Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wasze relacje z otoczeniem...?


Mada

Rekomendowane odpowiedzi

Ja zupełnie ograniczyłam swoje kontakty prawie do zera, ale mam chłopaka na którym mi... hmm, nawet zależy. Tylko nie mam pojęcia, czy on wie, że jeśli nie chcę się z nim spotkać to oznacza że moja chorobliwa niesmiałość wzięła ponad górę i za nic nie wyjdę z domu nawet gdyby mnie porwali, ale i tak gdy już gdzies pójdziemy to on musi się przyzywczaić, że moja lękliwość też potrzebuje czasu na przyzwyczajenie się.

 

Czyli gdy czujesz się na siłach - wyjdź gdzies z koleżanką i trzymaj swój lęk na wodzy, nie pozwól mu, aby zapanował nad Tobą.

 

 

Wiesz co? Nie przejmuj się, przynajmniej nie jesteś sam. Moja nerwica się stąd wzięła, że mnie też tam coś w środku "blokuje" i w ten sposób nie nadaję się do żadnej rozmowy przez to, że za bardzo się przejmuję i staram, by było jak najlepiej. Po prostu chcę dobrze wypaść na oczach innych. :|

A rady ? Nie ma rad. Choć nie mówię, że nic nie da się z tym zrobić, ale sam musisz do tego dojść.

 

Pozdrawiam i powodzenia życzę :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moge wam coś powiedzieć z perspektywy wieku ;) czasami jest tak że człowiek stara się poznać tę drugą osobę robi wszystko żeby zwrócić na siebie uwagę a tu nic żadna rozmowa się nie klei ,bo jeśli jedną obchodzą lakiery do paznokci ,albo marka ciuchów ... a drugą osobę najnowsze odkrycia galaktyczne ;) Żeby kogoś poznać wystarczy nieraz wyjść z domu i zagadać kogoś na ulicy i czuć stale niedosyt ,bo jest temat który nie ma końca. Wydaje mi się że najgorzej jest planować z góry takie spotkania ... spontaniczniść daje więcej bo albo na początku dowiesz się że ktoś nie ma ochoty na rozmowę ,albo można nawiązać bardzo miłą znajomość. Nawet odmienne zdanie na jakiś temat ...to już może być miła pogawędka. Najważniejsze żeby od samego początku być sobą ,nie starać się wzbudzić w kimś zachwytu ,myśląc że jak stanę na głowie ,albo jak zrobie szpagat (wersja dla dziewczyn ;) ) to tym kogoś bardziej zainteresuje . Jeśli od początku ktoś zauwarzy nas jako nudziarzy lub wrażliwców to pózniej nie będzie przemęczenia materiału ,bo ile to można udawać kogoś kim się nie jest ... Mocarzu jak zapewne zauwarzyłeś siostra różni się od Ciebie ;) (nie o fizyczność mi chodzi) ;) ale dziewczyna lubi czuć się adorowana ,w centrum zainteresowania ,lubi być ważniejsza niż najlepszy kumpel ;) Są też różne gatunki dziewczyn :egoistki,feministki, kobiety zdobywczynie,kolekcjonerki,lubiące się poświęcać dla innych ,mądre ,głupie, wrażliwe ,nieczułe... wiesz właściwie to każda kobieta jest inna ,ale każda lubi jak facet ją słucha gdy mówi ,przynajmniej żeby udawał . Zależy jeszcze w jakiej fazie księżyca jest dana kobieta ,bo czasami nawet z choleryczką można spokojnie pogadać. A co do pokazania swojej nowej znajomości wiekrzemu gronu znajomych to najpierw sprawdz czy będzie się dobrze w nim czuła ,bo to są twoi znajomi nie jej więc może nie znaleśc wspólnego języka i wtedy będzie się czuła zawiedziona. Jeśli Ty będziesz zamknięty i nie wykarzesz z siebie jakiejś inwencji to znajomość możesz spisać na straty. A tak na koniec to ja pierwsza zagadałam mojego męża i odrazu wiedziałam o czym z nim rozmawiać ;) Do pracy chodziłam niewyspana bo często nocy nie starczało żeby o wszystkim rozmawiać i tak sobie rozmawiamy juz... 24 lata i stale mamy o czym ;) Życzę wszystkim żeby znalezli swoje pokrewne dusze ... do rozmów :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też cierpię na niedosyt kontaktów towarzyskich (nerwica pogubiła mi fajne kontakty) ale swego czasu to sie zmuszałam do wyjścia za każdym razem kiedy sie nie bałam nie zastanawiając sie nawet czy mam ochotę.oczywiście, zależało mi, zeby dobrze wypaść no i przeżyć ew. atak paniki :) wiec z reguły było kiepsko, sztywno i nudno.teraz już prawie zawsze mogę iść gdzie chcę i kiedy chcę bez lęku ale zaczęłam sie zastanawiać czy rzeczywiście wszędzie chcę iść i wyszło na to, że nie, nawet za cenę większej samotności.niestety nadal boję się, jak mnie ludzie ocenią ale pomaga mi gdy sobie powtarzam: jestem ok, inni też są ok albo:zachowałam sie tak jak umiałam.co z tego,że wyszłam na idiotkę, przynajmniej już inni wiedzą, ze też nie jestem idealna.co więcej zauważyłam, ze nikt nie lubi idealnych,to tworzy jakiś dystans i w efekcie wszystko jest jakieś powierzchowne.pozdr.Ania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie lubię cynizmu, ale w tych spraawach chcialbym czuć jak Malcom...

dla mnie patologicna samotność jest głównym czynnikiem mojej depresji.

Po latach prób, pracy nad sobą (wewn. i zewn.), wysiłków, wyrzeczeń i upokorzeń zrozumiałem że dla kobiet nie istnieję. Odtąd (tzn. jakieś 3 lata) izoluję się jak tylko mogę. Wiem że i tak nie mam najmniejszych szans to przynajmniej oszczędzam sobie rozczarowań i upokorzeń. To takie mniejsze zło...

Zrozumiałem, że one wolą dresiarzy, cwaniaków, tępaków, krętaczy, egoistów, skinów, punków, mięśniaków, chamów, itp., itd. Bynajmniej kogokolwiek innego. Kolesie którzy nawet nie znają sensu pojęcia "pracy nad sobą" (chyba że na siłowni ;) ) nie narzekają na samotność.

Skoro tak beznadziejnie jestem oceniany to i tak się czuję...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z góry przepraszam, że tak komentuję Wasze wypowiedzi :lol:

 

ja też cierpię na niedosyt kontaktów towarzyskich (nerwica pogubiła mi fajne kontakty) ale swego czasu to sie zmuszałam do wyjścia za każdym razem kiedy sie nie bałam nie zastanawiając sie nawet czy mam ochotę.

Szczerze podziwiam za odwagę:* Ja nawet nie miałabym siły się zmusić.

 

 

Jeśli Ty będziesz zamknięty i nie wykarzesz z siebie jakiejś inwencji to znajomość możesz spisać na straty

No właśnie, i dlatego nie wychodzę z domu by nie ryzykować utratą kontaktów jeszcze bardziej... :( Bo wolę powtarzać wszsytkim, że nie mogę się z kimś-tam spotkać i to jest lepsza wersja od poznawania się nawzajem. Bo i tak mam wrażenie, że się nabijają za moimi plecami :(

 

Jeśli od początku ktoś zauwarzy nas jako nudziarzy lub wrażliwców to pózniej nie będzie przemęczenia materiału ,bo ile to można udawać kogoś kim się nie jest

I właśnie z tego powodu okrropnie nie podoba mi się mój charakter i rozpaczliwie szukam jakiegoś sposobu pozbycia się mojej nudnej,zamulonej części. :(

 

Odtąd (tzn. jakieś 3 lata) izoluję się jak tylko mogę. Wiem że i tak nie mam najmniejszych szans to przynajmniej oszczędzam sobie rozczarowań i upokorzeń. To takie mniejsze zło...

Niedzisiejszy, rozumiem Cię. Tez tak się zachowuję by oszczędzić sobie rozczarowań i nie wydawać się jeszcze bardziej beznadziejna, niż teraz jestem. Ochraniam się, bo i tak wiem z góry, że nic mi się nie uda... Nawet nie chcę probować, bo mnie doświadczenie już czegoś nauczyło.

 

Kolesie którzy nawet nie znają sensu pojęcia "pracy nad sobą" (chyba że na siłowni ;) ) nie narzekają na samotność.

Ale większośc narzeka na dysmózgowie :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć,aż się rozemocjonowałam (podobno jak to zazwyczaj kobieta :) ) jak widzę za słowami wasze smutasowate miny. przepraszam was bardzo ale nie mogę sie zgodzić na waszą rezygnację w stylu nic mi się już nie uda.mnie się też nie udaje i się tym dołuję, ale żeby tak całkiem zrezygnować???Maju, po pierwsze - zmuszałam sie do wyjścia wtedy gdy nie było lęków ekstremalnych, ostatecznie nie jestem kamikadze :) po drugie, nie ma co kreować sie na kogoś kim się nie jest ale razcej włożyć wysiłek w to żeby zaakceptować sie w takiej postaci w jakiej jesteśmy bo chyba tu leży sedno problemu a nie w tym, ze faktycznie jesteśmy beznadziejni czy gorsi od innych.tak mi sięwydaje na moim przypadku, że u nerwusków to właśnie ta praca nad sobą jest dla innych niewidoczna bo my musimy się starać, żeby pokazać siebie przez barierę lęków a zdrowi tego nie muszą.tak sobie wymysliłam, że jak chcę być taka zwyczajna jak inni i im nie sprawiać kłopotu swoimi lękami to mam taki dystans do innych, ze oni mnie po prostu nie widzą.czasem trzeba się narazić nawet na kpinę czy nazwanie głupkiem ale wtedy człowiek jest wyrazisty, ludzki i chyba inni go zaczynają dopiero widzieć.spostrzegłam ten mur nie do przebicia jaki stworzyłam wokół siebie,gdy na pewnym cyklu szkoleń po ok.3 miesiacach 90% grupy powiedziało, ze ceni sobie najbardziej we mnie spokój, a przecież do cholery ja chyba byłam tam najbardziej znerwicowaną i rozemocjonowaną osobą!!!

nie chcę tu się mądrzyć i wcale to nie jest tak, ze mi wszystko albo chociaż 50% idzie ok. :) cierpię strasznie i też mam problemy w kontaktach ale po malusieńku rozkruszam tę granicę.to cholernie boli; jak pierwszy raz weszłam w konflikt z inną osobą to nie mogłam spać i miałam cały dzień gulę w gardle ale też poczucie, ze robię coś dobrego dla siebie.chociaż mi źle to wolę sie narazić na nieprzyjemne sytuacje ale wierzyć,że to czemuś służy niż od razu spisać się na straty.wiecie co? chyba cały czas mam nadzieję, ze za parę lat będę miała normalną paczkę znajomych, którzy będą sie o mnie troszczyć a ja o nich, ze będę mogła się z nimi normalnie wybrać gdzie chcę bo będę czuła sie na tyle dobrze z sobą samą, ze ew. ekscesy lękowe mnie nie odstraszą od grupy.co wiecej, jestem nawet tak bezczelnie optymistyczna :), że nawet liczę na jakiś poważny związek :)

pozdrawiam wszystkich serdecznie i przesyłam wam troche pozytywnej energii bo wygląda na to, że mam dziś dobry dzień.Ania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z góry przepraszam, że tak komentuję Wasze wypowiedzi

a cóż w tym złego? :shock: , przynajmniej jest jakiś dialog, a nie każdy sobie...

 

Moim skromnym zdaniem wydaje mi się Maju, że wszystko z Tobą jest OK. Tzn. oprócz nerwicy lękowej.

No bo skoro masz chłopaka to by znaczyło że wyglądasz niezgorzej (a takie wątpliwości pisałaś gdzieś wczesniej).

 

PS. większość z Was mieszka w dużych miastach, jakbyście mieszkali na odludziu tak jak ja to dopiero byście zdziczeli ;):D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,witam,nie jestem pewna czy mogę sobie pozwolic na dawanie jakichkolwiek rad,ale przedstawię mój punkt widzenia.

Mam faceta od prawie 6 lat,planujemy zaręczyny w najbliższej przyszłości,jak dotychczas nerwica chyba nie dała mi tak popalic,choc przebywając w grupie ludzi nie mogę się pozbyc wrażenia,że wszyscy coś tam o mnie myślą niefajnego,problem z akceptacją już od podstawówki,zakładam z góry,że nikt mnie nie lubi i wolę się odizolowac,w klasie zawsze byłam out-side'erem,teraz na studiach to samo.....ale nie o tym chciałam ;)

.......zawsze się rozgadam i tracę wątek :?

Do mocarza i niedzisiejszego: mój facet siłowni chyba na oczy nie widział,dobrze,że ja jestem niska i drobna,bo bym była większa od niego :smile:

A z drugiej strony: on jest oazą spokoju,a kocha mnie pomimo mojego "porytego umysłu",nie zwaliła go z nóg wiadomośc o mojej nerwicy,każdy ma jakąś przypadłośc i wierzcie mi,znajdzie się niejedna babka,która zaakceptuje i waszą (nie mówię,że każda,ale ludzie są w stanie tolerowac pewne dziwactwa,każdy inne,bo nikt nie jest idealny). Jeśli tylko odważycie się spróbowac to z pewnością kiedyś traficie (nie twierdzę,że to łatwe i że tak od razu) na wartościową osobę,która zaakceptuje wasze wady. Podpisuję się pod pomysłem

atruchy,poznawanie ludzi i rozmowy na czacie nie powinny wywoływac takiego lęku,można w każdej chwili zakończyc konwersację,nie trzeba od razu uprzedzac o swoich przypadłościach,można zacząc od lekkich tematów: praca,szkoła,zainteresowania,poszukac kogoś o podobnym hobby,poglądach na świat,politykę itp..

W każdym człowieku jest więcej dobra niż zła(bynajmniej taką mam nadzieję :D ),i wy też macie masę zalet.

A jeśli ktoś ucieka od wad i problemów drugiego człowieka,to sam się kiedyś przejedzie na tym "poszukiwaniu ideału".Myślę,że warto znalezc w sobie siłę,wykrzesac odrobinę chocby,i powalczyc o własne szczęście!

WHO'S NORMAL?

Pozdrawiam i życzę powodzenia!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was

Malcolmie, wiesz co, mogłeś wogólem się nie wypowiadać w tej kwestii. Chyba jesteś jeszcze nastolatkiem, któremu w głowie piłka nożna i gry komputerowe :smile: Kochana Maja, dzięki bardzo za wsparcie. Jestem typem choleryka, tylko nie wybucham gwałtownie, lecz tłumię wszystkie onawy i niepokoje w sobie.Nikomu się z nich nie zwierzam i tak w kółko.Mogło to po cvzęści spowodować u mnie neriwczkę lękową, ale nie będę tego roztrząsał w sobie sam na sam(w moich myślach bo myslę że tu może pomóc tylko psycholog: powoli wytłumaczyć i tak zrobię :D )

Kochana Eva, mam starszą 2 lata siostrę.Wiem na czym rzecz polega.Ostatnio doszłem do wniosku, że nie umiemy się doskonale porozumiewać bo ona jest innym typem, ale czasami potrafi wesprzeć duchowo...Dziewczyny nigdy nie miałem , nawet nie trzymałem za rękę, bo...o tym też nie chcę się rozpisywaćkochana AnnaR,ja nie umiem rozmawiać, gdy wokół mnie jest więcej niż dwoje,wtedy czuję się przez nich oceniany, a ja robię się nerwowy i tak kółko się zamyka.Piszesz potem ze przebijasz się przez granicę lęku w różnych sytuacjach. Ja też to robię ciągle ale za każdym razem jest tak samo.Wydaje mi sie ze trzeba to w sobie zakodowac i potem do tego nie wracac , tylko jak :?

Niedzisiejszy, najważniejsze to skupianie się na tym co w danym momencie jest najlepsze. Ja też czasem wybieram dobro, żeby nie doznać upokorzenia psychicznego.A czasami mniejsze zło by nie skrzywdzić"siebie".

A jeśli ktoś ucieka od wad i problemów drugiego człowieka,to sam się kiedyś przejedzie na tym "poszukiwaniu ideału".Myślę,że warto znalezc w sobie siłę,wykrzesac odrobinę chocby,i powalczyc o własne szczęście!

To bardzo ważna informacja dla mnie i być moze dla innych.Ja,osobiście,nie wierzę że ktoś ma wady i problemy, ponieważ każdy człowiek stara się i kryje lęki nieuzewnętrzniając ich.Więc jestem skupiony tylko na sobie i na dżżeniu do doskonałości we wszystkich dziedzinach, a tak na prawdę nic nieróbstwem z mojej strony :!::D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mocarzu,

"Jestem typem choleryka, tylko nie wybucham gwałtownie, lecz tłumię wszystkie onawy i niepokoje w sobie" - doskonale cię rozumiem :)

"Dziewczyny nigdy nie miałem" - jw. tyle ze nie ta płeć :)

"ja nie umiem rozmawiać, gdy wokół mnie jest więcej niż dwoje" - a ilu osób byś sie spodziewał???czasem nawet trudniej rozmawiać w małych grupkach bo rozmowy są bardziej prywatne no i nie można sie schować w tłumie. punkt dla ciebie. :)

"Piszesz potem ze przebijasz się przez granicę lęku w różnych sytuacjach. Ja też to robię ciągle ale za każdym razem jest tak samo.Wydaje mi sie ze trzeba to w sobie zakodowac i potem do tego nie wracac , tylko jak" - co jest takie samo? mógłbyś uściślić? wiesz, ja nie jestem aż tak odważna, zeby przebijać się przez silne lęki ale staram sie pokazać siebie w takich bardziej zwyczajnych stanach :) nawet to jest dla mnie trudne.czasem się udaje czasem nie, a często odchorowuję to długo.

"Ja też czasem wybieram dobro, żeby nie doznać upokorzenia psychicznego" - jakie dobro?jak to rozumiesz?

pozdrawiam

Ania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba jesteś jeszcze nastolatkiem, któremu w głowie piłka nożna i gry komputerowe

 

Mam 21 lat i jak na swój wiek jestem raczej bardzo poważny. Podobnie jak Niedzisiejszy nie miałem powodzenia wśród kobiet. Byłem nieatrakcyjny fizycznie i bardzo nieśmiały. Miałem z tego powodu zawsze jakiegoś doła i źle się czułem. Jednak teraz wyglądam zupełnie inaczej niż dwa lata temu i zwracam na siebie uwagę ... [nie mam pojęcia jak Je nazwać]. Tylko, że One naprawę Mnie przestały obchodzić. Nawet Jak jakaś do mnie zagada to Ją ignoruję, na uczelni jest to samo. Nawet na Nie nie mam ochoty marnować ani chwili swojego czasu. Rozwijam za to intensywnie moje zainteresowania tele-informatycznie. Specjalizuję się w konfiguracji sieci komputerowych. Postanowiłem już te dwa lata temu, że będę ciągną na Singla do końca życia.

 

I także nie zawracam sobie głowy tekstami przyjaciela, który mówi o mnie jako starym kawalerze. Pewnien wątek emocjonalny w moim życiu już zamknąłem. Zresztą obecnie patrząc na warunki ekonomiczne przeciętnego Polaka nie ma najmniejszego sensu zakładać rodziny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochaniutka AnnaR :D

Tu biega o to, że jeśli np. coś powoduje lęk,jakaś przykra sytuacja(która nam się wydaje że jest przykra, bo np. dyskoteki mnie przytłaczają kiedy jestem trzeźwy oczywiście, ale jak wypiję to lęki odchodzą i nie są tak silne-sorry za ten przykład, ale akurat nic mi nie przyszło do głowy!),wtedy staram się opanowywać ten lęk, zetrzeć granicę, wyzwolić się ze strachu przed czymś,np.rozmową z drugą osobą.W większości to skutkuje poprawą ale gdy następnym razem pokazuję się w tym samiutkim miejscu,znów zaczynam się zastanawiać jak opanować lęk,np. przed ocenianiem innych ludzi mnie.Tu potrzeba tego zakodowania , że wcześniej było dobrze, więc i teraz musi się udać.

Sorry za takie masło maślane ale zawsze coś :smile:

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochaniutki Mocarzu :lol: ,

jesli w większości przypadków uzyskujesz poprawę to czym sie martwisz??? jesteś cholernym farciarzem :D co do kodowania to jest kotwiczenie - to z NLP - kojarzysz jakiś gest np. zaciśniętą pięść z pozytywnym wspomnieniem, kiedy opanowałeś tę sytuację i potem, kiedy nastąpi podobna, gestem dodajesz sobie odwagi.nie muszę wspominać o subtelnym doborze gestów :lol:. jednocześnie zaznaczam że sie lekko dystansuje od tej metody :) ale chyba zawsze warto spróbować.pozdr.Ania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie!

Mocarz napisał:

Ja,osobiście,nie wierzę że ktoś ma wady i problemy, ponieważ każdy człowiek stara się i kryje lęki nieuzewnętrzniając ich.

Jeśli faktycznie tak myślisz to jak wytłumaczysz tą bezinteresowną pomoc i wsparcie jakie można otrzymac od zupełnie obcych ludzi na tego typu forach?Ja chyba bardziej wierzę w ludzi niż w siebie,bo człowiek jest istotą społeczną i -choc brzmi to banalnie- w pewnym sensie żyjemy dla innych,a nie dla samych siebie.Oczywiście nie uważam,że skupienie się na własnej chorobie i problemach to egoizm,bo najpierw trzeba samemu byc szczęśliwym aby móc dawac szczęście,nie zmienia to jednak faktu,że potrzebujemy innych ludzi i odwrotnie....

A to,że ludzie ukrywają swoje wady(nie wszyscy!) nie świadczy o tym,że ich nie mają!!

Przepraszam,że to mówię,ale trochę więcej wiary w ludzi.

Co do Malcolma,to podjął taką a nie inną decyzję,może kiedyś to się zmieni,może nie,jest młody,jak ja,z tą różnicą,że ja nie znoszę samotności,mam garstkę najbliższych osób,dla których chcę życ.

Myślę,że nawet "samotnicy" żyją dla innych,i z innymi ludźmi,naukowcy,badacze itp robią przecież coś dla ludzkości,interakcje międzyludzkie są wszechobecne,dlatego najgorszą karą jest izolacja od społeczeństwa.Ne zamykajmy się w więzieniach własnych umysłów,zaburzenia lękowe to nie przestępstwo....

Piszę i piszę,nie chcę nikogo na siłę przekonywac....

Tak czy inaczej ja w Was wierzę ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I.K. dzięki za pozytywne nastawienie i wiarę w sens działania oraz w ludzi.cieszę się ,ze trafilam, jak mi się wydaje na osobę z podobną motywacją oraz wiarą, że się uda, że można coś zdziałać bo przez ostatnie kilka swoich wypowiedzi zaczynalam już mieć wrażenie, ze agituję ludzi :) a nie dzielę sie swoimi przezyciami, które są wielokrotnie równie bolesne jak innych.Ania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niedzisiejszy a jaki masz stosunek do poznawania ludzi przez internet..? Myślałeś o tym..? Metropolia czy prowincja - żaden problem.

Owszem, robiłem sobie pewne nadzieje w związku z dobrodziejstwami Interetu. Stały dostęp do sieci mam raptem od pół roku, i po przyłączeniu się do sieci zyskałłem nową nadzieję. W sumie poznałem 4 osoby, kontakt zawszze kończyła tamta strona, w 2 przypadkach zresztą bardzo podle i chamsko... Tak więc nawet w Necie jestem beznadziejny, a w realu złych doświadczeń to już mam o wiele za wiele. 4 osoby to być może za mało by wyciągać daleko idące wnioski, ale i tak wiem że gdyby znajomość internetową zrealizować w realu to skończyloby się jak zawsze...

 

Niedzisiejszy, najważniejsze to skupianie się na tym co w danym momencie jest najlepsze. Ja też czasem wybieram dobro, żeby nie doznać upokorzenia psychicznego.A czasami mniejsze zło by nie skrzywdzić"siebie".

chyba nie do końca Cię rozumiem, trochę inaczej się wyrażałem..

 

Malcolmie, widzę że potrafisz skutecznie zarządzać swoimi emocjami. Ja jestem najwyraźniej zbyt wrażliwy, aczkolwiek staram się myśleć trochę jak Ty.

Sam siebie oszukuję że lepiej być samemu, że nikogo nie potrzebuję, itd. Tylko że każde oszustwo kiedyś się wyda. Wiem że się oszukuję gdy widzę szczęśliwe, zakochane pary:wtedy cierpię niewymownie. Widzę 13 letnie dzieci (w parach), 18-20 letnich małżonków/ojców/matki, obserwuję ludzi którzy mają tysiące wad, i mają powodzenie. I wtedy czuję się oszukany, upośledzony, niedoceniony, bezwartosciowy.... M.in. dzięki temu izoluję się jak tylko mogę, nawet przed rodziną.

 

Dodam jeszcze, że miałem trudne dzieciństwo (zimna, zaborcza i niezrównoważona emocjonalnie matka, oraz prymitywny i bliski pijaństwu ojciec), trudną młodość (szk. podst., śr. a nawet studia: zawsze z boku, zawsze inny, wyśmiewany itd.). Dlatego gdy nawet u kobiet nie mam zupełnie powodzenia, moja samoocena, chęć i radość zycia oraz zaspokojenie potrzeb ciepła bliskości i akceptacji jest absolutnie zerowa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam taką prywatną teorię, że na prawdziwą samotność mogą sobie pozwolić tylko ludzie bez wiekszych problemów z utrzymywaniem kontaktów z innymi. Podobnie, np. celibat jest dla tych, co nie mają żadnych problemów w obszarze życia seksualnego.

Zatem - jeśli wybieramy samotność, bo źle nam z innymi, bo wmawiamy sobie, że inni nas nie interesują, że są nam niepotrzebni, że z kontaków z innymi nic dla nas nie wynika - robimy sobie wielką krzywdę - ale cóż...

 

 

mrc.[/url]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niektórzy z Was piszą tak jakby chcieli dać mi do zrozumienia, że się poprostu obraziłem na płeć piękną. Hmm ... ? :x

 

Wiem że się oszukuję gdy widzę szczęśliwe, zakochane pary:wtedy cierpię niewymownie. Widzę 13 letnie dzieci (w parach), 18-20 letnich małżonków/ojców/matki, obserwuję ludzi którzy mają tysiące wad, i mają powodzenie.

 

Heh, obserwujesz reproduktory. Ludzi którzy mają w genach silne uczucie chęci podtrzymania własnego gatunku. To Nam (a przynajmniej niektórym) pozostało po Naszych przodkach. Jest to normalne, lecz ...

 

Zatem - jeśli wybieramy samotność, bo źle nam z innymi, bo wmawiamy sobie, że inni nas nie interesują, że są nam niepotrzebni, że z kontaków z innymi nic dla nas nie wynika - robimy sobie wielką krzywdę - ale cóż...

 

Jaką krzywdę sobie robimy? Niektórzy w tym także Ja wolą prowadzić raczej samotniczy tryb życia. Jak jakaś dziewczyna się do mnie uśmiecha albo na mnie patrzy, a Ja to totalnie ignoruję czy odwracam się w inną stronę to sam sobie robię krzywdę? Jestem twoim zdaniem wrednym dziwakiem? Wytłumacz mi o jakiej krzywdzie mówisz? Czy nie mogę sobie poprostu żyć spokojnie bez żadnych amoro - kłopotów?

 

Jeśli mam takie spojrzenie na te sprawy to już nie jestem dojżały? Mnie takie wytłumaczenie śmieszą ale wydaje mi się, że niektórzy to mi chcą wmówić. A przecież wiele z Nas żyje samotnie do końca swoich dni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam!

a z kontaktami to u mnie różnie jest. teraz żadnych-jestem wyalienowany w stopniu absolutnym!

 

jeśli chodzi o kontakty z dziewczynami to wszystko jest w porządku (no może niezupełnie, ale nic strasznego się nie dzieje, powiedzmy-neurotyczny standard) DO MOMENTU, w którym nie pomyślę, że dziewczyna mi się podoba i coś by mogło by..., albo zauważę że ja podobam się jej. na brak powodzenia u płci przeciwnej w zasadzie nigdy się nie uskarżałem, ale nie oznacza to, że nie narzekałem. otóż-wszystkie (prawie wszystkie) naprawdę piękne lub mniej piękne, bardzo fajne lub mniej fajne dziewczyny dostawały kosza z góry, choć tego często nie chciałem, ale się bałem jak cholerra. nawet jak byłem bardzo młody to zaczepki ze strony dziewcząt wywoływały we mnie wręcz panikę, kołatanie serca, pocenie drżenie, sztywnienie, peszenie, nicniemówienie lub jąkanie. przed jedną, która mi się nawet bardzo podobała- po prostu uciekłem. możecie to sbie wyobrazić? nienawidzę się za to!!! kiedyś miałem jakieś dziewczyny, ale niewiele, zawsze krótko i byłem cholernie zazdrosny. nie żebym urządzał im z tego powodu sceny, kłótnie. raczej coś w stylu: oh, jaki jestem nieszczęśliwy!! ble!!! a po jakimś czasie sam byłem nimi znudzony i odchodziłem bez słowa.

albo inaczej-zdarzało się, ze to one mnie zlewały. taki miałem ostatni przypadek, dziewczyna była ode mnie trochę starsza (ja 24, ona 31) i chodziło jej o seks (ja jakoś się "wierciłem" z tego powodu, chyba nie jestem jednak typem który to na raz, skwitowała krótkim: "przecież jesteśmy dorośli, no o co ci chodzi", "to jest spoko" itp.itd.) a ja jak na złość i sobie i jej zacząłem marzyć o wielkiej romantycznej miłości z nią, wkręcać jej, ze chcę z nią być itp. itd.,choć wiedziałem, o co tak naprawdę chodzi. a wszystko to odbywało się na wiecznej fazie alkoholowo-narkotykowej.

JA CHYBA LUBIę BYć NIESZCZęśLIWY I PRZEGRANY.

ZAWSZE WSZYSTKO NA OPAK.

a chodzi jedynie o to żeby dwie strony chciały tego samego. proste jak drut, tyle, że chyba w kinie, a nie w moim życiu. tak proste, że umarłbym, gdybym tego nie skomplikował.

Proszę rozwiążcie mi węzeł!!!!

 

A NAJBARDZIEJ boję się, że będę przez moją głupotę samotny. (no i jeszcze schizofrenii się bardzo boję).

już jestem.

 

ps.drogi malcolmie!!gratuluję stanowczości, ale pamietaj, że natury nie oszukasz. również zwykłe sytuacje społeczne będą coraz trudniejsze, poczucie przegranej będzie dawało się we znaki coraz bardziej z upływem czasu.

 

może nie mam racji, może ja to ja, ty to ty. może sam się łudzę, że może wszystko jakoś wyjdzie dobrze.wiele przecież nie pragnę, prosty ze mnie człek,a jednak sam sobie skutecznie wszystko to uniemozliwiam.

 

znowu napisałem dużo i bez sensu, a miałem mało.

 

Ściski!

 

[ Dodano: Wto Wrz 12, 2006 2:04 am ]

witam!

a z kontaktami to u mnie różnie jest. teraz żadnych-jestem wyalienowany w stopniu absolutnym!

 

jeśli chodzi o kontakty z dziewczynami to wszystko jest w porządku (no może niezupełnie, ale nic strasznego się nie dzieje, powiedzmy-neurotyczny standard) DO MOMENTU, w którym nie pomyślę, że dziewczyna mi się podoba i coś by mogło by..., albo zauważę że ja podobam się jej. na brak powodzenia u płci przeciwnej w zasadzie nigdy się nie uskarżałem, ale nie oznacza to, że nie narzekałem. otóż-wszystkie (prawie wszystkie) naprawdę piękne lub mniej piękne, bardzo fajne lub mniej fajne dziewczyny dostawały kosza z góry, choć tego często nie chciałem, ale się bałem jak cholerra. nawet jak byłem bardzo młody to zaczepki ze strony dziewcząt wywoływały we mnie wręcz panikę, kołatanie serca, pocenie drżenie, sztywnienie, peszenie, nicniemówienie lub jąkanie. przed jedną, która mi się nawet bardzo podobała- po prostu uciekłem. możecie to sbie wyobrazić? nienawidzę się za to!!! kiedyś miałem jakieś dziewczyny, ale niewiele, zawsze krótko i byłem cholernie zazdrosny. nie żebym urządzał im z tego powodu sceny, kłótnie. raczej coś w stylu: oh, jaki jestem nieszczęśliwy!! ble!!! a po jakimś czasie sam byłem nimi znudzony i odchodziłem bez słowa.

albo inaczej-zdarzało się, ze to one mnie zlewały. taki miałem ostatni przypadek, dziewczyna była ode mnie trochę starsza (ja 24, ona 31) i chodziło jej o seks (ja jakoś się "wierciłem" z tego powodu, chyba nie jestem jednak typem który to na raz, skwitowała krótkim: "przecież jesteśmy dorośli, no o co ci chodzi", "to jest spoko" itp.itd.) a ja jak na złość i sobie i jej zacząłem marzyć o wielkiej romantycznej miłości z nią, wkręcać jej, ze chcę z nią być itp. itd.,choć wiedziałem, o co tak naprawdę chodzi. a wszystko to odbywało się na wiecznej fazie alkoholowo-narkotykowej.

JA CHYBA LUBIę BYć NIESZCZęśLIWY I PRZEGRANY.

ZAWSZE WSZYSTKO NA OPAK.

a chodzi jedynie o to żeby dwie strony chciały tego samego. proste jak drut, tyle, że chyba w kinie, a nie w moim życiu. tak proste, że umarłbym, gdybym tego nie skomplikował.

Proszę rozwiążcie mi węzeł!!!!

 

A NAJBARDZIEJ boję się, że będę przez moją głupotę samotny. (no i jeszcze schizofrenii się bardzo boję).

już jestem.

 

ps.drogi malcolmie!!gratuluję stanowczości, ale pamietaj, że natury nie oszukasz. również zwykłe sytuacje społeczne będą coraz trudniejsze, poczucie przegranej będzie dawało się we znaki coraz bardziej z upływem czasu.

 

może nie mam racji, może ja to ja, ty to ty. może sam się łudzę, że może wszystko jakoś wyjdzie dobrze.wiele przecież nie pragnę, prosty ze mnie człek,a jednak sam sobie skutecznie wszystko to uniemozliwiam.

 

znowu napisałem dużo i bez sensu, a miałem mało.

 

Ściski!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, że cytuję sam siebie, ale chcę zachować kontekst.

 

Zatem - jeśli wybieramy samotność, bo źle nam z innymi, bo wmawiamy sobie, że inni nas nie interesują, że są nam niepotrzebni, że z kontaków z innymi nic dla nas nie wynika - robimy sobie wielką krzywdę - ale cóż...

Jaką krzywdę sobie robimy?

Ano taką, że uciekamy od naszych prawdziwych problemów, leczymy objawy, a nie przyczynę "choroby". Idziemy po najmniejszej linii oporu...

Niektórzy w tym także Ja wolą prowadzić raczej samotniczy tryb życia. Jak jakaś dziewczyna się do mnie uśmiecha albo na mnie patrzy, a Ja to totalnie ignoruję czy odwracam się w inną stronę to sam sobie robię krzywdę?

Uważam, że jeśli ktoś ignoruje czyjąś serdeczność, sympatię czy tylko zainteresowanie to źle robi. Wszystko jedno czy uśmiecha się do niego dziecko, dziewczyna czy staruszka.

 

Jestem twoim zdaniem wrednym dziwakiem? Wytłumacz mi o jakiej krzywdzie mówisz? Czy nie mogę sobie poprostu żyć spokojnie bez żadnych amoro - kłopotów?

ale je nie mówię tu o amorach, tylko o braku kontaktów towarzystkich, albo poważnych problemach w nawiązywaniu i utrzymywaniu tych kontaktów z innymi ludźmi.

Naturalnie amory mają z tym związek, ale to może zostawmy na później.

Jeśli mam takie spojrzenie na te sprawy to już nie jestem dojżały?

też nie lubie tego słowa bo nie wiadomo co ono oznacza...

A przecież wiele z Nas żyje samotnie do końca swoich dni.

 

To bezsporny fakt. Ale my próbujemy dociec czemu tak się dzieje, jakie są tego głębsze przyczyny, i czy takie postępowanie jest dla nas złe czy dobre, a także na ile to jest nasz osobisty wybór, a na ile robimy tak bo nie mamy innego wyjścia, albo bo takie wyście jest dla nas (albo wydaje się nam że jest) stosunkowo najłatwiejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a na ile robimy tak bo nie mamy innego wyjścia, albo bo takie wyście jest dla nas (albo wydaje się nam że jest) stosunkowo najłatwiejsze.

 

Zawsze jest więcej niż jedno wyjście, ale zwykle wybieramy wariant który jest dla Nas najodpowiedniejszy. Czyli co nie mam dziewczyny bo tak jest mi łatwiej?

 

Ehh, musiał bym chyba mieć dziewczyne by Wam, a przed wszystkim sobie coś udowodnić, a później szybko bym ją rzucił. Raczej nie skorzystam... :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim - nie namawiam nikogo, aby wiązał się z kobietą w celu udowodnienia komukolwiek czegokolwiek. To byłoby strasznie głupie, pomijając ocenę etyczną takiego postępowania.

Moje rozważania dotyczyły kontaktów międzyludzkich w ogóle.

Po drugie - to co piszę wynika po części z tego co usłyszłałem od innych, przeczytałem, ale w dużej mierze dotyczy to bezpośrednio mojego własnego życia.

 

To ja mam świadomość, że czynię sobie krzywdę swoim postępowaniem. Że nie walczę tak jak mógłbym, że próbuję zwalić winę na geny, nerwy, depresje, nerwice, otoczenie itp.

Życie w samotności, nawet izolacji, celibat to są na pewno wartościowe formy życia, ale ich wybór nie może wynikać z tego, że ktoś nie potrafi podejmować średniozaawansowanych relacji społecznych czy też nie wyobraża siebie w związku erotycznym, i w ogóle chce uciec od ludzi. Bo takie zachowanie przypomina ucznia, który z powodu słabych ocen przestaje chodzić do szkoły.

Naturalnie - sprawą osobną jest możliwość wyleczenia z naszych przypadłości. Jeśli takie wyleczenie nie jest możliwe, to mamy ...przechlapane.

Ale z drugiej strony - popatrzcie na niepełnosprawnych sportowców, tancerzy na wózkach itp. Pewnie - to się może wydawać przykre, ale ci ludzie jednak walczą, starają się być aktywni mimo swych ułomności. To znich trzeba brać przykład.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×