Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Polecam fantastyczny , krótki dokument o polskim bębniarzu, ktory zmasakrowany objawami CHAD popełnił w końcu samobójstwo.

http://zalukaj.tv/zalukaj-film/16774/olter_2004_.html

 

Byłem na kilkudziesięciu koncertach, ale poznałem go osobiście dopiero tydzień przed śmiercią, był kompletnie nabuzowany i bardzo wesoły. W dokumencie jest mowa o załamaniu tuż po sylwestrze, parę dni i go już nie było.

 

ChAD miał w najgorszej postaci, szybkie zmiany faz, odklejanie się, urojenia, stany lękowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest naprawdę źle.

Od roku bez marihuany, od dwóch tygodni bez benzo (brałem 3 m-ce) i kilka ostatnich dni bez alko (piłem ostatni miesiąc -niedużo ale regularnie odstawiając benzo). Nie mam chęci na żadną, mimo to nie wiem, czy sie tymi substancjami nie skaleczyłem. Jestem dziwnie rozstrzęsiony i mam niezborne przyhamowane ruchy. Boli mnie głowa.

Zostałem dzisiaj sam w pracy. Każdy telefon lub klient są torturą. Jestem w stanie tylko przyjmować i wydawać zamówienia, bez szans na bieżącą realizację. Rozmawiam jak neptyk.

Ledwo powstrzymuję się od zamknięcia drzwi na klucz i udawania, że mnie nie ma.

Rano na poważnie wkręciłem sobie, że mój stan to wynik opętania. Znalazłem nawet kontakt do egzorcystów ks. katolickich w swojej okolicy.

Na początku tego roku tafiłem do szpitala z urojeniami o treści religijnej, prawdopodobnie spowodowanych marysieńką i lekką górą, więc to pewnie tylko ich echo.

Dla ciekawości:

http://www.egzorcyzmy.katolik.pl/egzorcyzmy-i-pomoc/pierwsza-pomoc/729-jak-rozpoznac-dzialanie-szatana

Wierzący na dnie może naprawdę się nakręcić.

Muszę po południu prowadzić samochód z dzieckiem i żoną - kilkanaście kilometrów, w takim stanie to niebezpieczne.

Ten dzień się jeszcze nie skończył a boję się następnego i kolejnych, przyszłości.

Gdybym mógł chociaż siedzieć (leżeć) w domu, niestety codziennie o 6 pobudka oprócz weekendów.

Ten codzienny przymus "niby pracy" i dojazdów wysysa mnie do cna.

Nie widzę znikąd ratunku, pojadę jeszcze na obecnym leku, bez żadnych innych nieporządanych substancji. Następnie będę się zastanawiał nad zmianą psychiatry. Leczę się już kilkanaście lat u tego samego.

Nie wspominam nawet o wszelkich utraconych pasjach. Chcę tylko chcieć i móc żyć. Póki co tylko się tego życia z ledwością trzymam.

Czekam na wiatr co rozgoni....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuje ze odplywam. Tak zle sie jeszcze nie czulem w calej swojej histori. Jest to jakis "legendarny" moment. Czuje sie odrealniony. Jakbym tracil kontakt z rzeczywistoscia i mialo sie cos stac w stylu zemdlenia. Jestem w pracy a zastanawiam sie czy w niej jestem. I co chwile slysze "Krzysiek czy ty mnie wogole sluchasz? Co z toba?". Rozmawialem z kolezanka na dany temat a pozniej zaczynam ten sam temat a ona mowi ze juz o tym rozmawialismy a ja nie pamietam. Dzwoni matka: jakie ciasto Ci upiec? Ja mowie ciasto? Jakie ciasto? No wczoraj rozmawialismy ze na sylwestra zabierzesz? A ja nic o tym nie wiem. Ku.rwa. Co sie dzieje? Okropny lęk. Moge poratowac sie benzo ale na nocce w pracy to samobojstwo ale chyba lepsza sennosc niz taki stan. Przez chwile mialem ochote jebnac prace w czort i poprostu stad wyjsc i zglosic sie na dyzur psychiatryczny celem skierowania do szpitala. Resztkami samozaparcia i checi walki bronie sie by tak nie zrobic. Boje sie tego stanu odplywania co jeszcze pogorsza sytuacje.

 

JESTEŚ TAM BOŻE? CZYŚMY TU SAMI?!

 

-- 30 gru 2013, 21:33 --

 

Ale mialem krzywy sajd. Wszedla kobieta do pracy. Jak zobaczylem ja w drzwiach bylem przekonany ze przyszla mnie zabrac do szpitala. Ale podeszla i zaczela u kumpla obok zalatwiac swoja sprawe i po dluzszej chwili skapowalem ze to co pomyslalem jest przeciez nie prawda. Co sie dzieje?

 

BOŻE CHROŃ NAS PRZED PIEKŁEM. OTWÓRZ BRAMY NIEBA.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Intel

 

W obecnych stanach podejrzewam, ze kazdy lekarz odeslalby zarowno mnie jak i Ciebie do szpitala. Zreszta mi ten szpital jest proponowany chyba juz z 5 miesiecy i to w stanach wg mnie lzejszych wiec teraz gdy wg mnie jest gozej nie mialbym trudnosci dostac sie do szpitala. Nie obraz sie, moze bedziesz mial mi za zle ale nie chce Cie urazic lecz tlumaczenie, jak to napisales gdzies wczesniej, ze teraz nie pojdziesz do szpitala bo jest zima i nie bedziesz mogl spedzac czasu w ogrodzie przy szpitalnym tylko bedziesz zamkniety nie jest tlumaczeniem. Teraz tez jestes zamkniety tyle ze w mieszkaniu. Tak samo jak nie jest tlumaczeniem moje gadanie ze strace prace jak pojde do szpitala choc jak sam pisales brak pracy i kasy sprzyja eskalacji choroby ale to w tej chwili nie jest wazne tylko zdrowie. Musze przyznac, ze coraz mniej mi na tej pracy zalezy co by sprzyjalo ewentualnemu zdecydowaniu sie na szpital. Jednak mam przekonanie ze po wyjsciu mialbym klopot ze znalezieniem pracy i zaadoptowaniu sie oraz wtopieniu w nowe warunki, nowych ludzi i nowe funkcjonowanie. I tak to srak wyglada. Chyba ze jakims cudem by mi jakas rente przyznali co domniemam byloby nie mozliwe z 3 miesieczna diagnoza i 1 pobycie w szpitalu przy czym wiem ze renta to nie kokosy ale pozwala by rodzica dorzucic sie do garnuszka i przewegetowac w oczekiwaniu na "...wiatr co rozgoni, ciemne, sklebione, zaslony". Ale to nie prezenty pod choinke czy koncert zyczen.

Z poczatku zastanawialem sie czy mnie dobrze zdiagnozowano. Teraz nie ma juz watpliwosci. Kur.wa mam to gowno. Musze przyznac ze patrzac na siebie z boku nie spodziewalem sie tak szybkiego rozwoju choroby. Ale tak to jest. Bankrutuje sie powoli a potem nagle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Intel

 

W obecnych stanach podejrzewam, ze kazdy lekarz odeslalby zarowno mnie jak i Ciebie do szpitala. Zreszta mi ten szpital jest proponowany chyba juz z 5 miesiecy i to w stanach wg mnie lzejszych wiec teraz gdy wg mnie jest gozej nie mialbym trudnosci dostac sie do szpitala. Nie obraz sie, moze bedziesz mial mi za zle ale nie chce Cie urazic lecz tlumaczenie, jak to napisales gdzies wczesniej, ze teraz nie pojdziesz do szpitala bo jest zima i nie bedziesz mogl spedzac czasu w ogrodzie przy szpitalnym tylko bedziesz zamkniety nie jest tlumaczeniem. Teraz tez jestes zamkniety tyle ze w mieszkaniu. Tak samo jak nie jest tlumaczeniem moje gadanie ze strace prace jak pojde do szpitala choc jak sam pisales brak pracy i kasy sprzyja eskalacji choroby ale to w tej chwili nie jest wazne tylko zdrowie. Musze przyznac, ze coraz mniej mi na tej pracy zalezy co by sprzyjalo ewentualnemu zdecydowaniu sie na szpital. Jednak mam przekonanie ze po wyjsciu mialbym klopot ze znalezieniem pracy i zaadoptowaniu sie oraz wtopieniu w nowe warunki, nowych ludzi i nowe funkcjonowanie. I tak to srak wyglada. Chyba ze jakims cudem by mi jakas rente przyznali co domniemam byloby nie mozliwe z 3 miesieczna diagnoza i 1 pobycie w szpitalu przy czym wiem ze renta to nie kokosy ale pozwala by rodzica dorzucic sie do garnuszka i przewegetowac w oczekiwaniu na "...wiatr co rozgoni, ciemne, sklebione, zaslony". Ale to nie prezenty pod choinke czy koncert zyczen.

Z poczatku zastanawialem sie czy mnie dobrze zdiagnozowano. Teraz nie ma juz watpliwosci. Kur.wa mam to gowno. Musze przyznac ze patrzac na siebie z boku nie spodziewalem sie tak szybkiego rozwoju choroby. Ale tak to jest. Bankrutuje sie powoli a potem nagle.

 

Zdrowie jest najważniejsze ,ale czasami warto przekalkulować konsekwencje które mogą wrócić po kilku latach. Ja również postawiłem wszystko na jedną kartę i zgodziłem się na szpital psychiatryczny. Dzisiaj wiem ,że drugi raz już nigdy tam nie pójdę z własnej woli. Znamię "wariatkowa" nosi się dożywotnio a i w tej placówce gówno mi pomogli. W dodatku rodzina może nieprzychylnie to odebrać i być może wykorzystać to przeciwko Tobie. Obsługa personelu też nie jest najmilsza. Pielęgniarki przy depresji zarzucają lenistwo i karzą brać się do roboty(oczywiście co niektóre). Wiadomo ,że każdy podchodzi do tego inaczej. Ważna jest skuteczność ich leczenia. Jak Ci się poprawi to po wyjściu ze szpitala na pewno się odnajdziesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

INTEL 1, Podpis pod ostatnim zdjęciem z tego linku, który podałeś.

 

ustawienia-systemowe-hellingera-pomoc-w-problemach-t42043.html

 

"rodzina 2 hell.jpg [ 65.8 KiB | Przeglądane 7 razy ]"

- Pewnie ktoś sobie zadrwił...

 

Podobno opętania są rzadkością 1 na 1000 zgłoszonych przypadków.

Wierzę w to, że występują. Boję się podejrzewać tego u siebie, chociaż kilka warunków spełniłem.

W szpitalu podczas psychozy przyjmowałem Sakramenty. Ksiądz powiedział, że w chorobie bywają urojenia o treści religijnej, posłanniczej, o których mu powiedziałem. Ustąpiły po amisulpirydzie a nie egzorcyzmach.

Zwracałem się ku Bogu i wtedy doraźnie mi to pomagało opanować najgorsze momenty. Kwestia wiary.

szatana tez nie postrzegam jako typa z kopytami, widłami i ogonem. Może to tylko psychoza ale poczułem raz jego obecność i był to największy lęk, jakiego w życiu doznałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To zostal mi wybity szpital z glowy. A musze przyznac ze myslalem ze to jakies pieprzone zbawienie. Na ktoryms tam moim zladowaniu na dyzuze psychiatrycznym lekarz mi przedstawil pobyt w szpitalu jak jakas pieprzona wizje drogi do "wolnosci" czy drogi do siebie. Argumentowal, ze chodzi w zasadzie o ustawienie lekow i ze moze to trwac od 2-3tyg do 1-2miesiecy a w skrajnych przypadkach dluzej. Ale takie horror show opowiadacie ze sam nie wiem czy lepsze gnicie na wlasna reke czy co jest dobre co zle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To zostal mi wybity szpital z glowy. A musze przyznac ze myslalem ze to jakies pieprzone zbawienie. Na ktoryms tam moim zladowaniu na dyzuze psychiatrycznym lekarz mi przedstawil pobyt w szpitalu jak jakas pieprzona wizje drogi do "wolnosci" czy drogi do siebie. Argumentowal, ze chodzi w zasadzie o ustawienie lekow i ze moze to trwac od 2-3tyg do 1-2miesiecy a w skrajnych przypadkach dluzej. Ale takie horror show opowiadacie ze sam nie wiem czy lepsze gnicie na wlasna reke czy co jest dobre co zle.

 

Już nie przesadzajcie z tymi szpitalami, niektóre mają dobrą opinię no i zupełnie inaczej wygląda sytuacja kogoś, kto się tam zgłasza dobrowolnie w określonym celu. Jak się boisz szpitala zamkniętego, to rozważ oddział dzienny, tam ci ustawią leki i - być może - zaczną terapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na oddzial dzieny byla opcja isc. Tylko mialem sie zglosic na poczatku grudnia jesli sie zdecyduje i od stycznia rusza grupa 4miesieczna. Wiec za pozno. A na poczatku grudnia to ja mialem stan pozornego zdrowia. Moglem przewidziec ze w ciagu 4 miesiecy sie to zmieni i bede potrzebowal pomocy w kazdej postaci. No ale malo doswiadczony jestem. Pozatym 4 miesiace w porownaniu do idzialu zamknietego 1-2miesiace to strasznie dlugo jak na siedzenie na garnuszku starych bez dokladania sie. A jak wiadomo "brak pracy i kasy sprzyja eskalacji choroby". Natomiast jest komfort wolnego wieczoru i noclegu w wlasnym lozku. Moze zle ze to przeoczylem. Moze powinienem byl tego dopilnowac. Ale tak czy owak zapozno i trzeba isc dalej. Jedynym punktem zaczepienia jest wizyta u psychiatry 4 stycznia na ta chwile. Jesli jej opowiem dzisiejsze przezycia to mi znow wypisze skierowanie bo ostatnio jakby dala mi do zrozumienia ze pomysly jej sie koncza (chyba ze ja tak "odczytalem"). Skoro na obecnym zestawie jest zle to moze cos mi zwiekszy w lekach albo cos zmieni (chyba?). Chce zapytac jej o celowosc brania lamotryginy bo to juz ponad 5 miesiecy. Chyba powinno dzialac(?). I tu przypominaja mi sie slowa pewnego psychiatry z dyzuru "byc moze lamotrygina jako jedyny lek stabilizujacy to za malo dla pana". Ciekawe co teraz powie. Ciekawe czy kolejny zestaw lekow (jesli taki bedzie) cos wskura czy skonczy sie klapa. I co wtedy dalej? Jest tak malo odpowiedzi na tak wiele pytan.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mysle o smierci caly czas, nonstop. Nie umiem sie pozbyc tej mysli

Boje sie smierci i tylko to mnie trzyma póki co.

2 stycznia wracam do pracy

Wiem, że nie dam rady, że beda po mnie krzyczec, ze skad te miesieczne L4

Leki NIC nie dały, jest gorzej niż było.

 

Módlmy się :uklon: aby przeżyć

 

Moje marzenie aktualnie to zwolnić się z pracy, dostać wypłate za grudzien i jechać w cholere autkiem przed siebie...

 

Jak radzicie sobie z tymi myślami

Błagam, napiszcie, bo ja nie mam pojęcia co może się stać :(:(:(:(:shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kukuru,

Błagam, napiszcie, bo ja nie mam pojęcia co może się stać :( :( :( :( :shock:

 

Masz kogoś w realu z kim możesz porozmawiać ? Masz numer telefonów zaufania lub interwencji kryzysowej ?

Czytałeś to ?

"Warto jeszcze wspomnieç o zaleceniach terapeutycznych

dotyczàcych choroby afektywnej dwubiegunowej z szybkà

zmianà faz. Jest ona uwa˝ana za szczególnie ci´˝kà postaç

choroby afektywnej dwubiegunowej. Mimo ˝e czyni si´ porównania

dotyczàce dziaΠania pojedynczych leków, to wiele

danych wskazuje na maΠà skutecznoÊç monoterapii w leczeniu

takich stanów. W chorobie tej dopuszcza si´ jednoczesne

stosowanie dwóch, a nawet trzech leków normotymicznych

od samego poczàtku leczenia lub szybkiego dodawania

poszczególnych leków. SkΠadniki takiej kombinacji to lit, lek

przeciwdrgawkowy (walproinian lub karbamazepina, a ostatnio

równie˝ lamotrygina) oraz neuroleptyk atypowy (olanzapina,

klozapina lub risperidon) stosowane w skojarzeniu „dwójkowym”

lub „trójkowym”. Zaleca si´ te˝ caΠkowite

odstawienie leków przeciwdepresyjnych ze wzgl´du na mo˝-

liwoÊç wyzwalania lub zaostrzania przez te leki u niektórych

pacjentów przebiegu typu rapid cycling."

 

Może pogadaj o tym ze swoim lekarzem ? Udostępnię Ci źródło .

Na redukcję myśli samobójczych, z leków jedynie lit działa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem dwukrotnie w szpitalu.

Pierwszy raz sam się zgłosiłem w czasie bardzo długiej depresji. Był to oddział ch. Afektywnych - zamknięty ale od początku miałem wychodne od 8 do 20. Nie miałem myśli S.

Personel bez zarzutu. Pacjenci spokojni. Tylko 1 przypadek ostrej manii, gdzie pacjent był nieco dokuczliwy.

Próbowano tam na mnie fototerapii. Kilka razy w ciągu 3 m-cy zmieniano leki. Wypisano mnie podleczonego na moklo i licie.

Drugi pobyt z konkretną korbą. Dramatyczne okoliczności.

Oddział zamknięty. Pacjenci z przeróżnymi zaburzeniami.

Personel również bez zarzutu. Za to o mnie mogliby nakręcić film.

 

Moim zdaniem w beznadziejnej długiej depresji szpital jest dobrym rozwiązaniem.

Jest większa szansa na odpowiednie dobranie leków i jest lżej tzn. Jest się odizolowanym od depresjonujących bodźców. Ma się poczucie względnego bezpieczeństwa i ulgi, spokój, co ułatwia dochodzenie do siebie.

 

-- 31 gru 2013, 12:00 --

 

Uff dzisiaj lepiej, odeszły chore myśli. Jestem niemal pewny, ze miałem znaczne pogorszenie w trakcie spożywania % i teraz po ich odstawieniu. Doszperałem się informacji, że wellbutrin i alkohol nawet w niewielkich dawkach bywa zgubną kombinacją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wczoraj na benzo się pozbierałem do kupy. Rano po nocce dobrze wyspałem i jestem gotowy na imprezę. Nie zamierzam siedzieć sam w pokoju bo to sprzyja eskalacji choroby (jakże "spodobało" mi się to określenie). Mam gdzie iść. Mam w dupie czy alkohol szkodzi, czy nie. Jest sylwester, więc nie wszyscy się bawią. Zresztą nic mnie nie obchodzi. Co może obchodzić gdy w życiu straciło się już wszystko? Wtedy ciężko o hamulce. Dziś jak rano wychodziłem z pracy jeśli ktoś mi składał życzenia to dziwnym trafem wszyscy życzyli mi zdrowia. Pojebani. Jakby chcieli powiedzieć "Krzysiu, wszystko będzie dobrze."

Stary rok się wywraca. Niech życzenie: oby był lepszy niż poprzedni stanie się żywe i wkońcu kur.wa mać wejdzie w życie! - Tego Wam życzę.

A teraz szykuje się do wyjścia. Nepie.rdolmy się dziś srogo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leze i kwicze. Nie chodzi wcale o kaca to swoja droga. Psychicznie zdycham. Widze ze alkohol pogarsza stan na 1-2dni. Podejrzewam ze mala ilosc alko od czasu do czasu by mi nic nie zrobila ale musze unikac spozywania wiekszych ilosci. Zauwazylem tez ze spotkania takie jak wczoraj czyli w danym gronie podbijaja mnie w gore jakis sposob ale tylko danego wieczoru. Gadam jak nakrecony i jakos bardziej tworcze mysli mam. Jest mi zle samemu chcialbym kogos miec. Gdybym mial to pewnie teraz bym zadzwonil i powiedzial: prosze przyjedz bo zle sie czuje. To takie obciazajace by bylo dla tej osoby bo by musiala dzis widziec moja porazke. I pewnie nie tylko dzis.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedzcie mi proszę, czy chadowcy nie mogę pić alkoholu? nie mówię tu o upiciu się do nieprzytomności, chodzi mi o małe ilości procentów. Koleżanka na mnie nawrzeszczała, że wczoraj wypiłam drinka i że mam pół roku leczenia w plecy. jak to jest?

 

i składam wszystkim najlepsze życzenia noworoczne, życzę wam stabilizacji kochani :smile::smile::smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×