Skocz do zawartości
Nerwica.com

Problem z 10latkiem


Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Mam 10letniego syna. W tym roku po raz pierwszy pojechał na dwutygodniowe kolonie. Pojechał razem z dwoma kolegami z klasy. Wiedziałam, że nigdy nie chciał nocować poza domem bez rodziców, nawet do dziadków nie chciał jeździć. W dzień się bawił a wieczorem ryczał. Jednak na te kolonie bardzo chciał jechać, za bardzo nie przygotowaliśmy go do tego, poruszaliśmy tematy pieniędzy, ubrań, posłuszeństwa ale nie mówiliśmy mu o tym, że to jednak wyjazd na dwa tygodnie i nikt po niego nie pojedzie bo to ponad 500km. No i niestety teraz są tego skutki, praktycznie od samego początku wieczorami jak dzwonił (ma swój telefon) to ze smutkiem opowiadał relację z całego dnia, na drugi dzień już rano i wieczorem dzwonił z płaczem. Rozmawiałam z wychowawcą, ten mówi mi, że w dzień syn się bawi z kolegami i nie zauważył jego ponurego nastroju. Tak minął prawie tydzień, syn ubzdurał sobie, że w niedziele po niego pojedziemy, gdy mówimy mu, że to niemożliwe on wpada w płacz. Próbujemy rozmawiać z nim po dobroci, stanowczo i nawet obiecujemy mu niespodziankę po powrocie, byleby tylko wytrzymał, wychowawca postanowił, że odbierze mu telefon i tylko raz dziennie będzie mógł zadzwonić do domu. Jestem właśnie po rozmowie z synem i wychowawcą, przez lament syna, kazałam wychowawcy podać synowi jakieś leki uspakajające.

Nie wiem już jak mam postąpić, co mówić synowi aby przekonać go do jeszcze tygodniowego pobytu na koloniach. Nie wyobrażam sobie aby po niego jechać, ale również nie mogę pozwolić aby syn wpadł w depresję z powodu pobytu na koloniach. Wiem również, że synowi nie dzieję się krzywda na koloni, nikt mu nie dokucza aby to było powodem jego lamentów. On po prostu jest "maminsynkiem" chociaż wcale nie chciałam, aby tak było. Proszę pomóżcie, doradźcie co mam zrobić :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak tak samo zachowywałem się będąc na koloniach jak Twój 10-letni syn :( Dla mnie wtedy kolonia była odbierana jako kara. Zawsze pierwszego dnia kolonii zbierało mi się na płacz i chciałem wracać do domu. To było coś strasznego :( Wolałbym nigdy nie być na żadnej kolonii jak i wielu innych rzecz przez które dostałem różnych urazów na psychice. Domyślam się jak Twój syn może się czuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj na forum wikija :D

 

Wg mnie podstawową kwestią jest ustalenie, dlaczego Wasz syn tak bardzo obawia się wyjazdów i nocowania poza domem? Skąd się wzięła u niego ta 'maminsynkowatość' (jak sama to określiłaś). Czy obawia się tego, że sobie nie poradzi bez Was? A może jest przyzwyczajony do tego, że zawsze 'stawiał na swoim' i teraz też chce byście zrobili to, czego on chce? A może jest jeszcze inna przyczyna? :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kazałam wychowawcy podać synowi jakieś leki uspakajające.

Nie rób błędu na samym początku. Najpierw zorientuj się w czym tkwi problem. Odpowiedz na pytania Gods Top 10.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wikija, Po pierwsze leki uspokajające to zdecydowanie przesada :evil: Po drugie z tą depresją też zdecydowanie przesadzasz. Bez urazy , ale Twoje podejście chyba wiele tłumaczy.

Moim zdaniem nie powinnaś ulegać. Sama napisałaś ,że nie dzieje mu się tam żadna krzywda. Czas najwyższy odcinać pępowinę bo potem będzie tylko gorzej,. Mam dziwne przeczucie ,że po powrocie z tych kolonii będzie je całkiem dobrze wspominał. A ograniczenie liczby telefonów do domu jest całkiem dobrym pomysłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wikija, po pierwsze należy ograniczyć te ciągłe telefony, bo to go podkręca.

Po drugie syn nie wpadnie w depresję i nie ma potrzeby podawania mu leków uspokajających.

Po trzecie wychowawca sygnalizuje, że syn jednak nawiązał jakieś kontakty, bawi się z innymi dziećmi i miło spędza czas. Problem pojawia się, gdy przychodzi wieczór i noc.

Jeżeli nie dzieje się żadna krzywda, powinien zostać kolonii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mówi, że się boi. Nie nocował u innych bo tęsknił za domem, a tak naprawdę za mną. Od początku, spędzałam z nim czas praktycznie tylko ja, mąż w pracy. Dopiero od jakiś dwóch lat syn z mężem ma wspólny temat. Mamy jeszcze dwuletnią córeczkę, za którą on przepada i nie czuje się opuszczony.

Syn nie należy do tych przebojowych i odważnych, co wiodą prym w towarzystwie, stoi raczej obok i dopiero po dłuższej obserwacji nawiązuję bliższą znajomość. Mieszkamy w małej miejscowości, na naszej ulicy nie ma w ogóle dzieci, kolegów ma w szkole, do której dojeżdża prawie 3km. Trasę pokonuje sam, gdyż pozostałe dzieci dojeżdżają z innych kierunków.

Piszę tak chaotycznie i nie chronologicznie, gdyż piszę to co uważam za ważne w tej sprawie i akurat jak mi się przypomni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wikija, Po pierwsze leki uspokajające to zdecydowanie przesada :evil: Po drugie z tą depresją też zdecydowanie przesadzasz. Bez urazy , ale Twoje podejście chyba wiele tłumaczy.

Moim zdaniem nie powinnaś ulegać. Sama napisałaś ,że nie dzieje mu się tam żadna krzywda. Czas najwyższy odcinać pępowinę bo potem będzie tylko gorzej,. Mam dziwne przeczucie ,że po powrocie z tych kolonii będzie je całkiem dobrze wspominał. A ograniczenie liczby telefonów do domu jest całkiem dobrym pomysłem.

Myśl o depresji i lekach przyszła do mnie dopiero dzisiaj, już po tygodniowym pobycie syna na koloniach i codziennych telefonach od rana (6:00) do wieczora (23:00) z przerwami na wyjścia, posiłki itd.

Moje podejście do tej sprawy, od samego początku do praktycznie nadal jest jednakowe - nie jechać, da radę!. Ja również jeździłam na kolonie już od 9lat i baardzo mi się podobało i aż zazdrościłam synowi tego wyjazdu, no i mnie trochę rozczarowało jego podejście.

Razem z mężem rozmawialiśmy z synem dzisiaj , oczywiście był płacz i lament. Koniecznie chce abyśmy przyjechali jutro, musieliśmy dokonać "zbrodni doskonałej" -wymyśliliśmy historię z zepsutym samochodem. Nie za bardzo chciał nam wierzyć ale jakoś się wkręcił, gdyż ze szczegółami opowiadaliśmy awarię samochodu. Mąż przekonał syna, że jutro jest niedziela i nikt auta nam nie naprawi, najprędzej w poniedziałek zamówi części i będzie reperował, czyli samochód może do środy będzie gotowy. Poprosiliśmy go, aby jeszcze poczekał do poniedziałku, wtedy wszystko będzie wiadomo na kiedy będzie auto. Powiedział, że wytrzyma jeszcze niedzielę i nagle przestał płakać i zaczął żartować!!! Mówiliśmy mu aby jutro, jak będzie dzwonił, żeby nie płakał, powiedział że dobrze. Zobaczymy jak będzie jutro. Jeżeli nie będzie płakał, znaczyć będzie, że to jest jakaś gra z jego strony a nie poważna sprawa. Będziemy starali się go podstępem, przeciągnąć do następnej niedzieli, czyli do dnia powrotu z kolonii, zobaczymy czy nam wyjdzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, nawet bardzo. Jak ktoś do nas przyjeżdżał to potrafił się schować i nie pokazywał się do czasu odjazdu gościa. Bał się ludzi, ale aby to zminimalizować zabierałam go zawsze ze sobą do sklepu, urzędów itd. Dzisiaj z tego strachu pozostał mu wstyd. Teraz strasznie się wstydzi. Nie lubi witać się z ciotkami, które mają w zwyczaju całowanie. Jak jedzie np. do kolegi po szkole, to nie ma odwagi poprosić np. o coś do picia.

Zauważyłam, że wstydzi się również okazywać uczucia. Gdy żegnaliśmy się na przystanku, nie pożegnał się tak jak zrobili to inni, nie przytulił się, nie dał się cmoknąć, nawet wstydził się machać w autobusie. Ale wiem, że miał na to ochotę, bo jak nikt nie widzi, to w domu, nie raz przyjdzie się przytulić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli nie będzie płakał, znaczyć będzie, że to jest jakaś gra z jego strony a nie poważna sprawa. Będziemy starali się go podstępem, przeciągnąć do następnej niedzieli, czyli do dnia powrotu z kolonii, zobaczymy czy nam wyjdzie.

:mrgreen: ALE JESTEŚCIE ZMANIPULOWANI! Zobacz co napisałaś: Będziemy starali się go podstępem, przeciągnąć do następnej niedzieli, on Wami rządzi i to jak sprytnie hehe. Jak mu się podoba nie płacze i się bawi jak mu się nudzi - lament - mama coś wymyśli... a niech sam myśli! :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, strach był, ale z drugiej strony od przedszkola uczestniczy w konkursie recytatorskim, chodził do szkoły tańca, uwielbia akademie i brać w niej udział, chce dostawać najdłuższe wiersze, miał komunię to czytał Pismo - wszystko to robił przed widownią i nie tylko przed kolegami ale również dorosłymi, nieznanymi mu osobami.

 

-- 07 lip 2012, 23:32 --

 

Jeżeli nie będzie płakał, znaczyć będzie, że to jest jakaś gra z jego strony a nie poważna sprawa. Będziemy starali się go podstępem, przeciągnąć do następnej niedzieli, czyli do dnia powrotu z kolonii, zobaczymy czy nam wyjdzie.

:mrgreen: ALE JESTEŚCIE ZMANIPULOWANI! Zobacz co napisałaś: Będziemy starali się go podstępem, przeciągnąć do następnej niedzieli, on Wami rządzi i to jak sprytnie hehe. Jak mu się podoba nie płacze i się bawi jak mu się nudzi - lament - mama coś wymyśli... a niech sam myśli! :mrgreen:

Może to i tak wygląda, ale jakbyś słuchała płaczów i lamentów własnego dziecka przez cały tydzień, to inaczej byś myślała. Ile jest sytuacji, gdy nie słuchano płaczu dziecka i doszło do tragedii? Po drugie, jakoś nie jestem zimna jak głaz i nie wychowuję swoich dzieci jako potencjalnych manipulantów i pozerów, może to źle, ale nie potrafię być obojętna na płacz i lament (TYGODNIOWY).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzieci rozwijają sie róznie

niektóre w wieku 10 lat nie są gotowe na 2 tyg samodzielnosc i tęsknotę

i nie nalezy tego forsowac na siłę...

bo potem takie klimaty wywleka sie na terapii do konca zycia

twój błąd ze nie wytłumaczyłas dziecku jak długo tam będzie

teraz nie ma sensu po niego jechac, bo tylko utrwalisz w nim pewnosć ze nie dałby rady

kiedy wróci pochwal go ze był taki dzielny a małe wieczorne płacze zdarzają sie wszak kazdemu....

napewno nie dostanie depresji ...teraz

a co bedzie za 10,2o lat nie wiadomo

i nie wiadomo dlaczego

dziwi mnie podejscie niektórych - co nas nie zabije to nas wzmocni....?

odciąć pępowinę i rzucic na głęboką wode?

co znaczy "nie dzieje sie krzywda"?

krzywda to pojęcie względne...

nie trzeba byc bitym czy popychanym by miec poczucie krzywdy

i rosnać z nim razem

niestety to nie jest takie proste

większość z nas tutaj ma irracjonalne lęki których nie jest w stanie ogarnąć i przezwyciężyc

albo poczucie krzywdy które wlecze sie jak cien za nami wszędzie....

a kazecie sie z tym uporac 1olatkowi....?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poprosiliśmy go, aby jeszcze poczekał do poniedziałku, wtedy wszystko będzie wiadomo na kiedy będzie auto. Powiedział, że wytrzyma jeszcze niedzielę i nagle przestał płakać i zaczął żartować!!!

Czy syn czesto wymuszal na was cos placzem? Glownie na Tobie bo Ty z nim przebywalas najwiecej

 

-- 07 lip 2012, 23:45 --

 

kaja123, ooo zanim przeczytalam Twoj post pomyslalam to samo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poprosiliśmy go, aby jeszcze poczekał do poniedziałku, wtedy wszystko będzie wiadomo na kiedy będzie auto. Powiedział, że wytrzyma jeszcze niedzielę i nagle przestał płakać i zaczął żartować!!!

Czy syn czesto wymuszal na was cos placzem? Glownie na Tobie bo Ty z nim przebywalas najwiecej

 

-- 07 lip 2012, 23:45 --

 

kaja123, ooo zanim przeczytalam Twoj post pomyslalam to samo

z tego co pamiętam, to stale wojuje ze mną o różne sprawy, ale ja mu tak łatwo nie ulegam, już prędzej jego tata. Nawet teraz, to ja raczej bardziej jestem stanowcza niż mąż, on może już by dawno jechał, ale ja nie pozwalam. Powiem nawet, że jego płacz o różne sprawy, powoduje we mnie jeszcze większą blokadę, a nie uległość. Syn wie, że abym na coś pozwoliła to nie może płakać i krzyczeć, tylko musi być grzeczny i pomocny. Zauważyłam, że stosuję tą metodę i nawet się później pyta czy był grzeczny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wikija, dla twojego dziecka pobyt na kolonii to nowa sytuacja. Popełniliście błąd, bo nie wytłumaczyliście dziecku, że przez 2 tygodnie będzie przebywało poza domem, bez rodziców. Może trzeba było zacząć od krótszego wyjazdu gdzieś bliżej. Jeżeli syn nie chciał nocować poza domem i był wyraźnie spłoszony, to wybacz, ale można było spodziewać się takiej reakcji. Ciężko doradzić, bo nie znamy wszystkich okoliczności. Nie wiem, czy twój syn dobrze czuje się w grupie i w ciągu dnia nie problemów. Może być tak, że to rodzaj lęku związanego z nocowaniem poza domem. Wyjazdom zawsze towarzyszą emocje. On w ogóle chciał tam jechać?

 

-- 08 lip 2012, 00:02 --

 

I jeszcze jedno pytanie: jaki powód chęci powrotu podaje ci syn w trakcie rozmów telefonicznych?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na kolonie bardzo chciał jechać, nawet się śmiał, jak inny kolega w klasie zrezygnował, bo się bał. I dlatego nie zwróciliśmy w ogóle uwagi na czas wyjazdu. Strasznie się cieszył na ten wyjazd, sam się pakował, bo chciał.

Syn mógł z nami (czyli rodzicami) jechać wszędzie i nocować wszędzie, ale nawet chyba bardziej ze mną. Bo jak byłam na operacji w szpitalu, to potrafił do mnie dzwonić wieczorem i płakać kiedy wrócę.

Jedyny powód jaki podaje to ten, że chce być w domu, bo już dłużej nie wytrzyma. Bo mu się nie podoba. Kiedy pytam go, czy ktoś mu dokucza, albo co mu się nie podoba, nie dostaję jednoznacznej odpowiedzi, bo dostaje ataku płaczu i lamentuje. Błaga nas o przyjazd, bo mu tu (na koloniach) źle.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Abstrakcja, Nie każemy mu się z niczym uporać. Ale przysłowiowe mleko już zostało rozlane. Być może błędem było wysyłanie go na te kolonie, nie był jeszcze gotowy. Ale on tam już jest i uważam ,że teraz w żadnym wypadku nie można pozwolić by płaczem wymusił na rodzicach odebranie go stamtąd. W tym kontekście napisałam , że krzywda mu się nie dzieje. Wynika to ze słów opiekuna z którym rozmawiała matka.

 

-- 08 lip 2012, 00:09 --

 

A jego lament sami przedłużacie. Wymyślając historyjki i dając mu złudne nadzieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wikija, w takim razie za najlepsze wyjście uważam pozostawienie syna na koloniach. Jeśli zadzwoni, odbierz i porozmawiaj. Spokojnie. Pytaj, co robił, jakich ma kolegów, jakie mają plany na następny dzień. Nie obiecuj złotych gór w sensie "być może przyjedziemy, jak będzie samochód", bo to bez sensu. Dziecko tylko nakręca się i przeżywa zawód. Powiedz wprost, że nie możesz przyjechać, ale on zawsze może do Ciebie zadzwonić, jak mu źle i możecie porozmawiać. Mów mu, że go kochasz i że wszystko będzie dobrze, bo nic złego się nie dzieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×