Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem potworem ktory niszczy wszystko co dobre w swoim zyciu!Im czuje sie bardziej wolny staram sie pokazywac swoje ja!Moja depresja jest najgorsza z mozliwych bo niemajac uczuc nie spogladasz na uczucia innych i poprostu je niszczysz!Jestem zimny jak lod liczy sie tylko ja i moja depresja to ja mam prawo krzyczec i miec chumory i nikt inny!tak bardzo chcial bym umiec rozumiec ludzi na nowo i umiec dopasowac sie w czyjes buty, chcial bym umiec kochac ludzi tak jak kiedys kochalem- bardziej niz siebie samego ,bo nie ma nic piekniejszego!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hyte - nie jesteś potworem i pewnie sam dobrze o tym wiesz tylko czasem zapominasz. Jak Ty jesteś potworem to ja też. ;)

 

tak bardzo chcial bym umiec rozumiec ludzi na nowo i umiec dopasowac sie w czyjes buty, chcial bym umiec kochac ludzi tak jak kiedys kochalem- bardziej niz siebie samego ,bo nie ma nic piekniejszego!

samo to że chcesz tego świadczy o tym że nie jesteś zimny jak lód. Jakbyś był potworem to być nie miał takich pragnień. A że czasem nie wychodzi tak jak by się chciało. No cóż - tak już jest. :?

Trzymaj się!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hyte podpisuje się pod slowami maiev. Chcesz dobrze, a to znaczy, że nie jesteś potworem. Potrzebujesz tylko czasu. Wszystko będzie ok ;)

Sebo piszesz, że w środku czujesz się martwy i tak jakbyś stal w miejscu. I to jest bardzo ważny moment w Twoim życiu. Zatrzymaleś się po to, by móc zobaczyć jak wygląda Twoje życie. Dzięki temu będziesz mógl ruszyć dalej. Nawet jak z początku jest ciężko, to jak zdecydujesz się iść do przodu będzie coraz latwiej.

Boję się, że nie umiem kochać. Mam bardzo niską samoocenę, żadnych zainteresowań, zero perspektyw i żadnego celu. Nie wiem co mam robić z wolnym czasem. Mój umysł stał się moim więzieniem. Od paru lat miewam różne myśli o tym w jaki sposób popełniłbym samobójstwo, gdybym już miał to zrobić, wyobrażam sobie jak umieram, itd.

Wiem co to znaczy. Sporo spraw, z którymi trzeba się uporać. Ale da się zrobić. Może dobrym pomyslem bylaby psychoterapia? Pomaga uporządkować myśli, przyjąć do tego odpowiedni stosunek i znaleźć dobre rozwiązanie problemów. O samobójstwie nie myśl, jesteś mlody, przed Tobą cale życie. Będzie dobrze, poradzisz sobie. Trzymam kciuki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hyte-jak to nie masz uczuć?tyle osób tu pocieszyłeś i to nie jest objaw jakiegokolwiek uczucia?zobacz-jesteś tu już tak dlugo i naprawdę pomagasz ludziom a to już bardzo wiele bo masz chęci by znów poczuć to co zabrała choroba,a jeśli juz sa chęci to jestem pewna że z czasem nadejdzie faza działania:)może jeszcze nie pora u ciebie-trzeba jeszcze trochę poczekać-wierz mi-powróci to co zaginęło,ale trzeba tego naprawde chcieć-tak mocno jak nic innego na świecie:)3mam kciuki i pozdrawiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3311ania miałam na myśli samobójstwo....

Wróciłam do psychiatry i psychotropów. Moje życie układa się coraz lepiej. A ja nie potrafię nawet określić co czuję, co myślę. Nie ma mowy o wyrażeniu co chcę. Mam pustkę w głowie i mętlik w duszy. Właściwie, to mam wrażenie że zgubiłam gdzieś siebie. Nie mogę się odnaleźć. Kręcę się w kółko. A najgorsza jest świadomość tego, co się ze mną dzieje. Nie mogę tego już wytrzymać. Pisze tak nieskładnie, nie jasno, nie zrozumiale. Mam wrażenie, że zaraz mnie potarga. Tyle chciałabym Wam powiedzieć! A nie potrafię!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za jakie grzechy ja się tak męczę?? Niby głupie pytanie ale nie przestaję go zadawać. Co to za życie?? Zupełnie bez sensu.

maiev bardzo często czuję to samo jak patrzę na tą beznadzieję i udrękę, w której żyję. Za jakie grzechy?? To pytanie zadaję sobie, bo przecież to nie moja wina. Że mam taką psychikę, że źle reaguję na pewne rzeczy. I że pewny nieszczęśliwy plan zdarzeń mial miejsce. A ja poprostu nie mialam zbyt dużo sily, żeby to pokonać. I wiem, że tak nie mogę żyć, bo to nie życie. Ale trzyma mnie myśl, że za jakiś czas będzie dużo lepiej. Że jak z tego wyjdziemy to będziemy się cieszyć życiem. Musimy tylko iść ciągle naprzód żeby do takiego miejsca dojść. Ty radzisz sobie bardzo dobrze, jesteś silna, nie poddajesz się. Walczysz z tym. Zobaczysz, że wszystko będzie się coraz lepiej ukladać. Poradzisz sobie z tym wszystkim. Wierzę w Ciebie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cinnamon_inspiration - jak ja cie świetnie rozumiem. Nawet nie wiesz jak dobrze. Wybacz że nie powiem nic pocieszającego ale nic takiego mi do głowy nie przychodzi. Nie będę siać pesymizmu więc znikam. :arrow:

Aha - to nieprawda że nikt Cię nie lubi :!::smile: I tego się trzymaj.

 

Dzięki ashley!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ashley, śledzę Twoje posty, odnajduję w nich dużą część siebie, myślę, że jesteśmy troszkę podobne. Widzę też, że potrafisz pocieszyc innych. Ja też walczę z problemami, jednak Ty, jak przeczytałam w którymś z postów, zrobiłaś wielki krok do przodu - zaakceptowałaś i pokochałaś siebie. Ja tego nie potrafię:( też mi sie ciągle wydaje, że inni mnie nie lubią:( od lat staram się pogodzić sama ze sobą, wtedy moje problemy na pewno by sie zmniejszyły, ale po prostu nie umiem siebie pokochać!! Walka o to z psychologiem nie dała efektu, ja sama przez lata wywalczyłam to, że juz nie mówię, że siebie nienawidzę (wcześniej byłam wobec siebie agresywna), ale co z tego? Nadal nie doszłam do ładu ze sobą, a wiem, że gdybym sama siebie potrafiła ocenić pozytywnie, to kontakty z innymi by się polepszyły. Tylko jak, jak to zrobić?? Wiem, że nikt nie da mi recepty na to. W każdym razie gratuluje Tobie ashley, jesteś juz bardzo daleko i dojdziesz na pewno do swojego celu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bethi och gdybyś wiedziała jak doskonale cię rozumiem to byś była zdziwiona-to jest poprostu działanie tej choroby że nie potrafimy nawet opowiedzieć co się z nami dzieje,co odczuwamy,brak nam słów a i po co mówić jak i tak to nic nie da i tak w kółko sie to kreci i zapętla-takie mam myślenie i też tak jak ty sie męcze z tym diabelstwem!Też czuję ża dawna ja już nieżyje-i staram się jakoś posklejać tę która pozostała bo przecież musze dalej życ-dla siebie,mamy,męża...to jest naprawdę takie trudne.Cieszę się że bierzesz leki bo to ci napewno pomoże,choc w kółko to ludziom piszę to wiem że to jest prawda i że one pomagają nam przejść przez to co najgorsze.3mam za Ciebie kcuki i pisz dużo-będzie ci łatwiej to wszystko znieść i nie będziesz samotnie płakać w kąciku tylko powyjemy razem:)Sciskam cie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A w ogóle to ja siebie nienawidze, NIENAWIDZE!!!!!!!! Coraz czesciej mysle, by sie zabic, bylaby ulga dla calego swiata! I tak nikt mnie nie lubi

cinnamon_inspiration takim podejściem do siebie bardzo się ranisz. Cierpisz, możesz nienawidzieć tego cierpienia, ale dlaczego siebie? Obwiniasz się o to? Nawet gdyby byla w tym jakaś część Twojej winy to na pewno bylo coś, co spowodowalo, że postąpilaś tak a nie inaczej. Nienawidzisz się z jakiegoś powodu, a nie pomyślalaś, że nienawidząc siebie przekreślasz się. Nie warto. Nie warto za nic w świecie. Może nienawidzisz pewnych rzeczy, które są w Tobie, ale w środku jest czlowiek z dobrym serduchem, który pragnie wyjść z tego wszystkiego. Podaj mu rękę. Pokochaj go. Znajdź z nim nić porozumienia. Spróbuj posluchać co chce Ci powiedzieć. Jak Ci się uda to tak jakbyś podala rękę do samej siebie. Może teraz spróbujesz się pokochać i zaakceptować? Jak to zrobisz to ta milość doda Ci sily. Będziesz mogla iść dalej. Jak znienawidzisz się to ten czlowiek wewnątrz będzie powoli umieral, aż w końcu się podda. On jest warty Twojej milości. Jesteś warta tego, żeby siebie kochać. To jest pierwszy krok. Pokochać siebie ze wszystkim tym, co Ci się w Tobie nie podoba, czego nie znosisz. Bo wtedy to jest prawdziwa milość.

 

Coraz czesciej mysle, by sie zabic, bylaby ulga dla calego swiata! I tak nikt mnie nie lubi

Dużo osób Cię lubi, myślę, że znacznie więcej niż myślisz ;) Nie myśl o tym. Wszystko się uloży, będzie dobrze. Wierzę, że dasz sobie radę. Ciężkie chwile są po to, żeby je przetrwać. Wszyscy je mamy. Ale w końcu będziesz szczęśliwa. Tylko idź w stronę szczęścia.

 

 

Nadal nie doszłam do ładu ze sobą, a wiem, że gdybym sama siebie potrafiła ocenić pozytywnie, to kontakty z innymi by się polepszyły.

Sasanka ja też tak myślę. Nasz stosunek do siebie to podstawa. Musi być dobry bo inaczej możemy nie dać rady. Kieruję do Ciebie również slowa wyżej.

W każdym razie gratuluje Tobie ashley, jesteś juz bardzo daleko i dojdziesz na pewno do swojego celu.

Dzięki ;) Ty też. przed Tobą ważny krok, wiesz jaki. Spróbuj go zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przed Tobą ważny krok, wiesz jaki. Spróbuj go zrobić.

 

Cały czas się staram,na pewno jestem dalej niż kilka lat temu,ale ciągle tak bardzo przejmuje się opinia innych czy np. tym, że ktoś popatrzy na mnie krzywo. Idę ulicą i myślę tylko o tym jak wyglądam, czy mam odpowiednia minę (czy nie wyglądam na smutasa,albo jakbym była obrażona), to wszystko takie sztuczne :( doskonale zdaję sobie sprawę, że nigdy nie będę akceptowana przez wszystkich,ale i tak jestem w potrzasku opinii, lęku przed oceną. To straszne więzienie. Nie lubię wychodzić, nie chcę żeby widzieli mnie znajomi, ciągle wydaję się sobie niewystarczająco dobra. Szukam ciągłej akceptacji, cięzko mi przebywać wśród ludzi i ciągle udawać, że jestem wesoła, gdy znowu źle się czuję, boli mnie brzuch i tylko myslę czy na pewno jestem dobrze odbierana :( to wszystko tak bardzo ogranicza życie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sasanka nawet nie wiesz jak dobrze Cię rozumiem. Mam to samo albo jeszcze gorzej. Wiem to ograniczenie i więzienie to nonsens. Żyć się nie chce. Ale wyjdziemy z tego. Ja wierzę, że nawet z takiego bagna w jakim ja się znalazlam da się wyjść. I pomyśleć, że zaczęlo się tak nieświadomie. Qrcze. Pozdrawiam Sasanka damy jakoś radę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć...

 

Dziś jest okropna niedziela dla mnie.....I znów sama jak ten pies..Znów łzy i smutek..Miałam dziś jechać do znajomych bo zapraszali już kilka dni temu..mój facet poprosił mnie abym z nim pojechała do niego do domu przed odwiedzinami u znajomych..A ja się tam fatalnie czuje..i on tego nie potrafi zrozumieć...Tam,u niego nikt mnie nie lubi,siostry jego potrafią się do mnie nie odezwać nawet jednym słowem jak tam jestem u niego..Totalnie mnie ignorują i okazują to na każdym kroku...Nie iwem co im zrobiłam złego że tak mnie nie lubią,przecież nie powiedziałam im nigdy nic złego,zawsze starałam się być mila i przyjacielska..Czy to przez to że mam dziecko i jestem po rozwodzie...?Dlatego mnie tak nie akceptują w Jego domu...?A tak cholernie chcę mieć rodzinę..tak bardzo za tym tęsknię żeby móć mieć oprócz dziecka i swojego partnera rodzinę,bo oprócz starej Mamy nie mam już nikogo na swiecie.. Byłam taka szczęśliwa jak sie poznalismy..wierzyłam,naprawdę wierzyłam że wreszcie będę miała rodzinę...a skończyło się na tym że nie akceptują mnie w ogóle..nie lubią mnie i mam wrażenie że jak coś mówię to mówię same idiotyzmy,zawsze się spoglądają na siebie jak coś mówię..Czuję się tam jak kompletna idiotka z której się każdy podśmiewa..A on tego nie rozumie..nie widzi tego..i dziś się na mnie obraził i pojechał sam.Prosiłam żeby spróbowal chociaż zrozumieć że nie chcę jechać tam gdzie się zle czuję,że psychiatra mi powiedziała ze mam unikać miejsc gdzie się żle czuję a przebywać z tymi którzy mnie kochają i szanują..A on mnie ciągnie tam na siłę..i dzis sie postawiłam..nie pojechałam do niego do domu..i tak jak było w miarę dobrze wczoraj i dziś rano tak teraz wszystko jest do niczego..Co ja im zrobilam że mnie tak olewają i ignorują...To jest naprawdę przykre i nie potrafię się tym nie przejmować bo bardzo mnie to boli..Przepraszam za tak dlugi post i że tylko tak o sobie..ale musiałam to z siebie wywalić..Chociaż lepiej jest mi tylko troszkę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Sasanka. Ja mam też podobny problem. Ciągle się zastanawiam jak mnie widzą ludzie. Zwracam uwagę na takie rzeczy jak np., to w jaki sposób układam ręce np. siedząc w autobusie, jaki mam głos gdy coś mówię, jaką mam postawę w danej chwili i inne niedorzeczne sprawy. Relacje z ludźmi to ciężka harówa (chociaż zależy na kogo siętrafi). Najczęściej w towarzystwie jestem milczący, bo nie nadążam za tym co mówią ludzie wokół. Nie potrafię włączyć się w rozmowę, biegam wzrokiem po kolejnych "mówcach" i udaję zaangażowanie, nie wiedząc o co chodzi. W knajpach bywam tylko ze względu na kumpla, który jest moim totalnym przeciwieństwem (ma mnóstwo energii) i siłą wyciąga mnie z domu. Denerwuje mnie to, ale w sumie gdyby nie on to bym chyba teraz leżał porośnięty mchem i pajęczynami. Zastanawiam się jak jest z Tobą. Czy wychodzisz gdzieś, czy całymi dniami siedzisz w domu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zwracam uwagę na takie rzeczy jak np., to w jaki sposób układam ręce np. siedząc w autobusie, jaki mam głos gdy coś mówię,

 

Cześć Sebo! Mam podobnie, ciągle mam straszną świadomość tego jak wyglądam i czy wyglądam dobrze (czy mam odpowiednia minę), wiem, że to idiotyczne,ale ciężko się od tego uwolnić. Z tego wszystkiego to tez udaję często zaangażowanie w rozmowę, a tak naprawdę nie wiem o czym inni mówią, bo koncentruje sie na sobie a nie na temacie rozmowy. Oczywiście staram się to przełamywać, są dni że jest nawet w miarę, a są takie, gdy mam naprawde dość.

Super, że masz takiego kumpla. Wydaje mi się, że tacy ludzie - nasze przeciewieństwa moga bardzo pomóc, wciągają między ludzi i ułatwiaja w pewien sposób kontakty. Wiadomo, że może byc to dla Ciebie męczące, ze względu na Twój problem, ale jednak nie siedzisz ciągle w domu - na pewno czułbyś sie wtedy 100 razy gorzej. Ja np. nie lubie wychodzić, ale gdy mnie ktos wyciągnie, to w efekcie po powrocie czuje pewną satysfakcje, że poszłam (o ile w trakcie nie złapie doła ;)) Generalnie mało wychodzę, zazwyczaj jak muszę, albo jak po prostu trzeba się czasem spotkać ze znajomymi, żeby nie zerwać kontaktów i tego potem nie żałować! Ale nie jest łatwo. Ty jak wyczytałam pracujesz, to duży plus, bo jednak coś robisz na co dzień. Ja boję sie pracy i codziennego zmagania, nie wiem jak bym sobie poradziła jak musiałabym sie ciągle uśmiechać i nie robic z siebie smutasa, gdy nie mam na to siły. Trzymaj się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wobec tego to z Twoją rodziną jest coś nie tak. Być może oni boją się bardziej niż Ty. Widzą, że coś się złego dzieje ale nie potrafią sobie z tym poradzić. Są bardziej bezradni niż Ty. Skoro tak bardzo zależy Ci na ich wsparciu (co uważam za słuszne bo wśród bliskich najlepiej goją się rany) to odwagi! Ośmiel ich! Zrób pierwszy krok Kochana. Wierze, że potrafisz. Zrób to subtelnie, aby nie spanikowali, z uczuciem i szczerze, aby im się nogi ugięły. Z autopsji wiem, że to co najtrudniej przychodzi jest najcenniejsze i najtrwalsze!

Powodzenia Skarbie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I dobrze że wyrzuciłaś. Może będzie Ci dzięki temu lżej. To na pewno nie jest Twoja wina że odsunęłaś się od bliskich. Zapewne zamknęłaś się w sobie i masz wrażenie że straciłaś z nimi kontakt. Spróbuj sama znowu nawiązać z nimi relacje. Można zacząć od rozmowy nawet na błachy, mało znaczący temat. Spytaj czy mają problemy, jakie, okaż zainteresowanie-to może być wstęp do szczerej rozmowy.Ważne aby nawiązała się rozmowa. Po nitce do kłębka.

dlaczego zawsze przejmuje za wszystko odpowiedzialnosc? (
No to jest właśnie pytanie-dlaczego ale i za co czuje się odpowiedzialna. Nie napisałaś dokładnie o co chodzi. Można tylko w takim przypadku spekulować. Masz poczucie winy, nie masz zaufania, uważasz że ty zrobisz wszystko lepiej. Wszystko zależy od tego o jakiej odpowiedzialności mówisz. Życzę powodzenia. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co ja Kochani moge powiedziec :cry::cry::cry: Moj stan sie pogarsza..Mam dosc uzalania sie nad soba,tego zycia i tej choroby ...sama juz nie wiem co mi jest ...Poddalam sie od wczorajszego dnia stwierdzilam ze jestem smieciem i osoba bez zadnej wartosci..Poprostu spisalam sie na straty :cry: Nie potrafie nikogo pocieszc bo nawet samej siebie nie potrafie..Wczoraj powiedzialam bliskiej osobie w twarz ze mam dosyc zycia jako pasozyt..Jestem w tak mlodym wieku a nic soba nie reprezentuje :( Nie ma ze mnie zadnego pozytku :cry::cry: :cry: ehhh przeklinam siebie za to ze jestem tym czym sie stalam :cry: czasem mam ochote poderznac sobie gardlo :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×