Skocz do zawartości
Nerwica.com

AnnaR

Użytkownik
  • Postów

    74
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez AnnaR

  1. Bystry, treściwa wypowiedź, nie ma co pozdr.Ania
  2. AnnaR

    Nerwica a dentysta

    libra, jak chcesz coś rozluźniającego to chyba tylko tabletka na uspokojenie jakaś. u dentysty raczej nic nie dają, tylko znieczulić mogą. albo znieczulenie mloteczkiem w glowe jak mawia mój tata. przekonalam się osobiście do leczenia na leżąco a nawet z glową nieco nizej.i chodzę do takiego gabinetu gdzie nawet muzyczkę puszczają przez glośniki więc jest dużo bardziej luźny klimat. i najbardziej lubię (tfu!!! co ja gadam, jak można lubić wizyty u dentysty!!!) iść od razu jak zdecyduję się na masakrę , najlepiej za dzień, dwa - tyle że nie zawsze się da, wiem niestety pozdrawiam i trzymam kciuki.Ania
  3. chodzę na terapię już 4 lata (tylko terapia!) i bardzo mi pomogła;zmieniam jakość swojego życia.jesli macie jakieś pytania albo chcecie po prostu pogadać (ostrzegam, ze bardzo dużo gadam ) to zapraszam na gg; na ten temat juz sie rozpisywałam kilka razy. pozdrawiam serdecznie.Ania
  4. wyjazd wszystkiego nie załatwi bo po pierwsze, trudno zerwać całkiem z rodziną, a po drugie to jak sobie nie radzisz z rodziną, to gdy stworzysz własną czy też w kontakcie z innymi ludźmi którzy będą chcieli kierować twoim życiem może być tak samo.innych sie nie zmieni ale trzeba zmienić siebie tak, zeby nie krzywdzić siebie i jak najmniej innych.to bardzo trudne ale nie ma innej drogi.też sie klóce z mamą i aż sie wszystko we mnie gotuje, duszę się z żalu i bezsilności ale wiem, ze tak musi być.najgorsze jest to, ze ona mnie kocha a jednocześnie nie rozumie i nie akceptuje pewnych rzeczy we mnie, i jak jej to wypominam to czuję sie podle.teraz zrozumialam ze to jej lęki powodują, ze tak reaguje; po prostu nie radzi sobie z moimi obawami, lękami, chce mnie chronić ale na swój sposób.ale ja się nie mogę na to zgodzić bo takie postępowanie mi szkodzi więc staram się dyskutować i tlumaczyć ale też staram sie postepować tak aby bylo dobre dla mnie.pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia.Ania
  5. bystry, zespól suchego oka to nic wielkiego chociaż uciążliwe jest trochę.siedzienie przed kompem, telewizorem, klimatyzacja bardzo się dają we znaki bo wtedy mniej mrugamy i oko sie wysusza. wystarczy nawilżać oczy kilka razy dziennie popularnymi i ogólnie dostępnymi kroplami i po dłuższym czasie będzie lepiej. to nie przechodzi od razu!!! ja stosuję krople Euphrasia ze świetlikiem albo homeoptic - już przetestowałam trochę i te są niezłe. pozdrawiam.Ania
  6. Zea, to bardzo trudne przeciwstawić się rodzinie i jej opiniom na swój temat ale niestety czasem trzeba, żeby nauczyć się żyć własnym życiem.to cholernie bolesne ale warto dla mnie najgorsze są te ambiwalentne uczucia - z jednej strony miłość a z drugiej brak zrozumienia a nawet czasem szkodliwe działanie rodziny, chociaż mieli dobre intencje.
  7. Peace-b masz rację co do tego koła.czasem sie udaje je przerwać jakimś pozytywnym zdarzeniem, coś ktos powie....ale najczęściej to po prostu nas wykańcza z kolanem też miałąm podobne jazdy 2 lata temu uszkodziłam sobie kolano na nartach, ostatniego dnia, i jak sie wybierałam na narty w tym roku zimą to miałam tak silny lęk, że bałam się w ogóle chodzić. w końcu poszłąm do lekarza a on na to, ze na ten moment nic nie widzi i żebym jechałą na narty i jak mi coś trachnie to sie najwyżej zrobi operację.niezłe, co? prawie mu tam zmdlałam ze stresu.ale pojechałam w lękach strasznych na te narty, no bo już wycieczka ustalona no i do tego wiedziałam, że w domu i tak będę się denerwowała, więc już lepiej martwić sie w górach. oczywiście okazało się, ze nic poważnego mi nie jest, jak tylko zaczęłam śmigać na nartach.tzn. mam trochę słabsze kolano ale to nic takiego.tak się bałam, że pędziłam szybko w dól stoku żeby zapomnieć o strachu.a jak zjechałam to uświadomiłam sobie, że to nie może być nic poważnego skoro jechałam jak szalona. i tak mi minęly obawy.co do kolana oczywiście.szkoda, że na żołądek nie mam takiego patentu leczniczego. wśrod nerwusków to by można chyba zrobić taki plebiscyt na najciekawszą chorobę każdy z nas ma taką bujną wyobraźnie i tyle doświadczeń pozdrawiam.Ania
  8. Kretko, podejście optymistyczne - skoro udało ci sie przez 4 lata to i teraz sie uda ale spróbuj się zmobilizować do jakichś małych prób- to z pewnością ułatwi ci pierwszy start na uczelnię.popieram pomysł radia w komórce czy innej muzyki - świetnie odwraca uwagę od strachów.trzymam kciuki.Ania
  9. Aleksandro, u psychiatry nie byłam ale chodzę już długo na terapię.pomogła mi bardzo - już praktycznie pozbyłam sie lęków ale niestety pozostały niekiedy objawy somatyczne - znak, że nie wszystko jest ok.najbardziej przeraża mnie to, że psychika tak silnie potrafi sterować ciałem, i to niestety najlepiej jej idzie w złym kierunku a nie w dobrym.bezsilnośc i wściekłość odczuwam gdy nie potrafię nic z tym zrobić, nawet jak znam przyczyne swojego stanu, to on ma nade mną władzę a do tego wiem, ze całą sytuacją szkodzę swojemu zdrowiu.ludzie mówią: uspokój sie to ci przejdzie ale ja nie potrafię!to, że wszystko zależy ode mnie a ja nic nie mogę z tym zrobić dołuje mnie i wścieka. nie wiem jak jest z tym odczuwaniem bólu - faktycznie, to trudno ocenić czy ból jest rzeczywisty czy ma podłoże psychiczne - lękowe.poprzednio, zanim poszłam do lekarza, wierzyłam, że ten ból żołądka to kwestia psychiki a jednak sie okazało, że jakieś podrażnienia są.i teraz już nie wiem co zrobić, jak ocenić swój stan.najgorsze są te decyzje plus ten ból gratis. :) dzięki w ogóle za zainteresowanie.pozdrawiam.Ania
  10. przepraszam, ale muszę się wygadać bo inaczej pęknę ze złości.znowu boli mnie żołądek!!!zdecydowałam się pójść do lekarza, straciłam 2 kg ze stresu na gastroskopii, łykałam olbrzymie piguły antybiotyków przez tydzień i po co??? po to, żeby znowu wrócić do punktu wyjścia!co najgorsze to teraz każda decyzja wydaje mi się bezsensowna:jak znowu pójdę do lekarza to muszę sie znowu narazić na stres, i prawdopodobnie znowu bez sensu, jak nie pójdę, to mnie boli.skoro antybiotyki mi nie pomogły to prawdopodobnie to wszystko wytwór somatyczny mojej prawie eks-nerwicy a to jest jeszcze gorsza wersja wydarzeń bo zupełnie nie umiem nad tym zapanować.już sama nie wiem co gorsze, lęki czy objawy somatyczne w zamian...jestem tak wściekła i tak bezsilna że wyżywam się na najbliższym otoczeniu (patrz: moja mama) no i mam wyrzuty sumienia potem.tego czego naprawdę nienawidzę i sie boję to właśnie to totalne poczucie bezsilności, poczucie, ze nic nie mogę zrobić choć mój umysł potrafił wyprodukować coś takiego jak lęk, nerwica na zawołanie, to nie umie zlikwidować czegoś tak banalnego jak ból żołądka.
  11. Wg mnie każde zetknięcie się z sytuacją powodującą lęk i pozytywne jej zakończenie warunkuje nas pozytywnie, tzn. widzimy, że wszystko moze być ok i wzmacniamy swoją wiarę w to, że sobie poradzimy następnym razem.jesli się nie uda, to gorzej i tak być nie moglo, wiec się nic nie traci próbując.ale z reguły jednak się udaje
  12. psycholog nie daje prawdy obiektywnej ale inną perspektywę,inne spojrzenie na nasze problemy, stawia pytania, na które sami musimy sobie odpowiedzieć ale one same nigdy by nam nie przyszły do głowy.też próbowałam złapać dystans ale wydaje mi się to raczej niemożliwe. wiedza teoretyczna to jedno a praktyka i zmierzenie sie ze swoimi lękami i mechanizmami obronnymi to drugie.sama jestem psychologiem z wykształcenia a w końcu po walkach ze sobą uznałam swoją słabość i bezsilność i zrozumiałam, że potrzebuję pomocy.to była dobra decyzja.pozdrawiam serdecznie.Ania
  13. Alu, rozpisalam się o tym dużo w temacie: czy komuś pomogla psychoterpia? pozdrawiam serdecznie.Ania
  14. Toshiro, świetne porównanie teoretyzowanie idzie ci rewelacyjnie.
  15. nie bardzo sie czuję kompetentna w sprawach wychowania dzieci bo takowych jeszcze nie mam ale wydaje mi się niewlaściwe chronienie ich przed wszystkim.wlaśnie tak robili moi rodzice i razcej mi tym zaszkodzili niż pomogli.potem trudniej jest zmierzyć się z problemami, z wlasnymi emocjami, zwlaszcza, ze gdzieś w czlowieku zostaje ślad po tym od czego chcieli cię uchronić rodzice.dziecko w tajemniczy sposób zawsze wyczuwa co się dzieje a nieznane potem powoduje jeszcze silniejszy lęk.myślę, że wystarczy okazywać milość i troskę ale raczej bylabym przeciwko nadmiernej ochronie.pozdrawiam serdecznie.Ania
  16. Hej, nie przejmuj się wykladami; ja też na polowie nie bylam, więc nic sie nie stanie jak wyjdziesz z sali.mnie się nawet zdarzylo omdlenie; instruktor puścil kurs pierwszej pomocy a ja tego nie moglam znieść i wyszlam na zewnątrz sie polożyć, niestety za późno.zemdlalam przed instruktorem, który akurat wyszedl zapalić fajkę - chyba musial być zaskoczony ale nawet nie pamiętam jego reakcji. w każdym razie kurs zaliczony bez problemu.co do jazd, to jak się czlowiek zajmie 3 lusterkami, biegami, kierownicą i gadaniną instruktora to zaraz znika lęk paniczny bo tak sie boisz jazdy. na pewno będzie ok.pozdrawiam i trzymam kciuki.Ania
  17. ja akurat wybralam psychoterapię ale myślę, ze Kretka ma rację :)
  18. ja też dorzucę cegiełkę pozytywną dzięki nerwicy (a może raczej dzięki wychodzeniu z nerwicy) zrozumiałam lepiej siebie i swoje potrzeby oraz sytuację jaka panuje w mojej rodzinie.bez nerwicy byłabym ciągle niedojrzałą, zahukaną dziewczynką a teraz przynajmniej wiem co straciłam z życia (niestety bezpowrotnie) i co mogę stracić jeśli to zaniedbam ( nie dpouszczę do tego!).dzięki nerwicy mogę zrozumieć moją ciocię z depresją i ją wspierać bo rozumiem, że czasem pewne rzeczy są niemożliwe.dzięki nerwicy trafiłam na to forum i sie bardzo cieszę bo jesteście naprawdę wspaniali ludzie.pozdrawiam serdecznie wszystkich.Ania
  19. Pyzulka, zgadzam sie z Kretką, pwenie facet chcial ci dać kopa ale widocznie to nie metoda na ciebie.nie przejmuj sie za bardzo a już na pewno sie nie obwiniaj.przykro mi, ze czułaś się oceniana, moim zdaniem tak nie powinno być, ale takie uczucie bycia petentem i do niczego też nie jest mi obce i czasem moze bardziej odnosimy to do siebie niż autor miał na mysli.
  20. AnnaR

    Psychoterapia

    myślę, ze takie i podobne obawy sa u podstaw wszystkich lęków.ty już to wiesz więc jesteś w zaawansowanym stanie. osobowości raczej nie zmienisz ale może ci sie uda z nia dogadać (mówię jak z podręczników NLP ) trzymam kciuki, na pewno sie uda.pozdrawiam.Ania
  21. mialam na myśli inną parafię, innego księdza, który nie wywolywalby w tobie takich negatywnych uczuć. kim ty się czujesz w kościele?boisz sie,że cię ukarzą, czy wierzysz, ze Bóg jest milościa i daje nam to co dla nas najlepsze w tym momencie życia?trudno sie zgodzić dobrowolnie na cierpienie ale też po coś ono jest - tylko trzeba dostrzec jego glęboki sens. - nie rozumiem tego za bardzo.jak móglbyś zapomnieć nagle kawal swojego zycia i doświadczeń?wydaje mi się, że żadna religia nie jest destrukcyjna, chyba ze przyjmie jakieś patologiczne wymiary (patrz: terroryści islamscy)
  22. przeżyłam gastroskopię!!!pani doktor stwierdzila, że schudla przy mnie z kilogram (ja sama schudlam 1,5) ale też powiedziala, ze pokonalam samą siebie.jestem teraz pelna nadziei - moze mi sie kiedys uda nawet wejść do szpitala i nie zemdleć?!!!!!
  23. AnnaR

    Psychoterapia

    Na terapię chodzę już jakieś 4 lata i dopiero z perspektywy czasu widzę ogromne postępy.Już praktycznie nie mam lęków; zostały mi jeszcze niekiedy objawy somatyczne.Ostatnim bastionem lekowym :) jest wizyta u lekarza ale i tu udalo mi sie ostatnio zapanować nad sobą - przeżylam gastroskopię - więc pozytywnie patrzę w przyszlość (chociaż nadal bardzo sie boję iść do lekarza czy szpitala).nigdy nie bralam żadnych leków, zawsze walczylam sama bo uważam, ze choć to koszmarnie trudne, to jednak mam dostęp do swojego lęku i jego przyczyn tylko wtedy gdy sie z nim zetknę.na początku terapia byla tylko wywalaniem z siebie negatywnych emocji - że nie mogę dojechać tam a tam, ze nie mogę wejść do sali wykładowej, ze nie mogę pojechać na wycieczkę, wytrzymać na zajęciach, wsiąść do autobusu itp.potem umiałam juz wyodrębnić co mnie w tej sytuacji denerwuje, co powoduje, ze jest tak trudna i mam lęk.u mnie przyczyn bylo kilka: niska samoocena, obawa,że zawiodę, brak zaufania do siebie oraz powierzenia siebie innym - takie ogólne banały ale w konkretnych sytuacjach przybierały one postać okreslonych obaw, które były maskowane lękiem.najefektywniejsze sesje to te, z których wychodzilam z rozmazanym od płaczu makijażem, zmęczona i obolała.kilkakrotnie miałam atak paniki na sesji i często bylam tego bliska.chodzilam potem jak ogluszona; bliskie zetknięcie z problemem rzeczywistym powodowalo, ze lęki sie nasilały na co dzień i wtedy musiałam sie zmierzyć z sytuacją.funkcjonowałam taka wymęczona brakiem rozwiązania aż któegoś dnia coś zaskakiwało we mnie i nagle potrafilam np. wyjść z sali, kościola albo pojechać autobusem.takie male sukcesy.teraz dla mnie najważniejsze jest aby utrzymać kontakt z rzeczywistym problemem - tym, czego sie naprawdę boję i nie dopuścić do tego aby somatyka czy lęk to zamaskowały.czasem dyskutuję z wlasnym żolądkiem czy kolanem- nie musisz mnie boleć bo ja wiem czego sie boję, już mi nie jesteś potrzebny. obecnie na terapii wrócilam do rozwiazywania konkretnych problemów np. co zrobić w tej a tej sytuacji, czego sie w niej boję - rozkladam to wszystko na czynniki pierwsze i zastanawiam sie co zrobić.radzę sobie bez terapeuty(tzn. nie czuje się uzależniona od wizyt ) ale czuję, ze bez sesji stalabym w miejscu z pewnymi nierozwiązanymi sprawami więc chodze tam nadal. bardzo się rozpisalam, przepraszam. ale streścić 4 lata to trudne :) mam nadzieję, ze może moje wypociny coś komuś dadzą.powodzenia i pozdrawiam.Ania
×