Skocz do zawartości
Nerwica.com

DDD Dzieci Dysfunkcyjnych Domów


plugins

Rekomendowane odpowiedzi

Od ludzi zupełnie obcych. Ciagnełam jakoś do ludzi takich dobrych i tez tych blisko kościoła , księży i sióstr.... oj za to były cięgi dopiero!

Tak jest do tej pory z resztą że bardziej moim losem przejmą sie obcy niż mama...

Mąż oczywiście wspierający ale czasem są sytuacje kiedy trzeba kogoś jeszcze innego a nie tylko jego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Długo wahałam się, czy ten temat można zamieścić w tym dziale. Sytuacja rodziny, którą chcę opisać jest dość nietypowa - nie ma tam alkoholu, bezrobocia, narkotyków, przemocy... a jednak trudno określić tę rodzinę jako zdrową. Źródła problemów można się doszukiwać chyba w ojcu-despocie... ale po kolei.

 

W rodzinie, o której piszę, jest 5 osób. Najprościej będzie, jeśli przedstawię je po kolei.

 

Ojciec - typowy Pan i Władca. Swój autorytet opiera po pierwsze na tym, że jest żywicielem rodziny a po drugie na przesłankach religijnych. Jest zatwardziałym "katolem", uważa, że w rodzinie spełnia rolę przewodnika duchowego i w związku z tym ma prawdo podejmować decyzje dotyczące życia pozostałych członków. Nie chce nawet słyszeć o czymś takim jak równouprawnienie kobiet. Za wspomnienie o teorii ewolucji omal nie uderzył własnej córki. Jest przy tym bardzo niekonsekwentny i mało logiczny; daje się raczej ponieść chwili i nie ma określonego programu działania. Niemniej jednak na każde wytknięcie mu błędu reaguje napadem złości, jakby chciał bronić się w ten sposób przed utratą autorytetu.

 

Matka - równie mocno religijna jak ojciec, niemniej jednak u niej religia ma raczej charakter mistyczny. Od lat choruje, przebywa na rencie i jest w związku z tym całkowicie uległa. Zastanawiam się, na ile wynika to z jej faktycznej niepełnosprawności a na ile to Ojciec wyrobił w niej przekonanie, że bez niego sobie nie poradzi. Jest całkowicie pozbawiona własnego zdania, czasami stara się tylko łagodzić konflikty i wyciszać złość Ojca, ale nigdy mu się nie przeciwstawia.

 

Starsza Córka - przez lata trzymana była krótko i wychowywana jak małe dziecko. Nawet jako nastolatka była traktowana jak uczennica podstawówki. Zamiast rozmawiać z nią o konsekwencjach braków w edukacji czy motywować do samodzielnego rozwoju, Ojciec stosował system kar rodem z tresury cyrkowej. Dochodziło do aktów przemocy, znacznie częściej jednak kara polegała na zamykaniu w pokoju bez radia, telefonu ani Internetu. Co ciekawe, dokładnie w ten sam sposób wyglądało zachęcanie do nauki (będziesz siedzieć, aż z nudów odrobisz to zadanie). Starsza Córka wykazywała sporą samodzielność intelektualną, szybko dostrzegła, że nie wszystko, o czym mówili jej rodzice musi być prawdą - jeśli chodzi o zdolność do wnikliwej analizy faktów, tekstów czy ludzkich zachowań, przerosła ich o głowę. Pragnęła też prawdziwej niezależności, ale długo zajęło jej osiągnięcie prawdziwej dorosłości. Nawet po ukończeniu studiów zachowywała się często jak zbuntowana nastolatka. Mimo niezwykłego talentu i inteligencji nie radziła sobie w życiu. Wszystkie swoje problemy odnosiła do pytania "Co tata na to powie?". Miała ogromne problemy ze zrozumieniem najprostszych zagadnień dorosłego życia i przejmowaniem odpowiedzialności w najbardziej błahych zadaniach. Dopiero po wyprowadzce z domu w 25-tym roku życia zaczęła samodzielnie decydować o swoim życiu i świadomie ponosić konsekwencje swoich błędów. Od tego momentu bardzo szybko dojrzała i zaczęła obiektywnie postrzegać problemy swojej rodziny. Właśnie ona jest inicjatorką tego spotkania z psychologiem.

 

Syn - jako jedyny męski potomek znajduje się pod protekcją Ojca. Jego jedynym obowiązkiem jest zaliczanie egzaminów na studiach (co nie nastręcza większych problemów, jako że jest to mała, prywatna uczelnia i egzaminatorzy bardzo pobłażliwie traktują studentów). Jego głównym zajęciem jest znajdywanie sobie "jeleni", którzy wszelkie prace będą wykonywać za niego. Rośnie na nowego Pana i Władcę, jednocześnie nie ma żadnej styczności z rzeczywistością. Wszystkie jego błędy są natychmiast tuszowane przez rodziców, a Syn rośnie w złotej klatce nie rozumiejąc, że mogłoby się przydarzyć cokolwiek złego. Nie widzi żadnych problemów, nie chce niczego zmieniać. Jest całkowicie bierny, nie chce pracować nad poprawieniem sytuacji swojej rodziny, dom traktuje raczej jako swoje zaplecze, pozwalające na wygodne życie.

 

Młodsza Córka - jest znacznie młodsza od pozostałych dzieci, między którymi różnica wieku jest niewielka. Już jako dziecko była bardzo bystra, w swoich samodzielnych dociekaniach bardzo podobna do Starszej Córki. Zaczęła przejawiać talenty artystyczne: pięknie śpiewa i rysuje. Jej wychowanie zostało jednak bardzo zaniedbane przez rodziców. Oprócz tego, że w celu zmuszenia jej do nauki stosują ten sam system, co w przypadku Starszej Córki, rozwój Młodszej nic ich nie obchodzi. Nie rozmawiają z nią prawie w ogóle, nawet na najbardziej błahe tematy. Nie ma co marzyć, by poruszyli z nią takie problemy jak jej wizerunek, pozycja w grupie rówieśników albo zagadnienia etyczne. Mimo, że dziewczynka ma już 12 lat, traktują ją jak małe dziecko. Wyraża się to nie tylko w arbitralnym systemie nakazów i zakazów, ale też braku obowiązków poza szkołą. Nie wyznaczono jej ścieżki rozwoju, nie pokazano perspektyw. Zamiast tego jej życie obwarowano systemem zakazów, w ramach którego może się poruszać praktycznie samopas ale bez żadnego postępu. Młodsza Córka nadal nie potrafi zająć się sama sobą - uczesać włosów, przygotować kanapek czy herbaty, niedawno nauczyła się wiązać buty i sama ubierać (wciąż jednak trzeba jej rano przygotowywać ubranie, bo nie potrafi sama zdecydować, w co się ubrać). Nikt nie wymaga od niej, by pamiętała, żeby po jedzeniu umyć ręce; żeby pilnowała, czy nie jest brudna albo czy nie spadają jej spodnie. Czasami pod wpływem jakiegoś impulsu Ojciec przypomina sobie, że powinien wymagać od Młodszej Córki więcej. Wtedy jednak zawsze wygląda to w ten sposób, że niespodziewanie każe jej wykonać kilka prac bez żadnego ustalania terminów ani zasad, a potem obraża, wyzywa i karze Młodszą za to, że nie potrafiła zrobić tego, czego jej wcześniej nie nauczono.

Młodsza Córka ma poza tym ogromne problemy ze znalezieniem przyjaciół wśród rówieśników. Może to wynikać z jej nietypowych zainteresowań i chyba ponadprzeciętnej inteligencji, ale być może chodzi o to, że dla kolegów ze szkoły jest po prostu "dziwna". Nieuczesana, z ubrudzoną buzią, nierzadko w poplamionych ubraniach na pewno nie zachęca do interakcji. Na dodatek trudno jej dostosować się do wymagań grupy przy wspólnej zabawie. Cierpi na "syndrom jedynaka", uważa, że wszystko powinno odbywać się po jej myśli i wpada w histerię, jeśli dzieje się inaczej.

Co gorsza, od jakiegoś czasu jakby zatrzymał się rozwój jej uzdolnień. Całe dnie spędza przy komputerze, rozmawiając z internetowymi kolegami oraz chwaląc się swoimi dziełami. Na początku działała podobnie, ale jej rysunki i funduby były oryginalne. Teraz stała się niesamowicie odtwórcza, nie wykazuje żadnej kreatywności, kopiuje jedynie wzory znajdywane w Sieci. Trudno oderwać ją od komputera, przestała czytać książki i rozmawiać o czymkolwiek poza tym, co przed chwilą widziała na monitorze. Nie czerpie już nawet w pełni z bogactwa Internetu jako źródła inspiracji, zaczęła uprawiać coś w rodzaju zappingu. Nie skupia się na tym, co ogląda. Przerzuca dziesiątki stron w ciągu minuty, nie czeka nawet, aż grafika załaduje się do końca i już skacze do następnej, scrolluje w niesamowitym tempie uniemożliwiającym zorientowanie się, co jest na rysunku. Nigdy nie kończy oglądania filmiku lub słuchania nagrania. W sumie to, co sama sobie pokazuje dzięki interaktywności tego medium zmienia się w epileptyczny, kolorowy bełkot pozbawiony treści. Działa tak, jakby nagromadzeniem ostrych, mocnych bodźców chciała zagłuszyć pracę własnego mózgu. Muszę przyznać, że obserwując ją przez kilka dni byłam przerażona.

 

Teraz omówię problem:

 

Starsza Córka jest jedyną osobą, która dostrzega niezwykły talent Młodszej Córki, ale też problemy z jej wychowaniem. Boi się, że jeśli w dalszym ciągu dziewczynka będzie tak zaniedbywana przez rodziców, zgłupieje do reszty. Nie może jednak bezpośrednio przykładać się do wychowania siostry, bo mieszka już w innym mieście. Boi się jednak, że Młodsza Córka napotka podobne problemy w rozwoju jak ona; że zmęczona wyobcowaniem będzie się starała za wszelką cenę zasłużyć na akceptację grupy chociażby poprzez rozwiązłość; że nieświadoma konsekwencji swoich błędów i sądząc, że jedynym, czego można się bać to kary nakładane przez Ojca popełni jakieś poważne głupstwo, gdy wreszcie uwolni się spod jego władzy; że zmarnuje swój talent pozbawiona przewodnictwa i opieki.

Próba uświadomienia rodzicom, jak duży popełniają błąd chyba nie ma szans na powodzenie. Ojciec nie dopuszcza myśli, że cokolwiek mógłby robić źle. Nie przyjmuje żadnych rad a na krytykę reaguje wręcz dziecięcą agresją. Matka uznaje autorytet Ojca, a Syn (choć mieszka wciąż w rodzinnym domu) w ogóle nie miesza się do spraw swojej rodziny, dbając jedynie o swoją wygodę.

Starsza Córka w rozmowach z Młodszą musi bardzo uważać, by nie stracić jej zaufania. Pojawia się problem polegający na tym, że Młodsza oczekuje od niej, że będzie bezwzględnie jej sojusznikiem. Zdaniem Młodszej, Starsza powinna bronić jej przed rodzicami w każdej sytuacji (nawet, gdy obiektywnie mają rację) oraz ułatwiać jej spełnianie pragnień bez stawiania żadnych wymagań. W tej sytuacji próba wytłumaczenia Młodszej, że dla własnego dobra powinna nauczyć się samodzielnie funkcjonować, dbać o swój wygląd, uczyć się najprostszych prac domowych skończyła się płaczem i wielką obrazą ze strony Młodszej. Wszelkie próby wyegzekwowania od niej przestrzegania najbardziej podstawowych zasad współżycia w grupie (np. wspólnie decydujemy o tym, jak spędzić czas; rozmawiamy ze sobą; przy jedzeniu czekamy, aż wszyscy siądą przy stole) wręcz bulwersują Młodszą Córkę.

 

Nie wiemy, jak w tej sytuacji znaleźć Złoty Środek. Jak wytłumaczyć Młodszej Córce, że powinna bardziej się starać i sama wpływać na to, jak wygląda jej życie? Jak można z jednej strony uwolnić ją od ciasnego światopoglądu zatwardziałego Ojca a z drugiej strony sprawić, by nie stała się zupełnie wyzutą z zasad "nastką"? Jak wytłumaczyć jej, że mimo, iż Ojciec czasami się myli i jest zbyt surowy, są takie sytuacje, kiedy ma rację?

 

Wspólnie ze Starszą Córką ustaliliśmy, że rozwiązania problemu należy szukać u psychologa (Starsza Córka chce tam iść z młodszą), niemniej jednak chciałabym pomóc dziewczynom w przygotowaniu się do tej wizyty. Sprawa jest bardzo skomplikowana i złożona, nikt z nas tak do końca nie rozumie, co się dzieje i dlaczego. Może pomożecie jakoś rozbić to zagadnienie na czynniki pierwsze; usystematyzować; ocenić, co jest ważniejsze, a czym można zająć się później.

 

Pozostaje jeszcze problem namówienia ojca na współpracę. Sam na pewno nigdy nie przyzna się do błędu. Twierdzi, iż przez sam fakt bycia ojcem spłynęła na niego (jakoś magicznie chyba) mądrość wystarczająca do wychowania dzieci we właściwy sposób.

 

Czy jest jakaś instytucja czy organizacja, której członkowie mogą np. przyjść z wizytą do takiego domu, porozmawiać z ojcem, nakłonić go do terapii jakby "odgórnie"? Nie mówię o zmuszaniu bo wiem, że tego prawo nie dopuszcza, ale może jest ktoś, kto mógłby ingerować a jest obdarzony na tyle dużym autorytetem, że Pan Ojciec mógłby go posłuchać? Nie wiem... pedagog szkolny, kurator? A może po prostu psycholog, z którym Młodsza Córka będzie rozmawiać, mógłby pójść do niej do domu porozmawiać z rodzicami? Czy taką procedurę się stosuje?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ojciec:

Za wspomnienie o teorii ewolucji omal nie uderzył własnej córki.

impulsywny

bardzo niekonsekwentny i mało logiczny

uważa, że w rodzinie spełnia rolę przewodnika duchowego

chce sprawować kontrolę

Dochodziło do aktów przemocy

obraża, wyzywa i karze

czy nie pisałaś coś że nie ma przemocy u was?:)

Matka

uległa

nic nie robi by obronić dzieci, uzależniona od ojca

Starsza córka

Pragnęła też prawdziwej niezależności, ale

Wszystkie swoje problemy odnosiła do pytania "Co tata na to powie?"

współuzalezniona od ojca, szukająca jego uznania

Syn

Nie widzi żadnych problemów, nie chce niczego zmieniać. Jest całkowicie bierny, nie chce pracować nad poprawieniem sytuacji swojej rodziny, dom traktuje raczej jako swoje zaplecze, pozwalające na wygodne życie.

wygodny i traktowany lepiej przez ojca z powodu swojej płci

Młodsza córka

Młodsza Córka nadal nie potrafi zająć się sama sobą - uczesać włosów, przygotować kanapek czy herbaty, niedawno nauczyła się wiązać buty i sama ubierać

wychowywana na wzór starszej, nienauczona jakiejkolwiek samodzielności

Na dodatek trudno jej dostosować się do wymagań grupy przy wspólnej zabawie. Cierpi na "syndrom jedynaka", uważa, że wszystko powinno odbywać się po jej myśli i wpada w histerię, jeśli dzieje się inaczej.

zaburzenia adaptacyjne, nieumiejętność zachowania w grupie, zagubienie przy braku kontroli nad sytuacją

Nigdy nie kończy oglądania filmiku lub słuchania nagrania.

problemy z koncentracją

Oto moja mała analiza podsumowująca to co napisałaś, może ci to w jakiś sposób pomoże.

 

-- 25 lip 2012, 09:49 --

 

A co do problemu: rozumiem, że to ty jestes tą starsza siostrą i boisz się o nią?

Twoje obawy mogą się spełnić, sama wiesz jak jest w domu.

Wspólnie ze Starszą Córką ustaliliśmy, że rozwiązania problemu należy szukać u psychologa

no i słusznie

kim ty jesteś dla tej rodziny?

 

-- 25 lip 2012, 09:50 --

 

co so pomocy odgórnej, zajrzyj do wątku "niebieska karta" i pogadaj z użytkownikim, który pracuje w pomocy społecznej, on najlepiej będzie wiedział

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za rady. Zaglądnę do tematu i zobaczę, co można zrobić

 

Co do przemocy: Pisząc "dochodziło do aktów przemocy" miałam na myśli spoliczkowanie córki przez ojca (zdarzyło się to bodajże dwa razy, o ile dobrze pamiętam). Nie jest to jednak rodzina przeżarta problemem przemocy, gdzie zdarzałyby się regularne pobicia za zbyt słoną zupę - stąd ta nieścisłość.

 

Jeśli chodzi o mój stosunek do rodziny, to Starsza Córka jest moją partnerką życiową. Mówię więc w pewnym sensie o swoich teściach i szwagrach, jeśli można tak to ująć. Los Młodszej Córki leży mi na sercu, pokochałam ją jak własną siostrę ale wiem, że nie mam prawa tak bezpośrednio ingerować w jej los.

 

Z tego względu chcę Starszej Córce pomóc to ogarnąć, wyjaśnić, ale sama nie będę obecna przy rozmowie z psychologiem, nie będę też rozmawiać z Ojcem. Nie chcę ingerować, tylko pomóc przygotować się, zrozumieć.

 

Wyjaśnię też, że obie dziewczyny wiedzą, że założyłam ten temat, same tego chciały i zgodziły się na opisanie ich sytuacji.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do przemocy: Pisząc "dochodziło do aktów przemocy" miałam na myśli spoliczkowanie córki przez ojca (zdarzyło się to bodajże dwa razy, o ile dobrze pamiętam). Nie jest to jednak rodzina przeżarta problemem przemocy, gdzie zdarzałyby się regularne pobicia za zbyt słoną zupę.

wiesz, to właściwie bez różnicy, przemoc to przemoc; ale utarło sie myślenie, że jak nie dochodzi codziennie do libacji i waleniem czyjąś głową o framugę to wszystko jest ok :mrgreen:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No psycholog to najlepsza decyzja, jaką można podjąć. Życzę powodzenia. Chociaż na zmianę zachowania ojca, bym nie liczyła. Może młodsza mogłaby się wyprowadzić do starszej ? Może tak by było lepiej... ?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od ludzi zupełnie obcych. Ciagnełam jakoś do ludzi takich dobrych i tez tych blisko kościoła , księży i sióstr....

 

Sorki, że wtrące ale tylko ostrzegam. Przed nerwicą spotykałem się z takim gościem który uczył mnie matmy za darmo. Zaczelismy gadać o Bogu i on w końcu z mojej inicjatywy wziął mnie do swojego kościoła battystów, sam tam chciałem iść bo za bardzo w katolicki kościół nie wierze, w te wszystkie bujdy. Ale to co tam sie działo było dziwne, gościu miał się za wszechwiedzącego, raczej ja to teraz tak odbieram. Jest naprawdę dobrym człowiekiem ale np. dowiedziałem się że np. trzeba znać Boga żeby z nim rozmawiać i czytać Biblie bo jak sie tego nie zrobi to idzie sie nie wiadomo gdzie :x Moja mama jest alkoholiczką i żeby z tego wyjść musiała wierzyc w Boga "swojego" to on to przekreślił bo mówił że jak ma znać Boga skoro nic o nim nigdy nie słyszała. W końcu dostałem nerwicy bałem się też że zaraz zdechne a Bóg mnie nie pozna itp itd, chore. Teraz przestaje wierzyć w cokolwiek :P Z gościem zerwałem kontakt. Nie wiem czy nie trafiłem na sekte albo ja jestem za słaby na takie klimaty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rindpvp, kurde to jeszcze nic, ja byłam kiedyś na spotkaniu świadków Jehowy, ci to dopiero kosmos mają. Strasznie się tam denerwowałam, i słusznie jest to uznawane za sektę.

Jest grupa "wybrańców", którzy spotkają sie kiedyś z Bogiem i tylko oni mają coś takiego jak nasza komunia.

Reszta tylko siedzi i słucha. I ta reszta będzie po śmierci żyć na ziemi, a wybrańcy w niebie.

A skąd wybrańcy wiedzą, że są wybrańcami? Po prostu to "czują" :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A i tak mnie najbardziej rozwaliło moje pytanie do niego : Stary, ale jak ty wierzysz tak w tego Boga to ty pójdziesz do nieba, a co z twoją matką i całą rodziną? Ciekawe czy tacy ludzie myślą o takich rzeczach czy są ślepi. Nie wyobrażam sobie np. nieba bez rodziny, nie chciałbym takiego nieba ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jehowi? Mój tata sie spotykał z nimi i mu zaczęło odpowiadać to o czym mówią i zaczął się tym interesować, narazie chyba od około 7 lat, nie widze żeby miał sprany mózg wręcz przeciwnie, na starość (52 lata) sie zmienił, na lepsze na razie, może to jego gra aktorska? Cholera wie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rindpvp, ja wiem tylko, że jak jeszcze raz do mnie przyjdą, to moje zaburzenia bierno-agresywne zmienią się w czynno-agresywne :mrgreen:

Są strasznie namolni i nie wystarczy im raz powiedzieć że nie jest się zainteresowanym, ale to tez zależy od człowieka.

 

-- 27 lip 2012, 08:44 --

 

A w ogóle dlaczego rozmawiamy o religii? :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rindpvp to psychiatra. nie lubię babki, powiedziałam jej, że średnio mi się z nią gada i wolałabym rozmawiac z facetem, bo z facetami łatwiej mi się rozmawia, no ale cóż. to przez nfz, psychiatry faceta nie ma. jest tylko babka. :why: zniosłam jakoś te 30min., wydaje mi się, że ona nie wie, o czym ma ze mną rozmawiać. wrrr... to było nasze 2 spotkanie i coraz bardziej nie chcę tam wracać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×