Skocz do zawartości
Nerwica.com

Problem z 10latkiem


Rekomendowane odpowiedzi

wikija, w takim razie za najlepsze wyjście uważam pozostawienie syna na koloniach. Jeśli zadzwoni, odbierz i porozmawiaj. Spokojnie. Pytaj, co robił, jakich ma kolegów, jakie mają plany na następny dzień. Nie obiecuj złotych gór w sensie "być może przyjedziemy, jak będzie samochód", bo to bez sensu. Dziecko tylko nakręca się i przeżywa zawód. Powiedz wprost, że nie możesz przyjechać, ale on zawsze może do Ciebie zadzwonić, jak mu źle i możecie porozmawiać. Mów mu, że go kochasz i że wszystko będzie dobrze, bo nic złego się nie dzieje.

I tak właśnie postępujemy, zaczynamy rozmowę od wypytywania go - co robił? gdzie był? itd. On za wiele nie chce opowiadać tylko do razu, a czy przyjedziemy po niego? Cały tydzień mówiłam mu że NIE, to był płacz i telefony co minutę (oczywiście w wolnych chwilach) jak powiedzieliśmy o tym samochodzie, to mam nadzieję, pierwszą noc prześpi od 22 - 8 a nie od 23 - 6 (chociaż tu nie chodzi o ilość godzin snu).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wikija w takim razie podtrzymujcie taką "linię obrony". Jeżeli śpi w nocy, to nie jest źle.

 

-- 08 lip 2012, 00:25 --

 

Jedyny powód jaki podaje to ten, że chce być w domu, bo już dłużej nie wytrzyma. Błaga nas o przyjazd, bo mu tu (na koloniach) źle.

Jest mu źle, bo tęskni za Tobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie napiszę nowości.

Chłopczyk nie został zapoznany z tym, co czeka go na koloniach. Z tym ,że będą tam wszyscy nowi koledzy , koleżanki i wychowawczynie, że będzie tam spał sam 14 nocy, na sali z nowopoznanymi kolegami. Że będzie spędzał czas bez rodziców, w towarzystwie wychowawczyń i dzieci, ze będzie musiał sobie sam radzić podczas wszystkich trudnych dla niego sytuacji.

Ale też nie poinformowano Go o tym, że będzie miło spędzał czas we wakacje, pozna nowych ludzi, zawiąże przyjaźnie, usamodzielni się nieco. Że rodzice tak robią, żeby dzieci stały się doroślejsze, mądrzejsze, samodzielniejsze. Że to taka próba świadcząca o jego radzeniu sobie bez mamy i taty.

Proszę nie oszukujcie podstępem dziecka, że przyjedziecie jak naprawicie samochód. Bo to takie kłamstewko.

 

Teraz, gdy już syn jest na miejscu nie ma sensu wymyślać i obiecywać Mu, ze wcześniej po Niego się zjawicie.

Powiedzcie, że skoro wytrzymał bez mamy i taty tydzień, to jeszcze jeden tydzień wytrzyma. Że po wakacjach pani w szkole zapyta kto , gdzie spędził wakacje i, ze syn z dumą opowie czy napiszę, że był na koloniach. Nie wszystkie dzieci mają taką możliwość.

Chwalcie go za to, ze sobie radzi, mówcie Mu, że jesteście z Niego dumni, że cieszycie się, że jest taki samodzielny. Powiedzcie mu, że siostrzyczka jak dorośnie to też pojedzie.

A na pewno sygnałem niepokojącym jest to, że syn potrafi tak zręcznie Wami manipulować.

Nad tym z pewnością trzeba będzie się pochylić i zaradzać doraźnie przy nadarzających się okazjach.

Normalne jest, że niekiedy dziecko zmieniając otoczenie, rozstając się z rodzicami reaguje lękliwie chociaż nic niedobrego się nie dzieje. Bo przeżywa przecież rozstanie.

Może porozmawiajcie z wychowawczynią jakie atrakcje w przyszłym tygodniu szykuje dzieciom i porozmawiajcie z synem o nich.

Powiedzcie Mu, że za Nim tęsknicie, że Go bardzo kochacie, że gdy wróci to Wam opowie jak spędzał czas.

 

Syna rozumiem doskonale bo sama płakałam zawsze za mamusią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.Akurat ja byłem takim dzieckiem,mogłem jechac na 3 dni wycieczki...a w czasie 1 dnia juz czulem sie okropnie zdołowany i tęskniłem za domem.I to tęsknota za domem jest powodem płaczów,przywiązanie do domu,nagła zmiana w dotychczasowym życiu,bycie w zupełnie innej lokalizacji,tęsknota za matką,ojcem,rodziną....Okłamywanie syna to najgorsza rzecz jaką możecie zrobic - już nigdy więcej Wam nie uwierzy.Nie możecie zrobic też czegos takiego jak: dzwoń tylko raz dziennie.Ustalcie z nim godziny,o których może dzwonic: np 9,15,21:00.Te płacze itp....są dlatego,bo wysłaliscie od razu Go na głęboką wodę...i teraz..musi to po prostu Twój syn przetrwac..A ten wychowawca to jakis baran typu: "ja nic zlego nie widzę,bawi się z dziecmi itp"....Ja też się bawiłem...ale to co przeżywałem z ludżmi,to moje;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wikija,

 

1. Myślę, że w opisywanej sytuacji trudno mówić o stanowczości względem syna, skoro uciekacie się do dawania mu złudnych nadziei. Bardziej wygląda na to, że 'stanowczo' tylko mówicie, natomiast w zachowaniu chcecie ulegać. A on taką niekonsekwencję wyczuwa.

2. Biorąc pod uwagę formę, w jakiej się wypowiadasz, odnoszę wrażenie, że jesteś bardzo troskliwą i przedsiębiorczą mamą... całkiem możliwe, że aż za bardzo. :roll: Przypuszczalnie troskę o syna pojmujesz jako chronienie go przed wszystkim, co mogłoby sprawić mu krzywdę (być może w ten sposób chcesz mu 'zrekompensować' nieobecność zapracowanego taty?). A przez taką postawę syn nie miał szansy nauczyć się samodzielności, nie miał szansy uwierzyć w siebie, w to że sam potrafi wiele dokonać, wiele przejść. A teraz te 'braki' wychodzą, gdy staje przed wyzwaniem, jakim jest dla niego samodzielne spędzenie kolonii. :roll:

 

Rolą rodziców jest nauczenie dzieci samodzielnego życia, a nie chronienie przed wszystkim, co zagraża (to jest niewykonalne).

Dziecko nigdy nie będzie samodzielne, gdy nie uczy się pokonywać trudności ('dobranych' na jego miarę). Chronić warto jedynie przed tym, co na danym etapie rozwoju przekracza jego możliwości poradzenia sobie.

 

Reasumując, warto dawać synowi więcej okazji do tego, by mógł poczuć się pewnie, by stawał się samodzielny. A jednocześnie wspierajcie go w tym: szczerze chwalcie, gdy coś mu się uda (komunikaty typu: 'jestem z ciebie dumny/a, dałeś radę', 'wspaniale ci to wyszło'); wspierajcie, gdy coś się nie uda (komunikaty typu: 'teraz nie wyszło, ale wierzę w ciebie, w to, że ci się uda'); konsekwentnie (oboje!!!) nagradzajcie 'dobre' zachowania, ale też okazujcie dezaprobatę (komunikaty typu: 'nie podoba mi się to, co zrobiłeś'), ale też i kary (np. szlaban na telewizję czy komputer) w przypadku 'cięższych' przewinień.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli nie będzie płakał, znaczyć będzie, że to jest jakaś gra z jego strony a nie poważna sprawa. Będziemy starali się go podstępem, przeciągnąć do następnej niedzieli, czyli do dnia powrotu z kolonii, zobaczymy czy nam wyjdzie.

:mrgreen: ALE JESTEŚCIE ZMANIPULOWANI! Zobacz co napisałaś: Będziemy starali się go podstępem, przeciągnąć do następnej niedzieli, on Wami rządzi i to jak sprytnie hehe. Jak mu się podoba nie płacze i się bawi jak mu się nudzi - lament - mama coś wymyśli... a niech sam myśli! :mrgreen:

Może to i tak wygląda, ale jakbyś słuchała płaczów i lamentów własnego dziecka przez cały tydzień, to inaczej byś myślała. Ile jest sytuacji, gdy nie słuchano płaczu dziecka i doszło do tragedii? Po drugie, jakoś nie jestem zimna jak głaz i nie wychowuję swoich dzieci jako potencjalnych manipulantów i pozerów, może to źle, ale nie potrafię być obojętna na płacz i lament (TYGODNIOWY).

Też mam dziecko i słuchałam płaczów i lamentów. Nie mówię że jesteś zimna jak głaz i wychowujesz dzieci na manipulatorów ale to że Ty sobie zapewniasz spokój bo serce Cię boli i obiecujesz mu gruszki na wierzbie, to nie znaczy że jego sytuacja się zmieniła. A syn umiejętnie Wami manipuluje bo daliście mu na to przyzwolenie, wyuczył się od niemowlęctwa i czy chcesz czy nie tak jest. Uważam, że to wszystko można zmienić ale musisz być staowcza. Każda zmiana bardzo boli szczególnie jeżeli chodzi o nasze pociechy - bo cierpią, ale chcesz go wychować na rozsądnego, pewnego siebie i bez nerwicy lękowej faceta - myślę. Jeśli sobie sama nie radzisz to zasięgnij porad psychologa (nie chodzi tu tylko o kolonie). Pozdrawiam serdecznie i dzialaj! :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj rano syn zadzwonił dopiero po śniadaniu, z wielkim płaczem i lamentem. Staraliśmy się spokojnie lecz stanowczo wytłumaczyć mu, że nie pojedziemy po niego, kazaliśmy odłożyć telefon i zadzwonić dopiero jak się uspokoi, bo inaczej nie będziemy z nim rozmawiać, bo nic nie idzie zrozumieć co mówi. Syn zadzwonił dopiero po obiedzie, bo zaraz po śniadaniu gdzieś wyszli. Rozmowa była już zupełnie inna, spokojna, rzeczowa, konkretna o jego obawach i tęsknocie. Na spokojnie ale również stanowczo porozmawiałam z synem. Jest godzina 21, jeszcze nie było telefonu od syna, a przecież miał czas po kolacji :D Spodziewam się telefonu przed ciszą nocną, zobaczymy w jakim nastroju będzie syn.

Bardzo wszystkim dziękuję za wszystkie rady. Będę na bieżąco (w miarę możliwości) zdawać Wam relację z naszych rodzinnych zmagań z kolonią syna, będę wdzięczna za wszystkie sugestie odnośnie dalszego postępowania z synem w trakcie tych zmagań.

 

-- 08 lip 2012, 22:01 --

 

Tak jak się spodziewałam, telefon od syna był przed 22. Powiedział mi, że był dzisiaj nad morzem, nazbierał muszelek cały worek, nie płakał i nawet nie szlochał. Pytał o samochód, kiedy będzie naprawiony. Wstępnie ustaliliśmy w domu, że do środy na pewno go "mechanik" nie naprawi i takiej wersji się trzymamy. Wiem, że robię synowi złudne nadzieje, ale jeżeli nic innego nie pomagało, to tonący brzytwy się chwyta. Od tej nieszczęsnej środy, kiedy samochód ma być niby naprawiony, będziemy synowi starali się wytłumaczyć, że przyjazd już nie miałby sensu, bo jeszcze tylko czwartek, piątek i sobota bo w niedzielę rano już wyjazd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj rano syn zadzwonił dopiero po śniadaniu, z wielkim płaczem i lamentem. Staraliśmy się spokojnie lecz stanowczo wytłumaczyć mu, że nie pojedziemy po niego, kazaliśmy odłożyć telefon i zadzwonić dopiero jak się uspokoi, bo inaczej nie będziemy z nim rozmawiać, bo nic nie idzie zrozumieć co mówi. Syn zadzwonił dopiero po obiedzie, bo zaraz po śniadaniu gdzieś wyszli. Rozmowa była już zupełnie inna, spokojna, rzeczowa, konkretna o jego obawach i tęsknocie. Na spokojnie ale również stanowczo porozmawiałam z synem. Jest godzina 21, jeszcze nie było telefonu od syna, a przecież miał czas po kolacji :D Spodziewam się telefonu przed ciszą nocną, zobaczymy w jakim nastroju będzie syn.

Bardzo wszystkim dziękuję za wszystkie rady. Będę na bieżąco (w miarę możliwości) zdawać Wam relację z naszych rodzinnych zmagań z kolonią syna, będę wdzięczna za wszystkie sugestie odnośnie dalszego postępowania z synem w trakcie tych zmagań.

 

-- 08 lip 2012, 22:01 --

 

Tak jak się spodziewałam, telefon od syna był przed 22. Powiedział mi, że był dzisiaj nad morzem, nazbierał muszelek cały worek, nie płakał i nawet nie szlochał. Pytał o samochód, kiedy będzie naprawiony. Wstępnie ustaliliśmy w domu, że do środy na pewno go "mechanik" nie naprawi i takiej wersji się trzymamy. Wiem, że robię synowi złudne nadzieje, ale jeżeli nic innego nie pomagało, to tonący brzytwy się chwyta. Od tej nieszczęsnej środy, kiedy samochód ma być niby naprawiony, będziemy synowi starali się wytłumaczyć, że przyjazd już nie miałby sensu, bo jeszcze tylko czwartek, piątek i sobota bo w niedzielę rano już wyjazd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też płakałam, ale potem było fajnie i płakałam jak musiałam wyjeżdżać :P

Też płakałam, jak musiałam wyjeżdżać. Natomiast pierwszego dnia miałam doła, że jest syf. Kijowy namiot, kijowy pokój, a to łazienka bee. Moi współlokatorzy też tak mieli, więc dzień pierwszy przyjmował kształt naszej, forumowej "Jęczarni" :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też płakałam, ale potem było fajnie i płakałam jak musiałam wyjeżdżać :P

Też płakałam, jak musiałam wyjeżdżać. Natomiast pierwszego dnia miałam doła, że jest syf. Kijowy namiot, kijowy pokój, a to łazienka bee. Moi współlokatorzy też tak mieli, więc dzień pierwszy przyjmował kształt naszej, forumowej "Jęczarni" :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdzie napisałam taką sugestię? "człowiek nerwica" To jest Twoja inerpretacja widocznie masz z tym jakiś problem. :bezradny:

Wyluzuj trochę :roll: .Tak sobie tylko zażartowałem :mrgreen: A Ty tak na serio od razu .Nie ma się o co oburzac.I nie mam żadnego problemu :lol::twisted:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdzie napisałam taką sugestię? "człowiek nerwica" To jest Twoja inerpretacja widocznie masz z tym jakiś problem. :bezradny:

Wyluzuj trochę :roll: .Tak sobie tylko zażartowałem :mrgreen: A Ty tak na serio od razu .Nie ma się o co oburzac.I nie mam żadnego problemu :lol::twisted:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja jak wracałam było mi przykro, ale nie płakałam nigdy , jakiś większych przyjaźni nie nawiazywałam na koloniach raczej patrzyłam na to nawet jak byłam mała ,ze 3 tygodnie poczatek i koniec i taks ie szykowałam, natomiast jakby mi ktoś powiedział miesiac a by sie okazało 3 tygodnie to byłby płacz a tak wiedziałm na czym stoje i układalam to sobie w głowie jakoś by bez stresu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja jak wracałam było mi przykro, ale nie płakałam nigdy , jakiś większych przyjaźni nie nawiazywałam na koloniach raczej patrzyłam na to nawet jak byłam mała ,ze 3 tygodnie poczatek i koniec i taks ie szykowałam, natomiast jakby mi ktoś powiedział miesiac a by sie okazało 3 tygodnie to byłby płacz a tak wiedziałm na czym stoje i układalam to sobie w głowie jakoś by bez stresu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Próbujemy rozmawiać z nim po dobroci, stanowczo i nawet obiecujemy mu niespodziankę po powrocie, byleby tylko wytrzymał, wychowawca postanowił, że odbierze mu telefon i tylko raz dziennie będzie mógł zadzwonić do domu.

Jezu, przeciez to dziecko, powinniscie po niego pojechac i tyle.

A problem lęków rozwiązywac już w domu.

Tia, najlepiej zabierzcie mu tel to problem rozwiązany. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Próbujemy rozmawiać z nim po dobroci, stanowczo i nawet obiecujemy mu niespodziankę po powrocie, byleby tylko wytrzymał, wychowawca postanowił, że odbierze mu telefon i tylko raz dziennie będzie mógł zadzwonić do domu.

Jezu, przeciez to dziecko, powinniscie po niego pojechac i tyle.

A problem lęków rozwiązywac już w domu.

Tia, najlepiej zabierzcie mu tel to problem rozwiązany. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×