Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dystymia leczenie i przebieg Waszej choroby


januszw

Rekomendowane odpowiedzi

sertralina byla dobra , bralam ja jakies poltora roku.

 

U mnie granice zaburzonej osobowosci , nerwicy i wplatajacacych sie w to wszystko epizodow depresji zacieraja sie...nie jestem pewna co przynalezy to dystymi , a moze to i dobrze, napewno lęki i sporo natrectw , to ze nie potrafie sie cieszyc i chyba nic nie sprawia mi radosci

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio czytałam sporo o dystymii i zauważyłam że jej objawy idealnie do mnie pasują. Ciągłe obniżenie nastroju, zaburzenia snu, uczucie zmęczenia,niska samoocena, poczucie beznadziejności- wszystko to towarzyszy mi w życiu od bardzo dawna. Ostatnio jednak miałam kilka nieprzyjemnych sytuacji które bardzo na mnie wpłynęły i moje samopoczucie zepsuło się już całkiem. Nie mogę pozbyć się złych myśli, wszechogarniającej beznadziei, zauważyłam że coraz trudniej nawiązuję kontakty, już prawie w ogóle nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Czuję się taka jakaś inna, wyobcowana. Nawet moi znajomi czasem pytają się co jest nie tak bo bardzo mało mówię i jestem taka wyprana z sił. Czasem zastanawiam się jakby to było ze sobą skończyć, ale nie zamierzam tego zrobić. Po prostu czasem wyglądam przez okno i myślę że mogłabym skoczyć i nic już nie czuć. Ale nie miałabym odwagi. Dodatkowo ciągle mam poczucie jakiegoś takiego niedosytu, coś mnie dręczy i ciągle za mną chodzi ale nie wiem co. Wydaje mi się że marnuję sobie życie, czuję pustkę. Myślałam nad pójściem do psychologa ale kiedy byłam młodsza miałam okazję chodzić na terapię i było to dla mnie udręką, nie lubiłam tego, wstydziłam się pani psycholog i nie potrafiłam przed nią otworzyć. Nie wiem czy nie byłoby tak i tym razem. Ogólnie chodzi o to że strasznie trudno jest mi mówić o sobie, o swoich uczuciach, o problemach. Wiem co chce powiedzieć, mówię to w myslach ale nie potrafię powiedzieć tego komuś. Poza tym jestem nieletnia i psycholog musiałby też rozmawiać z moją mamą, a z nią nie mam najlepszych kontaktów i nie chciałabym żeby wiedziała z czego się zwierzam. Sama nie wiem już co mam robić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesli chodzi o psychologa to psycholog nawet jesli jestes nie letnia to poki nie zagrazaasz swemu zyciu nie ma prawa mowic o czym rozmawiaie Twojej mamie.Nie wiem jakby to bylo gdybys zagrazala swojemu zyciu, ale o tym rowniez warto rozmawiac.

 

Wiesz , jak sie czyta o tych wszystkich chorobach zwlaszasza psychiatryznych to dziala tzn syndrom 3 roku medycyny nagle masz wszystkie zaburzenia , roumiem Twoje cierpienie i to jak sie czujesz ,ale mozesz rownie dobrze z takimi objawami miec zupelnie inne zaburzenie o to moze okreslic najlepiej psychiatra. Polecam i zycze powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak mogę pomóc osobie chorej na dystymię

 

Witam, jestem nową użytkowniczka forum, jednak od miesiąca już przeglądam wasze forum i strony internetowe w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, również szukam pomocy. Jestem w związku z mężczyzną chorym na dystymię, przynajmniej tak zdiagnozował ją lekarz psychiatra. Wiele o tej chorobie czytałam w ostatnim czasie, ale także o innych chorobach np. depresji, nerwicy. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że mój chłopak może być chory, z tego powodu jest mi niezmiernie głupio, przykro, że najbliższa mu osoba nie potrafiła go wesprzeć w trudnych chwilach, do końca życia nie wybaczę sobie tego, że wcześniej nie zareagowałam. Zrozumiałam jednak, że to choroba i z wszystkich sił pragnę mu pomóc. Nie chcę się usprawiedliwiać, jednak jego choroba objawiała się w tzw. rzutach, raz byłam najukochańszą i najlepszą dziewczyną na świecie a za chwilę ta najgorszą, która nic nie potrafi, źle się zachowuje, nie wspiera go, za mało czasu mu poświecą itp. W ostatnim czasie bardzo się to nasiliło, przez to często się kłóciliśmy, nie mogliśmy się porozumieć , dogadać. Często powtarzałam mu, że "to koniec", "nasze życie razem dalej nie ma sensu, może warto się rozstać" - dziś bardzo tych słów żałuję, chciałabym cofnąć czas ale nie potrafię. Wiem, że przy tego typu chorobach bardzo ważne jest wsparcie najbliższych. Dlatego proszę Was o rady, jak mam się zachowywać, jaki słów używać w rozmowie, jak pomóc mojemu chłopakowi. Czego taka osoba może oczekiwać po mnie? Jaką postawę powinnam przyjąć? Jeżeli jest na forum osoba, która także ma zdiagnozowaną dystymię, bardzo chętnie nawiążę z nią kontakt.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974 - ja bym raczej miał nadzieję że się nie odnajdzie, bo to by oznaczało że ma to k#$%#two!

 

A właśnie, jak macie w dystymii z nastrojem, poprawia się wieczorem czy pogarsza??. Bo mi się poprawia a wszędzie pisze że się pogarsza w tym schorzeniu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A właśnie, jak macie w dystymii z nastrojem, poprawia się wieczorem czy pogarsza??. Bo mi się poprawia a wszędzie pisze że się pogarsza w tym schorzeniu...

Ja nie zauważyłem u siebie jakichś prawidłowości; raz jest tak, raz jest inaczej, raz jest doopa cały dzień, a czasem cały dzień dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974 - ja bym raczej miał nadzieję że się nie odnajdzie, bo to by oznaczało że ma to k#$%#two!

Rozumiem,że życzysz koleżance, żeby nie musiala borykać się z chorobą. Ja też Jej życzę zdrowia.

Ponieważ Nana 88 trafiła na forum to domyślam się,że ma problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

usłyszałam ostatnio słowa, które wydają mi się trochę absurdalne: czy to możliwe, aby 'przewlekła' dystymia (użycie słowa 'przewlekła' rozbawiła mnie do łez - czy dystymię można traktować takim słowem????????????????) może przerodzić się w poważne zaburzenia osobowości czy CHAD????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2Proof,

 

Dystymia (depresja nerwicowa, depresyjne zaburzenie osobowości, przewlekła depresja z lękiem) - typ depresji charakteryzujący się przewlekłym (trwającym kilka lat lub dłużej) obniżeniem nastroju o przebiegu łagodniejszym niż w przypadku depresji endogennej. (...) Nieleczona dystymia może trwać nawet całe życie. Zazwyczaj chory tak bardzo przyzwyczaja się do ciągle obniżonego nastroju, że wydaje mu się on normalnym elementem jego osobowości - sporadycznie używana nazwa depresyjne zaburzenie osobowości sugeruje taką możliwość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy znacie/czytaliscie o kimkolwiek komu udalo by sie wyleczyc dystymie?

Ja będę pierwszy :mrgreen:

 

Muchacho21 - typowe, potwierdzasz to, co ma kady z nas dystymików, tylko że na swój sposób. To co wyżej napisałem to tak serio, mam wrażenie, że dystymię trzeba po prostu ostro szarpnąć. Trzeba postawić się w sytuacji bez wyjścia, np. rozpoczęcie w Nepalu z całym dorobkiem w plecaku i płynięcie z wiatrem. Przyjrzyj się uważnie, co zabija dystymików - ambicje, których nawet jeżeli się pozbędziemy, to i tak wrócą, bo są takim wrzodem który nas napędza. Nie tylko finansowe/zawodowe, bo te często wręcz odrzucają, ale ambicje towarzyskie (znajomi/partnerka) na poziomie), czy ambicje maskujące poczucie straconego czasu - tyle czasu zmarnowałem, muszę dać z siebie teraz jak najwięcej.

 

Twój opis zgadza się w 100% z tym co ja i pewnie reszta też ma. Zanim zadasz mi pytanie czemu sam jeszcze nie wyjechałem - tak, nie mam kasy. Pracy nie ominiesz, na życie zarobić musisz, ale przerwij wszystko co niepotrzebne kiedyś, bo to Cię zabija.

 

Pozdrawiam! :)

 

btw. z własnego doświadczenia - leki pogszają na dłuższą metę sytuacje, a psychoterapia na mnie nie działała - to raczej ja byłem filozoficzną zagadką, a nie moje zaburzenia :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja codziennie czuje jakis cięzar w sobie , przyjemnosc jest u mnie jakas plytka i krotka , nie umiem sie odpręzyc i wylaczyc od myslenia. czesto mam blokady jakies i zaburzoną koncentrację. pamięc tez nienajlepsza. chodze do psychologa i biore leki ale nie czuje wyraznej poprawy. na pewno mam dystymię ale duzym problemem jest tez u mnie nerwica. i to sie tak naklada na siebie nawzajem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam zdiagnozowaną dystymię z zaburzeniami osobowości. Powiedziałam dosłownie kilka zdań i usłyszałam taki wyrok. Pytałam lekarza, jakie są rokowania, ale nie wyraził się jasno. Powiedział tylko, że droga do wyleczenia jest długa i że dystymia u mnie wynika bezpośrednio z zaburzeń osobowości. Mam pytanie do was drodzy dystymicy, czy wy też macie jakieś zaburzenia czy tylko tą dystymię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie nikt dystymii nie zdiagnozował mój psychiatra starej daty uważa że takie coś nie istnieje. Ale sam jak się dowiedziałem że takie coś istnieje stwierdziłem że mam to całe życie. Nie wiem co to znaczy być normalnym cieszyć się z życia, patrzeć optymistycznie na świat, przyszłość oprócz krótkich chwil. Od urodzenia jestem pesymistą, nieśmiałym, wystraszonym, nie lubiącym działać z obniżoną samooceną, nie mogę powrócić do normalnego życia takie jak ma większość ludzi bo takiego nie miałem. Może nawet nie chcę bo przyzwyczaiłem się do siebie do swoich porażek, rezygnacji jakiś sukces życiowy by zaburzył moją egzystencje wprowadził zakłopotanie. Z jednej strony nienawidzę swojego życia a z drugiej boję się zmian wymagały by ode mnie większego wysiłku, wyrzeczeń na które nie mam ochoty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam zdiagnozowaną dystymię z zaburzeniami osobowości. Powiedziałam dosłownie kilka zdań i usłyszałam taki wyrok. Pytałam lekarza, jakie są rokowania, ale nie wyraził się jasno. Powiedział tylko, że droga do wyleczenia jest długa i że dystymia u mnie wynika bezpośrednio z zaburzeń osobowości. Mam pytanie do was drodzy dystymicy, czy wy też macie jakieś zaburzenia czy tylko tą dystymię?

 

historia urzekająca.

my mamy nie tylko zaburzenia, ale również niedorozwój płatów czołowych, a ściślej brak związku HP3N2O w komórkach, przez co dynamicznie powstaje dysharmonia w jelicie grubym, co utrudnia prawidłowy przepływ energii (chi, prany) przez organizm, co prowadzi do zastojów energetycznych uleczalnych jedynie przez znachorów z dyplomem reiki, niestety w cenach kosmicznie zbalansowanych.

 

czy komuś jeszcze znudziło się już bycie chorym, zmęczyło szukanie leku dla swej chorej duszy w zakamarkach interpretacji diagnoz, wróżb z fusów i niekonwencjonalnych pstrykań palców nad czakrami?

 

-- 25 gru 2011, 02:46 --

 

PS

 

jak już się tak na poważnie bawimy, bo tylko te klimaty są normą tego forum, to zaburzenia osobowości ma każdy, kto tę osobowość ma. Chociaż to też zależy jaki zestaw definicji sobie uznamy za obowiązujący i legalny dla naszego myślenia, wedle norm UE lub innych kościółkowych czy jakichś tam. tutaj chyba inpiracja od Mooji, który na youtube mówi, że osobowość jest stworzona z myśli, jest tylko myślami i niczym więcej. polecam gościa : ) jak też lubicie się smyrać takimi rzeczami, co ja.

 

na przykład nerwica, jako niedowład wielu tutaj skomlących, nawet w nazwie stronki jest. Przecież nerwica jest nieodzowną cechą społeczeństwa i nie da się od niej uciec. jest domyślnym stanem, niemal synonimem słowa "społeczeństwo". a skoro tak, jest wpisana również w psychologów i innych zdrowych na umyśle autorytetów od krzyża i księgi wiedzy z godłem na papierze dyplomu. te bidulki nie różnią się od nas, od nich od tamtych i siamtych, każdy po prostu odbębnia swoje, działa na swoim oprogramowaniu. nie ma tu miejsca na wiedzę czy autorytet w znaczeniu mającym jakiekolwiek pozytywne i rzeczywiste realne konotacje i następstwa. Spośród wielorakich profesji zawodowych to lekarze najczęściej popełniają samobójstwa. nie górnicy, nie nauczyciele, nie kierowcy ciężarówek, nie pracownicy od odpadów komunalnych. a może kłamię, sprzedaję półprawdę?

 

-- 25 gru 2011, 03:18 --

 

co do zaburzeń osobowości- często się masturbuję, uważam, że aspołeczność jest objawem zdrowia, od dzieciństwa dłubię w nosie (nie kontrolowany odruch) i nie mam potrzeby się z tego leczyć, uważam, że "ja" nie istnieje, czyli , że mnie nie ma, ale tylko okazjonalnie gdy zaczynam się na tej myśli koncentrować i wierzyć w nią, nikogo nie kocham, nie mam planów odnośnie przyszłości i mam ambicję bycia niczym (niestety wciąż jestem 'czymś' i stąd wszelkie nieszczęścia i padół łez :( ), nie lubię niczego, niczego nie nie lubię, i oprócz tego, jestem przystojniacha.

 

-- 25 gru 2011, 03:36 --

 

PPS

 

jak chcecie zobaczyć studium nerwicy, gatunek odmiany polskiej, to polecam pseudo-dokumentalny serial "dlaczego ja?", "trudne sprawy", itp. wyczerpująco ukazuje chorobę podstawowej chorobotwórczej komórki tego raka- tzw. rodzinę. piszę to do kosmitów, ufoli, co to może chcieli by się co doedukować na temat ziemian, bo normalni ludzie to to oglądają dla rozrywki, i jeszcze się angażują, bo widzą na ekranie TiVika swój ból i doznaną też na sobie niesprawiedliwość, bo też im kiedyś sąsiad zepsuł toster, albo córka im pyskowała po pijaku, że ona to sobie może robić dobrze kiedy i czym ma ochotę. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy komuś jeszcze znudziło się już bycie chorym, zmęczyło szukanie leku dla swej chorej duszy w zakamarkach interpretacji diagnoz, wróżb z fusów i niekonwencjonalnych pstrykań palców nad czakrami?

 

Kori, z całym szacunkiem, ale nie masz pojęcia ile w moim konkretnym przypadku moje cechy i stany, które przyczyniły się między innymi do diagnozy dystymii i zaburzeń zniszczyły mi życie i jak pomoc psychiatryczna i psychoterapeutyczna wpływa na to, że jeszcze się nie poddałam. Jeśli sugerujesz mi, że z moją bezsennością, anhedonią, atakami paniki i ciągłym strachem powinnam "wziąć się garść" i "przestać wymyślać", to po prostu nie zdajesz sobie sprawy, że to jest choroba. Jak będziesz miał grzybicę, to też nie poddawaj się bredzeniu wróżbiarzy, tylko weź się chłopie w garść, bo wymyślasz sobie swędzenie. Oczywiście łatwiej jest symulować niedomaganie psychiczne, co się często zdarza, ale trzeba odróżnić zdrowy i sprawny umysł od takiego, któremu coś przeszkadza i nie można tego bagatelizować, dlatego, że nie wszystkim musi się to WYDAWAĆ poważne czy prawdziwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak moze ustapic, ale dopiero po bardzo dlugim okresie czasu ( moze nawet 15-20 lat ) gdy stajemy sie nieco innym czlowiekiem ( A bardziej mozliwe, ze nie ustapi wcale )

A ja mam takie pytanie

Czy znacie/czytaliscie o kimkolwiek komu udalo by sie wyleczyc dystymie?

Bardzo duzo szperalem na anglojezycznych forach szukajac wypowiedzi ludzi, ktorzy z dystymia sie spotkali. Nie znalazlem prawie zadnego przypadku wyleczenia tego syfu. Moze dwa i to wlasnie z bardzo dlugim okresem czasu, gdzie osoba po prostu stracila te 20 lat zycia po to zeby "obudzic" sie bez dystymi, ale z nowymi jeszcze gorszymi problemami ( w koncu nie milo zdac sobie sprawe ze prawie caly teoretycznie najlepszy okres naszego zycia to byla katastrofa ). Wiem tylko, ze da sie dystymie nieco przytlumic, albo wyeleminowac calkowicie na krotki okres czasu pod wplywem lekow ( ktorych chyba nie mozna brac cale zycie ).

Zna ktos jakas specjalistyczna opinie na temat "uleczalnosci" dystymi?

A o mojej dystymi nic odkrywczego raczej nie napisze. Dziwaczne przytlumienie, jakbym tak naprawde nie zyl a tylko ogladal film, problemy z decyzjami, mina gestapo, ciagle zmeczenie i takie tam przyjemnosci

Co ciekawe ja doskonale wiem, kiedy sie to zaczelo

W momencie gdy zdalem sobie sprawe, pod koniec 3 klasy gimn., ze to juz koniec tego wspanialego okresu beztroski, najlepszych kumpli, ktorych znalem od podst, a teraz mialem sie z nimi rozstac w zupelnie rozne strony i poczatek liceum nagle cos sie we mnie zaczelo zmieniac. Nie byl to szybki jednodniowy reset, a raczej rozkladajacy sie na okres pol roku. Smieszny blachy problem a takie skutki...

Potem bylo jeszcze gorzej bo okazalo sie, ze moi rowiesnicy z liceum pasuja do mnie jak piesc do nosa ( pamietam ze byl nawet taki okres ze juz na sam widok kogos z klasy, mialem autentyczna i mocną ochote dac komus w pysk ). Jedynym okresem odpuszczenia bylo jakies niecale pol roku, kiedy mialem wrazenie ze czulem sie normalnie. Niemalze w 90 % normalnie, jak za mlodu. Bylo to wtedy kiedy uczylem sie do matury. Ja, taki niby nieuk i olewacz, a po niecalym pol roku ciezkiej pracy, ktora dawala mi autentyczna przyjemnosc, jakiej obecnie nie zaznaje, zdalem mature prawie najlepiej ze szkoly ( calkiem niezlej zreszta). Nie wiem co sie wtedy dzialo ale bylo ok. Potem przyszly prestizowe studia na, ktore poszedlem chyba pod presja otoczenia i rodzicow. Zmarnowalem swoja jedyna szanse na zostanie sportowcem i spelnianiu swojego talentu, pasji i marzen. Smieszne, ze decydujemy o swoim zyciu w najwiekszym stopniu gdy jestesmy najglupsi. Juz to pogorszylo sprawe. Oczywiscie znow sie zaczelo. Potrafilem nic nie robic i byc cholernie zmeczony (czym?!...) jakbym gory przenosil. Przez ten okres czasu bardzo mocno sie do wszystkiego zdystansowalem, mam wrazenie ze moja dystymia doslownie dojrzala. Nie byl to juz tylko brak odczuwania przyjemnosci, zmeczenie, niemoznosci odpoczecia i poczucie straty czasu. Ja sie wtedy zaczolem czuc jak czlowiek na samym dnie, nie finansowym bo na to akurat nigdy nie moglem narzekac, studia tez szly mi raczej dobrze. Mozna powiedziec ze wpadlem w stan ktory opisuje w swoim poscie kori, mocno intensywny. Zaczol sie trudniejszy okres, ciagle gadalem sam ze soba w glowie, mialem silne leki przed imprezami, ktore mnie bardzo meczyly i niezbyt bawily, wiec sobie odpuscilem. Caly czas mialem jakies takie napiecie na karku, a ludzie, ich oklepane rozmowy i problemy totalnie mnie nie obchodzily i nadal nie obchodza ( do szalu doprowadza mnie oklepane pytanie na przywitanie : "jak tam ?" jakby komus wogole zalezalo na tym czy cos mi sie stalo... ). Spoleczenstwo widze jako otaczajace mnie roboty kuchenne, nudne i trywialne, ktore nie widza prawdziwego swiata bo sa po prostu zbyt ograniczone, splywajac sciekowym kanalem myslowym prosto w objecia nudnego zycia typowego kowalskiego. Nie potrafie wyobrazic sobie siebie za 10 lat. Nie mam pojecia co zrobie. Zawalilem sobie juz sporo zycia i to chyba przez dystymie. Mam problemy z zoladkiem, trawieniem, nadkwasota, kregoslupem, stawami, nerwami, miesniami + odczuwam czesto dziwne bole. Wiem ze to glownie przez dystymie i stres z nia zwiazany. Nienawidze swoich studiow i ich tematyka dziala na mnie jak plachta na byka, a zaliczenie inzyniera to chyba jakis cud. Dzialanie w zakresie wlasnym nic nie daje. Sport nawet lubie, chociaz kiedys go kochalem, ale on jest przy tym po prostu bezsilny. Z dnia na dzien jestem coraz bardziej rozdrazniony i tylko dzieki temu ze unikam obecnie nerwowych sytuacji to nie zdarzylo mi sie nikomu nic zrobic ani nie wpasc w jakas furie. Obecnie stosuje wlasna kuracje narkotykowa czyli ziolo w malych ilosciach. To pomaga, ale tylko okresowo. Nie wyobrazam sobie zebym palil dluzej bo nienawidze uzywek i rzeczy potencjalnie uzalezniajacych ( taka moja osobista duma ;p ). Co ciekawe po zapaleniu i wyciszeniu sie samemu w domu pod prysznicem, zdarzylo mi sie raz odczuc cos dziwnego, tak jakbym odczuwal jak dawniej, szkoda tylko ze przez niecale dwa dni...

Obecnie mam po prostu dosyc i chyba skusze sie na droga psychoterapie i leki, chociaz jestem nieludzko skapy i juz samo to boli. Mam dosyc meczenia sie przez 7 lat. Nie wyobrazam sobie siebie w takim stanie zyjacego samemu w jakims wiekszym miescie, codziennym chodzeniu do zawodu, ktorego sie nienawidzi. Moje ciche plany wstapienia do formazu i woja poszly w odstawke po testach psychologicznych do tego pierwszego ( a co jak mam byc odludkiem to chociaz bede sie czul wyraznie lepszy od innych, chociaz juz sie czuje). Zastanawiam sie czy w przyszlosci moze byc tak zle, ze palne se w lep, chociaz to do mnie nie pasuje. Najgorsze jest chyba to ze ja mam wrazenie ze sam sobie to wszystko zgotowalem, jakbym to siebie a nie dystymie obarczal winna, chociaz moze tak byc, sam nie wiem. Wogole wszystko wokol nie ma sensu, po co to jest? Czy czlowiek inteligentny moze byc na tym swiecie szczesliwy? Mialem kiedys kolege, ktory nawet czul podobnie i mial podobne przemyslenia. Dystymicy to jednostki, ludzie nieprzystosowani do zycia na swiecie gdzie najlepiej byc normalnym, zwyklym, a z wyjatkowoscia wiaza sie glownie problemy. Chociaz kazdy kij ma dwa konce, mam wrazenie ze ja jestem madrzejszy od innych, widze dalej niz oni, zauwazam czym jest zycie i jaki jest jego sens. Szkoda tylko, ze jak juz to wiem to nie moge sie tym faktem cieszyc.

Boje sie ze tak moze byc do konca, a ja pomimo ze przez ostatnie 7 lat mi to zwisalo bo czulem sie tak jakbym juz niezyl, to ostatnio cos sie we mnie zmienilo, moze to te 2 dni gdy poczulem sie jak dawniej, gdy tryskalem euforia i radoscia, czegos czego nie czulem juz dlugo. A to dalo mi nadzieje, ze ja rzeczywiscie jestem chory, ze choroby wymyslone przez psychiatrow sa realne, a nie sa to po prostu nazwy kryjace za soba nieszczesliwych ludzi, ktorzy z wlasnej winny i z wlasnego beznadziejnego radzenia sobie z zyciem zgotowali sobie taki los. Obecnie wiem, ze bardzo chcialbym odczuwac jak dawniej i po nowym roku zbiore sie do terapi.

Pozdrawiam wszystkich dystymikow. Wiedzcie, ze jest ktos kto was doskonale rozumie i porusza sie na tym samym dziwnym poziomie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×