Skocz do zawartości
Nerwica.com

związki z osobami borderline/NPD, inne związki toksyczne(inf


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

 

Przetłumaczyłem ostatnio kilka artykułów doktor Tary J. Palmatier na temat związków toksycznych (borderline / npd / cokolwiek). Trochę się tego uzbierało, myślę, że przedstawione tam informacje mogą się okazać dla niektórych z Was pomocne. (Z tego, co mi wiadomo to pierwsze tłumaczenie wpisów tej autorki w Polsce).

 

adres:

http://defibrylator.blog.com/

 

Na koniec dodam, że nie zarabiam na blogu (czy cokolwiek), po prostu zostawiam to dla potomności i ludzi w potrzebie.

 

 

to tyle, mam nadzieję, ze materiały okażą się pomocne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez teraz tylko przelecialam bo nie mam czasu sie wgryzc ale na pewno przeczytam bo wiele lat zylam z taka osoba. A to pasuje jak ulal

Twoje instynkty były poprawne i zdrowe. To właśnie dlatego osoba z BPD tak je atakowała i chciała Cię ukarać (osoby z BPD nie potrafią zrozumieć zdrowych granic). Ataki przeprowadzane przez BPD eskalują w czasie, dlatego możesz spodziewać się absolutnie wszystkiego (kłamstw, zdrad, wywoływania zazdrości itp. - kaliber tych ataków rośnie razem z linią czasu). Cel takich ataków jest jeden – totalna kontrola. Osoby z BPD będą próbowały niszczyć i oczerniać, każde Twoje zachowanie dzięki, któremu będziesz w stanie pielęgnować siebie. Chcą żebyś był w osłabiony łatwiej Cię wtedy kontrolować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, właśnie niedawno natrafiłem na ten blog. Bardzo, ale to bardzo mi on pomógł. Powinien być on kopiowany wszędzie gdzie się da na skalę masową. Byłem przez pewien czas z kimś takim, co doprowadziło mnie do prawie całkowitego wyniszczenia. Nawet po rozstaniu cały czas nachodziły mnie myśli, że może coś źle robiłem i że ta osoba pozna kogoś, dla kogo będzie cudowna. Tym czasem tak nie będzie. Takie osoby są cudowne, aby za 5 minut z jakiegoś zupełnie irracjonalnego powodu totalnie cię zgnoić. Będąc z Taką osobą traci się poczucie własnej wartości, pewność siebie i samemu można wylądować na terapii. Lektura tych tekstów ostatecznie obudziła mnie z jakiegoś letargu, omotania i przejrzałem zupełnie trzeźwo na oczy. Chciałbym autorowi ogromnie podziękować za tłumaczenia tych tekstów, zrobił on tym dla mnie bardzo, bardzo wiele.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam 23 lata, chciałbym stworzyć poważny związek z kobietą, jestem z Krakowa.

 

Jestem tu całkowicie nowy, a forum jest bardzo obszerne i nie wiedziałem, gdzie do końca umieścić tego posta. Pewnie zrobiłem to w złym miejscu, dlatego też bardzo proszę moderatora o niekasowanie go oraz przeniesienie do odpowiedniego działu.

 

Posiadam depresję/nerwicę w postaci lęku uogólnionego z somatyzacjami. Nie jest ona jeszcze bardzo rozwinięta, po prostu jest mi wiecznie smutno itd. Jestem człowiekiem bardzo wrażliwym, trochę już w życiu przeszedłem. Mam wiele zainteresowań i pasji, którym oddaję swój czas. Do jakiegoś czasu mogłem spotykać się z dalszą rodziną, przyjaciółmi. Teraz jest trochę gorzej. Wcześniej spotkania z Nimi były odskocznią od szarej rzeczywistości, która była smutna. Obecnie pojawiły się u mnie objawy somatyczne, które jak jestem w domu, bądź z najbliższymi, czy np. chodzę sam gdzieś to się tak bardzo nie uwydatniają, poza tym że jestem mocno osłabiony tym wszystkim. Ale od pewnego czasu pojawił się u mnie lęki związanymi ze spotkaniami z nieco mniej bliższymi osobami, bo wtedy mam wyobrażenie iż dopadną mnie przykre objawy somatyczne, tak było w listopadzie jak pojechałem ze znajomymi w góry. Lęk ten przeszkadza mi w spotkaniach z wieloma osobami, dlatego też moje kontakty społeczne znacznie się ograniczyły. Mam trójkę przyjaciół, którzy mnie rozumieją, chociaż nie wiedzą do końca co mi jest i spotykam się czasem z Nimi.

 

Podstawowym celem napisania tego posta jest jednak to, że chciałbym aby moje relacje z ludźmi nie ograniczały się tylko do tych wyżej wspomnianych. Chciałbym sobie znaleźć dziewczynę. Jestem człowiekiem bardzo uczuciowym i wiernym, w życiu byłem już w dwóch związkach, w tym jednym poważniejszym. Miałem już na oku parę osób, ale cóż z tego skoro lęk przed tym, że objawy somatyczne na takiej "randce" mogą zaraz przyjść, nawet jak wezmę mocniejsze leki. Samo myślenie o tym właśnie do tego prowadzi i powstaje błędne koło. Chciałbym poznać dziewczynę wartościową, wrażliwą, która wie, że życie nie jest idealne, ale jeśli się pokocha kogoś, będzie się dbało o ten związek z dnia na dzień i odkrywało siebie na nowo to może dać on naprawdę wiele radości. Spotkanie z dziewczyną, która wiedziałaby na samym początku, że mam pewne dolegliwości, od razu by zmniejszyło mój lęk przed tym, że może do nich dojść, a te objawy to duszność, dreszcze, mocne osłabienie, potliwość itd, więc bez tragedii. ;) Na początku wystarczy normalna rozmowa, miły spacer, rozmowa o swoich zainteresowaniach itd. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez teraz tylko przelecialam bo nie mam czasu sie wgryzc ale na pewno przeczytam bo wiele lat zylam z taka osoba. A to pasuje jak ulal
Twoje instynkty były poprawne i zdrowe. To właśnie dlatego osoba z BPD tak je atakowała i chciała Cię ukarać (osoby z BPD nie potrafią zrozumieć zdrowych granic). Ataki przeprowadzane przez BPD eskalują w czasie, dlatego możesz spodziewać się absolutnie wszystkiego (kłamstw, zdrad, wywoływania zazdrości itp. - kaliber tych ataków rośnie razem z linią czasu). Cel takich ataków jest jeden – totalna kontrola. Osoby z BPD będą próbowały niszczyć i oczerniać, każde Twoje zachowanie dzięki, któremu będziesz w stanie pielęgnować siebie. Chcą żebyś był w osłabiony łatwiej Cię wtedy kontrolować.

 

ojojoj, takie osoby też mają wieeelki problem z odpuszczeniem sobie - czas płynie a one nadal żyją chęcią zemsty za same nie wiem co. I nieustannie powtarzają sobie i komu się da swoje historyjki, aby nie zapomnieć, non stop wałkują sprawę. Z CHADowcem jest podobnie - tyle, że oprócz psychicznej jazdy robi się też niebezpiecznie pod względem fizycznym - CHADowiec jest agresywny fizycznie w stosunku do innych i udaje agresję w stosunku do siebie (ale siebie nigdy by nie skrzywdził w rezultacie) :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Walczylam o swoja niezaleznosc, o nowego partnera. Duzym plusem bylo tez to, ze on spotkal kobiete z ktora sie dogadywal przez jakis czas. Jedna z jego kobiet ktore polubilam i zalowalam ze to zniszczyl. Teraz nadal ma swoje jazdy ale juz mnie nie dotykaja, mam komfort olewania jego zlego humoru bo nie jestesmy juz malzenstwem i nie musze sie tym przejmowac. Poza tym naprawde da sie juz z nim dogadac a jego obecna kobiete uwielbiam. Jest swietna i az sie boje ze to spieprzy bo nie wiadomo kto moze byc po niej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bez wgryzania sie w temat, już po rozstaniu doszedłem do tego że moja była żona ma osobowość borderline. Teraz tego jestem pewny. Niestety tyle lat żyjąc z nią przesiąkłem tym. Możliwe, że też jestem toksyczny, albo trafiam wciąż na takie kobiety.

 

Właśnie ostatecznie rozpadł się mój krótki acz burzliwy związek. Ona zdecydowała skończyć co mnie boli choć i w tym widzę pozytyw, bo nie byłaby ze mną szczęśliwa. To był istny rollercoster, miłość i nienawiść, dodam że to po jej stronie bo ja do niej podchodziłem tylko z miłością. Moje winy, których części nie rozumiałem. Ja ją stale raniłem nie wiedząc czym a byłem czuły i często zagryzałem zęby by czegoś nie powiedzieć za dużo. Była niestabilna emocjonalnie ale ja to tłumaczyłem wrażliwością. Moje przeprosiny za to, że pojawiłem się w jej życiu skwitowała tym, że jestem zły i ją obarczam winą.

Dalej ją kocham i mam nadzieję, że dla swojego dobra się już do mnie nie odezwie a jednocześnie bardzo tego pragnę. Nic z tego nie będzie... niech będzie szczęśliwa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myslalam aby zalozyc nowy watek ale przyszla mi na mysl brzytwa Ockhama ;)

 

Chcialabym bowiem podyskutowac o genezie naszych sklonnosci do wiazania sie z nieodpowiednimi/toksycznymi/zaburzoymi partnerami.

Konkluzja, ze jestesmy DD to tylko wierzcholek gory lodowej.

A jako, ze nalezy zaczac od siebie... oto moje wnioski.

Zadalam sobie pytanie: jakich mezczyzn znalam w dziecinstwie, jaki mialam z nimi kontakt, jaki obraz mezczyzny utrwalil mi sie z tego okresu w zyciu? Co mezczyzni w moim dziecinstwie mieli mi do przekazania? Czego mnie nauczyli? Czy opiekowali sie mna jako istota slabsza? Za kogo mnie uwazali?

I dostalam taka odpowiedz, ze mi w piety poszlo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

stracony ja patrząc z perspektywy dość dawnego czasu uważałam jeszcze niedawno, że "jestem" borderline. Był taki związek w moim życiu, najdłuższy niestety, który rozpadł się "tylko i wyłącznie z mojej winy", w którym moje zachowanie dalekie było od normy. Na przemian nienawidziłam i szaleńczo kochałam, klęłam a za chwilę przepraszałam, nie odzywałam się przez tydzień, dwa a później wsiadałam w pociąg i gnałam na złamanie karku. A to wszystko przez to, że nie potrafiłam powiedzieć wprost NIE. NIE począwszy od błahych spraw jak porozpieprzane skarpetki po mieszkaniu, a skończywszy na NIE dla ślubu przed ukończeniem studiów i najważniejsze - NIE dla wzbudzania we mnie poczucia winy za JEGO porażki życiowe wynikające tylko i wyłącznie z JEGO winy. Będąc między młotem, a kowadłem próbowałam pogodzić wszystko i wszystkich tak żeby to jemu było dobrze, ale gdzieś w głowie kołatały jeszcze resztki zdrowego rozsądku, stąd wybuchy złości i agresja. Po rozstaniu poczucie winy zabijało mnie jeszcze przez 2 lata, doprowadzając do stanu, w którym sama zgłosiłam się do psychiatry. Powoli wychodząc z depresji układałam sobie w głowie wszystko na temat tego związku i wyszłam z założenia, że bardziej egoistycznego człowieka i zręcznego manipulatora wcześniej nie poznałam. Pragnąc miłości, której nie zaznałam w dzieciństwie robiłam wszystko, żeby "zasłużyć" na miłość, łamiąc swoje zasady i robiąc mnóstwo rzeczy wbrew sobie. Dziś się śmieję ze swojej głupoty i naiwności i do dziś się leczę z dystymii.

Po co to wszystko piszę? Ponieważ czasami wydaje się nam, że to ta druga osoba wykazuje zaburzenia, a my jesteśmy czyści jak łza, a to często "ta łza" jest motorem napędowym zdarzeń, które w innej konfiguracji nie miałyby miejsca. Zbyt wydumane oczekiwania i przede wszystkim nieświadoma (bądź świadoma) potrzeba wykreowania sobie kogoś na naszą modłę są powodem zachowań rodem z "borderline". Może więc usiłowałeś zrobić ze swojej kobiety kogoś, kim być podświadomie nie chciała, ale za bardzo jej zależało. Może nad tym się zastanów zamiast kogoś diagnozować, bo nie wszystko jest tylko czarne i tylko białe.

 

P.S. Mój pomysł, że mam borderline moja psychiatra wyśmiała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MalaMi1001, dzięki za ten rozsądny post. Dokładnie, nie wszystko jest tylko czarne lub białe, jednak jakże łatwo jest przypiąć komuś "łatkę" na podstawie wygodnych pozorów, nie wnikając w szczegóły.

 

związek [...], który rozpadł się "tylko i wyłącznie z mojej winy", w którym moje zachowanie dalekie było od normy. [...] Będąc między młotem, a kowadłem próbowałam pogodzić wszystko i wszystkich tak żeby to jemu było dobrze, ale gdzieś w głowie kołatały jeszcze resztki zdrowego rozsądku, stąd wybuchy złości i agresja.

Brzmi znajomo.

Pragnąc miłości, której nie zaznałam w dzieciństwie robiłam wszystko, żeby "zasłużyć" na miłość, łamiąc swoje zasady i robiąc mnóstwo rzeczy wbrew sobie.

Zupełnie niedawno nieśmiało zaczęła do mnie docierać ta myśl, po długich analizach, zastanawianiu się, obwinianiu się i byciu obwinianą za wszystko.

Dziś się śmieję ze swojej głupoty i naiwności i do dziś się leczę z dystymii.

Ja jeszcze się nie śmieję, może kiedyś. Póki co, zaczęłam terapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ponieważ czasami wydaje się nam, że to ta druga osoba wykazuje zaburzenia, a my jesteśmy czyści jak łza, a to często "ta łza" jest motorem napędowym zdarzeń, które w innej konfiguracji nie miałyby miejsca.

MalaMi1001, zwiazek rzadko rozpada sie z winy tylko jednej osoby. Dziewczyny czesto mowia ze robily wszystko zeby bylo dobrze i nie widza w sobie winy. Ja tez robilam wszystko ale wine widze...nie stawianie granic bylo moja wina, bagatelizowanie pewnych zachowan ktore byly juz przed slubem to moja wina, brak weymagan w zwiazku to moja wina. To ze robimy naszym zdaniem wszystko zeby zwiazek przetrwal nie znaczy ze robimy to dobrze bo same jestesmy zaburzone.A kluczem naszego zachowania jest to

Pragnąc miłości, której nie zaznałam w dzieciństwie robiłam wszystko, żeby "zasłużyć" na miłość, łamiąc swoje zasady i robiąc mnóstwo rzeczy wbrew sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo nauczono nas jedynie postawy: utrzymac dysfunkcje za wszelka cene.

Tak bylo w naszych domach rodzinnych. To wlasnie bylo wzorcem zwiazku, wiezi, partnerstwa.

Podtrzymywanie, pielegnowanie, holubienie dysfunkcji.

Nie znalysmy innej rzeczywistosci.

Dlatego nie umialysmy wybrac tych, ktorzy wydobeda z nas to co najlepsze i pozwola nam sie rozwijac - tylko tych, ktorym pomagalysmy utrzymac ich dysfunkcje.

W domu rodzinnym nie pozwolono nam sie rozwijac, nie pozwalano na indywidualnosc bo bylo zaburzenie i nim sie nalezalo zajac a nie kreowaniem jednostki. A co, jesli ta jednostka sie rozwinie, zrozumie zaburzenie i zacznie z nim walczyc albo jeszcze gorzej - naprawiac je i leczyc?

 

Zrozumialam to stosunkowo niedawno, kolejna iluminacja. Zabolalo, i to bardzo gdy uswiadomilam sobie ile potencjalu zmarnowalam. Ale tylko na chwile - bo skoro nie znalam innego zycia to mowic o zmarnowaniu byloby okrucienstwem.

Upieczonego chleba nie odpieczesz, wypowiedzianych slow nie wtloczysz z powrotem do ust. Dokonanych czynow nie odkrecisz.

Ale moge wyciagnac wnioski z tych czynow. Wtedy i tylko wtedy nie pojda namarne.

Dosyc juz zmarnowalam. Nie stac mnie na to. Nie mam az tak wiele czasu .

 

Candy:

Ja tez robilam wszystko ale wine widze...nie stawianie granic bylo moja wina, bagatelizowanie pewnych zachowan ktore byly juz przed slubem to moja wina, brak weymagan w zwiazku to moja wina. To ze robimy naszym zdaniem wszystko zeby zwiazek przetrwal nie znaczy ze robimy to dobrze bo same jestesmy zaburzone

W moim przypadku bylo toczka w toczke tak samo.

Zero wymagan - juz o tym pisalam ale sie powtorze; wymagania sa zabronione, to dowod na bycie ksiezniczka i egocentryczka, wykorzystywanie innych, cos bardzo zlego i grozacego odrzyceniem (czytaj: smiercia, unicestwieniem - bo dziecko tak odbiera odrzucenie a te odczucia sa nie doroslego "ja" tylko "ja-dziecka").

Bagatelizowanie zachowan nawet karygodnych (balam sie zwrocic uwage a jak ktos to zrobil truchlalam ze strachu ze obroci sie to przeciwko mnie), albo obracanie w zart. Faktem jest, ze kiedy po latach pozwolilam sobie na bardzo taktowna uwage na dosc wazny temat uslyszalam stek oskarzen i skonczylo sie awantura. Swoim zachowaniem i brakiem reakcji spowodowalam ze bylam obwiniana o plamy na sloncu.

Nie stawianie granic - bo jak to? Granice w zwiazku? To ma byc wiez a nie jakies granice.

Oczywiscie bardzo toksycznie pojeta byla ta wiez w moim wydaniu.A nie mialyscie przypadkiem takich prawie-euforycznych mysli: przeciez jakos to bedzie dam sobie rady, nie takie bryly przed nami byly? W chwilach wlasnie takich niefajnych sygnalow ktore mogly byc zlym prognostykiem?

A moze jestem przewrazliwiona (w domu rodzinnym ciagle to slyszalam, i ze przesadzam, i ze wydziwiam, i ze nic mi sie nie dzieje etc)?

Kazdy ma swoje wady. On ma akurat takie - to co, mam go zostawic bo to czy tamto?

TAK. Trzeba bylo tak zrobic to teraz nie cierpialabym na depresje czy co to k*rwa jest! Ale nie zrobilam bo mialam wczytany schemat: pielegnacja i utrzymanie zaburzenia.

I gdybym sie nie ocknela, nie opamietala - nie wiem czym mogloby sie to skonczyc. Moze nawet tragicznie.

 

Zaslugiwanie na milosc, szacunek, akceptacje, aprobate - jak najbardziej. To bylo moje drugie imie - a moze nawet pierwsze...

 

Nie macie pojecia jak bardzo pomaga mi pisanie tutaj, jaki to wazny i skuteczny katalizator przemyslen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie macie pojecia jak bardzo pomaga mi pisanie tutaj, jaki to wazny i skuteczny katalizator przemyslen.

 

:D tez tak to odbieram dlatego lubie ten temat.

Mnie jeszcze cale zycie wpajano ze kocha sie za nic ( nie dotyczylo to mnie bo ja wciaz musialam sobie na milosc zasluzyc i w sumie nigdy nie zasluzylam) ale rodzice/partner cokolwiek by zrobili podlego to i tak mam ich kochac bo przeciez kocha sie za nic.

Duzo ludzi sie teraz oburza kiedy mowie ze kocham za cos... za cechy ktore mi w partnerze odpowiadaja i gdyby ich nie mial to bym go nie kochala, Ze moja milosc nie jest juz bezwarunkowa (bezwarunkowo to kocham moje dziecko) ale cala reszta swiata musi mnie traktowac dobrze zebym ich kochala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bezwarunkowo - mam na mysli bez stawiania warunkow, jak w dziecinstwie czy w naszych toksycznych, przeszlych zwiazkach.

Ze ktos nie stara sie przyciac nas na swoja modle, na obraz i podobienstwo wlasnych wyobrazen - o dziecku czy o partnerze mowa.

Bede cie kochac ale masz byc taka jak ja chce.

O to mi chodzilo.

A kocha sie okreslone osoby, nie kazdego. I to calkiem zrozumiale.

Kochasz swojego partnera za taki a nie inny zbior cech, za jego podejscie, za to co w Tobie wyzwala jego obecnosc w Twoim zyciu.

Czyli na upartego - nie jest to tak calkiem bezwarunkowe.

Milosc do dziecka bezwarunkowa, sama wspominasz - czy jednak nasi rodzice potrafili kochac nas bezwarunkowo? Tak, jak rodzic kocha dziecko?

 

To nie sa sprawy ani jasne, ani proste. Ani tym bardziej jednoznaczne.

 

-- 05 sty 2014, 17:45 --

 

Chcialabym kiedys jeszcze powiedziec, ze kocham kogos, ze jest mi bliski bo czuje sie z nim bezpiecznie, ufam mu, szanuje go za to kim jest i ciesze sie, ze przy nim moge byc soba w lepszym wydaniu. Ze jego obecnosc katalizuje we mnie wiele dobrych cech i zachowan. Za to, ze moje wady nie sa dla niego przeszkoda ale przyprawa do tej jedynej i niepowtarzalnej mnie. Za to, ze moge liczyc na jego wsparcie w kazdej sytuacji.

No, k*rwa, przynajmniej wiem, jakiego osobnika szukam. Zadnych taryf ulgowych! Zadnych przemilczen. Nie ma ze jakos to bedzie bo nigdy nie jest.

:great:

 

-- 05 sty 2014, 17:49 --

 

Mnie jeszcze cale zycie wpajano ze kocha sie za nic ( nie dotyczylo to mnie bo ja wciaz musialam sobie na milosc zasluzyc i w sumie nigdy nie zasluzylam) ale rodzice/partner cokolwiek by zrobili podlego to i tak mam ich kochac bo przeciez kocha sie za nic.

No jak to nie kochasz tatusia i mamusi?

Za to, ze sa rodzicami. Nie za nic.

Dziecko musi kochac rodzicow zawsze, ale rodzice moga kochac dziecko jak postepuje zgodnie z wytycznymi ;)

Bo tak jest w dekalogu, biblii i ch*j jeszcze wie gdzie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No jak to nie kochasz tatusia i mamusi?

Za to, ze sa rodzicami. Nie za nic.

Matki nie kochalam w ogole... najpierw sie jej balam, potem gardzilam nia a w koncu bylo mi jej zal. Tate kocham bo przez wiele lat probowal mi wynagrodzic to , ze nie bylo go przy mnie kiedy matka niszczyla mi zycie a on uciekal do pracy. Przeprosil za to wiele lat temu i mamy bliski kontakt.

 

Chcialabym kiedys jeszcze powiedziec, ze kocham kogos, ze jest mi bliski bo czuje sie z nim bezpiecznie, ufam mu, szanuje go za to kim jest i ciesze sie, ze przy nim moge byc soba w lepszym wydaniu. Ze jego obecnosc katalizuje we mnie wiele dobrych cech i zachowan. Za to, ze moje wady nie sa dla niego przeszkoda ale przyprawa do tej jedynej i niepowtarzalnej mnie. Za to, ze moge liczyc na jego wsparcie w kazdej sytuacji.

Tez mam kogos takiego :D i kocham go jeszcze za to, ze nie jest doskonaly ale zmienia w sobie to co mnie uwiera zeby zylo nam sie razem lepiej. Ja tez przy nim jestem lepsza wersja samej siebie i pracuje nad swoimi wadami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez mam kogos takiego :D i kocham go jeszcze za to, ze nie jest doskonaly ale zmienia w sobie to co mnie uwiera zeby zylo nam sie razem lepiej. Ja tez przy nim jestem lepsza wersja samej siebie i pracuje nad swoimi wadami.

Bo wlasnie o to chodzi w zwiazku, a nie o podtrzymywanie dysfunkcji.

O rozwoj. Progres.

Mnie sie to zdarzylo tylko raz, bardzo dawno i trwalo krotko. I chyba nie bylam przygotowana na tak wiele na raz.

Mniejsza o to, to juz przeszlosc. Dopiero teraz zaczynam ja wlasciwie rozumiec i korzystac z wiedzy, ktora on mi przekazal.

I nie pojde juz na zadne ustepstwa. Zbyt wiele mnie kosztowaly. I byly tylko bladzeniem po omacku, zadnego postepu a wrecz regres czasami.

Jesli cos osiagnelam to wbrew wszystkiemu, syzyfowa praca i pod gorke.

Nie lubie gdybania ale jako ostrzezenie na przyszlosc poczytuje sobie swiadomosc, ze gdybym byla z wlasciwym czlowiekiem to nie stracilabym tak wiele chociazby materialnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

stracony Po co to wszystko piszę? Ponieważ czasami wydaje się nam, że to ta druga osoba wykazuje zaburzenia, a my jesteśmy czyści jak łza, a to często "ta łza" jest motorem napędowym zdarzeń, które w innej konfiguracji nie miałyby miejsca. Zbyt wydumane oczekiwania i przede wszystkim nieświadoma (bądź świadoma) potrzeba wykreowania sobie kogoś na naszą modłę są powodem zachowań rodem z "borderline". Może więc usiłowałeś zrobić ze swojej kobiety kogoś, kim być podświadomie nie chciała, ale za bardzo jej zależało. Może nad tym się zastanów zamiast kogoś diagnozować, bo nie wszystko jest tylko czarne i tylko białe.

 

P.S. Mój pomysł, że mam borderline moja psychiatra wyśmiała.

 

Reakcje i zachowania ludzi są w większości związane z działaniem drugiego człowieka. Masz rację, dużo czynników wpływało na jej zachowanie, a już życie z niezdiagnozowanym dystymikiem w szczególności. Bardzo chciała zwrócić na siebie uwagę i być w centrum uwagi. Metody które wybrała jeszcze bardziej nas od siebie oddalały

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich,

 

Na wstępie chciałbym podziękować wszystkim za wypowiedzi na tym forum, dzięki którym niedługo podejmę jedną z najważniejszych aktualnie dla mnie decyzji w życiu. Otóż mam 23 lata, jestem z dziewczyną o rok młodszą już od 5 lat w związku. Razem studiujemy w Warszawie i podejrzewam....co ja mówię....WIEM, że ona ma borderline albo już coś ze mną jest nie tak. Nie będę dokładnie opisywał sytuacji bo każdy z obecnych na forum zdaje sobie sprawę z czym to się wiąże. Jednak, żeby zobrazować po części z czym (kim) się stykam na codzień przytoczę link do postu On^31 www.netkobiety.pl/t29100.html , z którym to tekstem w 70% się utożsamiam. Moja sytuacja jest identyczna pod wieloma względami.

 

Chciałem się Was zapytać czy jest jakakolowiek szansa na wyjście z całej tej chorej sytuacji? Czy da się porozmawiać o tym, wytłumaczyć, zapisać na terapię psychiatryczną. Czy jest możliwość, że jeśliby Ona zobaczyła problem w sobie to byłaby nadzieja? Póki co za wszystko obwinany jestem ja, w jeden dzień kocha mnie ponad wszystko, a za godzinę nie widzi sensu w naszym związku, raz jest szczęśliwa, a za 5 minut wypomina mi błędy sprzed kilku lat, o których już dawno rozmawialiśmy i wyjaśniliśmy sobie wszystko... Co tutaj dużo mówić, problem jest bardzo złożony, ale kiedy ostatnio mój przyjaciel dowiedział się jak wyglądała rozmowa z nią podczas jednej kłótni to powiedział mi żebym od niej uciekał jak najszybciej...sam wpadam powoli w depresję, nie śpię po nocach... Ale ja ją kocham, a najgorsze że ona mnie też (nie licząc napadów histerii, złości itp).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

doprowadziłam do tego, że mój partner targnął się na swoje życie i wylądował w szpitalu. jestem spanikowana i nienawidzę siebie.

 

-- 18 lut 2014, 12:25 --

 

tzn ex partner i nie tyle targnął co zrobił sobie krzywdę ale chyba z zamiarem targnięcia. nie wiem bo jeszcze nie rozmawialiśmy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×