Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

42 minuty temu, Lilith napisał:

Jak Cię nachodzą takie myśli, to weź w rękę telefon i odpal zdjęcie, które Nam ostatnio pokazywałaś. Pamiętaj, jakie uczucia Ci wtedy to sprawiało. I tej myśli spróbuj się złapać.

dziękuje 😘🙂 od razu pojawił mi się banan na twarzy 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 31.05.2021 o 11:34, Lilith napisał:

A jeśli smok pokonałby te szafy i byłabyś z tym sama?

Myślę, że to byłby mój koniec.

Biję się teraz z myślami czy się nie przeliczyłam odkrywając ten temat. Zapomniałam już dlaczego wiele lat temu postanowiłam zamknąć tego smoka. Po prostu wiedziałam, że nie mam z nim szans.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.06.2021 o 19:22, Illi napisał:

Przychodzi lęk, napięcie, pojawia się chęć zniknięcia z tego świata, byleby tego już nie czuć.. 

 

Mam tak samo. U mnie też lęk generuje myśli samobójcze, które narastają wraz z objawami wegetatywnymi np. kołatania serca, utrata apetytu, dziwne wrażenia zmysłowe typu zapach krwi. Okropieństwo!

 

Szczęśliwie u mnie działają dobrze teraz leki. Biorę Ludiomil 75mg i Ketrel 200mg, które zbijają moje myśli "S", regulują mój nastrój. Akurat jeśli chodzi o wahania nastroju, to bez leków się nie obejdzie, a jeśli chodzi o lęki to psychoterapia ale też leki w moim przypadku. 

 

Ostatnio parę dni temu połknąłem 1 gram aspiryny żeby rozrzedzić krew i potem się wykrwawić żyletką. Wszystko miałem przygotowane, dokonałem pierwszego kroku, jedyne czego mi brakowało to odwagi do pocięcia sobie żył. Lęk próbował napędzić u mnie tą odwagę, przychodziły mi straszne myśli, że moje życie nie ma sensu itd, serce mi waliło, ale na szczęście samo później jakoś przeszło. Jeszcze trochę i by mnie nie było... przychodziły mi do głowy myśli, czy napisać list pożegnalny itd. Musiałem wtedy zwiększyć Ketrel ze 100mg do 200mg i pomaga jak na razie... Biorę jeszcze beta-bloker na te kołatania serca i również mi pomaga, serce wali znacznie mniej nawet w momencie ataku lęku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, MarekWawka01 napisał:

 

Mam tak samo. U mnie też lęk generuje myśli samobójcze, które narastają wraz z objawami wegetatywnymi np. kołatania serca, utrata apetytu, dziwne wrażenia zmysłowe typu zapach krwi. Okropieństwo!

 

Szczęśliwie u mnie działają dobrze teraz leki. Biorę Ludiomil 75mg i Ketrel 200mg, które zbijają moje myśli "S", regulują mój nastrój. Akurat jeśli chodzi o wahania nastroju, to bez leków się nie obejdzie, a jeśli chodzi o lęki to psychoterapia ale też leki w moim przypadku. 

 

Ostatnio parę dni temu połknąłem 1 gram aspiryny żeby rozrzedzić krew i potem się wykrwawić żyletką. Wszystko miałem przygotowane, dokonałem pierwszego kroku, jedyne czego mi brakowało to odwagi do pocięcia sobie żył. Lęk próbował napędzić u mnie tą odwagę, przychodziły mi straszne myśli, że moje życie nie ma sensu itd, serce mi waliło, ale na szczęście samo później jakoś przeszło. Jeszcze trochę i by mnie nie było... przychodziły mi do głowy myśli, czy napisać list pożegnalny itd. Musiałem wtedy zwiększyć Ketrel ze 100mg do 200mg i pomaga jak na razie... Biorę jeszcze beta-bloker na te kołatania serca i również mi pomaga, serce wali znacznie mniej nawet w momencie ataku lęku...

Marku, w takim wypadku jak opisałeś szukaj proszę dla siebie pomocy. Zgłoś sie na izbę przyjęc, ew zadzwon na telefon kryzysowy.  i może w razie czego poprośpsychiatrę o jakies benzo np.Relanium to pomaga na silny lęk w sytuacjach kryzysowych. a kiedy masz tą terapie oddział dzienny?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, shira123 napisał:

Marku, w takim wypadku jak opisałeś szukaj proszę dla siebie pomocy. Zgłoś sie na izbę przyjęc, ew zadzwon na telefon kryzysowy.  i może w razie czego poprośpsychiatrę o jakies benzo np.Relanium to pomaga na silny lęk w sytuacjach kryzysowych. a kiedy masz tą terapie oddział dzienny?

 

Na ratunek mam Ketrel 25mg. Spokojnie, teraz na Ketrelu 200mg lepiej mi się myśli, już nie mam takich głupich myśli, nastrój mam wyrównany, myślę bardziej optymistycznie, wszystko w porządku. Na izbę nie chcę iść, nie dam rady, raz była taka niemiła pani doktor, boję się izby. Telefon zaufania też odpada. W razie czego mam znajomych, do których piszę jak mi się coś dzieje... mam osoby do których mogę się zwrócić. 

Wiesz w razie co mam telefony do pewnych osób, z którymi mogę porozmawiać szczerze. Telefony do lekarzy czy jakichś zaufanych telefonów nie wchodzą w grę. Bo z doświadczenia wiem, że czasem rozmowy z takimi "specjalistami" lekarzami czy psychologami potrafią bardziej zaszkodzić niż pomóc. Jednej psycholog raz opowiedziałem o myślach samobójczych, to nawrzucała mi że dramatyzuję za bardzo o swoim życiu takie tam, naprawdę mam dosyć ostatnio tych "specjalistów". Okazuje się, że tak naprawdę to osoby znajome, bliższe, niebędące "specjalistami" potrafią lepiej doradzić niż lekarze czy psycholodzy.

 

Co do oddziału dziennego, nie zostałem do niego wpuszczony, bo stwierdziliśmy razem z psycholog, że to nie będzie zbyt dobra rzecz dla mnie skoro mam takie wahania nastroju. Przy zaburzeniach afektywnych nie powinno się wchodzić na takie terapie. Teraz będę szukał pracy. Powiedziała mi psycholog, że lepszym rozwiązaniem dla mnie będzie terapia w takich miejscach jak szkoła czy praca. To też są pewne oddziaływania terapeutyczne. 

 

Ale też dziękuję Tobie za troskę 🙂

Edytowane przez MarekWawka01

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurde znowu mi wracają myśli samobójcze. Jak na razie tylko leki mi zostają, są dobrze dopasowane mam wrażenie ale jeszcze będę potrzebował konsultacji z lekarzem czy nie zwiększyć jednego leku, a wizytę mam dopiero na początku września, byle wytrwać. Co do psychoterapii to wiem, że jest mi wciąż potrzebna, choć po ostatnich przejściach jest mi ciężko się do niej przekonać... Teraz przez kilkanaście tygodni mnie na niej nie było, bo byłem w tak kiepskim stanie, że nie dałem rady chwilowo pracować nad sobą... po prostu pewne rzeczy pootwierane w mojej głowie mnie zaczęły przerastać i mało nie doprowadziły do najgorszego... Tak na marginesie, to aż się dziwię, że ja tyle jeszcze wytrzymuję, ale niewątpliwie moja psychika strasznie jest nadwyrężona już przez te wahania nastroju. Mam 22 lata, a czuję się momentami jakbym miał z 50, tyle problemów się nawarstwiło... Też przyznam, że zostaję z tymi problemami sam, mój tata w ogóle nie traktuje tego poważnie, czuję się skazany sam na siebie. Ale chciałbym tylko oznajmić, że NIE MAM ZAMIARU ŻYĆ WYŁĄCZNIE DLA SAMEGO SIEBIE!!! Po moim trupie, DOSŁOWNIE SIĘ WYRAŻAM!!! Trupie... powtarzam!

 

Zamierzam też iść niedługo do pracy, pierwszej w moim życiu, żeby w końcu coś ze sobą robić, a nie leżeć jajami do góry i patrzeć się w sufit jak jakaś mumia... Oby to coś zmieniło, poprawiło mi samopoczucie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

54 minuty temu, acherontia styx napisał:

Ale żyjesz sam dla siebie, czy tego chcesz czy nie xD  ludzie mają to do siebie, że są przy nas, ale z różnych przyczyn mogą kiedyś odejść.... mogą, ale nie muszą... tego nie przewidzisz. Słabo w takim momencie żyć tylko dla kogoś bo jak tego kogoś zabraknie to co?  Tracisz cały sens życia? Bardzo niepewna inwestycja opierać swoje życie tylko na obecności drugiego człowieka ;) 

 

Chodzi mi o życie w zupełnej samotności ze swoimi problemami, ciągłe usprawiedliwianie samego siebie za krzywdy, brak wsparcia i zrozumienia. Czy życie w takim ciągłym użalaniu się nad sobą i skupieniu na sobie ma sens? 

 

Wiadomo, że ludzie nie są na stałe i są i odchodzą... Jednak uważam, że żyć powinno się chociaż dla tej jednej jedynej osoby, mieć kogoś kto cię wysłucha i wesprze, partnera... Normalny człowiek w samotności popadł by w obłęd. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę do czego może doprowadzić samotność, jest ona bardzo niebezpieczna. Ona mnie już przeraża, od jakichś 10 lat w niej dryfuję. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, acherontia styx napisał:

ale też nie wyobrażam sobie opierania całego sensu życia na drugiej 

Ja pisałem o życiu wylaczbie dla samego siebie, czyli bez znajomych czy nawet partnera. Trzeba mieć jakieś relacje. Trzeba umieć żyć zarówno dla siebie jak i innych 🙂 o!

Nic nie pisałem o ciągłym opieraniu się o drugą osobę, tego właśnie bym się bał, bo miałem taką osobę w rodzinie. Ciągłe opieranie się nie jest zdrowe. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedzcie mi, czy ktoś ma z was tak, że jak nachodzą myśli samobójcze to ma ochotę przed samobójstwem wykrzyczeć, wylać wszystko z siebie przed całym światem np. publikując post na facebooku o tym jak przebiegało życie i ostrzec ludzi, żeby nie popełnili tych błędów co ja? Bo czasem nachodzi mnie taka myśl, żeby właśnie coś takiego zrobić... mam przeczucie jakby to była jakaś chęć zwrócenia na siebie uwagi przed śmiercią. Szczerze, nie wiem dlaczego to się pojawia w mojej głowie, ale to wygląda nie tylko na zwrócenie na siebie uwagi, ale też jakiś tam altruizm, żeby przestrzec ludzi do jakiej tragedii mogą doprowadzić niektóre nasze czyny. 

 

Mam wrażenie, że jest we mnie mocno niezaspokojona potrzeba akceptacji i zrozumienia. I niby mam zamiar oczekiwać tego po śmierci. Z tym brakiem akceptacji i zrozumienia mam na myśli brak akceptacji rówieśniczej za czasu bycia nastolatkiem, a zrozumienia no to tutaj nie wiem co jeszcze jest niedopełnione. Ale to jest chore mieć cały czas poczucie braku akceptacji i zrozumienia, bo ile można, to irytuje innych ludzi to takie moje ciągłe dramatyzowanie... 

 

Jestem od paru tygodni bez psychoterapii i faktycznie czuję pewną bezradność wobec siebie momentami, zostaję ze wszystkim sam i wracają stany obniżonego nastroju i myśli S. Nie przyjęto mnie także na terapię dzienną, bo terapeuci obawiali się mnie ze względu na rozpoznanie zespołu Aspergera. Kurde niby nic się nie stało, ale gdzieś tam głęboko czuję jakieś takie niezrozumienie ciągle... Prześladują mnie do tego jakieś takie katastroficzne wizje, że nikt mi nie pomoże, że skończę w domu opieki, przeraża mnie to jako osobę młodą.

 

Tak samo jak byłem w szpitalu psychiatrycznym to stwierdzono, że za bardzo dramatyzuję oraz, że jestem roszczeniowy poprzez domaganie się od pani psycholog częstszych rozmów, czyli wg niej specjalnego traktowania. No właśnie... ta moja roszczeniowa postawa świadczy o jakimś niedopełnieniu... Wiem, że muszę się wziąć w garść, ale samemu momentami nie daję rady, mimo że się staram jak mogę budować na nowo wszystko... 

 

Tak naprawdę wiem, że nie jestem z tym sam, ale psychika mi ciągle podpowiada, że to za mało... sam już nie wiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Illi napisał:

Kiedy pojawia się bezsilność, nie widać żadnej drogi z przodu, pojawiają się i myśli... może byłoby innym łatwiej, gdyby mnie po prostu nie było. Czuję, że po części to moja wina, że to dzieje się przeze mnie. 

 nie byloby im łatwiej, napewno strasznie by rozpaczali...trzymaj się

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 3.07.2021 o 00:42, Buntownik napisał:

 Brakuje mi słów. Psychoterapia, leki, wsparcie ze strony innych a ja wciąż umarły. Nie wiem co musiałoby się stać, żebym pokochał życie. Jestem pusty, jestem pustką, bezgraniczną i mroczną. 

 A jak Wy się czujecie nieznajomi?

 

Też tragicznie, bez chęci do życia... Też zawiedziony leczeniem i bezradny... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, MarekWawka01 napisał:

 

Też tragicznie, bez chęci do życia... Też zawiedziony leczeniem i bezradny... 

Przykro mi:( Jest w tym wszystkim chyba jakiś rodzaj ulgi, że ktoś przeżywa podobnie więc jest w stanie Cię zrozumieć. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hey. Czy miał ktoś z was coś takiego, że niby w głowie i na zewnątrz wszystko ok, żadnego lęku czy czegoś od czego chciało by się uciec, to mimo tego plątają się po głowie myśli o śmierci i samobójstwie. Nie wiem dlaczego, tak naprawdę czuję, że coś się układa, nie ma lęków, no może leciutka depresja, ale naprawdę leciutka i cały czas "coś" chce, żebym wybrał się na drugi świat. Może leki to powodują? Bo przysięgam na Boga, że nastrój mam raczej wyrównany. Jakby te myśli rodziły się z niczego... Przeczekać czy udać się na izbę? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, acherontia styx napisał:

To Ty musisz wiedzieć czy myśli są na tyle groźne.... 

Izba, izbą, jeśli czujesz, że możesz sobie coś zrobić to jedź na IP psychiatryczną, ale Ty bierzesz Ketrel i to w dużej dawce który powinien je tłumić.... przede wszystkim skontaktowałabym się pilnie z lekarzem, bo aktualne leczenie chyba nie działa.

 

No chyba tak zrobię, że zgłoszę się do swojego lekarza, bo izba to niewiele zdziała, jeszcze bez żadnego skierowania. Dopiero co zwiększyłem Ketrel do 400mg, może zacznie działać niedługo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×