Skocz do zawartości
Nerwica.com

t.w.i.l.i.g.h.t

Użytkownik
  • Postów

    34
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia t.w.i.l.i.g.h.t

  1. Nie wmawiać sobie że musi bolec i nie obwiniać się, że jesteśmy chorzy. Ktoś obwinia się że ma raka, albo grypę? Nie ma tak że MUSIMY działać jak kiedyś - musimy to stopniowo poznawać siebie i innych do poziomu empatii, o którym nam się nie śniło
  2. A nie lepiej pięknie żyć niż pięknie ginąć? T, że jesteś ''ktoś'' nie zależy od oceny tego z zewnątrz (w naszym uroczym przykładzie, gościa widzącego jak przejeżdża Cię pociąg )
  3. To całkiem normalne - skoro ''wykształciłaś'' takie szkodliwe reakcje na jakieś sytuacje i Twoja duszyczka reaguje tak na kolejne, nowe, które Cię spotykają, co masz czuć, gdy przełamujesz to ''z rozpędu''? Najważniejsze, by się nie zniechęcić...
  4. Sztywnienie w nerwach to całkiem normalne, jak i pocenie się, a w niektórych wypadkach, hiperwentylacja. Długotrwałe usztywnienie powoduje bóle - całkiem normalne. I nie jest takie trudne do ''zwalczenia'', jeżeli już wiesz, z czym masz do czynienia. Tylko własnym tempem, bez wymagania od siebie cudów od razu :)
  5. Kasiu, z tym listem to był świetny pomysł - i jeżeli ciężej Ci o tym mówić na bieżąco, nic nie stoi na przeszkodzie, byś robiła tak w innych sytuacjach, jeżeli z czymś sobie nie radzisz :) Gratuluję, bo to piękne, co zrobiłaś :)
  6. Sebcio - wybacz, że tak ''ostro'', ale nie przesadzaj. Utrata pracy to nie jest żaden koniec marzeń - tak długo, jak sam ich sobie nie odbierzesz
  7. t.w.i.l.i.g.h.t

    wyczerpanie..

    Starasz się we wszystkim, co inni wymagają od Ciebie, a nie doceniasz wartości swoich potrzeb. A chodzenie do dobrego liceum czy wyniki nie kłóci się z dbaniem o siebie... O swoje uczucia, emocje. Wiem, że nie łatwo jest z kimś porozmawiać, ale skoro Twoja mama chciała zacząć - to już coś ważnego. Nawet, jeżeli masz o niej ogromny żal o inne sprawy. Może - jeżeli czujesz, że jesteś w stanie - pomyśl, co u niej mogło powodować takie, a nie inne zachowania raniące Ciebie? Łatwiej będzie Ci dojść, jakimi reakcjami Ty ranisz Ją...
  8. Każdy ma swoją drogę ja od siebie mogę powiedzieć, że im bardziej będzie się skupiać na szukaniu, tym gorzej :) Im więcej ciekawych rzeczy w życiu robimy, tym więcej spotykamy ciekawych ludzi... Tym większa szansa na trafienie na tą jedyna osobę. SAMOISTNE trafienie, bo gdy szukamy (świadomie lub nie) na siłę, widzimy w kimś swoje wyobrażenie o tej osobie, a nie Tą/Tego, kim jest naprawdę. A głupio ''kochać'' wyobrażenie :) Lepiej człowieka
  9. Dokładnie - to wszystko musi nastąpić w swoim czasie i martwię się o Ciebie, bo - jak mi sie zdaje - pokusa, aby ''zamaskowywać'' objawy nerwicy doraźnie jest u Ciebie bardzo silna, a to na dłuższą metę może Ci tylko zaszkodzić.
  10. Odpowiem niejednoznacznie - tak, ale to będzie całkiem inne ''poczucie'' niż teraz to sobie wyobrażasz. Jeden z naszych błędów, mamy wyobrażenie o sobie jakimi ''powinniśmy'' być i ZAWSZE coś od tego odbiega... Kolejną ważną rzeczą w leczeniu jest akceptacja siebie TERAZ, nie dążenie do konkretnego ''wzoru'', tylko radzenie sobie lepiej we wszystkim tak... Naturalnie, bez ''bata'' nad sobą. Na pewno nie będziesz taka jak przed chorobą - będziesz wiedzieć o wiele więcej, całkiem inna będzie Twoja wrażliwość na ludzi i ich problemy, zwłaszcza te, których wcześniej nie rozumiałaś. Czy jest ktoś ''niczym się nie przejmujący?". Nie wiem - cała rzecz w tym, że będziesz sobie pozwalać na odczuwanie emocji, jednocześnie nie dając się im ponosić i nie mając za nie do siebie wyrzutów. (oczywiście, każdemu, nawet ''zdrowemu'' kto nigdy nie miał takich problemów zdarza się dać ponieść emocjom czy obwiniać się - ale my z zasady dużo więcej od siebie wymagamy...) Najważniejsze, że nie będziesz się tego wszystkiego - nawet podświadomie - obawiać. Co jest straszne, jeżeli nie sam strach? Ślę dużo ciepła, a jeżeli nie masz nic przeciwko - tulę :)
  11. t.w.i.l.i.g.h.t

    Witam!

    Witaj Agnieszko - już nie ''samotna" :) Czuj się swobodnie, pisz kiedy masz ochotę i nie obawiaj się, jeżeli czasem czytanie (po pierwszej dawce otuchy) będzie powodować silne emocje - wszystko w swoim tempie będzie coraz łagodniejsze, a Ty odkryjesz, jak wiele rzeczy potrafisz i jak łatwo może być to, czego się bardzo obawiasz... Z fobią społeczną miałem wprawdzie krótki epizod, ale chociaż trochę mogę sobie wyobrazić, co czujesz. Z nerwicą zmagamy się tu niemal wszyscy :)
  12. Po pierwsze, jeżeli tylko będziesz miała ochotę - pisz od razu jak było, jak samopoczucie itp :) Po drugie, ciężko napisać tak ''ogólnie'', ale na forum znajdziesz wiele tematów o konkretnych objawach. Nie myśl broń Bożę, że Cię ''spławiam'' do czytania tego, co już jest - nie krępuj się pytać. Ale niedobrze brać na siebie za dużo wskazówek naraz - pozwól przypływać im wtedy, gdy będziesz ich potrzebować w radzeniu sobie z konkretnymi sytuacjami/emocjami :)
  13. t.w.i.l.i.g.h.t

    Cześć

    I bardzo dobrze - z jednym zastrzeżeniem, nic nie będziesz "musiał". (nie myśl, że "łapie za slówka'' - wiem, co masz na myśli) Najważniejsze to rozumieć, że terapia pomaga Ci dojść do tego, co trudno odkryć samemu - a może pomóc "empata'', (wiesz, że kiedyś tak nazywano ''szamanów'' zajmujących się mniej więcej tym, czym dzisiaj psychologowie?) z zewnątrz. Czy można wyleczyć nerwice bez pomocy specjalisty? Jasne. Można. Ale po cholerę utrudniać sobie tak bardzo życie, skoro można lżej, szybciej i skuteczniej?
  14. Agunia - 100% zgody z przedpiścami, wyraźne objawy depresji I pojawiających się później objawów nerwicowych. Nie bój się leków - nawet owiane zła sława ''psychotropy'' to po prostu leki uzupełniające substancje, których z powodu nerwicy/depresji brakuje w Twoim mózgu. (+ substancje ułatwiające przyswajanie - zawsze to coś sztucznego, same neurotyki jak i dodatkowe składniki stąd skutki uboczne) Niemniej, prozac to bardzo silny uspokajacz, którego nie polecam nikogo - pożytek z tego taki, jak z naćpania się. Może i chwilowo Ci łatwiej, ale problemu rozwiązać nie pomaga ani o krok, jeżeli nie wręcz przeszkadza. Bethi ma rację - nerwica to choroba jak każda inna, tyle, że tu ''czynnikiem' 'chorobowym są Twoje reakcje i to wcale nie te, które Ci dokuczają. Nieświadomie ''wyuczyłaś'' jakiś ''odruch'' (to tylko przenośnie, ale an tej to działa zasadzie) reagowania na sytuacje z emocjami tak silnymi, że az nie pozwalałaś sobie na ich odczuwanie. Maskowałaś je czymś, (nieświadomie!) tłumiłaś, aż w efekcie podobne reakcje nie pozwalania sobie na emocje objawiają się w coraz to nowych sytuacjach. Podkreślam, że nie ma tutaj Twojej winy! Po prostu tak się stało i już teraz możemy po prostu samym sobie pomagać :) Wszystko w Twoich rękach. Mówiąc najkrócej - bez prawdziwej, szczerej terapii się nie obejdzie. Mi jednak rzuciło się w oczy to zdanie... A może spróbuj bardzo szczerze, nie ukrywając nic co czujesz, porozmawiać ze swoim Narzeczonym? Czytając Twój post nie mam wątpliwości, że bardzo Go kochasz. Ale Ty, jak i Twoje uczucia/emocje nie są ani odrobinę mniej ważne - niemniej cały czas, w ważnych sprawach to Ty się ''dostosowujesz''. Nawet jeżeli ''racjonalistyczne'' powody (warunki materialne etc) przemawiają za wyjazdem do ukochanego, Twoje zdrowie psychiczne i - po prostu - samopoczucie w danym miejscu nie jest ani odrobinkę mniej ważne. Pamiętaj, że Kochać drugą osobę, to też Kochać siebie... Waszemu związkowi nie posłuży, jeżeli będziesz cierpieć. Ps. W ogóle to Cie rozumiem - sam mieszkałem w Anglii, chociaż ''tylko'' 3 miesiące.
  15. tomasz, witaj na forum. Po pierwsze - gratulacje. to naprawdę świetna sprawa, że napisałeś o tym an forum - a zdaję sobie sprawę, że zapewne nie było to dla Ciebie łatwe. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to wyraźne objawy nerwicy. Drugie - gloryfikacja tego, co bylo kiedyś (także tego, jak żyłeś i jaki byłeś) IMO nie zdajesz sobie sprawy, że nerwica ''buduje'' się na tyle długo, że właśnie to TAMTEN czas ''odpowiada'' za to, co jest teraz. Wtedy nie czułeś takich objawów, nie miałeś ''dylematów'' - zepchnąłeś gdzieś do podświadomości to co szkodziło, schowałeś się za maską ''pierwszego''. To nie jest zarzut, nie odbierz tego tak - skoro tak zrobiłeś, niemal na 100% jestem pewien, że nie zdawałeś sobie z tego sprawy. A takie rzeczy zawsze wychodzą... Jakieś źródło lub źródła wykształciły u Ciebie reakcję''zamurowywania'' pewnych emocji, aż takie ''ciśnienie'' tych zamurowanych odczuć trzęsie całym domkiem - objawia się reakcjami, których nie rozumiesz, za które sie obwiniasz i na które jesteś wściekły. Post betty-boo był bardzo ostry - pewnie trochę niepotrzebnie - ale 100% się zgodzę, że to doświadczenie na pewno Cię czegoś nauczy. (pal licho, czy pokory czy nie) Na pewno już teraz na wiele spraw patrzysz inaczej, a gdy zniknie wściekłość i chęć powrotu do ''stanu poprzedniego'' - odkryjesz w sobie potencjał, o który się pewnie nie podejrzewałeś - już bez konieczności udowadniania sobie, że wciąż jesteś ''w czołówce''. (czegokolwiek) Rozpisałem się - a tymczasem, nie jestem terapeutą i oczywiście mogę się mylić we wszystkim, co napisałem (terapeuci zresztą tez) - a nawet jeżeli nie, to Ty możesz to odrzucić, takie Twoje święte prawo :) Niemniej, jeżeli pragniesz prawdziwego leczenia nerwicy - która jest choroba jak każda inna - uzyskasz to tylko przez terapie, ew. połączoną z lekami, nigdy TYLKO leki. (chyba, że cierpisz na zaburzenia endogenne - spowodowane brakiem pewnych substancji w organizmie - ale szczerze wątpię, a zdarza się to bardzo rzadko) Leki mogą wspomagać, ułatwiać, wyciszać uciążliwe objawy, ale nie leczą przyczyn. Trzymam kciuki za kolejne kroki i pozdrawiam... :)
×