Skocz do zawartości
Nerwica.com

Agrafka0806

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Agrafka0806

  1. Strasznie mi przykro czytać o Twojej sytuacji weirdie. Mogę się tylko domyślać co czujesz i ile bólu cię to wszystko kosztuje. Niestety nie znam odpowiedzi na Twoje pytanie bo nigdy nie stosowałam leków od psychiatry. Mnie z kolei boli fakt, że są na świecie takie rodziny jak Twoja, gdzie dziecko czuje się niekochane. Tacy ludzie nie zasługują na to by być rodzicami i jest pełno takich rodzin jak moja, która pragnie z całych sił obdarzyć dziecko miłością i troską, a dzieci mieć nie może tudzież jest im cieżko dziecko począć. To jest takie niesprawiedliwie. Ten fakt z kolei mnie bardzo frustruje i nie pozwala normalnie żyć od dłuższego czasu. Nie rozumiem absolutnie takiego losu. To jest niesprawiedliwe, ale pamiętaj - my wcale z takim losem nie musimy się zgadzać!!
  2. Witajcie. Jestem tu nowa, bo właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że cierpię na nerwicę lękową. U mnie zaczęło się za kółkiem mojego własnego samochodu. Jechałam na rozmowę kwalifikacyjną do innego miasta. Najpierw zawroty głowy, potem silny lęk, ze zaraz zemdleje i to jadąc autem, że spowoduję wypadek. W trakcie tej jednej trasy zatrzymywałam się chyba z 10 raz. W końcu nawet spóźniłam się na tą rozmowę 15 minut (oczywiście wcześniej zadzwoniłam i poinformowałam że się spóźnię, wymysliłam jakiś tekst z korkiem i wypadkiem na drodze) Z początku potraktowałam to jako po prostu jakąś taką panikę przed rozmową, większy stres itp. Kilka tygodni po tym dostałam pracę (jednak nie w tym miejscu gdzie jechałam) i ponieważ praca siedząca postanowiłam, że potrzebuję chociaż trochę ruchu i po pracy starałam się choć na godzinę udać się na spacer. W drodze zaczęły łapać mnie zawroty głowy połączone z myslami, że zaraz upadnę, zemdleję, nogi robiły mi się jak z waty, trzęsłam się ze strachu i często bywało tak, że zatrzymywałam się i nie mogłam zrobić ani jednego kroku do przodu. Już myślałam, że będe musiała po kogoś zadzwonić, żeby mnie ściągnął z tego chodnika po którym szłam bo sama nie dawałam rady. Nie wiem jak ja to robiłam, ale po chwili szłam dalej. Takie zawroty głowy zaczęły mi się nasilać. Już nie tylko przy chodzeniu, ale tak jak np. dzisiaj, siedząc przy biurku w pracy zaczęło się wszystko od nowa. do tego doszło jeszcze ogromne zmęczenie, aż nawet zaczęłam czuć że coś rośnie mi w gardle i za chwilę się uduszę. Postanowiłam w końcu poszukać jakichś informacji na ten temat w internecie wpisując swoje objawy w wyszukiwarkę i trafiłam własnie tutaj, a tutaj znalazłam opisy wielu ludzi, którzy piszą tak, jakby opisywali dokładnie to co się ze mnądzieje. Jaka była moja reakcja? Rozbeczałam się. Nadal chce mi się ryczeć. Nie wiem dlaczego? Czy ze strachu, czy z rozpaczy że dopadła mnie taka choroba, czy ze szczęścia, że w końcu dowiedziałam się co mi jest. że to nie znaczy że umrę i że nie jestem ze swoim problemem sama.
×