Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Ferdynand k, bosz... krwiak a rak to róznica.krwiak nie robi przerzutów i nie rośnie wiecznie tylko do pewnego stopnia i albo się wchłania albo jest konieczna operacja celem odbarczenia uciskanego obszaru mózgownicy.rokowanie zależy od obszaru mózgownicy w którym powstał i od czasu powstanie do czasu podjęcia leczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prakseda, no ale może mamy podwyższone przez nerwicę choć jak to zasugerowałem lekarzowi to mnie wyśmiał. Brałem kiedyś leki na tachykardie spadło mi do 80 paru i przestałem a EEG nic nie wykazało. Choć pewnie powinienem Holtera zrobić. Uprawiałem kiedyś sporty wytrzymałościowe i już wtedy miałem wyższe od innych, a po kawie to mi się nie dobrze robi i cały się trzęsę no ale np mam wciąż dużą wytrzymałość i szybko się nie męczę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nieboszczyk, znam takiego jednego co od kilku miesięcy sobie wkręca, że umiera. nie będę pisała gdzie aktualnie przebywa. z tym, że on był o tyle mądrzejszy, że poszedł od razu do psychiatry, ale jemu jak na razie nie udaje się pomóc i jego przyszłość nie zanosi się na zbyt świetlaną. postępuj tak dalej to skończysz jak on (dodam, że nie zanosi mu się na umarcie) 8)

Ja mam coś podobnego, po kilka razy na tydzień. Nagle podczas normalnego funkcjonowanie dopada mnie dobitne poczucie że zaraz umrę, coś pęknie mi w głowie i rozlana krew zabije mózg w parę sekund. Często budzę się w nocy i sprawdzam czy aby mnie nie sparaliżowało tu czy tam. Zanim jednak w ogóle zasnę miewam dziwne ataki - zwidy, potężne wrażenie zatrzymania akcji serca. Najczęściej wtedy zrywam się z łóżka, próbując następnie się uspokoić przez parę dobrych chwil. Niby przez tyle lat nigdy mnie to nie zabiło, a jednak zawsze działa to na mnie niezmiennie silnie do dziś.

Inną sprawą są ostatnio faktyczne myśli samobójcze jakie mnie nachodzą. Moc samotności, problemów jakie mam na co dzień, wywierają presje na zakończenie tego wszystkiego w definitywny sposób. Za dnia obserwuje różne miejsca i sytuacje, analizując je pod kątem jak mógłbym się dzięki nim zabić. Widzę tramwaj lub pociąg metra przejeżdżający obok mnie, rozmyślając że przecież wystarczy tylko parę kroków w stronę torów. niedawno wsiadając do prywatnego busa, byłem pewny że zginę w wypadku, i nie chodzi tylko o to że panicznie boję się samochodów, ja po prostu wiedziałem, czułem że śmierć na krótki moment przysiadła na mym ramieniu. W nocy przychodzą koszmary - wczoraj w nocnej marze jakimś ostrym przedmiotem odciąłem sobie dłonie u nadgarstków i z dziwną ulgą obserwowałem jak mięśnie dotąd skurczone pod skórą, gwałtownie uwalniają się na zewnątrz moich świeżych kikutów. Albo sen z przed paru dni, w którym uwieziony byłem we własnych wnętrznościach, we flakach. Widziałem każdy podryg pod wpływem pulsu różowych mas organów, a w ich zakamarkach rosnące guzy nowotworowe, które w końcu rozrywały mnie na strzępy od środka. Fajnie jest, serio.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie myśli samobójcze prześladują od jakiś paru miesięcy właściwie dzień w dzień i przez cały ten czas przechodzą mi przez głowę bardziej/mniej znaczące wspomnienia z przeszłości, a przyszłości po prostu nie widzę, żyję sobie w swoim świecie, całe życie próbowałem się dostosować jakoś do reszty, ale przy wszelkich niepowodzeniach nie mam już sił, nic do mnie nie dociera, nie umiem się skupić na tym co ktoś do mnie mówi, zazwyczaj gubię się gdzieś przy trzecim zdaniu, udaję przed wszystkimi, że nic takiego się ze mną nie dzieje, tak jakby mi ktoś kiedyś zabronił wyrażania własnych emocji i uczuć, chociaż sam nie wiem co tak naprawdę czuję, pieprzone zaburzenie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem, ale nawet słabo pamiętam o czym rozmawialiśmy, nie potrafię sobie przypomnięć gdzie minutę temu położyłem telefon a co dopiero... Mam sporo cech osobowości z pogranicza i jestem zależny od wszystkich wokoło, nie umiem podjąć samodzielnie najprostszej decyzji, momentami czuję się jak niedorozwinięty... No i czuję wieczny niepokój, musze być czujny, tak jakby zaraz miało się coś stać. Życia sobie pewnie nie odbiorę bo to są tylko myśli, boję się tego, a jednocześnie mam przekonanie, że powinienem to zrobić... jeszcze na nadwrażliwość słuchowa na każdy szelest, co za mordęga...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samobójcze myśli to w zasadzie standard, myśl co by to było jak by mnie nie było, ale dopóki ma się nadzieje i chęć to się nic z tym nie dzieje. Jak przez dłuższy czas się nic nie zmienia i ta nadzieja zaczyna obumierać, nadchodzą następne ciosy i zamykają się wszelkie perspektywy, wtedy się działa. Wiadomo każdy przypadek jest indywidualny i próg ,,działania'' u każdego inny, ale każdy ma tam te parę rzeczy dla których chce żyć. Gdy to się niebezpiecznie kurczy należy się zastanowić czy nie trzeba się oddać w ręce specjalisty, bo jak dostaniemy ,,wyrok'' w swojej głowie, to może nam się od razu udać. To samo dotyczy osób które mogą to zrobić, jak ktoś jest na całkowitym dnie i wydaje się nieszczególnie poruszony, może to zrobić. Choć tak jak pisze. każdy ma te ,,dno'' inne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nieboszczyk, zdobędę numer do Twojej mamy i jej powiem, żeby Cię za kudły zatargała do lekarza. Brak słów na Ciebie dziecino, brak słów.

mama nie przygarnie mnie za kudły do onkologa tylko do izolatki w zakładzie psychiatrycznym.nie dziękuję.to mi nie pomoże.jestem starym poważnym facetem i nie poto pisze takie posty żeby sie wygłupiac i zwracać na siebie uwage.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cholernie poważnym i dojrzałym, jeśli faktycznie kaszląc krwią od roku nie idziesz się zbadać. Mój umysł tego nie ogarnia, ale najwidoczniej jesteś niereformowalny, więc chyba nie ma sensu Cię przekonywać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To, że nie umiesz ze sobą skończyc znaczy, że tak naprawdę tego nie chcesz. Myślę, że sporo osób na tym forum wie, co teraz przeżywasz. Ja wiem, że mi żadne słowa nie pomagały, a raczej dobijały. Nie widziałam nic, poza depresją i obojętnością. Ale z tego wychodzi się małymi kroczkami. Moim zdaniem w życiu nadchodzi pewien moment, gdy sami od siebie zaczynamy działać na lepsze - coś zmieniać. I to samo musi przyjść, bo w przeciwnym razie chyba tylko leki mogą nam pomóc przynajmniej na jakiś czas.

W każdym razie to co wyniosłam po moich depresji i bulimii: NAPRAWDĘ WARTO ŻYĆ. Choćby z ciekawości, kim będziemy za kilka lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od tych myśli, marzeń na temat swojej śmierci i uspokojenia bóli, emocji, miałam już spokój. Teraz to wróciło, nieco mocniejsze niż wcześniej. Tylko teraz już nie dają chwilowego ukojenia, są smutnym podsumowaniem tego jak moje życie wygląda. Porażka, tym jestem sama dla siebie, dla rodziny. Walka z tym wszystkim doprowadziła mnie do punktu wyjścia, a ileż można...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To, że nie umiesz ze sobą skończyc znaczy, że tak naprawdę tego nie chcesz.

 

Nieprawda, to zwykłe tchórzostwo paraliżujące i powstrzymujące działanie. Jak ktoś chce się odjebać to nie zawsze to zrobi bo dla większości osób to niemożliwe. Tylko bardzo odważni ludzie mogą się do tego posunąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedyś nażarłem się tabletek, wziąłem 150mg xanaxu wcześniej wypiłem flaszkę. Autentycznie myślałem że już się nie obudzę jednak okazało się że to za mało. Jeden dzień w szpitalu i do domu, jak tylko wróciłem miałem ochotę znów to zrobić, byłem wk..wiony że żyję. Szkoda że wtedy nie dowiedziałem się konkretnie że to o wiele za mało, może jakbym to dobrze zrobił to teraz już bym się nie męczył. Wtedy chlałem i miałem odwagę to zrobić, całkiem łatwo mi to przyszło. Teraz ciężko byłoby mi to zrobić. Może zacząć pić? :lol: Oglądałem jakiś czas temu program w tv, pokazywali fajny bezbolesny sposób na śmierć.

Jak na razie pomęczę się jeszcze trochę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To już chyba lepiej ćpać niż się zabijać. I tak będzie dość szybko śmierć a przynajmniej chwilę przyjemności się złapie czego w realu nigdy nie przeżyłem :) Tylko znów wraca kwestia kasy i nielegalności. Czas chyba wyjechać z kraju :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×