Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Osobiscie nie jestem w stanie uwierzyć w to, że rozmowa z kimś nieznajomym, który w ten sposób zarabia i pracuje, który ma 50 innych pacjentów takich samych (dla niego) jak ja, mogła by mi pomóc.

Równie dobrze mogę gadać z infolinią banku.

Jutro idę prywatnie do jakieś specjalistki od CHAD zeby zmieniła mi tą piepszoną wenlafaksyne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W jaki sposób psychoterapia ma zmniejszyć dolegliwości, poprawić komfort życia? Gdzie to znalazłeś, podaj jakieś wiarygodne źródło.

Zaburzenia afektywne dwubiegunowe : podręcznik pacjenta : jak opanować wahania nastroju?

Autor: Monica Ramirez Basco

i

Zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Terapia poznawczo-behawioralna

Autor: Monica Ramirez Basco

 

Czy działa na takie dolegliwości jak spowolnienie psychoruchowe, anhedonia, drażliwość, niepokój, bezsenność lub senność, zmęczenie, obniżony nastrój?

Napisze przewrotnie. Pewne techniki wyuczone podczas terapii, wiedza na temat siebie z chad, maja dzialac - tak aby powyzej wypisane objawy nie wystepowaly lub tez tylko w mniejszym nasileniu. Stad zaden psychiatra nie zaproponuje psychoterapii pacjentowi, ktory przyjdzie z hipomania lub depresja. Na poczatku trzeba sie wstrzelic w leki. Pozniej przy malej stabilizacji mozna zas juz o tym myslec.

Poza opisanymi wyzej objawami jest tez wiele innych, nazwijmy je psychologicznych, ktore solidnie uprzykrzaja zycie.

Poniewaz chad to nie tylko gorka i dolek. OK, one najbardziej bola. Czym dluzej mysle o chad tym bardziej widze jaka jest on misterna siatka zaburzen. Od zaburzen psychiatrycznych, przez fiziologiczne, zaburzenia spoleczne itd.

Stad tez zanim pojawia sie diagnoza pewnie z 90% pacjentow dostaje lagodniejsze diagnozy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobijają mnie kłopoty ze spaniem od 5dni. Mirtazapina lekko mnie zamula już nie tak jak wcześniej (może tolerancja). I co najgorsze jak już się poprzewalam dwie godziny i zasnę to budzę się średnio co półtorej godziny w efekcie czego rano przez chwilę się czuję nie dospany, ale wstaje na proste nogi i gibam do roboty. Dziś wróciłem z 12h i nawet zmęczony nie jestem, mógłbym jeszcze iść na dobrą imprezę:) Pod tym względem fantastycznie. Ale jednak noc jest od spania... Idę chyba jutro do rodzinnej bo jakiś drug na spanie, może to okresowy problem z przebudzaniem jeśli tak to jakoś go przelecę na czymś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobijają mnie kłopoty ze spaniem od 5dni. Mirtazapina lekko mnie zamula już nie tak jak wcześniej (może tolerancja). I co najgorsze jak już się poprzewalam dwie godziny i zasnę to budzę się średnio co półtorej godziny w efekcie czego rano przez chwilę się czuję nie dospany, ale wstaje na proste nogi i gibam do roboty. Dziś wróciłem z 12h i nawet zmęczony nie jestem, mógłbym jeszcze iść na dobrą imprezę:) Pod tym względem fantastycznie. Ale jednak noc jest od spania... Idę chyba jutro do rodzinnej bo jakiś drug na spanie, może to okresowy problem z przebudzaniem jeśli tak to jakoś go przelecę na czymś.

Polecam NaSen i Morfeo tylko po wzięciu lepiej iść spać bo nie pamięta się NIC. Rodzinny przepisze nasen bez problemu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brałem jakiś zamiennik nasenu, pewnie nie będzie problemu. Jednak po 2tyg rośnie mi niesamowicie tolerancja ale to oczywiste. Ale po tych 2 tygodniach powinno być może nieco lepiej ze spaniem. Mi rodzinna to od ręki przepisywała nawet Dormicum (midazolam) ile chciałem do bólu ale przestałem po to chodzić bo wyrobiła mi się tolerancja i wiadomo co mogłoby być dalej. Chętnie bym wziął teraz 1 opakowanie dormicum myślę, że to taki MASTER wśród leków zwalających z nóg na sen. Tylko moja rodzinna jest na macierzynskim w tej chwili a nie wiem co za babe mam w zastepstwie. Jutro pójdę się przekonam czy da jakieś benzo czy jedynie "nasen". Chyba po mobemidzie mnie tak trzepie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brałem jakiś zamiennik nasenu, pewnie nie będzie problemu. Jednak po 2tyg rośnie mi niesamowicie tolerancja ale to oczywiste. Ale po tych 2 tygodniach powinno być może nieco lepiej ze spaniem. Mi rodzinna to od ręki przepisywała nawet Dormicum (midazolam) ile chciałem do bólu ale przestałem po to chodzić bo wyrobiła mi się tolerancja i wiadomo co mogłoby być dalej. Chętnie bym wziął teraz 1 opakowanie dormicum myślę, że to taki MASTER wśród leków zwalających z nóg na sen. Tylko moja rodzinna jest na macierzynskim w tej chwili a nie wiem co za babe mam w zastepstwie. Jutro pójdę się przekonam czy da jakieś benzo czy jedynie "nasen". Chyba po mobemidzie mnie tak trzepie.

Nie bierze się więcej nasenów niż około 2 na tydzień bo to wyniszcza pamięć i sen

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Terapia poznawczo-behawioralna

Autor: Monica Ramirez Basco

 

Mam tą pozycję. Nie doczytałem do końca. Dobra wg mnie dla świeżaka nieobytego z chorobą.

 

-- 10 sty 2014, 14:24 --

 

Depakiniarz, Można się wk..ć. Zwykłe żuliki piją za swoje renty a choremu na ChaD, który "Według danych Światowej Organizacji Zdrowia jest obecnie czwartą najpoważniejszą przyczyną niepełnosprawności zawodowej." pokazują figę.

 

WHO przewiduje, że do 2020 r. będzie zajmować drugą pozycję na tej liście, zaraz po chorobach serca.

 

 

 

http://www.prawapacjenta.eu/?pId=1751

 

Cytat z tego linku (zaburzenia nastroju na drugim miejscu, potem dopiero cała reszta!!!:

 

"Przy kwalifikowaniu do znacznego, umiarkowanego i lekkiego stopnia niepełnosprawności bierze się pod uwagę zakres naruszenia sprawności organizmu spowodowany przez:

1) upośledzenie umysłowe począwszy od upośledzenia w stopniu umiarkowanym;

2) choroby psychiczne, w tym:

a) zaburzenia psychotyczne,

b) zaburzenia nastroju począwszy od zaburzeń o umiarkowanym stopniu nasilenia,

c) utrwalone zaburzenia lękowe o znacznym stopniu nasilenia,

d) zespoły otępienne;

3) zaburzenia głosu, mowy i choroby słuchu, w tym:" itd..

 

Chorownie w chorym kraju jest chorobliwie chore.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

->marwil

Mysle, ze opinia o tej ksiazce wylacznie jako elementarzu dot. chad jest nieprawdziwa.

Fakt, ze jest ona napisana w typowo "amerykanskim" poradnikowym stylu.

Z drugiej strony 90% pytan chociazby na tym forum dotyczy wlasnie tych wydawaloby sie

prostych zagadnien - podstaw wiedzy o chad. Ciezko tez nie zauwazyc, ze wiedza ta jest

rowniez dostepna na roznych polskich portalach wiec z czego wynika ten niedobor?

Ale nie o tym mialo byc.

To co jest najbardziej wartosciowe w proponowanej terapii to pokazanie mechanizmow

w jaki chad wplywa na nasze sposob zachowania i jak nasze zachowania wplywaja na objawy chad.

Idac dalej pokazuje narzedzia dzieki ktorym w procesie psychoterapii mozna spodziewac sie

zmodyfikowania naszego zachowania. A co za tym idzie zmniejszenia intensywnosci i czestosci wystepowania objawow chad.

Bardzo ciekawy jest opis naszych zachowan i sposobu postrzegania swiata, ktore na pierwszy rzut oka wydawac by sie moglo

nie wynikaja z chad. Zrozumienie tej zaleznosci jest niezbedne aby zrozumiec istote proponowanej psychoterapii.

Pod tym wzgledem pomimo jak pisalem "amerykanskiego stylu" wydaje sie podrecznik ten rzetelny.

Dodam, ze drugi podrecznik adresowany do terapeutow jest duzo bogatszy.

Wazna rzecza jest rowniez, ze podrecznik ten wyraznie pokazuje jaka funkcje w leczeniu maja leki a jakie psychoterapia

i obydwu rzecza daja odpowiednia wage.

 

Glowny i oczywistym problemem jest zas jak wprowadzic zalecenia w zycie.

Ksiazki czytalem raczej cale choc wyrywkowo juz ponad rok temu. Wiele z informacji juz niestety zapomnialem

choc w miedzy czasie wracalem do pewnych zagadnien. Nigdy nie wykonalem zalecanych cwiczen itp.

W jakims stopniu czerpie z nabytej wiedzy i zdazalo sie, ze w kilku momentach zalecenia pomogly mi w walce z objawami chad.

Stad sadze, ze porzadna praca z psychologiem w duchu tej ksiazki moze przyniesc efekty.

Z tym, ze raczej tylko w sytuacji w ktorej pacjent znajduje sie w jako takim stanie rownowagi. Zawsze na pierwszym miejscu musza byc dobrze dobrane leki w celu osiagniecia przyzwoitej stabilizacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo, Jak już wspominałem, jeśli komuś to w jakikolwiek sposób pomaga, to tylko się cieszyć. Osobiście pozostanę sceptyczny co do psychoterapii.

Miewałem długie okresy eutymii, przestawałem nawet czuć sie chory i zawsze dopadała mnie depresja (głównie jesienią) bez żadnych przyczyn. Wiem, że żadna prewencyjna psychoterapia nie miałaby na to wpływu.

Modlitwy, medytacji, muzykoterapii itp. jeśli pomagają też nie zaszkodzi próbować. Każdy skuteczny sposób jest dobry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Modlitwy, medytacji, muzykoterapii itp. jeśli pomagają też nie zaszkodzi próbować. Każdy skuteczny sposób jest dobry.

Sprowadzenie dyskusji to tego poziomu wyklucza jej sens.

 

W powyższym doszukałeś się chyba niepotrzebnie ironii. Ja się modlę i wierzę, że to pomaga. Istnieje przecież termin placebo i zjawisko to jest udokumentowane.

Gdybym wierzył, że psychoterapia cokolwiek zmieni regularnie bym uczęszczał. Moim zdaniem przyswojenie informacji ze wspomnianej książki wystarczy i nie warto jak ktoś wspomniał bulić ponad 300 zł na wątpliwie skuteczną terapię. Podkreślam że to moje zdanie, każdy ma inną konstrukcję psychiczną i być może niektórym taka terapia się przyda.

Dodałbym ruch fizyczny, który pobudza wydzielanie katecholamin i na pewno pomaga. Niektórym może okazać się pomocna światłoterapia (głównie w zezonowym przebiegu choroby). Nie zaszkodzi prawidłowo się odżywiać i prowadzić regularny tryb życia.

Doraźnie ulgę przynoszą różne środki psychoaktywne, ale to ma krótkie nogi. (zaliczam do nich również benzodiazepiny).

Nienawiść do choroby pomaga przetrwać, lepiej to niż winić siebie i kierować ją przeciwko sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wczoraj przez 3/4 terapii milczałam, zblokowałam się na maksa nie wiem czemu. psycholog stwierdziła, że możemy pomilczeć jeśli chcę, więc milczałyśmy chociaż wcale tego nie chciałam. później coś pękło, więc zaczęłam mówić. i stanęło na tym, że to nie jest tak, że nic mi nie wychodzi, bo jestem głupia, brzydka, leniwa i mało kreatywna, tylko mam pogorszenie i tyle. mam iść jak najszybciej do lekarza, a później napisać jej maila. tak, tak pójdę, chociaż nienawidzę baby.

 

dziś nie potrafię skupić się na pracy, nie mam siły pracować. teoretycznie już powinnam kończyć, a jestem dopiero w połowie.

ra-tun-kuuuuuuu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Małe sprostowanie. Ta lekarka ma jednak specjalizacje w psychiatrii, a to tylko bardziej dowodzi niekompetencji gdyz wedlug tej kobiety jesli mam skierowanie na oddzial dzienny, to nie jest ze mna az tak zle.

 

Nie przejmuj się. Mi również podważono za pierwszym razem.Nie dostałem decyzji od razu ,ale przesłali mi pocztą po 14 dniach.Miałem niedawno drugą komisje na którą uprzedzam czekałem 1,5 miecha. Badało mnie 3 lekarzy przez 30 min. Zobaczymy co będzie, ale prawda jest taka ,że rentę jest dostać bardzo ciężko. To już moja ostatnia komisja.Więcej już się nie będę odwoływał. Zresztą taka renta może więcej nasmrodzić w życiu niż pomóc. Jest przysłowie ,że kto się nie rozwija ten się cofa.Lepiej próbować dojść do zdrowia i starać się szukać pracy, nawet najprostszej. Jedna lekarka powiedziała mi jasno, że jak Pan przejdzie na rentę psychiatryczną to Pan już nigdy nie wróci do pracy, Prawda boli ,ale chyba ma racje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...a nie dawno ktoś tutaj pisał bajkę o "sąsiedzie , który dostał bezterminową rentę na CHAD natychmiast po hospitalizacji"

 

U mnie kiepsko. Czeka mnie obserwacja na zamkniętym oddziale psychiatryczno-sądowym. Czyli kolejne pozbawienie wolności. Wariat skierowany przez sąd. Wariat-kryminalista. Chyba nie trzeba tłumaczyć z jakim traktowaniem to się wiąże.

Nie zgłoszę się-areszt. Zgłoszę się i będe chciał wypisać? Nie da się. Nakaz sądu. Nie spodoba mi się przyjmowanie cięzkich psychotropów, które mogą zniweczyć ostatnie lata leczenia?- zastrzyki i pasy. Komu się poskarżę jak nawet telefonu miał nie będę zapewne? Kompletnie tego nie widzę....Taką obserwację na wniosek obserwujących można przedłużać i przedłużać. Nie widzę sensu. Bo tak naprawdę nawet wybrnięcie z sądowych problemów nie zmieni faktu, że dalej będę umysłowym kaleką bez widoków na przyszłość. Wrakiem bez perspektyw i widoków na normalne funkcjonowanie w życiu. Przecież pierwsze lata choroby, kiedy prawie popełniłem samobójstwo,kiedy odebrało mi na zawsze rozum, kiedy zwariowałem, a świat się bezpowrotnie zawalił, kiedy z liną wałęsałem się po lesie i byłem zamykany w psychiatryku nie miałem żadnych problemów z sądami. Mimo to zdychałem. Niektórzy twierdzą że teraz kiedy jakimś cudem pozytywnie skończą się sprawy to nagle cudownie ozdrowieję i będzie high live. Gowno prawda !! Będę dalej zdychał na CHAD, tylko że w spokojniejszej atmosferze. Czyli tak ja Wy wszyscy zdychacie. Nie macie takich kłopotów jak ja a zdychacie. Kłopoty nie mają w tej chorobie znaczenia. Inaczej-brak kłopotów nie wiąże się ze zdrowiem. Kłopoty przelewają tylko i tak już prawie przepełnioną czarę goryczy.

Obawiam się że ta kropla nadchodzi i nic nie mogę na to już poradzić.

Nie mam już woli walki, wszystko i wszyscy wydają się kompletni nieistotni. Nic nie ma znaczenia. Znaczenie ma tylko moje cierpienie, a mało kto jest to w stanie zrozumieć...Prawie nikt. Z tego powodu z nikim nie gadam bo nie widzę sensu otwierania gęby.. Nie da się komuś zdrowemu wytłumaczyć jak naprawdę wygląda choroba psychiczna. To tak ogromne cierpienia że wymyka się jakimkolwiek werbalnym próbom tłumaczenia. Podobnie nie widzę sensu tlumaczyć czym jest pozbawienie wolności. Nikt tego nie zrozumie, nawet jakby chciał.Nie wspomnę czym jest pozbawienie wolności osoby poważnie chorej psychicznie...To wyższy wymiar obłędu.

Mam ochotę zwariować i stracić kontrolę. To takie nęcące i kuszące rozwiązanie.

Nie wiem co mnie powstrzymuje.

Prze**bane to życie. Pamiętam siebie jeszcze z czasów zdrowia.Studiowałem,pracowałem, chodziłem na imprezy-prowadziłem aktywne życie. Teraz to sama świadomość posiadania tej choroby zabija człowieka i czyni go aspołecznym.Nie mówiąc już o objawach. Mam aktualnie złamaną nogę i jestem po operacji ,ale to dla mnie nie ma żadnego znaczenia. Liczy się tylko zdrowie mojej psychiki.

Myślę ,że ten odział psychiatryczno - sądowy w twoim przypadku to lepsza opcja niż więzienie. W celi nie wiadomo na jakich patoli się trafi a jeszcze z twoimi objawami mogą oni tego nie przyjąć.Nie byłem ani tutaj ani tutaj, ale sama nazwa ma inny wydźwięk.

Mój znajomy ostatnio się powiesił. Podziwiam go za odwagę. Skoczył z wysokości uwiązany sznurkiem łamiąc sobie na miejscu kręgosłup. Zazdroszczę mu ,że ma to za sobą. Też kombinuje z samobójstwem ,ale instynkt samozachowawczy mnie powstrzymuje.Chciałbym skoczyć z 10 piętra, ale boję się kalectwa. Drugą opcją są tabletki w wannie i to chyba będzie najlepszy sposób, który pewnie za jakiś czas zrealizuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, to mój pierwszy wpis na forum. Wydaje mi się, że w całym internecie to Wy macie największą wiedzę o maniach. Zarówno z własnych doświadczeń, rozmów z psychiatrami, jak i lektur. W związku z tym chciałabym Wam opowiedzieć parę zdań o sobie i prosić o odpowiedzi na pytania. Na wstępie zaznaczę jednak, że nie chodzi mi o postawienie przez Was diagnozy (wiem, że forum to nie miejsce na to), co najwyżej o sugestie co to ewentualnie może być, tzn żebym mogła to przedyskutować z moją lekarką.

 

W ciągu ostatnich 4 lat przynajmniej trzy razy zdarzyła mi się sytuacja, w której przez kilka godzin zachowywałam się, jakbym była pijana, choć wcześniej nic nie piłam/nie brałam itd. Podczas tych "faz", jak to nazywałam, czułam się jakby wszystko było w porządku, nie docierało do mnie, że robię rzeczy niewłaściwe. Wydawało mi się, że wszystko jest jak najbardziej normalne. Byłam tego pewna. Ale niestety puszczały mi prawie wszystkie hamulce... W tym stanie przestrzegałam tylko tych zaad, które są tak głęboko, głęboko we mnie, prawie instynktowne. Krótki zarys: Epizod pierwszy: m. in. bieganie po zmroku w kominiarce, ucieczka na dach jakiegoś budynku. Drugi epizod: Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale miałam taką maksymalnie szybką gonitwę myśli, oj nieznoszę tego, nie mogłam nadążyć z mową za tymi myślami, a co dopiero czyny... Oczywiście chaos w działaniach, plątanie się we wszystkim... I ta niezachwiana pewność, że wszystko jest OK, że robię dobrze, że to normalne rzeczy (a to było wykroczenie, jeżeli nie przestępstwo). Trzeci epizod: Rozpierająca energia, niepochamowana ochota chodzenia bez koszulki wzdłuż jednej z większych ulic w jednym z większych miast... całe szczęście, że było już po zmroku, więc i samochodów mało. (Przed rozebraniem się jeszcze bardziej hamowało mnie tylko niezadowolenie ze swojego ciała... gdyby nie kompleksy, to pewnie latałabym tam całkiem naga :( ). Potem erotyczny (bardzo) taniec (bez koszulki, a jakże) dla gościa, z którym do tamtej pory wymieniałam tylko zdania typu "Dzień dobry, ładna pogoda" + propozycja stosunku z jego strony... na szczęście odmówiłam, dobrze, że chociaż to mam mocno zakorzenione. I po każdej z tych akcji, po kilku godzinach pytanie, co się ze mną działo, że się tak zachowywałam? Przecież to wbrew mnie! Nigdy bym tego nie zrobiła na trzeźwo! Przecież ja taka nie jestem! Co się dzieje?!

 

Długo zastanawiałam się, co mi do jasnej, ciasnej jest. Nie mogłam znaleźć odpowiedzi na to pytanie, aż przypadkowo przeczytałam opis manii. W jednej chwili wszystko stało się dla mnie jasne. Zapisałam się prywatnie do psychiatry. Powiedziałam lekarce jakie mam obawy (tzn ja podejrzewałam ChAD, a mój chłopak podejrzewał u mnie Borderline) i objawy (to co wyżej + okresy bardzo obnizonego i bardzo podwyższonego nastroju po kilka tygodni, cyklicznie). Posłuchała mojej historii, powiedziała, że to może być ChAD, ale bardziej podejrzewa Borderline z maniami. Dała skierowanie do diagnozy F31/F60 (Zapisałam się na diagnostykę w lipcu i JUŻ jestem 17 w kolejce...)

 

I tu pojawiają się moje pytania (przepraszam za tak długaśny wstęp):

1. Czy manie (takie jak te moje powyższe i trwające max kilka godzin) mogą występować bez ChAD? Ma ktoś z Was taki przypadek? Albo chociaż zna lub czytał? Bo z tego, co czytałam wynika, że jeden epizod manii i jeden depresji wystarczają do postawienia diagnozy ChAD. Czy zatem ma "prawo bytu" coś takiego jak Borderline z maniami? Czy to już nie jest ChAD?

2. Mam wątpliwości co do jakości pracy mojej lekarki (w ogóle nie jestem zadowola z tej wizyty... tylko pisała to, co ja jej opowiadałam...). Powiedziałam jej, że mam podejrzenie, że to ChAD albo Borderline i dokładnie na te dwie rzeczy dostałam skierowanie. Czy takie manie mogą występować w jakieś innej chorobie/zaburzeniu?? Chodzi mi tylko o propozycje, nie diagnozy. Jeśli coś podpowiecie, to po prostu pogadam z lekarką, żeby się do tego ustosunkowała i ewentualnie dopisała do skierowania i to :smile:

 

Będę ogromnie wdzięczna za wszelkie odpowiedzi :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy takie manie mogą występować w jakieś innej chorobie/zaburzeniu?? Chodzi mi tylko o propozycje, nie diagnozy. Jeśli coś podpowiecie, to po prostu pogadam z lekarką, żeby się do tego ustosunkowała i ewentualnie dopisała do skierowania i to :smile:

Będę ogromnie wdzięczna za wszelkie odpowiedzi :smile:

 

Mania bez CHAD? a to bardzo ciekawe. Moja rada? Nic nie sugeruj. Przez moje sugestie 15 lat diagnozowali mi wszystko tylko nie to co trzeba.

Dopiero w szpitalu po miesiącu obserwacji wyszedł CHAD. Szpital (tylko nie zamknięty oddział bo wg mnie to bez sensu -mnie diagnozowali na otwartym i to na Psychosomatyce) i niech się tam na ciebie gapią do woli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I tu pojawiają się moje pytania (przepraszam za tak długaśny wstęp):

1. Czy manie (takie jak te moje powyższe i trwające max kilka godzin) mogą występować bez ChAD? Ma ktoś z Was taki przypadek? Albo chociaż zna lub czytał? Bo z tego, co czytałam wynika, że jeden epizod manii i jeden depresji wystarczają do postawienia diagnozy ChAD. Czy zatem ma "prawo bytu" coś takiego jak Borderline z maniami? Czy to już nie jest ChAD?

2. Mam wątpliwości co do jakości pracy mojej lekarki (w ogóle nie jestem zadowola z tej wizyty... tylko pisała to, co ja jej opowiadałam...). Powiedziałam jej, że mam podejrzenie, że to ChAD albo Borderline i dokładnie na te dwie rzeczy dostałam skierowanie. Czy takie manie mogą występować w jakieś innej chorobie/zaburzeniu?? Chodzi mi tylko o propozycje, nie diagnozy. Jeśli coś podpowiecie, to po prostu pogadam z lekarką, żeby się do tego ustosunkowała i ewentualnie dopisała do skierowania

 

Do diagnozy ChAD musisz mieć stwierdzone zarówno epizody manii jak i ciężkiej depresji - do tego ChAD z bardzo szybką zmianą faz (mania-depresja-mania-depresja w ciągu jednego dnia czy nawet tygodnia) to jest naprawdę rzadkość. W dodatku manie niemal zawsze łączą się z drażliwością i agresją, o których nie wspominałaś. Tego typu jazdy mogą wynikać z zaburzeń osobowości.

 

Lekarka wpisująca do karty to, co sobie zażyczysz, jest łagodnie mówiąc niepoważna, ChAD nie diagnozuje się na pierwszej wizycie, to jest ciężka choroba psychiczna, która wymaga brania leków dożywotnio, w dodatku leki te mają duże skutki uboczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój stabilny dostateczny stan okazuje się nie być taki stabilny. Zmienia się z dnia na dzień, niestety na ogół na niekorzyść. Długi sen nie przynosi psychicznego odprężenia ani rześkości. Dokucza dysforia przeplatana obojętnością. Podobno faza zobojętnienia występuje podczas ustępowania depresji - tym się pocieszam. Pocą mi się momentami dłonie, co dziwne w stanie względnego spokoju i zdecydowanie bardziej lewa. Może to przez ten Wellbutrin. Wali po noradrenalinie. Cały czas mierżą mnie dzwięki z otoczenia. Regularnie uzywam zatyczek do uszu. Mam ochotę odstawić leki i sprawdzić jak się czuję bez nich.

Taki etap choroby, częściowej poprawy też nie jest przyjemny. Można już łatwiej zmusić się do działania, niby lepiej ale ciągle zle. Nadal brak motywacji, satysfakcji z czegokolwiek. W tragicznym stanie nie ma przynajmniej dylematów.

Udało mi się ze sportem, ćwiczę regularnie do granic wytrzymałości i chociaż na trochę wyczerpanie fizyczne daje odskocznie od tego marazmu.

Wydaje mi się, ze pogoda wywiera wpływ na moją depresję. Niże z deszczem i wiatrami zawsze skutkują pogorszeniem. W wyżowe słoneczne dni zdarza mi się poczuć lepiej.

Staram się być jak zwykle dobrej myśli i czekam aż ta kurva w końcu skapituluje. A życie ucieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×