Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Dzięki bethi. Ach.. Ja już sama nie wiem czy walczę. Bo wciąż pozostaję bierna. Choć chcę się tego bałaganu pozbyć. Chciałabym zająć się czymś miłym, ale nie wiem czym. Od dawna nie umiem odczuwać przyjemności. :( Nie wiem co robić. Gdzie się podziać. Samo wszystko się nie rozwiąże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Laven Słoneczko, nie zastanawiaj się co Ci sprawi przyjemność, bo w stanie, w którym się znajdujesz, każda rzecz wyda Ci się bez sensu. Po prostu to zrób. Od błahostek (kąpiel? dobra komedia? spacer? ulubiona muzyka? rysowanie?....) po poważne rzeczy (na bajkę do kina? e, to nie jest poważne, ale poważnie pomaga, szczególnie gdy wkoło siedzą same maluchy z rodzicami :D , basen? rower? muzeum? teatr? ....)

Do dzieła babeczko!

Korres1, to strata psycholoszki! Pokaż jej, że bez niej też dasz rady! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, nie wiem po co to piszę, może żeby się wyżalić, nie wiem... Nikt mnie nie rozumie może tu będzie inaczej... To tak... Nienawidzę kiedy muszę patrzeć w lustro, widzę tam coś czego nigdy widzieć nie chciałam, kogoś kogo nienawidzę. Rano się budzę i znowu muszę wstać, choć chętnie zostałabym w łóżku do końca życia. Nienawidzę siebie zewnątrz ale także wewnątrz. Ciągle słyszę docinki na mój temat: "po co żyjesz i tak nikt cie nie potrzebuje", "i tak ci się w życiu nic nie uda", "ty i kariera? śnisz", czuję się niechciana, jakbym była kimś obcym. Wracając do ciała, nie mam szacunku do siebie, wielokrotnie się kaleczyłam, na rękach musiałam przestać bo rodzice zauważyli i zrobili awanturę, ale mam jeszcze całe ciało, a i tak chodzę ciagle w "długich" rękawach i spodniach. Po szkole w której kompletnie nie uważam, przychodzę do domu, puszczam muzykę (metal) na full, zasłaniam okna i kładę się spać, bo przynajmniej w śnie jest jak w moich marzeniach. Trzymie mnie juz tak 2 lata, wiem że to może nie aż taki wielki problem, ale i tak... Przynajmniej się trochę tu można wyżalić x(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

DurneDziecko martwi mnie Twój stan. Czy byłaś z tym u lekarza? Dwa lata to kupa czasu. Najwyższy czas wziąć się za to.

Kto mówi Ci takie okrutne rzeczy???

Ciągle słyszę docinki na mój temat: "po co żyjesz i tak nikt cie nie potrzebuje", "i tak ci się w życiu nic nie uda", "ty i kariera? śnisz"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich, jestem tutaj po raz pierwszy i odczuwam potrzebę wyżalenia się. Może dzięki temu poczuję się nieco lepiej;) Moja historia moze zostac opisana mianem "jak z telenowel". Od dwóch miesięcy czuję się okropnie - typowe objawy depresji : apatia, niska samoocena, a wręcz nienawidzę własnej osoby, nie potrafię się z niczego cieszyć, jestem nadpobudliwa, moi bliscy nie potrafią się ze mną porozumieć, a to ich wsparcia teraz potrzebuję, a najgorsze jest to że czuję się wykorzystana i nikt nigdy się mną tak nie bawił jak on. Trzeba przyznać, że manipulowanie ludźmi i wywoływanie w nich uczuć jakich oczekuje opanował do perfekcji... Wszystko zaczęło się zimą. Na początku niewinne spotkania, nic nie wskazywało na zmianę charakteru znajomości. Lecz podczas jednego takiego spotkania, zamiast herbatki polał się alkohol, na który niestety nie można zwalić całej winy i wydarzenia tego wieczoru niestety następnego dnia wywołały ogromne wyżuty sumienia. Bo przecież to nie mogło się wydarzyć! Nie miało prawa do tego dojść! Jednak mimo obietnic i ustaleń 2 dni później powtórka. ( na szczęście nie poszłam z nim do łóżka, jak można to zrozumieć ) . Nasz romans był naszą, tylko naszą tajemnicą. Trwał 1,5 miesiąca i to o te 1,5 miesiąca za długo... Przez spotkania zaczęły się kłamstwa, poszukiwania odpowiedniego alibi na dany dzień. Zaniedbałam naukę , ponieważ czas rezerwowałam dla niego. Nikt nie mógł się o nas dowiedzieć, powiedziałam jedynie najbliższej przyjaciółce, bo skrywając to przed nią chyba bym oszalała. Gdyby doweidział się o tym ktoś inny, ja miałabym zepsutą reputację w mieście, a on i tak by wyjechał i po jakimś czasie wszyscy by o nim zapomnieli. Należy tu dodać, że co jest istotne w tej historii, jest on księdzem... i instytucja kościoła postarałaby się aby to uciszyć. Po 1,5 miesiąca postanowiłam to zakończyć. Już nie miałam sił wciąż kłamać i "wkręcać" coraz nowe historyjki. Męczyła mnie ta cała konspiracja. I jestem dziś dumna ze swej decyzji. Jednak skutki tego romansu odczuwam do dziś, a to juz 2,5 miesiąca. Nie mogę sobie wybaczyć, że byłam tak naiwna, wierząc mu w te wszystkie zapewnienia o uczuciach do mnie. Czy go kochałam? Nie, nie kochałam go. Kochałam jego wyobrażenie które sobie sama stworzyłam. Dopiero teraz po upływie tego czasu uświadomiłam sobie jak bardzo mną manipulował, a ja mu ślepo ufałam. Teraz alienuje się od społeczeństwa, "wyżywam" się na znajomych, podziwiam ich za cierpliwość. Czuję się strasznie samotna, nie potrafię się na niczym skupić. Zbliża się koniec roku szkolnego, a mimo poświęconych kilku dobrych godzin na naukę, nic mi nie wychodzi. Uwierzyłam w to , że jestem totalną porażka, chciałabym się odciąć od tego miasta i środowiska, ale jak narazie to niemożliwe. Najgorsze jest to że muszę go spotykać na szkolnych korytarzach o raz na lekcjach... A na dodatek przez niego moja wiara zupełnie podupadła. a samą jego osobę znienawidziłam. Może się wydawać, że po prostu mam doła po nieszcęśliwej miłości, ale to był tylko impuls do stanu w którym jestem. Oj nawet nie wiecie jak mi lepiej, że wyrzuciłam to wszystko z siebie.. Nareszcie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę się wyżalić, bo tylko tu mogę, gdyby znajomi dowiedzieli się o tym to by ze mną nie gadali, bo obiecałam, a potrzebuję ich... 3 razy się dzisiaj cięłam, i tylko przez widoki w lustrze... Ah ta samoocena, niszczy mi życie... Nie umiem przestać, próbowłam to po 3 miesiącach znowu zaczęłam. Blizny na całych nogach, nie umiem na to patrzeć, ale jaka różnica, jak na nogi i tak nie chcę i nie potrafie patrzeć.. Czy to kiedykolwiek sie skończy? Czy kiedykolwiek ktoś mnie z tego wyciągnie? Czuję że dzisiaj jeszcze raz poleje się krew, zawiązuje to już bandarzami, nic nie daje, przecieka... Trudno... I tak jestem samotna, nikogo to nie obchodzi x(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Ja też mam dosyć. Moim problemem są kontakty z ludźmi, coś sobie uroiłam i nie mogę z tym wygrać. Walczę, ale czuję, że jestem na straconej pozycji.

Wszystko jest w porządku kiedy gdy sama, nie mam obok mnie ludzi.

Kiedy zaczynam z kimś rozmawiać, czuję taką...nicość. Ze to co mówię jest bzdurne, że nie jestem tam gdzie powinnam być.

O, przykład:

Siostra cioteczna miała dzisiaj komunię. Było 40 gości => za dużo jak na mnie. Czułam się co najmniej dziwnie...kiedy ktoś coś do mnie mówił, nie mogłam się skupić, analizowałam swoje wypowiedzi. O i ujmę to tak : nie jestem pewna czy to co mówię jest równe temu co myślę.

A sądziłam, iż wyszłam z okresu : moja egzystencja na świecie. (mam 17lat)

Co jest ze mną nie tak, że nie mogę się cieszyć ? Co sobie pomyślę, że nie Marta, walcz, to później nadchodzi zwątpienie i jest klapa. Wszyscy wokół mnie byli dzisiaj tacy konkretni.

O, i roztargniona jestem jak jasny gwint. 2 razy poszłam do męskiej ubikacji i nie zrobiły na mnie wrażenia pisuary. Dopiero brat mi uświadomił. Trzy razy wylałam napoje. Ogólnie to jest do duszy...

Chce mi się jęczeć.

I ta szkoła...przecież tam są ludzie. Brakuje mi siebie w tym wszystkim.

Idę do psychologa w tym tygodniu, nie ma bata.

A najbardziej dobitnym sygnałem stał się zaniżony poziom poczucia humoru...shi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Durnedziecko, to co się z Tobą dzieje nie jest Twoją winą. Skoro nie chcesz być szczera wobec swoich znajomych i rodziny to chyba nie fer wobec nich i krzywdzisz siebie sama. Czy na prawdę ich potrzebujesz? Do czego? Być może dlatego nienawidzisz siebie samą? Twój 'wybawiciel" na pewno jest już od dawna w Twoim otoczeniu ale nie chcesz go dostrzec. Martwię się o Ciebie.

Zośka, rzeczywiście przybijająca historia. Nie dziwię się, że masz doła. Czujesz się wykorzystana ale zupełnie niepotrzebnie. Zamiast rozpamiętywać swój błąd i pogrążać się w rozpaczy i karać się za niego wyciągnij z niego wnioski i idź dalej w przyszłość bogata w doświadczenia. Jeszcze wiele razy zdarzy Ci się popełnić błędy. Jak każdemu z nas. Pozwól sobie na nie. Masz do nich prawo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie...Durnedziecko, nic w świecie nie jest na 100%...a co za tym idzie , nie byłabym taka pewna stwierdzenia, iz nikogo nie obchodzisz.

Cóż za pesymizm moja droga ;)

Najgorzej jak coś sobie człowiek ubzdura..znam to skądś.

 

PS. Dam sobie rękę uciąć, że jesteś najważniejsza na świecie dla co najmniej kilku osób. A na pewno dla Boga =)a Ludzie Nie potrafią rozmawiać o uczuciach,a co dopiero wyrażać. A co powiedziałabyś na małego pieska czy kotka ? Ja mam Ozyrysa od paru dni i jest mi lepiej. mały przyjaciel, tak na dobry początek ;)

 

pozdrawiam wszystkich.

 

PS. Przede mną cała noc kucia ...cóż za miła perspektywa, nieprawdaż ? A wszystko przez chemię. Kto ją wymyślił? Jeśli ktokolwiek zdoła mi przetłumaczyć, że oddycham małymi cząsteczkami wielkości którejś tam setnej wielkości pchły, to dam mu tabliczkę czekolady ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Merkia ze mna jest podobnie. a jesli chodzi o chemie, to wiem co czujesz, wlasnie siedze i zakowam, ach te alkany... ;( dzieki bethi. Pozdrawiam!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:41 pm ]

dzieki temu forum od razu lepiej sie czuje, dziekuje wszystkim . przynajmniej mam gdzie sie wyzalic a nie ciagle zameczac przyjaciol;) ale i tak jestem im wdzieczna za pomoc. niby niepotrzebnie , ale latwo powiedziec... dzis pewien optymizm sie we mnie wdarl i uwierzylam ze bedzie lepiej;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak...uczcie się dzieci uczcie do 4 rano. Później nie będzie tej lekcji i krew Was zaleje, zawał na miejscu.

 

Mój problem na dzisiaj:

 

Nie umiem się otworzyć na ludzi. Odsuwam się od przyjaciół i nie kontroluję tego... shi.

ale jest plus : oglądałam dzisiaj ciastko w cukierniczymi , chyba ze 20 min i nie kupiłam ! Cud miód. no, w ramach wyjaśnienia, jestem na diecie ;)

 

Lubię Was

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kongres trzymaj się mocno, sama też możesz dużo osiągnąć przez ten miesiąc, będzie ok tylko się nie zamarwiaj, ściskam

 

HIIHIHIHI Jesteś wielka. Tak mi było smutno, ale jak tylko przeczytałam KONGRES, zatrzęsło mną ze śmiechu. Dzięki, choć to pewnie niezamierzone było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś rano myślałam, że zwariuję :-| Ból psychiczny był nie do wytrzymania, miałam ochotę walić głową w ścianę. Tylko, żeby przestało boleć...Bałam się, że zacznę płakać w szkole, ale na szczęście mi się polepszyło.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.........

Chyba nie jestem w stanie nikomu nic dzisiaj napisać. Nie umiem nic doradzić, ani wesprzeć. Przeprasza.

Tak źle się czuję. Taka osłabiona. Nie mam siły jutro pójść do szkoły. Wiem, że koniecznie muszę. Chciałabym przepłakać cały dzień. Gdybym tylko umiała... Czuję się jak trup. Nie daję rady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślalam ze jest ze mna juz lepiej. jednak gdy nadszedl wieczor znow nadeszlo to znienawidzone uczucie beznadziejnosci i zbednosci... czuje sie taka samotna. nie potrafie nad soba panowac, tworze domowe awantury, byle szczegol potrafi mnie wyprowadzic z rownowagi. nie wiem co mam robic... czuje sie okropnie. nie mam sily wstac z lozka, najchetniej wogule bym sie z niegho nie ruszala pozostajac we wlasnym pokoju. ale z drugiej strony tez zle, ta koszmarna samotnosc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smutna48 dokladnie Cie rozumiem, takze nie potrafie byc sama, jeszce niedawno zmuszalam sie do wyjscia z domu i odwiedzalam znajoimych, lecz teraz czuje ze tylko im przeszkaszam, w koncu tez maja swoje sprawy i obowiazki. i tak oto zostalam sama w swoich 4 scianach. jedynym kontaktem z ludzmi jest teraz dla mnie internet. w sumie ten caly moj stan tez rozpoczal sie przez Niego, ale to inna historia o ktorej juz pisalam.

Życzę wszystkiego dobrego!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochana w zupelnosci Cie rozumiem. Te oczekiwanie na wiadomosc i jego milczenie jest przybijajace i straszne. Mialam dokladnie tak samo przez pewien czas, jednak wreszcie dotarlo do mnie ze go nie potrzebuje, przeciez i tak my nie jestesmy dla siebie. Potrzebujesz teraz wsparcia bliskich Ci osob. Jednak wiedz, ze tutaj zawsze Cie wysluchamy i postaramy sie pomoc, chociaz tak wirtualnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×