Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Ariel28, u mnie się zaczęło 7 lat temu. Na początku też nie dałam rady bez leków, ale nie były to leki uzależniające. Teraz nie biorę leków ale mam terapię. Ataki mam na szczęście rzadko, tylko barierę przed wykonywaniem pewnych rzeczy. Lęk przed lękiem i zasiedzenie w domu. Długa historia..Polecam terapię behawioralno-poznawczą, zawsze przynosiła efekty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ariel28, u mnie się zaczęło 7 lat temu. Na początku też nie dałam rady bez leków, ale nie były to leki uzależniające. Teraz nie biorę leków ale mam terapię. Ataki mam na szczęście rzadko, tylko barierę przed wykonywaniem pewnych rzeczy. Lęk przed lękiem i zasiedzenie w domu. Długa historia..Polecam terapię behawioralno-poznawczą, zawsze przynosiła efekty.

jak wygladaja ataki u Ciebie? nie wiem czy by mi terapia pomogla i na czym to polega? na rozmawianiu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ariel28, moja terapia polega na wystawianiu się na sytuacje lękowe. Nauce radzenia sobie z lękiem.Umiejętności wytrwania w lęku do momentu aż on osłabnie. Oswajania sytuacji lękowych. Szukanie źródła lęku. Błędy myślenie, zniekształcenia poznawcze. Eksperymenty behawioralne. ;)

Atak..jak typowy atak paniki, pewność że umrę, że coś się stanie, mdłości, bóle brzucha, pocenie się, drżenie kończyn, uczucie słabości, końca. Nie możność skupienia się na niczym. No i totalna panika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ariel28, moja terapia polega na wystawianiu się na sytuacje lękowe. Nauce radzenia sobie z lękiem.Umiejętności wytrwania w lęku do momentu aż on osłabnie. Oswajania sytuacji lękowych. Szukanie źródła lęku. Błędy myślenie, zniekształcenia poznawcze. Eksperymenty behawioralne. ;)

Atak..jak typowy atak paniki, pewność że umrę, że coś się stanie, mdłości, bóle brzucha, pocenie się, drżenie kończyn, uczucie słabości, końca. Nie możność skupienia się na niczym. No i totalna panika.

nie latwiej wziasc tabletke niz sie meczyc? probowalem opanowac panike ale nie dawalem rady, jeszcze bardziej myslalem ze umre

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie łatwiej.Ja jednak nie chcę brać tak silnych leków. Ja stawiam jednak na terapię. :)

nie mialaś chyba takich atakow jak ja, bez brania tabletek jeszcze bo nie wiedzialem co mi jest wtedy, dzwonilem co dziennie na pogotowie zeby mnie ratowali bo umieralem:) ( teraz z tego sie troche smieje) caly czas nosze przy sobie tabletki inaczej nie dam rady zyc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dasz, tylko musisz zacząć terapię. Miewałam różne ataki. Nerwica sprowadziła mnie do tego że zamknęłam się na rok w domu i bałam wyjść do sklepu po mleko. Więc wiem co to znaczy się bać..teraz powoli z tego wychodzę, choć normalne życie nadal jest daleko ode mnie. ;)

Zrobisz jak uważasz, ale do leków powinieneś dołączyć terapię. Powodzenia, dobranoc. :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dasz, tylko musisz zacząć terapię. Miewałam różne ataki. Nerwica sprowadziła mnie do tego że zamknęłam się na rok w domu i bałam wyjść do sklepu po mleko. Więc wiem co to znaczy się bać..teraz powoli z tego wychodzę, choć normalne życie nadal jest daleko ode mnie. ;)

Zrobisz jak uważasz, ale do leków powinieneś dołączyć terapię. Powodzenia, dobranoc. :papa:

moim zadaniem zle robisz ze nie bierzesz lekow siedzenie w domu w niczym Ci nie pomoze, bez tablete pewnie bym nie wyszedl z domu ale licze ze to minie niedlugo, lekarka kazala mi byc cierpliwym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dorcia695 mam kolege ktory ma taki sam problem jak Ty... ogolnie na nerwice choruje 9 lat ale od 3 lat ma agorafobie czyli nie wychodzi z domu bo się boi... jego najdluzsze trasy to w okolicy domu... on nauczyl sie juz tak zyc ale to nie jest rozwiazanie... musisz z tym walczyc krok po kroczku.. jakas terapia?? bylas u lekarza?? bierzesz leki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cicha woda ja do Ciebie chciałam kilka słów napisać z moją nerwica jest dokładnie tak samo gdziekolwiek jadę autobusem czy tramwajem chwile czuje się dobrze, a za chwile coś się dzieje z moim organizmem zaczyna mi się robić duszno jest mi słabo wtedy najczęściej wychodzę,w sklepie jak widzę multum ludzi tez zaczynam się zle czuć na wywiadówki nie chodzę do dzieci bo tez zaczynam zalewać się potem mam wrażenie jak bym miała dostać jakiegoś ataku ,tak strasznie mnie to męczy bo moja choroba trwa już 4 lata ,boje się isć do psychiatry bo nie chciałabym być faszerowana lekami ,a z drugiej strony chciałabym normalnie żyć jak wcześniej (w domu czuję się raczej dobrze najgorzej jak trzeba wyjść i coś załatwić wtedy chodzę z mężem albo córką UDRĘKA :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Generalnie zaczyna się od lekkiego stresu, niepokoju. Stopniowo ogarnia mnie panika, i tutaj różnie. Czasami zawroty głowy, uczucie mdlenia, tracenia kontatku z rzeczywistościa, obowiązkowe kołotanie serca, trace czucie na twarzy, lekkie problemy z oddychaniem, niesamowity strach przed śmiercią, ból w klatce piersiowej, ból głowy, lekkie drgawki i dreszcze, płacz, problemy z mową. Różnie. Ale zawsze kończy się tak samo -> paraliż psychiczny i fizyczny na pare dni, myśli o śmierci/samobójstwie.

 

Czasami boje się że wmówiłem sobie nerwice i naprawdę mam jakiegoś raka lub guza mózgu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisaj musialem dzwonic po pogotowie nie moglem opanowac paniki, dali mi zastrzyk relanium dopiero sie uspokoilem. Wzialem najpierw 0,50mg Afobamu i 25mg hydroksyzyny po 20 min nic nie przechodzi , dzwonie do lekarki kazala mi wziasc drugie tyle wzialem i dalej nic ale juz bylem taki w strachu ze zadzwonilem po pogotowie i kolejny raz mnie ''uratowali''. Pierwszy raz sie zdarzylo zeby Afobam szybko mi nie pomogl ,wczesniej dzialal gora po 20min. Moze od tego Sulipyrydu jestem za bardzo pobudzony i przez to nie wiem sam w poniedzialek lece do lekarki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agorafobia byla u mnie skutkiem emetofobii. Chodziłam na terapię poznawczo-behawioralną indywidualnie przez kilka miesięcy, od roku biorę leki od psychiatry i zamiast kilku ataków dziennie, mam jeden, kilka, czasem wcale miesięcznie. Polecam więc i wam taką drogę..

Moge od razu powiedziec, że wykrywałam u siebie mnóstwo chorób, od tego wszystkiego bardzo bolał mnie brzuch, lekarka mówiła, ze z nerwów, ja chodziłam na badania wiedząc lepiej. Wszystko niemalże mineło. Nie żyłam własciwie, dziś żyję normalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie.

Jestem tu nowa, bo właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że cierpię na nerwicę lękową. U mnie zaczęło się za kółkiem mojego własnego samochodu. Jechałam na rozmowę kwalifikacyjną do innego miasta. Najpierw zawroty głowy, potem silny lęk, ze zaraz zemdleje i to jadąc autem, że spowoduję wypadek. W trakcie tej jednej trasy zatrzymywałam się chyba z 10 raz. W końcu nawet spóźniłam się na tą rozmowę 15 minut (oczywiście wcześniej zadzwoniłam i poinformowałam że się spóźnię, wymysliłam jakiś tekst z korkiem i wypadkiem na drodze) Z początku potraktowałam to jako po prostu jakąś taką panikę przed rozmową, większy stres itp. Kilka tygodni po tym dostałam pracę (jednak nie w tym miejscu gdzie jechałam) i ponieważ praca siedząca postanowiłam, że potrzebuję chociaż trochę ruchu i po pracy starałam się choć na godzinę udać się na spacer. W drodze zaczęły łapać mnie zawroty głowy połączone z myslami, że zaraz upadnę, zemdleję, nogi robiły mi się jak z waty, trzęsłam się ze strachu i często bywało tak, że zatrzymywałam się i nie mogłam zrobić ani jednego kroku do przodu. Już myślałam, że będe musiała po kogoś zadzwonić, żeby mnie ściągnął z tego chodnika po którym szłam bo sama nie dawałam rady. Nie wiem jak ja to robiłam, ale po chwili szłam dalej. Takie zawroty głowy zaczęły mi się nasilać. Już nie tylko przy chodzeniu, ale tak jak np. dzisiaj, siedząc przy biurku w pracy zaczęło się wszystko od nowa. do tego doszło jeszcze ogromne zmęczenie, aż nawet zaczęłam czuć że coś rośnie mi w gardle i za chwilę się uduszę. Postanowiłam w końcu poszukać jakichś informacji na ten temat w internecie wpisując swoje objawy w wyszukiwarkę i trafiłam własnie tutaj, a tutaj znalazłam opisy wielu ludzi, którzy piszą tak, jakby opisywali dokładnie to co się ze mnądzieje. Jaka była moja reakcja? Rozbeczałam się. Nadal chce mi się ryczeć. Nie wiem dlaczego? Czy ze strachu, czy z rozpaczy że dopadła mnie taka choroba, czy ze szczęścia, że w końcu dowiedziałam się co mi jest. że to nie znaczy że umrę i że nie jestem ze swoim problemem sama.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani, czytałam parę Waszych postów (no niestety wszystkich nie da rady, bo zajęło by to wieczność..) i odczuwamy praktycznie to samo. U mnie problemy nerwicowe zaczęły się już jakiś czas temu, 2-3 lata wstecz. Byłam bardzo młoda, nadal jestem (16 lat), wydawało mi się, że to przejdzie, w końcu taki to wiek, że często rzeczywistość dobija z podwojoną siłą. Co wpływało na moje złe samopoczucie? Właściwie wszystko. Bardzo kiepska sytuacja w domu (rodzice się kłócą odkąd pamiętam, od maleńkiego dzieciaka oglądałam przykre sceny w domu, stawiano mnie na krawędzi i kazano wybierać "mama czy tata?"), nie miałam chyba nigdy przyjaciela (odnalazłam go dopiero jakiś rok temu), moja starsza o 2 lata siostra weszła w swoje życie, być może nieświadomie mnie zostawiła. W szkole zawsze byłam traktowana jak odludek, miałam swoje życie, swój świat, swoje wszystko inne niż reszta. Nie to, że byłam odrzucana, ale tak się czułam. Tak naprawdę nie miałam o czym z tymi ludźmi rozmawiać. Szkoła i dom to dwa źródła ciągłego stresu. W gimnazjum unikałam szkoły w możliwy sposób, miałam problemy z koncentracją, najmniejszy problem był dla mnie nie do zniesienia kłopotem. Kuzynka i bliska znajoma radziły mi ciągle wybrać się do psychologa, ale ja panicznie się tego bałam. Zaczęłam bać się normalnych sytuacji - konfrontacji z ludźmi, zwłaszcza obcymi, odpowiedzi w szkole, kupowania biletu w autobusie, wsiadania do autobusu, gdy miał tam być ktoś znajomy, gdy szłam na koncert nie chciałam iść tam na trzeźwo. Od paru miesięcy wszystko się pogorszyło. Trzęsę się praktycznie od rana do nocy, gdy pokłócę się z ojcem (ciągle mnie obwinia o coś, nawet gdy nic złego nie zrobiłam) wpadam często w stan, kiedy nie mam nad sobą kontroli. Wybucham płaczem, zamykam się u siebie w pokoju, zasłaniam okno, gaszę wszystkie światła. Mam natłok myśli, kładę się do łóżka i zakrywam pościelą lub na podłodze, bo nie mogę stać w jednym miejscu, coś mnie rozsadza od środka. Drapię się po ręcę do krwi i nie obchodzi mnie zazwyczaj to czy będę mieć po tym blizny. Samookaleczam się od jakichś 2 lat, z paromiesięcznymi przerwami (wtedy wydawało mi się, że jest ze mną coraz lepiej). Rodzice tego nie zauważają lub nie chcą zauważyć, w szkole nikt o to nie pyta. Z ignorancją spotykam się na każdym kroku. Teraz, gdy poszłam do nowej szkoły, boję się wszystkiego jeszcze bardziej. Gdy jestem pytana cała się trzęsę, w myślach błagam, abym teraz umarła, bo nie chcę przeżywać tego okropnego stanu, w którym lęk i stres opanowuje całą mnie, a ja nic z tym nie mogę zrobić. Wyolbrzymiam tę sytuację, mam wrażenie, że nauczyciel robi to wszystko celowo, a świadomość, że nie jestem dobrze przygotowana do lekcji mnie dobija jeszcze bardziej. Kiedy dostanę złą ocenę obwiniam siebie za to. Z sobą sobie w ogóle już nie radzę. Do tego moje życie prywatne sobie poplątałam. Zawsze miałam złą samoocenę, ale teraz dosięga to szczytów. Unikam zdjęć i luster, bo nie umiem na siebie patrzeć. Ubłagałam mamę, aby poszła do pschiatry i załatwiła mi leki uspokajające. Opowiedziałam jej część tego, co odczuwam. Do psychiatry sama panicznie bałam się pójść więc powiedziałam jej, że na pewno się tam nie pokażę. Psychiatra stwierdził, że to klasyczne stany lękowe, przepisał mi lek doxepin teva. Biorę je od dwóch tygodni trzy razy dziennie (łączna dzienna dawka to 30 mg, więc dosyć słaba). Czasami mnie odpręża, ale nie powiem żebym była zadowolona z efektów. Ostatnio znów miałam taki atak, przez moment byłam pewna, że naćpam się tych leków, ponieważ już nie widziałam w niczym sensu. Powstrzymałam się na szczęście, wzięłam jedną tabletkę i znów zrobiłam to, co zwykle, czyli zgasiłam światła i położłam się w ciemności na łóżku. Przez chwilę płakałam, ale po 15-20 minutach mnie uspokoiło. Czy brał ktoś z Was ten lek? Jeśli tak, to proszę, niech ktoś się na jego temat wypowie. Chciałabym wiedzieć ile taki lek się stosuje i czy są pozytywne skutki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani, czytałam parę Waszych postów (no niestety wszystkich nie da rady, bo zajęło by to wieczność..) i odczuwamy praktycznie to samo. U mnie problemy nerwicowe zaczęły się już jakiś czas temu, 2-3 lata wstecz. Byłam bardzo młoda, nadal jestem (16 lat), wydawało mi się, że to przejdzie, w końcu taki to wiek, że często rzeczywistość dobija z podwojoną siłą. Co wpływało na moje złe samopoczucie? Właściwie wszystko. Bardzo kiepska sytuacja w domu (rodzice się kłócą odkąd pamiętam, od maleńkiego dzieciaka oglądałam przykre sceny w domu, stawiano mnie na krawędzi i kazano wybierać "mama czy tata?"), nie miałam chyba nigdy przyjaciela (odnalazłam go dopiero jakiś rok temu), moja starsza o 2 lata siostra weszła w swoje życie, być może nieświadomie mnie zostawiła. W szkole zawsze byłam traktowana jak odludek, miałam swoje życie, swój świat, swoje wszystko inne niż reszta. .

 

 

Strasznie mi przykro czytać o Twojej sytuacji weirdie. Mogę się tylko domyślać co czujesz i ile bólu cię to wszystko kosztuje. Niestety nie znam odpowiedzi na Twoje pytanie bo nigdy nie stosowałam leków od psychiatry. Mnie z kolei boli fakt, że są na świecie takie rodziny jak Twoja, gdzie dziecko czuje się niekochane. Tacy ludzie nie zasługują na to by być rodzicami i jest pełno takich rodzin jak moja, która pragnie z całych sił obdarzyć dziecko miłością i troską, a dzieci mieć nie może tudzież jest im cieżko dziecko począć. To jest takie niesprawiedliwie. Ten fakt z kolei mnie bardzo frustruje i nie pozwala normalnie żyć od dłuższego czasu. Nie rozumiem absolutnie takiego losu. To jest niesprawiedliwe, ale pamiętaj - my wcale z takim losem nie musimy się zgadzać!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×