Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niechęć do okazywania czułości. Też tak macie?


elo

Rekomendowane odpowiedzi

No akurat koty (i pewnie inne zwierzęta też) są u mnie poza schematem
Dzisiaj byłam na spacerku i rzucił się na mnie wielki psiur i polizał prosto w usta :? jego właściciel powiedział, ze tez chętnie wszystkich całuje, wiec się szybko oddaliłam.

Znaczy pies z kaszalotem. :lol:

(Kaszalot to taki rodzaj walenia.)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W jaki sposób rozpoznajesz kto skąd czerpie energię?

 

Myślę, że większość osób potrafi poznać po samym sobie te subiektywne odczucia. Po innych ludziach również pewnie można to zauważyć. Np po sposobie zachowywania się wśród towarzystwa, czyli czy dana osoba tryska energią, jest ożywiona, czy też raczej odwrotnie.

 

Po za tym ekstrawersja i introwersja to według mnie (oprócz sposobu "pozyskiwania" energii) sposób wyzwalania niektórych emocji, na zewnątrz i do siebie. To również zazwyczaj widać.

 

ie wydaje się, by chodziło o wpływ. Raczej rozchodzi się o korelację. Skoro ekstrawertycy czerpią energię z kontaktów z ludźmi, to do tych kontaktów dążą. Wobec tego mają kontaktów więcej, więc i wiecej mają okazji do nazwania kogoś przyjacielem. Jeśli za przyjaciół uzna się więcej ludzi, siłą rzeczy można im poświęcić relatywnie mniej czasu i energii (które są constans), co czyni te relacje płytszymi.

 

Hmmm, jeśli chodzi o mnie, to słowo przyjaciel zawsze interpretowałam jako osobę bliską, kogoś na kim można polegać, komu można ufać, ktoś kogo zna się już wiele lat..

Płytka znajomość jest dla mnie zaprzeczeniem przyjaźni.

Dlatego też uważałam, że nazywanie przez ekstrawertyków kogoś przyjacielem jest trochę niezgodne, ponieważ mają oni zazwyczaj samych znajomych, ewentualnie kolegów/koleżanki, a przyjaciel jest raczej wyjątkową rzadkością.

Znajomy, kolega, przyjaciel - widzę tu stopnie, jednak z tego co się zorientowałam to według niektórych słowników są to synonimy...

 

Jeśli tak, to dziwne, że intro, którzy ponoć energię czerpią z samotności, czy tam własnego wnętrza, poświęcają w sumie tyle samo, albo i więcej czasu, na coś, co jest źródłem energii dla ekstrawertyków, czyli na relacje z innymi.

 

Bo człowiek mimo wszystko jest istotą społeczną, i nawet introwertyk potrzebuje kontaktów międzyludzkich, po za tym ja pomimo swojej ekstrawersji lubię przebywać w samotności, co prawda bywam wtedy trochę osowiała :D ale nie jest to aż takim problemem. Mam też chyba jeszcze większe zapędy na dzikusa niż moi znajomi intro. To mi się zawsze marzy dom na totalnym odludziu :105:

Po za tym warto byłoby zwrócić uwagę na to, że 100% intro czy ekstra są raczej rzadkością (a jeśli tacy w ogóle istnieją to najprawdopodobniej są wyraźnie zaburzeni)

 

Druga sprawa, to ekstrawertycy są przecież bardziej wylewni, bardziej skłoni do uzewnętrzniania, niż intro,

 

Bycie skłonnym do uzewnętrznienia może również przyczynić się do unikania przez ludzi, ponieważ Ci nie zawsze lubią słyszeć prawdę :D

 

Druga sprawa, to ekstrawertycy są przecież bardziej wylewni, bardziej skłoni do uzewnętrzniania, niż intro, a te rzeczy chyba sprzyjają pogłębianiu relacji, w przeciwieństwie do bycia skupionym na sobie i swoim wnętrzu, jakie prezentują introwertycy, co ludziom ekstra, zapewne pomaga przyśpieszyć pogłębianie tych nawet wielu relacji?

 

Może i faktycznie ekstra mają większe predyspozycje do nawiązywania przyjaźni, jednak zazwyczaj w każdej dziedzinie jest tak, że najlepsze efekty są wtedy kiedy się skupi na jednej rzeczy (i to nawet bez szczególnych zdolności) . Pielęgnowanie przez cały czas tego samego może doprowadzić do perfekcji, skakanie z kwiatka na kwiatek nawet przy dobrych warunkach zazwyczaj będzie we wszystkim co najwyżej średnie, ewentualnie jakimś cudem dobre, ale nigdy perfekcyjne.

 

Pewnie są ekstrawertycy, którzy mają przyjaciół jednak myślę, że jest to powszechniejsze u intro (jeśli słowo przyjaciel będzie się interpretowało jako osobę bliską a nie zamiennik słowa kolega)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bycie skłonnym do uzewnętrznienia może również przyczynić się do unikania przez ludzi, ponieważ Ci nie zawsze lubią słyszeć prawdę :D
Racja, ale to równocześnie stawia pod dużym znakiem zapytania głębokość relacji ,( w takim wypadku, pewnie zwłaszcza tych introwertycznych) budowanych na unikaniu mówienia prawdy, tudzież mówieniu nieprawdy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bycie skłonnym do uzewnętrznienia może również przyczynić się do unikania przez ludzi, ponieważ Ci nie zawsze lubią słyszeć prawdę :D
Racja, ale to równocześnie stawia pod dużym znakiem zapytania głębokość relacji ,( w takim wypadku, pewnie zwłaszcza tych introwertycznych) budowanych na unikaniu mówienia prawdy, tudzież mówieniu nieprawdy.
Duzó zależy od tego, w jaki sposób zapodajemy informacje; komentarze będące osobistą krytyka sa trudne do przełkniecia, informacje typu : martwię się o Ciebie, bo... lub : uważam, że takie zachowanie Ci może zaszkodzić, bo...

sa z reguły akceptowane. Zreszta z czasem odsiewa się relacje wartościowe od tych niewartosciowych, zycie samo okazuje, ile sa warte.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet, no tak, ale ja przykładowo tak mam, że ilekroć próbując ubierać prawdę w ozdobniki-" żeby kogoś nie urazić", czuję się jak perfidny manipulator, stosujący określony sposób zachowania, celem wywołania pożądanej reakcji u kogoś, albo nawet tylko dla świętego spokoju, więc już wolę mieć skrupuły, że komuś nazbyt pojechałam i będzie mu przykro, niż, że kimś w pewien sposób manipuluję. W tym pierwszym wypadku przynajmniej czuję, że bliżej mi do mojego prawdziwego "ja". Z tym, że w praktyce, z braku asertywności i braku pewności siebie i tak zazwyczaj wybieram opcję jeden, zwłaszcza gdy "więź się zacieśnia", bo wtedy liczba skrupułów wzrasta, co tylko pogarsza moją sytuację. I nie, nie zaowocowało to nigdy stworzeniem głębokich relacji z kimkolwiek- no bo zresztą jak niby by miało? - skoro ja sama często mam wrażenie, że manipuluję innymi, to jak, niby miałabym ufać komukolwiek w to, że ten ktoś mną nie manipuluje? Zaowocowało to tym, że mnie Ci ludzie zdaje się lubili( a dokładnie to lubili kogoś, kto nie istnieje...), ale też tym, że nikt mnie nie traktował poważnie...no bo przecież takiej grzecznej ego, nie będzie to przeszkadzać.:]

A jeśli jestem z kimś w relacji( i to jeszcze głębokiej), z kim się dobrze znam, to taki ktoś powinien chyba wiedzieć, że to, że wyrażam się tak, a nie inaczej, nie wynika z mojej złej woli, względem tego kogoś tylko, jest naturalnym moim sposobem reakcji, a jeśli mu się to nie podoba, to niech spada budować relacje tam, gdzie zawsze będzie niańczony i głaskany po główce. Piszę teraz tak, jak to widzę, jak to moim zdaniem powinno wyglądać, bo doświadczeń w tej materii nie posiadam - ludzie jednak uciekają od braku niańczenia i na tej podstawie mogę przypuszczać, że moim wyobrażeniom, na temat tego jak to powinno wyglądać, bliżej raczej do fatamorgany, jak do rzeczywistości. Posiadam natomiast doświadczenia w relacjach ugrzecznionych i w życiu bym nie nazwała tego, ani czymś autentycznym, ani nawet głębokim.

No, ale podsumowując to wszystko, to teraz już przynajmniej wiem, że tak często zachwalane, głębokie relacje, to nic dla mnie, co by potwierdzało tezę o małej liczbie relacji nawiązywanych przez introwertyków na konkretnym przykładzie. Teraz jeszcze mi zostało wyzbyć się tych zasranych skrupułów, to może w końcu będzie jak powinno być...

 

Zreszta z czasem odsiewa się relacje wartościowe od tych niewartosciowych, zycie samo okazuje, ile sa warte.
No dokładnie, u mnie też uległo to wszystko odsianiu i jest mi dużo lepiej być nasionkiem, bez towarzystwa plewów. To pewnie też jeden z powodów niechęci do jakichkolwiek czułości- obawa, że znowu jakaś plewa, która kojarzy mi się tylko i wyłącznie ze sztucznością , może mnie znowu osaczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym najchętniej wykreślił z zasad społecznych zwyczaj podawania ręki.

 

To się lepiej ciesz, że nie jesteś kobietą, bo wtedy wszyscy chcieliby Ciebie dodatkowo całować

Właśnie, nie znoszę, kiedy jakieś obce dziady próbują pocałować mnie w rękę. Odgrażam się, że zrobię to samo :P.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

za brązowymi oczami kryje się udowodniona nieodłączna zgnilizna osobowościowa.

Poproszę o źródło badań, które to potwierdzają... większej bzdury nie słyszałam.

te bzdury były niegdyś wypróbowane na mnie.przypadek próby złamania karku przez pensjonariuszkę fundacji dla niepełnosprwanych,zaproszenie do łóżka przez dziewczyne ze zlotu po 2 dniach znajomości i powitalne przytulenie przez instruktora na strzelnicy zamiast uścisku dłoni.tych osób nie znam a oni wszyscy mają brązowe oczy.zarówno ja i osobniki z jasnymi oczami (niebieskie,szare) za swoimi oczami posiadają jedynie neutralizm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nieboszczyk, No ta od karku to taka malo mila raczej. To takie masaże sa, tez kiedys na takim bylem. Przekrecila mi tam cos, cos strzelilo, cos strzyklo. Stolca potem nie moglem zrobic z trzy dni;/

chciała mi skręcić kark bo ją puściłem kiedy sie do mnie tuliła

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×