tym listem to był świetny pomysł - i jeżeli ciężej Ci o tym mówić na bieżąco, nic nie stoi na przeszkodzie, byś robiła tak w innych sytuacjach, jeżeli z czymś sobie nie radzisz :) Gratuluję, bo to piękne, co zrobiłaś :)
  6. Sebcio - wybacz, że tak ''ostro'', ale nie przesadzaj. Utrata pracy to nie jest żaden koniec marzeń - tak długo, jak sam ich sobie nie odbierzesz
  7. t.w.i.l.i.g.h.t

    wyczerpanie..

    Starasz się we wszystkim, co inni wymagają od Ciebie, a nie doceniasz wartości swoich potrzeb. A chodzenie do dobrego liceum czy wyniki nie kłóci się z dbaniem o siebie... O swoje uczucia, emocje. Wiem, że nie łatwo jest z kimś porozmawiać, ale skoro Twoja mama chciała zacząć - to już coś ważnego. Nawet, jeżeli masz o niej ogromny żal o inne sprawy. Może - jeżeli czujesz, że jesteś w stanie - pomyśl, co u niej mogło powodować takie, a nie inne zachowania raniące Ciebie? Łatwiej będzie Ci dojść, jakimi reakcjami Ty ranisz Ją...
  8. Każdy ma swoją drogę ja od siebie mogę powiedzieć, że im bardziej będzie się skupiać na szukaniu, tym gorzej :) Im więcej ciekawych rzeczy w życiu robimy, tym więcej spotykamy ciekawych ludzi... Tym większa szansa na trafienie na tą jedyna osobę. SAMOISTNE trafienie, bo gdy szukamy (świadomie lub nie) na siłę, widzimy w kimś swoje wyobrażenie o tej osobie, a nie Tą/Tego, kim jest naprawdę. A głupio ''kochać'' wyobrażenie :) Lepiej człowieka
  9. Dokładnie - to wszystko musi nastąpić w swoim czasie i martwię się o Ciebie, bo - jak mi sie zdaje - pokusa, aby ''zamaskowywać'' objawy nerwicy doraźnie jest u Ciebie bardzo silna, a to na dłuższą metę może Ci tylko zaszkodzić.
  10. Odpowiem niejednoznacznie - tak, ale to będzie całkiem inne ''poczucie'' niż teraz to sobie wyobrażasz. Jeden z naszych błędów, mamy wyobrażenie o sobie jakimi ''powinniśmy'' być i ZAWSZE coś od tego odbiega... Kolejną ważną rzeczą w leczeniu jest akceptacja siebie TERAZ, nie dążenie do konkretnego ''wzoru'', tylko radzenie sobie lepiej we wszystkim tak... Naturalnie, bez ''bata'' nad sobą. Na pewno nie będziesz taka jak przed chorobą - będziesz wiedzieć o wiele więcej, całkiem inna będzie Twoja wrażliwość na ludzi i ich problemy, zwłaszcza te, których wcześniej nie rozumiałaś. Czy jest ktoś ''niczym się nie przejmujący?". Nie wiem - cała rzecz w tym, że będziesz sobie pozwalać na odczuwanie emocji, jednocześnie nie dając się im ponosić i nie mając za nie do siebie wyrzutów. (oczywiście, każdemu, nawet ''zdrowemu'' kto nigdy nie miał takich problemów zdarza się dać ponieść emocjom czy obwiniać się - ale my z zasady dużo więcej od siebie wymagamy...) Najważniejsze, że nie będziesz się tego wszystkiego - nawet podświadomie - obawiać. Co jest straszne, jeżeli nie sam strach? Ślę dużo ciepła, a jeżeli nie masz nic przeciwko - tulę :)
  11. t.w.i.l.i.g.h.t

    Witam!

    Witaj Agnieszko - już nie ''samotna" :) Czuj się swobodnie, pisz kiedy masz ochotę i nie obawiaj się, jeżeli czasem czytanie (po pierwszej dawce otuchy) będzie powodować silne emocje - wszystko w swoim tempie będzie coraz łagodniejsze, a Ty odkryjesz, jak wiele rzeczy potrafisz i jak łatwo może być to, czego się bardzo obawiasz... Z fobią społeczną miałem wprawdzie krótki epizod, ale chociaż trochę mogę sobie wyobrazić, co czujesz. Z nerwicą zmagamy się tu niemal wszyscy :)
  12. Po pierwsze, jeżeli tylko będziesz miała ochotę - pisz od razu jak było, jak samopoczucie itp :) Po drugie, ciężko napisać tak ''ogólnie'', ale na forum znajdziesz wiele tematów o konkretnych objawach. Nie myśl broń Bożę, że Cię ''spławiam'' do czytania tego, co już jest - nie krępuj się pytać. Ale niedobrze brać na siebie za dużo wskazówek naraz - pozwól przypływać im wtedy, gdy będziesz ich potrzebować w radzeniu sobie z konkretnymi sytuacjami/emocjami :)
  13. t.w.i.l.i.g.h.t

    Cześć

    I bardzo dobrze - z jednym zastrzeżeniem, nic nie będziesz "musiał". (nie myśl, że "łapie za slówka'' - wiem, co masz na myśli) Najważniejsze to rozumieć, że terapia pomaga Ci dojść do tego, co trudno odkryć samemu - a może pomóc "empata'', (wiesz, że kiedyś tak nazywano ''szamanów'' zajmujących się mniej więcej tym, czym dzisiaj psychologowie?) z zewnątrz. Czy można wyleczyć nerwice bez pomocy specjalisty? Jasne. Można. Ale po cholerę utrudniać sobie tak bardzo życie, skoro można lżej, szybciej i skuteczniej?
  14. Agunia - 100% zgody z przedpiścami, wyraźne objawy depresji I pojawiających się później objawów nerwicowych. Nie bój się leków - nawet owiane zła sława ''psychotropy'' to po prostu leki uzupełniające substancje, których z powodu nerwicy/depresji brakuje w Twoim mózgu. (+ substancje ułatwiające przyswajanie - zawsze to coś sztucznego, same neurotyki jak i dodatkowe składniki stąd skutki uboczne) Niemniej, prozac to bardzo silny uspokajacz, którego nie polecam nikogo - pożytek z tego taki, jak z naćpania się. Może i chwilowo Ci łatwiej, ale problemu rozwiązać nie pomaga ani o krok, jeżeli nie wręcz przeszkadza. Bethi ma rację - nerwica to choroba jak każda inna, tyle, że tu ''czynnikiem' 'chorobowym są Twoje reakcje i to wcale nie te, które Ci dokuczają. Nieświadomie ''wyuczyłaś'' jakiś ''odruch'' (to tylko przenośnie, ale an tej to działa zasadzie) reagowania na sytuacje z emocjami tak silnymi, że az nie pozwalałaś sobie na ich odczuwanie. Maskowałaś je czymś, (nieświadomie!) tłumiłaś, aż w efekcie podobne reakcje nie pozwalania sobie na emocje objawiają się w coraz to nowych sytuacjach. Podkreślam, że nie ma tutaj Twojej winy! Po prostu tak się stało i już teraz możemy po prostu samym sobie pomagać :) Wszystko w Twoich rękach. Mówiąc najkrócej - bez prawdziwej, szczerej terapii się nie obejdzie. Mi jednak rzuciło się w oczy to zdanie... A może spróbuj bardzo szczerze, nie ukrywając nic co czujesz, porozmawiać ze swoim Narzeczonym? Czytając Twój post nie mam wątpliwości, że bardzo Go kochasz. Ale Ty, jak i Twoje uczucia/emocje nie są ani odrobinę mniej ważne - niemniej cały czas, w ważnych sprawach to Ty się ''dostosowujesz''. Nawet jeżeli ''racjonalistyczne'' powody (warunki materialne etc) przemawiają za wyjazdem do ukochanego, Twoje zdrowie psychiczne i - po prostu - samopoczucie w danym miejscu nie jest ani odrobinkę mniej ważne. Pamiętaj, że Kochać drugą osobę, to też Kochać siebie... Waszemu związkowi nie posłuży, jeżeli będziesz cierpieć. Ps. W ogóle to Cie rozumiem - sam mieszkałem w Anglii, chociaż ''tylko'' 3 miesiące.
  15. tomasz, witaj na forum. Po pierwsze - gratulacje. to naprawdę świetna sprawa, że napisałeś o tym an forum - a zdaję sobie sprawę, że zapewne nie było to dla Ciebie łatwe. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to wyraźne objawy nerwicy. Drugie - gloryfikacja tego, co bylo kiedyś (także tego, jak żyłeś i jaki byłeś) IMO nie zdajesz sobie sprawy, że nerwica ''buduje'' się na tyle długo, że właśnie to TAMTEN czas ''odpowiada'' za to, co jest teraz. Wtedy nie czułeś takich objawów, nie miałeś ''dylematów'' - zepchnąłeś gdzieś do podświadomości to co szkodziło, schowałeś się za maską ''pierwszego''. To nie jest zarzut, nie odbierz tego tak - skoro tak zrobiłeś, niemal na 100% jestem pewien, że nie zdawałeś sobie z tego sprawy. A takie rzeczy zawsze wychodzą... Jakieś źródło lub źródła wykształciły u Ciebie reakcję''zamurowywania'' pewnych emocji, aż takie ''ciśnienie'' tych zamurowanych odczuć trzęsie całym domkiem - objawia się reakcjami, których nie rozumiesz, za które sie obwiniasz i na które jesteś wściekły. Post betty-boo był bardzo ostry - pewnie trochę niepotrzebnie - ale 100% się zgodzę, że to doświadczenie na pewno Cię czegoś nauczy. (pal licho, czy pokory czy nie) Na pewno już teraz na wiele spraw patrzysz inaczej, a gdy zniknie wściekłość i chęć powrotu do ''stanu poprzedniego'' - odkryjesz w sobie potencjał, o który się pewnie nie podejrzewałeś - już bez konieczności udowadniania sobie, że wciąż jesteś ''w czołówce''. (czegokolwiek) Rozpisałem się - a tymczasem, nie jestem terapeutą i oczywiście mogę się mylić we wszystkim, co napisałem (terapeuci zresztą tez) - a nawet jeżeli nie, to Ty możesz to odrzucić, takie Twoje święte prawo :) Niemniej, jeżeli pragniesz prawdziwego leczenia nerwicy - która jest choroba jak każda inna - uzyskasz to tylko przez terapie, ew. połączoną z lekami, nigdy TYLKO leki. (chyba, że cierpisz na zaburzenia endogenne - spowodowane brakiem pewnych substancji w organizmie - ale szczerze wątpię, a zdarza się to bardzo rzadko) Leki mogą wspomagać, ułatwiać, wyciszać uciążliwe objawy, ale nie leczą przyczyn. Trzymam kciuki za kolejne kroki i pozdrawiam... :)
  16. Po pierwsze, trzymam kciuki. Nie tylko za sam ''przebieg'', (bo to nie ważne - liczy się Wasze uczucie, a nie ''jak to wyjdzie i jak będzie wyglądać") ale i za to, byście nie koncentrowali się bardziej na stresie, niż na pięknie tego dnia :) grzesiek81, zrobisz oczywiście, jak będziesz uważał, ale nie polecam brać ''uspokajaczy'' przed ślubem - w ogóle dziwie się, że chcesz czegoś ''działającego jak alkohol'' - to przecież nie kłopotliwa rozmowa kwalifikacyjna - albo podróż samolotem z klaustrofobią - tylko Twój - a właściwie Wasz - ślub! Naprawdę chcesz go przeżyć na haju? Oczywiście nie jestem specjalistą i nie możesz traktować tego co napisze jako ''diagnozę'', ale to co napisałeś wyraźnie wskazuje na nerwicę. Tego nie leczy się doraźnie, a same uspokajacze nie pomogą bez prawdziwej terapii - jeżeli rozpatrujesz to tylko w kategorii ''jak uspokoić się an ten jeden dzień'', to robisz kardynalny, ogromny błąd. Oczywiście, masz do niego prawo - ale czy naprawdę warto zaniedbywać cała resztę wspólnego życia, ze strachu przed leczeniem nerwicy? (choroby jak każdej innej) BTW, jeżeli sytuacja ślubu na 200 osób ci się nie uśmiecha, porozmawiaj ze swoja Ukochaną - może takie wielkie ''widowisko'' to nie dla Was? To Wasze święto, bierzecie ślub dla siebie, nie dla gości... Nie myśl, że krytykuje - ja nie wyobrażam sobie ''weseliska'' dla 200 osób, ale może to akurat to, czego pragniecie - ale nie róbcie tego dla zasady, NAWET jeżeli jest już tak blisko do :)
  17. t.w.i.l.i.g.h.t

    wyczerpanie..

    Dokładnie - to chyba tendencja niemal absolutnie wszystkich z nas ''nerwicowców'' - do robienia tragedii z sytuacji, w których nam nie wyjdzie, nie pozwalania sobie na niepowodzenia. (zwłaszcza w leczeniu nerwicy) znam to po sobie - myśli się, jakby wszystko trzeba było zaczynać od początku, albo od jeszcze gorszego stanu. BZDURA!!! NIGDY nie ma tak, żebyśmy się ''cofali'' albo powtarzali to samo. Gdy już coś przeszliśmy, ZAWSZE mamy nowe doświadczenie i lepiej umiemy sobie radzić - nawet jeżeli nasz umysł ''ułatwia'' sobie interpretację, przyrównując to do zataczania kółek. Wszystko co nadchodzi jest nowe, nawet, jeżeli wydaje nam się, że zrobiliśmy po raz 507324435 ten sam błąd. Uwierzcie, pozwolenie sobie na to, że czasem nie wychodzi, to jedna z podstaw leczenia. Ba, zapewniam was - nie raz będzie źle, a nawet dużo gorzej niż teraz, może nawet gorzej niż w ogóle Wam kiedykolwiek było... Ale - co z tego? W ogólnym podsumowaniu ZAWSZE jest lepiej - za rok porównajcie swoja świadomość do tej z teraz, to samo możecie zrobić i za dwa miesiące - o ile więcej wiecie, o ile mniej macie sobie za złe, o ile więcej zrozumienia siebie. A im dalej, tym szybciej to idzie. Tylko nasze ''oczekiwania'' też rosną... Trzymam kciuki, naprawdę najmocniej... Za tych których znam, jak i za tych, których poznaję dopiero podczas tej ''wymiany postów'' :) I duuużo ciepła ślę! Ps. Panna_ktoś, pamiętam Twoje pierwsze posty na tym forum - naprawde myślisz, że od tamtego czasu nie posunęłaś się do przodu? Tylko dlatego, że teraz jest akurat źle?
  18. Zgadza się, ''wiele dni, wiele lat, czas nas uczy pogody''. A w złych sytuacjach, bardzo często nie potrafimy ''obiektywnie'' ocenić sytuacji - w każdym razie, póki się tego powoli nie nauczymy. Pewnie każdego, kto się źle czuje, wkurza, gdy czyta coś takiego - a ja po prostu trzymam kciuki i w Was wierzę :) @ Reptile Skoro tak uważasz to - na pewno - sam wiesz najlepiej. IMO określenie typu skrajny ekstrawertyk itp to szufladki - w efekcie, maski - z Twojego postu wynika, że na wskroś znasz swoje reakcje i sposób myślenia. IMO, gdyby tak było, nie miałbyś problemów - właśnie, ''problemy, od których aż roi się na innych forach''. Nie sztuka ''stawiać problemy'' - my tu staramy się pomagać, każdy najlepiej jak może. Jeżeli uważasz, że tylko zewnętrzne warunki powodują u Ciebie takie samopoczucie - to pewnie masz rację - ale nie cierpisz wtedy na nerwice/depresje, bo choroby, nie raz spowodowane czynnikami zewnętrznymi, ale powodujące problemy w NAS - złe reakcje, złe ''emocjonalne przyzwyczajenia'', które później powielamy w innych sytuacjach - chyba, że zaczniemy sobie z tym, nawet powolutku, radzić. Chociaż to oczywiście tylko moja opinia i nie namawiam nikogo do zgadzania się z tym na sięe :)
  19. I pamiętaj, że to choroba jak każda inna - tylko się wydaje straszniejsza, bo bardziej ''nieznana'' (swoiste tabu panuje, póki się nie zachoruje) A w ogóle to witaj i pomyśl, jak pięknie postawiłaś pierwszy krok - nie dość, że wiesz, co Ci dolega, to bez ogródek o tym napisałaś :) Miło Cie poznać...
  20. 100% zgody z Tornado + zwróć uwagę ziemowit, ile razy w Twoim poście pojawia się słowo zawał. Im bardziej się tego boisz, tym serce gorzej pracuje - może to marne pocieszenie, ale - nie martw się, gdybyś miał zawał, już byś o tym wiedział, a gdyby takie objawy (tak często) przepowiadały zawał, nikt by na niego nie umierał :) Nie myśl broń Boże, iż kpię - IMO powinieneś zrobić wszystkie możliwe badania, aby wykluczyć ''zwalenie'' na nerwy czegoś stricte fizycznego, a - gdy to nic nie wykaże - ''ze spokojem'' zacząć leczyć nerwice, bo to choroba, jak każda inna. Pozdrawiam Ps. To już całkowicie z przymrużeniem oka i żart - więc nie weź tego poważnie, ale był na tym forum kiedyś człek, który miał fizyczną dolegliwość mylnie zinterpretowaną jako nerwicę - i wiesz co? Nie ma nic gorszego, niż taki dający innym złote rady w sprawach psychiki Podkreślam, że to z przymrużeniem oka - jestem pewien, że - czy to dolegliwość fizyczna, czy nie - jesteś sympatycznym facetem a pisać tu ma prawo każdy - to nie zależy od choroby, tylko od empatii lub jej braku.
  21. t.w.i.l.i.g.h.t

    Cześć

    Hej Daroh. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że taki rozwój ''wypadków'' opisałeś. Poważnie - póki co idziesz drogą, która gwarantuje Ci wyleczenie i to w możliwie najmniej kłopotliwy sposób. Jeżeli chcesz, powiedz mi jednak, co masz na myśli przez ''odpowiedniego lekarza''? Psychiatra czy psycholog, czy połączenie? Nie jestem specjalistą i nie możesz moich słów brać za ''wyrocznie'', ale IMO reakcje nerwowe z objawami natręctw nie powinny być leczone ''tylko'' u psychiatry - bo to pomaga zwalczać objawy i wspiera główną terapię - ale również u terapeuty, (psycholog) gdzie możesz ''rozgryźć'' i poradzić sobie z powodami preoblemów... Dawnymi "źródłami", (co może być łatwiejsze niż myślisz) jak i obecnymi powodami. Kiedyś nabrałeś ''odruchu'' reagowania na pewne sytuacje, teraz - reagujesz tak samo na nowe. Terapia to podstawa. Trzymam kciuki!
  22. @ Tornado To prawda, odkrywanie siebie ciągle i na nowo może być bardzo ciekawe - jeżeli tylko przełamiemy zakorzenione często (nie wiem czemu) przeświadczenie, że w sobie to nie ma nic ciekawego i to ''w ogóle'' egoizm. Przy okazji, to świetna podstawa do pozytywnej afirmacji - jeżeli nie potrafimy od razu sie polubić, to przynajmniej się sobą samym zaciekawmy... @Reptile A mnie, po przeczytaniu Twojej wypowiedzi zaciekawiło coś ''poza'' głównym przekazem - czemu właściwie tak Ci zależy na tych kontaktach towarzyskich, czemu to właśnie ONE wywołują w Tobie taką euforię, jak nic innego? Z Twojej wypowiedzi wyraźnie wynika, że to nie jest potrzeba ''prawdziwej'' Przyjaźni, o Miłości nie było nawet słowa... Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego ''impreza jest fajna'' kiedy jesteś w takim towarzystwie, jakiego Ci brakuje, a czemu Ci wstyd, gdy chodzisz sam? Skąd taki doł gdy tego brak? Najważniejsze pytania - co dzieje się w Tobie, gdy masz to ''wymarzone'' towarzystwo? IMO, ''stan towarzyski'' to maska, która zasłania obawę.. Jaką? Nie wiem. Może wtedy wydajesz się sobie fajnym gościem? Na takie pytania najtrudniej sobie odpowiedzieć - odnaleźć, co kryje się za fasadą. Oczywiście, mogłem też całkowicie źle to zinterpretować i jeżeli tak jest, nie miej mi proszę za złe. Ale naprawdę szczerze, możesz sobie odpowiedzieć tylko sam. Pozdrawiam
  23. Tu się zgodzę, ale ''z umiarem''. Sam uważam, że zrozumienie naszych reakcji niweluje strach, który je powoduje (najbardziej boimy się nieznanego) ale w pewnych sytuacjach nawet próba zrozumienia nasila ten strach - nazywam to ''cichą paniką", bo możemy ''zewnętrznych'' objawów paniki nie okazywać. Sam tak czasem reaguję, a znam osoby, które uważają zrozumienie za w ogóle niepotrzebną metodę, miast niej preferując wyciszenie i oderwanie od problemów - pewnie to kwestia wypośrodkowania, (bo chcąc zrozumieć na siłę i za szybko łatwo możemy zacząć ''filozofować'' na temat swoich stanów i jeszcze święcie wierzyć, że tak jest - to też znam po sobie ) ale jedynej idealnej metody dla każdego nie ma, trzeba to wybadać samemu... Hm, czyli jakby nie patrzeć, zrozumienie siebie, w ten czy inny sposób powraca Taki czy siak, trzymam kciuki za Waszą siłę aby wytrwać, a dla tych co nie zaczęli - na dobry start :) (Sam nie miałem przypadków ''prawdziwego'' samookaleczenia - za to kilka razy takie odruchy, raz, czy dwa próby - ale ''ratowały'' mnie zabawne przypadki, np. wyjątkowo tępy nóż, (100% bezwiednie) którym za cholerę nie szło przeciąć skóry bez piłowania. Mimo naprawdę podłego stanu, wizja ''piłowania'' sobie nacięć na ręce była na tyle kuriozalna, że odezwał się wisielczy humor i było po próbach :) )
  24. t.w.i.l.i.g.h.t

    Witam serdecznie

    100% zgody z "przedpiścami" - dodam tylko, że obawę przed wizytą u psychologa znam bardzo dobrze, aż do dziś - i również tłumaczyłem to sobie w taki sposób, jak i na milion innych. Pomysł o tym najuczciwiej jak możesz - czy naprawdę to jest prawdziwy powód, dla którego nie chcesz się udać do specjalisty? Reakcje nerwicowe/depresyjne najczęściej maskują coś, czego nie pozwalamy sobie poczuć/pojąć - podświadomie, widzimy tylko "fasadę", maskę. nic dziwnego, że podświadomość niemal każdego z nas reaguje tak na perspektywę pierwszej wizyty u psychologa (albo i kolejnych) Trzymam kciuki, jaką decyzje byś nie podjął :)
  25. Beata - święte słowa od ''będziedobrze212". Zastanawiasz się, czemu było w Tobie tyle złości kierowanej w innych? Myślę, (acz oczywiście, mogę się mylić) że to kwestia właśnie złości na siebie, obwiniania się... Najczęściej tak reagujemy, gdy mamy podświadome (lub świadome) poczucie winy. @noswear Co do tych materialów - jak u Ciebie z angielskim? Bardzo pomocne są (i w ilościach olbrzymich) strony Survivours powiązane (przynajmniej ideologicznie) z RAINN i główną inspiratorką tej organizacji, Tori Amos - nie widziałem nigdy przystępniejszych i jednocześnie bogatych nie nawet w suchą wiedzę, co w opisy metod pomocy pisane przez samych Survivours, z ich doświadczeń w ''leczeniu''. Pewnie zauważyłeś, że niemal każdy gwałt wywołuje PSTD - dobrze, że nie naciskasz. pozwól jej iść własnym tempem. Uważaj koniecznie, żeby w pewnym momencie (nawet niesłusznie) nie poczuła się osaczona Twoją pomocą. I gratulacje za odwagę nie ''przemilczenia'' - także dzięki Tobie znajoma może przestać być "Shadow Girl", wyjść do pełni życia. Ale najwięcej do zrobienia ma Ona sama...
×