Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pomogę w nerwicy - proszę pisać


asko80

Rekomendowane odpowiedzi

jestem młodą mężatk, pół roku po slubie. Jestem szcześliwa?choc zauważam, że coraz częściej krzyczę na wszystkich, co prawda mąż daje mi mnustwo powodów do tego, ale mimo to jest mi trochę głupio. Nie wiem czy to przez studia, czy przez pracę a może ciągłe kłopoty z sąsiadamiale oprócz ciągłych nieopanowanych napadów płaczu,coraz częściej zdarza mi się żucać w nocy. Ja sytuacji nie pamiętam jestem jakby w półśnie, wiem że coś sie ze mną dzieje, słysze spanikowany głos mojego męża ale jakby z oddali. Bardzo chce być szczęsliwa ale przeszłość (samobójstwo taty i wieloletnia depresja mamy) i teraźniejszość mnie przerasta (ciągłe wizyty teścia,spełnianie moich próśb przez męża z dwu miesięczym opóźnieniem bo na wszystko jest czas) Do tego studia i praca opiekunki z dzieckiem z adhd. Powoli mam wszystkiego dość, nie chce mi się uczyć, wole całymi dniami ściemniać a w chwilach zachęty mąż wylatuje żetatuś przyjedzie. Po wczorajszej wizycie u mamy i kolejnym ataku padaczkowym w nocy jestem już podłamana. Mama twierdzi,że nigdy nie byłam tak nerwowa jak teraz a moje wyzywanie ma w sobie bardzo wiele agresji. Nie chce isć do psychologa, bo boje się, że mąż w końcu dopnie swego i udowodni że jestem "tak samo rąbnięta jak mó tata samobójca"Jako że na forum tym są specjaliści piszę tu żeby uzyskać jakąś wskazówkę co do mojej osobyi wyjaśnienia czy moje objawy somatyczne mogą być objawem choroby nerwicowej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bez nerwicy nie da się obejść w dzisiejszych czasach :roll:? Do tego nie bardzo rozumiem, to że ktoś chce się z nerwicy leczyć, wierzy, że wyzdrowieje, pracuje nad sobą, jest dla ciebie użalaniem się? Według mnie łatwiej nad sobą płakać, wierząc (nie wiem nawet, skąd masz takie informacje, zresztą nawet się nie chcesz pochwalić i tylko odwracasz kota ogonem), że to nieuleczalne, że to już całe życie będzie się za mnie ciągnąć itp. Według mnie prościej wtedy przegrać swoje życie "pogodzić się" z nerwicą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vitellka, To Ty się zastanów gdzie żyjesz i jak żyjesz.....chcesz w tym gnić - proszę - twój wybór -- możesz się z tym godzić. Ja nie zamierzam i dobrze mi idzie, w tym momencie bez leków z pomocą psychoterapeutki powoli się wygrzebuję...a czy będzie nawrót, może i tak, ale sobie z nim poradzę a do tego czasu będę żyła pełnią życia :mrgreen:

 

ps. Jakbyś mogła podać źródło medyczne tych swoich "wywodów" to byłoby super.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytanie do Asko (bo parę osób w postach wyżej zapomniało chyba co to za temat)

Jak długo leczyłaś się na nerwicę? ( wiem, że trochę odbiegam ale chcę wiedzieć )

W jaki sposób poradziłaś sobie z lękami?

Co spowodowało u Ciebie tę chorobę?

W sumie to mnie najbardziej obecnie interesuje....

Pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do Ahmall Gammat: to nie jest fanaberia. Ja, chciałabym tylko pomóc innym zrozumieć tą chorobę i pomóc z uwagi na moje doświadczenie. Chorowałam na nią 9 lat i wiem gdzie popełniłam błędy. W ten sposób chcę życzliwie ostrzec inne osoby chorujące gdzie nie popełniać błędów. Jednocześnie chciałabym pomóc, bo w czasie walki z moją chorobą bardzo wiele dowiedziałam się co to jest nerwica i jak z nią walczyć. Moje porady mają mieć charakter czysto poznawczy. Nie będę nikogo nakłaniać do jakiegoś tam postępowania, ale kierunkować. Nie chcę prawić kazań, tylko pomóc jeśli ktoś pragnie zwrócić się ze swoim problemem. Jestem przyjaźnie nastawiona do osób na tym forum i wiem jak wiele daje wsparcie i słowa mądrze powiedziane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica jest nieuleczalna i zatajalna mozna sie wspomagac srodkami ale nigdy nie pozbedziemy sie jej na zawsze mozecie sie ludzic jeszcze dlugo i tak nic nie wskoracie beda nawroty i nasilenia objawow jedyne co pozostaje to akceptacja i zrozumienie tego stanu.

 

Cóż za demagogia i czarnowidztwo.

Zanim coś palniesz to zastanów się.

Tu wchodzą naprawdę slabi psychicznie ludzie, a Ty im już na starcie bardzo ułatwiasz. Nie wiem czemu ma służyć Twoja postawa,nie wszyscy rozumieją co znaczy akceptacja i zrozumienie stanu. Fakt....to jedno. Zapomiałaś jeszcze o drugim.O zmianie.

Jeśli nie jesteś czegoś do konca pewna, to lepiej zamilcz. A jeśli czegoś nie wiesz...to nie pisz wogóle.

Chyba,że masz problemy z przekazywaniem informacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do miska26:

Wg mnie u ciebie nerwica jest na stopie czysto realnym. Po prostu nie potrafisz ogarnąć chaos, który ciebie otacza. W twoim przypadku jest dobrze, bo reagujesz na stres pozytywnie czyli: krzyczysz, jesteś wkurzona - normalne reakcje organizmu. Natomiast nerwica z objawami lękowymi, które nijak mają się do obecnej sytuacji są na podłożu podświadomym. Bardzo dobrze, że masz dni płaczliwe, to dobrze działa na uspokojenie organizmu. W ten sposób odreagowujesz napięcie, jak również krzykliwość. W taki sposób reagowanie na problemy uchronią ciebie przed tłumionymi emocjami. Poza tym dobrze by było gdybyś o problemach porozmawiała jednak z psychiatrą czy też psychologiem i nie miej tutaj na uwadze swojego męża. Osoba, która nie ma takich problemów nigdy ciebie nie zrozumie, a jedynie będzie gadać o twoich głupich fanaberiach. Moja sugestia jest taka, jeśli mąż ciebie nie rozumie, bo mało co wie o psychologicznych zachowaniach, zrób coś dla siebie i nawet po kryjomu udaj się do lekarza. Osoby trzecie, które nie doznają wrażliwego podejścia do problemów często nie rozumieją innych i dla nich takie osoby są pokręcone. Pomyśl sobie, że mąż niech myśli swoje, a ty zabierz się za leczenie siebie w takim stopniu jakim odczuwasz. Pamiętaj, że jak nie zadbasz o siebie to mąż będzie miał więcej podstaw by ciebie zaniżać do poziomu taty, co i tak nie rozumie dlaczego tak postąpił. Sama spójrz na to oczyma niedoświadczonego męża..... widzi że masz problem, to porównuje ciebie do taty, bo wie, że tato popełnił samobójstwo. Idzie na łatwiznę a tym samym ciebie prowokuje do tego byś przestała się "wkręcać".

Taka śmierć ojca dla ciebie musiała wywrzeć pewne emocje, stłumione, bo żyjesz swoim życiem, ale jednak wywarły na tobie pewien bodziec. Wiem co to znaczy, bo moja siostra również popełniła samobójstwo. Wg mnie powinnaś porozmawiać z psychologiem na temat taty, jaki był, co przeżyłaś z nim w dzieciństwie i co się stało gdy się dowiedziałaś, że tak skończył ze sobą. W pewien sposób nie angażuj męża w to. To jest twoja prywatna sprawa i jeśli nie masz w nim wsparcia to zrób to dla siebie bez jego wiedzy. Tak mi się wydaje jako osobie trzeciej i takie mam rady dla ciebie, aczkolwiek nie znam do końca twojej sytuacji rodzinnej. Mam nadzieję, że będziesz potrafiła sobie pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974,ale możeVitellka jest bardzo przywiązana do swojej nerwicy,nie odbierajmy jej tego.Wiesz,ludzie się wtedy tobą interesują,masz o czym gadać bez przerwy itd.A może Vitellka boi się,że stanie się silna i doskonała,jak Bóg.To nam raczej przecież nie grozi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

do wiola173: oczywiście, że mogę opisać moją historię z tą chorobą, jeśli kogoś to interesuje. Moje dzieciństwo było nieudane. Moja mam pijaczka zostawiała mnie w wieku 3 lat. Wychowywał mnie ojciec, który był perfekcjonistą. Za każdy błędny ruch w moim zachowaniu były bicia. Potem moja siostra popełniła samobójstwo. Wiele złych emocji, które spowodowały nerwicę jak również problem z życiu codziennym. Terapia, która wiele dała mi do zrozumienia i przeżycia na nowo niefałszywych emocji chowanych podczas tych przykrych chwil z przeszłości jak również wiele przeczytanych fachowych literatur, skłoniły do zamrożenia mojej choroby. Nie wiem czy na stałe, czas pokaże. Wiem jedno, że jeśli ktoś z nerwicą szuka pomocy, to pragnę udzielić się zgodnie z moim doświadczeniem i choć trochu pomóc odnaleźć ścieżkę ku pomocy. W odróżnieniu od lekarzy, ja rozumiem tą chorobę i nie bazuję jedynie na wiedzy nabytej w szkole czy też w praktyce zawodowej. Nie pragnę się się tłumaczyć na oszczerstwa pisane do mnie. Ja chcę jedynie choć trochu podzielić się swoim doświadczeniem z innymi, a gdy poprzez to będę mogła pomóc to chwała za to, że ja mogę a nie było innych co by mi pomogli na forum

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

do Heron: u mnie nerwicę spowodowało to, że byłam wychowywana przez ojca, który mnie bij, ale nie tylko. Miałam syndrom dziecka bitego, które widzi i wyłącznie winę w swoim zachowaniu i musi ponieść karę. Zostałam z tego wyleczona, nawet nie spodziewałam się jak to wpływało na moje życie codzienne. Potem miałam syndrom niedowartościowania, też wielkie zdziwienie dla mnie, bo nie czułam się na co dzień niedowartościowana. Trudno opisać w kilku zdaniach wielomiesięczną moją terapię. Wiem jedno, i tu niech każdy weźmie sobie do serca moje słowa "NIC NIE DZIEJE SIĘ BEZ PRZYCZYNY". Gwarantuję wam na 100%, jeśli znajdziecie przyczynę nerwicy to wyzdrowiejecie. Problem w tym, że trudno tę przyczynę znaleźć. I tu też podam mądre słowa, SAMEMU CZŁOWIEKOWI TRUDNO ZNALEŹĆ TĄ PRZYCZYNĘ. Po to są specjaliści by móc głębiej wniknąć w nas i to nam pomóc siebie zrozumieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974,ale możeVitellka jest bardzo przywiązana do swojej nerwicy,nie odbierajmy jej tego.Wiesz,ludzie się wtedy tobą interesują,masz o czym gadać bez przerwy itd.A może Vitellka boi się,że stanie się silna i doskonała,jak Bóg.To nam raczej przecież nie grozi.

 

Może ;)

Może niech już lepiej zakupi trumnę z wyprzedaży i się w niej położy.

 

A tak calkiem na poważnie, to chyba nie zdaje sobie sprawy z tego co napisała. Bo ja będąc w stanie sprzed póltorej roku temu, gdybym przeczytała taki post,straciłabym nadzieję. Bo takie posty obierają nadzieję. A na początku leczenia i w trakie, jest bardzo potrzebna.

 

Lepiej niech napisze coś optymistycznego. Bo negatywne podejście do choroby nie ułatwia, wręcz osłabia organizm. A myślenie pozytywne też odgrywa ważną rolę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×