Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Natręctw - Moja historia, objawy, co zrobić...


madeline20

Rekomendowane odpowiedzi

A najgorsze jest to że nagle straciłem pociąg do kobiet, jakoś stały mi się obojętne, nie wiem dlaczego, to mnie załamuje, to do mnie w ogole nie podobne.

Znowu pozwoliłem sobie tylko wybrać fragment twojej wypowiedzi...Ja zanim zaczęła się ta cała historia to na samą myśl o kobietach czułem podniecenie, a po tym jak się rozpętało to piekło to kobiety też mi zobojętniały. Może to przez stres? Ja mam podobnie i mi też stwierdzono nerwice więc może coś w tym co mówią lekarze jest, i to tylko nerwica.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zacząłem stosować taką metodę, że stopniowo w niektórych miejscach mieszkania (łazienka, kuchnia) sam przestawiam różne rzeczy tak, żeby był "bałagan", w sensie, żeby nie były poukładane tak jak zawsze ja je układałem. Łazienka jakoś już mi nie przeszkadza, w kuchni czasem odruchowo z powrotem układam niektóre przedmioty, ale w swoim pokoju jakoś nie umiem nic zmienić, a jak coś zrobię to zaraz wraca na swoje miejsce.

Porażka.

Ogólnie zaplanowałem sobie przemeblowanie przy okazji remontu, ale to dopiero za miesiąc, no a teraz to nie wiem, w sumie na parę dni się poprawiło, ale teraz znów jest gorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już wcześniej podejrzewałam, że mam depresję, ale teraz mam już praktycznie pewność. Od dawien dawna szybko i łatwo się denerwowałam, mam 26 lat i od niepamiętnych czasów, chyba tylko z dwuletnią przerwą obgryzałam paznokcie, mam też zespół niespokojnych nóg i stresuję się rzeczami, o których inni by nawet nie pomyśleli. Mam też nerwicę natręctw w postaci nawracających, obsesyjnych myśli, o których wiem, że są nieracjonalne, ale nie chcą się ode mnie odczepić i wywołują u mnie ataki paniki...

 

Najgorzej jest teraz - moja najlepsza przyjaciółka, z którą byłam zawsze bardzo głęboko związana, właściwie z dnia na dzień i zupełnie nagle przeprowadziła się do Warszawy do chłopaka, bo znalazła tam pracę, której tutaj szukała od miesiąca - zawsze była tą bardziej otwartą na ludzi osobą, miała wokół mnóstwo znajomych, wyciągała mnie na imprezy etc., więc znaczna część mojego samopoczucia i życia towarzyskiego w Krakowie była związana z nią... Teraz wiem, że prawdopodobnie trochę tam zostanie, podejrzewam, że koło roku. Nadal będziemy się spotykać, bo oczywiście Kraków i Warszawa nie leżą na szczęście zbyt daleko od siebie, ale to nie będzie już to samo i nie będziemy mogły uczestniczyć w swoich życiach tak, jak to się dotychczas działo.

 

Muszę też tutaj przyznać, że w związku z tym odkryłam coś niepokojącego - zobaczyłam jak na dłoni (bo wcześniej wypierałam) ile mojego poczucia własnej tożsamości było związanego z jej (i nie tylko jej) aprobatą, obecnością i poświęcanym mi czasem. W dużym skrócie mówiąc: bez niej albo bez obecności innych moich przyjaciół (z których sporo mieszka, niestety, w innych miastach) nie czuję się w pełni komplementarną jednostką. O nich potrafiłabym mówić godzinami, ale o sobie już nie. Kiedy temat zbacza w rejony, które mnie niepokoją, szybko schodzę na temat tych znajomych i mówię np. "Ale X mówił, że takie rzeczy się zdarzają"... W ogóle bardzo często powołuję się na swoich przyjaciół i się na nich oglądam. Myślę, że jestem od nich uzależniona, ale problem leży oczywiście we mnie, nie w nich. Mam problem z cieszeniem się z samej siebie i zrelaksowanym spędzaniem czasu w swoim własnym towarzystwie, z samoakceptacją i postrzeganiem siebie jako odrębnej jednostki. Problem pewnie wziął się stąd, że jestem jedynaczką, wobec której rodzice byli zawsze nadopiekuńczy i nigdy się od nich nie oddzieliłam - w wieku 26 lat nadal z nimi mieszkam, bo robię drugie, zajmujące i płatne studia i nie mogłabym teraz pracować.

 

Od wyjazdu mojej przyjaciółki minęło dopiero kilka dni, a ja już mam koszmary i ataki paniki - na ten obecny pomogły mi w tej chwili dwie dawki Persenu Forte. Wybieram się też na psychoterapię, sama tylko nie wiem, czy na jakiś konkretny rodzaj... Ale wydaje mi się, że behawioralna mogłaby mi pomóc?

Czy to co mam to właśnie nerwica natręctw czy też jeszcze coś innego? Pomóżcie, proszę :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a macie myśli, żeby wyskoczyć przez okno, włożyć palec do kontaktu itp. ?

Tak, czasami mam takie myśli ...

zastanawiam się, jak to by było, gdyby nagle wyskoczyć,

co by się ze mną działo w momencie upadku, no i co by było potem ??? nicość czy jakaś inna rzeczywistość ?

ot, taka niezdrowa ciekawość ... :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a macie myśli, żeby wyskoczyć przez okno, włożyć palec do kontaktu itp. ?

Tak, czasami mam takie myśli ...

zastanawiam się, jak to by było, gdyby nagle wyskoczyć,

co by się ze mną działo w momencie upadku, no i co by było potem ??? nicość czy jakaś inna rzeczywistość ?

ot, taka niezdrowa ciekawość ... :-|

 

Ty to weź sprawdź i zadzwoń jak tam jest, albo weź laptopa ze sobą.

 

A na serio to mam takie myśli bardzo często, jednak wiem, że to jest całkowicie bez sensu, zupełny idiotyzm i dlatego potem dosyć szybko przechodzą. Chociaż ciekawość zostaje. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, skąd, to tylko taki wyskok w przód, żeby spojrzeć na życie z innej perspektywy (spadającego mięsa).

 

Swoją drogą, myśli samobójcze ma jakieś ~70% populacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

piotrek_d04, spróbuj znaleźć jakiś pozytyw w tym, ale taki prawdziwy... pomyślisz chwilę i dojdziesz do wniosku, że nie ma takiego. I to pomaga, przynajmniej mi, bo w życiu można znaleźć wiele pozytywów, a w śmieci same negatywy. Proste jak budowa cepa :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z nerwicy natręctw można wyjść bardzo szybko i w 100%. Jestem tego przykładem. 11 lat temu dopadła mnie ta choroba z jej chyba wszystkimi najgorszymi objawami jak np. wielokrotne sprawdzanie prawie wszystkiego, dotykanie przedmiotów, niechciane myśli, wyrywanie sobie włosów, problemy ze snem, kołatanie serca, ciągły lęk , niepewność itd, itp. Nie mogłem już wytrzymać ze sobą i postanowiłem udać się do psychiatry, wybrałem tego który najbardziej reklamował się w gazecie. Dostałem benzodiazepiny: Lexotan 3mg 1-1-0 i Lorafen 1mg 0-0-1 i.... po miesiącu już nie miałem prawie żadnych natręctw. Nie oceniam lekarza, ale po m-cu kazał mi dalej to brać. Nie wiedziałem wtedy co to są benzodiazepiny i pomyślałem skoro te leki działają to będę je brał. Moja mama jest pielęgniarką u lekarza rodzinnego i wypisywała mi te leki, a ja postanowiłem nie jeździć już do psychiatry. No i je brałem, po chyba roku czy dwóch zmniejszyłem Lexotan na 1-0-0. Wpadłem w uzależnienie, ale był to dobry okres w moim życiu: awanse w pracy, szczęśliwa rodzina, podróże krajowe i zagraniczne, po prostu czułem że mogę przenosić góry. Ale wyczytałem, że jestem strasznie uzależniony i że muszę z tego wyjść. Tak więc postanowiłem wyjść z benzo. Było bardzo ciężko i trwało to u mnie ok. 8 mcy. Wyszedłem, ale powoli wracała nerwica. Obecnie od roku nie biorę benzo a jestem w takim samym stanie jak 11 lat temu. Teraz biorę SSRI, ale poprawa jest mierna. I tak się zastanawiam co było złego w tych benzodiazepinach? Miałem same sukcesy, czułem się świetnie, wcale nie przeszkadzało mi, że muszę brać te leki. A czy byłem uzależniony??? Skoro po roku czy dwóch zmniejszyłem Lexotan, a przez kolejne lata nic nie zwiększałem tych leków??? Na ale teraz jestem wolny od benzodiazepin, a za to mam ponownie nerwicę natręctw, która powoduje że moje życie jest do d..y. Co złego jest w tych benzodiazepinach, że ich nie wolno brać przez dłuższy okres??? - skoro pokonują nerwicę raz dwa. Walka z nerwicą to długie lata albo dożywotnia walka, chodzenie po psychoterapeutach, zmiany leków a efekty mierne. Ja 11 lat temu pokonałem ją szybciutko, by zająć się w życiu przez 10 lat tym co ważne jest w życiu. Psychiatrzy mówią mi, że tylko zakryłem nerwicę, ale co z tego najważniejsze, że czułem że żyję i chcę żyć.Tak więc co złego jest w tych benzodiazepinach, skoro one leczą szybko a i samopoczucie jest OK??? Zastanawiam się obecnie czy nie wrócić ponownie do nich i zająć się szybko w życiu NORMALNYM CODZIENNYM ŻYCIEM I CIESZYĆ SIĘ Z NIEGO!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy mam nerwicę natręctw???

 

Proszę bardzo o pomoc, bo już nie mam sił . Dręczą mnie myśli i wyrzuty sumienia, nie umiem sobie z tym poradzić. Dotyczą one relacji z moim chłopakiem. Kiedyś na początku naszego związku nie byłam całkiem w porządku wobec niego, miałam kolegów z którymi pisałam, raz poszłam na piwo z byłym chłopakiem, nie mówiąc mu o tym. Nie przekroczyłam z nikim granicy koleżeństwa, ale mój zazdrosny chłopak zaczął mi robić z tego powodu awantury, podczas których potrafił bardzo ranić. Wypominał mi to przez 2 lata, ciągle były kłótnie z tego powodu, nawet teraz tyle czasu po tamtych wydarzeniach. Była ciagle nerwowa, zaczęły mnie męczyć wyrzuty sumienia. Zaczęłam rozmyślać o tym co było 2 lata temu i ciągle przypominała mi się jakaś sytuacja, z której on mógłby być niezadowolony. I gdy już znalazłam, nawet blahą rzecz, myślałam o niej całymi dniami, na okrągło i męczyły wyrzuty sumienia odbierajace wszelką radość.Czułam, że muszę mu to powiedzieć i mówiłam co powodowało kolejne nieporozumienia. Powiedzenie tego przynosiło chwilową ulgę, ale po paru dniach znowu szukałam w myślach kolejnej rzeczy i wszystko zaczynało się od początku, znów wyrzuty , uporczywe myśli i tak w kółko. Próbowałam o tym nie myśleć, ale nie da się . Ciągle chodzę smutna, ptrzybita, nie umiem sobie z tym poradzić. Czy to może być nerwica natręctw czy może przesadzam? Kiedyś w dzieciństwie już zdarzały mi się takie absurdalne rozmyślania dotyczące różnych spraw poźniej mi to trochę przeszło, aż do teraz.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

merina, poszukaj informacji w tym wątku.

Wiedz też,że od diagnoz jest specjalista. My-użytkownicy tego forum nie diagnozujemy.

Skoro te myśli są obsesyjne i utrudniają Tobie funkcjonowanie, źle się czujesz....proponowałabym Tobie udać się do psychiatry/psychoterapeuty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

merina, masz po prostu natrętne myśli czyli to co większość ludzi ogólnie. Najlepszy sposobem jest po prostu je ignorować i pozwalać im swobodnie "płynąc", nie przejmować się nimi, zająć się czymś innym.

 

Monika1974, akurat NN najłatwiej sobie samemu zdiagnozować, bo 90% chorych jest tego świadoma. Z resztą to jest choroba cywilizacyjna, więc rzuć kamieniem a trafisz w kogoś z większą lub mniejszą nerwicą.

Psychiatra wiele nowego w tym przypadku nam nie powie, bo to właśnie my sami musimy sobie z tym poradzić, nikt za nas tego nie zrobi, nie wejdzie do naszej głowy i nie wywali tych myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KeFaS, Ja jestem daleka od stawiania sobie diagnoz...bez względu na to, czy to jest napięcie od stressu, wrzody żołądka czy łysienie plackowate.

Gdy ma się już diagnozę, łatwiej jest dopasować leczenie. I obojętnie czy to jest grypa czy PTSD.

Nam się dużo może wydawać, nawet to,że sobie poradzimy sami, w pojedynkę. Niestety....to jest niemożliwe.

Ja jestem realistką.

W przypadku nn jest wskazana psychoterapia i leki. Nie każda nn jest sobie równa, ma taką samą etiologię, przebieg i przyczyny. Każdy z nas jest inny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, nie ma rzeczy niemożliwych, jest tylko nasz własna blokada, która nie pozwala nam pokonać nam naszych własnych trudności, ale człowiek jest wstanie poradzić sobie ze wszystkich, "wystarczy chcieć". (wiem, łatwo napisać coś takiego, ale taka jest prawda)

Wmawiasz sobie, że tylko psychoterapia i leki Ci pomogą i to jest błąd, bo automatycznie skreślasz swoje własne możliwości i tak naprawdę idziesz na łatwiznę, bo najtrudniej jest zmienić siebie. Tzn. nie mówię, że to źle, przeciwnie, jeżeli Ci to pomaga to super, ale nie każdy ma tak samo jak Ty, wielu osobom takie działania mogą tylko zaszkodzić, jeżeli robią coś wbrew sobie.

No i właśnie, każdy jest inny, a niektórzy tutaj próbują chyba na siłę dopasować wszystkich do tego samego "modelu".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KeFaS, Poniekąd masz rację.

Mi leki nie pomagały, dlatego je zostawiłam.

Czasem człowiek nie wie co dla niego dobre, jest taki zagubiony .....

Jak się już spróbuje wszystkich możliwych sposobów by sobie samemu pomóc...można spróbować terapii.

Zresztą...każdy decyduje o swoim leczeniu bezpośrednio.

Tu nie chodzi o to,że każdy na siłę dopasowywuje wszystkich do tego samego modelu, tylko dzieli się z innymi swoim doświadczeniem.

Ty jesteś w stanie zapewnić, może na swoim przykładzie...tego nie wiem,że człowiek jest sam w stanie wybrnąć z problemów, a ja,że bardzo pomaga terapia.

Jedno i drugie, gdy pomagają.......jest dobrze :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mogę zapewnić, na swoim przykładzie, że odpowiednia motywacja do działania to klucz do wszystkiego. A reszta to takie mniejsze lub większe, hmm "pomoce", które czasami są przydatne, a czasami wręcz przeszkadzają, ale nie warto polegać na nich całkowicie, tzn. trzeba brać pod uwagę fakt, że to właśnie tylko "pomoce", które mogą nam wskazać drzwi, ewentualnie dać do ręki klucz, ale to my sami musimy go tam dopasować i przez nie przejść.

Na mnie te klucze zbytnio nie działają, wolę wyłamać zamek i dostać się siłą do środka, całkowicie samemu ;)

Dlatego też wtedy próbowałem eksperymentów z psychodelikami i to na własną rękę, niestety okazało się to nie takie jak chciałem żeby było, chociaż z drugiej strony nie żałuje tych doświadczeń, bo dzięki temu w ogóle zrozumiałem do końca moje problemy i podjąłem inne próby, żeby się ich pozbyć. I wierze, że "terapia psychodeliczna", jakkolwiek to brzmi, może być pomocna, jednak nie dla wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no ja dziś to wszystko usłyszałem na własne uszy i zobaczyłem na własne oczy

nie uogólniam

ale w różnych dziedzinach zycia nie tylko medycznych spotkalem juz wielokrotnie przejaw kompletnej ignorancji i braku poszanowania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Biorę Zoloft, 200mg na dzień dzisiejszy.

Ale niestety nie widzę różnicy.. zacząłem brać magnez i rzeczywiście, jest jakaś zmiana..

Ale kurcze, co robić dalej.. terapia jest, sam nad sobą pracuję, leki są.. i nie wiem dalej co robić.. czy w ogóle z tego da się jakoś wyjść.. ? przejdzie to kiedykolwiek ? i nei wiem, najbardziej męczą mnie te stany nerwicowe.. jestem non stop spięty, poddenerwowany, mam ataki gorąca, ciężko już z tym jest niemiłosiernie i niezbyt wiem co mam robić.. Terapia - okej, gadamy, ona mi tłumaczy wszystko, ale dalej nie wiem co mam robić.. terapia polega na tym, że ja się wygadam pani psychoterpaeutce, pogadamy, ona mi powie co jest przyczyną jakich myśli i tyle.. nie wiem już

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×