Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Sens, JOSE 2

Ciekawa sprawa z tym na ile wlasnie charakter, "umiejetnosc zycia", rzutuje na objawy.

M.in. dlatego lekarz zlecil mi wykonanie rowniez testu psychologicznego. U mnie wlasnie jest taki mieszany komponent, ktory chyba wskazuje na to, ze silne objawy spektrum chad pojawiaja sie przy przelomowych momentach w zyciu.

JOSE zaskakujace, ze w deperesji byles sklonny mobilizowac sie do pracy. Ja tak do konca nie wiem na ile jestem leniem a na ile obnizony nastroj, naped powoduje niemoc. Jedno z drugim (charakter + chad) pewnie tez sie zazebia. A jesli dochodzila do tego nieuswiadamiana dotychaczas chec bycia doskonalym, zbytnie zaglebianie sie w stany wewnetrzne to teraz sie nie dziwie skad obnizony nastroj, kiedy cos nie wypalilo.

Stad moze Sens tu tkwi problem, ze tacy jak my powinnismy odpuscic sobie czasami.

W zyciu osiagnalem duzo i jestem odbierany jako czlowiek ktoremu sie udalo. Nie poprzestalem na studiach, niestety jednak widze, ze powinienem byc juz daleko z przodu. Na szczescie ostatnio wszystko idzie w dobra strone wlasnie od kiedy mam diagnoze i biore lit.

Alkohol. Niestety wychodzac z wyczynowego trenowania powoli wchodzilem w imprezy itp. Teraz na przyklad zauwazam, ze wystarczy tydzien bez alkoholu a mozg moj i nastroje cholernie sie stabilizuja. Tylko, ze to takie nudne. My chadowcy mamy chyba jakis zdefektowany kawalek mozgu teskniacy za hipomania. Ja sie ewidentnie szybko nudze co ma swoje plusy i minusy rowniez w mojej pracy. W zyciu osobistym bywa gorzej. A jesli chodzi o prace to moze warto wlasnie starac sie znalesc taka w ktora wpisana jest zmiennosc, ilosc, intensywnosc obowiazkow. Z drugiej strony chadowca zaleca sie wlasnie prace spokojna i poukladana.

Moja praca jest dla mnie pasja i wszystko co osiaganalem w zasadzie zawdzieczam nie pracy ale robieniu czegos co mnie pasjonowalo. Moze to dziwne ale do tej pory nie potrafie wykonywac mozolnych nudnych obowiazkow. I takie rzeczy wpedzaja mnie wybitnie w zly nastroj.

 

p.s. Sens z tym napieciem na koniec hipo to racja. Wczesniej zawsze sie wydawalo, ze to moj normalny szczesliwy stan po ktorym niewiedziec czemu pojawialo sie napiecie i obnizony nastroj. Nawet tlumaczylem sobie to wlasnie tak, ze skoro cos sie dostalo gratis to trzeba to oddac. Wrecz wydawalo mi sie, ze takie zycie jest fajne i ciekawe bo lubilem swoje melancholijne subdepresje. Nawet chyba podswiadomie dazylem i szczycilem sie taka chustawka. Niestety z wiekiem obwody chyba coraz gorzej znosza te wahania zasilania :/

 

-- 17 sie 2012, 13:29 --

 

p.s.2

http://online.synapsis.pl/Slowniczek/Krotkotrwale-nawracajace-zaburzenia-depresyjne.html

warte uwagi w kontekscie spektrum chad

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no fajnie

wszystko super fajnie

dobrze się poczułam

no to do roboty

i.......

K***

spotkania, plany super

a zaraz po tym zmęczenie i napięcie takie

że mozna by pobierać do eletrownii

 

i co mam z tym zrobić?

 

Sens wychodzi na to, że większość z nas tak ma i leki w tej materii raczej na nic, dlatego-kto znajdzie lekarstwo ozłocim delikwenta :D

Ja jestem już dość długo bez leków choć dokładnie tydzień temu powinnam zacząć brać nowy i wiecie co?-pod względem psychicznym ani lepiej ani gorzej dokładnie tak samo jak podczas brania leków. I uwaga - nie mam już takich napięć o których tu wspominasz. (Wychodzi na to że Lamotrygina mi to fundowała) Powrócił niestety problem dolegliwości fizycznych. W sumie szkoda że branie samej serotoniny, która łagodzi dolegliwości fizyczne, prowadzi do mało produktywnych i dość niebezpiecznych hipo.

Wydaje mi się, że u osób gdzie depresja przeważa jednak najlepszym wyjściem jest antydepresant ze stabilizatorem a nie stabilizator z funkcją antydepresyjną jak lamotrygina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że u osób gdzie depresja przeważa jednak najlepszym wyjściem jest antydepresant ze stabilizatorem a nie stabilizator z funkcją antydepresyjną jak lamotrygina.

 

cóż to ja tak mam przewaga depresyjności i może lamotrygina z fluoksetyną by lepsza była niż depakiną która biore cóż mam dwóch lekarzy i dwie różne teorie ale ide do drugiego lekarza w sierpniu i wejde w lamo jednak co sądzicie?

 

-- 18 sie 2012, o 21:50 --

 

Lek Działanie przeciwdepresyjne Działanie przeciwmaniakalne

 

Sole litu + ++

Pochodne kwasu walproinowego + + +++

Karbamazepina + ++

Lamotrygina ++ -

 

-- 18 sie 2012, o 21:51 --

 

Wydaje mi się, że u osób gdzie depresja przeważa jednak najlepszym wyjściem jest antydepresant ze stabilizatorem a nie stabilizator z funkcją antydepresyjną jak lamotrygina.

 

cóż to ja tak mam przewaga depresyjności i może lamotrygina z fluoksetyną by lepsza była niż depakiną która biore cóż mam dwóch lekarzy i dwie różne teorie ale ide do drugiego lekarza w sierpniu i wejde w lamo jednak co sądzicie?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a zaraz po tym zmęczenie i napięcie takie

że mozna by pobierać do eletrownii

i co mam z tym zrobić?

 

Miec to w d...ie. ;)

Czym bardziej bedziesz sie przejmowala tym mocniej bedziesz sie wkrecala w kiepski nastroj. Nie jest powiedziane, ze my chadowcy na pewno wrocimy do 100% wydajnosci. Ale i nie jest powiedziane, ze pracujac na 80% mamy byc nieszczesliwi.

Chyba moim najwiekszym sukcesem ostatnich miesiecy jest zlewka, luz i przestanie sie caly czas szarpac sam z soba.

Jedna rzecz to pewnie tablety a druga nie mniej wazna to swiadoma zmiana niektorych aspektow zycia.

Kilka razy juz to pisalem ale zalozylem sobie, ze bede zyl jakby na przekor poprzednich etapow zycia i jakos to dziala.

Odpuscilem sobie szarpanine ale w ten sposob, ze patrze na siebie i swoje zycie z przymrozeniem oka.

I pisze to ja - polaczenie perfekcjonisty z leniem etatowym, ktory swego czasu w fazie depresji i braku napedu wydal sobie diagnoze chronicznego zmeczenia :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo, zazdroszczę Ci tego olewackiego spojrzenia. Ja się jeżę na samo wspomnienie faz, na każde wahanie reaguje nadwrażliwością i generalnie nie mogę sobie poradzić z tym wszystkim, co skutkuje poranną depresją (wszystko mnie przygniata i myślę wtedy o tym by sobie odpuścić tą całą walkę i sobie spokojnie odejść...)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo, zazdroszczę Ci tego olewackiego spojrzenia.

Ja sam nie wiem na ile trzymaja mnie leki, na ile caloksztalt sytuacji a na ile wlasnie jakas zmiana w podejsciu do zycia.

Duzo mi daly ksiazki Ramirez - Basco wrecz otworzyly oczy.

Zobaczylem po prostu, ze czesto w zyciu postepowalem blednie opierajac sie na blednych przekonaniach o sobie i swiecie.

Za tym szedl zly nastroj.

Teraz staram sie mniej analizowac a w sytuacjach podobnych do tych z przeszlosci staram sie wbrew przyzwyczajeniom i nawykom postepowac inaczej. To jest dziwne bo czasami czuje sie jak prowadzac auto, ktore wpadlo w poslizg gdzie postepowanie jest odwrotne niz intuicyjnie. Dajemy gaz zamiast hamowac itd.

Szczegolnie w relacjach towarzyskich gryze sie w jezyk ale i staram sie miec w gdzies opinie innych.

Podobnie kiedys raz mialem wysoka opinie o sobie a raz zla i w zasadzie nie wiedzialem czy jestem np. w koncu jestem przebojowy czy nie. Wiadomo teraz, ze zalezalo to od nastroju. Teraz pogodzilem sie, ze w zasadzie moge sobie byc szaraczkiem :) I chyba tak wlasnie staram sie na nowo przepracowac.

Paradoksem jest, ze zawsze glownie walczylem z depresja i ona mi ciazyla a teraz jakos trzymam sie w ryzach a najbardziej potrafi mnie zniszczyc stan podchodzacy pod hipomanie po ktorym mocno musze walczyc aby nie zejsc w dol :/

Oczywiscie raz na kilka dni przelatuja mi mysli typu: "nic to nie da" "i tak jestes do niczego itp."

Staram sie byc wsrod ludzi, cos robic i nie myslec. Najgorsze jest byc samemu w domu, kiedy w kazdej chwili moze dopasc czlowieka spadek napedu a co za tym idzie obnizony nastroj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo, ja też mam za sobą ten podręcznik. Dzięki niemu zrozumiałam, że moje nastroje, fazy etc są spowodowane chorobą. A doświadczenia tak mi się wryły w psyche, że ciężko mi je wywalić i zacząć z nową kartą... A te myśli depresyjne dopadają mnie codziennie. Nawet jak jest dobrze i jestem zadowolona to przychodzi wredna myśl "to jest beznadziejne" albo "i co z tego?" i psuje mi całą radość... nie wiem jak z tymi myślami walczyć... umiem walczyć z przekonaniem np o swoim wyglądzie, zachowaniu czy emocjach ale nie z depresyjnymi zagrywkami mojego mózgu... kompletnie nie wiem co mam robić. Podejrzewam, że żadne leki mi w tym nie pomogą, może terapia coś więcej da, ale na dzień dzisiejszy zastanawiam się po cholerę tyle tych leków biorę, skoro dalej moja jakość życia balansuje między 0 a plusem i minusem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

choć dokładnie tydzień temu powinnam zacząć brać nowy i wiecie co?-pod względem psychicznym ani lepiej ani gorzej dokładnie tak samo jak podczas brania leków. I uwaga - nie mam już takich napięć o których tu wspominasz. (Wychodzi na to że Lamotrygina mi to fundowała) Powrócił niestety problem dolegliwości fizycznych. W sumie szkoda że branie samej serotoniny, która łagodzi dolegliwości fizyczne, prowadzi do mało produktywnych i dość niebezpiecznych hipo.

Wydaje mi się, że u osób gdzie depresja przeważa jednak najlepszym wyjściem jest antydepresant ze stabilizatorem a nie stabilizator z funkcją antydepresyjną jak lamotrygina.

 

bardzo ciekawe

mowisz ze lamotrigina moze tak działać

pogadam jutro z lekarzem na ten temat

dzieki s...

 

-- 20 sie 2012, 22:47 --

 

Miec to w d...ie. ;)

Czym bardziej bedziesz sie przejmowala tym mocniej bedziesz sie wkrecala w kiepski nastroj. Nie jest powiedziane, ze my chadowcy na pewno wrocimy do 100% wydajnosci. Ale i nie jest powiedziane, ze pracujac na 80% mamy byc nieszczesliwi.

Chyba moim najwiekszym sukcesem ostatnich miesiecy jest zlewka, luz i przestanie sie caly czas szarpac sam z soba.

Jedna rzecz to pewnie tablety a druga nie mniej wazna to swiadoma zmiana niektorych aspektow zycia.

Kilka razy juz to pisalem ale zalozylem sobie, ze bede zyl jakby na przekor poprzednich etapow zycia i jakos to dziala.

 

ja tez zazdroszcze postawy

ale ja nie jestem w stanie na razie żyć nawet na 20 % mojego zycia zawodowego

boję się rozmawiać z ludźmi kiedy wcześniej to uwielbiałam

a wydawało mi się że deprecha przeszła...

 

jak Tobie się udaje żyć tak na przekór?

w ogle na przekór fajnie brzmi zawsze tak żyłam

na przekór standardom

na przekór możliwościom...

 

a teraz czuję sie niepełnosprawna

 

-- 20 sie 2012, 22:49 --

 

Widmo, ja też mam za sobą ten podręcznik. Dzięki niemu zrozumiałam, że moje nastroje, fazy etc są spowodowane chorobą. A doświadczenia tak mi się wryły w psyche, że ciężko mi je wywalić i zacząć z nową kartą... A te myśli depresyjne dopadają mnie codziennie. Nawet jak jest dobrze i jestem zadowolona to przychodzi wredna myśl "to jest beznadziejne" albo "i co z tego?" i psuje mi całą radość... nie wiem jak z tymi myślami walczyć... umiem walczyć z przekonaniem np o swoim wyglądzie, zachowaniu czy emocjach ale nie z depresyjnymi zagrywkami mojego mózgu... kompletnie nie wiem co mam robić. Podejrzewam, że żadne leki mi w tym nie pomogą, może terapia coś więcej da, ale na dzień dzisiejszy zastanawiam się po cholerę tyle tych leków biorę, skoro dalej moja jakość życia balansuje między 0 a plusem i minusem...

 

ja mam tak samo

jest niby super czasami i myślę "czy warto sie tak męczyć zeby przez chwile było ok, fajnie?"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pannaAlicja, sens

Ja sam nie wiem na ile poprawa to leki, podejscie a zewnetrzne korzystne okolicznosci.

Tak jakos wyszlo, ze umowilem sie z psychiatra w dole a poszedlem w hipomanii.

Jakos z rozpedu udalo mi sie przebrnac przez cos podobnego o czym piszecie. Raz to pozytywne zdarzenia a dwa dowartosciowujace relacje przyjacielskie a bardziej te w sferze uczuciowej. Ale taka porzadna poprawe bez trzesawki, napiecia itp. doznalem po 5-6 miesiacach. Nie jest oczywiscie tak, ze caly czas jest idealnie.

Wlasnie calkiem niedawno coraz mocniej uswiadomilem sobie fakt, ze do konca zycia bede musial walczyc. I cholera nie podoba mi sie to. Nie podoba mi sie kontrolowac, "oszukiwac" glupie mysli o bezsensie zycia. Z drugiej strony bac sie kiedy fajnie sie czuje czy aby nie "bawie sie za mocno". Moge sobie tlumaczyc, ze jakbym byl cukrzykiem albo po zawale itp. itd. ale wiadomo...

Kiedys nawet mnie bawilo to moje egzystencjalne spojrzenie na swiat. Nawet czulem sie lepszy patrzac na rozbawiona gawiedz.

Teraz zas z przekora oddaje sie zdrowemu niemysleniu.

A jesli chodzi o przekore to mialem na mysli robic cos na przekor stereotypom jakie siedza w nas samych.

Pomyslcie o pewnych sytuacjach jakie regularnie Was spotykaja i postarajcie sobie wyobrazic inne w nich zachowanie niz typowe dla Was. Nie chodzi tu bynajmnie o bycie na przekor swiata czy tez stereotypom.

A co do zazdroszczenia... Staram sie tutaj raczej pisac o tym co mi wyszlo niz o tym co mnie boli. Pisac o tym co moze nam pomoc. Moze to takie w stylu mezczyzni nie placza? Zreszta depresja meska czesto jest zdecydowanie inna niz u kobiet. Czesto przez to trudniejsza to zdiagnozowania. Zdecydowanie czesciej pisze gdy wszystko jest ok niz gdy cos sie w glowie psuje.

Jest tez takie wytlumaczenie, ze moje objawy byly mniej dotkliwe i/lub okolicznosci zyciowe bardziej mi sprzyjaly.

Ale obiektywnie patrzac (o ile mozna wyciagac mocne wnioski na podstawie wpisow w internecie) widze np. ze Ty Sens idziesz w dobra strone.

Ty zas pannoAlicjo, kiedy dyskutowalismy o ksiazkach Basco-Ramirez wydawalo sie, ze jest ok a pozniej zniknelas.

Teraz zas, mam nadzieje, ze znowu idzie w dobra strone.

I moze chyba najwazniejsza zaleta tego forum jest wlasnie pisanie o sobie i wspieranie niz naukowe dywagacje.

I tu musze chyba zwrocic honor Adminowi :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo, cóż, u mnie było przez jakiś tydzień - dwa ok, pełna remisja, cudowny spokój a potem zaczęły się straszne poranki, pełne beznadziejnych myśli... ale nie poddaję się. Staram się wchodzić na inny tor, lawirować i uciekać złym myślom. Tego się nauczyłam na terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sens , każdy lekarz ma swoje ideologie. Mój ostawił lamotryginę gdy mu powiedziałam o swoich bardzo nieprzyjemnych stanach. Od niedzieli jestem na nowym stabilizatorze plus antydepresant. Jak na tą chwilę podtrzymuję stwierdzenie, ze to lamotrygina fundowała mi to napięcie. Obecnie mam stany lękowe ale tzw. standardowe jak w nerwicy lękowej. Ot coś mi się uroi w głowie. :D

Niestety po raz kolejny brak słońca funduje mi jazdy. Wszystko znika gdy słoneczko świeci. Jak tu nie demonizować gdy jesień za pasem? :zonk:

 

Wydaje mi się, że to odpuszczanie i działanie na przekór jest uzależnione od samopoczucia. Zapewne bez problemu odróżnicie stan gdy nawet zrealizowanie unicestwienia własnej osoby wydaje się zbyt trudny, zupełnie inny jest stan gdy zastanawiacie się czy to lenistwo czy też nie, oraz stan pozornej energii która kończy się zmęczeniem i rozdrażnieniem.

Dla mnie osobiście najbardziej niebezpiecznym jest stan pozornej energii. Siedzę sobie czuję się ok i zaczynam funkcjonować tak jak winien każdy człek. Jednak po pewnym czasie mój organizm zachowuje się tak jakbym przeszła 100 km i przewaliła tonę węgla. Wyrzuty sumienia nie dają aby sprawę olać i wtedy mam ochotę skończyć z tym.

 

Widmo masz rację inaczej objawia się depresja u kobiet a inaczej u mężczyzn. Kobitka się wypłacze a facet? Zapewne dlatego jest więcej samobójstw wśród mężczyzn.

Widmo czy będę miała rację stwierdzając iż duży odsetek mężczyzn woli skończyć z sobą niż przyznać się do swoich słabości egzystencjalnych?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że to odpuszczanie i działanie na przekór jest uzależnione od samopoczucia.(...)

Dokladnie tak jest. Ale warto wiedziec, ze np. pozytywne doswiadczenia rekompensuja zly nastroj.

Jest to taki zamkniety krag gdzie zly nastroj napedza zle funkcjonowanie a to z kolei zly nastroj itd.

Stad wazna umiejetnoscia jest przerwanie tego np. pozytywnymi doswiadczeniami. Czasami sie udaje a czasami nie.

Jak na razie mam bilans dodatni. Np. udalo mi sie przepracowac dlugi nieudany zwiazek i rozstanie. Pojawily sie atrakcyjne mozliwosci w pracy zawodowej co akurat nie wymagalo wysilku. Do tego nowe relacje z kobietami spowodowaly, ze na nowo poczulem sie soba i kims wartym uwagi. A wszystko to sie jakos ladnie zazebilo w czasie. Oczywiscie dopadaly mnie i wtedy wahania nastroju-choc moze nie tak silne.

Moze tak to sie jakos zlozylo, ze mialem odwage w resztkach hipomanii kiedy to dzialal juz stabilizator?

Ale tez np. mocno ryzykowalem umawiajac sie na spotkanie z kobieta w okresie maksymalnego rozwalenia i w czesci ta osoba jakos mnie przeprowadzila przez najgorszy okres.

Albo poszedlem na przyjecie z nowymi ludzmi na ktorym wstyd bylo mi podniesc cos do ust z powodu trzesacych rak (bez znaczenia na ile mi sie mocno trzesly a na ile sie nakrecalem)

Rowniez od samego poczatku najblizsi przyjaciele byli wtajemniczeni w diagnoze.

Stad uwazam, ze kontakt z ludzmi jest kluczowy. Pisalem tez ze diagnoza byla dla mnie wyzwaniem i potraktowalem ja jak wyzwanie. Zawsze wydawalo sie, ze znam siebie ale dopiero kiedy dowiedzialem sie, ze "matka jest chad" uzyskalem pelna wiedze o tym kim jestem. Choc nadal oczywiscie nie wiem jak z soba postepowac.

 

Co robi facet? Nie dopuszcza do siebie mysli o potencjalnej depresji. Wrecz jego aktywnosc na poczatku moze rosnac.

Sa w sieci artykuly na ten temat. Do tego frustruje faceta odosobnienie. Bo jak wyplakac sie w rekaw kumpla. Pokazac przed towarzyszka, dziecmi, ze juz nie potrafi upolowac jedzenia. A jesli wczesniej to on byl oparciem i strona silniejsza to w ogole jest w potrzasku.

 

Widmo czy będę miała rację stwierdzając iż duży odsetek mężczyzn woli skończyć z sobą niż przyznać się do swoich słabości egzystencjalnych?

To chyba nie tak. Pisze za siebie i sadze, ze raczej do S sklania brak sensu zycia i poprawy. Faceci rownie dobrze chyba wiedza, ze jest cos z nimi nie tak. Moze raczej szukanie pomocy u innych tylko poleganie wylacznie na sobie nie jest w ich naturze?

Sam nie wiem ile bym zwlekal gdybym nie powiazal problemow fiziologicznych z depresja. Idac do psychiatry moim celem bylo wiec upieczenie dwoch pieczeni na jednym ogniu. A i tak poszedlem za pozno a moglbym i jeszcze dalej przeciagac wizyte.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze wydawalo sie, ze znam siebie ale dopiero kiedy dowiedzialem sie, ze "matka jest chad" uzyskalem pelna wiedze o tym kim jestem. Choc nadal oczywiscie nie wiem jak z soba postepowac.

 

Czy uzyskałeś? hmmm ja osobiście do tej pory tej wiedzy nie mam choć diagnoza ułatwiła mi pełną interpretację moich zachowań. Zawsze uwielbiałam ten stan gdy oczy świeciły się do ludzi i do nowych relacji damsko-męskich. Teraz niestety wiem, że muszę akurat ten stan dobrze monitować ponieważ są to drzwi do tajemniczego ogrodu zwanego hipo :D Wielbiłabym ten stan gdyby nie fakt posiadania rodzinki. Także jak widać co Tobie wolno mnie jest zabronione.

Teraz najbardziej ubolewam nad faktem tak szybkiego tracenia energii. Można powiedzieć, że czuję się dobrze, a jednak niedzielny spacer po Kazimierzu zamiast sprawiać przyjemność męczył. Straszne uczucie. Jakbym miała 70 lat i ważyła 100 kg. Czy już nadaję się na śmietnik? Jak wyrzucić w takiej sytuacji złe myśli? Kłębi się ich bez liku. To jest własnie błędne koło.

 

-- 22 sie 2012, 07:51 --

 

Co robi facet? Nie dopuszcza do siebie mysli o potencjalnej depresji. Wrecz jego aktywnosc na poczatku moze rosnac.

Sa w sieci artykuly na ten temat. Do tego frustruje faceta odosobnienie. Bo jak wyplakac sie w rekaw kumpla. Pokazac przed towarzyszka, dziecmi, ze juz nie potrafi upolowac jedzenia. A jesli wczesniej to on byl oparciem i strona silniejsza to w ogole jest w potrzasku.

 

A jeśli już wie, że ma depresję i nie upoluje jelenia? Muszę troszkę to podrążyć. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy uzyskałeś? hmmm ja osobiście do tej pory tej wiedzy nie mam choć diagnoza ułatwiła mi pełną interpretację moich zachowań.

Dokladnie tak. Pelna wiedza brzmi zbyt optymistycznie. Mam wiedze, ze moje postepowanie w przyszlosci bralo sie z tego, ze cos jest zepsute ale jak to naprawic albo zyc z tym? To wlasnie staramy sie jakos m.in. tutaj przepracowac.

 

Także jak widać co Tobie wolno mnie jest zabronione.

Hmm nie do konca. W koncu kazdy chce stworzyc sobie normalne zycie i rodzine. Mnie nigdy w zasadzie do konca nie bawily kawalerskie wyskoki. Chciec stworzyc cos trwalego a nie potrafic, szarpac sie ze soba w zwiazku, ktorego slusznosci nie jest sie w stanie ocenic (w dobrym nastroju a super w zlym tragedia, kiedy zycie jest w zasadzie szare). I tak dalej... Idealna mikstura na depresje.

Teraz najbardziej ubolewam nad faktem tak szybkiego tracenia energii. (...)To jest własnie błędne koło.

Wlasnie z tego powodu udalem sie do lekarza. Tez mnie przeraza ta utrata napedu. Do tego jestem tez w wieku gdzie naturalnie zacznie nastepowac obnizenie formy fizycznej co nie jest fajne kiedy bylo sie kiedys sportowo aktywnym.

Tez mnie to frustrowalo ale teraz ciesze sie, ze i tak stac mnie na wiecej niz wiekszosc spoleczenstwa.

 

A jeśli już wie, że ma depresję i nie upoluje jelenia? Muszę troszkę to podrążyć. :mrgreen:

Przynajmniej ja resztkami rozsadku staralem siebie ratowac. Jestem ateista wiec odpadaly mi mysli gdzies tam bedzie lepiej.

Nie jestem tez chyba samolubem i szkoda byloby mi bliskich. Ale jestem i tez samolubem i szkoda by mi bylo jedynego co mam czyli zycia i siebie. He he madre to ale wtedy tak naprawde staczalem sie w niemoc.

Wtedy czulem, ze w zasadzie wszystko mi wisi i mialem gdzies co sie ze mna stanie (wypadek, choroba itp. bylaby jakims rozwiazaniem) Z drugiej strony balem sie chorob i wszystkiego itp.

Teraz w zasadzie tez "mi wisi i mam gdzies co sie ze mna stanie" a to dlatego, ze nie boje sie zycia i wiem, ze czesto nie bede mial wplywu na wiele zdarzen.

Oczywiscie oscyluje pomiedzy tymi stanami ale juz tak mocno nie wychylam sie w strone depresji.

Chyba mam tez troche kobiecych cech stad moze nie jestem idealnym wzorcem meskiej depresji :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W koncu kazdy chce stworzyc sobie normalne zycie i rodzine. Mnie nigdy w zasadzie do konca nie bawily kawalerskie wyskoki. Chciec stworzyc cos trwalego a nie potrafic, szarpac sie ze soba w zwiazku, ktorego slusznosci nie jest sie w stanie ocenic (w dobrym nastroju a super w zlym tragedia, kiedy zycie jest w zasadzie szare). I tak dalej... Idealna mikstura na depresje.

 

Dla wszystkich którzy chcą stworzyć coś trwałego a nie potrafią-nigdy nie byłam idealną żonką i zawsze szarpałam się ze sobą w związku próbując wielokrotnie go rozwalić.

Punkt pierwszy-nie rób drugiemu co Tobie nie miłe. Na początek naprawdę wystarczy.

Punkt drugi-szukajcie partnera, który lubi adrenalinkę. (Tu niestety mężczyźni mają zdecydowanie gorzej dlatego niech szukają partnerek u których testosteron przeważa nad estrogenem :mrgreen: )

Kobieta powinna być jak Martyna Wojciechowska-samodzielna samorządna, samowystarczalna , a mężczyzna jak hmmm... w każdym bądź razie -samodzielny, samorządny i samowystarczalny :mrgreen:

 

Szarość życia zawsze jest zabójcze dla związku. Na to lekarstwa niestety już nie ma. Mnie to też najbardziej przeszkadza, przez to wojowałam i gdy mam teraz siłę nadal ochotę mam wojować.

 

Acha i jeszcze jedno-tzw miłość. O tym uczuciu mogę mówić teraz po 20 latach bycia razem. Nie mówcie o tym na początku związku

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć.

Zniknąłem na jakis czas z powodu wyjazdu. Byłem z Żoną i Synkiem w górach. Może ostatni raz razem. Wszystkie kolejne wakacje być może będę spędzał już sam w wyniszczającym chadowca klimacie- "zabawa w chowanego"

Sorry , że nie dałem znać że znikam. Nie zdążyłem.

A neta nigdy i nigdzie ze sobą nie biorę -ot, higiena umysłu

 

Jose-kiedyś Cię wyśmiałem w związku z Twoim stwierdzeniem, że maximum obowiązków powoduje hipomanię........

Masz rację.

Odkąd zadziałała lamotrygina ( o tym poniżej) mogłem sobie pozwolić na podjęcie się całej masy zobowiązań.

Im więcej pracy (niekoniecznie fizycznej ) na granicy wytrzymałości psychicznej ( a ta z powodu choroby bywa mizerna) tym większa hipomania.Coś pięknego. Natomiast wyjazd w góry, który obfitował w spokój i brak "pędu" był dla mnie katastrofą. Na tydzień spadłem tak bardzo na ryj , że wróciły myśli samobójcze. I było to bardzo dotkliwe-wakacje, wokół góry, uśmiechnięci ludzie, zakochane pary, radosna Żona i Syn-a ja zdycham .

Masz rację - jakakolwiek dłuższa bezczynności brak stresotwórczych zajęc z pewnością zarówno Ciebie jak i mnie może doprowadzić do samobójstwa.......

To tylko potwierdza moje przekonanie, że nie ma mowy abym spędził jeszcze raz choćby dzień w pierdlu.....wolę popełnić samobójstwo na wolności , na moich zasadach.

Co jeszcze znamienite-wpadając w hipomanię wywiązuję się z obowiązków ( że tak powiem zawodowych-oczywiście legalnych ) dużo lepiej i skuteczniej niż ludzie zdrowi. Muszę przyznać że idą za tym gratyfikację finansowe, które podnoszą mnie z dna.

 

Co do napięcia i Lamotryginy o ktorym pisaliście wyżej.

Otóż ja również odczuwam napięcie po tym leku.Jestem rozdrażniony, mam ochotę rozwalać pyski, a gdybym w aucie woził gnata mógłbym kilku półgłówkom za kierownicą strzelić w mordy.....

Tym nie mniej aktywizujące , stabilizujące i antydepresyjne działanie tego leku jest w moim przypadku nie do przecenienia.

Czuję , że lamotrygina przywróciła mnie po 5 latach do życia.

Rozmawiałem o tym z lekarzem.

"Coś za coś". Może mi dać coś na napięcie i rozdrażnienie, lecz może to spowodować przegięcie pod kreskę....Dziękuję bardzo.

Lamotrygina ma właśnie po dłuższym czasie takie aktywizujące działanie.

W takim stanie jak obecnie mogę już trwać do końca zycia....

Stany "nad kreską " są coraz dłuższe, aczkolwiek przeplatane ( na szczęście kilkudniowymi ), nieuchronnymi spadkami na ryj......

Procentowo to może 80 % nad kreską i tylko 20 % pod ..........z tym ,że ten stan "pod kreską" jest strasznie wyrazisty i nie ukrywam , że w czeluści depresji tracę nadzieję na powrót nad kreskę i myślę o odebraniu sobie życia..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

S jak...

Zgadzam sie :) Albo to musi byc osoba z lekko porabanych charakterkiem albo z porzadnym charakterem.

Na pewno nie nadaja sie osoby zbyt slabe i nastawione na szukanie oparcia w innych.

 

Chyba juz wiem co niektore z Was mialy na mysli piszac o obnizonym nastroju.

Nawet jesli wiemy, ze w chad norma jest wystepowanie obnizonego nastroju to nie za bardzo nam sie chce z tym godzic i to znosic.

Jedyna wazna roznica przed i po diagnozie to taka, ze bardziej swiadomie oceniamy swoje mysli o swiecie (staramy sie)

Kiedys w okresie obnizonego nastroju myslalem, ze moj osad swiata, mnie i okolicznosci jest w zasadzie prawdziwy. Teraz wiem, ze kiedy odbieram swiat w czarnych barwach to on wcale taki nie musi byc. Plus jest taki, ze podchodze do tego z dystansem i chyba mniej podejmuje blednych decyzji. To tez mialem na mysli piszac o przekornym dzialaniu.

Skoro nie jestem w sposob obiektywny ocenic sytuacji (choc warto dazyc do tego aby bylo inaczej) to zrobienie/podjecie decyzji w INNY sposob bedzie rownie do niczego ale moze okazac sie lepsze :)

 

Ale co z tego jak niestety majac nawet pewna swiadomosc to obnizony nastroj tak samo boli

Wlasnie ostatnie dni mam takie byle jakie i troche boje sie, zeby to nie poszlo to dalej.

Wracajac ciezko tez podejmowac decyzje skoro dana sytuacja/polozenie raz wydaje sie swietna a raz mialka i do niczego.

Meczace jest to, ze musimy poswiecac dodatkowa energie i zawracac sobie glowe tym aby caly czas utzrymywac sie na powierzchni. I najgorsze, ze chyba nigdy nie bedzie to proces w pelni automatyczny tylko ciagla walka :/

 

p.s. Hej Intel przyznam, ze troche sie martwilem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś za coś-to pewne

 

Niestety działanie lamotryginy u mnie było nie do zniesienia. Te ciągłe stany czegoś jakby ciągle kot wyskakiwał mi pod samochód. Definitywnie się skończyły a więc na pewno to lamotrygina.

Niestety dobry nastrój się skończył ponieważ działa już nowy stabilizator-neurotop. Spać, spać, spać i zawroty głowy. Choć wolę to od tamtego. Tylko o ile w tamtym stanie mogłam coś robić ( przypomnę-np obkoszenie hektara pola kosą spalinową) o tyle w tym nic. Coś za coś-mogę tak funkcjonować tylko niech ktoś da mi rentę.

Intel to o czym piszesz nie jest mi obce. Biorąc na siebie ekstra zajęcie wywoływałam celowo hipo. Jednak wszycy pamiętajmy. Im fajniej w hipo tym bardziej spadamy w dół i nie da się w naszym przypadku utrzymać ekstra nastroju ponieważ u nas nazywa się to hipo . Pamiętaj o tym Intel!

Jak tak sobie czytam co napisałeś, uważam że lamotrygina także dla ciebie jest niebezpieczna.

W swoim skromnym przypadku coraz bardziej zaczynam być pewna jednego-w pracy mogę funkcjonować tylko na pograniczu tzw normalności i hipo. Będąc w takim stanie hipo samo jakoś wygrywa. Bezpieczny dla mnie stan jest taki jak teraz ale wtedy z pracy nici. Jaki z tego wniosek? Nie nadaję się do pracy-nie nadaje się do niczego-ludzki śmieć-posprzątać i koniec!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tak ...

"optymizmem" powiało...

ja oprócz lamotriginy mam leki na napięcie

na razie jest średnio

czasami coś robię i mi się chce

a potem napieice, zmęczenie i doł....

tez mam poczucie że się nie nadaję jak S...

 

ciekawe macie refleksje

 

intel dobrze ze lepiej

 

widmo

jest szreg badań, że osoby w depresji bardziej realnie obierają rzeczywistość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdy robiono badania nad przewidywaniem wyniku częsciowo losowego wydarzenia

osoby zdrowe przeceniały swój wpływ oraz % sukcesu

osoby w depresji duzo bardziej racjonalnie

 

podstawowym błędem atrybucji zdrowej osoby jest przecenianie swojego wpływu na sukcesy i inne pozytywne wydarzenia

i niedocenianie wpływu na negatywne zdarzenia

czyli sukces ma dużo ojców

a porażka jest sierotą

 

i jeszcze sa inne złudzenia chroniące ego zdrowej osoby

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×